Rozdział 23 - Zemsta, co za głupi pomysł

Koniec roku akademickiego dla Gabriela przyszedł bardzo szybko. Napisał wszystkie ważne egzaminy na studiach i zdał je na dobre oceny. Oprócz studiów pracował w pobliskiej cukierni i robił to co lubił. Ciasta, ciasteczka, torty i inne słodkie wyroby, na których zapach aż ślinka leciała. Czuł, że to właśnie do tego nadawał się najlepiej, ale studia też jakieś chciał skończyć. Jednak nie była to jego wymarzona uczelnia, chciał studiować w stanie obok, ale niestety został tutaj, dla Billa.

Billa.

Wszystko było już załatwione. Cały plan, jaki miał ułożony od kilku miesięcy w głowie właśnie dziś miał się wydarzyć. Bał się, to było oczywiste, ale ten facet musiał zapłacić za to ile bólu mu sprawił. 

Novak obudził się z rana i pierwsze co poczuł, to satysfakcję zmieszaną ze strachem. Zeszłego wieczoru ciężko było mu zasnąć, jednak teraz czuł się wypoczęty. Zakrył dłonią twarz i na nowo wyobraził sobie to, co wymyślił na ten dzień. Był trochę zły na siebie, że tak długo zwlekał, za długo. Obawiał się, że może jakoś ta sytuacja się zmieniła, że Bill jednak zrezygnuje z miejsca, w którym dziś miał być, ale nic nie mogło sprawić, by Gabriel się wycofał.

Gdy zszedł na dół przywitał się z Anną i Casem, którzy jedli już śniadanie. Bliźniaki mieli wrócić do domu dopiero w przyszłym tygodniu. Sam zrobił sobie kawę i przysiadł się do nich kradnąc im jeszcze ciepłego naleśnika. Oblał go sporą ilością syropu klonowego i zaczął się zajadać.

- Gabe, wiesz ile to kalorii? - skrzywił się Castiel patrząc na poczynania brata. Aż go zemdliło.

- No i? - powiedział z pełnymi ustami, na co niebieskooki jedynie się zaśmiał i pokręcił głową. 

Starszy Novak przyglądał im się. Nie pamiętał, żeby jego młodszy braciszek był kiedykolwiek tak otwarty. Dean jak nikt zmienił go i to na dobre. Cieszył się, że młody jest szczęśliwy, ale mimo wszystko nie spuszczał z oka tego całego Winchestera. Czas leciał, te dzieciaki bardzo zbliżyły się do siebie, a on wciąż nie mógł w to uwierzyć. Jego braciszek był w związku, był z niego taki dumny. Zamknięty i cichy Cassie stał się nagle uśmiechniętym i zakochanym Castielem, aż z przyjemnością się patrzyło. Nic tylko mieć nadzieje, że tak już pozostanie. On taką nadzieję miał.

Po śniadaniu poszedł się ogarnąć. Ogolił się i ułożył włosy, chciał wyglądać dziś dobrze i czuć się pewnie ze sobą. Miał w pokoju przygotowane ubrania, które dziś ubierał. Miał znajomości i gdyby nie one jego plan by nie wypalił. Gdy był już gotowy zszedł na dół.

- Wyrzucili cię z pracy? - odezwał się Cas za jego plecami. Cholera, miał nadzieję, że wyjdzie z domu niezauważony. 

- Co? - odwrócił się, nie rozumiał o co brat pyta.

- Masz na sobie ubranie kelnera a nie swoją bluzkę z cukierni - zauważył brunet. Gabe skarcił się w myślach, że nie przebrał się na miejscu.

- Nie, tylko... Kumpel poprosił mnie, bym dziś go zastąpił - powiedział pierwsze co przyszło mu na myśl.

Castiel przyjrzał mu się.

- Okej - powiedział niepewnie. - Niezbyt w to wierzę, ale niech będzie - wzruszył ramionami i poszedł do kuchni.

Gabe odetchnął, że Cas nie ciągnął tematu i zawiązał buty. Wyszedł z domu i ruszył w stronę restauracji, w której wszystko miało się wydarzyć. Bał się, że coś nie wypali, dlatego wolał być tam wcześniej. Bill miał rezerwację na 16, więc było jeszcze trochę czasu. Wszedł na zaplecze i przywitał się z kumplem, który pomógł mu to zorganizować.

- Jak nic będzie niezły ubaw - zarechotał Matt. Był głównym kelnerem w tej restauracji, więc spokojnie wszystko załatwił.

