42. Umówieni
Perspektywa Loki' ego:
Ubrałem bokserki i szlafrok, który dała mi Ravena wyszedłem z jej pokoju. Uśmiechnąłem się szerzej na widok naszych ubrań porozwalanych po mieszkaniu. Ravena robiła obiad. Podszedłem do niej i objąłem od tyłu. Popatrzyła się najpierw na mnie dziwnie, ale później pozwoliła żebym wtulił się w jej szyję na której złożyłem pocałunek. Chciałbym aby była tylko moja. Jest jedyną osobą prócz mojej matki, którą chciałbym chronić. Wiem, że ona nie potrzebuje ochrony, ale... dziwnie się przy niej czuje.
- Zjesz lasagne?- spytała odwracając się do mnie. Dałem ręce na jej talie.
- Gdybym jeszcze znał się na midgardzkich daniach to bym ci odpowiedział.- zaśmiała się i wróciła do robienia dania.
- Wybacz, że tak cię przepędzam, ale nie zrobię obiadu jeżeli nie będę mogła się ruszać.- powiedziała odchylając w moją stronę głowę.
Niechętnie puściłem jej ciało. Podszedłem do regału z książkami. Śledziłem palcem tytuły aż odezwała się kobieta:
- Nie wiem jakie lubisz rodzaje książek, ale mogę polecić ci... Greya.- zaśmiała się wyjąłem tę książkę i przeczytałem streszczenie.
- O seksie?!- zapytałem ironicznie. Ravena dalej się śmiała.- Zrobię ci na złość i przeczytam.- usiadłem na kanapie. Zatopiłem się w lekturze.
Perspektywa Raveny:
Loki czytał książkę, a ja przyrządziłam danie. Pozbyłam się wyrzutów sumienia... to jest mój przyjaciel nie wiem czemu je czułam. Wstawiłam danie do piekarnika. Zdjęłam ochronna rękawicę i nagle zadzwonił mój telefon. Odebrałam.
- Słucham.
- To ja Tony.- usłyszałam jego głos. Trochę przez te trzy mi go brakowało.
- Część Tony, co tam?
- Chciałbym...- zamilkł.
- Halo?- zapytałam po chwili, usiadłam na kanapie.
- Chciałbym ci kogoś dać do telefonu.- powiedział ostatecznie.
- Dobrze cię słyszeć.- usłyszałam Steve' a. Podejrzewałam, że Stark miał mnie na głośno mówiącym.
- Więc...?- przedłużyłam słowo.
- Więc chciałbym ... z tobą porozmawiać, ale to nie jest rozmowa na telefon.
- I?
- I... przeprosić.- na moje usta wstąpił uśmiech.
- Dziś u mnie o dziewiętnastej.- powiedziałam i się rozłączyłam.- Z czego się śmiejesz?- zapytałam Loki' ego, który śmiał się pod nosem.
- Nic, nic.- wybuchnął śmiechem. Rzuciła w niego poduszką.- Ciekawe czym za niedługo zaczniesz rzucać.
- Nożami, jeśli cię to interesuje.- wyjęłam danie z piekarnika i sama podpiekłam lasagne.
Położyłam porcje na talerze. Zaniosłam jedną Lokiemu. Podziękował mi skinieniem głowy i odłożył książkę.
- Przeczytałeś już połowę?- zdziwiłam się.
- Jak jedynym twoim zajęciem w wieży jest czytanie to się zaczyna szybko czytać.- wzruszył ramionami.- Zatrute jak naleśniki?- zaśmiałam się.
- Zatrute jak naleśniki.- po zjedzeniu obiadu teleportowałam talerze do zmywarki.
- O której chcesz się mnie pozbyć?- zapytał.
- Tak myślę, że o osiemnastej. Muszę się inaczej ubrać.- wskazałam na moją bieliznę.
- Masz racje Kapitanowi by to przeszkadzało.- odparł rozkładając się na fotelu.
- Ha, ha, ha. Uważaj bo przeniosę cię na sam środek salonu. Ciekawe jak zareagują na twoje bokserki.
- Jeśli tak, to ciekawe jakby zareagowali na wiadomość o naszych łóżkowych sprawach.- chciał wytrącić mnie z równowagi.
- Jak już mówiłam. Szkoda by było gdybyś stracił pamięć.- burknął coś pod nosem i wrócił do czytania.- Nie rozwal nic idę się umyć.
- Nie chcesz zaproponować mi wspólnej kąpieli?- pokiwałam przecząco głową.- Ponownie... Szkoda.
Zniknęłam za drzwiami łazienki. Wyszłam po godzinie i już ubrana weszłam do salonu. Loki czytał kolejną książkę.
- Wolałem cię bez ubrań.- powiedział badając mnie wzrokiem.
W tym samym momencie Avengers Tower:
Perspektywa Steve' a:
Wróciłem zmarnowany do wieży. Głupi myślałem, że mi wybaczy. Opadłem na kanapę zmarnowany. Stark proponował mi whisky, ale odmówiłem. Po półtorej godzinie bezsensownego leżenia Tony nie wytrzymał:
- Tylko przyjaciółka! Facet leżysz tu i nic nie robisz, bo się pokłóciliście. Dobra dzwonie do niej i ją gdzieś zapraszam. Zawiniłeś. Ona pewnie siedzi i płacze, a ty nic nie robisz.- powiedział, a ja zdałem sobie sprawę, że miała nowy pomysł na śmierć.
Jeżeli nie zdjęła zaklęcia, bo nie mogła? Jeśli nie żyje, a ja nic nie mogłem zrobić?! Jeśli ja ją do tego popchnąłem to nigdy sobie tego nie wybaczę! Czemu pomogłem jej zdobyć ten głupi metal?! Mogłem zabrać ten klucz i wyrzucić. Mogłem...
- Słucham?- usłyszałem jej głos. Od razu się ucieszyłem. Żyje! Ulżyło mi. Stark miał ją na głośno mówiącym czyli się z nią umówi.
- To ja Tony.- powiedział uśmiechając się w moją stronę.
- Część Tony, co tam?- zapytała. Nie brzmiała smutno.
- Chciałbym...- zamilkł. Zmarszczyłem brwi. Popatrzył się na mnie i westchnął.
- Halo?- zapytałam po chwili. Zasłonił słuchawkę i powiedział do mnie:
- Pomogę ci.- powiedział i wrócił do Raveny.- Chciałbym ci kogoś dać do telefonu.- powiedział podając mi telefon. Popatrzyłem na niego groźnie, ale ostatecznie wziąłem telefon.
- Dobrze cię słyszeć.- powiedziałem z ulgą.
- Więc...?- przedłużyła słowo.
- Więc chciałbym ... z tobą porozmawiać, ale to nie jest rozmowa na telefon.- Stark dalej wszystkiemu się przysłuchiwał.
- I?
- I... przeprosić.- westchnąłem. Zależało mi na pogodzeniu się z nią.
- Dziś u mnie o dziewiętnastej.- rzekła krótko i się rozłączyła.
Westchnąłem i podałem mu telefon.
- No. Teraz tego nie spieprz.- zagroził mi palcem. Podniosłem się i wszedłem do swojego pokoju.
~ ~ ~
Trzymamy kciuki 🤗
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top