Rozdział 20 - Musi być ten pierwszy raz
Chodzenie z uśmiechem na twarzy i z bardzo zaróżowionymi policzkami było nowym hobby'm Castiela. Od randki minął już tydzień, a on wciąż nie mógł uwierzyć, że to się stało. Do tej pory nie docierało do niego, że był z Deanem w tylu cudownych miejscach. Przez ten cały tydzień widzieli się ze sobą jeszcze dwa razy poza szkoła. Wszystko inicjował Winchester, to były wszystko jego pomysły, to on chciał go gdzieś zabrać, chciał się z nim zobaczyć.
We wtorek Dean zrobił mu niespodziankę. Gdy Cas siedział w kuchni z małą Anną i czytał jej jedną z jej ulubionych bajek, Piotrusia Pana, ktoś zadzwonił do drzwi. Nie przejął się, był wieczór, pomyślał, że to może ktoś do Gabriela. Oczywiście starszy Novak otwarł drzwi i to co ujrzał wprawiło go w tak szeroki uśmiech, że potem szczęki na pewno go bolały.
- Winchester? A co ty tu robisz o tej porze? - zerknął na zegarek na swoim nadgarstku, było już sporo po ósmej wieczorem. Znów spojrzał na chłopaka stojącego wciąż na schodach.
Cas od razu usłyszał, kto przyszedł i na początku zbladł, potem wstał i zrobił się purpurowy zerkając z kuchni na przybysza, który już zaproszony przez Gabriela właśnie przekroczył próg domu.
- Hej Cas - odezwał się blondyn i uśmiechnął się jednym ze swoich najszczerszych i najpiękniejszych (według Casa) uśmiechów.
- C-co tu robisz? - ośmielił sie zapytać stając już prosto na przedpokoju.
- Tak jakoś... - zerknął na Gabriela, który wciąż wpatrywał się to w niego, to w bruneta z tym swoim trochę dziwnym uśmiechem. Chłopak ogarnął po chwili, że chcą chwilę prywatności. Kiwnął głową i wyszedł do kuchni biorąc książkę i zabierając się za czytanie książki Annie.
Gdy blondyn wyszedł, Dean uśmiechnął się do Casa, podszedł do niego i objął go w pasie. Tak po prostu. Castielowi serce podskoczyło do gardła, zaczęło piszczeć w uszach, a w żołądku jego kolacja zrobiła kilka fikołków. Czuł dłonie Winchestera na swoich biodrach, delikatne, ciepłe i dosyć duże, większe od jego własnych. Zaskoczony spojrzał mu w oczy i spurpurowiał jeszcze bardziej niż wcześniej. Był tak blisko, zielone oczy wpatrywały się w niego z czymś, czego wcześniej w nich nie widział, a na pewno nie skierowane w jego stronę. Dean Winchester patrzył na niego z czymś, co odbierało mu powietrze z płuc, co ściskało jego gardło, a serce biło z nienaturalną prędkością. On nigdy wcześniej tak na niego nie patrzył, nigdy.
- Masz chęć iść na spacer? - zapytał nagle Dean, uśmiechając się delikatnie, wciąż patrząc w ten błękit.
- N-no... jasne - uśmiechnął się szeroko brunet i zagryzł wargę spuszczając wzrok. Policzki paliły go żywym ogniem, a to, ze wciąż czuł na sobie ten cudowny wzrok Winchestera w niczym mu nie pomagało.
- To chodź, obiecuję, ze odstawię Cię do domu całego i zdrowego - powiedział Dean i puścił go, by zajrzeć do kuchni. - Zabieram Casa, niedługo wróci - powiedział bez dłuższych tłumaczeń, złapał Novaka za dłoń i wyprowadził z domu. Splótł ich palce. Gdy brunet to poczuł, przeszły go dreszcze wzdłuż kręgosłupa, a powietrze zrobiło się cięższe.
Wieczór był bardzo nastrojowy, ciepły. Był początek maja, na dworze słychać było ptaki i owady, które już zaczynały grać swoje nocne koncerty. To był idealny moment na spędzenie chociaż trochę czasu z Casem. Ciemno, ulice były niemal puste, jedynie w parku jeszcze kilka dzieciaków było na wrotkach i rowerach ścigając się, które dojedzie pierwsze do domu. Poza tym ławki w parku były puste, jednak Dean wybrał tą najbardziej schowaną między drzewami, by mieć ciszę i spokój. Nie chciał też, by ktoś jednak ich zauważył. Co jak co, ale ludzie ze szkoły jeszcze nie musieli wiedzieć, ze gustuje też w facetach. Na razie chciał to utrzymać w tajemnicy, ale Cas nie musiał o tym wiedzieć.
