Rozdział 17 - Ja wiem swoje
Egzaminy nadchodziły wielkimi krokami, a Deanowi nauka szła coraz lepiej. Jednakże nie była to jego zasługa, a Castiela, który prawie codziennie spędzał z nim czas powtarzając materiał. No, powiedzmy, że prawie zawsze się uczyli. Prawda była taka, że odkąd pocałował bruneta, wszystko się zmieniło. Teraz po nocach śnił, by znów to powtórzyć, by może jakoś do niego zagadać, ale w ten inny sposób. Wszystko się zmieniło, bo Deanowi Winchesterowi otworzyły się oczy.
Był biseksualny.
Tak, w końcu to dostrzegł i nawet z tym nie walczył. Po co było trzeba walczyć z czymś, co nagle stało się normą. Coraz częściej myślał o Casie w ten inny sposób. Na zajęciach zerkał na niego prawie cały czas, a po zajęciach chciał jedynie spędzać z nim godziny. Nie mógł się napatrzeć. Dziwiło go, że dopiero teraz ujrzał piękno tego chłopaka, a najbardziej nie mógł uwierzyć w kolor jego oczu. Jak można było mieć aż tak cudownie błękitne oczy? Jak niebo albo ocean, pełne miłości skierowanej w jego osobę. Wiedział, że Cas go kocha, ale teraz to jemu zabrakło odwagi. Teraz to on miał chęć po kryjomu z równie silnym uczuciem wpatrywać się w przyjaciela. I robił to, ale często kończyło się tym, że zapominał o otaczającym go świecie. Wszystko wokół zamazywało się, a w centrum jego małego wszechświata pojawiał się on, brunet o niebiańskich oczach.
- Słuchasz mnie? - zapytał go Castiel, gdy siedzieli obaj w jego pokoju. Brunet właśnie tłumaczył mu matematykę, czyli coś, czego kompletnie nie ogarniał. Do tej pory nie rozumiał, po co komu były tak trudne równania, skoro na co dzień co najwyżej można użyć dzielenia pod kreską.
- Ymm.. Tak, tak - pokiwał głową oblizując usta zmieszany. Właśnie zapatrzył się na te mało zarysowane wargi, zapominając o tym, po co właściwie siedział na tym krześle. - Wybacz, chyba jestem już zmęczony.
Cas przyjrzał mu się. Od jakiegoś czasu zauważył zmianę w zachowaniu Deana. Oczywiście nie rozmawiali więcej o tym, co się wydarzyło, ale brunet miał dziwne wrażenie, jakby przyjaciel zaczął inaczej na niego patrzeć. Inaczej, nie tak, jak patrzyło się na kumpla, a na... No właśnie, niebieskooki starał się odrzucać tą myśl. Przecież Winchester sam powiedział, że dalej są najlepszymi przyjaciółmi, że pocałunek nic nie zmienił. Ale Cas widział zmianę, z dnia na dzień coraz silniejszą.
A teraz chłopak zapatrzył się na jego usta i chyba zapomniał o Bożym świecie.
- Okej, to może obejrzymy coś? W sumie dość nauki na dziś - zaczął zamykać wszystkie podręczniki i zaznaczył, gdzie skończyli. Lubił to, że teraz tyle czasu ze sobą spędzali. Zauważył też, że nawet Charlie dawała im dużo swobody, by mogli być sami. Zabawne, bo przecież Dean był hetero. Tak przynajmniej jeszcze niedawno mówił, a teraz Cas nie był już tego taki pewien.
- Tak, z chęcią coś obejrzę. Horror? - zapytał. Dobrze wiedział, że Novak boi się filmów tego rodzaju, ale przy nim nie miałby się czego bać.
- Em... Serio? A nie możemy jakiejś głupiej komedii? - skrzywił się. W końcu zapakował książki do plecaka i wstał z krzesła. W domu Winchestera nie było nikogo, dlatego spokojnie mogli włączyć sobie coś na telewizorze w salonie. Dean jednak wybrał już film i rozsiadł się na sofie klepiąc dłonią wolne miejsce obok siebie.
- Chodź i nie marudź.
