Rozdział 36 - Różowe kartki

Nie miał pojęcia co powinien zrobić z tym, co zobaczył i usłyszał. Całe nagranie wywołało w nim wiele emocji, od tych pozytywnych po negatywne, których było dużo więcej. Pozytywem tej sytuacji była myśl, że Dean go kocha, ale nawet to było zamazywane przez świadomość tego, co zrobił. Zdradził go i ćpał, puszczał się by ćpać, ciął się i nawet nie przyszedł po pomoc. Czemu z nim nie porozmawiał? To pytanie nie dawało mu spokoju. Wydawało mu się, że byli ze sobą na tyle blisko i na tyle sobie ufali, że mógł mu powiedzieć, co zrobił. Może by mu wybaczył ten jeden raz, w końcu tęsknił, jakoś mógłby to zrozumieć, ale teraz... To trwało zbyt długo, jego Dean był ćpunem i puszczał się z kimś tylko po to, by mieć narkotyki.

Nie mógł zasnąć.

To wciąż siedziało mu w głowie, ten złamany głos blondyna jak mówił o tym, co zrobił. Nigdy nie widział go w takim stanie, nawet w szkole wydawało się, że jest w miarę okej. Jednak nie było. Co musiało się dziać w jego głowie, skoro sięgnął po narkotyki. Co wtedy się stało, że wtedy przyćpał, że zaczął to robić. Zrozumiał z tego tyle, że Dean go potrzebował, bo była rocznica śmierci jego rodziców, ale czemu nie zadzwonił? Czemu z nim wtedy nie porozmawiał?

"Byłem złym chłopakiem?" zadawał sobie pytanie Cas raz po raz nie mogąc przestać o tym myśleć.

Wydawało mu się, że zrobił wszystko, by blondyn był szczęśliwy. Wiedział, że nie należał do łatwych osób, jego charakter był dość skomplikowany, był tego świadomy, ale żeby aż tak? Nie umiał tego wszystkiego zrozumieć, dlatego nie wiedział, czy byłby w stanie wybaczyć Winchesterowi.

Znów mu zaufać.

Komukolwiek zaufać.

Z tą myślą zasnął i właśnie z nią obudził się na drugi dzień. Był zmęczony, przez całą noc męczyły go dziwne sny, pełne krwi, przemocy i bólu, przez co jego organizm nie nie był w stanie odpocząć. Gdy zszedł na dół poprosił Gabriela o kawę, którą od jakiegoś czasu pijał regularnie. To dzięki niej dzień w dzień jakoś funkcjonował od ponad miesiąca, gdy to wszystko się zaczęło.

- Powinieneś iść...

- Skończ, Gabe, proszę - przerwał mu Cas nie mogąc już słuchać o tym lekarzu. Starał się udawać, że wszystko jest okej, że sobie radzi, chociaż siniaki pod oczami nie pomagały mu.

- Dobra, jak uważasz - blondyn poddawał się już. Jego brat był bardziej uparty niż kiedykolwiek. Miał nadzieję, że plan Charlie trochę polepszy jego stan, ale chyba się przeliczył, bo chłopak tuż po tym, jak dziewczyna opuściła ich dom zamknął się w pokoju i Gabriel mógł przysiąc, że słyszał, jak płakał. Postanowił już się nie wtrącać mimo, że miał dość tego, jak cierpiał brunet. Nie zasłużył na to, co go spotkało i jak został potraktowany. Jednakże nic nie mógł już zrobić.

Cas zjadł niewiele śniadania i ubrany jak co dzień w koszulę i sweter poszedł do szkoły. Zastanawiał się, czy dziś spotka Deana i czy będzie w stanie spojrzeć mu w oczy. Teraz znał prawdę, która nim wstrząsnęła i nie wiedział jak ma zareagować na jakąkolwiek konfrontację ze swoim byłym chłopakiem. 

Były.

To słowo wciąż ciężko przechodziło mu przez myśl, a co dopiero jakby miał je wypowiedzieć? Nie byli już razem, gdzie nawet długo nie byli parą, ale fakt, że kochał go odkąd pamiętał sprawiał, że to wszystko bolało jeszcze bardziej. Jak Dean musiał być niewdzięczny, skoro zrobił to co zrobił? Nie, nie mógł tak myśleć o nim, sprzeczne emocje walczyły ze sobą, przez co nie umiał zdecydować, czy go kochał czy nie.

Dotarł do szkoły i już pierwsze słowa osób, które mijał sprawiły, że miał chęć zawrócić do domu. Coś się wydarzyło rozpętując szum. Wystarczyło, że minął drzwi wejściowe, a wiedział już, co zaszło, a kartka wylądowała w jego dłoni. Miał wrażenie, jakby ktoś uderzył go z całej siły w twarz.

