Rozdział 5 - Tyle się działo
Wakacje to bardzo miły czas, który można spędzić z rodziną, z przyjaciółmi, wyjechać gdzieś, zobaczyć nowe miejsca, poznać nowych ludzi czy przeżyć jakąś przygodę. Cudownie jest odlecieć, uciec od ciemnej codzienności, by się zregenerować, by zapomnieć o tych wszystkich problemach, które gnębią nas nieustannie. Wakacje są właśnie takim czasem, by zapomnieć o tym co złe, no chyba, że jesteś najmłodszym z braci Novak. Ten oto młody Cas wyjechał jedynie ze swoją przyjaciółką nad jezioro, na kilka dni, odpocząć od bliźniaków, to było dla niego wspaniałe. Miał wrażenie, jakby zaczął na nowo oddychać, jakby powietrze stało się czystsze. Wszystko nabrało kolorów, zero krzyków, zero szarpania i popychania, a jedyne, za czym tęsknił, to mała Anna.
Najgorsze jednak są powroty, powroty do domu, do rzeczywistości, codzienności, której Castiel, już jako 11-nastolatek nienawidził. Znów otoczył go hałas, powietrze tak nieskazitelnie czyste zostało mu odebrane, na nowo zatrute tymi Luke'em i Mike'em. Na szczęście był Gabriel, ale... Kolejna klasa, Gabe odszedł z jego szkoły i tym razem, tego 1 września nie pojechał z nimi. To już nie było to samo, co przez cały zeszły rok, gdzie nie było wyzwisk, wytykania palcami, krzywdzenia. Teraz Cas był na celowniku.
Chłopiec nie miał pojęcia co ma takiego w sobie, że ludzie lubili się go tak czepiać. Jakby od urodzenia miał wytatuowane na czole „zniszcz mnie, zgnieć jak robaka, wyśmiej, popchnij" lub inne rzeczy, które ludzie potrafili robić. W sumie przyzwyczaił się do tego wszystkiego, ale czy da się przyzwyczaić w stu procentach do cierpienia?
Ten rok o dziwo zlatywał płynnie, powoli, ale też nie było jakiś większych wpadek jak kiedyś, gdy został zepchnięty z najwyższego schodka i spadł na sam dół łamiąc sobie po drodze lewą rękę. To było żenujące, ale teraz przynajmniej schodząc po schodach trzymał się barierki. Człowiek uczył się na błędach i Castiel już w tak młodym wieku starał się trzymać tej błahej rady, jaką kiedyś posłał mu jego brat Gabriel.
Gabe... Tak tęsknił za nim w szkole. Może i był trochę przesłodzony, może miał ten zadziorny uśmiech na ustach i sam potrafił mu dopiec to jednak to był Gabriel. W sumie już po roku chodzenia do tej szkoły został zapamiętany jako ten niski podrywacz, co lubił zagadać i do dziewczyny i do chłopaka. O Casie niestety mówili „przydupas Gabriela", ale lepsze to niż coś gorszego. Gabe jednak nie pozwalał na to, by braciszek został skrzywdzony, więc niebieskooki trzymał się go jak kotwicy. Wiedział, że nikt z jego klasy mu nie podskoczy, w końcu był o 4 lata starszy, mimo że nie wiele odrósł od ziemi.
- Cas, pszczółko, gdzie twój bodyguard? - słyszał często Cas na korytarzu, popychany i wyśmiewany, ale wtedy wkraczała Charlie. Dopiero wtedy chłopak zobaczył, jaką potrafiła być jędzą. Zawsze stawała w jego obronie, odgryzała się na każde zaczepki i raz mało nie uderzyła jednego ze starszaków, gdy ten uniósł dla zabawy rękę na Novaka.
Tak właśnie działo się przez następne 4 lata, z roku na rok nic się nie zmieniało, oprócz tego, że i on i Dean dorastali.
Novak uczył się naprawdę dobrze, a przez to, że pomagał Deanowi w pracach domowych, chłopak często bronił go, na początku nawet przed jego własnymi braćmi, potem przed innymi, którzy czepiali się ot tak. Cass nie przybierał na wadze, był ciągłym chuchrem, mimo, że dorastał i rósł.
