30. Znaj moją litość
Perspektywa Raveny:
Zakończyłam połączenie i wyszeptałam zaklęcie przez co agent Hydry usnął. Zdjęłam mu przepaskę. Zwróciłam się do Steve' a:
- Teraz ty mnie słuchaj i wykonuj rozkazy.- Rogers skinął głową.- Nikt nie chce, aby Kapitan Ameryka był widziany z przestępczynią. Pójdziesz tam ze mną. Będziesz niewidzialny. Cały czas stoisz za mną, albo jak najdalej na wypadek jakby Fury zechciał sobie postrzelać. Oddam mu agenta. Teraz śpi. Jak pewnie zauważyłeś wyczyściłam mu pamięć, więc Nikuś się niczego nie dowie.- powiedziałam i ubrałam swój pas, do którego wsadziłam trzy kosy.
- Zgoda. Czemu on ci to powiedział?- spytał z zaciekawienia.
- Istnieje zaklęcie szczerości. Jeśli ktoś podzieli się z tobą samą prawdą, druga osoba jest zmuszona do tego samego. Jeszcze jakieś pytania?
- Nie, ale dobry z ciebie przywódca.- powiedział na co się uśmiechnęłam.
Pstryknęłam palcami i krzesło na jakim siedział agent zniknęło. Padł na ziemię. Na jego głowie pojawił się czarny worek. Ręce wciąż miał związane tymi samymi linami jakimi uwięziłam Loki' ego. Przerzuciłam go przez ramię. Steve był już niewidzialny. Jedynie ja go widziałam, ponieważ moje oczy zrobiły się czarne. Dzięki czemu widziałam doskonale w ciemności oraz mogłam dostrzec to co niewidzialne. Złapałam Steve' a za rękę i teleportowałam się do magazynu. Jego dłoń puściłam w ciemnym rogu, a sama wyszłam na oświetlony środek pomieszczenia.
Przez drzwi weszli agenci T.A.R.C.Z.Y. Otoczyli mnie i wycelowali we mnie z broni. Zrobili miejsce i do okręgu wszedł Nick Fury. Rzuciłam agenta na ziemie. Wypowiedziałam zaklęcie przez co się obudził. Sprawiłam, że klęczał. Złapałam za worek i ściągnęłam go z twarzy.
- Gdzie go znalazłaś?- spytał Nikuś.
- Śledził mnie, a więcej informacji dowiesz się od niego.- pomogłam mu wstać z kolan i wyszeptałam.- Znaj moją litość.- popchnęłam go w stronę agentów i liny zamieniłam na tytanowe kajdany. Podałam agentom T.A.R.C.Z.Y klucz do więzów. Fury pokazał ruchem głowy aby go zabrali.
- Skąd masz mój numer?- kolejne pytanie.
- Pytasz mnie o rzeczy oczywiste... Nie zmieniłeś go od czasu misji sprzed piętnastu lat.- powiedziałam i rozejrzałam się wokoło.- Dalej chcesz mojej głowy?
- Nigdy nie chciałem cię zabić. Chcę, aby ludzie byli bezpieczni.
- Nikuś każdy ginie. Młodzi, starzy i tak dalej. Ja tylko wypełniam zlecenia.
- Od kiedy ty się kogoś słuchasz?- zapytał i zaczął chodzić dookoła mnie.
- Nigdy nikogo nie słucham. Ja tylko... dostaje pieniądze.- zawahałam się.
- Chodź ze mną, a pogadamy. Przydałby nam się ktoś taki jak ty.
- A więc Fury' emu zależy na broni. Nie na tym, żeby ktoś był bezpieczny.- tą myśl wysłał mi Steve, który bacznie wszystkiemu się przysłuchiwał.
- Nie będę twoim agentem na posyłki. Jestem wolna i tak zostanie do momentu, aż mi coś nie odbije. A teraz będę lecieć.
- Odpuszczę ci, bo muszę zrobić coś innego.- powiedział i głową odgonił agentów.- Miło się z tobą pracuje.- wyciągnął w moją stronę dłoń. Ujęłam ją, a on poklepał mnie po ramieniu. Zaczął odchodzić.
