6. Te zielone trampki

                    Wrócił do domu dopiero wieczorem, nie widząc sensu, żeby dalej siedzieć u Bannera, bo jak się szybko okazało doktor nie miał mu zbyt wiele do powiedzenia. Rozumiał go, sam nie wiedział, co by zrobił na jego miejscu, w dodatku Bruce zdawał się tym wszystkim po prostu mocno przytłoczony, jakby zawalił go zbyt dużą dawką informacji naraz. Nie dziwił się i właściwie ucieszył, kiedy Banner nie zaczął mu robić dziwnych wykładów na temat tego, że Loki przecież był ich wrogiem. Nie miał zamiaru ich słuchać, a Bruce nie miał zamiaru ich mówić, wolał po prostu zastanowić się, jak rozwiązać tę sytuację, która zaistniała. Niewiele wymyślił i Tony nie miał mu tego za złe, już sam fakt, że doktor zechciał go wysłuchać do końca, nawet jeśli nie powiedział zbyt wiele, a nie wywalił go za drzwi, jak tylko zorientował się o co chodzi jakoś podpierał go na duchu. Dlatego, gdy tylko wytrzeźwiał na tyle, by dotrzeć do domu, wziął od Bannera jego niezwykły środek na kaca, obiecując, że na pewno go wypróbuje i zebrał się w drogę powrotną do Stark Tower.
                    Właściwie nie spodziewał się, że Loki ponownie się pojawi, ale mimowolnie kąciki jego ust uniosły się delikatnie, słysząc powiadomienie Jarvisa. Nie wiedział dokładnie, czego będzie chciał kłamca, ale wiedział, czego on sam chce. A zazwyczaj dostawał to, co chciał, po prostu po to sięgał, jakby mu się należało, jakby było jego własnością. Dlatego zrobił to też i tym razem, po prostu musiał wziąć to, co chciał, a w tej chwili chciał mieć Lokiego w łóżku, tuż przy sobie. Wtargnięcie Clinta nieco popsuło jego plany, ale pozbył się go najszybciej, jak to było możliwe i chociaż niepokojąca myśl o zielonych trampkach, na które Barton zwrócił uwagę przez chwilę nie chciała opuścić jego głowy, to kiedy z powrotem wszedł do pokoju, momentalnie przestał o nich myśleć.
                    - Dlaczego jesteś ubrany? – zapytał od razu, kiedy tylko zobaczył psotnika. Loki nie odpowiedział, ale spojrzał na niego. – Nie podoba mi się to.
                    - Muszę już iść – odezwał się w końcu kłamca, mijając go w drzwiach. Zanim zdążył pomyśleć nad tym, co robi, Tony chwycił go za nadgarstek, zatrzymując i nieco przyciągając w swoją stronę.
                    - To przez Bartona? – zapytał cicho, jakby miało to teraz jakieś znaczenie, ale Loki ponownie nie odpowiedział, chociaż odwrócił się przodem do Starka, by na niego spojrzeć. – Nie wróci. Więcej nikt nie przyjdzie, zapewniam.
                    - Nie o to chodzi – odparł w końcu i kiedy chciał się odsunąć, Tony ponownie przyciągnął go do siebie jeszcze bliżej, tak że dzieliło ich zaledwie kilka centymetrów.
                    - Więc o co? – zapytał cicho, przesuwając nosem po jego policzku. – Powiedz mi.
                    Loki przez chwilę walczył sam ze sobą i westchnął cicho na jego dotyk. Zaraz przymknął oczy, czując jego nos oraz ciepły oddech tym razem na swojej szyi. Stark delikatnie sunął po jego skórze i uśmiechnął się lekko, słysząc jak psotnik głośno przełyka ślinę.
                    - Po prostu muszę już iść – odezwał się w końcu, starając się brzmieć przekonująco, ale geniusz od razu usłyszał, jak jego głos delikatnie drży.
                    Nie chcę, żebyś szedł, chcę żebyś tutaj został, ze mną, pomyślał Tony, ale nie powiedział tego na głos. Chociaż otworzył usta, te słowa nie przeszły mu przez gardło. Może gdyby je powiedział, Loki by został, właściwie był tego prawie pewny, mimo to nie potrafił się zdobyć, by je wypowiedzieć. Zamiast tego po prostu puścił w końcu jego nadgarstek, chociaż nie odsunął się, wciąż delikatnie sunąc nosem po jego szyi. Poczuł, jak dłonie Lokiego nieśmiało znalazły się pod jego koszulą i uniósł głowę, żeby spojrzeć w te zielone oczy. Zanim jednak zdążył cokolwiek powiedzieć, bądź zrobić, usta kłamcy odnalazły jego wargi i wpiły się w nie zachłannie. Loki jednak szybko się odsunął i skierował do windy.
