8. Coś ważnego
Obudził się nagle, samemu nie wiedząc dlaczego. Rozejrzał się po pokoju, ale zaraz utkwił wzrok w śpiącym obok mężczyźnie i na jego ustach pojawił się lekki uśmiech. Przeciągnął się, ale zaraz znieruchomiał, słysząc przekręcanie klucza w zamku. Kiedy do jego uszu dobiegł głos Bannera, od razu szturchnął Starka, żeby się obudził, a kiedy ten otworzył oczy, gestem nakazał mu być cicho. Tony momentalnie zorientował się o co chodzi i spojrzał w kierunku niezamkniętych drzwi do pokoju. Poderwał się z łóżka i podszedł do nich, po czym najciszej, jak tylko mógł zamknął je.
- Thor na pewno tutaj zajrzy – powiedział szeptem Loki. – Schowaj się pod łóżko.
Geniusz przez chwilę patrzył na niego, jakby oszalał, ale słysząc dochodzący zza drzwi głos blondyna, rozłożył się na podłodze i wczołgał się pod łóżko. Loki w tym czasie podniósł się i założył na siebie spodnie oraz koszulkę, po czym spojrzał na ubrania Tony'ego. Ukucnął i przesunął je w stronę Starka.
- Gdybyś chociaż się ze mną kochał, to jakoś przetrwałbym to chowanie się – mruknął geniusz, wyraźnie niezadowolony z tej sytuacji, ale sięgnął po swoje ubrania.
- Zamknij się, jeszcze ktoś cię usłyszy.
- I co z tego? – zapytał, ale więcej się nie odezwał. Kłamca ledwo zdążył poprawić łóżko, tak by na pewno nie było widać chowającego się pod nim mężczyzny, kiedy drzwi do pokoju otworzyły się i zaraz usłyszał głos swojego brata.
- Cześć, wróciliśmy wcześniej, to całe zebranie zostało odwołane – powiedział i przez chwilę patrzył na bruneta, jakby się nad czymś zastanawiał, ale zaraz westchnął cicho i wszedł do środka, zamykając za sobą drzwi. – Właściwie dobrze, że już nie śpisz, bo chciałem z tobą o czymś porozmawiać.
Loki niemal wstrzymał oddech, kiedy Thor podszedł do łóżka, ale tylko opadł na nie i spojrzał na brata, jakby czekał, aż usiądzie obok. Psotnik w końcu podszedł do niego i usiadł po drugiej stronie, z wyczekiwaniem patrząc na blondyna.
- Wiem, że nie chciałeś tutaj być, szczególnie że siedzimy u Jane już całkiem sporo czasu – zaczął po chwili Thor, ale zaraz zamilkł na moment, jakby zbierał myśli, aż w końcu uśmiechnął się promiennie. – Wracamy do domu, co ty na to?
Loki zaniemówił na chwilę, ale zaraz również się uśmiechnął, jakby pomysł blondyna bardzo mu się spodobał. Thor nie zauważył, ile wysiłku kosztowało go to, by unieść kąciki ust, tylko poklepał brata po ramieniu.
- Wiedziałem, że się ucieszysz – dodał i podniósł się z łóżka, żeby wyjść z pokoju. Loki wciąż siedział, z przyklejonym uśmiechem na twarzy, chociaż myślami był zupełnie gdzie indziej. Pomyślał o Tonym, który przecież wciąż był pod łóżkiem i musiał słyszeć całą tę rozmowę.
- Kiedy wracamy? – zapytał, starając się opanować głos, żeby nie zadrżał.
- Pojutrze – odpowiedział Thor i opuścił pokój. Kiedy tylko zniknął za drzwiami, kłamca nachylił się i zerknął pod łóżko, by napotkać spojrzenie mężczyzny, które – jak zauważył – było dość smutne.
