sekret
Dzień minął zwykle.. Proste. Wstałem wcześniej niż on, przebrałem się w coś innego, poszedłem do kuchni i zrobiłem sobie śniadanie - resztki płatków do mleka znalezione w szafce plus mleko.
O dziwo chyba nawet mnie nie dotknął, gdy spałem. Nie wiem, czy to dobrze, bo mnie nie zabił czy źle, bo mi nie ufa i będę musiał dłużej z nim siedzieć.
W każdym razie znów się pojawił, gdy spokojnie zajadałem się płatkami.
-to... Moje ulubione płatki... - zaczął, gdy wszedł
Miałem ochotę odpowiedzieć "no i? Kto pytał?", Ale się powstrzymałem.
-nie wiedziałem... Możesz zjeść coś innego...
-nie chcę - odpowiedział - idę do siebie.
Dziwny typ. Naprawdę.
***
Minęły już trzy dni, odkąd tu jestem. Mimo, że z "nim" da się już rozmawiać jakoś, to wciąż nie ma u niego poprawy. Czy będę tu wiecznie?
Wkurzony skierowałem się stronę łazienki, otwierając szybko drzwi. Muszę się przebrać, niedawno wstałem. Niestety później niż on... Czekaj...
-Przepraszam, nie chciałem! - przeprosiłem, gdy dotarło do mnie, co zrobiłem. Wszedłem do łazienki, gdy się przebierał i był w samej bieliźnie. Brawo, powinienem wygrać order pojawiania się w złym miejscu w złym czasie. Ale to, co widziałem... On ma skrzydła?
Szybko zamknąłem drzwi i się wycofałem. Po chwili usłyszałem płacz. Co za ciota...
Po około dziesięciu minutach wyszedł z łazienki. Wreszcie. Wreszcie mogłem sam się przebrać.
Gdy skończyłem przebierać się w normalne ciuchy, naturalnie jak każda zdrowa osoba, która nie musi jeszcze robić "pierwszej" lub "drugiej" czynności, wyszedłem z łazienki, i skierowałem się w stronę kuchni, jak zwykle. Tym razem zrobiłem sobie kanapki z masłem i serem, bo kto mi zabroni?
Gdy skończyłem jeść, odłożyłem talerz i nóż do zlewu i wszedłem do pokoju tego dziwaka, by jakoś go wyleczyć z aspołeczności, o ile się da. Nie chce siedzieć tu wiecznie. Gdy usłyszał, że otwieram drzwi, schował tablet graficzny pod kołdrę.
-hej, co rysujesz? - spytałem się
-nic - odpowiedział.
-pokaż, też bym chciał porysować - powiedziałem, gdy zamknąłem drzwi i usiadłem obok niego na łóżku. Odsunął się, jak zwykle, jednak tym razem nie dałem za wygraną i przysunąłem się tak, że go dotykałem. Nie mógł dalej się przesunąć, bo była tam ściana. Pewnie czuje się teraz niekomfortowo, he he...
Wyrwałem mu z rąk tablet. Zaraz...
On chyba jest gejem. Nie dość, że czyta gejowskie mangi, to rysuje gejowskie... Nie...
-oddaj - wyrwał mi z rąk - ja... Nie zrozumiesz...
Nawet wytłumaczyć się nie umie.
-ładnie rysujesz - powiedziałem. Co jak co, ale pomijając tematykę "rysunku", to wszystko było ładnie narysowane... No ale właśnie ta "tematyka"...
-dzięki... - odwrócił wzrok
Po chwili wpadłem na genialny pomysł, by zmniejszyć jego aspołeczność.
-ej, zagramy w jedną grę? - spytałem się
-jaką?
-codziennie ja będę zadawać ci jedno pytanie i ty mi jedno. Druga osoba MUSI odpowiedzieć na pytanie PRAWDĘ. - wyjaśniłem, naciskając na słowa "musi" i "prawdę".
-dobra... - zgodził się - ty... Pierwszy... A tak przy okazji, mógłbyś się odsunąć? Źle mi...
-nie - odpowiedziałem - to pytanie... Dlaczego boisz się innych?
Zapadła cisza, jednak po chwili zabrał głos:
-to nie takie proste, jakby mogło ci się wydawać. Nie ufam nikomu poza rodziną. Przecież każdy może mnie okraść, zranić... A poza tym, nie potrafię zachować się przy innych. Nie wiem, co mówić, jak się zachowywać... Nie mam znajomych.
Wow, nie spodziewałem się (wyczujcie ten sarkazm)
-a ja to co? Wróg? - spytałem się
-ty... Współlokator?...
-nie jestem twoim znajomym? - spytałem się, tuląc się do niego jak do przyjaciela. To wszystko po to, by poczuł się niekomfortowo, he he.
-nie... Możesz się odsunąć? Źle mi jest, naprawdę... - już zaczął.
-nie - odpowiedziałem, przysuwając się jeszcze bliżej. W końcu niczego nie mówił lecz wiedziałem, że wciąż mu to przeszkadza.
-teraz twojej pytanie - zacząłem, już normalnie siadając bez "przytulania".
-to... Dlaczego chcesz mi pomóc?
Hmm, i co by mu tu odpowiedzieć? "Dlatego, że mój świrowaty ojciec mnie zmusił tu przebywać i nie lubię cię. Tak naprawdę to robię to wszystko, by wrócić do domu"? Nie, bo jeszcze się zabije.
-Mój ojciec, który jest... Cóż... Dość "świrowatym" psychologiem - zacząłem - powiedział mi o twoim przypadku, więc zasugerowałem, że mogę wprowadzić się do ciebie i pomóc ci, być miał z kim pogadać. Nawet pesymistyczni introwertycy potrzebują czasem jakiegoś towarzystwa, czy przytulasa. Każdy też potrzebuje się komuś wygadać, niekoniecznie rodzicowi. Uwierz mi lub nie, lecz tak jesteśmy zaprogramowani.
Chłopak spojrzał się na mnie.
-dzięki- odpowiedział
-za co? - spytałem się
-za to, że... Jesteś...
Aż nagle przypomniało mi się o skrzydłach. Mam ochotę go o to zapytać, jednak wykorzystałem swoje pytanie...
-mogę zadać ci jeszcze jedno pytanie? - spytałem się
-chyba tak...
-masz skrzydła?
Nie odpowiedział, tylko odwrócił wzrok, chyba po raz setny się rumieniąc. Niedługo oddychanie w moim towarzystwie będzie go zawstydzać...
-nie muszę odpowiadać, wykorzystałeś już pytanie... - odpowiedział cicho. Fakt. Ale jutro odpowiedź go nie ominie.
***
Napisane 31.12.2022
Opublikowane 16.12.2023
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top