44. O kur**




Perspektywa Raveny:


O dziewiątej jechałam ponownie ze Steve' em do wieży. Ubrałam sportowe, szare, krótkie spodenki oraz białą, zwykłą bluzkę na ramiączkach. Na górze miałam cienką kurtkę ze skóry. Dotarliśmy na miejsce i pojechaliśmy do góry windą.

- Mamy to!- wrzasnął Stark i podbiegł do mnie. Uniósł do góry i zaprowadził w głąb pomieszczenia.

- Cześć wszystkim.- powiedziałam dalej będąc w ramionach Tony' ego. Obrócił się wokół własnej osi.

- Jakaś ty lekko.- powiedział i postawił mnie na ziemię.

W salonie byli wszyscy. Nawet Loki. Patrzył się na mnie z szatańczym uśmiechem. Pokazałam mu język.

- Brakowało nam cię.- powiedział Clint, który siedział na kanapie.- Nie miałem godnego przeciwnika do gry.- wskazał na konsolę. Zaśmiałam się.

- A mi by się przydał, ktoś kto pomoże w badaniach.- powiedział Bruce.

- Ło, powoli. Nigdzie się nie wybieram. No chyba, że ktoś znów chce się ze mną pokłócić.- powiedziałam i popatrzyłam na Rogersa. W sumie wszyscy na niego spojrzeli.

- No co? Ja tego nie mam w planach.- potknął się palcem w tors.

- To dobrze.- powiedział Stark i posadził mnie na kanapie.

Minęła godzina na wspólnych rozmowach i na graniu, na konsoli z Clintem. Aż wszystko musiało się popsuć:

- Avengers! Zbiórka.- do salonu wszedł Fury.

- To są kurwa żarty.- pomyślałam przyglądając się czarnoskóremu.

- To co za jedna?- zapytał patrząc na mnie.

- Znajoma Steve' a.- powiedział Stark i wstał z kanapy.- Muszę powiedzieć sekretarce, aby mnie uprzedzała przed twoją wizytą.

- Nie ważne do sali konferencyjnej.- powiedział i ruszył w stronę windy. Odetchnęłam z ulgą, kiedy mnie nie rozpoznał.

- Poradzisz sobie?- zapytał się mnie Tony patrząc na Loki' ego.

- Umiem się obronić.- powiedziałam na co czarnowłosy prychnął. Wszyscy wyszli, a ja zostałam sam na sam z :

- Jak tam Jelonku?- zapytałam śmiejąc się. Zapętliłam obraz w kamerze. Jak to nic nie robimy i tylko siedzimy.

- Dobrze, ale lepiej by mi było w innych okolicznościach.- wyszczerzył się.

- Chciałbyś.- powiedziałam i nalałam sobie do szklanki wody.

- No, chciałbym. Poza tym byłem ciekaw kiedy mu wybaczysz. Ile minut minęło odkąd przyszedł do ciebie?

- Nie wiem. Dwadzieścia.- odparłam po zastanowieniu.

- Kurde byłem blisko.- powiedział prychając.

- Ile myślałeś?- zmarszczyłam brwi.

- Na początku myślałem, że się od razu na niego rzucisz, ale doszedłem do wniosku, że masz honor więc... obstawiałem piętnaście minut.

- Jesteś niemożliwy. Jeszcze mi powiedz, że ktoś z Avengersów się założył.- zaśmiałam się, ale zauważyłam poważną minę Loki' ego.

- Bo taka prawda. Clint ze Starkiem, o to kiedy przyjdziesz/ wybaczysz nie pamiętam. Coś tam gadali przy mnie, ale nie zawsze słucham. Raczej o wybaczenie. Clint mówił, że wczoraj, a Stark, że za dwa dni.

- Z facetami jak z dziećmi.- powiedziałam kręcąc głową.

- To ty zostałaś nazwana dzieckiem. Nie my.- odparł i napił się wody.- Musimy załatwić jedną rzecz...

- Jaką?- wstałam z kanapy.

- Zabrałem ci książkę i powinienem oddać.- wstał z fotela.- Chodź nie ugryzę.

- Wczoraj odniosłam inne wrażenia.- zaśmialiśmy się. Weszłam z nim do jego pokoju. Nie zamykaliśmy drzwi.

- Nawet dobra lektura.- podał mi „Setna królowa".

- Nie czytam złych książek.- schowałam ją do torebki.

- Ale złe rzeczy to już robisz.- wyszczerzył się zawadiacko.

- Uściślij.- oparłam się o ścianę.

- Niegrzeczna z ciebie dziewczynka wabiąc kogoś do łóżka.

- Pff, ja cię zwabiłam?- dotknęłam się w pierś.- Nie ja zaczęłam.

- Nie chciałaś pozostawać dłużna?- zapytał. Chciałam zedrzeć mu ten uśmiech.- Seks był niezły.