Usiadł kogo chłopaka i lekko go objął, na co Cas wstrzymał mocno powietrze w płucach. Co sie działo, co się działo? Nie dowierzał, właśnie siedział w parku z nikim innym, tylko Deanem Winchesterem, TYM Deanem, którego kochał od najmłodszych lat, który był jego przyjacielem. Nie mógł w to uwierzyć, to się nie działo. By być pewnym uszczypnął się w rękę, co Dean zauważył.
- Co robisz? - zapytał zerkając w Casowe oczy.
Spuścił wzrok zawstydzony, jakby ktoś przyłapał go na gorącym uczynku.
- N-nic - powiedział cicho i rozmasował miejsce, które uszczypnął. To nie był sen.
- Serio? Jestem niemal pewien, ze właśnie się uszczypnąłeś - zaśmiał się wskazując na miejsce, gdzie to zrobił.
Cas zagryzł wargę.
- Chciałem sprawdzić, czy to sen - wyznał nie patrząc Deanowi w oczy. Dlatego tez nie zauważył, ze blondyn uśmiechnął się perliście.
- Obiecuję, ze to nie jest sen - szepnął mu do ucha. - Jesteśmy tu, obaj, naprawdę.
Dean specjalnie chuchał mu na kark, wywołał taką gęsia skórkę, że aż brunet zadrżał. Uniósł głowę i niemal zderzył się z nosem chłopaka, który był tak bardzo blisko. Spoglądał zielonymi ślepiami i uśmiechał się jednym kącikiem ust. Czemu on to robił, chciał doprowadzić Casa do zawału? Brunet nabrał sporo powietrza i wstrzymał je, gdy zauważył, jak wzrok chłopaka ląduje na jego wargach.
- Mam Ci to udowodnić? - zapytał jeszcze ciszej. Novakowi zrobiło sie na raz gorąco i zimno.
To nie mogło się dziać!
Jednak to była chwila, w której poczuł napływ odwagi, sam uśmiechnął się chytrze i przygryzł wargę.
- No nie wiem, a w jaki sposób chciałbyś to zrobić? - dopiero, gdy usłyszał te słowa zdał sobie sprawę, co powiedział. Od razu zauważył zmianę na twarzy Winchestera.
Dean nie spodziewał się tego. Nie spodziewał się takiej odpowiedzi, że Cas... Zacznie z nim grać, odpowie w ten sposób na flirt. Przez moment wpatrywał się w niego czekając na wycofanie się, tłumaczenie lub nawet ucieczkę z zalaną purpurą twarzą, ale... Nic takiego się nie wydarzyło. Chłopak przed nim jedynie zagryzł mocniej wargę patrząc na niego z lekkimi rumieńcami na twarzy, jakby czekał na odpowiedź. No racja, teraz była jego kolej.
- Znalazłbym wiele sposobów, byś uwierzył - wyszczerzył się dumny z siebie. Cas się ośmielił, to była nowość i Dean musiał przyznać, ze bardzo mu się to spodobało. Nagle flirt stał się czymś nowym, czymś innym niż inne wcześniejsze, ten był wyjątkowy.
- Tak? - zapytał Cas tym razem nieco łamiącym się głosem. Nie miał pojęcia jak to działa na Deana, jaki dla niego jest słodki i uroczy.
Dla Deana Winchestera nigdy nic nie było słodkie. Ani urocze. Jednak w tej sytuacji nie było mowy o innych przymiotnikach, nawet te nie dorównywały temu, co czuł i co chciał powiedzieć, jak opisać Castiela, to po prostu stawało się coraz trudniejsze, coraz bardziej niemożliwe.
Cas nie miał pojęcia o rozmyślaniach Deana. Czekał. Sam zerknął na usta chłopaka i czuł motylki w brzuchu. Kolorowe, szybko trzepoczące skrzydełkami motylki, zapełniające cały jego brzuch.
Dean zauważył to spojrzenie, uśmiechnął się triumfalnie, jakby wygrał najlepszą nagrodę i nachylił się. Powoli, oddychając miarowo przybliżał usta do ust bruneta. Chciał się podroczyć, chciał zobaczyć reakcje chłopaka. Nie zawiódł się. Źrenice Casa rozszerzyły się niemal całkowicie zapełniając błękit, a usta lekko uchylone zwilżył koniuszek różowego języka. Nie wytrzymał, nie potrafił. Złączył ich usta i sapnął cicho czując ulgę, jakby to właśnie na to czekał od kilku dni.
