35. Zabij go
Perspektywa Raveny:
Uspokoiłam swoje emocje i naprawiłam nasze makijaże. Alkohol mnie już opuścił i byłam trzeźwa. Muzyka grała, ludzie rozmawiali, a Ben podrywał jakąś laskę.
- Już dobrze?- zapytał Steve przyglądając mi się.
- Lepiej. Muszę się w końcu pogodzić z jego odejściem. Trzeba przestać tak na niego reagować.- powiedziałam i machnęłam ręką do kelnerki.- Przynieś mi papierosy.
- Masz zamiar palić?- spytał z uniesioną brwią.
- Ty też.- powiedziała i złapałam papierosy. Patrzył na mnie zdziwionym wzrokiem.- Żartuje. Nie zniszczę ci płuc.
- Ulżyło mi.- złapał się za serce.
- Możemy pójść zobaczyć kontener, do którego prowadzi klucz. Jeżeli chcesz.- odparłam wypuszczając dym z ust.
- Chętnie zobaczę co ukrywasz.- uśmiechnęłam się na jego słowa.
- Dożo ukrywam. Będziesz pić?- zapytałam wskazując na butelkę, w której był jeszcze alkohol.
- Częstuj się.- podał mi butelkę. Opróżniłam na raz. On wypił może dwie szklanki.- Nie wiem co wy macie z tym alkoholem.
- Wy?
- Ty i Stark. Ciągle pijecie tylko to.- wypił resztę trunku, który miał w szklance.
- Jeden z najmocniejszych alkoholi, a poza tym dobry.
- Nieuchwytna?- do naszego stolika podszedł facet. Nie wyglądał groźnie.
- Zależy kto pyta.- zilustrowałam go spojrzeniem. Facet nie spał parę nocy. Ubrania na pewno nie z dzisiaj. Czuć było od niego alkohol.
- Mam dla ciebie sprawę. Zabójstwo.- powiedział.
- To dużo kosztuje.- pokazałam na stół. Nagle facet położył przed mną walizkę.
- Pięćdziesiąt tysięcy. Masz zabić kochanka mojej dziewczyny.
- Zgoda.- odparłam otwierając neseser i sprawdzając oryginalność banknotów.- Najpierw się zastanów czy nie lepiej z nią zerwać niż odbierać komuś życie. Może ten facet nie wie o twoim istnieniu.
- Jestem zdecydowany.- powiedział popychając walizkę w moją stronę.
- Telefon.- powiedziałam i pstryknęłam palcami. Mężczyzna wyciągnął telefon i sprawdził najnowsze powiadomienie.
- Jak zginął?- zapytał patrząc na zdjęcie jego martwego ciała.
- Krwotok wewnętrzny.- powiedziałam i zabrałam teczkę.
- Dobrze się z tobą robi interesy.- powiedział chowając telefon.
- Jeżeli następnym razem przyjdziesz i będziesz mnie prosił o zabójstwo kolejnego kochanka to zabiję kobietę. Ona cię zdradza. Nie zawsze to wina mężczyzn. Jeśli ich czymś prowokuje to lecą do niej.
- Bo ty wiesz.- przewrócił oczami.
- Wiem jak działa wasza logika. Mogłabym ci zademonstrować.- wstałam z kanapy i przeszłam przez stół. Pstryknęłam palcami i górna część odzieży zniknęła. Przeszłam obok baru w samym staniku, a wszyscy faceci się za mną oglądali. Wróciłam do nich z powrotem.- Wystarczy dekolt.- powiedziałam i z powrotem wróciła moja bluzka.
- Nie ważne. Dzięki za pomoc.- powiedział zmarnowany facet. Zachował się tak, bo miałam rację.
- Jesteś nie możliwa.- powiedział Steve.
- Jesteś chyba tu jedynym facetem, który nie zareagował by na mnie.- powiedziałam opierając się o stół.
- Bo mam rozum.- powiedział pochylając się w stronę stolika.
- Nie będę się o to kłócić, bo jeszcze się zawstydzisz.- powiedziałam z przekąsem.
- Okay wygrałaś.- uniósł ręce w geście kapitulacji.
- Dobra zbieraj dupę idziemy- machnęłam ręką.- Adios!- powiedziałam do tłumu facetów w barze.
- Gdzie to jest?- zapytał wychodząc przez metalowe drzwi.
- Chyba na północ od Nowego Jorku.- odparłam podchodząc do niego.
- Chyba?- zapytał odwracając się w moją stronę.
- Tak, chyba. Ja się tam zawsze teleportuję.- wzruszyłam ramionami i wyciągnęłam do niego rękę. Chwycił ją i po chwili staliśmy w magazynie.
Metalowa puszka, a w środku więcej metalowych puszek. Podeszłam do jednej, a za mną szedł Steve.
- Otwieraj.- podałam mu klucz.
- Nic mnie nie zabije?- zapytał zabierając metalowy przedmiot.
- Nie, to się nie rusza.- powiedziałam i machnęłam ręką w stronę kłódki.
Rogers otwarł drzwi od konteneru. Zdjął łańcuchy i odrzucił na bok. Rozchylił wrota i wpatrywał się w pudełko, które stało w środku. Weszłam do środka.
- Co jest w wewnątrz pudła?- zapytał, a ja przecięłam taśmę i wyjęłam walizkę. Otwarłam ją.- Vibranium.
- Tak, vibranium.- powiedziałam i z powrotem zamknęłam neseser.
- Po co ci on?- zapytał zabierając przedmiot.- Trzy kilo?
- Tak, taka waga. Chciałam przetestować nowy sposób śmierci.- podrapałam się po karku i wyszłam z kontenera.
- Mówiłem ci, że masz żyć.- podszedł do mnie.- Z ciekawości. Jaki to sposób?
- Wstrzyknięcie vibranium. Skoro da się nim przeciąć moją skórę, to może w formie płynnej wyniszczy organizm.
- Nie pomyślałaś, że może go wzmocnić? Wtedy już nic cię nie skaleczy.
- Również istnieje taka możliwość.- Steve popatrzył na mnie groźnie.- Dobra, nie spróbuje tego. Może zrobię nowy nóż, a resztę przechowam. To się zobaczy.
- Wracamy?
- Odstawie cię do wieży.- pstryknęłam palcami i jego wygląd wrócił do normy.
- No i to jestem ja.- popatrzył na siebie w odbiciu metalu teczki. Zaśmiałam się i zabrałam przedmiot.
Podałam mu dłoń którą uchwycił i teleportowałam się z nim do Avengers Tower. Byliśmy w jego pokoju.
- Jutro o tej samej godzinie u mnie.- powiedziałam i przytuliłam go na pożegnanie. Zniknęłam w oparach dymu.
~ ~ ~
Śmierć jest blisko...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top