#3

Wyruszyliśmy gdy tylko wrócił Eryk. Ma słabą kondycję. Jechaliśmy tak do nocy I połowę drogi mieliśmy za sobą. A ten Idiotą ciągle mnie wkurzał. Myślałam że mu gardło podetnę. W końcu zatrzymaliśmy się. Postanowiłam się trochę rozejrzeć i weszłam na sam czubek drzewa
- Złaź!!!- krzykną do mnie ten glonomózg a ja na złość stanęłam na jednej ręce. I w tym momencie jestem pewna serce przestało mi bić a ja wychyliłam drugą rękę obliczyłam odległość złapałam się gałęzi innego drzewa potem następnego i tak aż nie dotknęłam ziemi.
- Nie będzie mi dupek mówił co mam robić!
- A ty nie możesz tak sobie włazić na drzewo!
- A kto mi zabroni? Ty?
- Tak ja!
- Nie rozśmieszaj mnie.
- Ty suko.
- Ach tak? Wiesz że ten las jest w chuj szeroki? Wiesz że mam zwierzęta po swojej stronie? A wilki ostatnio robią się łase na ludzkie mięso.
- I na co liczysz? Że cię przeproszę?
- Powinieneś mnie błagać na kolanach.- W tym momencie podszedł Eryk.
- Odpuść książę.- Zaczęliśmy jechać dalej. Chwilę później podjechał do mnie Eryk.
- Przepraszam cię za niego. Zbyt się rządzi.
- Czemu ty przepraszasz? Przecież ty pomogłeś. To on ma przeprosić.
- Poproszę go o to. Wiesz za ile dojedziemy?
- Za dwa dni. Pojedziemy skrótem.
- Którędy?
- Przez jaskinię niedźwiedzia. W niej przenocujemy.
- Em nie chcę podważyć twojego autorytetu ale czy przypadkiem w jaskini niedźwiedzia nie będzie niedźwiedzia?
- Będzie. To bardzo przyjazny niedźwiedź.
- Jasne. Ja muszę jechać do księcia.
- Oczywiście. Jeszcze spadnie z konia a ja na pewno nie zamierzam go niańczyć.
- Widzę że humor dopisuje.
- Jak zawsze. Musimy przyśpieszyć żeby zdążyć przed zmieszchem. Albo czekaj. Ja pojadę tam i rozłożę namioty. Jedźcie cały czas w tą stronę. Nie skręcajcie. Jak nie przyjedziecie przed zmieszchem to wyruszę na poszukiwanie. Jakbyście się zgubili głośno wołajcie. Zwierzęta powiedzą mi gdzie jesteście. No to WIO!- I pojechałam. Mijałam piękne drzewa a mój koń pędził z niewyobrażalną prędkością. Dotarłam na miejsce po godzinie. Robiłam namioty i rozpaliłam ognisko. Chłopcy przyjechali równo wtedy kiedy upiekłam ostatnią kiełbaskę.
- No w końcu jesteście. Siadajcie i jedzcie póki ciepłe.
- Dziękuję. - Powiedział Eryk. I popatrzył znacząco na tego idiotę po swojej lewej.
- Dziękuję.- Wymamrotał pod nosem księciunio. Nie powiem. Nie było to przyjemne. Ale nie mogę się tym zrazić.
- Idę spać. Dobranoc Sir.
- Dobranoc My lady.- powiedział z szarmanckim uśmiechem Eryk.
- Dobranoc książę.
- Dobranoc My lady.- powiedział książę przedrzeźniając Eryka . Teraz to mnie wkurzył. Dałam znać wiewiórce na drzewie nad nim że ma mu nasrać w nocy na głowę. Uśmiechnęłam się i weszłam do namiotu.
___________________________________
Dziękuję wszystkim!

Ten rozdział dedykowany jest dla crazydreams1234. Dziękuję za motywację. Gdyby nie ty to pewnie ten rozdział powstałby w czasie nieokreślonym.

Dziękuję też za każdy komentarz, czytam wszystkie, i każdą gwiazdkę bardzo mnie to motywuje. Proszę jeśli to czytasz zostaw po sobie znak.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top