~*~
Siedział, popijając kawę i raz jeszcze przeglądając pracę Jane, wyszukując jakichkolwiek błędów, chociaż nie za bardzo potrafił się na tym skupić. Po raz kolejny przeczytał to samo zdanie, nic z niego nie rozumiejąc i właśnie miał nakazać sobie, by w końcu się ogarnąć, kiedy z pokoju wyszedł Loki. Jakby nigdy nic przeszedł przez salon, nawet nie patrząc w stronę doktora i skierował się do kuchni, gdzie wziął butelkę wody. Banner widział, że spojrzał w kierunku drzwi od swojego pokoju, ale była to ledwie zauważalna chwila.
- Loki, mógłbyś podejść? – zapytał, chociaż sam zdziwił się, że odezwał się do kłamcy. Brunet przez chwilę również wyglądał na lekko zdezorientowanego, ale przytaknął głową i podszedł, siadając na fotelu, naprzeciwko doktora. – Podobno czujesz się już lepiej?
Loki patrzył na niego, nie bardzo wiedząc, co chodzi mu po głowie, ale przytaknął w odpowiedzi. Bruce zaraz spojrzał w stronę jego pokoju, ale szybko ponownie przeniósł wzrok na psotnika, który tylko niezauważalnie skinął głową.
- W porządku, zastanawiałem się po prostu, czy czegoś tutaj nie złapałeś, nie wiem, jak ziemskie choroby mogłyby wpłynąć na twój organizm – wyjaśnił i zaraz spojrzał na Thora i Jane, którzy również wyglądali na trochę zdezorientowanych. – Nie uważacie, że to ciekawe?
Oboje potwierdzili, że owszem, to musi być naprawdę ciekawe, ale zrobili to bardziej z grzeczności.
- Jane, masz może jakąś książkę ze szczegółowymi opisami chorób? Zdawało mi się, że kiedyś widziałem u ciebie coś takiego – zapytał Banner, spoglądając na kobietę.
- Dobrze wypatrzyłeś, ale nie rozumiem... – zaczęła, ale doktor nie dał jej skończyć.
- Zawsze lepiej dmuchać na zimne, prawda? Loki może i wygląda lepiej, ale to może być tylko stan przejściowy. Gdybym dostał próbkę jego krwi mógłbym dokładnie to przebadać, raczej nie chcecie wracać na Asgard z jakimś wirusem, prawda? – Bruce spojrzał na Thora, który od razu przytaknął. Jane jednak nie wyglądała na przekonaną, ale widocznie dzisiejsze i tak dziwne zachowanie doktora postanowiła zrzucić na jego zmęczenie, więc w końcu podniosła się z kanapy.
- Zaraz jej poszukam – rzuciła i skierowała się do swojego pokoju. Kiedy tylko zniknęła za drzwiami, Banner spojrzał na Thora.
- Z tego co mi się wydaje ta książka wyglądała na ciężką i chyba stała na najwyższej półce – odezwał się doktor ponownie, jakby rozmyślał nad tym. Na szczęście Thor załapał aluzję i po chwili, mówiąc że pomoże Jane, poszedł za kobietą. Loki nie tracił czasu, chociaż zerknął na Bannera, jakby nie do końca wierzył w to, co właśnie robił, ale szybko skierował się do pokoju, z którego zaraz wyszedł razem z Tonym. Banner podniósł się i podał geniuszowi bluzę bez słowa.
- Pogadamy później – szepnął Stark, a kiedy doktor skinął głową, skierował się do drzwi. Szybko odnalazł swoje buty, ale nie założył ich, tylko ułożył dłoń na klamce, żeby już wyjść. Banner udawał, że nie zauważył tego, jak Tony pożegnał się z Lokim, delikatnie całując go w usta.
~*~
Dopiero wieczorem usłyszał powiadomienie Jarvisa o tym, że za chwilę będzie tutaj Banner. Właściwie nie spodziewał się go wcześniej, chociaż kiedy Jarvis tylko się odezwał, miał nadzieję, że będzie to ktoś inny, jednak doskonale wiedział, że Loki dzisiaj nie przyjdzie, w końcu kłamca sam go o tym powiadomił. Mimo wszystko westchnął jakby zrezygnowany, kiedy drzwi windy się otworzyły i dostrzegł za nimi Bruce'a.
