Rozdział 7 - Cokolwiek poczuć
Zadzwonił dzwonek, najbardziej znienawidzony dźwięk przez uczniów i wszyscy z klasy Deana wyszli z sali. Zostały jeszcze trzy lekcje, a Winchester miał już dość, jeszcze ciągłe rozmyślanie o Lisie i o tym, co mogliby mieć. Wyszedł z klasy i skierował się na stołówkę, by kupić sobie colę. Szedł po prostu przed siebie i nie rozglądał się, starał się skupić myśli na czymś innym. Dotarł do stołówki i kupił napój. Oparł się o ścianę i patrzył na pomieszczenie zauważając Castiela. Znów przyłapał go na gapieniu się na niego, upił trochę coli i zaśmiał się pod nosem spuszczając wzrok. W sumie nie przeszkadzało mu to, zauważył już dawno, że Cas patrzy na niego tak, jak większość dziewczyn. Mógłby być dupkiem i rozpowiedzieć po całej szkole, że chłopak jest gejem, ale co by mu to dało? Na pewno nie satysfakcję, bo akurat Novak nic złego mu nie zrobił. Tyle razy mu pomógł w lekcjach, był dla niego miły, że Winchester czuł, że już nazbyt go wykorzystał.
Udał, że nie zauważył Castielowego wzroku, wziął swój plecak i wyszedł ze stołówki. Ruszył ku klasie, w której miał mieć kolejną lekcje, gdy nagle rozległ się dzwonek, a drogę zagrodziła mu Lisa.
- Cześć - powiedziała swoim melodyjnym, delikatnym głosem, jakby wszystko było w porządku.
- Heeej - odpowiedział Dean lekko się odsuwając i przeciągając słowo naprawdę zaskoczony. Uniósł lekko brwi i zrobił kolejny krok do tyłu.
Lisa podeszła bliżej niego i uśmiechnęła się niewinnie.
- Co tam? - spytała.
Dean tym razem zmarszczył brwi, co się właśnie działo? To zdziwienie i zmieszanie coraz bardziej wygasało, zaczął myśleć o czymś kompletnie innym.
- Em, nic, ja... ja w sumie szedłem do klasy, wiesz, matma - wzruszył ramionami udając, że się lekko rozluźnił, mimo, że w środku ściskało go, a w głowie kłębiło się coraz więcej myśli.
Dziewczyna rozejrzała się i ruszyła do przodu przyszpilając Deana do ściany i całując go w usta. Chłopak kompletnie oniemiały na początku nie odwzajemnił tego pocałunku, ale po chwili nie umiał się powstrzymać i położył dłoń na jej policzku wysuwając język i dotykając nim jej warg. Dopiero teraz dotarło do niego, jak bardzo tęsknił za tym wszystkim.
- Nie powinniśmy tutaj być, Lisa - powiedział przy jej ustach lekko zachrypniętym głosem od tych emocji i pocałunku.
To prawda, nie powinno ich tu być, nie powinni całować się na szkolnym korytarzu, powinni być na lekcji, ale mimo wszystko jakimś trafem wciąż znajdowali się tutaj.
- Oh, cicho - odezwała się dziewczyna i zrobiła nagle coś, co kompletnie odebrało rozum czternastoletniemu Winchesterowi. Złapała go za pasek od spodni i pociągnęła za szlufkę odpinając go.
- Nie powinniśmy robić tego w szkole, wiesz o tym? - nie miał zamiaru się tym razem bronić ani odmawiać. Chciał tego, za dużo o tym myślał, zbyt długo obwiniał się, że stracił Lisę tylko dlatego, że jej odmówił.
Dziewczyna zaczęła całować go po szyi, a po jego ciele przeszedł dreszcz, a gorąc spłynął między jego nogi.
- To chodźmy do łazienki - tym razem lekko się odsunęła, by spojrzeć mu w oczy. Dean ugryzł policzek od środka czując, że robi mu się naprawdę gorąco i to na środku korytarza w ich szkole. Przecież każdy może ich tu zobaczyć, nie powinni tego robić tutaj, nie tu, może po szkole. Może zabrałby gdzieś Lisę i może tam by się im udało. Ale wtedy zaczęła odpinać mu guziki w spodniach i stracił kompletnie trzeźwość myślenia. Złapał ją za rękę i zaciągnął do łazienki, gdzie niemal od razu zabrali się do roboty. Zamknęli się w jednej z kabin i robili rzeczy, o których Dean od ich rozstania śnił po nocach. Na szczęście nie przerwano im, nikt ich nie znalazł, nie nakrył, a Lisa była dosyć cicha.