Nie zdążyli się obejrzeć, gdy byli w przedostatniej klasie. Castiel uważał, że Dean Winchester nawet go lubił, gdy pewnego dnia usłyszał od Charlie, że chłopak ma dziewczynę. Przy Charlie oczywiście nie pokazał, że to go ruszyło. Wzruszył jedynie ramionami i uśmiechnął się odpowiadając coś w stylu „to super".Niebieskooki zaczął być jednak zazdrosny, wcześniej nie znał tego uczucia ale teraz dotarło do niego, że jest ono bardzo niemiłe. Często, gdy widział Deana z tą dziewczyną czuł się dziwnie, jakby w środku coś go bolało, jakby było rozrywane, rozdrapywane. Od początku wiedział, że nienawidzi tego uczucia. Winchester przestał zwracać na niego uwagę, co Casa drażniło coraz bardziej, że często nie miał nawet chęci na rozmowę z własną przyjaciółką, która zaczęła patrzeć na niego podejrzliwie, jakby Castiel przestał być Castielem.
Nie tylko Charlie zauważyła zmianę u Casa, sam Gabriel, gdy wracał do domu ze szkoły, widział, jak najmłodszy brat często siedzi nieobecny przy stole podczas obiadu wpatrując się gdzieś w jakiś punkt, jak zamyka się w pokoju, jak często widział zasłoną u niego lampkę, co oznaczało, że chłopak nie mógł spać.
W końcu postanowił, że musi porozmawiać z Castielem o tym, co się dzieje. Pewnego weekendu zaprosił do siebie brata.
- Cas, co się dzieje? - zapytał blondyn siadając na łóżku i poklepując miejsce obok siebie, by brat usiadł.
Cas zmieszał się. Tak naprawdę nie miał pojęcia czemu tak się czuł, a może wiedział, tylko podświadomie odpychał to od siebie. Od zawsze, a przynajmniej odkąd poznał Deana Winchestera czuł się przy nim inaczej niż przy kimkolwiek innym. Nawet, gdy mieli 11 lat Castiel zauważał swoje dziwne zachowania, te ściskanie w żołądku, pieczenie policzków i chęć ucieknięcia wzrokiem. Lubił zawsze przyglądać się Deanowi, był... Ładny, to musiał przyznać. Żaden chłopiec ani żadna dziewczynka w ich klasie czy szkole nie byli tacy, jak właśnie Winchester.
- Nie wiem, czemu pytasz? - Castiel usiadł obok Gabriela, splatając dłonie na kolanach i wpatrując się w nie.
Gabe westchnął dosyć ciężko.
- Cassie, wiesz, co to orientacja seksualna, prawda? - przyglądał się bratu odpowiadając pytaniem na pytanie.
Niebieskie oczy od razu uniosły się na blondyna.
- Tak, mam już 14 lat, Gabe, a co? - uśmiechnął się lekko, ale po chwili zmarszczył brwi, bo coś zmieniło się w wyrazie twarzy brata i chłopiec chyba zaczął rozumieć. - Chcesz mi powiedzieć, że ty...
18 latek zaśmiał się pod nosem.
- Lubię to i to, powiem ci szczerze, ale... Tu chodzi mi o ciebie, Cas. Z tatą nie porozmawiasz na te tematy, ja jestem najstarszy, więc to ja muszę odwalić całą robotę, a na bliźniaków raczej nie możesz liczyć - puścił mu oczko, na co Cas się szczerze uśmiechnął. - Przychodzi taki czas, że trzeba porozmawiać o tych sprawach i myślę, że to jest odpowiedni moment.
Castiel poczerwieniał na twarzy, co tylko podkreśliło jego błękitne oczy.
- Masz może jakąś sympatię? Podoba ci się jakaś dziewczyna? Może ta Charlie? - zaczął Gabriel.
- Niee - pokręcił głową czarnowłosy. - Charlie to wspaniała przyjaciółka, ale tylko przyjaciółka - podkreślił chłopiec, ale nagle zamyślił się, a brat lekko schylił się by spojrzeć mu w oczy.
- To może... Chłopiec? - zapytał.
Przez myśl Casa przeleciało tylko jedno imię i aż jego samego to zaskoczyło. Moment, ale..
- Spokojnie, Cassie, to nic złego. Ja aktualnie umawiam się z jednym chłopakiem, jest naprawdę okej. Powiesz mi przynajmniej, kto to?