Nie zostało Casowi nic innego, jak usiąść na tyłku i starać się oglądać. Nie znosił filmów grozy, przerażały go. Miał wybujaną wyobraźnię i czasem obawiał się, że te rzeczy, które dzieją się na ekranie, wydarzą się w prawdziwym świecie. Bał się ciemności, od dziecka spał z włączoną lampką, bo bał się smugi światła rzucanej przez drzwi z korytarza. Obawiał się, że nagle coś tam zobaczy, a za drzwiami nie będzie nikogo. Nienawidził w nocy wchodzić po schodach, zawsze bał się, że coś zaraz złapie go za nogę i pociągnie w dół. Dlatego nie lubił oglądać horrorów. One jedynie dodawały mu pomysłów na to, w jaki sposób potwory ciemności chciałyby go dopaść.
- Co to za film? - zapytał Cas oglądając dosyć przerażający początek. Nie chciał tego oglądać.
- Ring - odpowiedział Dean zerkając na wystraszonego Casa. - Spokojnie, nie ma się czego bać.
Ale brunet wiedział swoje.
Już w połowie filmu wziął kolana pod brodę i patrzył na film przez palce. Nienawidził tej muzyki, tej dziewczynki, która wychodziła z telewizora i wszystkiego, co związane było z tym filmem. Nagle podskoczył wystraszony i wtulił się w Deana. Nie myślał teraz, czy jest to na miejscu czy nie, po prostu bał się. Winchester go objął.
- Nie bój się, to tylko film - powiedział głaszcząc go po plecach. Uśmiechnął się pod nosem, że udało mu się zapędzić bruneta w swoje ramiona, czyli plan wypalił.
- Nie chcę już tego oglądać, Dean - wymamrotał niebieskooki w koszulę blondyna. Chłopak poddał się i wyłączył telewizor.
- Hej, spokojnie. Przyznam ci, że to jeden ze słabszych horrorów, nie jest taki straszny - mówił do niego wciąż go tuląc.
Chłopak w końcu odsunął się od niego i spojrzał mu w oczy.
- Ale dla mnie był. Przepraszam - posmutniał i spuścił wzrok.
Dean zmarszczył brwi.
- Za co przepraszasz?
- No... Że tak...Tak się wystraszyłem i... - wzruszył dziecinnie ramionami.
Blondyn pokręcił głową i zaśmiał się.
- Chodzi o to, że się przytuliłeś? Spokojnie, chyba od tego jestem, co? - złapał Casa pod brodą i uniósł jego twarz tak, by patrzył mu w oczy. - Nie masz za co przepraszać - puścił mu oczko.
Novak zarumienił się jak burak i spuścił wzrok. Nie wyczuwał tego, że Dean właśnie z nim flirtował, a on nie umiałby chociażby na to odpowiedzieć. W sumie Winchester już od dawna starał się z nim flirtować, ale Castiel gdy tylko udało mu się zorientować, to czuł się dziwnie i nie miał pojęcia, jak ma zareagować, czyli zawsze kończyło się to rumieńcami na policzkach.
- Cas, tak w ogóle... - zagryzł wargę i usiadł prościej. Ułożył dłonie na kolanach i zamyślił się. - No... Wiesz. Ostatnio sporo się wydarzyło, Okazało się, że nie mam jednak dziecka i... - parsknął pod nosem. - Cholera... Cas, miałbyś chęć gdzieś wyjść?
Chłopak nie zrozumiał. Zmarszczył brwi i przekręcił głowę na bok.
- O co ci chodzi, Dean?
Winchester parsknął przypominając sobie, jak rozkoszny potrafił być brunet.
- Czy chciałbyś gdzieś ze mną wyjść? No wiesz, na kawę, pizzę, kino? - czekał na odpowiedź czując, jak w środku go ściska.
Do Castiela dotarło, co Dean mu zaproponował. Zrobił się bardziej czerwony na twarzy i uśmiechnął się.
- Zapraszasz mnie na randkę? - uniósł brwi.
Blondyn zaśmiał się i pokiwał głową.
- Wychodzi na to, że tak.
- Z chęcią gdzieś z tobą wyjdę - powiedział Castiel i uśmiechnął się szerzej. Nie umiał w to uwierzyć.