- Co kurwa!- odwróciłam się gwałtownie w stronę drzwi. Wytrzeszczyłam oczy na...


Perspektywa Steve' a:


Fury zaczął gadać o jakiś sprawach technicznych. Powiedziałem, że powinienem pójść do Rav, bo ją tak zostawiliśmy. Pozwolił mi opuścić zebranie. Poszedłem do salonu, ale nikogo w nim nie było. Za to usłyszałem śmiech Raveny i Loki' ego dobiegający z jego pokoju. Miał uchylone drzwi. Podszedłem i usłyszałem:

- Seks był niezły.- powiedział, a mi ułożyło się wszystko w całość. Guzik, który znalazłem był... jego.

- Co kurwa!- przekląłem z niedowierzania.

Ravena odwróciła się w moją stronę. Była wystraszona. Loki patrzył na mnie z wrednym uśmiechem.

- Kapitan potrafi przeklinać.- zaśmiał się czarnowłosy, a ja chciałem go zabić.

Rzuciłem się na niego łapiąc do drodze kij do zasłaniania rolet. Pchnąłem go na łóżko i przystawiłem metalowy przedmiot do gardła.

- Tknąłeś ją?!- wrzasnąłem i podduszałem go dalej. Ravena złapała mnie przerażona za ramie.- Pytam się zrobiłeś to?!

- Tak! Gdyby tego nie chciała nie zrobiłbym tego.

Uwolniłem go. Złapał powietrze. Popatrzyłem na Ravenę.

- Wytłumaczę ci.- mówiła spokojnie. Zamknęła drzwi.

- Może wymazałaś mu pamięć i wmówiłaś, że to się stało?!- patrzyłem na nią groźnie.

- Raczej chciała wymazać, bo to zrobiła.- powiedział Loki trzymając się za gardło.

- Zamknij się! Po co robisz coś skoro potem żałujesz?- zapytałem patrząc jej w oczy.

- A po co ty mnie obrażałeś skoro potem żałowałeś?! Każdy popełnia błędy. Chociaż szczerze nie nazwała bym tego błędem!- pstryknęła palcami, a pomieszczenie owiała mgła.

- Czyli nie żałujesz?!

- Nie, nie żałuje. Nie było cię! On był przy mnie! Wiesz! Pocieszał kiedy ty obraziłeś. Dobra dałam się ponieść i to wszystko, ale jestem odpowiedzialna zdaje sobie sprawę z tego co zrobiłam.

- To ja może...- odparł czarnowłosy wskazując na wyjście.

- Nigdzie nie idziesz!- pchnąłem go z powrotem na łóżko.

- O co ty jesteś w ogóle teraz zły?!- założyła ręce na piersi.

- O co?! O to, że pozwoliłaś dotykać się... jemu!- wskazałem na boga.- Jestem zły o to, że to nie byłem ja.- pomyślałem. Rzekłem na głos.- Nie wchodzisz do łóżka byle komu, tak?!

Zdałem sobie sprawę z tego, że faktycznie coś do niej czuje. Dlatego byłem zły kiedy pokazała swoje ciało tym wszystkim facetom. Wolałem, aby pokazała je mi. Nie im! Czułem się jakbym był zdradzony. Jeszcze przez naszą kłótnię spała z Lokim.

- Jesteśmy przyjaciółmi, więc co ci do tego, że z nim spałam?! Nie powinno to cię obchodzić. Rozumiem, że byłbyś zły no ale...- wymachiwała rękami.

Nastała cisza. Mierzyła mnie swoim wzrokiem. Co mówiła na temat Johna? Zaczęła zwracać uwagę na szczegóły? Faktycznie tak się dzieje. Spojrzałem jej w oczy. W jej szare oczy. Zobaczyłem notkę zimnego, stalowego wręcz błękitu wymieszanego z zielenią, która dodaje jej uroku i tajemniczości. Chciałbym się zatrzymać i utonąć w tych oczach. Kiedy się uśmiecha widać w nich blask. Teraz jedynie widziałem ból, gorycz, złość i... skonfundowanie. Chciałbym patrzeć w te szczęśliwe oczy dzięki, którym świat nabiera wyraźniejszych i piękniejszych barw.

- Wiesz, co mam tego dość. Idę do domu. Jak zmądrzejesz i przestaniesz się kłócić o moje prywatne sprawy przyjdź. Wiesz gdzie mnie znaleźć, ale nie daje ci gwarancji, że drzwi będą dla ciebie stały otworem.- pstryknęła palcami przez co mgła zniknęła. Wyszła trzaskając drzwiami.

- To nie jest złość, Kapitanie... to zazdrość.- powiedział czarnowłosy poważnym tonem. Wyszedłem z jego pokoju...


~ ~ ~

Czy może być gorzej?🥺

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top