6. Siłownia
Perspektywa Raveny:
Wstałam o siódmej i przygotowałam ubrania. Blond włosy spięłam w warkocz i poszłam do łazienki. Wzięłam zimny prysznic i owinęłam się ręcznikiem. Poszłam do garderoby i wyjęłam białe dżinsy z dziurami. Sięgnęłam po czerwony top. Zabrałam drobny srebrny naszyjnik. Wzięłam z kuchni wodę w niebieskim bidonie i wrzuciłam do worka z Adidasa. Zabrałam jeszcze portfel z dokumentami i kartą na siłownie. Spakowałam strój i wyszłam bez śniadania.
Weszłam do centrum i wjechałam na drugie piętro. Wkroczyłam przez szklane drzwi. Nie dowierzałam w to co zobaczyłam.
- Nie no, czy to są jakieś żarty?- pomyślałam, kiedy widziałam jak Rogers wchodzi do siłowni.
Podeszłam do lady. Kobieta podniosła wzrok znad monitora.
- O Boże, Ravena wstała z martwych!- krzyknęła i okrążyła biurko i przytuliła mnie.
- Stęskniłaś się Monica?- spytałam i puściłam koleżankę.
- Oczywiście. Niech tylko Daniel cię zobaczy.
- Przyszłam na trening.- uśmiechnęłam się.
- Tak, tak.- wróciła na swoje miejsce.- Czas tylko dla ciebie, również?
- Jak zawsze.- uśmiechnęłam się.
Monica pobrała z mojej karty pieniądze i wpuściła mnie do szatni. Przebrałam swój strój i wzięłam telefon, wodę i słuchawki na siłownie. Kiedy tylko przekroczyłam próg zrobiła się cisza. Widziałam jak tylko Steve się nie zatrzymał na bieżni. Czemu jak gdzieś wchodzę jest cisza?
- Wstałam zza grobu!- krzyknęłam, a inni się uśmiechnęli. Niektórzy gwizdali.
- Miło cię widzieć.- powiedział Daniel i mnie przytulił.- Może ci się przydać.- rzucił mi mały, niebieski ręcznik.
Zdałam sobie sprawę, że nie zabrałam swojego z domu. Podeszłam do bieżni i przerzuciłam ręcznik przez ramę urządzenia.
Perspektywa Steve' a:
Gwar na siłowni był ogromny. Faktycznie to nie jest to samo. Podszedłem do bieżni po drodze mijając uśmiechnięte kobiety. Wsadziłem butelkę do otworu i włączyłem przyrząd. Po paru minutach biegania zrobiło się cicho. Zdziwiłem się, ale biegałem dalej. Widziałem jak wszyscy patrzą się na kogoś przy wejściu. Usłyszałem:
- Wstałam zza grobu!- jakaś kobieta krzyknęła, a wszyscy się ucieszyli.
Nie patrzyłem na nią tylko biegłem dalej. Później wszystko wróciło do normy. Kobieta, która przyszła zajęła bieżnię obok. Przyjrzałem jej się. Długie blond włosy zaplecione w warkocz oraz szare oczy. Nie miała na sobie makijażu, była naturalna. Ubrana była w niebieski strój do ćwiczeń. Kiedy nasze spojrzenia się skrzyżowały, uciekłem wzrokiem.
- Jesteś nowy?- odezwała się po pewnym momencie. Zwolniłem bieżnię.
- Pierwszy raz tu przyszedłem.- uśmiechnąłem się.
- Właśnie widziałam po twojej reakcji.- pewnie chodzi jej o to, że ćwiczyłem, a się nie zatrzymałem.
- Jestem Steve.- wyciągnąłem do niej dłoń. Miałem wrażenie, że gdzieś ją już widziałem, a przynajmniej jej oczy.
- Ravena.- ujęła moją dłoń.
- A ty właścicielką jesteś, że tak wszyscy ucichli?- zapytałem.
- Nie, ale często tu przychodziłam i reszta wie, że mnie się nie denerwuje.- uśmiechnęła się chytrze.
Nie zmieniałem przyrządu tylko dlatego, aby porozmawiać z dziewczyną. Była całkiem sympatyczna. Nawet nie wiem dlaczego, ktoś by się mógł jej bać. Po godzinie wybrzmiał dzwonek. Ktoś przemówił przez głośniki:
- Wszyscy wychodzą! Sala zarezerwowana dla Raveny.
Popatrzyłem z zdziwieniem na dziewczynę ona wzruszyła ramionami. Wzięła łyka wody, a ja się pakowałem. Zszedłem z bieżni i miałem już odchodzić kiedy:
- Zaczekaj.- dziewczyna złapała mnie za łokieć.- Daniel on zostaje.- powiedziała do kolesia, który zamykał drzwi.
