4. Powolna udręka
Nie zauważyli nawet, jak czas szybko zleciał, tak bardzo byli zajęci rozmową. Właściwie w tej rozmowie więcej było po prostu patrzenia na siebie, jak zakochane nastolatki, ale najwyraźniej im to nie przeszkadzało. Nie wiedzieli, kiedy za oknami zrobiło się ciemno, zupełnie jakby ktoś nagle zasłonił światło, a raczej po prostu podmienił je na księżyc, który dość nieśmiało chował się za chmurami. Noc była bezgwiezdna, więc gdyby szykowali na dzisiejszy wieczór romantyczny spacer nie bardzo mieliby co podziwiać. Poza sobą oczywiście. Nie takie jednak były ich plany, ale może gdyby postanowili wyjść z domu, któreś z nich jak zwykle powiadomiłoby o tym Lokiego, przy okazji przypominając sobie o jego nieobecności. Tak bardzo oboje przywykli do tego, że brunet ciągle przesiadywał w tych czterech ścianach, że kompletnie zapomnieli o tym, że kłamca przecież wyszedł jeszcze wtedy, jak na zewnątrz było jasno. Stąd też przekonani o tym, że Loki siedzi za drzwiami, w końcu położyli się spać, a raczej zamierzali to zrobić, bo Thor jak zwykle zajrzał do pokoju brata, by powiedzieć mu dobranoc, chociaż nigdy nie doczekał się odpowiedzi z jego strony.
Jane poderwała się na łóżku, kiedy blondyn wbiegł do sypialni. Już zamierzała zapytać o co chodzi, ale bóg uprzedził ją.
- Loki zniknął! – Jego głos rozniósł się po całym mieszkaniu i na moment również ona wyglądała na przestraszoną. Zaraz jednak oboje, niemal w tym samym czasie przypomnieli sobie o tym, że psotnik przecież wyszedł dobre kilka godzin temu i do tej pory nie wrócił. Oboje wyglądali na nieco zawstydzonych faktem, że o tym zapomnieli, ale jakoś żadne z nich nie miało zamiaru tego komentować. W końcu Thor, wyglądając już na nieco spokojniejszego, chociaż ona wciąż doskonale wyczuwała jego napięcie, usiadł na brzegu łóżka. Momentalnie objęła go w pasie, przylegając ciałem do jego pleców. Raz jeszcze pomyślała, jak drobna wydawała się w stosunku do niego i po raz kolejny zdziwił ją fakt, że Thor potrafi być przy tym tak delikatny i czuły. Był zupełnym przeciwieństwem Lokiego, który był może nieznacznie od niego niższy, ale zdecydowanie chudszy i wątlejszej postury. Mimo to nie dało się wyczuć od niego żadnej delikatności, wprost przeciwnie. Wydawał się oschły, często nie mogła się nadziwić, że kiedy tylko znajdował się w pobliżu, czuła od niego niemal chłód, tak wyraźny, jakby temperatura wokół niego była znacznie niższa.
- Na pewno nic mu nie jest – szepnęła w końcu, kiedy Thor nie zareagował na jej dotyk. – Nie jest w końcu dzieckiem, które trzeba pilnować na każdym kroku.
Przez chwilę blondyn nie wydawał się tym przekonany, ale mimo wszystko odchylił nieco głowę w bok, kiedy kobieta składała na jego szyi pocałunki. Odwrócił się lekko w jej stronę i delikatnie odgarnął kilka kosmyków włosów z jej twarzy. Posłała mu uśmiech, po czym przywarła swoimi ustami do jego ust, kradnąc dla siebie czuły pocałunek.
- Domyślasz się, gdzie mógł pójść? – zapytał, kiedy tylko kobieta oderwała się od jego warg, a ona poczuła nagłą irytację. W końcu, pierwszy raz od kiedy tutaj przybył wraz ze swoim bratem, mogli być sami, nie obawiając się tego, że Loki nagle zaskoczy ich w najmniej oczekiwanym momencie. Mimo to on wolał skupiać uwagę właśnie na nim, zupełnie ignorując starania kobiety, która wyraźnie czegoś od niego oczekiwała. Odsunęła się nagle.