Było lepiej, niż Winchester mógł sobie wymarzyć, mimo, że nie zrobili tego w miejscu, o którym myślał, że będzie odpowiednie. Starał się dać z siebie wszystko, chciał dać jak najwięcej z siebie, chciał by Lisa była naprawdę szczęśliwa, pragnął słuchać jej wzdychania i cichego pojękiwania. Nie mógł uwierzyć, że to dzięki niemu dziewczyna jest w takim stanie. Nawet nie zauważyli, że nie użyli prezerwatywy, a może to było zaplanowane przez nią? Blondyn nie myślał o tym kompletnie zaabsorbowany swoją dziewczyną, a przynajmniej miał nadzieję, że po tym wrócą do siebie.
Gdy oboje osiągnęli szczyt, opierając się o drzwi, oboje dyszeli w swoje usta. Dean trzymał nagą Lisę na rękach, a ona oplatała go nogami w pasie. Odsunął się by spojrzeć jej w oczy.
- Kocham cię - wyznał jej i taka była prawda, ale nie spodziewał się tego, co nastąpiło po tych słowach.
Dziewczyna najzwyklej w świecie zaczęła się śmiać, puściła go, opadła nogami na podłogę i zaczęła zbierać swoje ubrania zakładając je.
- Nie wysilaj się, osiągnęłam co chciałam, a ty jesteś po prostu bardzo łatwy - powiedziała, rzuciła mu ubrania i sama już gotowa wyszła z kabiny trzaskając drzwiami i zostawiając go w męskiej ubikacji kompletnie samego.
Nagle cały świat Deana runął, wszystko zrobiło się jakby szare, a on stał trzymając w rękach ubrania, wpatrując się w drzwi kabiny przez które kilka sekund wcześniej wyszła Lisa. Nie docierało do niego, co się stało, że został... Wykorzystany. Tak po prostu, dziewczyna postanowiła zabawić się nim po zerwaniu. Poczuł się brudny, niechciany, nieważny. Ubrania przycisnął do piersi, zamknął drzwi na suwak i usiadł na ubikacji nagle zalewając się łzami. Wszystko straciło sens, miał wrażenie, jakby wszystko, co kochał, co było dla niego ważne zostało mu wyrwane i odebrane siłą. Zaczął cicho szlochać jak kiedyś, gdy był mały i budził się z koszmarów o rodzicach. Teraz jednak czuł się dużo gorzej.
Siedział tak dłuższy czas, w końcu po prostu patrzył przed siebie rozmazanym wzrokiem pozwalając, by łzy spływały mu po policzkach. Czuł pustkę, jakby serce zostało wyrwane mu z piersi. Emocje uleciały, a po kolejnej chwili łzy na jego skórze wyschły, a oddech się uspokoił. Zacisnął szczękę i nawet nie mrugając zaczął się ubierać. Musiał stąd wyjść, musiał zapomnieć o tym, co tu się wydarzyło.
***
Cas starał się zapomnieć o Deanie, ale po kilku dniach ciągłego omijania chłopaka zrozumiał, że potrzebuje jednak na koniec tego wszystkiego komuś się wygadać. Gdy wracał z Charlie do domu, wykręcał sobie palce idąc w ciszy i układając sobie pierwsze zdanie.
- Co się dzieje? - zapytała Charlie czując, że chłopak chce jej coś powiedzieć. Znała go już zbyt dobrze, by nie wyczuć, kiedy ten rozmyśla i wstydzi się pierwszy zacząć.
- Um... Ja... Możemy usiąść na ławce? - zaproponował, podejrzewał, że ta rozmowa będzie trochę długa.
- Jasne, chodź - usiedli na najbliższej ławce. Castiel spuścił głowę nie wiedząc, jak zacząć to wszystko. Co miał powiedzieć? Że kocha się w Deanie Winchesterze? - Cas, o czym chcesz pogadać? - zachęciła go rudowłosa.