- Eeee...- nie wiedziałem co powiedzieć.
- Zostaniesz na sparingu? No wiesz tak to nie mam z kim walczyć.- podrapała się po karku.
- Chętnie.- powiedziałem.- To od czego zaczynamy?
- Najpierw chce zobaczyć jak dobrze jesteś wyszkolony, zgoda?- spytała mnie dziewczyna. Zdziwiłem się ogromnie.
- Chcesz powiedzieć, że jesteś lepiej wyszkolona od mnie?!
- Nie chce, ja to mówię.- uśmiechnęła się.- No dobra zabierz mi z ręki wodę, a pomyślę, że możesz mi dorównać.
- Twoja nieskromność cię zgubi.- powiedziałem.- Ale przyjmuje wyzwanie.
Ruszyłem w stronę dziewczyny i szubko chciałem chwycić napój, ale przerzuciła go do drugiej ręki. Podciąłem jej nogi, ale w tym samym momencie wyskoczyła do góry. Nie chciałem przez przypadek czegoś jej zrobić.
- Na tyle cię stać?!- zaśmiała się.- A i jeszcze nie bój się zrobić mi krzywdy, bo nie zrobisz.- odparła jakby czytała mi w myślach.
- Masz zadziwiającą pewność siebie.- powiedziałem i w tym samym momencie uderzyłem w butelkę.
Wypadła jej, lecz ona pochwyciła ją nogą, a mnie uderzyła w brzuch. Zatoczyłem się do tyłu. Zrobiła jaskółkę, a na prawej nodze, która była u góry stała butelka. Wymierzyłem cios, ale ona go zblokowała. Zauważyłem, że nie pilnuje nogi podciąłem ją, ale ona zdążyła wykopać w powietrze butelkę. Zrobiła salto przy tym kopiąc mnie w plecy i chwyciła wodę. Stanęła i upiła łyk. Przytrzymywała mnie jedną nogą dociśniętą do podłoża.
- Myślałam, że Kapitan Ameryka jest silniejszy.- zaśmiała się pochylając się nad mną.
- A ja myślałem, że nie stracisz czujności.- powiedziałem szybko i zanim zdążyła zareagować złapałem jej nogę, którą mnie przygniatała. Pociągnąłem i upadła na materac. Usiadłem na niej krępując jej nogi, jedną ręką chwyciłem jej dłonie. Zabrałem butelkę. Uśmiechnęła się.
- A już zaczynałam tracić nadzieje.- powiedziała patrząc mi w oczy.- No wygrałeś, ale po czasie, więc możesz ze mnie zejść?- zapytała.
- A co za to będę miał?- próbowała się wyrwać.
- Butelkę wody?- spytała patrząc na napój w mojej dłoni.
- To już mam. Może dasz się zaprosić na śniadanie?- wypaliłem.
- Niech będzie. Z korzyścią dla mnie, bo nic nie zjadłam w domu.- zszedłem z niej i podałem jej dłoń.
Podeszła do telefonu. I zdziwiła się godziną.
- Już jest dziesiąta! Umówmy się przed wejściem na siłownie za piętnaście minut. Okej?- zapytała.
- Jasne.- uśmiechnąłem się.
Pozbieraliśmy rzeczy i rozstaliśmy się przy wejściu do szatni.
Perspektywa Raveny:
No może tak trochę dałam mu wygrać. A co ja pieprze! Te oczy! Ten niebieski tak przyciąga. Musze skończyć z tymi myślami. Nie spodziewałam się tego, że mnie gdzieś zaprosi. Fajnie z nim się gada jak nie wie kim jestem. Nie mogę tak go okłamywać. No, ale może już wie!? Muszę jakoś to wydedukować. Przebrałam się w moje ubrania i spakowałam torbę. Wychodząc oddałam ręcznik Danielowi i ucałowałam go w policzek. Podeszłam do Steve' a:
- Twój chłopak?- spytał, a ja zaczęłam głośno się śmiać.- Co cię tak śmieszy?
- Bo on jest gejem i raczej obstawiam, że to na twój tyłek się patrzy.- dalej zwijałam się z śmiechu. Zawstydził się.
- To gdzie chcesz iść?- spytała po pewnym momencie.
- Kawiarnia za rogiem. Co ty na to?- spojrzałam na niego z uśmiechem.
- Może być.- ruszyliśmy w stronę restauracji.
~ ~ ~
Oj Steve, już tak się nie zawstydzaj 😅
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top