14. Propozycja




Perspektywa Loki' ego:

Nie mam nic do roboty. Zwiedzanie ścian tego więzienia mnie znudziło. Niczym się nie zajmę w pustym pokoju. Jedynie co mogłem robić to myśleć. W mojej głowie siedziała dziewczyna z wczoraj. Pierwszy raz spotkałem się z kimś niezniszczalnym. Głowiłem się czy przypadkiem nie użyła iluzji, ale w końcu to był mój sztylet. Ten żałosny dyrektor T.A.R.C.Z.Y przyszedł do mnie wieczorem i pytał się mnie o nią. Nie powiedziałem mu nic o tej dziewczynie. Zażartowałem, że to jakaś magia, a on chyba wziął to na serio.

Kiedy stała obok miałem wrażenie, że kiedyś widziałem już te oczy. Muszę jakoś opuścić te cztery ściany, bo oszaleje. Nie mogę od tak wyjść, bo będą mnie ścigać i znów tu wsadzą. Żałośni śmiertelnicy. Kiedy faktycznie chcę postąpić inaczej, to oni i tak mnie zamykają.

Po pewnym momencie kombinowania do moich uszu dobiegł odgłos otwierania drzwi. Nie patrzyłem kto wszedł, ciekawsze od nich były moje stopy, bądź sufit.

- Witaj Jelonku.- powiedział Stark.

- Tylko nie on.- pomyślałem.- Co was sprowadza w moje skromne progi?- spytałem i wstałem z pryczy.

- Propozycja.- powiedział jednooki.

Porozglądałem się i zobaczyłem Kapitana stojącego przy wyjściu. Dwójka Midgardczyków stała przed mną.

- A czego wy możecie chcieć od mnie? Przecież jestem bogiem kłamstw.- wbiłem wzrok w czarnoskórego.

- Znajdziesz kogoś i zaprowadzisz do nas lub podasz adres zamieszkania.

- Dlaczego bym miał wam pomagać?- pff nie będę się przed nimi płaszczył.

- Chodzi o dziewczynę, która była tutaj. I nie zaprzeczaj, że jej tu nie było, bo wiem, że kłamałeś.- odrzekł agent.

- Czyżbyście mieli z nią problem?- uśmiechnąłem się chytrze.

- Nie twoja sprawa Jelonku. Pomożesz albo nudź się dalej.- powiedział blaszak.

- Oh Stark. Za tą szklaną ścianą jesteś taki pewny siebie. Może wejdź do celi to pogadamy.- zaproponowałem szerzej się uśmiechając i uderzyłem ręką w szklaną ścianę. Widok mściciela jak odskakuje z przerażenia był komiczny.

- Nie musi nic udowadniać. Wchodzisz w tą sprawę czy nie?- zapytał mnie niecierpliwy Kapitan.

Czułem od niego nutkę magii dziewczyny. Może i czarnowłosa spotkała się z ich trójką, ale od dwójki stojącej przed mną nie czułem tego. Chyba ktoś tu coś ukrywa, a ja się dowiem co.

- Dlaczego Kapitanie ci tak śpieszno i czemu nie wytropicie jej sami?- spojrzałem się po wszystkich.

- Chcemy ją przesłuchać co ciebie nie powinno interesować. Ty masz ją tylko dostarczyć.- odrzekł ciemnoskóry.

- Ufacie mi, że nie ucieknę?- uniosłem brew z zaciekawienia.

- Będziesz miał nadajniki w bransoletach. – odpowiedział mi Stark.

- Skąd pewność, że się tego podejmę?- spojrzałem na jednookiego.

- Rozważymy areszt domowy z bransoletami ograniczającymi moc, jeżeli nam pomożesz.- zabrzmiało ciekawie.

- Czyli do wytropienia dziewczyny będę mógł używać mocy?- usiadłem na pryczy.

- Tak. Poszukasz jej jutro. Nie ma słowa sprzeciwu.- powiedział czarnoskóry i trójca zaczęli odchodzić.

Na tyle szybko na ile potrafiłem i nie ograniczyło mnie więzienie wszedłem do głowy Kapitana. Zdążyłem wyczytać jedno zdanie:


„Mam nadzieje, że jej nie znajdzie."


- A ja mam przeciwne oczekiwania.- pomyślałem i usiadłem na pryczy.

Drzwi się zamknęły i zostałem znów sam. Chyba oni uważają, że dziewczyna jest problemem skoro każą mi ją znaleźć. W końcu włamała się do wieży niepostrzeżenie.

Jednak to nie ona napadła na Nowy Jork, czyż nie? Więc mnie tak po prostu puszczą, a ona ma być zamknięta? Wolne żarty. Zastanawia mnie tylko jedna rzecz. Jak mam złapać kogoś, kto jeszcze nigdy nie został złapany?!

Resztę dnia zastanawiałem się jak ją znaleźć. Nie chce jej im wydawać. Jeżeli jest dobrze ukryta to, może przetrzyma mnie u siebie.

Perspektywa Steve' a:

Jest już dwudziesta trzecia. Na jutro wszystko gotowe. Przygotowanie nadajników przez Bruce' a zajęło trzy godziny. Nie chciałem aby Loki ją znalazł. Jednak wewnętrznie czułem, że nie złapie. Miałem z nią dwa treningi i wiem, że to nie były jej całe możliwości. Fury chce aby Bóg użył magii i ją wytropił. Co prawda dziewczyna używa jej, ale chyba potrafi więcej.

Ciągle żałuje, że ją okłamałem. Gdybym był w stanie porozmawiać z nią dziś, mógłbym wiedzieć czy wciąż jest na mnie zła. Wiem, że to dziwnie zabrzmi, ale brak mi jej. Znam ją krótko, ale wszczepiła mi się w umysł.

Ruszyłem się wreszcie z kanapy i poszedłem do pokoju się wykąpać. Wziąłem szare spodnie z piżamy i wszedłem do łazienki. Zdjąłem swoje ubrania i wskoczyłem pod prysznic. Letnia woda spływała po moim ciele. Umyłem włosy i wytarłem się ręcznikiem. Po ubraniu piżamy położyłem się na łóżku.

Ciągle mój umysł był zaprzątnięty czarnowłosą. Ona jest moim zupełnym przeciwieństwem. Nie hamuje się, robi co chce, łamie zasady, ale jest coś co nas łączy. Dążymy do celu. Tylko nie wiem czy ona po trupach... Wątpię żeby tak robiła. Poznałem ją z jakiejś bardziej delikatnej strony. Nie wiem czy tak mogę powiedzieć. Wygląda inaczej jako prawdziwa. I tak myśląc o niej zasnąłem.

Jednak po chwili poczułem się jakbym wstał. Znalazłem się w białej przestrzeni. Rozejrzałem się dookoła nic nie widziałem. Pustka mnie otaczała. Ubrany byłem tak samo jak się położyłem, czyli szare długie spodnie.

- Dobry wieczór.- usłyszałem.

Odwróciłem się i parę metrów od mnie stała ona...

~ ~ ~

A co tu się wyprawia?! 🤗

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top