***
Charlie z łatwością zauważyła zmianę. Nie trzeba było być spostrzegawczym, by zauważyć, jak ten Winchester pożerał wzrokiem Castiela. Niezmiernie się cieszyła z tej zmiany, nie mogła się doczekać, aż w końcu dowie się, że są parą. Tak idealnie do siebie pasowali. Okej, może trochę Deanowi zajęło, by zrozumieć, że jest bi, ale lepiej późno, niż wcale. Teraz jedynie zauważała te ich przelotne spojrzenia. Gdy siedzieli w trójkę, Dean co jakiś czas w bardzo szczególny sposób zerkał na Castiela i uśmiechał się lekko pod nosem. Charls miała chęć krzyczeć z radości i wyprzytulać ich z całej siły, bo przecież i jeden, i drugi zasługiwał na to, by być szczęśliwym.
Pewnego dnia tuż po zajęciach, gdy Casa nie było w szkole, złapała Deana i dosłownie przyparła do muru.
- Co tam kochanieńki? - zapytała szczerząc się jak głupia.
- A co ma być? - uniósł brew nie rozumiejąc, czemu przyjaciółka zabrała go w tak ustronne miejsce. - Chyba nie chcesz się całować? - parsknął.
- Głupi jesteś? - wywróciła oczami. - Chcę wyciągnąć trochę informacji, także lepiej gadaj od razu, bo nie chce mi się ciebie prześladować.
Winchester od razu zrozumiał, o co chodzi. Zaśmiał się i lekko odsunął dziewczynę od siebie.
- Zaprosiłem go do kina, okej? - powiedział wprost, a Charlie klasnęła w dłonie, podskoczyła i pisnęła ze szczęścia. - To tylko kino...
- To randka, Deanie Winchesterze.
Chłopak pokiwał głową i uśmiechnął się. Charlie zauważyła to i aż zakryła sobie dłonią usta.
- O Boże, zakochałeś się...
- Cicho! - warknął rozglądając się, czy nikogo nie ma w pobliżu. - No... Podoba mi się, trochę.
Dziewczyna znów pisnęła i aż objęła Winchestera.
- Tak bardzo się cieszę, od zawsze wiedziałam, że w końcu to się stanie - westchnęła i odsunęła się od niego. - Ale traktuj go najlepiej, jak potrafisz. Kup mu kwiaty, lubi takie rzeczy. Czekoladki też możesz, ale on woli kwiaty. Róże, takie... białe z końcówkami albo żółtymi albo różowymi, one są takie piękne. No i mów mu komplementy, to też bardzo ważne - zaczęła wyliczać wszystko na palcach. - Kup mu bilet, dotykaj go, wiesz, tak przypadkiem muśnij ręką jego dłoń czy coś. No i pamiętaj, żeby potem go odprowadzić pod dom i...
- Dobra, nie zapędzaj się - parsknął i przerwał jej. - Charlie, to tylko wyjście do kina, spokojnie. Ale tak, będę go specjalnie traktować, żeby nie było - puścił jej oczko i poszedł sobie.
Dziewczyna jednak szczerząc się jak głupia stała w miejscu i patrzyła za nim. Wyjęła z kieszeni telefon i napisała smsa: „Gabe, nie musimy już nic kombinować, sami się spiknęli ;)". Szczęśliwa ruszyła w stronę domu. W końcu może coś z tego będzie, może już Cas nie będzie cierpieć. Właśnie, jeśli Winchester go skrzywdzi, rudowłosa zgniecie go jak robaka, bo Novak zasługiwał na prawdziwą miłość.
***
Gabe dostał smsa, gdy właśnie wracał do domu. Uśmiechnął się pod nosem zadowolony, jednak nie musieli niczego kombinować, sami sobie poradzili. Oczywiście wciąż miał w głowie ułożony plan, żeby to Cassie zagadał do Deana, bo w końcu Winchester był już wolny. Nie było już Lisy, nie było już dziecka, teraz mógł być tylko i wyłącznie Cas. Oczywistym było, że nie ufał Deanowi, uważał, że ten idiota jedynie zrani jego młodszego braciszka, ale tak jak już wcześniej postanowił, nie będzie się wtrącać. Co prawda jego plan mógłby sprawić, że ten hetero pacan by zakochał się po uszy w młodszym Novaku, ale po co ingerować w coś, co już w sumie się zaczęło. Był dumny z Winchestera, że w końcu otworzył oczy i spojrzał na jego brata inaczej.