- Ta, jeśli się zjawi i wszystko pójdzie według planu - powiedział Gabriel, opierając się o lodówkę. Plan był prosty, ale wystarczyła jedna pomyłka, a wszystko legnie w gruzach. Dziś musiało pójść wszystko perfekcyjnie.

- Chłopaki wszystko wiedzą, znają plan. Dadzą znać kiedy przyjdą.

- Okej... mogę się napić? - zapytał Gabe.

- Jasne, whisky?

- Cokolwiek.

Więc dostał szklankę szkockiej i wypił jednym duszkiem. 

Stresował się, dlatego musiał wypić. Dobrze pamiętał, jak wyglądało ich ostatnie spotkanie. Nie należało do najlepszych, chociażby dlatego, że było to w jego pracy. Niedługo po ich hucznym rozstaniu Bill przyszedł do cukierni, a Gabe akurat stał na kasie. Gdy go zobaczył serce mu stanęło i nie wiedział, czy czuł bardziej nienawiść czy tęsknotę. Zbłaźnił się. Głos ugrzązł mu w gardle, a gdy podawał mu pączka, którego sobie mężczyzna zażyczył, trzęsły mu się ręce. Źle mu wydał, musiał się poprawiać, a gdy Bill wyszedł, poprosił koleżankę, by go na chwilę zastąpiła i poszedł na zaplecze rozpłakać się. Był babą, w tamtym momencie kompletnie się rozkleił i nie dał rady już wrócić do pracy, musiał wrócić do domu. Tam zamknął się w pokoju i nie wychodził z niego przez kolejne dwa dni. Cas oczywiście dobijał się do niego, ale Gabe nie powiedział, o co chodziło. 

Wypił kolejną szklankę. Miał nadzieję, że tym razem będzie w stanie spojrzeć mu w oczy i zrobić to, co powinien już dawno. 

Zemsta.

Musiał w końcu poczuć się lepiej po tym wszystkim i zrobić to, co obiecał sobie tuż po zerwaniu. Wciąż przed oczami miał jego chłopaka i te dziewczynę w jednoznacznej sytuacji. Wciąż pamiętał, jak to bardzo zabolało i jak wybiegł, bo zrobiło mu się niedobrze. Miał nadzieję, że nikt nigdy go tak nie potraktuje, a okazało się, że facet, którego kochał ponad wszystko potraktował go jak śmiecia. Zrobił to, czego Gabriel bał się najbardziej. Zdradził go i to na jego oczach.

Kolejna szklanka.

Bill nawet za nim nie pobiegł, nawet nie chciał się tłumaczyć, że to nie tak jak myśli, że jest inaczej. Po prostu nie zależało mu na nim, zabawił się głupim, naiwnym Gabrielem, który był tylko do łóżka.

Dopiero po zerwaniu Gabe to zauważył. Wyglądało to jak sponsoring, Bill zabierał go na kolacje, kupował ubrania i kwiaty, a potem wynajmował pokój w luksusowym hotelu, gdzie rżnął go pół nocy. Myślał, że go kocha, a wyglądało to inaczej. Jak musiał być durny i ślepo w nim zakochany, skoro nie zauważył, jak bardzo był to niezdrowy związek, o ile można to było tak nazwać. Trwało to dobre cztery miesiące. Było mu niedobrze na samą myśl o tym, jak dał się wykorzystać. 

Oczywiście nie było kolorowo po zerwaniu. Bill niestety musiał się odezwać. Chciał odebrać rzeczy, które mu kupił i wyzwać od dziwek. Najgorsze jednak było to, że mu zagroził. Powiedział, że jeśli powie jego dziewczynie o tym, że w ogóle go zna, zniszczy go. Aż zadrżał na to wspomnienie. Myślał, że nigdy nie będzie tak kogoś nienawidzić, jak nienawidził Billa. 

Jednak dziś miał się oczyścić.

Dziś miał nadzieję, że pozbędzie się bólu jaki wciąż czuł w środku. To był ten dzień, kiedy obiecał sobie, że stawi czoła mężczyźnie, który tak go zranił. Musiało się udać.

Nie powiedział o tym nikomu oprócz Matta. Był moment, że chciał się zwierzyć Casowi, ale wiedział, że tamten by go odciągnął od głupich pomysłów. Dzieciak nie znał całej sytuacji, a on po prostu nie chciał się pokazywać z aż tak złej strony swojemu bratu. Miał mieć o nim chociaż minimalnie dobre zdanie. Czasem naprawdę chciał się wygadać, ale myśl o tym, że inni zobaczą jak bardzo był słaby i zraniony przez to, co się wydarzyło sprawiała, że rezygnował. Musiał poradzić sobie z tym sam.

