11. Nie ma nas
Perspektywa Steve' a:
- Ufam ci.- powiedziałem z przyjemnym uśmiechem.
- Nie muszę ci czytać w myślach, aby domyśleć się, że przymuszasz się do siedzenia tutaj.- wskazała na bar.
- Jesteś ważniejsza od tego gdzie się znajdujemy. Lecz to nie zmienia faktu, że tu jest okropnie.- nie patrzyłem na to wszystko za mną.
- Co ci tu nie pasuje?- zapytała z chytrym uśmiechem.
- Nie każ mi nawet o tym myśleć.- spojrzałem na nią błagalnie.
- Załóż okulary.- rozkazała.
Zrobiłem jak kazała, a ona weszła na stół. Zdziwiło mnie to.
- Dziś piwa nie będzie.- powiedziała, a faceci wydali z siebie smutny dźwięk.- Ponieważ panienki, to faceci powinni stawiać alkohol damą. A ja jestem pewna co do tego, co mam w spodniach.- westchnąłem, kiedy popatrzyła sobie do spodni.
- Może ten alkohol jednak się jej się udzielił.- pomyślałem.
- Widzimy się jutro. Każde zażalenie można dać do pudła zażaleń. Pokaż im Ben.- facet za barem podniósł kosz na śmieci. Mężczyźni się zaśmiali.- Zlecenia również do Ben' a, ale już nie trafią do kosza na skargi. Dziękuje i życzę miłego dnia.- ukłoniła się i zeskoczyła z stołu. Dziwił mnie fakt, że tak bezbłędnie chodzi w wysokich butach.- Chodź.- powiedziała do mnie.
Wstałem i wraz z czarnowłosą wyszliśmy na zewnątrz.
- Zobaczymy się kiedy wrócicie do wieży.- powiedziała.
- Ale skąd będziesz wiedzieć, że nas nie ma?- zapytałem i zerknąłem na kobietę, ale jej już tam nie było.
Mimo zdziwienia nie obecności Raveny otrząsnąłem się. Ruszyłem w stronę wieży. Gdy dotarłem na poziom mieszkalny zastałem wszystkich w salonie.
- Cześć!- powiedziałem.- Coś się stało?
- Czemu nie odbierasz telefonu!? Chyba z dwadzieścia razy do ciebie dzwoniłem!- wydarł się na mnie Fury.
- Byłem zajęty.- odpowiedziałem i spojrzałem na telefon. Osiemnaście nieodebranych połączeń.- No to jest źle.- pomyślałem.
- Daj mu spokój Fury. Chłopak sobie wreszcie znalazł dziewczynę.- powiedział Stark, a ja zabijałem go wzrokiem.- Oj wybacz. To jest znajoma. Może mnie z nią umówisz?
- Nie ważne kim jest! Ważne jest to, że mamy namiary na Nieuchwytną.- przełknąłem nerwowo ślinę na słowa Fury' ego.
- Gdzie?- zapytał Clint.
- Holandia. Nie wiem co tam może robić, ale musimy sprawdzić adres.- odparł czarnoskóry.
Trochę coś mi zaczęło nie grać. Ravena jest sobie w Nowym Jorku, a tu nagle w Holandii. No i prosiła mnie, aby ich zabrać. Może wysłała jakiś fałszywy sygnał aby mi pomóc. Jeśli faktycznie tam jest to będzie źle.
- Musicie tam lecieć. TERAZ!- zaznaczył Fury.
- A co z Jelonkiem?- zapytał Tony.
- Chyba będzie ktoś musiał zostać.- westchnęła Natasha.
- Ja zostanę i tak bym nie miał co robić.- powiedział Bruce.
- Nie!- krzyknąłem, a wszyscy się na mnie popatrzyli.- Znaczy Hulk może nam się przydać, a poza tym mamy chyba dać szanse Loki' emu. Jeżeli nic się nie stanie pod naszą nieobecność to myślę, że będziemy mogli bardziej przychylnie na niego spojrzeć.- Thor podbiegł do mnie i mnie uścisnął.
- Zgoda. Sprawdzimy to, a teraz lecimy!- powiedział Fury i ruszyliśmy w stronę Quinjeta.