- Nie mam pojęcia – rzuciła, po czym położyła się na łóżku, odwracając się do mężczyzny plecami, który dopiero teraz zauważył, że najwyraźniej jest na niego wściekła. Niechętnie, ale musiał przyznać jej trochę racji, dlatego westchnął po chwili i sam ułożył się obok niej, by zaraz przyciągnąć ją do siebie i wtulić w swój tors.
~*~
Przez dłuższy czas po prostu wbijał w niego spojrzenie. Nieznośnie znęcał się nad nim nic nie odpowiadając, jakby specjalnie przedłużając ten moment jego udręki. Był pewny, że jeśli Loki za chwilę się nie odezwie, to po prostu stąd wyjdzie, nie mogąc tego znieść.
- Określ co masz dokładnie na myśli – powiedział w końcu, ale ta odpowiedź wcale nie poprawiło tego, jak w tej chwili się czuł. Pomyślał, że nagła ewakuacja wcale nie była złym pomysłem, ale Loki zaraz odezwał się znowu, zupełnie jakby umiał przejrzeć jego myśli. – Jeśli chodzi ci o to, że spaliśmy razem w jednym łóżku, to tak, przespałeś się ze mną.
- I nic poza tym? – zapytał, jeszcze nie do końca wiedząc, czy czuje ulgę.
- A co miałoby być poza tym? – Kłamca nieznacznie uniósł brwi, jakby zaciekawiony tym, co Stark może odpowiedzieć.
- No wiesz – zaczął nieco niepewnie, czując się nagle jak dzieciak – chodziło mi o to, czy poza tym, że spaliśmy, tylko spaliśmy w jednym łóżku, to nic innego się nie działo.
- Działo się – odparł niemal od razu Loki, a on poczuł, jak lodowate szpony zaciskają się na jego sercu. – Obejmowałeś mnie.
Tony już sam nie wiedział, jak ma reagować, co ma myśleć o tym wszystkim, szczególnie że wyglądało na to, iż Loki bawi się całkiem dobrze.
- Okej, obejmowałem cię, nie chciałem – powiedział, chociaż chyba kierował te słowa bardziej do siebie, niż do kłamcy. – Coś jeszcze?
- A chciałbyś żeby było coś jeszcze? – Spojrzenie, które w tym momencie posłał w jego stronę Loki niemal paliło jego skórę. Nie wiedział czemu, ale zaczął rzeczywiście zastanawiać się nad tym pytaniem. Powinien od razu zaprzeczyć, przecież nie chciał, żeby cokolwiek działo się tamtej nocy. Doskonale pamiętał, jak dziwnie się wtedy czuł, dlaczego więc, od tamtej pory nie mógł wyrzucić tego z pamięci? Przecież nie byłby to pierwszy raz, kiedy przespał się z kimś po pijaku. Ale to było co innego, to był Loki, ten Loki, który przecież próbował go zabić, zabić jego przyjaciół i zniszczyć Ziemię, a mimo to... mimo to odpowiedź, jaka uformowała się w jego głowie przeraziła jego samego. Była na tyle przerażająca, że nie powiedziałby jej na głos. Oczywiście, gdyby w tym momencie tak bardzo się tym nie przejął, bo zaraz z jego ust wydobyło się ciche „tak", które najwyraźniej zbiło kłamcę z tropu. On sam nie do końca potrafił uwierzyć w to, co powiedział, ale echo jego głosu wciąż jakby roznosiło się po pokoju. Gdyby sytuacja była inna, to przyznałby sobie punkt za to, że w końcu i Loki poczuł się dość niezręcznie, bo nagle zaczął niespokojnie kręcić się na kanapie, jakby nie mógł usiedzieć, jakby to, co usłyszał sprawiło, że nagle zrobiło mu się niewygodnie, a opanowanie, które wykazywał przez ten cały czas nagle jakby się nieco ulotniło. Był pewny, że Loki nie spodziewał się takiej odpowiedzi, zresztą on sam się jej nie spodziewał, ale czuł, że cokolwiek by teraz nie powiedział, żeby odkręcić tę sytuację i tak by nie zadziałało. Co prawda mógł wybuchnąć śmiechem, próbując obrócić to wszystko w żart, ale zdał sobie sprawę, że już dawno minął czas, kiedy mógł to zrobić, a sekundy wciąż pędziły do przodu.