Z zamyślenia wyrwały go głosy kelnerów mówiących, że Bill właśnie wszedł do restauracji ze swoją dziewczyną. To tu dziś były chłopak Gabriela miał oświadczyć się tej dziewczynie, z którą go zdradził. Odetchnął i podszedł do Matta.

- Już czas - powiedział chłopak zerkając na Gabe'a.

- Wiem, właśnie usłyszałem - przyznał.

Matt położył dłoń na jego ramieniu.

- Jesteś pewien, że tego chcesz? - zapytał trochę ze zmartwieniem. Widział, jak blondyn to przeżywał.

- Tak, jasne że chcę. Muszę to zrobić.

Chłopak pokiwał głową. 

Czas zaczął mijać szybciej. Gabe stał i przyglądał się, jak z kuchni wychodzą dania dla tej dwójki. Sam nawet raz wyjrzał by zobaczyć ich. Tak, to był Bill. Nic się nie zmienił odkąd byli razem, jedynie zapuścił brodę, czego chłopak nie lubił. Jego dziewczyna miała teraz krótsze włosy. Nawet nie wiedział, jak ona ma na imię. 

W końcu nadszedł moment wydania deseru. Babeczki. Matt podszedł do Gabriela i podał mu coś, co powinno znajdować się w jednym z wypieków.

- Twoja kolej, Gabe. Powodzenia - poklepał go po ramieniu.

Deser trafił na stół, a blondyn zaczął ciężej oddychać. Serce zaczęło walić mu mocniej obijając się o żebra, a w głosie zaczęło szumieć. Stres nim zawładnął i przez moment miał wrażenie, że się wycofa. Nogi mu zmiękły, ale wziął głęboki oddech i przełknął głośno ślinę. Jeśli nie teraz, to nigdy. Był już tak blisko osiągnięcia tego, co chciał, nie mógł teraz zrezygnować.

 Nadeszła ta chwila. Dziewczyna zjadła babeczkę, a w niej nie było pierścionka. Bill zdziwiony zaczął przeszukiwać swój wypiek, a gdy i tam go nie było, zaczął wołać kelnera.

- Tego szukasz? - zapytał Gabriel podchodząc do stolika trzymając w ręku pierścionek zaręczynowy.

Bill spojrzał w górę i uniósł brwi.

- Słucham? - nie spodziewał się go tutaj, nie teraz.

- To co słyszysz, sukinsynie.

- Co? - dziewczyna spojrzała zaskoczona na swojego chłopaka. - Kto to?

- Nie wiem, znamy się? - zapytał mężczyzna kpiąco. Nie dowierzał w to co widzi.

Gabriel zaśmiał się i pokręcił głową. Cały stres nagle zszedł z niego zastąpiony złością.

- Wciąż będziesz jej wciskać kit, że mnie nie znasz? A może już zapomniałeś, jak mnie posuwałeś w tych pokojach hotelowych? Jak kupowałeś mi prezenty, a potem na moich oczach zdradziłeś mnie z nią?

Kobieta zrobiła wielkie oczy.

- Bill, czy to prawda? - zapytała zirytowanym głosem.

- Co? Nie, to jakiś żart. Mógłbyś proszę dać mi spokój. To chyba jakaś pomyłka. Ktoś mógłby go wyprowadzić?! - krzyknął do ochrony, ale nikt nie zareagował, jedynie kilku gości się spojrzało podejrzliwie. 

- Pomyłka? - Gabriel aż się wściekł i zacisnął dłoń w pięść. - To może mam jej pokazać nagranie, jakie zrobiłeś kiedyś w hotelu? Jak mnie rżnąłeś na podłodze, wcześniej mówiąc mi, jak bardzo mnie kochasz? Myślisz, że nie zrobiłem kopii?

Mężczyzna nagle zbladł.

- To jakiś absurd...

- Mam to przy sobie - przerwał mu blondyn. Wyjął telefon z kieszeni. - Dobrze wiesz, że jestem do tego zdolny. 

- Mówiłem ci, co ci zrobię, jeśli jej powiesz...

Dziewczyna aż otwarła szeroko usta nie dowierzając.

- Myślisz, że nie jestem przygotowany? Jeśli będziesz mnie nachodzić, wezwę policję. Nie będziesz mi grozić - warknął i podał dziewczynie telefon. Na wyświetlaczu pojawił się film.

Bill chciał go zabrać, jednak Gabriel mu przeszkodził.

- Niech się dowie z kim ma do czynienia, bo chyba biedna nie ma pojęcia.

Kobieta oglądała i po chwili odłożyła telefon na stół.

- O mój Boże...