Po dwóch godzinach byliśmy już na miejscu. Sygnał pochodził z opuszczonego budynku. Cały czas modliłem się o to, aby jej tam nie było. Thor i Tony obserwowali budynek, aby ktoś z niego nie wyszedł. Weszliśmy razem do budynku. Każdy zajął jedno piętro budynku. Miałem przeszukać parter, ale gdy zacząłem się za to zabierać usłyszałem Fury' ego w słuchawce:
- Wszyscy chodźcie na czwarte piętro.
Gdy dostałem się po schodach do Nicka zobaczyłem, że stoi przed skrzynią. Na niej leżała mała kartka. Podszedłem i zabrałem ją aby przeczytać.
- Czytaj na głos.- usłyszałem jednookiego.
- Fury nigdy się nie poddajesz, co? Stajesz się przewidywalny staruszku.- przeczytałem notkę, a Nick podszedł do pudła.
- A jak to pułapka lub bomba?- spytała Czarna Wdowa.
- W ciągu współpracy z tą dziewczyną nie doświadczyłem rany. Nikt, prócz jednego agenta nie ucierpiał. Jedynie Hydra traci ludzi. Czy to nie dziwne? Nic nie zrobi. Tak mi się zdaje.- powiedział ze spokojem Fury.
Wziął łom, który leżał obok skrzyni. Podważył klapę i odłożył na bok pokrywę. Wychylił się i podniósł małe pudełko. Otwarł je. W środku była poskładana kartka.
- Teraz ty czytaj na głos.- powiedziałem.
- Zataiłam tę informacje przez dziesięć lat. Myślę, że masz prawo wiedzieć co stało się z agentem T.A.R.C.Z.Y. John Travis, lat trzydzieści... zginął przez popełnienie samobójstwa. BZDURY!!! Policja oraz inne organizacje mówią, że się zabił. Jednak to nie prawda. Upozorowano to. Jeżeli pomyślałeś kiedykolwiek, że ja mogłabym mu coś zrobić, to jesteś w błędzie! Nigdy bym mu nic nie zrobiła. Wracając. Ludzie, którzy go zabili już nie żyją. Tak jak cała pierdolona organizacja. Wyrżnęłam wszystkich! Podali mu specjalną substancje, która zatruwa organizm. Niestety nie wykryto jej z badaniach, ponieważ rozkłada się po śmierci osoby, która ją wypiła. Później powieszono go właśnie w tym magazynie. Znalazłam go jako pierwsza. Byłam w amoku więc stwierdziłam, że zawiadomię policje. Teraz wiem, że lepiej by było gdybym zaniosła go do was. John przed śmiercią mówił mi, że nie wie co zrobić. Gdyż był waszym agentem, ale po głębszym poznaniu mnie, nie chciał donosić na moje poczynania. Sam chciał się zabić przez to, że stał między młotem, a kowadłem. Dlatego pierw myślałam, że to zrobił. Mam jedynie do ciebie prośbę. Nigdy więcej nie wywieraj na agentach tak wielkiego nacisku. I OTO CAŁA PRAWDA!- po przeczytaniu zaniemówił.
- Fury wszystko dobrze?- zapytała Wdowa podchodząc do niego.
- To co, czyli ona jest dobra?- zapytał Stark.
- Przez całe moje życie.- Fury zignorował Starka.- Myślałem, że ona go zabiła. Wysyłałem listy gończe kazałem ją śledzić. A ona nie była niczego winna.
- Wierzysz jej?- zdziwił się Clint.
- Tak, bo mógłbyś jej zarzucić wiele. To, że jest roztargniona, porywcza i takie tam, ale nigdy nie powiesz, że kłamie. Jest szczera do bólu. Ceni prawdę. Jeżeli ktoś ją okłamie, nie zaufa.- poczułem się źle. Ja tak postąpiłem.- Nigdy mnie nie okłamała.
- Jednak to nie zmienia faktu, że współpracuje z Hydrą.- powiedział Bruce.
- Te jednooki, tu jest jeszcze coś.- powiedział Tony nachylając się nad skrzynią.
Nick sięgnął po jeszcze jedną kartkę i przeczytał:
- Naprawdę nie ma was w wieży! Szkoda! Cóż Loki został sam...- zszokował się Fury i ruszył w stronę wyjścia z budynku. My za nim.- Do wieży natychmiast!- Krzyknął gdy byliśmy w Quinjetcie.
~ ~ ~
Do wieży MARSZ!!! 😱
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top