Loki w końcu wydał z siebie niezrozumiałe mruknięcie, jakby próbował uformować z tego jakieś słowo, jednak nie bardzo mu to wyszło. Tony zerknął na niego, nie potrafiąc się powstrzymać, ale zielone oczy były ukryte pod powiekami, kiedy psotnik najprawdopodobniej próbował zebrać myśli. Zaraz jednak westchnął cicho i uniósł powieki, tym samym przyłapując Starka na wgapianiu się w niego. Uznał, że teraz i tak nie ma to większego znaczenia, nie po tym, co przed chwilą powiedział. Widocznie Loki uznał tak samo, bo również nie zrobił nic, by Tony poczuł się przez ten fakt nieswojo.
- Co rozumiesz przez „coś jeszcze"? – zapytał w końcu kłamca.
- Ty to powiedziałeś, więc ty powinieneś wyjaśnić – odparł dość swobodnie, czując że role nieco się pozmieniały. Nagle to Loki wydawał się niezbyt pewny tej sytuacji, jakby pokonany własną taktyką, na co kąciki ust Starka mimowolnie uniosły się w lekkim uśmiechu. Zaraz jednak psotnik, jakby zdał sobie sprawę ze swojego zachowania, ponownie się wyprostował, przybierając raz jeszcze dość rozluźnioną pozę. Wyglądało to tak, jakby w głowie ułożył sobie nowy plan, kawałek po kawałku.
- Masz na myśli pocałunki? – zapytał w końcu, ale za chwilę jakby chciał ostatecznie dobić Starka, dodał: – Tego właśnie byś chciał?
Tony przez chwilę poczuł smak przegranej, chociaż nawet nie wiedział kiedy przemieniło się to w swego rodzaju grę. Uśmiech jednak ponownie zawitał na jego obliczu, gdy nagle obmyślił taktykę. Posuwanie się o krok dalej od tego, co mówił Loki na pewno chociaż na krótki moment da mu przewagę.
- Pocałunki również, ale bardziej chodziło mi o seks – powiedział i poczuł chęć przybicia sobie piątki na widok miny Lokiego. Była właśnie taka, jak ją sobie wyobrażał. Niedowierzanie, jakie odmalowało się na twarzy kłamcy było czymś naprawdę wartym zapamiętania i odnotował w pamięci, żeby później poprosić Jarvisa o zapisanie tego fragmentu nagrania. Był tak zaaferowany swoim małym zwycięstwem, że przez chwilę nie zarejestrował, co takiego Loki zamierza. Przyznać jednak musiał, że to co zrobił, zdecydowanie przechyliło szalę zwycięstwa na jego stronę, bo wargi kłamcy na swoich ustach były ostatnią rzeczą, jaką mógł się spodziewać. Nie wiedząc dlaczego, a raczej doskonale wiedząc, ale tłumacząc sobie to chwilowym zaskoczeniem, odwzajemnił pocałunek. Wargi Lokiego były dość mało wprawne i całowały go wolno, ostrożnie, delikatnie go skubiąc, ale nie przerwał tego. Właściwie zrobił coś zupełnie odwrotnego. Przyciągnął kłamcę bardziej do siebie, nieco mocniej napierając swoimi ustami na jego, zupełnie jakby chciał zachęcić go do większej pewności swoich działań. Loki najwyraźniej odebrał to właśnie w ten sposób, bo już po chwili Tony poczuł, chociaż na początku jakby nieśmiało, język błądzący wewnątrz jego ust. Mruknął cicho w