49. Mrug, mrug




Perspektywa Steve' a:


Przyglądałem się jej martwej twarzy kiedy... zamrugała?! Od razu się ucieszyłem i uśmiechnąłem. Czekałem tylko co chce zrobić. Popatrzyłem na Struckera. Przyjrzałem się sercu jakie trzymał w ręce.

- Oj Strucker!- popatrzył na mnie.- Chyba coś ci się rozlatuje.

Spojrzał na serce. Zaczęło się rozlatywać, sypać. Po prostu zmieniać w popiół.

- Ciekawe czy pokochasz miejsce do jakiego trafisz.- powiedziała Ravena.

Wstała powoli. Agent Hydry patrzył się na nią  z przerażeniem, a reszta cieszyła. W wielkiej dziurze, w klatce piersiowej wyrosło serce. Później odbudowała się skóra. Pstryknęła palcami i zmieniła ubranie. Strucker z paniki strzelił w nią. Pociski się od niej odbiły. Chwyciła Struckera za twarz i przywarła go do ściany. Siłą dźwignęła go na górę. Zaczął krzyczeć. Rav paliła jego skórę .Puściła go, upadł. Miał odciśniętą jej rękę na twarzy.

- Fury wiem, że chętnie byś go przesłuchał, ale... kazał mnie biczować.- powiedziała i wymierzyła agentowi policzek.

- Nieźle ją wkurzyłeś Strucker.- powiedział Stark śmiejąc się głośno.

- Dla tych wrażliwszych proszę zamknąć oczy.- powiedziała i zagwizdała. Przyleciały noże i ustawiły się po dwóch stronach głowy agenta Hydry.- Nie ruszaj się, bo nie będzie zabawy.- Pstryknęła palcami z korytarza wyszły czarne wilki zrobione z dymu.- Panowie, kolacja.- powiedziała , a psy dorwały Struckera. Zaczęły szarpać jego ciało. Mężczyzna wrzeszczał okropnie.

Rav przyglądała się wilkom. Gwizdnęła poczułem jak coś przecina liny. Ja, Fury, Stark, Loki byliśmy wolni. Noże zaczęły uwalniać resztę. Niestety Clint, Natasha i Bruce nie mogli wstać.

- Dosyć.- podeszła do ledwo sapiącego mężczyzny.- Smaż się w piekle...- splunęła mu w twarz i wbiła fioletową kosę w jego serce. Przekręciła ostrze.

Mężczyzna umarł. Wstał powoli z ziemi. Wszystkim brakowało słów. Wilki zniknęły. Podeszła do Clinta.

- To może lekko zaboleć.- powiedziała i położyła dłonie w miejscach postrzału. Zabrała ręce, a ran nie było. Barton mógł wstać. Zrobiła to samo z Wdową i Bannerem. Pstryknęła palcami małe zadrapania zniknęły.- Kto was pobił?- zapytała patrząc na znikające rany Loki' ego.

- On i Kapitan pobili się sami.- powiedział Stark masując bolące nadgarstki.

- Nie wnikam.- była całkowicie obojętna.

- Podziękowałbym ci gdyby to nie była twoja wina.- powiedział Fury podchodząc do czarnowłosej.

- Przeżyliście tyle się liczy.- ruszyła w stronę wyjścia.

- Czego dokładnie chciał?- zapytał czarnoskóry.  Rav się zatrzymała.

- Dowiedział się, że zabijałam mu specjalnie agentów. W zamian chciał mojego cierpienia.- powiedziała i podeszła do Thora, który był dalej nie przytomny. Dmuchnęła mu w twarz jakimś pyłem, który miała w ręce. Zaczął się budzić.

- Co do tego mieliśmy my?- zapytał Clint.

- Pomyślał, że mi na was zależy.- pomogła wstać blondynowi.

- Jesteś tu. Więc chyba zależy.- powiedział z uśmiechem Stark.

- Już mi na niczym nie zależy.- powiedziała i posadziła Thora na kanapie.- Pilnuj go.- powiedziała i podeszła do Mjölnira.

- Nie podnie...- zaczął gromowładny, ale nie dokończył bo Rav pochwyciła broń.

- To wszystko.- podała młot właścicielowi i wyszła przez okno.

Wszyscy stali i nie dowierzali co właśnie tu się stało. Przez całą jej rozmowę z nami nie spojrzała na mnie. Jedynie zamrugała abym wiedział, że żyje.

- Ktoś mi wytłumaczy co tu się stało?!- zapytał Clint siadając na ziemi.

- Musimy ją ponownie przesłuchać.- rzekł Fury wpatrując się w zbite okno, którym uciekła Rav.

- Dalej chcesz ją łapać po tym jak cię uratowała?- zapytałam marszcząc brwi.

- Steve nie widziałeś co zrobiła?- zapytała ze spokojem Natasha.

- Widziałem, ale nas uratowała.

- Sprowadzając na nas to.- wtrącił się Fury.

- Róbcie co chcecie.- poszedłem do pokoju.

Schowałem twarz w dłoniach. Myślałem o wszystkim co się wydarzyło. Nie zależy jej na nikim z nas. Wiem, że to było kierowane do mnie. Zepsułem wszystko. Nie powiem jej co do niej czuje najpierw muszę naprawić nasze relacje. Usłyszałem pukanie do drzwi. Nic nie mówiłem. Usłyszałem jak drzwi się otwierają. Ta osoba oparła się o drzwi i nic nie mówiła. Podniosłem leniwie na nią oczy.

- Czego?- zapytałem kręcąc głową.

- Mi i tobie zależy na Rav. Więc... jeśli chodzi o mnie chcę aby była szczęśliwa. Przynosisz jej ból.- powiedział Loki. Nie było w tym szyderstwa, to była... szczerość.

- Ciebie stać na prawdę?! Nie udawaj. Jak chcesz się poznęcać to proszę... dawaj. Już nic nie możesz zrobić gorszego.- powiedziałem smutno. Czarnowłosy usiadł obok mnie na łóżku.

- Idź do baru.- powiedział patrząc w ścianę.

- Co?- aż tyle mu poopowiadała?!

- Idź do tego baru gdzie chodzi. Rozmawiałem z nią w myślach. Tam ją napadli. Raczej będzie chciała pomóc Benowi pozbyć się martwych ciał. Jak jej tam nie będzie to może barman ci pomoże jak ją przeprosić.

- Czemu mam ci ufać?- spytałem patrząc na niego ukradkiem.

- Jak już mówiłem... zależy mi na niej.- powiedział i wstał z łóżka. Wyszedł z mojego pokoju.

~ ~ ~

Loki ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top