Rozdział 35 - Przypominał jej Casa
Gabe uważał ten pomysł za absurdalny, ale jak ruda chciała, tak musiało być. Nie chciał się wtrącać w to wszystko, chciał dobrze dla swojego brata, a skoro ona uważała, że rozwikłanie tej "zagadki" jakoś mu pomoże, to musiał brać w tym udział. Załatwił kamerę od swojego kumpla i tak jak umówił się z Charlie, schował się w męskiej ubikacji w jednej z kabin i czekał.
Plan był prosty.
Charls wpadła do szkoły i znalazła Deana, który szedł właśnie korytarzem pod salę od biologi. Gdy zauważył dziewczynę zaskoczony otwarł szeroko oczy. Nie spodziewał się tu jej.
- Charlie? Co ty tu... Robisz? - zapytał zdziwiony.
- Musimy o czymś pogadać, pójdziesz ze mną do łazienki - to nie było pytanie, bardziej rozkaz.
Chłopak zerknął za nią i spuścił wzrok.
- Po co?
Parsknęła i złapała go za ramię.
- Tym razem mi się nie wymigasz - zaciągnęła go do ubikacji i odczekała, aż wszyscy wyjdą. Paru chłopaków zmierzyło ją wzrokiem, na co ona uśmiechnęła się do nich chytrze. Miała gdzieś to, że właśnie była w męskim. Trudno, miała bardzo ważną sprawę do załatwienia. - Dobra, Winchester, koniec tych gierek i zabawy. Powiedz mi, co się dzieje - oparła się o kabinę, w której schowany był Gabe i skrzyżowała ramiona na piersi. Chłopak ukucnął i spod drzwi zaczął z ukrycia nagrywać całą sytuację. No kompletny absurd.
- Co? To nie żadna gierka - chciał wyminąć dziewczynę, ale ona zagrodziła mu drogę i pchnęła na ścianę.
- Jeśli nie chcesz powiedzieć, kiedy miło cię proszę, to wyciągnę to z ciebie siłą - warknęła na niego i podeszła bliżej. - Jestem pewna, że chodzi o coś dużo więcej niż to, że Cas sobie wyjechał, a ty znalazłeś sobie nowego chłoptasia. Powtórzę, nie chce mi się wierzyć, żebyś ot tak zostawił go, to przecież niemożliwe. Zbyt długo się przekonywałeś do niego, a gdy w końcu zaczęliście być razem zobaczyłam to coś w twoich oczach. Dean, znam się i widziałam ten błysk. Czemu teraz go nie widzę? Czemu nie jesteś szczęśliwy z tym chłopakiem jak kiedyś byłeś z Casem? Kurna, nie ciąłeś się, gdy byłeś z nim. Dean, co do cholery się stało?
Chłopak wpatrywał się w nią z niedowierzaniem jakby mówiła w jakimś kompletnie nie znanym mu języku. Gdy ta skończyła swoją przemowę pokręcił głową. Nie chciał z nią o tym rozmawiać, nie było o czym i wiedział, że musi jakoś stąd pójść, zanim zacznie grać na jego emocjach, co robiła często, by wyciągnąć z kogoś informacje. Może kiedyś by się tym nie przejął, ale teraz był zbyt słaby i był pewien, że jeśli teraz nie ucieknie, źle się to skończy.
- Nie ma niczego innego, nic się nie stało. Zakochałem się w kimś innym i tyle.
Zaśmiała się w głos udając, że bardzo ją to śmieszy. Dean skrzywił się na ten dźwięk.
- Dobry żart, ale tak serio. Jak ma na imię ten twój chłoptaś? - zapytała. - No mów.
- Co cię to obchodzi?
Charlie spojrzała mu głęboko w oczy w taki sposób, że teraz blondyn nie mógł uciec. Zaczynało się.
- Znamy się od dziecka, kiedyś byliśmy prawie jak siostra i brat, nie pamiętasz? Kiedyś byliśmy nierozłączni, kiedyś powiedziałbyś mi wszystko. Czy aż tak rozsypało się to coś między nami, czy już mi nie ufasz? - mówiła wpatrując mu się w oczy. - Pytam tylko, jak on ma na imię.
- Jeremy - odezwał się Dean i westchnął, cholerna Charlie.
- Okej - uśmiechnęła się nieco triumfalnie. - A teraz opowiedz mi całą waszą historię, jak go poznałeś? - stała bardzo blisko niego.
Winchester zagryzł mocno wargę i zmieszał się. To był ten moment? Czył, jak nie jest w stanie dłużej tego znieść, jak traci kontrolę nad własnymi emocjami. Charls wiedziała jak go podejść, a teraz, gdy było z nim naprawdę źle złamał się. Może to teraz powinien w jakiś sposób poprosić o pomoc? Jeremy na pewno się nie dowie, przecież jak, Charls go nie wyda. W końcu spuścił głowę, a dziewczyna zauważyła, jak opór na twarzy jej przyjaciela znika i pojawia się cierpienie jakiego nigdy wcześniej nie widziała.
