15. Sen




Perspektywa Raveny:

Nudziło mi się i poczułam, że ktoś o mnie myśli. Nagle sygnał osłab więc domyśliłam się, że ta osoba zasnęła. Teleportowałam się jako cień do osłabionego sygnału. Zobaczyłam Steve' a śpiącego słodko. Rozłożony był na całym łóżku. I na Odyna...

- Nie patrz na klatę, nie patrz na klatę.- powtarzałam sobie w myślach.

Podeszłam bliżej i wyciągnęłam dłoń. Położyłam ją na jego policzku. Odwróciłam w swoją stronę jego głowę. Pogłaskałam kciukiem jego skórę. Nie potrafiłam się na niego gniewać. Chciałabym z nim porozmawiać, ale nie chce go budzić. Pomyślałam, że zrobię coś czego nie robiłam bardzo długo. Połączyłam nasze umysły, a za razem sny.

Wsadziłam go do białej przestrzeni. Zaczął się rozglądać. Wyglądało to komicznie. Ja dalej starałam się nie patrzeć na jego ciało. Wreszcie zobaczyłam te niebieskie oczy...

- Dobry wieczór.- powiedziałam i pojawiłam się.

Moja postać była blondynką ubraną w piżamę, czyli tak jak wyglądałam u mnie w domu. Ubrania składały się z czerwonej bluzki na ramiączkach z napisem „Ja tu rządzę" i krótkich, luźnych, białych spodenek. Stałam tak, jak on... na bosaka. Jego zaskoczony wyraz twarzy był komiczny.

Perspektywa Steve' a:

Patrzyłem się na nią oniemiały. Nie wiedziałem czy mój umysł płata mi figle czy faktycznie tam stoi i mogę do niej podejść.

- Jestem prawdziwa. No po części.- powiedziała z uśmiechem.

- Nie wieże, że cię widzę. Jak ty to zrobiłaś?- nie dowierzałem.

- Weszłam do twojego snu i zaprojektowałam go, czyli możesz teraz pomyśleć sobie „Chce znajdować się na polanie" i tam się znajdziesz. Ludzie nie mają całkowitej kontroli nad snami. Jednak dzięki mnie możesz ją mieć.

- Dalej nie jestem w stanie tego pojąć.- podrapałem się po karku.- To ty połączyłaś nasze umysły?

- Może.- uciekła wzrokiem, a koło niej pojawił się barek z alkoholami.

- Nawet w snach pijesz.- zaśmiałem się i zacząłem podchodzić.

- Nawyki.- nalała płynu do szklanki, a ja jej go chciałem zabrać, ale znieruchomiałem.- Co się stało?- byłem jedynie w stanie mówić.

- Znieruchomiałam cię, bo zapomniałam ci powiedzieć, że jeżeli mnie dotkniesz to zniknę i nie uda mi się wrócić.- wypiła alkohol i się odsunęła. Z powrotem mogłem się ruszać. Nalała jeszcze jedną szklankę.

- Czyli ja też tak mogę robić?- zapytałem.

- Tak.- chciała się napić, ale ja zmieniłem whisky w sok. Gdy upiła łyk wypluła zawartość.- Szybko się uczysz.

- Mam dobrą nauczycielkę.- pokazała mi język na moje słowa.- Już nie jesteś zła?

- No jakoś tak... nie potrafię się na ciebie gniewać.- zaczerwieniła się lekko.

- To dobrze.- uśmiechnąłem się i pomyślałem o fotelu. Gdy się pojawił chciałem na nim usiąść, ale upadłem na ziemie.

- Jakaś kara za kłamstwo musi być.- zaśmiała się, a ja podniosłem się z ziemi. Może i był to sen, ale upadki bolały tak samo jak w rzeczywistości.

- Robiłaś już to kiedyś?- podszedłem do niej bliżej.

- Co robiłam?- spojrzała na mnie zaciekawiona.

- No te sny. Czy łączyłaś sny?

- Tak.- uciekła wzrokiem. Barek zniknął pojawiła się kanapa. Pokazała żebym usiadł.

- Z kim?- zasiadłem obok niej.

- Z moim... proszę nie pytaj się o to.- schowała twarz w dłoniach. Chciałem ją dotknąć, ale się powstrzymałem.

- Wybacz nie wiedziałem, że to trudny temat.

- Po prosto na trzeźwo nie jestem w stanie o tym mówić.