***

Dean bardzo żałował, że powiedział Charlie o tym wszystkim. Co jeśli dziewczyna jednak wszystko wygada cioci? Nie, przecież poprosił ją, by nic nikomu nie mówiła. Myślał o tym przez cały dzień odkąd wrócił spłakany ze szkoły, ale wściekłość złapała go dopiero wieczorem, gdy nie mógł zasnąć. Miał chęć coś popsuć, rozwalić o ścianę, aż nosiło go. Chciał krzyczeć z całej piersi i płakać, walić pięściami w ścianę, jednak nie zrobił tego. Wciągnął trochę kokainy i w taki sposób nie przespał całej nocy. Przesiedział na oglądaniu filmów i robieniu sobie dobrze. W końcu nadszedł ranek i jak gdyby nigdy nic zszedł na dół. Nie zjadł śniadania, od dłuższego czasu prawie nic nie jadał, bo narkotyk sprawiał, że po prostu nie odczuwał głodu. Ubrał się w bluzę z kapturem i wyszedł z domu. 

Wyglądał jak trup, miał zapadnięte policzki, podkrążone oczy i sporo schudł, że ubrania, które nosił do tej pory nieco na nim wisiały. Tak działało to, co brał, a wciągał coraz więcej będąc w coraz większej potrzebie. Czasem brał tego za dużo, że dostawał krwotoków z nosa, które ciężko było mu zatrzymać. Mało sypiał, co sprawiało, że jego mózg był w coraz gorszej kondycji. 

Nie przejmował się tym.

Jego głowę nawiedzały różne myśli, ale starał się je odrzucić, wygonić, zakopać najgłębiej, jak się da. Nie było to łatwe, bo narkotyki właśnie odpuszczały, a on zaczynał mieć znów zwidy. Miał wrażenie jakby ludzie patrzyli na niego dobrze wiedząc o tym, co zrobił, jakby brzydzili się nim. Oni wiedzieli, że był brudny, że był ohydny, niektórzy ze zniesmaczeniem odwracali głowę nie mogąc już na niego patrzeć. Deanowi zrobiło się niedobrze i zwymiotował w drodze do szkoły. Nikogo nie było, nikt nie patrzył, ludzie nie zwracali na niego uwagi. 

Gdy wszedł do szkoły był nieco blady na twarzy, ale czuł się trochę lepiej.

- Pedale, może mi pociągniesz?! - ktoś pchnął go i krzyknął w jego stronę. 

- Chcesz i mi obrobić pałę?!

- Hej, podobno dobrze dajesz.

Tyle głosów zaczęło docierać do niego, tyle obraźliwych słów, wszystkie skierowane na niego. Nie miał pojęcia o co chodzi, co się nagle wydarzyło, że ludzie zaczęli go wyśmiewać i popychać. W pewnym momencie ktoś pchnął go na szafkę i wręczył mu w dłoń różową kartkę.

- Mówiłem ci kurwo, że masz trzymać język za zębami, inaczej cię zniszczę - odezwał się Jeremy przy jego uchu. Po chwili odsunął się i zaśmiał się. - Pamiętasz, jak ruchałem cię w szkolnej ubikacji? Błagałeś mnie, bym robił to mocniej - powiedział to na głos, że wszyscy na korytarzu usłyszeli. - Ktoś może chce nagrania?

Dean patrzył na niego jakby nie docierało do niego to, co działo się wokół. Po chwili spojrzał na kartkę, którą wciąż trzymał w dłoni i serce nagle przestało mu bić. To było jego zdjęcie, a dokładnie kilka zdjęć, gdzie patrzył w górę, a w ustach miał penisa Jeremy'ego. Rozejrzał się spanikowany, te kartki wisiały wszędzie, na każdej ścianie, szafce, leżały na podłodze. Cas...

Cas to zobaczy.

Wszyscy to zobaczyli. Wszyscy wiedzą, że Dean jest dziwką, bo był.

Zobaczył go. Stał po drugiej stronie korytarza i patrzył na niego z obrzydzeniem. Tego bał się najbardziej, jego Castiel go nienawidził. Jego jedyna kotwica, która nigdy wcześniej na niego tak nie patrzyła teraz to robiła. Oczy zaszły Deanowi łzami, a świat zatrzymał się i  poczuł, jak resztki tego, co trzymały go jeszcze w całości właśnie zaczęły się rozpadać. To był koniec, stracił wszystko, nie było już nic. Upuścił kartę i wybiegł ze szkoły. Tego było za dużo, teraz wszyscy wiedzą, a kto jeszcze nie wie, to się dowie co on robił, nawet jego młodszy brat, ciocia, wujek.

Wszyscy.

Nawet przez myśl nie przeszło mu, że Jeremy się dowie, że powiedział Charlie. Skąd to wiedział, jakim cudem. Chłopak obiecał, że jeśli zdradzi komuś ich tajemnicę, zniszczy go i właśnie to zrobił. Dean nie dbał o to, że chłopak go nagrywał, robił mu zdjęcia. Zawsze był śćpany, chciał nie czuć, był wtedy w innym miejscu, a teraz to wszystko zostało wykorzystane przeciwko niemu. Był już skończony.