Minęła chwila, zanim chłopak znów się odezwał.
- Myślę, że wiesz, kto... - speszony natarczywie wpatrywał się w swoje palce, które dosyć mocno wykręcał.
- Winchester -prychnął Gabe i pokręcił głową. Nie potrzebował potwierdzenia, bo czuł, jak jego brat nagle się spiął. - Od początku podejrzewałem, że coś będzie, ale... Cassie, chcę cię prosić, byś na siebie uważał. Może i się znacie, czasem odrabiasz za niego lekcje czy coś, a on skopie tyłki tym debilom, którzy ci dokuczają, ale to nie znaczy, że on czuje to samo - po tym jednak poczochrał bratu włosy. - Ale w sumie dumny jestem z ciebie, masz dobry gust - zarechotał głośno, że na pewno Anna w pokoju obok go usłyszała.
***
Dean co roku od śmierci rodziców w wakacje wyjeżdżał z wujkiem Bobby'm i Sammy'm na ryby. Niedaleko ich domu był piękny las, a tuż za nim jezioro, w którym chłopcy nie tylko lubili łowić, ale i się kąpać. Uwielbiał przyrodę, tylko w takich miejscach umiał się wyciszyć i odetchnąć. Chłopak lubił pomagać młodszemu bratu w rzucaniu wędką, na początku uczył go też pływać, ale po jakimś czasie nie było już to potrzebne. Z biegiem tych kilku lat Sammy zaczął wyrastać i stawał się naprawdę wysoki jak na swój wiek i równie samodzielny.
W szkole jak zawsze Dean miał problemy, ale stawiał im czoła bardzo dzielnie. Gorzej było z koszmarami, które przeżywał coraz częściej ze względu na to, że dojrzewał. Stawał się bardziej męski, przechodził mutację głosową, a leki nie zawsze pomagały. Często budził się zalany potem pamiętając dokładnie twarz zmarłej matki, jaki widział we śnie. Rozglądał się, ale wokół niego panowała kompletna ciemność, czuł się nieswojo, ale to nie pierwszy raz. Miał zawsze wrażenie, jakby ktoś stał w rogu jego pokoju i wpatrywał się w niego. Mimo tego dyskomfortu kładł się z powrotem do łóżka wmawiając sobie, że to jego matka. Tak naprawdę był to jeden z objawów nie działających dobrze leków.
Zaczynał mieć omamy, czasem słuchowe, czasem wzrokowe, ale na co dzień udawał, że wszystko jest w porządku, w końcu nie mógł pokazać Sammy'emu, że jest słaby.
Castiel. Ten chłopak był dla niego zagadką. Wiele razy zdarzyło mu się przyłapać go na tym, że gapił się na niego, ale chyba za bardzo mu to nie przeszkadzało. Zdarzało im się rozmawiać, przez te trzy lata nie raz spędzali jedną godzinę lekcyjną na wspólnym odrabianiu lekcji czy na tym, jak Cas tłumaczył mu coś, czego Dean nie rozumiał. Raz nawet wujek Bobby odwiózł go do domu, gdy bliźniaki zostawili go samego pod szkołą. Winchester nie rozumiał, jak te dwa nieznośne dzieciaki mogły traktować w taki sposób swojego brata, on sam w życiu nie zrobiłby krzywdy swojemu.
Często bronił Novaka, ale widział, że ma ochronę, tę rudą, ona zawsze była taką buntowniczką. Pamiętał, jak kiedyś kopnęła go mocno w łydkę, gdy bawili się w piaskownicy, bo zabrał jej łopatkę. Wtedy to nie ona płakała, tylko on, bo kopnęła go naprawdę mocno. Do tej pory śmiał się z tego, a ona mu to wypominała.
Interesował się tym Castielem, często rozmyślał i kilka razy mu się przyśnił, jednak działo się to do momentu, gdy usłyszał od Troy'a, że jakaś dziewczyna się w nim podkochuje. Oczywiście Dean był świadomy tego, że dziewczyny go lubią, ale gdy zobaczył, o kim mowa, postanowił, że da się wkręcić w swatkę.