Novak pokiwał w końcu głową i spojrzał na przyjaciółkę.
- Charlie, bo... Mi się ktoś podoba i... Znaczy podobał i... - zaczął się plątać.
- Oh, już rozumiem - uśmiechnęła się szeroko dziewczyna. - Ja wszystko wiem, naprawdę.
Niebieskooki spojrzał na nią marszcząc brwi i lekko przekręcając głowę na bok, wyglądał w ten sposób tak niewinnie.
- Jak to... Jak to wiesz? - zapytał nie rozumiejąc. Myślał, że będzie musiał opowiadać o swoich uczuciach, że to będzie okropne, że Charlie go wyśmieje, ale... Ona wiedziała?
- No jasne, nie jestem ślepa ani głupia, mam oczy, no i znam cię dobrze, więc spokojnie, wiem, że lecisz na Winchestera...
- Ciii! - od razu ją uciszył, a dziewczyna jedynie zachichotała.
- Spokojnie, nikogo tu nie ma. Podejrzewałam, że go lubisz w ten sposób, pamiętam, jak na początku rumieniłeś się na jego widok, a gdy zaczął spotykać się z tą głupią Lisą to dopiero zacząłeś być zazdrosny - znów zachichotała i uderzyła go lekko pięścią w ramię.
Chłopak zaśmiał się pod nosem i spuścił wzrok.
- Nie mogę już, wiesz? Nie mogę na to patrzeć, a kilka dni temu... Oni znów są razem, wiesz? A przynajmniej tak mi się zdaje, chociaż Deana nie widziałem od tamtej pory - dopiero teraz sobie to uświadomił. Zastanowił się chwilę nad tym, ale po chwili Charlie wyrwała go z zamyślenia.
- Od jakiej pory? - zmarszczyła brwi wpatrując się teraz z zainteresowaniem w swojego przyjaciela.
- Oni... Pamiętasz, co miałem gorączkę? Gdy wyszedłem z klasy, przyłapałem ich, jak się całowali i Dean... Dean ją zaciągnął do łazienki i oni...
Charlie zakryła sobie usta dłonią i wybałuszyła oczy.
- Nie gadaj, że oni... W tym wieku?
Cas też nie mógł w to uwierzyć, od tamtego dnia cały czas rozmyślał nad tym, jak Winchester mógł to zrobić, zwłaszcza, że są jeszcze dziećmi. Zrobił to z Lisą w szkole, W SZKOLE, co było nie do pomyślenia, co było naganne. Było mu niedobrze do tej pory na samą myśl o tym, a wyobraźnie miał rozbujaną, więc mniej więcej widział w myślach, co oni mogli robić. To było najgorsze, aż skrzywił się na to wszystko.
- Boże, nigdy bym nie powiedziała, że Winchester zrobi coś takiego - pokręciła głową Charlie. - Jakbym była chamska, powiedziałabym o tym cioci Ellen, ale chyba sobie odpuszczę. Jeśli zrobił tej idiotce dziecko, to jego problem - prychnęła.
Novak na samą myśl wzdrygnął się. Dziewczyna widząc to zaśmiała się.
- Spokojnie, raczej nie był aż tak głupi, poza tym jak mówiłeś, to już koniec twojego podkochiwania się, tak? - chłopak kiwnął głową w odpowiedzi. - No właśnie, to po co się przejmować, nie rozumiem. Dean Winchester to tylko głupi dzieciak.
Cas bardzo chciałby w to wierzyć i starał się sobie to wmawiać, ale nie było to łatwe, niestety już za długo myślał w ten sposób o Winchesterze. Był wściekły na siebie, że tak to wszystko przeżywa i nie może pozbyć się go z głowy.
Zerknął znów na Charlie.
- Pomożesz mi? Znaczy... Wiesz, w zapominaniu o nim - uśmiechnął się krzywo, wyglądał, jakby coś go bolało.
- Jasne, od tego jestem, co nie?