Cas bezmyślnie objął dłońmi jego policzki i oddał pocałunek. Po chwili wystraszony odsunął się i zmieszał, chyba przesadził. Jednak blondyn zarechotał tylko cicho pod nosem i przysunął znów do chłopaka.
- Cas? - szepnął. - Spójrz na mnie - poprosil.
Brunet uniósł wzrok.
- Chodź tu - powiedział blondyn i znów go pocałował, tym razem samemu biorąc jego dłonie i kładąc na swoje policzki. Złapał za nie wciąż trzymając je na twarzy i całował go namiętnie.
Brunet oddawał pocałunek zaskoczony. Zaczął odczuwać tyle bodźców, że zakręciło mu się w głowie i sapnął cicho w usta chłopaka. Poczuł jak blondyn się uśmiecha i pogłębia pocałunek wysuwając język i przejeżdżając nim delikatnie po miękkich ustach bruneta. Nie czekał i uchylił usta, wpuszczając go do środka, jego spragniony język, gorący oddech i ciche westchnienia, które sprawiały, ze Cas drżał. Nie z zimna, nie ze strachu, a z podniecenia.
Podniecenia.
Odsunął się nagle zbyt mocno i zagryzł wargę.
- J-już późno - powiedział niepewnie i zmieszany zaczął rozglądać się po zatopionym w półmroku parku, byle tylko nie zahaczyć o twarz Deana.
Dean przyglądał mu się trochę przejęty tym, jak nagle chłopak się odsunął.
- Zrobiłem coś źle? - zapytał wprost.
Castiel pokręcił głową i odważył się spojrzeć na blondyna.
- N-nie, po prostu... - nie wiedział, jak to wytłumaczyć. - Po prostu... Chciałbym zwolnić - powiedział ciszej.
Winchester pokiwał głową i położył dłoń na jego dłoni.
- Rozumiem i nie ma problemu - uśmiechnął się wychylając się, by złapać wzrok chłopaka. - Nie śpieszymy się - powiedział cicho.
Castiel był mu za to wdzięczny. Gdy teraz na to patrzył, po kilku dniach, nie chciał nawet myśleć do czego mogłoby dojść, gdyby wtedy nie przerwał. Bo on był... Tego słowa nawet nie mógł wymówić we własnych myślach. Nie robił tego nigdy, nawet sam ze sobą. Wstydził się tego, dlatego cieszył się, że udało mu się uniknąć wstydu. Co by było, gdyby... Ciężkie słowa nie mogły przejść przez głowę nastolatka.
Oczywiście tamtego wieczoru Dean odprowadził Castiela do domu, nie mogąc sobie odmówić trzymania jego dłoni, a na pożegnanie lekko go pocałował, ale już nie kombinował. Dwa dni później Dean po szkole przyszedł do Casa i spędzili razem popołudnie oglądając film, ale tym razem blondyn pozwalał sobie tylko i wyłącznie na buziaki w policzek. Castielowi podobało się to, jednak bał się, że po tym, co stało się te dwa dni temu, przez to, jak zareagował, Dean się odsunie.
Jak na razie się mylił, Dean zachowywał się jak wcześniej, tylko już nie wymyślał, jak sprawić, ze Cas znów to poczuje... Co nie oznaczało oczywiście, ze brunet tego nie chciał, ale po prostu się tego bał. Obawiał się, że przez to, że nigdy tego nie robił, nigdy nie... Zrobił sobie dobrze... zbłaźni się przed chłopakiem, na którym mu zależy. Miał już 16 lat, a jeszcze nigdy nie dotykał się... tam. Nigdy jeszcze nie sprawił sobie przyjemności w ten sposób, a gdy całował się z Deanem, poczuł coś, co naprawdę go zaskoczyło, przestraszyło, chociaż dobrze wiedział co to było. To było naturalne, normalne dla każdego człowieka i nie tylko, ale on starał się to tłumić. Ostatnimi czasy jakoś nie szło mu już za dobrze. Coraz częściej o tym myślał, zastanawiał się jak to jest poczuć taka przyjemność, jak to jest odczuć orgazm.
Orgazm.