                    - Wrócisz? – zapytał Stark, zanim zdał sobie sprawę, że takie pytanie w ogóle uformowało się w jego głowie. Loki zatrzymał się i zerknął na niego przez ramię. Geniusz dostrzegł delikatny uśmiech, ale mógłby przysiąc, że nie był on złośliwy, nie było w nim żadnej kpiny, żadnej wyższości, to był po prostu uśmiech, jaki kłamca nie posyłał do zbyt wielu osób.
                    - Tak – odparł jedynie Loki, po czym wszedł do windy, która zaraz zamknęła się za nim.
~*~
                    Nie wiedział, kto z nich wpadł na ten pomysł, ale spojrzał na kobietę, jakby to właśnie ona była sprawczynią tego wszystkiego. Chociaż właściwie to mógł być on, to byłoby całkiem podobne do niego, dlatego zaraz odwrócił wzrok od Natashy i skierował go na gości, którzy ostatnio dość często tutaj przebywali. Nie mógł zaprzeczyć temu, że za każdym razem byli zaproszeni, ale nie mógł pojąć, kto z nich, do cholery wpadł na pomysł, żeby zaprosić też Lokiego? Na dobrą sprawę, to zapewne był on, dlatego powstrzymał się, by raz jeszcze zerknąć na Tashę. Był prawie pewny, że to jego sprawka i coraz bardziej zastanawiał się, co takiego chodziło mu po głowie, kiedy rzucił ten pomysł. Przez myśl przemknęło mu nawet, że musiał się czegoś nieźle naćpać, bądź upić się tak porządnie, jak chociażby na swoim weselu. Nie przypominał sobie jednak, żeby był pod wpływem czegokolwiek, kiedy mówił o zaproszeniu Lokiego. No chyba, że pod wpływem głupoty albo jakichś swoich masochistycznych upodobań, których jednak do tej pory u siebie nie odkrył.
                    Przestał się jednak nad tym zastanawiać i po prostu w końcu spojrzał na kłamcę, który jak zwykle wydawał się być znudzony. Powstrzymał się przed powiedzeniem mu, że jeśli się nudzi, to ma wolną drogę i może stąd po prostu pójść, zamiast tego wysilił się na uśmiech, kiedy Loki nagle skierował w jego kierunku swoje zielone oczy. Przez chwilę zastanawiał się, skąd u niego takie upodobanie do tego koloru, nigdy nie sądził, że bogowie tacy, jak on albo chociażby Thor mają jakiś swój ulubiony kolor. Oczywiście oczy kłamcy nie mogły być jego dobrowolnym wyborem, chociaż jak o tym pomyślał, to kto ich tam wiedział, byli w końcu bogami, może mieli wpływ na takie rzeczy, jak kolor oczu, czy włosów, bądź nawet na cały swój wygląd. Stwierdzając, że to niesprawiedliwe i on też chciałby tak móc, brnął dalej w swoje myśli, które skupiły się na zieleni i Lokim, bo w końcu nie tylko oczy miał zielone. Właściwie każdy strój, w jakim widział boga miał coś z tym kolorem, wcześniej jego zbroja, a teraz koszulka. Na początku nie zwrócił na to większej uwagi, ale nawet buty, trampki, które kłamca miał na sobie były zielone. Przez dłuższą chwilę zastanawiał się, gdzie je widział, a był pewny, że zobaczył je w miejscu, gdzie nie do końca się ich spodziewał, pewnie dlatego je zapamiętał. Nie mógł sobie jednak przypomnieć, gdzie to było, co na swój sposób było niezmiernie irytujące. Tak bardzo skupił się na tych zielonych trampkach, że na początku nie zwrócił uwagi, że ktoś do niego mówi.
                    - Co? – zapytał inteligentnie, spoglądając na Kapitana.
                    - Natalie pytała, czy mógłbyś jej kiedyś pokazać kilka swoich sztuczek – odparł Rogers, obejmując w pasie dziewczynę.
