Zapowiedź

Gotham City, 8 września 2019

Godzina 23:10

Popękane panele zaskrzypiały cicho, pod naciskiem osoby, wchodzącej do pokoju. W powietrzu unosił się smród stęchlizny i zgniłego jedzenia. Podłoga była lepka i ubrudzona kurzem.

Ciało szczupłej kobiety leżało bezwiednie na środku malutkiego salonu, a jej martwy wzrok skierowany był na pokryty pleśnią sufit. Usta wykrzywiał grymas, a jej oczy były szeroko otwarte. Wyglądała, jakby przed śmiercią, rozpaczliwie krzyczała o pomoc.

Jednakże w takim miejscu trudno o takową prosić.

Jasona Todda nie zdziwił, ani też nie przestraszył widok zwłok. Spokojnie przeszedł obok ciała kobiety, by rozejrzeć się uważniej po pokoju, w którym leżała. Stłuczony wazon, wyważone drzwi i porysowane panele, wskazywały na walkę. Kobieta próbowała się bronić, ale przeciwnik był od niej silniejszy. Przycisnął ją do ziemi i poderżnął gardło. Krew rozbryzgała się na panelach.

Mimo że nie można było określić mordercy, Jason miał swoje podejrzenia. Wiedział, że kobieta była ćpunką, a jej diler nie należał do najbardziej ugodowych. Ona sama miała problemy finansowe, a narkotyki kupowała za nędzną rentę, którą otrzymywała po tym, jak straciła rękę w wypadku.

Przez trzy lata pracowała na taśmie produkcyjnej i jedna z maszyn zawiodła. W wyniku wybuchu zmarła jedna osoba, wiele zostało ciężko rannych i okaleczonych. Jedną z tych osób była trzydziestodwuletnia wówczas Margaret Cohl. Po wypadku nie podjęła się już żadnego zawodu, a osiem kolejnych lat swojego życia spędziła w obskurnej kawalerce na obrzeżach Gotham, zatracając się powoli w niszczącym ją świecie narkotyków.

Nie chcąc dłużej patrzeć na zwłoki, Jason zakrył je szarawym prześcieradłem, zabranym z sypialni. Nie powinien tego robić, dobrze o tym wiedział, jednak patrzenie na nieruchome ciało kobiety nie pozwalało mu się skupić.

Mieszkał w tej kamienicy raptem kilka tygodni, ale zdążył poznać Margaret. Nie była zbyt przyjemna w stosunku do ludzi, ale też zawsze wiedziała, gdzie jest granica. Jason wierzył też, że miała tyle rozumu, żeby nie wdawać się w kłótnie ze swoim dilerem. Dlaczego więc została zabita z taką brutalnością? Poderżnięte gardło, wykręcona ręka i złamane żebra. Owszem, Jason też zabijał, ale nigdy nie zrobiłby tego w taki sposób. Miał swoje zasady.

Wyciągnął z kieszeni komórkę i szybko wykonał dwa telefony. Pierwszy, oczywiście na policję. W końcu miał przed sobą martwą kobietę, której sprawą mieli zająć się mundurowi. Chociaż chłopak wątpił, że to zrobią. W końcu była bezdzietną ćpunką z długami, a takie osoby nie obchodziły w Gotham nikogo.

Drugim wybranym numerem był ten do Dicka, chociaż nie był pewien, czy ten odbierze telefon.

Odebrał.

— Co jest? — Głos Dicka był zmęczony, jednak zmęczenie to nie było spowodowane dość późną godziną. Rzadko sypiał.

— Potrzebuję nowego mieszkania — odpowiedział Jason, wpatrując się w otwarte drzwi, w których w każdej chwili mogła pojawić się policja. Nie był dumny z tego, że musi korzystać z pomocy Graysona, jednak w obecnej sytuacji nie miał wyboru — W kamienicy było morderstwo.

— Eh... — Po drugiej stronie słuchawki rozległo się westchnięcie. Jason niemalże widział, jak Dick marszczy czoło, przecierając je dłonią — Zobaczę, co da się zrobić. Zadzwoń jutro.

Jason przytaknął. Na klatce schodowej dało się usłyszeć czyjeś kroki. Policja zapewne już przyjechała.

— Jay... — Grayson odezwał się cicho, tuż przed tym, jak Todd miał się rozłączyć. Jego głos był smutny i przygnębiony. — Przyjdziesz na pogrzeb Tima, prawda?

Chłopak zamyślił się na chwilę. Odkąd dotarła do niego informacja o śmierci Drake'a, starał się o nim nie myśleć. W końcu nawet nie chowali jego ciała, jedynie to, co udało się wydostać spod szczątków spalonego budynku.

— Oczywiście. — Rozłączył się, chowając telefon do kieszeni. Powstrzymał się przed westchnięciem. Nie oczekiwał odpowiedzi od Dicka. Dobrze wiedział, że tamten nie miał już nic do powiedzenia.

Zanim do pokoju weszli policjanci, Jason prowadzony ciekawością, po raz ostatni podszedł do ciała kobiety, odsłaniając je spod prześcieradła. Wciąż miała te same puste oczy i wystraszony wyraz twarzy naznaczonej zmarszczkami. Odgarnął z czoła siwiejące włosy i położył palce na powiekach kobiety, zamykając je.

Wtedy jego uwagę przykuło coś, czego wcześniej nie dostrzegł. Mały tatuaż, znajdujący się tuż pod uchem, tak by na co dzień zasłaniały go włosy. Jason zdziwił się nieco, widząc jego kształt. Był to zwykły, ciemny krzyż, choć Margaret nie należała do osób bardzo pobożnych.

Z drugiej strony Jason niczego o tej kobiecie przecież nie wiedział.

Od autorki:

I jak wrażenia? To dopiero mała zapowiedź, a do publikacji książki jeszcze spory kawałek, ale mam nadzieję, że jakoś Was zaciekawiłam. Przede mną jeszcze godziny długiej pracy i pisania, ale mam nadzieję, że efekt, będzie tego wart.

RavenVo

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top