Uczył się o tym, znał to pojęcie i jego definicje bardzo dobrze, ale sam tego nie doświadczył. Owszem, był ciekawy jak to jest, ale jakoś wcześniej nie miał motywacji ani jakiegoś parcia na to. Teraz wiele się zmieniło i nagła chęć poznania tego uczucia stała się bardzo silna. Niemal tak bardzo, że przez samo myślenie o tym czuł ucisk w podbrzuszu i dziwne uczucie między nogami.
Zrobi to.
Chce tego spróbować.
Tego wieczoru kiedy siedział w kuchni z Gabrielem i tatą, Anna już spała, postanowił, że to będzie odpowiedni moment. Wstał od stołu, poinformował tatę i Gabe'a, że idzie się wymyć i spać i wyszedł z kuchni. Pobiegł na górę do łazienki i zamknął drzwi na klucz. Rozebrał się do naga i stanął przed lustrem, by spojrzeć na siebie. Nie był przystojny, był normalny. Chudy, nieco zgarbiony o opalonej, delikatnej cerze. Złapał trochę słońca na twarzy, ale nie przeszkadzało mu to, dzięki temu jego oczy stawały się bardziej widoczne. Wszedł w końcu pod prysznic i dokładnie się wymył, nie lubił czuć potu na skórze.
Gdy już czysty i suchy wyszedł z łazienki, nagi położył się do łóżka pod kołdrę i odetchnął. Nie wiedział od czego zacząć, jak sprawić, by się podniecić. Wiedział, co robią inni nastolatkowie, ale filmy porno w jego przypadku nie wchodziły w grę. Raz natrafił na jeden i brutalność, jaka była w nim zawarta przyprawiła go o mdłości i nie mógł dłużej na to patrzeć. Musiał znaleźć inny sposób.
Był inny sposób, ale jego obawiał się najbardziej.
Mógł wyobrazić sobie Deana, całującego go, dotykającego, ale jak potem spojrzy chłopakowi w oczy? A co jak wyda się, że fantazjował o nim? Nie mógł do tego dopuścić. Otwarł oczy by pozbyć się nie do końca niechcianych obrazów. Usiadł i westchnął ciężko. Co zrobić?
Siedział tak chwile, aż w końcu znów ułożył się na wygodniej poduszce, dłonią zjechał na swoją nagą pierś i wstrzymał oddech. Powoli zjechał na swoje krocze i złapał siebie w dłoń. Był miękki, nie podniecony, bez pomysłu jak (inaczej) sprawić, by stał się twardy. Poruszył dłonią i zagryzł wargę, by stłumić ciche westchnienie. To było coś kompletnie nowego. Kciukiem dotknął główki badając po omacku własny organ i sprawdzając, który dotyk sprawi największą przyjemność. Podobało mu się, a po chwili poczuł, ze jego członek stał się nieco cięższy w jego dłoni. Uśmiechnął się pod nosem i pociągnął bardziej dłonią, wydając z siebie trochę za głośny jęk. Otwarł oczy sprawdzając, czy aby na pewno nikt tego nie usłyszał. Po chwili wstrzymywanego oddechu wypuścił powietrze i znów pociągnął. To było dobre, nawet bardzo.
W pewnym momencie, gdy już poruszał dosyć mocno dłonią, rozkrył się i posapywał cicho. Zacisnął oczy i poza jego kontrolą ujrzał Deana. Jego cudownie zielone oczy, wpatrujące się w niego w ten wyjątkowy sposób. Zobaczył ten uśmiech, te zaróżowione pełne usta tak zapraszające do głębokiego pocałunku, do zanurzenia w nich języka i posmakowania. Wyobraził sobie dłonie błądzące po jego nagim ciele, pocałunki na spoconej skórze i... I...
I...
Fajerwerki, przyspieszony oddech i piszczenie w uszach. Brak kontaktu ze światem na kilka sekund, takich małych cudownych chwil. Pełno przyjemnych skurczy, podniesione tętno, biodra uniesione do góry i błogość. Nieopisana błogość.
Opuścił dłonie i odetchnął. Łoł. To było nie do opisania. Teraz rozumiał, teraz wiedział. Sięgnął jeszcze trzęsącą się dłonią po chusteczkę, wytarł się i wyrzucił na podłogę. Zmęczenie opętało jego ciało i jedyne na co miał ochotę, to sen. Sen, który przyszedł niemal od razu.
_________________________________
Hahaha, oto co z tego wszystkiego wyszło. Mam taką wenę, ze brak mi słów, naprawdę! Co myślicie?
Pewnie kolejny rozdział będzie na dniach, więc zaglądajcie!
Pozdrawiam xx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top