                    - Moich sztuczek?
                    - Z łuku – wytłumaczyła Natalie, a on dopiero wtedy zrozumiał i niemal się roześmiał.
                    - Pewnie, z ogromną przyjemnością – odparł z szerokim uśmiechem i sam nie do końca wiedział czemu to zrobił, ale nagle przeniósł wzrok na Starka i w końcu go olśniło. To właśnie u niego widział te zielone trampki. To było wtedy, jak wpadł do niego po ten niby ważny dokument dla Fury'ego, który – swoją drogą – wcale nie był taki ważny, czego spodziewał się od początku. Właśnie wtedy patrzył na te buty i właśnie wtedy Stark chciał jak najszybciej się go pozbyć, bo miał gościa. Nie przypuszczał jedynie, że tym gościem był Loki. Ale, skoro to kłamca był u niego, to dlaczego Tony wyglądał, jakby Clint przerwał mu jego kolejną łóżkową przygodę z następną panienką, które w końcu tak się do niego garnęły?
                    - Loki, masz fajne trampki – powiedział, przyciągając na siebie wzrok wszystkich. Nie bardzo zastanawiał się, jak to wyglądało, kiedy tak nagle się odezwał zapewne kompletnie nie w temacie. Czując na sobie wzrok obecnych, on zerknął prawie niezauważalnie na Starka, chcąc zobaczyć jego reakcję.
                    - Fajne, prawda? – odezwała się Jane, posyłając mu szeroki uśmiech. – Jak tylko je zobaczyłam, stwierdziłam że będą idealnym prezentem.
                    - Są świetne, w dodatku chyba w ulubionym kolorze Lokiego, prawda? – podjął i zauważył, jak Tony niespokojnie kręci się na swoim miejscu, jakby nie mógł usiedzieć. – Lubisz zielony, tak?
                    Kłamca tylko kiwnął głową, nie odpowiadając i nie domyślając się tego, że Clint nie bez powodu zwrócił uwagę na jego buty.
~*~
                    Nie bardzo wiedział, o co chodzi Clintowi, ale jakoś nie zamierzał się nad tym zastanawiać. Co prawda jemu również podobały się te trampki i przede wszystkim były wygodne, ale nie widział sensu, żeby komentować tego tak nagle, szczególnie że on i tak nie miał zamiaru odpowiadać. Właściwie siedział tutaj tylko ze względu na to, żeby pokazać swojemu bratu oraz Jane, że może z nimi wyjść z domu i miał nadzieję, że po tym dadzą mu już spokój. Nie wiedział też dlaczego Stark co chwilę zerkał na niego i kręcił się niespokojnie, jakby zaraz miał wstać i oczekiwał tego, że Loki pójdzie za nim. Tego również nie miał zamiaru robić, więc tylko siedział na miejscu, udając że nic nie dostrzega i chcąc jak najszybciej po prostu stąd wyjść.
                    Czuł, że dłużej tutaj nie wytrzyma, miał powoli dość tych wszystkich spojrzeń, czasami ktoś nawet próbował podjąć z nim rozmowę, ale w końcu rezygnował, widząc, że kłamca i tak nie ma zamiaru się odzywać, a jeśli już to robił, to były to jedynie krótkie słowa, które i tak wypowiadał od niechcenia. Na szczęście w końcu Jane powiedziała, że muszą się zbierać, od razu tłumacząc dlaczego muszą iść tak szybko.
                    - Moje nowe badania wywołały sporą sensację – poinformowała z dumą w głosie. – Chcą, żebym kontynuowała i to jak najszybciej.
                    - Wspaniale – odezwał się Banner, jako pierwszy, bo w końcu miał on swój mały wkład w jej pracę.
                    - Właśnie, Bruce – zaczęła Jane, jakby dopiero teraz sobie o tym przypomniała i podeszła do doktora, wyraźnie mając do niego sprawę. Loki doskonale wiedział, o co zaraz go poprosi i nie zdziwił się, kiedy Banner, z wielkim entuzjazmem od razu się zgodził. On sam, korzystając z okazji, że cała uwaga skupiła się na Jane, wstał i ruszył w kierunku drzwi, żeby na zewnątrz poczekać na kobietę oraz Thora. Nim jednak do nich dotarł, usłyszał swoje imię i wcale się nie zdziwił, widząc Starka, gdy tylko się odwrócił.
