20. Dach




Perspektywa Raveny:


Wstałam wcześnie i porozciągałam się. W końcu czeka mnie dziś wielka gonitwa. Po porannej toalecie przemieniłam odcień włosów. Już w czarnych włosach zrobiłam sobie śniadanie. Płatki zawsze dobre na początek dnia. Wstawiłam miskę do zmywarki i ruszyłam w stronę mojej szafy. Weszłam do garderoby i zabrałam obcisły czarny strój. Na lewym ramieniu był znak T.A.R.C.Z.Y, a na prawym Hydry. Przy łydkach były pokrowce na sztylety. Na pasie miałam pokrowiec na kose. Kocham ten nóż. Ma kształt zakrzywionego pióra. Lubię się nim bawić. Ubrałam kostium i powkładałam do pokrowców wszystkie bronie. Wyszłam na dach mojego budynku i podziwiałam z niewielkiej wysokości ludzi.

Dostałam się na wieżowiec radiowy i usiadłam na szczycie. Nogi zwisały mi w dół wielkiej przepaści. Jeżeli Loki poda im lokalizacje z jakiej go zabrałam i Steve dopowie żeby patrzeć na dachy znajdą mnie bez problemu.

Po chwili usłyszałam jak coś metalowego ląduje obok mnie. Nie drgnęłam nawet na ten dźwięk. Pora zacząć show.

- Dzień dobry mały Panie Stark.- powiedziałam nie patrząc w jego kierunku.

- Pójdziesz ze mną po dobroci, czy po złości?- popatrzyłam na niego. Celował we mnie z tej swojej rączki.

- Myślę, że po złości to będzie źle dla was.- powiedziałam i wstałam z brzegu budynku.

- Nie ruszaj się.- nie wiedział co mu może grozić.

- Jak sobie życzysz.- rozłożyłam na bok ręce i runęłam w przepaść.

Czułam tę wolność. Po chwili widziałam jak Stark leci za mną. Sprawiłam, że w moim ciele wyrosły czarne skrzydła anioła. Parę metrów nad ziemią odbiłam do góry. Iron Man poleciał za mną. Później przyłączył się do nas Thor.

- Miło, że dołączyłeś!- rzuciłam w stronę gromowładnego.

- Poddaj się.- odparł młotek.

- Ale kochaniutki nie byłoby zabawy.- powiedziałam i zatrzymałam się. Przez co mężczyźni mnie wyprzedzili.

Zniknęłam w chmurach. Zrobiłam się niewidzialna i obserwowałam jak głupki mnie szukają. Stanęłam z powrotem na dachu jakiegoś budynku, bo dostrzegłam Clinta, który szukał mnie na ziemi. Stałam się widzialna i bezszelestnie usiadłam obok niego.

- Kogo szukasz?- zapytałam, a łucznik podskoczył z przerażenia.

- Jak ty?... Gdzie?... Nie ruszaj się.- powiedział i wycelował we mnie.

- Jakiś ty zmienny.- położyłam się na dachu zarzucając nogę na nogę.

- Mam ją.- powiedział Clint do słuchawki.

- Oj Clint, nie kłam.- powiedziałam i wstałam.

Mężczyzna strzelił we mnie strzałą wybuchającą, ale przeleciała przez mnie i uderzyła w biurowiec.

- Czekaj chwile.- powiedziałam i teleportowałam się do budynku. Nikogo nie było na tym piętrze. Wróciłam z powrotem do Clinta.- Masz szczęście, nikt nie ucierpiał.

- Co ty? Teleportowałaś się?- wydusił z siebie.

- Muszę lecieć, bo ściągnąłeś mi resztę na głowę.

Zeskoczyłam z wieżowca i poleciałam na dół. Lekko przyhamowałam i wylądowałam na motorze. Nie byle jakim, a... Steve' a. Siedziałam za jego plecami. Obejmowałam go od tyłu, aby nie spaść. Poczułam jak napina mięśnie klatki piersiowej.

- Patrz lepiej na drogę nie na mnie.- odparłam kiedy Kapitan uderzyłby w auto.

- Clint cię miał.- stwierdził.

- Kłamał. Gdzie jedziemy?- zażartowałam słodkim głosikiem.

- Do wieży.- powiedział i skręcił w ulicę do budynku.

- Nie, jeszcze na to za wcześnie.- rzekłam i wyparowałam.

Natasza i Fury zaczaili się w jednym z zaułków. Teleportowałam się przed samym nosem Fury' emu. Strzelił z strachu, a kula przeleciała koło mojego ucha. Natasha przez dźwięk wystrzału wycelowała we mnie.

- Poddaj się.- powiedziała zimnym głosem kobieta.

- Masakra! Każdy ta sama śpiewka. Chcesz stracić kolejny pistolet?- zapytałam wpatrując się w broń rudowłosej.