- Przecież ty się upić nie możesz.- uniosłem jedną brew.

- No właśnie...- pociągnęła nosem.- Dobra to przeszłość. Koniec smutków.

- Masz taką moc żeby wejść do snu czy jak to?

- Po pierwsze osoba, z którą mam dzielić sen musi o mnie myśleć przed zaśnięciem.- zawstydziłem się.- Oraz musi coś łączyć dwie osoby.

- Łączyć?- spojrzałem na nią.

- Tak łączyć, czyli no widzisz. Lubimy się.- zaśmiała się.- Jak tam? Szukają mnie?

- Fury oszalał jak uciekłaś.- uśmiechnąłem się.

- Tak się zastanawiam czy nie udzielić mu tego wywiadu skoro tak chce.- zachichotała.

Poczułem jak mi się robi cieplej. Popatrzyłem w dół i zobaczyłem białą koszulkę. Spojrzałem na nią pytająco.

- Wybacz, ale rozpraszałeś mnie.- zaczerwieniła się i wstała. Znów pojawił się barek. Wzięła butelkę wódki i wróciła.- Pytaj o co chcesz wiem, że masz dużo pytań.

- Jarvis odszukał cię w internecie. Czy to prawda, że żyłaś w moich czasach?

- No tak żyłam w wielu czasach. Przyjaźniłam się w tedy z Peggy. Wiem, że za nią tęsknisz. Z resztą nie tylko ty. Steve, mogłeś sobie zahibernować na siedemdziesiąt lat. Ja niestety patrzyłam ja się starzeje i nawet nie mogłam z nią porozmawiać.- samotna łza spłynęła po jej policzku.

- Czemu nie mogłaś porozmawiać?

- A jak to sobie wyobrażasz. Masz sobie na przykład osiemdziesiąt lat. Twoja znajoma z wojska odwiedza cię i widzisz, że wygląda tak samo jak w czasach wojny. Nie zdziwiło by cię to. Jeszcze by ją do psychiatryka wysłali.

- To ty...

- Nie starzeje się, tak. To jest moje przekleństwo. Odpowiadając na twoje stare pytanie. Ile mam lat?- zrobiła przerwę.- Przy dwóch tysiącach przestałam liczyć.

Odebrało mi mowę. Patrzyłem się tylko w jej szare, załzawione oczy. Szkoda mi się jej zrobiło. Wyglądała na maksymalnie trzydziestkę.

- Przeżywałaś wszystkich swoich bliskich?- wydusiłem. No chyba musiała mieć kogoś w rodzinie, że żyłby tyle ile ona.

- Tak.

- A co w twoją matką, ojcem?- zmarszczyłem brwi.

- Nie wiem co z rodzicami. Oddali mnie gdy miałam szesnaście lat. Pff, oddali! Wywalili za drzwi nazywając mnie dziwadłem.

- Trafiłaś do domu dziecka?- nie przyjemne są te tematy.

- Nie wychowałam się sama. Próbowałam w życiu wszystkiego. Tylko nie długiej miłości i przyjaźni. Nie miałam również dzieci. Nie chciałam ich przeżyć.- łzy zaczęły jej się lać strumieniami. Nie mogłem jej pocieszyć.

- Gdybym mógł, to bym cię teraz przytulił.- stwierdziłem pochylając się nad nią.

- Możesz to zrobić. Tylko musisz się obudzić.- odrzekła i położyła mi rękę na ramieniu.

Wszystko wokół zaczęło wirować i się rozmazywać. Po chwili obudziłem się w swoim pokoju. Zobaczyłem jak nad mną pochyla się jakiś cień. Otworzył oczy i spostrzegłem w nich tą głęboką szarość. Następnie zjawa odsunęła się i zmieniła się w kobietę. Ravena stała w całej okazałości z opuchniętymi, czerwonymi oczami. Podszedłem do niej i niepewnie ją przytuliłem. Po chwili oddała uścisk i zaczęła szlochać.

- Dziękuje.- wyszeptała w moją nagą klatkę piersiową.

Gdy zniknął sen, zniknęła moja biała koszulka. Czułem jak łzy spływają po jej twarzy.

- Jeszcze się spotkamy. Na razie muszę iść.- popatrzyła na okno za którym wschodziło słońce.

Wraz z jego wschodem dziewczyna się rozsypała i zniknęła...

~ ~ ~

ooo 😍

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top