י״ט

To co miało miejsce ostatnio podczas mszy nigdy nie powinno się wydarzyć...

To właśnie wtedy Louis postanowił, że zanurkuje mi pod sutannę i będzie mi obciągał w kościele! Bo przecież to najnormalniejsza rzecz na świecie...

~❤~

- Louis możemy porozmawiać?  - zapytałem gdy zauważyłem go siedzącego w pierwszej ławce tuż przy ołtarzu.

- Nie teraz proszę księdza - spojrzał na mnie z błyskiem w oku, a to symbolizować mogło kłopoty.

- Dlaczego?  - zapytałem szeptem nachylając się by nikt nas nie usłyszał.

- Zaraz rozpocznie się spotkanie dla nowych ministrantów - odparł i uśmiechnął się szeroko.

- Rozpocznie się co?  - zapytałem w szoku. Przecież nikt mi nie mówił o czymś takim!  To pewnie sprawka tego staruszka... Nie chciał mi powiedzieć, bo pewnie wiedział, że Lou będzie chciał dołączyć. Co za typ...

- Louis wiesz, że będę w komisji i to ode mnie będzie zależeć czy się dostaniesz? - uniosłem brew, a on uśmiechnął się nieśmiało patrząc jakby na coś co znajdowało się za mną.

- Ależ nie!  Nie chciałem cię kłopotać więc ja i kilku moich znajomych zajmujemy się tym, a ty sobie odpocznij!  Bo ty biedaku z głową w chmurach ostatnio biegasz wszędzie - odezwał się staruszek z uśmiechem na ustach. Muszę mieć tego starca na oku, bo on za dużo wie!  I wcale nie jest taki głuchy i ślepy za jakiego się podaje.

- Czyli rozumiem, że nie mam nic do powiedzenia, prawda? - spojrzałem na starca lecz jego odpowiedź była taka jakiej się spodziewałem więc pokręciłem tylko głową i zamierzałem się oddalić, jednak głos omegi zatrzymał mnie.

- Czy mógłbym się przed księdzem spowiadać?  Ma ksiądz teraz czas? - zapytał niebieskooki na co niepewnie skinąłem głową, a po chwili już byliśmy w drodze do konfesjonału.

~ ✝ ~

- Jesteś pewien, że nie wolałbyś się spowiadać przed innym księdzem?  - zapytałem po raz kolejny przerywając monolog młodszego.

Po prostu w tamtej chwili nie potrafiłem pojąć dlaczego ten chłopak tak kurewsko na mnie działał, a przy okazji dlaczego on sam ciągnął do mnie jak ćma do światła.

Nigdy nikogo nie obdarzałem uczuciem miłości, zawsze istniała w moim życiu miłość do Boga i do rodziców, a teraz?

- Jesteś teraz księdzem pamiętasz? - zapytał lekko unosząc na mnie wzrok. Mimo siatkowej zasłony wciąż widziałem błękit jego oczu.

- Tak pamiętam, a co to ma do rzeczy? - skrzywiłem się, bo nie rozumiałem ostanio nic z zachowania tego chłopca.

- Teraz nie jesteś moim - nachylił się bardziej w moją stronę - moim pierwszym no wiesz... W łóżku, w pocałunku. Teraz jesteś księdzem, który mnie nie zna, a może kojarzy, bo niedawno uratował mnie, ale - zawachał się, widziałem to po jego minie. - chodzi mi i to, że od początku stworzyłeś dwie osobowości, które godnie reprezentujesz tak jak w tej chwili więc ja wcielam się w moją rolę, dobrze?  - zapytał niepewnie, a ja musiałem się chwilę nad tym zastanowić.

- Tak, przepraszam - wypaliłem w końcu. - Pytanie o innego księdza, aby udzielał ci spowiedzi było również nie na miejscu

- Nic się nie stało, przecież nikomu nie spowiadałbym się z tego co wyczynialiśmy na ołtarzu czy podczas mszy - uśmiechnął się zadziornie, a ja już nie wiedziałem do której wersji "mnie" teraz bije.

- To dosyć... Mocne zagranie - odparłem.  - Jednak Bóg kocha wszystkie swoje dzieci i im wybacza

- Czy jeśli Bóg kocha ludzi i im wybacza to czy jego wysłannicy nie powinni robić tego samego?  - zapytał z umiesioną brwią.

- Od kiedy zrobiłeś się taki pyskaty, co?  - zapytałem i tym razem to ja nachyliłem się w jego stronę.

- Od kiedy jestem tak cholernie zły, że odrzucasz mnie na każdym kroku.

- Louis to nie tak...

- Nie ma Louis. Teraz jestem zwykłą osobą, która nabroiła i potrzebuje spowiedzi. Czyń więc te swoje honory, wkońcu w tym jesteś najlepszy - burknął i zaczął mi się spowiadać, ze wszystkiego co razem robiliśmy.
+

++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++

Proszę o dużą aktywność, bo tracę motywację do tego opka, a naprawdę chciałabym je skończyć!  😇




16.10.2018r.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top