- Znienawidzisz mnie - szepnął cicho czując, jak łzy napływają mu do oczu.
- Możesz głośniej? - poprosiła. Chciała mieć wszystko zarejestrowane na kamerze, by móc potem wszystko pokazać Castielowi i cioci Ellen, wiedziała, że w inny sposób nie uratuje Deana.
- Jestem dziwką, Charls - odezwał się głośniej, ale nie spojrzał jej w oczy. - Chcesz znać prawdę? Proszę bardzo. W drugim tygodniu wyjazdu Casa poszedłem na imprezę, zostałem zaproszony przez jakieś dziewczyny. Wiesz, w klubie na rozpoczęcie roku. Zbliżała się rocznica katastrofy samolotu rodziców, byłem w podłym nastroju, ale nie chciałem zawracać Castielowi głowy. Więc postanowiłem, że tam pójdę, by jakoś o tym wszystkim nie myśleć. Tam podszedł do mnie Jeremy. Zaczęliśmy gadać, trochę się do mnie przystawiał, ale... Miałem to gdzieś, w końcu miałem chłopaka. Tamten... Postawił mi jakiegoś drinka, był mocny, upiłem się i... Zacząłem mu mówić, jak bardzo brakuje mi Casa. Zaproponował mi coś, ukojenie, tak to wtedy nazwał. Zgodziłem się, byłem schlany - patrzył na swoje dłonie nie mając pojęcia, że dziewczyna wpatruje się w niego z przejęciem. - Poszliśmy do ubikacji i... Wyjął torebeczkę z białym proszkiem, kazał mi wciągnąć i...
- Nie zrobiłeś tego - odezwała się Charlie nie dowierzając temu, co słyszy.
Dean spojrzał jej w oczy, a z jego spłynęły łzy. Był bezsilny, nie umiał już grać.
- Zrobiłem, Charls i tak upadłem. Zdradziłem Casa, będąc naćpany, dając się jak kurwa i błagając o więcej - powiedział i schował twarz w dłoniach. Nastała cisza. Słychać było tylko ich oddechy, a Gabriel siedzący w kabinie nie mógł uwierzyć w to, co waśnie usłyszał. Tak samo rudowłosa, która wpatrywała się w przyjaciela.
- C-co było dalej? - zapytała spokojniej.
- Mam z nim umowę, że... Będzie mógł mnie... A za to będę dostawać kokainę - powiedział cicho odsuwając dłonie od twarzy.
- Bierzesz? - zapytała po chwili namysłu dziewczyna.
Chłopak jedynie pokiwał głową. Charlie miała chęć zrobić mu awanturę, skrzyczeć go, uderzyć w twarz, wyśmiać, wykląć, znienawidzić i... Nie wiedziała co jeszcze, ale on tak tu stał, ze spuszczoną głową, skrzywdzony, bezsilny, zgarbiony. Przypominał jej... Casa. Dopiero teraz zobaczyła podobieństwo i westchnęła załamana. Podeszła do niego i objęła go. Nie spodziewała się, że chłopak tak mocno zareaguje na jej uścisk. Wtulił się w nią i rozpłakał nie umiejąc już chować łez. Ona jedynie mogła gładzić jego włosy, które już nie były tak fajnie ułożone jak kiedyś, teraz były przydługie, lekko falowały.
- Coś ty narobił, Dean - powiedziała jedynie przytulając przyjaciela. Czuła, że chłopak już nie jest w stanie się odezwać, jedynie łkał w jej bluzkę. Nie poznawała go, dawny Winchester w życiu się tak nie uzewnętrzniał, nigdy nie ukazywał swoich uczuć, a to co zrobił teraz było po prostu dla niej oznaką tego, jak bardzo był wyniszczony psychicznie. - Mogę ci pomóc, tylko musisz mi na to pozwolić - dodała po chwili.
Dean odsunął się i spojrzał jej w oczy.
- Chcę pomocy, ale... Boję się - odezwał się cicho.
- Przede wszystkim nie bierz.
Chłopak pokręcił głową.
- Już nie potrafię, to trwa ponad miesiąc, uzależniłem się, muszę brać - Charlie otwarła szerzej oczy. Brzmiał jak... Narkoman. - Ale nie biorę tego dużo, tylko tyle ile trzeba.
- Chyba sobie żartujesz. Powiemy cioci, ona ci pomoże.
- Nie, nikt oprócz ciebie nie może wiedzieć, błagam. Nie... Nie teraz, ja nie jestem jeszcze gotowy - łzy spływały mu wciąż po policzkach. Zaczynał dostawać paranoi, za bardzo się nakręcił. - Już Sam widział jak się tnę, nienawidzi mnie, jak ja siebie, nie chce, by ciocia mnie nienawidziła - ręce zaczęły mu drżeć. - C-Cas też nie może wiedzieć. Boże, Charlie, tak bardzo go kocham i za nim tęsknię. Tak bardzo chciałbym cofnąć czas, chciałbym by to wszystko się nie wydarzyło, żeby i on mnie kochał, ale on mnie też nienawidzi, wszyscy mnie nienawidzą, jestem brudny, obrzydliwy, brzydzę się sobą... - nakręcił się znów łkając.
