39. Witam




Perspektywa Loki' ego:


Wstałem rano i poszedłem do kuchni, aby zabrać jakiś owoc na śniadanie. Nie ufam Avengersom i nie będę jadł tego co robią. O dziesiątej byłem w swoim pokoju, aby w spokoju zostać teleportowanym. Po chwili znalazłem się w jakiejś sypialni. Rozejrzałem się i zobaczyłem czarnowłosą owiniętą ręcznikiem.

- Witam w moim domu.- powiedziała. Dalej była smutna.- Wybacz mój strój, ale brałam długą kąpiel.

- Chodź na chwile.- chciałem jej się przyjrzeć. O dziwo mnie posłuchała.- Blizny?- złapałem za jej rękę i patrzyłem na wewnętrzną część dłoni. Zabrała ją.- Przecież jesteś nietykalna. Jakim cudem?

- Nie ważne. Sama się pocięłam. Łap.- rzuciła mi niebiesko- czerwony nóż.

- Dlaczego to zrobiłaś?- zapytałem. Zaczął mnie interesować jej los.

- Z rozpaczy.- wzruszyła ramionami. Wstałem i byłem naprzeciwko niej. Dziewczyna jest niższa od mnie o głowę. Chwyciłem jeszcze raz jej rękę.

- Taki mądry ktoś powiedział mi, aby nie pokazywać swoich słabości.- magią spowodowałem, że blizny zniknęły.

- Nie tylko tu je mam. Pocięłam całe ciało, ale nago ci się nie pokaże więc sama je usunę.- powiedziała i pstryknęła palcami. Zapewne wszystkie blizny zniknęły.

- Szkoda.- odparłem przygryzając wargę. Kobieta zniknęła w łazience. Postanowiłem się rozejrzeć.

Pomieszczenie było w nowoczesnym stylu, ale i tak największą uwagę przyciągało łóżko. Położyłem się na nim i patrzyłem w sufit. Po chwili z toalety wyszła czarnowłosa. Była w samej bieliźnie. Przeszła przez kolejne drzwi. Przypuszczałem, że jest tam garderoba. Moje podejrzenia się potwierdziły kiedy przyszła ubrana.

- Jadłeś coś?- zapytała stając obok łóżka.

- Owoc się liczy?- pokiwała przecząco głową.- To nie jadłem.

- Chodź.- machnęła ręką i poszedłem za nią.

Czarnowłosa poszła do kuchni, a mi kazała usiąść na kanapie. Przyglądałem się jak robiła posiłek. Po chwili podeszła do mnie, a w ręce trzymała sałatkę z kurczakiem. Podziękowałem skinieniem głowy. Kiedy zjadłem wstałem z talerzem, ale nagle wyparował.

- Pierwszy raz widzę aby książę po sobie sprzątał.- odparła i również wstała. Zaniosła swoją miskę do zmywarki.

- Kultura jednak obowiązuje.- powiedziałem z uśmiechem.

- Nie musisz.- powiedziała i zaczęła myć deskę do krojenia i takie tam.

- Korzystając z okazji, że jesteśmy sami... Mogłabyś mi coś opowiedzieć o twoim pobycie w Asgardzie?- spytałem. Miałem nadzieje, że się czegoś dowiem. Woda przestała lecieć, a kobieta oparła się plecami o zlew i zaczęła wycierać dłonie. Stanąłem naprzeciwko niej.

- W sumie... Skąd pewność, że cię nie okłamię?- zapytała unosząc brew.

- Skarbie, jestem bogiem kłamstw mnie nie da się oszukać.- zaśmiałem się.

- A jakby ci ktoś odebrał moc?- zapytała i nagle w ręce miała kulę energii.

- Czy to...?- próbowałem się teleportować na małą odległość, bo bransoletki w jej domu nie działały, a więc powinienem korzystać do woli z mocy, ale żadne zaklęcie nie działało.

- Tak to twoja moc. Teraz jesteś zwykłym śmiertelnikiem.- powiedziała i na jej usta wstąpił chytry uśmiech.

- Oddasz mi to co moje?- zapytałem wyciągając dłoń.

- Co? Nie tak fajnie być śmiertelnikiem?

- Nie zniżaj mnie do ich poziomu.- byłem stanowczy.

Kobieta podeszła do mnie i wepchnęła mi do klatki piersiowej kulę. Poczułem jak magia rozpływa się po moim ciele.