                    - Musimy pogadać – powiedział od razu Tony, chociaż mówił dość cicho, jakby się obawiał, że ktoś niepowołany może go usłyszeć.
                    - Teraz?
                    - Nie. Na osobności. – Stark wbił w niego przenikliwe spojrzenie, jakby telepatycznie próbował mu przekazać jakąś bardzo ważną wiadomość. Pomimo jego wielkich starań, Loki nie miał pojęcia, o co może chodzić geniuszowi. Brunet westchnął cicho, przez chwilę zastanawiając się nad czymś, ale w końcu się odezwał.
                    - Przyjdź jutro wieczorem. Jane gdzieś wyjeżdża z tymi całymi badaniami. Postaram się przekonać Thora, żeby pojechał z nią i z Bannerem.
                    Tony miał jeszcze kilka pytań, które cisnęły mu się na usta, ale nim zdążył zadać jakiekolwiek, obok niego pojawił się bóg piorunów oraz Jane, dlatego tylko pożegnał się z nimi i kiedy wychodzili, utkwił wzrok w plecach kłamcy.
~*~
                    Wiedział, że zanim tam pójdzie musi pogadać z Bannerem. Nie zamierzał jednak do niego jechać, ale musiał mieć pewność, że Bruce wszystkiego dopilnuje. Nawet nie chciał sobie wyobrażać, co by się mogło stać, gdyby przyszedł do Lokiego, jak Thor i Jane jeszcze będą w domu. Oczywiście mógłby się czymś wykręcić, ale jeśli blondyn bez problemu by mu uwierzył, to kobieta na pewno mogłaby nabrać jakichś podejrzeń, a nie chciał tego. Domyślał się, że kłamca również. Banner musiał też dopilnować, żeby nie wrócili za wcześnie, to byłoby jeszcze gorsze i sam nie wiedział, czy jakakolwiek wymówka by się sprawdziła, nawet przed Thorem.
                    Sięgnął po swój telefon komórkowy i wybrał numer do Bannera. Chwilę czekał, zanim doktor odebrał, ale odetchnął, słysząc jego głos w słuchawce, nawet nie wiedząc, że był przy tym taki spięty.
                    - Bruce, musisz mi wyświadczyć przysługę – rzucił od razu.
                    - Mi ciebie też miło słyszeć, Tony – powiedział Banner, zbyt spokojnie nawet jak na niego. – Co to za przysługa?
                    - Dziś wieczorem jedziesz z Jane na to całe zebranie, prawda? – zapytał, a kiedy doktor przytaknął, kontynuował. – Thor zapewne pojedzie z wami. Chciałbym, żebyś dał mi znać, jak już wyjdziecie z domu.
                    Zignorował zdziwienie doktora na wieść o bogu piorunów i niecierpliwie czekał na odpowiedź Bruce'a. Usłyszał, jak Banner westchnął dość głośno i był pewny, że właśnie w tej chwili przyłożył palce do swoich oczu, jakby to pomagało mu myśleć. Niemal usłyszał, jak poprawia okulary, kiedy już przetworzył wszystko to, co Stark powiedział.
                    - W porządku – odparł w końcu, a Tony poczuł chwilową ulgę. – Coś jeszcze?
                    - Tak – powiedział i sam westchnął cicho, jakby samo proszenie doktora o coś takiego było dla niego katorgą. – Dasz mi znać, jak będziecie już wracali?
                    Wstrzymał oddech, kiedy tylko wypowiedział to pytanie. Doktor zamilkł na dłuższą chwilę, niemal przyprawiając go o palpitacje serca, ale w końcu odpowiedział.
                    - Tony – zaczął i Stark już wiedział, że właśnie zamierza zrobić mu jakiś nudny wykład, ale doktor znowu zamilkł, jakby zrezygnował z tego pomysłu.
                    - Jakoś ci się za to odwdzięczę – dodał geniusz, chociaż powiedział to tak cicho, że nie był pewny, czy Banner usłyszał jego głos.
                    - Tony – podjął na nowo doktor – nie pochwalam tego, naprawdę nie rozumiem ostatnio twojego zachowania i chyba nawet nie będę próbował, bo wyraźnie mnie to przerasta i dotyka tematów, o których nie mam pojęcia, ale dobrze, zrobię to dla ciebie ten jeden raz.
                    Stark odetchnął z wyraźną ulgą i Banner doskonale to usłyszał.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top