- Cześć – rzucił w jego stronę geniusz i sięgnął po szklankę whisky, która stała na stoliku, po czym usiadł wygodnie na kanapie. Banner podszedł do niego bez słowa, chociaż kiedy stał nad nim, Tony'emy wydawało się, że bardzo chce coś powiedzieć, ale w końcu westchnął tylko cicho i zajął miejsce obok. – Dzięki za... no wiesz.
Banner wciąż się nie odzywał, a Stark pomyślał, że chyba próbuje opanować złość. Trochę się zaniepokoił i zerknął na doktora, jakoś nie uśmiechało mu się teraz uspokajać Hulka. Na szczęście, kiedy Bruce w końcu się odezwał, jego głos był spokojny.
- Możesz mi wytłumaczyć, co to wszystko, co ostatnio robisz, znaczy?
- Niby co takiego robię? – zapytał, chociaż doskonale wiedział, co Banner miał na myśli.
- Wplątujesz mnie w jakieś dziwne rzeczy, w których nawet nie mam zamiaru uczestniczyć, zachowuję się jak niepoczytalny przed Jane i Thorem, którzy już nabrali jakichś podejrzeń, to tak na początek – powiedział Bruce już nieco mniej spokojnym tonem. – Już nie mówiąc o tym, że potajemnie spotykasz się z Lokim, zachowujecie się jak zakochane nastolatki, którzy kryją się przed rodzicami. Właściwie nawet nie rozumiem, co was łączy, Tony. Przecież to Loki, już nie pamiętasz, co chciał zrobić? Co zrobił? Ilu ludzi zabił i na pewno posunąłby się jeszcze dalej, gdybyśmy mu nie przeszkodzili.
Doktor wyraźnie dopiero się rozkręcał, ale Stark jakoś nie miał zamiaru mu tego przerywać, jedynie powoli sącząc whisky ze szklanki.
- Nie pomyślałeś o tym, że Loki może chcieć cię tylko wykorzystać, żeby zdobyć potrzebne mu informację? Albo co gorzej, przeciągnąć cię na jego stronę? Nie zapominaj, że jeśli chodzi o manipulację innymi, to jest w tym dobry.
- To nie jedyna rzecz, w której jest dobry, pocałunki... – zaczął, ale zaraz uznał, że to nie najlepszy moment na takie żarty, bo Banner wyraźnie bardzo starał się nie wybuchnąć.
- Nawet nie chcę tego słuchać! – Doktor na moment przymknął oczy, próbując się uspokoić i kiedy ponownie się odezwał, wyglądał już na bardziej opanowanego. – Tony, niezależnie od tego, co Loki ci naopowiadał, musisz brać pod uwagę, że każde jego słowo może być kłamstwem.
- Wiem – odparł Stark dość bezbarwnym tonem. – Nie zapominam o tym, cały czas pamiętam. Ale on nie pyta, nie próbuje się dowiadywać czegokolwiek, jeśli rozmawiamy to zawsze o czymś innym. Zazwyczaj po prostu siedzimy i... robimy różne rzeczy.
- Wiesz, co by się stało, gdyby Tarcza się o tym dowiedziała?
Teraz to geniusz wyglądał na wściekłego. Nieco mocniej zacisnął palce na swojej szklance z whisky i obrzucił doktora szybkim spojrzeniem, po czym prychnął.
- Tarcza nie ma z tym nic wspólnego i nie widzę powodów, żeby wtrącała się w nie swoje sprawy. To jest moje prywatne życie i nikomu nic do tego. Będę spotykał się z kim będę chciał, nawet jeśli będzie to Loki.
- Nie powiadomię ich o tym, przynajmniej jeśli rzeczywiście nic się nie dzieje – zaczął ostrożnie Banner.