wargi boga, nie mogąc tego powstrzymać i przyciągnął go do siebie jeszcze bardziej, niemal siłą zmuszając go, by usiadł na jego kolanach. Wydawało się, że kłamca jakby sam stracił panowanie nad tym, co robi, bo kolejne pocałunki stały się coraz bardziej zachłanne, coraz pewniej badał usta Tony'ego, zupełnie jak gdyby chciał zapamiętać ich smak oraz kształt. Stark jakoś nie wydawał się tym faktem zmartwiony, bo sam z chęcią błądził językiem po podniebieniu Lokiego, po jego zębach, zaczepnie trącał swoim język psotnika. Ale Loki nagle odsunął się, jakby zdał sobie sprawę z tego, co robią. Tony nie mógł nie zauważyć zmiany w jego oczach, zieleń stała się zdecydowanie ciemniejsza i czaiło się w niej coś, co strasznie mu się podobało, chociaż wydawało się niebezpieczne. Już zamierzał się odezwać, kiedy kłamca go uprzedził:
- Muszę iść.
Pospiesznie zsunął się z jego kolan i szybkim krokiem skierował się do drzwi, za którymi tak po prostu zniknął, zostawiając geniusza z kolejnymi pytaniami, których jak na złość – zamiast ubywać – jest coraz więcej i z kolejnym mętlikiem w głowie, który stał się jeszcze większy, niż poprzednim razem.
~*~
Słońce dopiero nieśmiało pojawiło się na niebie, kiedy usłyszał pukanie do drzwi. Na początku nie zareagował, przewracając się jedynie na drugi bok, ale ktoś za drzwiami był strasznie uparty, bo pukanie nie ustało, wprost przeciwnie, przybrało na sile. W końcu bardzo niechętnie wyszedł z łóżka, sięgając ze stolika obok po swoje okulary, które zaraz wcisnął na nos i ziewając głośno, ruszył w kierunku drzwi, zastawiając się, kto to może być o tak wczesnej porze.
Mało kto wiedział, gdzie aktualnie przebywał Banner, robił z tego niby wielką tajemnicę, chociaż sam doktor podejrzewał, że SHIELD doskonale wie, gdzie się podziewa. Mały domek, gdzieś na poboczu lasu wydawał się dla niego dobrą opcją. Z dala od ludzi, z dala od zagrożenia, neutralizował ryzyko wybuchu wściekłości do minimum. Powiedział o tym miejscu tylko nielicznym, stąd też, zanim jeszcze dotarł do drzwi, pomyślał o wszystkich tych osobach, które mogły wiedzieć. Charakter pukania do drzwi, tak gwałtownie, że niemal wypadły z zawiasów, świadczył tylko o jednej osobie...
- Musisz koniecznie pokazać mi ten świetny wynalazek na kaca! – rzucił Tony na powitanie, kiedy tylko Banner otworzył przed nim drzwi. – Cześć.
Stark wparował do środka, nie czekając na jakiekolwiek zaproszenie i nie zważając na to, że Bruce kompletnie nie był przygotowany na jakiegokolwiek gościa, w dodatku był w samych bokserkach. Geniusz wydawał się nie widzieć takich rzeczy.
- Masz kaca? – zapytał Banner, zamykając za nim drzwi i powstrzymując się przed robieniem mu wykładu na temat tego, że nawet w stanie potwornego kaca nie nawiedza się ludzi od tak, szczególnie o takiej porze i w takim miejscu.
