43. Wybaczenie
Perspektywa Raveny:
Kiedy Loki opuścił moje mieszkanie poszłam się przebrać. Wiem, często zmieniam ciuchy. Weszłam do garderoby i przejrzałam moje wszystkie ubrania. Przypomniało mi się co mi powiedział. Dziwka... nie jestem nią i to na pewno nie ubrania o kimś tak świadczą. Chyba był zły... zresztą czemu go usprawiedliwiam?! Złapałam za pomarańczowy golf, który odkrywał ramiona. Wzięłam jeszcze dzwony. Wiem, że są nie modne. Ubrałam się, a blond włosy związałam w koka.
Weszłam do salonu i chciałam wszystko po ogarniać. Tak, aby nie było śladu po Lokim. Zauważyłam kwiaty rzucone na blat kuchenny. Podeszłam do nich i na początku chciałam wyrzucić. Ostatecznie róże herbaciane włożyłam do wazonu. Postawiłam je na stole przy kuchni. Usiadłam w fotelu i myślałam czy dobrze zrobiłam z tym, że chce go wysłuchać. W końcu on mnie nie wysłuchał.
O osiemnastej pięćdziesiąt osiem usłyszałam motor. Z zmarnowanym wyrazem twarzy poszłam otworzyć drzwi. Otwarłam je jeszcze zanim Steve zapukał. Z obojętnym spojrzenie odsunęłam się od drzwi.
- Cześć.- powiedział wchodząc niepewnie do środka. Zamknął drzwi.
- Nie za bardzo jestem odkryta?! Mogę się przebrać.- powiedziałam wskazując na strój.
- Nie o to mi wtedy chodziło. Może usiądźmy.- powiedział wskazując na kanapę.
- Wole postać. Chyba, że wyglądam zbyt prowokująco to usiądę.- założyłam ręce na klatce piersiowej i odwróciłam wzrok.
- Nie powstrzymałem się. Puściły mi nerwy. Nie uważam, że jesteś... kobietą lekkich obyczajów.- podszedł do mnie i złapał za moje ramiona. Spojrzał na kwiaty, które stały na stole.- Myślałem, że je wyrzucisz. Również obawiałem się, że za pomocą vibranium możesz...
- Próbowałam.- przerwałam mu.- Mój organizm oddał całą substancje. Więc stworzyłam nóż.- wyjęłam go za pasa i wbiłam obok róż.- Pocięłam całe ciało. Miałam blizny. Pewnie gdzieś można zobaczyć moją zaschniętą krew.- wskazałam na brew.
- Przepraszam. Nie chciałem tego powiedzieć. Zależy mi na tobie.- popatrzyłam mu w oczy.- Jesteś moją przyjaciółką i nie powinienem cię negować tylko wysłuchać.
Dlaczego miałam nadzieje, że powie coś innego?! Przyjaciółka...
- A teraz mnie wysłuchasz?- zapytałam, a w moich oczach pojawiły się łzy.
- Tak...- wskazałam na kanapę. Usiadł, a ja zajęłam fotel.
- Byłeś na mnie wściekły, bo zabiłam faceta, którego sprowokowałam. Zdaje sobie sprawę, że byłoby to okrutne. Więc... ja takich mężczyzn nie zabijam.- popatrzył na mnie zdziwiony.
- A krew? Byłaś cała we krwi...
- Nie wiesz co to iluzja? Facet miał przez mnie czyszczoną pamięć. Zapomniał o barze, o haśle, o wszystkich ludziach. Wrócił do życia. Ten ma rodzinę więc został w Nowym Jorku, ale ci co nie mają są przez mnie przenoszeni. Trafiają na inny kontynent. Mają wszystko załatwione. Dowód, tożsamość, pieniądze, prace, dom, a oni tam układają sobie życie.- zakończyłam tłumaczenie i patrzyłam na Rogersa obojętnym spojrzeniem. Starałam się być twarda, ale w moich oczach pojawiły się łzy.
- Mogłem cię wysłuchać...- popatrzył na swoje stopy.
- Mogłeś.- nastała cisza. Zastanawiałam się czy mu wybaczyć.- Dlaczego wtrąciłeś mój wygląd?
Perspektywa Steve' a:
- Ponieważ ten facet „umarł"...- zrobiłem cudzysłów w powietrzu.- ... przez to, że go zahipnotyzowałaś.- nie przyznam się, że zrobiła to również ze mną.- Po prostu... doszły do tego emocje.
- Rozumiem.- leżała na fotelu. Rysowała jakieś wzorki swoim palcem.
- Wybaczysz mi?- wstałem z kanapy. Rav leniwie podniosła na mnie wzrok.
- A czy dostałam róże herbaciane?- spytała, a ja już znałem odpowiedź. Uśmiechnąłem się.
Podszedłem do niej i jedną dłoń dałem jej za plecy, a drugą pod kolana. Uniosłem do góry i obróciłem wokół siebie. Rav się zaśmiała. Postawiłam ją na ziemie. Oby dwie dłonie trzymałem na jej tali, a ona swoje za moją głową. Uśmiechnęła się i zabrała ręce.
- Napijesz się czegoś?- zapytała podchodząc do barku.- Wino z Asgardu wyszło.- zaśmiała się.
- Nie dzięki. Już mi Stark podtykał pod nos alkohol.- zaśmiała się i wyjęła szampana. Wypiła na raz zawartość butelki. Pokręciłem głową.- Brakowało mi twojego nałogu.- zaśmiałem się.
- Mi brakowało twojego umiarkowania.- zaśmiała się i wrzuciła butelkę do kosza na śmieci.
- Przyjechać po ciebie jutro?
- Stark się za mną stęsknił?- spytała na co pokiwałem głową.- No to przyjedź.
- Nie tylko on się stęsknił.- uśmiechnąłem się i opadłem na kanapę.
- Muszę cię opuścić, bo zapomniałam o małym szczególe.
- Jakim?- spojrzałem na nią. Trzymała już rękę na klamce do swojego pokoju.
- Ja... nienawidzę... golfów.- zniknęła za drzwiami. Zaśmiałem się i wstałem.
Poszedłem do kuchni, aby nalać sobie wody, ale na coś nadepnąłem. Schyliłem się i zobaczyłem czarny guzik. Zmarszczyłem brwi. Nie wyglądał jak z damskiej koszuli.
- Jestem.- Rav przyszła w krótkich spodenkach i t- shirt' cie. Zauważyła, że coś trzymam. Trochę się zdziwiła, ale potem to ukryła.- Co tam masz?
- Guzik.- powiedziałem i obserwowałem jej reakcję.
- No to muszę przeszukać garderobę w poszukiwaniu koszuli bez guzika.- odparła i zabrała przedmiot.
- Nie widziałem abyś chodziła w koszulach.- czyż by... nie! Nawet jeżeli to co mnie to obchodzi.
- Tak samo jak nie widziałeś mnie w golfie.- złapała się za gardło. Schowała guzik do szuflady.- Serial?
- Niech będzie.- nie drążyłem tematu.
~ ~ ~
O... Oł 🤭
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top