Znał Lisę z widzenia, często widział, jak ona ze swoimi koleżankami przyglądają mu się i śmieją się do siebie, gdy spoglądał w ich stronę. Nie rozumiał do końca tego, co te dziewczyny robią, ale w sumie mógłby się z kimś umówić. To już był ten wiek, że zastanawiał się, jakby to było pocałować dziewczynę, trzymać ją za rękę, a Lisa nie była brzydka. Miała czarne włosy, była zgrabna i zwinna.Już na pierwszej randce pocałował ją i zaczęli się spotykać. Szczenięca miłość, tak by to nazwał wujek Bobby, gdyby się dowiedział, że Dean kogoś ma.
Jednak piegowaty chłopak trzymał to w tajemnicy ze względu na znajomych owej Lisy. Przyjaźniła się z ludźmi ze szkoły średniej, o cztery, pięć lat starszych od nich, którzy po jakimś czasie traktując jego jako chłopaka dziewczyny zaczęli ich razem zapraszać na imprezy, gdzie był alkohol i papierosy. Dean oczywiście odmawiał, ale Lisa zgadzała się na wszystko. To było dosyć dziwne dla niego doświadczenie.
Nie raz, nie dwa prowadził swoją dziewczynę pijaną do domu, gdzie o dziwo jej rodzice nie byli zdziwieni z tego powodu, jedynie dziękowali mu, że ją dopilnował. Widział, że jej rodzina nie była normalna, ojciec pił i bił matkę, młodą Lisę również, ale nigdy nie rozmawiał o tym, a gdy był zapraszany do nich do domu na obiad, udawali sztucznie szczęśliwych.
Przez to wszystko zapomniał o Castielu, przestał się uczyć, ale jakoś udawało mu się brnąć na naprawdę niskich ocenach. Często nie było go w szkole, co nawet jego kumple Troy i Carl zauważyli, ale nie chciał im się zwierzać z tego, co się działo.
W nocy miewał coraz gorsze koszmary, nie tylko o swojej matce, ale śniła mu się też Lisa, którą o dziwo naprawdę kochał, a przynajmniej tak mu się zdawało, zdawało mu się, że mógłby zrobić dla niej wszystko. Chodził z nią wszędzie tłumacząc cioci i wujkowi, że idzie spać do któregoś z kumpli, a tak naprawdę siedział obok Lisy i pilnował, by nie przegięła z alkoholem.
- Przelecisz mnie? - zapytała pewnego razu na imprezie, a Deana aż zmroziło. Oczywiście głupi nie był, co to seks wiedział, ale nie był pewny, czy chciał tego teraz, zwłaszcza w takim miejscu, czyli kawalerce jednego ze znajomych Lisy. Odsunął się od niej i pokręcił głową. Ona jednak nie dała za wygraną. - No weź, to przynajmniej zrobię ci loda - myślał, że się przesłyszał. Ona już usiadła mu na kolanach i zaczęła rozpinać mu spodnie, ale Dean złapał jej dłonie mocno.
- Co ty wyrabiasz, dziewczyno! Mamy 14 lat, nie powinnaś pić, a co dopiero robić takie rzeczy. Ogarnij się, idziemy do domu - powiedział naprawdę zirytowany tą sytuacją.
Lisa wstała razem z Deanem, który zepchnął ją z kolan. Złapał ją za ramię.
- Wychodzimy stąd, wracasz do domu i koniec z czymś takim. Jesteśmy ze sobą od dwóch miesięcy, a ty tylko imprezujesz - warknął na nią. Lisa wyrwała rękę z jego uścisku i uderzyła go w policzek.
- Nie będzie mi rozkazywać taka pizda jak ty, co z ciebie za facet, jak nie umiesz nawet się napić. Jestem babą, a mam większe jaja! - wykrzyknęła mu w twarz. Wokół nich zebrali się wszyscy i patrzyli na nich zaskoczeni.
- Wracasz do domu, albo ja kończę z tobą - Dean tracił cierpliwość.
- Możesz wypierdalać - splunęła mu w twarz, odwróciła się i poszła do innego pokoju.
Dean wytarł twarz dłonią, prychnął i wyszedł z mieszkania. Wracał do domu dosyć powoli rozmyślając przez całą drogę o Lisie. Czy dobrze zrobił? A może powinien jej na to pozwolić? Głupota, byli na to za młodzi...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top