- Kochanie, to nie tak jak myślisz... - zaczął, jednak ona się zaśmiała.

- Ile czasu miałeś zamiar mnie okłamywać? - wzięła pierścionek od Gabriela i rzuciła nim w Billa. - Pieprz się i nie waż się już nigdy do mnie zbliżyć! - krzyknęła i wybiegła z restauracji.

Gabriel zaśmiał się. Bill jednak wstał i złapał go za koszulę.

- Takie to śmieszne? Zniszczyłeś mi najważniejszy wieczór... - i uderzył go pięścią w twarz. Gabe upadł na podłogę i opluł się się krwią. Wytarł usta i wstał powoli znów stając twarzą w twarz ze swoim byłym chłopakiem.

- A ty zniszczyłeś mnie. - wysyczał. - Nawet w połowie nie wiesz, jak ja się poczułem, gdy cię wtedy z nią zobaczyłem. Wykorzystałeś mnie, a ja ci się odpłaciłem. Ze mną się nie zadziera - warknął i odepchnął go od siebie. - Jesteśmy kwita, jednak jeśli znów mnie najdziesz, będzie jeszcze gorzej - splunął mu pod nogi krwią i odszedł.

Zamiast pójść na zaplecze poszedł do łazienki. Tam przemył twarz i odetchnął. Miał rozciętą wargę, jednak było warto. Nie docierało do niego, że to zrobił. Poczuł... Ogromną ulgę. Miał wrażenie, jakby kamień, który ciążył mu na sercu od kilkunastu miesięcy w końcu pękł. W końcu powiedział mu to, co chciał. Był z siebie dumny, potrafił spojrzeć mu w oczy i nawet się nie zająknął. Nie zrobił z siebie idioty, a plan poszedł po jego myśli. W końcu to się skończyło.

***

Wszedł do domu pijany, ledwo wszedł po schodkach i otworzył drzwi. Oczywiście musiał opić swoje zwycięstwo i zaraz po pracy Matta poszli do baru. Nie miał pojęcia, ile wypił, ale dwoiło i troiło mu się przed oczami, a droga nie była prosta. Starał się po cichu zdjąć buty.

- Gdzie byłeś? - usłyszał głos. Odwrócił się i zobaczył małą Anne, a raczej je dwie, stojącą na bosaka ze szklanką mleka w dłoni. Było już sporo po drugiej.

- Czemu nie śpisz maluchu? - zapytał Gabe starając się, by język mu się nie plątał, miał nadzieję, że się udało.

- Bo chciało mi się pić - powiedziała i poszła po schodach na górę.

Na szczęście i jemu udało się dotrzeć ma górę. Zanim jednak poszedł do siebie, zaszedł do Castiela. Otwarł drzwi i przysiadł ciężko na jego łóżku.

- Cassie - obudził go potrząsając nim.

Chłopak podskoczył na łóżku i spojrzał na brata wielkimi błękitnymi oczami.

- Gabe? - zapalił lampkę. - Jeju, jak od ciebie śmierdzi alkoholem, gdzie byłeś? - zauważył jego rozciętą wargę. - Co ci się stało?

Gabriel patrzył na niego uśmiechając się szeroko.

- Skończyło się już - powiedział, jednak brunet nie zrozumiał.

- Co?

- Bill... Zemściłem się na nim - ucieszył się wypierając pierś do przodu z dumą.

- Mam nadzieję, że nie zrobiłeś niczego głupiego.

- Przestań. Zniszczyłem jego związek, ale jest mi lepiej. Dużo lepiej. Cieszę się, Cassie, w końcu jest już dobrze - uśmiechnął się i nagle... Rozpłakał.

Super, pomyślał Cas. Usiadł i objął brata. On nie mógł pić, zawsze po alkoholu robił się zbyt emocjonalny i otwarty. 

- Cieszę się, Gabe - gładził go po plecach.

- Naprawdę? - zapytał łkając trochę.

- No jasne, a teraz chodź spać, okej? - pomógł mu wstać i zaprowadził go do jego pokoju. Położył go na łóżku i okrył. Chciał mu jeszcze pomóc się rozebrać, ale zasnął. Pokręcił głową i okrył go kołdrą.  

Zemsta, co za głupi pomysł, miał nadzieję, że to wszystko nie skończy się źle.

_______________________________________

W końcu nowy rozdział. Nie wiem, czy jest dobry, był dla mnie trochę ciężki do napisania, bo miałam w głowie ułożone wszystko, a nie wiedziałam, jak to ubrać w słowa. Co myślicie?

Jak zawsze gwiazdki i komentarze mile widziane xx

Do następnego xx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top