- I nic się nie stanie, bo Lokiego i tak pojutrze już tutaj nie będzie – wyrzucił z siebie, nawet nie wiedząc, jak bardzo ta informacja mu ciążyła. Nagle potarł dłonią twarz i westchnął ciężko. – Wraca na ten swój cały Asgard, razem z Thorem i zapewne już nigdy więcej go nie zobaczę. Zadowolony?
Banner przez dłuższą chwilę nie odpowiadał, widząc, że Stark nie jest w najlepszym stanie, zupełnie jakby ta wiadomość kompletnie go przybiła. Tony jednak po chwili podniósł się z kanapy i dopił zawartość swojej szklanki, po czym z hukiem odstawił ją na stolik.
- Może to i dobrze, Clint i tak już zaczął się czegoś domyślać – mruknął, chociaż bardziej do siebie, niż do doktora. – Zresztą doskonale wiem, że nigdy bym nie usłyszał od Lokiego tego, czego bym chciał.
Bruce przez chwilę zastanawiał się, o czym mówi Tony, ale nie zapytał o to, wciąż milcząc.
- A teraz, jeśli pozwolisz, mam dużo pracy – odezwał się Stark po chwili, a Banner podniósł się z kanapy. – Raz jeszcze dzięki za to, co zrobiłeś, już więcej nie będę musiał cię prosić o coś podobnego.
Zanim doktor zdążył odpowiedzieć, Tony oddalił się, jakby nikogo już nie było w pokoju.
~*~
Nie za bardzo wiedział, co ma ze sobą zrobić. Z jednej strony najchętniej znowu zamknąłby się w tym pokoju i już nigdy z niego nie wyszedł, a z drugiej miał chęć po prostu z niego wybiec, wyjść na zewnątrz i iść gdziekolwiek, byle z dala od tego miejsca, od Thora, od Jane, od tej całej sytuacji. Zastanawiał się, czemu pozwolił samemu sobie wpakować się w takie coś. Gdyby tylko mógł cofnąć czas, to...
Westchnął głośno, bo doskonale wiedział, że jeśli przeniósłby się o kilka dni wstecz, to postąpiłby dokładnie tak samo. Był pewny, że nic by nie zmienił, nie chciał zmieniać, chociaż od początku przecież musiał zdawać sobie sprawę, że to musi się skończyć w podobny sposób. Chociaż...
Spojrzał w kierunku zamkniętych drzwi, jakby kogoś oczekiwał. Wiedział, że ten, którego teraz najchętniej chciałby zobaczyć, na pewno się tutaj nie pojawi, ale mimo wszystko wyprostował się, jakby z nadzieją, kiedy ktoś nacisnął na klamkę. Zaraz jednak ponownie westchnął, besztając w myślach samego siebie, kiedy w progu zobaczył Jane.
- Wszystko w porządku? – zapytała, a on uniósł brwi w lekkim zdziwieniu i pokiwał głową. – Słyszałam, że niedługo wracacie na Asgard, pewnie się cieszysz?
Nie zaprzeczył, ale również nie przytaknął, po prostu wbił w nią swoje zielone oczy i przez chwilę poczuł dziwną chęć powiedzenia jej wszystkiego. Powiedzenia jej o tym, że wcale nie chce wracać, że chciałby tutaj jeszcze zostać, najdłużej jak tylko się da. Powiedzieć o tym, co się dzieje, co czuje. I przede wszystkim powiedzieć o Tonym. Ale nie zrobił tego. Nie odezwał się, jedynie przeniósł wzrok na okno, za którym panowała ciemność, mącona jedynie latarniami.
- Ty wcale nie chcesz wracać – wyszeptała nagle Jane. – Chcesz zostać, ale dlaczego?