Szaleństwo w oczach chłopaka, które pojawiło się nagle, zaczęło przybierać na sile. Był chyba w dużo gorszym stanie, niż myślała.
- Dean, o czym ty mówisz, nikt cię nie nienawidzi - zaczęła, ale chłopak zaczął się nerwowo poruszać bujając się do przodu i do tyłu. - A Cas dalej cię kocha, naprawdę. Zrób to dla niego, postaraj się wziąć w garść, proszę.
- Nie potrafię! - wykrzyknął drżąc cały. Wpatrywał się w przyjaciółkę z przerażeniem w oczach. - Nienawidzą wszyscy, wszyscy...
Charlie znów chciała objąć chłopaka, ale zaczął ją odpychać, zaczął panikować i płakać. W końcu wyśliznął się i wybiegł z łazienki pozostawiając Charlie kompletnie zdębiałą. Co to było? Co się działo z jej przyjacielem? Gabriel wyszedł z kabiny z wyłączoną już kamerą i spojrzał na dziewczynę.
- O cholera, tego się nie spodziewałem - powiedział szczerze patrząc na drzwi, przez które przed chwilą wybiegł blondyn. - Powinniśmy pokazać to Casowi?
Charls pokiwała zdecydowanie głową.
***
- Boże - powiedział Castiel i zakrył sobie usta dłonią. Siedział na swoim łóżku i cały zapłakany wpatrywał się w wygaszony już malutki ekran kamery. Usłyszał to wszystko, zobaczył i miał wrażenie, jakby dostał w twarz. Czemu Dean mu tego nie powiedział? Czemu on nie domyślił się, że coś jest nie tak? Zawsze przecież widział, jak coś się złego działo z Deanem, a w tak bardzo ważnym momencie nie zauważył nic. Jak mógł być aż tak głupi? Może nie zwracał na to uwagi przez to, że był wściekły na widok jego ukochanego z tym całym Jeremy'm, ale nic go nie tłumaczyło. - T-to moja wina - szepnął.
Charlie zmarszczyła brwi.
- Że co proszę? Chyba cię pogięło. To nie jest twoja wina, tylko tego idioty, że dał się namówić na coś takiego.
Cas spojrzał na przyjaciółkę.
- Ale... Nie zapytałem, nie podszedłem, nie pomogłem... - zaczął wyliczać.
Gabriel usiadł obok brata i wywrócił oczami.
- A on naćpany by cię wyśmiał i jeszcze upokorzył przed ludźmi. Nic nie mogłeś zrobić, brawa dla niego, że teraz się przyznał, przynajmniej wiemy, co się stało.
- No właśnie - wtrąciła się rudowłosa. - Teraz będziesz mógł mu pomóc, powiemy cioci, która z nim porozmawia i zabierze do specjalisty. On się ogarnie i wszyscy będą szczęśliwi. Skąd wiesz, może nawet wrócicie do siebie? Sam usłyszałeś, że cię kocha, wciąż. Bardzo tęskni.
Chłopak nie wiedział co o tym wszystkim myśleć. Może z jednej strony Charlie miała rację, ale czy chłopak mówił na poważnie to o uczuciach? Wyglądał i brzmiał bardzo przekonująco, na pewno tak było. Aż bolało go serce przypominając sobie to, jak bardzo złamany był Dean. Nie spodziewał się tego. Myślał, że sytuacja wygląda kompletnie inaczej, a jego, były już niestety chłopak zaczął ćpać, bo go nie było. Cas wiedział swoje, to była jego wina, że zapomniał o tej rocznicy, że dał Winchesterowi tak upaść. I ten Jeremy. Jak mógł istnieć ktoś taki jak on, taki potwór, by tak wykorzystać blondyna w takim momencie.
Potwór.
Nie było innego słowa na taką osobę, jak ten chłopak. Nie umiał sobie wyobrazić, co musiał teraz czuć Dean, po tym wszystkim. Czy był w stanie wybaczyć mu coś takiego? Jeszcze nie wiedział, ale był pewien jednego, chciał mu pomóc.
- Charlie ma racje. Wszyscy mu pomożemy, weźmiemy się za niego i w końcu wróci stary dobry Dean, ten głupek, którego tak kochasz - uśmiechnął się Gabriel starając się jakoś przekonać brata. Trochę było mu głupio teraz myśląc o tym, jak wcześniej postrzegał blondyna. Chłopak teraz wiele się nacierpiał i naprawdę chciał coś zrobić, by jego sytuacja się polepszyła.
- Tak, tak właśnie będzie - uśmiechnął się Cas, przez co Gabe spojrzał na rudowłosą z wdzięcznością.
Ten plan był genialny.
_________________________
Kolejny rozdział! I jak wam się podoba?
Jak zawsze proszę o gwiazdki i komentarze xx
Pozdrawiam i do szybkiego zobaczenia xx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top