Bradbury jednak wiedziała, że nie zdoła do końca pomóc Castielowi. Nie ważne, jak długo go znała i jak dużo spędzali ze sobą czasu, on wciąż był na tyle zamknięty, że czasem trudno było przewidzieć, co zrobi, jak się zachowa czy co powie. Uczyła się swojego przyjaciela cały czas i miała nadzieję, że kiedyś go zrozumie. Był niezdarny, zamknięty w sobie i cichy, ale przy tym inteligentny, zabawny i wrażliwy. Jego żarty trzeba było zrozumieć, nie był jak zwykły, typowy czternastolatek, a jeszcze wyróżniał się tym, że wiedział, kogo pragnie. Ktoś inny zacząłby się śmiać i mówić, że to dziecinne, że Novak od razu uważa siebie za geja, ale Charlie wiedziała, że on nie udaje, w sumie od zawsze miał w sobie to coś. Kochała go jak brata i szanowała go, broniła i zawsze stawała po jego stronie, była silniejszą siostrą.
Czasem jednak miała wrażenie, że to Cas jest tym silniejszym ogniwem, mimo, że nie zawsze wszystko rozumiał. Nie potrafił rozpoznać, kiedy ktoś żartuje albo się z niego nabija, nawet nie wiedział, kiedy ona żartuje, brał wszystko na poważnie, brał za bardzo do siebie, dlatego ona zawsze mu podpowiadała, nie chciała, by czuł się źle, nie zasługiwał na to, miał za dobre serce.
***
Dean po całym zajściu z Lisą załamał się i nawet nie miał siły już tego ukrywać. Gdy wrócił do domu, zamknął się w łazience, rozebrał się i wziął prysznic. Musiał zmyć z siebie to wszystko, jednak wiedział, że nie da razy spłukać z siebie tego całego bólu i upokorzenia, jakie czuł. Starał się uspokoić, ale po każdym kolejnym spokojnym oddechu coraz bardziej chciało mu się płakać. Zacisnął mocno oczy i szczękę, gdy poczuł ucisk w gardle, starał się wstrzymać łzy, przecież nie jest babą, ale nie był w stanie. Oparł głowę o ściankę prysznica i zaczął cicho szlochać pozwalając, by łzy spływały razem z gorącą wodą, która wciąż lała mu się na głowę.
Gdy uspokoił się, wyszedł spod prysznica, wytarł się i ubrał świeże bokserki i bluzkę. Spojrzał na swoje odbicie w lustrze i poczuł się okropnie. To na co teraz patrzył nie podobało mu się, to ciało było wykorzystane, wciąż było brudne. Uśmiechnął się krzywo i już wiedział, co chce zrobić. Znalazł w szafce za lustrem jedną z nieużytych żyletek wujka Bobby'ego i wyjął ją z bibułki. Przyjrzał się metalowej strukturze żyletki i ostrzom po obu jej stronach. Była cieniutka i musiała być bardzo ostra.
Kiedyś rozmawiał na ten temat z psychologiem, bo pytał się, czy myślał o samookaleczaniu. Miał wtedy z 11 lat, nie miał takich myśli, ale teraz tylko to przychodziło mu do głowy. Potrzebował coś poczuć, bo odkąd opuścił kabinę szkolnej ubikacji był kompletnie pozbawiony uczuć. Miał wrażenie, że ból, który poczuł w momencie, gdy Lisa wybiegła z łazienki wytarł każdą emocję, która kłębiła się w nim. Teraz jedynie brzydził się sobą, że był tak naiwny i głupi.
Spojrzał na swoje przedramię, wciąż jeszcze tak nieskazitelne, bez skazy, jedynie kilka piegów czy pieprzyków zdobiło jego młodą skórę. Palcem przejechał po ciepłej skórze i odetchnął. Potem znów spojrzał na ostrze i w końcu przyłożył je w połowie przedramienia, jednak po chwili zastanowienia wybrał miejsce, na którym zawsze nosił zegarek. Zamknął oczy, docisnął lekko ostrze, aż poczuł, jak lekko i płynnie przebiło jego skórę i powoli przejechał po nadgarstku. Nie za głęboko, jedynie, by poczuć ból. I poczuł, idealny, taki, jakiego pragnął. Otworzył oczy i ujrzał, jak krew powoli ścieka do umywalki, tylko kilka kropel, nie za wiele. Czując niedosyt przejechał ostrzem jeszcze dwa razy pozostawiając równie proste i krwiste linie na swojej skórze. Patrzył na to, jak to robi, ani razu się nie skrzywił, nawet nie płakał, robił to z determinacją.
