prolog
Tą książkę zaczęłam pisać 31 grudnia 2022 roku. Napisałam w ciągu paru dni siedem rozdziałów, a to stało się po przeczytaniu jakiejś książki z fandomu Hetalia. Nie należę do tego fandomu, jednak pamiętam, że czytałam z niego książkę gdyż zaciekawił mnie opis.
Gdy przeglądałam w grudniu 2023 stos swoich nieopublikowanych książek, przypomniałam sobie o tej mojej książce i postanowiłam ją kontynuować. Mam wiele pomysłów.
Rozdziały postaram się dodawać co tydzień w soboty.
Miłego czytania!
Pov. Niemcy
-co dziś na obiad? - podszedłem do ojca gotującego coś w metalowym garnku. Definitywnie zupa.
-Pomidorowa - odpowiedział prosto, wracając do gotowania. Nawet nie spojrzał się w moją stronę.
Po uzyskaniu od mojego nie-normalnego ojca odpowiedzi na zadane pytanie skierowałem się w stronę mojego pokoju. Mieszkam tutaj od dawna z moim ojcem, młodszym bratem i starszym bratem. Najmłodszy ma 8 lat. Ach, i bym zapomniał o tym - jeszcze jest tu pies. Owczarek niemiecki.
Zacznijmy od Ojca. Pracuje jako psycholog bądź psychiatra od dawna, i od tego czasu stał się... Inny. Bardziej "Świrnięty". Mam wrażenie, że czymś się tam zaraził. Poza tym jego charakter też jest dosyć... Odmienny. Do głowy często wpadają mu różne dziwne pomysły. Mimo wszystkiego nie dzieli się niczym na temat swoich "pacjentów" z innymi, gdyż uważa to za "tajemnicę zawodową", której "nie może zdradzać nikomu oprócz pracowników placówki, w której pracuje i rodziców bądź prawnych opiekunów pacjenta, lub męża/żony pacjenta". Również nie zdradza tych "tajemnic zawodowych" własnej rodzinie.
-Hej, co robisz? - podszedł do mnie dość niski dzieciak, mój najmłodszy brat
-nic - odpowiedziałem
-widziałem! Dasz pograć w Among us?
Jako jedyny w naszej rodzinie (nie licząc psa) nie ma jeszcze telefonu.
-nie - odpowiedziałem - ale mogę ci pożyczyć swój laptop pod warunkiem, że zalogujesz się na swój profil. Zainstalowałem ci Among Us i Brawl Stars przez Bluestacks oraz roblox.
Jak trochę pogra to nic się nie stanie. Chociaż da mi spokój.
-co to Blu... Blustaks? - spytał się
-emulator. Możesz z niego pobierać gry normalnie istniejące w sklepie Play na Androidzie na laptop
-brzmi super! To mogę?
-tak. Włącz profil "lichtenstein" i wpisz hasło "Robux" z dużej litery - zakończyłem rozmowę, po czym wstałem i wziąłem laptop z biurka, następnie zanosząc go do pokoju dzieciaka. Włączyłem go, a następnie podałem, by wpisał hasło. Gdy wychodziłem, jeszcze się odezwałem:
-Tylko go nie zniszcz, bo będziesz płacić z kieszonkowego!
Mały odpowiedział tylko krótkie "tak", i zajął się swoim. Znudzony powróciłem do czytania książki, którą kupiłem wczoraj. Książka nazywa się "wojownicy. Odwet wysokiej gwiazdy" i jest to książka o kotach żyjących w klanie, z serii "wojownicy". Ogólnie polecam, są to najlepsze książki, jakie kiedykolwiek czytałem. Pierwszy tom nazywa się "ucieczka w dzicz".
Nie przeczytałem nawet dziesięciu stron nowej książki, gdy usłyszałem wołanie Ojca.
-Obiad!!!
Wstałem z łóżka odkładając książkę na półkę, wcześniej zaznaczając odpowiednią stronę zakładką i udałem się do kuchni, gdzie czekał na mnie pełny garnek zupy pomidorowej, ugotowanej przez ojca. Nalałem sobię trochę na talerz, po czym przyprawiłem pieprzem i papryką, żeby nie było jałowe. Co jak co, ale ojciec nie umie przyprawiać zup. Zawsze albo nic nie czuć, albo jest nawalone zbyt dużo.
Po chwili zauważyłem młodszego brata idącego gdzieś z miską zupy napełnioną do połowy.
-ej, a ty gdzie? - spytałem się
-do mojego pokoju...
-Nie jesz przy laptopie! Już kiedyś tak się udałem i musiał być oddany do naprawy, gdy zupa się wylała. Siadasz tu! - przerwałem mu
-ale.... Nalałem specjalnie tylko do połowy!
-kto pytał? - odpowiedziałem dając do zrozumienia, że nie jestem zainteresowany żadnym "ale" - siadaj tu i już.
Lichtenstein udał smutnego i usiadł przy stole w kuchni. Brakowało tylko Austrii, lecz teraz nie ma go w domu.
Wreszcie skosztowałem upragnionej zupy. Mój brzuch już wcześniej domagał się jedzenia, lecz wciąż czekałem na obiad....
Nim zdążyłem zjeść połowę, Lichtenstein zjadł całą swoją porcję i szybko zaniósł talerz do mycia, po czym pobiegł szybko najprawdopodobniej do pokoju, w którym znajdował się mój laptop. Czyli do siebie.
Po chwili zauważyłem, że Rzesza się na mnie gapi.
-coś nie tak? - spytałem się - znowu jakiś dziwny pacjent się trafił czy co? Może zaraził cię głupotą?
-po części masz rację... - odezwał się - trafiłem na bardzo ciekawy przypadek. I będę potrzebował pomocy.
-O nie, nie ma mowy! - odezwałem się, przerywając - nie wciągniesz mnie w te cyrki!
-daj mi wytłumaczyć, póki małego nie ma. Mam pacjenta z podejrzeniem fobii społecznej, depresji, dysortografii, kleptomanii, nyktofobii, talassofobii, a w dodatku... No... Nie mogę ci zdradzić ostatniego, tajemnica zawodowa.
-COOO? I NIBY JAK JA MAM CI POMÓC? TY SOBIE ŻARTY ZE MNIE ROBISZ? - wybuchnąłem. To chyba jakieś żarty!
-czy ja wyglądam, jakbym żartował?
-no... Nie. Ale jak mam ci pomóc?
-Wszystko jest już załatwione, nawet dwutygodniowe zwolnienie ze szkoły. Zaczynasz jutro, więc spakuj się.
-co masz na myśli? Chyba nie...
-Owszem. Przeprowadzisz się do niego
-NIE, NIE ZGADZAM SIĘ! NIE MOŻESZ MI TEGO ZROBIĆ! PRĘDZEJ SIĘ ZABIJĘ NIŻ BĘDĘ MIESZKAŁ Z JAKIMŚ...
-uspokój się - uspokoił mnie spokojnym głosem - jesteś jedynym, przed którym może się otworzyć. W klasie go odrzucili. A ty...jesteś w odpowiedniej grupie wiekowej. On ma 17 lat. Przeprowadzisz się do niego, jego ojciec wyjechał dziś za pracą zostawiając go w moich rękach, niestety nie mógł go wziąć ze sobą.
-a... Na ile? - spytałem się z niepokojem
-na rok.
Co?!
Nie. To są chyba jakieś żarty...
***
Pisane 31.12.2023
Opublikowane 05.12.2023
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top