- Jak tylko książę zapragnie.- uśmiechnęła się szerzej.

- A jakbym zapragnął czegoś innego?- zapytałem przybliżając się do dziewczyny.

- W Asgardzie przed twoim napadem na Nowy Jork może byś to dostał.- odpowiedziała marszcząc nos. Wyglądała mniej niebezpiecznie.

- A na ziemi? Od ciebie na przykład?- uniosłem brew szczerząc się dalej.

- W granicach normy owszem.

- Hmmm... Od kiedy w ogóle jesteś na ziemi?- spytałem oglądając jej reakcję.

- Może jakieś sto lat, a co?

- Wcześniej byłaś w Asgardzie?- kontynuowałem.

- Byłam. Nie zabiorę cię tam.- odsunąłem się od niej.- Da się z ciebie czytać jak z otwartej książki, Loki.

- Czyli jestem przewidywalny?- znów postawiłem krok w jej kierunku.

- Bardzo.- przekrzywiła lekko głowę.

- A jeśli bym cię pocałował. Byłoby to przewidywalne?- obdarzyłem ją jednym z moich szarmanckich uśmiechów.

- Tak byłoby. Twój uśmiech na mnie nie działa, kobieciarzu.

- Ja kobieciarzem?- zaśmiałem się i złapałem teatralnie za serce.

- Znam cię lepiej niż przypuszczasz.- teraz ona się do mnie przybliżyła.

- Dobra widziałaś mnie jako dziecko no, ale ja cię nie pamiętam. Nie widziałem cię na zamku.

- Kojarzysz kobietę, która czytała wam czasami bajki na dobranoc?- zapytała i usiadła na blacie w kuchni.

- Ty...- olśniło mnie. Zrobiłem wielkie oczy.

- Dalej chcesz mówić, że nie byłeś słodki?- zaśmiała się.

- Dlatego cię kojarzę. Zmieniasz postać, ale oczy zostają zawsze takie same.- wpatrywałem się w jej szare ślepia.- Wyglądałaś na starszą i byłaś brunetką.

- Opowiem ci część mojego pobytu.- ruszyła w stronę kanapy i się położyła. Chciałem również usiąść i nie protestowała, kiedy podniosłem jej głowę i położyłem na swoje kolana.- Doradzałam Odynowi w sprawach światowych. Byłam w każdej z krain i poznawałam różne stwory, bogów, elfów i inne stworzenia. Władcy tych krain mnie lubili i przyjmowali z otwartymi ramionami. Pewnego dnia zaproponowałam Odynowi odnowienie pokoju z Jotunheimczykami. Jako iż twój ojciec rozważał moje rady poszedł tam. Ja oczywiście znalazłam się z nim w krainie olbrzymów. Po załatwieniu spraw przeszliśmy przez pewną jaskinie. Usłyszeliśmy płacz dziecka. Ciebie Loki. Byłeś porzucony. Jako iż nie byłeś w pełni olbrzymem, byłeś niechciany. Odyn zabrał cię do Asgardu. Wyglądałeś jak człowiek. Frigga o wszystkim wiedziała. Dobrze wiesz, że duma Wszech ojca jest większa niż ego Starka, a więc stwierdził, że to iż uratował cię jest wielkim czynem. Dlatego traktuje cię surowo. Po prostu ratując ci życie chce coś w zamian. Mówiłam mu, że to głupie, ale w tym przypadku mnie nie posłuchał. Kiedy ty i Thor byliście mali często się z wami bawiłam, ale twój brat był zbyt... nabuzowany.- uciszyła mnie kiedy chciałem wtrącić komentarz iż młotek to nie mój brat.- Byłeś spokojniejszy. Dlatego spędzałam z tobą masę czasu i to ty poznajesz moje oczy nie Thor.- zakończyła opowieść. Przez całe opowiadanie bawiłem się jej włosami.

- Nie pomyślałbym, że Odyn kogoś słuchał oprócz mojej matki.- powiedziałem i spojrzałem jej w oczy.

- Słuchał, bo się bał. Wszędzie tylko nie w Midgardzie wiedzą o mojej sile. Więc strach popycha ich do słuchania mnie oraz szanowania.

- Czyli to źle, że się ciebie nie boje?- zapytałem, a ona wstała z moich kolan.

- Nie Loki. Ty się mnie nie boisz, bo nie wiesz co może ci grozić.

~ ~ ~

Uwaga!

Loki&Rav czy Steve&Rav

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top