- Jeszcze nie – odpowiedział Tony i bardziej rzucił się, niż usiadł, na kanapę. Doktor westchnął ciężko, doskonale zdając sobie sprawę, że oto nadeszła ta przełomowa chwila, w której Stark prawdopodobnie chce zwierzyć mu się z czegoś. Nie bardzo wiedział, dlaczego to właśnie jemu w udziale przypadła taka rola, ale nic nie powiedział. Rzucając tylko, żeby Tony chwilę zaczekał, skierował się z powrotem do swojego pokoju, w którym naciągnął na siebie jakieś spodnie oraz koszulkę, po czym zajrzał na moment do kuchni, żeby wyjąć z lodówki piwa i zaraz ponownie znalazł się w salonie.
- Dzięki, stary – powiedział Stark, biorąc od niego piwo. Otworzył je i z miejsca wypił pół butelki. Przez myśl doktora przemknęło tylko, czy Stark jest tutaj samochodem, ale nie widział sensu poruszania tego tematu, więc tylko również otworzył swoje piwo, by upić z butelki kilka powolnych łyków.
- Więc co się stało? – zapytał w końcu Banner, bo widocznie geniusz nie miał zamiaru sam zacząć. Zdziwił się, widząc nagle jego minę i pomyślał, że musi być rzeczywiście źle. Nakazał samemu sobie rozbudzić się do końca, bo mimowolnie uciekał myślami w stronę łóżka, przypominając sobie, jak krótko spał tej nocy. Tony milczał jeszcze przez dłuższy czas i kiedy w końcu wyglądało na to, że się odezwie, ponownie napił się ze swojej butelki, jakby chciał zyskać na czasie. Nie pospieszał go, jedynie bacznie mu się przypatrywał, zastanawiając się, czy Stark może mimochodem wspominał o czymś, co może go dręczyć. Przeszukiwał w pamięci ostatnie spotkanie i chyba nagle zrozumiał, a przynajmniej zdawało mu się, że natrafił na jakiś trop.
- Pytałeś mnie ostatnio, co słychać u Thora i Jane. Byłem u nich niedawno i wygląda na to, że wszystko u nich w porządku – zaczął ostrożnie, starając się przybrać dość obojętny ton i czekał na jakąkolwiek reakcję geniusza. – U Lokiego podobno też całkiem dobrze, oprócz tego, że nie wychodzi z pokoju, przynajmniej Thor tak twierdzi.
Stark nagle drgnął. Nieznacznie, prawie niezauważalnie, a Banner pomyślał, że chyba idzie w dobrym kierunku, dlatego postanowił kontynuować.
- Mówił, że nieco się o niego niepokoi, w końcu pewnie nawet dla nordyckich bogów nie jest zbyt dobre przesiadywanie całymi dniami w pokoju. To wygląda trochę tak, jakby Loki...
- W nocy wcale nie siedział w swoim pokoju. – Tony przerwał mu nagle, ale dopiero jakby po chwili zorientował się, co takiego powiedział i znowu napił się piwa, niemal opróżniając butelkę do końca. Banner nawet nie musiał udawać zaskoczonego, bo ta informacja rzeczywiście wprawiła go w małe osłupienie.
- Skąd o tym wiesz? – zapytał w końcu, siląc się na łagodny ton. Stark ponownie zamilkł na dłuższą chwilę, wpatrując się w resztkę napoju, jaki pozostał w butelce.
- Bo był u mnie – powiedział Tony i przeniósł wzrok na Bannera, który nie bardzo wiedział, jak ma to odebrać.
- Chcesz mi powiedzieć, że Loki przyszedł w nocy do ciebie tak po prostu, żeby cię odwiedzić?
Tony pokiwał głową, jakby zrezygnowany lecz zanim którykolwiek z nich powiedział coś jeszcze, Bruce stwierdził, że na pewno ani on, ani Tony nie przetrwa tej rozmowy bez kolejnych piw. Dlatego podniósł się z fotela, na którym usiadł i bez słowa skierował się znowu do kuchni, odnotowując w pamięci, żeby zawsze trzymać w lodówce kilka butelek, bo nie zapowiadało się na to, by ten temat zakończył się na jednej rozmowie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top