Biegł ile sił w nogach zalewając się łzami. Chciał zapaść się pod ziemię, chciał przestać czuć to, co rozrywało mu tak mocno pierś. 

Stracił już wszystko.

***

Czy był wściekły? Owszem. Czy brzydził się Deanem i nie mógł na niego patrzeć? Oczywiście. Widział go i nie umiał spojrzeć na niego normalnie. Jak blondyn mógł coś takiego zrobić. Jak ktoś mógł coś takiego wydrukować i porozwieszać po całej szkole. Dean już dawno opuścił szkołę, a Cas wciąż słyszał o tym jak to Dean Winchester obciągał Jeremy'emu, jak mu to pasowało i że powinien zostać gwiazdą porno. Cała szkoła huczała o tym, przez co chłopak o dziwo cieszył się, że nikt tutaj nie miał pojęcia, że to jego były chłopak. Pewnie wtedy i jego by dręczyli, też byłby wytykany palcami i wyśmiewany. Czy był okrutnym człowiekiem że tak pomyślał?

Może i nie, ale nie czuł się z tym dobrze. Powinien współczuć Deanowi, powinien może jakoś go wesprzeć, ale nie umiał i... Nie chciał. Zasłużył sobie, takie rzeczy nigdy nie kończą się dobrze i może w końcu blondyn zrozumie, że źle zrobił i przestanie ćpać. Może się ogarnie i da sobie pomóc.

Zobaczył raz tę kartkę ze zdjęciami i było mu niedobrze. Jego Dean, jego ukochany z męskością w ustach, wpatrzony w bardzo obsceniczny sposób w obiektyw aparatu. Zacisnął mocno szczękę i powieki. Jeszcze słyszał, jak Jeremy opowiadał, że bił go po twarzy, a ten błagał o więcej, chciał go w sobie. Chłopak zaczął pokazywać wszystkim filmiki. Łzy zebrały się w oczach Casa, ale od razu je wytarł, by nikt niczego nie zauważył. To było obrzydliwe, nie mógł tego słuchać. Podarł tę kartkę i wyrzucił do kosza, jednak one były wszędzie , mógł jedynie skupić się na celu i dotrzeć do swojej klasy. Bolało go w piersi, miał wrażenie, że zaraz coś go rozerwie w środku.

Nienawidził go.

Nienawidził Deana Winchestera.

Nienawidził kogoś, kogo tak bardzo kochał. Nie chciał go widzieć, nie chciał zobaczyć tych zdjęć, a jego wyobraźnia jedynie sprawiła, że miał przed oczami ich dwóch, jak robią to i... Cas usiadł w ławce i schował twarz w dłoniach. Starał się uspokoić i nie rozpłakać, jednak nie udało się. Załkał cicho. Uspokoił się dopiero gdy usłyszał dzwonek na lekcję.

Teraz siedział na trzeciej lekcji i starał się słuchać, co mówił nauczyciel. Znów nie odrobił pracy domowej, przez co dostał negatywną ocenę. Kolejną już w tym roku szkolnym. Świetny początek w nowej szkole, a wszystko to było przez sytuację, jaką teraz przechodził. Nigdy wcześniej nie dostawał aż tak złych ocen, bo wcześniej uznawany był za kujona. Tu nie było takiej szansy.

Poczuł nagle wibrowanie telefonu w kieszeni. Zdziwiony wyjął go pod ławką i spojrzał na ekran. Zmarszczył brwi, a serce zabiło mu mocniej, gdy zobaczył wyświetlające się imię jego byłego. Czego on od niego chciał? Może nagle zebrało mu się na przeprosiny? Niech się wypcha, teraz już niczego nie chciał, nawet nie myślał o tym, by móc z nim rozmawiać, jednak telefon dzwonił i dzwonił. Zirytowany w końcu wstał.

- Mógłbym wyjść do łazienki? - zapytał nauczyciela od matematyki, który kiwnął, a Cas biegiem wyszedł z sali. Telefon znów dzwonił, zirytowany odebrał. - Halo, czego ty ode mnie chcesz? - zapytał chłodno, jednak to co usłyszał zmroziło mu krew w żyłach. - Dean?

______________________________________

Trochę krótszy rozdział, ale bardzo ważny. Mam nadzieję, że nie zawiodłam was długością, bo w sumie nie widziałam potrzeby by wciskać tu coś jeszcze. Jak wam się podobał? Czekam na wasze komentarze ^^

Zapraszam was od razu do czytania tego wspaniałego ficzka, Sabriel, jest genialny, nie pożałujecie, naprawdę ;) -> https://www.wattpad.com/story/167888906-dying-light-sabriel

Pozdrawiam i do szybkiego zobaczenia xx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top