Miał wrażenie, że teraz wszystko jest lepsze, że jego ciało się chociaż w minimalnym stopniu oczyszcza. Patrzył na to jeszcze jakiś czas, aż w końcu zaczęło naprawdę mocno piec i włożył rękę pod bieżącą zimną wodę. W szafce za lustrem znalazł bandaż, wytarł krew, ale ona nie chciała przestać lecieć, więc polał ją spirytusem, który również był na półce. Odczekał chwilę i zabandażował. Założył zegarek, który zakrywał wszystko i spojrzał znów w lustro.
- Wszystko będzie okej - powiedział i uśmiechnął się z bólem do siebie. Naprawdę starał się w to uwierzyć.
Wyszedł z łazienki i skierował się do swojego pokoju, gdzie położył się na łóżku i napawał się tym bólem, który promieniował od jego nadgarstka. Nie miał pojęcia, że to aż tak mu pomoże, nagle zobaczył jakąś nadzieję w tym wszystkim.
Jednak przez następne kilka dni nie pojawił się w szkole, opuszczał lekcje i mijał budynek jak tylko mógł, wagarował sam przesiadując w lesie niedaleko swojego domu. Przez to wszystko zaczął palić, a przynajmniej zdołał wypalić dwa papierosy, które ukradł wujkowi, mając nadzieję, że nie zauważy ich zniknięcia.
W jego głowie kłębiły się różne myśli, różne rzeczy, a w ciągu tygodnia po pierwszym okaleczeniu, zrobił to jeszcze dwa razy.
W sobotę, idąc sobie spokojnie parkiem spotkał, Charlie, która dziwnie mu się przyglądała.
- A ty co? Udajesz chorego czy wagarujesz, bo nie chce ci się chodzić do szkoły? - zapytała dziewczyna zaplatając ramiona na piersi.
Znał ją zbyt dobrze, czuł, że ona coś wie i nagle poczuł zimny pot na plecach. W sumie był upał, końcówka maja, a koniec roku zbliżał się wielkimi krokami, mógł odpuścić sobie kilka godzin w szkole.
- Zamiast siedzieć tam, wolę być gdzieś na dworze, to źle? - spytał wymijająco, nie chciał, by rudowłosa węszyła w jego prywatnych sprawach, ale coś mu podpowiadało, że to to nie ominie.
- Takie kity możesz wciskać cioci Ellen, okej? Dean... Masz chęć pogadać? Wiesz, kiedyś byliśmy przyjaciółmi, nie?
Winchester prychnął, zaczyna się.
- No tak, ale znalazłaś sobie innego przyjaciela, po co chcesz ze mną gadać? - przestąpił z nogi na nogę.
- Bo tak, siadaj na ławce, gadamy - uśmiechnęła się do niego i złapała za rękę ciągnąc do jednej z ławek pod brzozami.
Dean nie miał wyjścia, więc poszedł za Charlie i usiadł obok niej.
- Słyszałam... Coś i chcę wiedzieć, czy to prawda, okej? - westchnęła, wyglądała na dziwnie przejętą. - Przespałeś się z Lisą Braeden, tak?
Blondyn parsknął i pokręcił głową nie dowierzając w taką bezpośredniość wypowiedzi dziewczyny.
- Skąd ty... - zaczął, ale wzrok rudowłosej niemal przeszywał go na wylot, poczuł się niezręcznie i po prostu odpowiedział: - Tak.
- No nie wierzę - dziewczyna zakryła usta dłonią i patrzyła się na Winchestera. Po chwili zaczęła się śmiać jakby usłyszała jeden z najlepszych kawałów świata, a gdy uspokoiła się znów spojrzała na blondyna. - Powiedz... Powiedz mi proszę, że się zabezpieczyliście.
W tym momencie Deanowi zrobiło się słabo, a na twarzy zrobił się biały. Nawet o tym nie pomyślał, kompletnie o tym zapomniał.
- O cholera - ale tym razem już się nie zaśmiała.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top