59. Coś pięknego
Perspektywa Raveny:
Atmosfera się rozluźniła. Przyjemnie spędziliśmy razem czas. Śmialiśmy się na wspomnienia tych kłótni, że to TYLKO przyjaźń. Oglądaliśmy gwiazdy i popijaliśmy sok. Pozbieraliśmy się i ruszyliśmy motorem do mojego mieszkania.
- Wejdziesz?- spytałam z nadzieją.
- Chętnie.- powiedział i wszedł do mieszkania zamykając drzwi.
- Oglądamy serial?- pokiwał głową.- To pójdę tylko się przebrać.
Zniknęłam za drzwiami mojego pokoju. Wyciągnęłam koszulkę Steve' a i ubrałam ją. Wróciłam do salonu i położyłam się na kolana Rogersa. Obejrzeliśmy dwa odcinki Lucyfera i byliśmy zmęczeni.
- Twoje spodnie wciąż tu są.- powiedziałam i wstałam z kanapy.- Wiec może zostaniesz...
- Zostanę.- odparł i podszedł do mnie. Położył swoje ręce na mojej tali.- Powiedz mi, że jak pójdę spać to wstanę i to wszystko co się działo okaże się prawdą.
- To nie jest sen.- położyłam mu dłoń na policzek.- Też tak myślałam na początku. Jednak stąpam twardo po ziemi i wystarczyło się uszczypnąć.- powiedziałam i uszczypnęłam go uciekając z jego objęć.
- Będziesz uciekać?- zapytał i odwrócił się w moją stronę. Staliśmy po dwóch stronach kanapy.
- Doszłam do wniosku, że zakochałeś się w dziecku, więc... będę się bawić i ci uciekać.- zaśmiałam się. Goniliśmy się wokół kanapy. Po chwili rzucił się na mnie. Przeturlaliśmy się po sofie i padliśmy na ziemie. Steve leżał na mnie.
- Jak za dawnych czasów.- spojrzałam na niego niezrozumiale.- Co będę mieć z tego, że cię puszczę?
- Hmmm, wpuszczę cię do mojego łóżka?- uśmiechnęłam się zadziornie.
- I tak byś to zrobiła. Coś jeszcze?- no proszę. Co mu się stało?
- Buziaka...- zastanawiałam się.
- Może być.- wstał ze mnie. Podał mi dłoń. Ujęłam ją i wstałam z podłogi. Czekał na pocałunek. Podeszłam do niego i pocałowałam go w policzek. Uciekłam.- Miał być buziak.
- Nie powiedziałam gdzie.- zaśmiałam się i chciałam pognać dalej, ale mnie złapał i przerzucił przez ramie.- Gdzie idziemy?- spytałam kiedy przeszedł przez drzwi mojego pokoju.
- Jest już późno. Dzieci powinny już spać, a ty jeszcze się nie myłaś.
- Proponujesz mi wspólną kąpiel?- zapytałam. Zatrzymał się. Mogę się założyć, że był czerwony na twarzy.
- Nie. Masz coś pod spodem?
- Jakie śmiałe pytanie. Aaa, mam. Bieliznę.- powiedziałam. Byłam dalej przewieszona przez jego ramie.
Jednym ruchem pozbył się mojej koszulki. Przeszedł przez drzwi łazienki i odkręcił wodę w prysznicu. Woda lała się z górnej słuchawki. Postawił mnie pod nią i zamknął drzwi.
- Steve wypuść mnie.- powiedziałam uderzając ręką w szybę. Moje włosy były całe mokre. Tak samo jak ciało. Mój tusz do rzęs zapewne spłynął.
- Mówiłem... dzieci muszą się umyć.- zaśmiał się i dalej trzymał rączki prysznica.
- Wiesz co byłeś tak miły i zdjąłeś ze mnie bluzkę żeby nie była mokra. Ja tak nie postąpię.- powiedziałam i pstryknęłam palcami. Steve znalazł się pod prysznicem razem ze mną.
- A ty wredna jesteś.- powiedział poprawiając włosy, które wpadły mu do oczu przez wodę.
- Wiem Steve. Wiem- położyłam mu rękę na ramie. Drugą na policzku.
Widziałam w jego oczach rozbawienie. Zabrałam ręce i wytarłam mój tusz z powiek. Popatrzyłam w lustro i było już dobrze. Położyłam dwie dłonie na policzkach i podniosłam się za palcach aby go ucałować.
- Nie śmiałem się z tuszu. Śmiałem się z tego, że wyglądamy jak dwa mokre psy.- uśmiechnęłam się i zakręciłam wodę.
- Trzeba będzie pozbyć się przemoczonych ubrań.- powiedziałam i powoli rozpinałam jego koszule. Złapał moje dłonie. Widziałam zmartwienie.- Steve wiem o co ci chodzi. Po prostu mi zaufaj.- skinął głową. Pozbyłam się jego części garderoby.
- Ja jeszcze nie...- przystawiłam mu palec do ust.
- Wiem. Da się wyczuć to, że z nikim nie spałeś. Mi w tym momencie nie chodzi o to. Wszystko w swoim czasie.- ucałowałam go w usta.
- Wybacz, że tak...
- Szybko?- nieporadna owieczka. Pokiwał głową.- Przyniosę ci coś.- wyszłam z pod prysznica i wróciłam z szarymi spodniami i jego bluzką dla mnie.- Teraz mam mokrą podłogę.
- Dzięki.- wytarłam włosy w ręcznik i odwróciłam się do niego tyłem.
Zdjęłam stanik i włożyłam przez głowę jego koszulkę. Zdjęłam majtki. Mrugnęłam do niego i wyszłam z łazienki. Rzuciłam bieliznę do garderoby i przyniosłam do łóżka jeszcze jedną poduszkę.
Steve opuścił łazienkę. Trzymał w rękach mokre ubrania. Pokiwałam zmarnowana głową i zabrałam mu je. Wrzuciłam do pralki. Wróciłam do niego i złapałam go za rękę. Odwróciłam go tak, że miał za plecami łóżko. Popchnęłam go na nie i obeszłam je. Położyłam się z drugiej strony.
- Dobranoc.- powiedziałam i wtuliłam się w jego nagi tors.
- Dobranoc.- powiedział i założył mi włosy za ucho. Poszliśmy spać...
~ ~ ~
Tak blisko...
...Końca
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top