41. Sumienie




Perspektywa Raveny:


Loki opadł obok mnie, a ja pstryknęłam palcami aby oczyścić mój organizm z jego DNA. Okryłam nas od pasa w dół delikatnym materiałem. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową. Przerzuciłam moją nogę na jego. Objął mnie ramieniem. Dalej oddychaliśmy ciężko.

- Było niesamowicie.- powiedział, a ja mu zawtórowałam.

- To był tylko seks.- powiedziałam, aby sobie czegoś nie wyobrażał.

- Zdaje sobie z tego sprawę. Jednak wolałbym abyś była moja.- odparł, a ja spojrzałam na niego do góry.

- Wybacz Loki.- powiedziałam i położyłam mu dłoń na policzku.- Poniosła nas chwila... to wszystko.

- To nie psuj resztki tej chwili i skończ gadać.- zaśmiałam się na jego słowa i z powrotem wtuliłam w jego tors.

Nagle coś mnie skręciło w żołądku. Poczułam się dziwnie i pomyślałam... o Steve' ie. Czy ja właśnie czuję... wyrzuty sumienia?! Nie możliwe. Okay nigdy ich nie miałam więc nie wiem jakie to jest uczucie. Może faktycznie mi nie minęła ta fascynacja nim. Kiedy siedzieliśmy w barze prawie go pocałowała, ale się opanowałam. Myślałam, że to tylko chwilowe. Zbliżyłam się do niego, ale... po przyjacielsku. Jest super facetem, ale nie dla mnie. Zniszczyłby sobie życie przy kimś kto się nie starzeje. Lubię go i dlatego chce dla niego jak najlepiej. Loki się cicho zaśmiał.

- Co jest?- spojrzałam z powrotem na niego.- Serce ci ciągle szybko bije. Albo porządnie cię wymęczyłem, albo się czymś zadręczasz.- powiedział, a ja się zastanawiałam czy tak naprawdę się to dzieje.

- Jest w porządku.- odparłam i z powrotem się położyłam.

- Jasne.- wstałam na rękach, aby móc spojrzeć mu w oczy.- Ty masz wyrzuty sumienia.- powiedział uśmiechając się szeroko.

- Pff.- nie chciałam kłamać więc wolałam nic nie gadać.

- I co szczerość jest do dupy co nie.- popatrzyłam się na niego. Odpowiedział mi jakby czytał mi w myślach.- Tak, czytam ci w myślach, bo tak cię zadręczają wyrzuty, że twoja blokada zniknęła.- potrząsnąłem lekko głową i skupiłam się przez co nie mógł mi już wejść do głowy.- A było tak pięknie.

- Skończ. Nic się nie dzieje, sama po prostu wariuje.- poprawiłam ręką włosy. Loki pożerał mnie wzrokiem zdałam sobie sprawę, że dałam mu idealny widok. Pstryknęłam palcami i na moim ciele pojawiła się bielizna. Wstałam i podeszłam do szafki.

- Z nią czy bez niej i tak dalej mam na ciebie ochotę.- powiedział, a ja się lekko zaczerwieniłam. Odpaliłam jointa.

- Czy wam bogom zawsze wszystkiego mało?- zapytałam siadając na skraju łóżka i wypuszczając dym.

- Chyba nie wiesz jak wyglądasz.- zaśmiałam się.- Kto ci może głowę zadręczać?- zapytał sam siebie.- Faceta przypuszczalnie nie masz. Chyba, że...- uniósł się na łóżku wiedziałam co chce powiedzieć. Odwróciłam głowę.- Kapitan Ameryka znaczy dla ciebie więcej. No proszę...

- Nie, jest tylko moim przyjacielem.- zgasiłam resztę Marihuany w popielniczce.

- Jasne, a Thor jest mądry.- zaśmiał się.- Żyjesz na ziemi i zaczęłaś być tak niepewna i uczuciowa jak śmiertelnicy.

- W nich nie ma nic złego.- warknęłam, przymrużył oczy.- Dobra, tak. Czuje wyrzuty sumienia. Tak i myślę o Steve' ie, ale nie czuje do niego pociągu seksualnego. Żadnego nie czuje. On jest przyjacielem.- zaznaczyłam ostatnie słowo.

- Jak masz czuć taki pociąg jak ten facet nawet by nie mógł czegoś takiego zrobić.- dał ręce za głowę. W między czasie wskazał na łóżko.

- Skończ go obrażać.- zabrałam papierosa i go odpaliłam. Położyłam się kogo Loki' ego na łóżku. Patrzyłam w sufit.

- Może i teraz to co powiem popcha cię w jego stronę, ale... ja będę żyć dłużej więc... on nie jest dla mnie zagrożeniem.- przewrócił się na bok i patrzył mi w oczy.- Martwisz się o niego. Ochraniasz go zaklęciem. Boli cię jak cię potraktował. Myślisz o nim w każdym momencie. Nie powiesz mi że to przyjaźń.

- Powiem ci to. Miałam dużo przyjaciół w przeróżnych latach. Peggy Carter, z którą spędzałam masę czasu, broniłam jej i martwiłam się o nią... nie powiesz mi, że się w niej zakochałam. Nie jestem lesbijką.

- Mówiłaś, że próbowałaś wszystkiego.- uniósł brew.

- Dobra... uprawiałam seks z kobietą, ale w żadnej się nie zakochałam.- wypuściłam dym i zaciągnęłam się ponownie.

- Powiedz w ilu facetach w swoim życiu się zakochałaś. Nie chodzi mi tu z iloma spałaś.- zaznaczył, a ja przewróciłam oczami.

- Hmmm. W jednym...- odparłam i starałam się opanować emocje.

- Nie było tak jak w przypadku mrożonki?- zapytał, a ja nie chciałam przyznać mu racji.

- Dobra dość.- pociągnęłam jak najwięcej dymu z papierosa. Resztę wsadziłam do popielniczki. Usiadłam na boku łóżka.- On jest... przyjacielem.

- Jak chcesz.- położyłam głowę na jego torsie. Zaczął bawić się moimi włosami.- Chętnie bym to powtórzył.- widziałam jak się szczerzy.

- Możesz marzyć i czekać aż ponownie stracę kontrole.- powiedziałam i podeszłam do drzwi garderoby.

- Ohhh... Loki.- zaczął udawać orgazm. Rzuciłam w niego jego majtkami. Zaśmiał się.

- Jesteś nieznośny.- zmarszczyłam nos.

- A ty słodko się denerwujesz.- powiedział uszczypliwie. Złapałam aksamitny szlafrok i wyszłam z pokoju.

~ ~ ~

500 wyświetleń

Dziękuję

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top