- Koniec tej zabawy Nieuchwytna.- odparł Fury i poczułam zimną broń na skroni.

- Oj wy się w ogóle bawić nie potraficie.- powiedziałam i z prędkością światła przykucnęłam na jedną nogę. Drugą zaś podcięłam im kończyny. Broń wyleciała gdzieś w kąt.

Natasha szybko wstała i chciała kopnąć mnie w brzuch. Jednak chwyciłam jej stopę i wykręciłam. Z całej siły obróciłam się z kobietą wokół siebie i rzuciłam nią jakby nic nie ważyła. Wylądowała na Fury' m, który dopiero co się podniósł.

Uciekłam dalej alejką. Nagle ktoś mnie zaskoczył. Uderzył mnie w plecy przez co upadłam. Przewróciłam się na plecy. Loki usiadł na mnie okrakiem. Ręce skrępował mi jedną swoją dłonią, a drugą przystawił do ust abym była cicho. Popatrzyłam się na niego zdenerwowana, że mnie ucisza, ale po chwili zobaczyłam Natashe. Rudowłosa wychyliła się za zakrętu i wpatrywała się w nas. Przynajmniej takie miałam wrażenie. Nagle odeszła. Spojrzałam zdziwiona na Loki' ego.

- Nie widziała nas. Iluzja.- odparł cicho. Zabrał dłoń z moim ust.

- Ciebie też w to wkręcili?- zaśmiałam się. Patrzyłam na niego. Jego wzrok po chwili powędrował w dół. Zdałam sobie sprawę, że ma idealny widok na moje piersi.

- Dobra złaś... ze... mnie.- zaczęłam się wiercić.

- Zrobię co będę chciał.- powiedział. Jego twarz znalazła się blisko mojej. Zbyt blisko.

- Jest masa sposobów, przez które mógłbyś cierpieć za tą bliskość.- odparłam.

- Co? Nie fajnie być skrępowanym?- uśmiechnął się podstępnie.

- Zazwyczaj to lubię, tylko że w innych okolicznościach.- również się uśmiechnęłam. W jego oczach dostrzegłam szaloną iskrę.

- Możemy spróbować.- wyszeptał w moje usta. Nie powiem, ale zrobiło mi się gorąco.

- Nie tym razem zboczeńcu.- powiedziałam i kopnęłam go w plecy.

Syknął z bólu, ale szybko się opamiętał. Przystawił mi sztylet do gardła. On wie, że to nie zadziała?!

- Spójrz w górę.- powiedziałam, a on popatrzył przed siebie.

Moje trzy sztylety unosiły się i były wycelowane w niego. Wstał gwałtownie, a noże przyszpiliły jego ubranie do ściany. Wstałam spokojnie i otrzepałam się z niewidzialnego kurzu. Podeszłam do niego. Bliżej niż przed chwilą leżeliśmy. W sumie ja leżałam, a on siedział, ale nie ważne!

- Fajnie tak górować nad kimś.- przyznałam.

Chciał coś powiedzieć, ale pstryknęłam palcami i knebel pojawił się w jego ustach. Zaczęłam odchodzić. Przy końcu uliczki zagwizdałam. Sztylety wróciły na miejsce, a ja poodbijałam się od ścian i weszłam na sam szczyt. Teleportowałam się na lądowisko w wieży Avengers. Popatrzyłam swoimi sokolimi oczami na ludzi.

Widziałam jak Steve zsiada z motoru i biegnie do Tony' ego i Thora, którzy stali na ziemi. Clint dalej wszystko obserwował, a Loki uwalniał się z knebla. Natasha i Fury weszli do jakiegoś van' a. W środku było małe centrum sterowania. Zapewne wewnątrz siedział Bruce.

Niektórzy byli poobijani więc strzeliłam kośćmi u dłoni. Siniaki i zadrapania oraz bóle głowy zniknęły. Fury od razu gdy poczuł ulgę zaczął się rozglądać. Każde najmniejsze zniszczenie w Nowym Jorku zniknęło. Ściana do której był przyszpilony Loki oraz budynek nie miał najmniejszej skazy.

Pstryknęłam palcami. Mój wzrok stał się normalny, a wokoło mnie pojawili się Avengersi wraz z Lokim i Fury' m. Koniec gonitwy.

- Van i motor są na parkingu.- powiedziałam i odwróciłam się w stronę jednookiego.- Wiem, że o tym momencie marzysz.- wystawiłam nadgarstki smutno się uśmiechając.

- Próbujesz wywołać u mnie wyzuty sumienia.- powiedział i podszedł do mnie z marnymi kajdankami, które miały blokować mi moc. Pff, to że działają na tego czarnowłosego zboczeńca nie znaczy, że na mnie również.

- Przecież ty nie masz sumienia.- powiedziałam z uśmiechem, gdy poczułam jak metal zaciska mi się na rękach.

~ ~ ~

Ciekawa gra wstępna 😏

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top