- Nikuś zaczekaj.- przybiegłam do niego.- Zabierz nadajnik. Może ci się przydać.- podałam mu urządzenie, które przyczepił do mojego ramienia.
- Takich ludzi potrzebuje.- powiedział i zabrał nadajnik. Wszedł do odrzutowca i odlecieli. Steve stał się widzialny.
- A to spryciarz, co?- zapytałam Rogersa.
- Nie byle jaki.- powiedział.
Złapałam go za dłoń i teleportowałam się z powrotem do mieszkania. Puściłam jego rękę i weszłam w głąb pomieszczenia. Położyłam pas z nożami na kanapę.
- Dobra wracam do nich.- odparł, a ja przytuliłam go na pożegnanie. Wyszedł z mieszkania.
Perspektywa Steve' a:
Wracałem motorem do wieży i zastanawiałem się co stało się z agentem. Ravena łatwo odpuściła zabicie go. Rzadko udaje mi się ją do czegoś przekonać. Wiem, że zawsze zabija ludzi Hydry. Ich śmierć również mnie ciesz, ale jakoś nie mogłem pozwolić jej tego zrobić.
Zaparkowałem na parkingu i wjechałem na poziom mieszkalny. W salonie był Tony, Clint, Thor oraz Loki. Czarnowłosy wychodzi z pokoju dopiero wtedy, kiedy White wracała do domu.
- Oho wróciłeś. Gdzie byłeś tak długo?- zapytał Clint.
- U Raveny jak zawsze.- powiedziałem i usiadłem obok Tony' ego na kanapie.
- Nigdy tak długo u niej nie bywasz. No wiesz zawieziesz ją i wracasz, a tu półtorej godziny cię nie ma. Mów jak było.- powiedział Stark z zaciekawieniem w oczach.
- Co było?- spytałem i zmarszczyłem brwi.
- No w łóżku.- powiedział, a ja przewróciłem oczami.
- Mówiłem ci, że to moja przyjaciółka.
- Stary z „tylko przyjaciółką" nie spędza się tyle czasu.- Clint zrobił cudzysłów palcami.
- A Natasha to co?- nie rozumiałem ich.
- Natasha to co innego.- powiedział Tony przewracając oczami.
- Barton, Stark dajcie mu spokój. Kapitan jest zbyt cnotliwy, aby spojrzeć na jakąkolwiek kobietę w ten sposób.- powiedział Loki wpatrując się w książkę.
- Nikt cię nie pytał o zdanie.- warknąłem w stronę czarnowłosego.
- Ej, wyluzuj. Jesteś zbyt drażliwy na tym punkcie. Może tego po prostu nie widzisz.- mówił ze spokojem Clint.
- Mówię wam, że pomiędzy nami nic nie będzie. Czysta znajomość.- powiedziałem spokojniej.
- Przyjacielu znajdziesz kiedyś kobietę, która cię pokocha. Po prostu naszym zdaniem miłujesz ją, ale tego nie przyznasz.- powiedział Thor odrywając wzrok z telewizora.
- Nawet ty przeciwko mnie.- wstałem z miejsca.- Zrozumcie, nas nic więcej nie łączy.
- Czyli nie obrazisz się jak ją zaproszę na randkę?- zapytał Stark błagalnym tonem.
- Tak, znaczy nie... Masz złe podejście do kobiet.- powiedziałem drapiąc się po karku.
- Ah, nie wtrącaj tu tego, że lubię zaszaleć z kobietami. Ravena jest zbyt... wszechstronna, aby była kobietą na jedną noc.
- Nie umiem już tego słuchać. Dobranoc.- powiedziałem i wyszedłem z salonu.
To, że zależy mi na niej, nie znaczy, że mi się podoba. Jest miła, uzdolniona, szczera, tajemnicza, słodka i można tak byłoby wymieniać, ale nie czuje nic do niej. Ufam jej i wspieram jak przyjaciółkę. Czy to coś złego? Co prawda jest atrakcyjną kobietą, która widzi we mnie tylko przyjaciela. Chłopaki sobie coś ubzdurali. Nie mogę spędzać z kimś dużo czasu, bo już od razu to znaczy, że się zakochałem.
~ ~ ~
Ahh... 😒
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top