Zerknął na nią. Zauważył jej ściągnięte brwi, kiedy myślała nad odpowiedzią i jej lekko otwarte usta, jakby w geście lekkiego niedowierzania. Musiał przyznać, że albo rzeczywiście była tak inteligentna, jak zawsze mówił Thor, albo miała jakiś cholerny instynkt, bądź przeczucie. Wolał się jednak nad tym zbytnio nie zastanawiać, wciąż uparcie milcząc. Bał się, że jeśli się odezwie, słowa same uformują się w to, co go dręczyło, niezależnie od jego woli. A przecież nie mógł jej powiedzieć. Gdyby to zrobił, Thor byłby następną osobą, która by wiedziała, co się dzieje, a tego nie chciał. Tak było lepiej, w końcu wiedział, że będzie musiał wrócić, że to nie będzie trwać w nieskończoność. Dlaczego więc w ogóle to zaczynał?
- Wyszło inaczej, niż chciałem – odezwał się, chociaż kierował te słowa bardziej do siebie, bądź w ciemność w pokoju. – Nie przewidziałem kilku ważnych faktów, nie zauważyłem jednej bardzo istotnej rzeczy...
Kobieta nie pytała, jakby zdumiona tym, że w końcu się odezwał. Właściwie były to najdłuższe słowa, jakie wypowiedział w jej obecności, a ona miała tylko nikłe przypuszczenia, o co może chodzić. W końcu to ona westchnęła i weszła do pokoju, zamykając za sobą drzwi i usiadła na łóżku, obok kłamcy, chociaż jeszcze przez dłuższą chwilę milczała.
- Tu nie chodzi o Thora, ani o mnie, prawda? – zapytała cicho, niemal szeptem, a mimo tego jej głos rozniósł się zdecydowanie zbyt głośno w ciemnym pokoju. Chociaż może tylko w jego głowie głos Jane był o wiele głośniejszy. Pokiwał głową w odpowiedzi i w końcu zerknął na nią, zastanawiając się, po co w ogóle z nim rozmawia, zupełnie jakby chciała mu pomóc.
- Nie, nie chodzi o was – odpowiedział, żeby przerwać ciszę, która przecież nigdy wcześniej mu nie przeszkadzała. Teraz natomiast wydawała się głośniejsza, niż jego głos.
- Powinieneś do niego pójść. – Słowa kobiety zadziałały, jak mocny policzek. Od razu na nią spojrzał z niedowierzaniem, nie wiedząc, jak się tego domyśliła. Przeanalizował w myślach to, czy Banner mógł jej powiedzieć, albo może... – Zauważyłam jego buty, później bluzę. No i widziałam z okna, jak w pośpiechu biegł na boso do samochodu, który zaparkował naprzeciwko.
- Skoro wiedziałaś, to czemu... – zaczął, ale zaraz ponownie zamilkł.
- Bo to chyba coś ważnego – odpowiedziała na niedokończone pytanie. – Poza tym nie wiem, jak Thor by na to zareagował. Już i tak dostatecznie się o ciebie martwi.
Kłamca głośno przełknął ślinę, a Jane pomyślała, jak bardzo Loki jest w tym momencie ludzki. Pomyślała, że pomimo tego, jak wcześniej się zachowywał, wcale tak bardzo nie różni się od innych. Przez myśl przemknęło jej, że przecież psotnik też musi mieć uczucia, które w tym momencie odmalowały się, chociaż nieproszone, na jego twarzy. Zdała sobie sprawę, że Loki być może, ale tylko być może, jest po prostu bardzo samotny i nieco w tym wszystkim zagubiony. I nagle, zamiast złości na niego, która utrzymywała się jeszcze, jak wchodziła do jego pokoju, poczuła współczucie oraz bardzo, ale to bardzo głęboką pustkę, bijącą od niego.
To właśnie musiał być ten chłód, pomyślała. Ten niemal na odległość wyczuwalny chłód, który mu towarzyszył przez ten cały czas i którego próbował się pozbyć. Nie wiedział tylko jak. A teraz, kiedy prawdopodobnie znalazł sposób, musi o nim tak po prostu zapomnieć...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top