Gdy wrócił do domu, pierwsze co to zajrzał do pokoju Castiela. Dzieciak dziś nie był w szkole, bo musiał zostać z małą Anną, która złamała nogę, a on musiał po prostu iść na te pieprzone zajęcia.
- Hej Cassie - powiedział wchodząc do pomieszczenia. Chłopak siedział na łóżku czytając jakąś książkę. Uniósł wzrok na brata.
- Hej. Coś się stało? - zapytał zauważając szeroki uśmiech na twarzy blondyna.
- U mnie nie, ale u ciebie owszem. Czemu mi nie powiedziałeś?
Cas zmarszczył brwi i przechylił lekko twarz na bok.
- O czym? - spytał zdziwiony. Nie miał pojęcia o czym mówi starszy chłopak.
Gabe wywrócił oczami i parsknął.
- No jak to o czym, o tobie i Deanie - poruszył zabawnie brwiami i przysiadł na łóżku.
Castiel uciekł wzrokiem i zarumienił się.
- Skąd wiesz? - zapytał się dosyć cicho. Miał chęć zapaść się pod ziemię.
- A jak myślisz? Ta rudowłosa perełka ma długi jęzor, a twój luby chyba musiał się tym pochwalić - zaśmiał się i uderzył go delikatnie w ramię. - No opowiadaj, co tam się dzieje między wami? - naciskał.
Niebieskooki odłożył książkę na bok i wzruszył ramionami. To było niemożliwe, żeby Dean cokolwiek powiedział, on nie chwalił się takimi rzeczami. Poza tym nic nie było, czym tu się chwalić? To tylko głupie wyjście do kina, nic a nic specjalnego. Mimo to zaczerwienił się mocno i zagryzł wargę.
- No... Zaprosił mnie tylko do kina - powiedział równie cicho co wcześniej. Gabe uwielbiał to, jak spokojny i cichy potrafił być jego młodszy brat, zwłaszcza, gdy czuł się niekomfortowo.
- Tylko? - zaśmiał się. - No błagam cię, jak na tego frajera to już sporo.
- Gabe, nie nazywaj go tak.
Blondyn pokręcił tylko głową.
- Żartuję, spokojnie - przyglądał mu się. - Ciekawe co mu odbiło, może w końcu ogarnął się i... W sumie już raz się całowaliście, nie? - gdyby nie patrzył teraz na Casa, nie zauważył by tej zmiany na jego twarzy. Chłopak niemal zrobił się purpurowy, a wzrok wlepił w swoje palce, którymi ciągnął za nitkę ze swojego swetra. - Nie gadaj, że cię jeszcze raz pocałował.
Cisza, brunet mocniej zagryzł wargę.
- Cholera, no nieźle, nieźle, jestem dumny z Winchestera.
Nastała cisza, Gabe zrozumiał, że raczej niczego więcej się już nie dowie.
- Dobra, niech będzie, że to nie jest randka. Jednak jeśli cię jakoś zrani albo zrobi coś, czego ty sobie nie życzysz, zabiję go, rozumiesz?
Cas w końcu spojrzał na brata.
- Nic mi nie zrobi, znam go, Gabe, niemal codziennie razem przesiadujemy - tego nie mówił bratu. Gabriel otworzył szeroko oczy.
- A czego ja się tu dowiaduje, co? Czemu mi nie powiedziałeś, że się spotykacie?
- Nie spotykamy się - oburzył się chłopak. - Uczę go do egzaminów, razem powtarzamy i w ogóle - wzruszył ramionami.
Ale Gabriel wiedział swoje.
__________________________________
W końcu dodałam nowy rozdział, ufffff!!
I jak wam się podoba? Tak naprawdę to taki trochę przejściowy rozdzialik, dosyć krótki, więc za bardzo się nie popisałam. Postaram się niedługo dodać kolejny ^^
Proszę jak zawsze o gwiazdki i komentarze xx
Pozdrawiam xx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top