Rozdział 3
29.06.2018r.
Górskie szczyty spowił mrok, a w oczach polskich piłkarzy i młodej Rosjanki zabłysł lekki strach. Nastia starała się zachować zimną krew i nie dać po sobie poznać, że też się odczuwa niepokój.
- No i co teraz? - Zapytał Krychowiak. Znaleźli się na jakiejś polanie u zbocza góry.
- Rozpalimy ognisko. - Odparła kobieta. - I będziemy spać na zmianę, bo nie jest tu aż tak bezpiecznie. Trochę słabo, że nie wzięliśmy namiotów. Możemy tylko liczyć na to, że noce będą względnie ciepłe. - Dodała.
- Trener to psychopata, zginiemy tu! - Zawołał Piszczek kładąc się ostentacyjnie na ziemi.
- Tylko bez histerii. - Powiedziała dziewczyna, rzucając mu nieco lekceważące spojrzenie. - Czy tak się zachowuje dorosły, myślący człowiek? - Dodała po chwili.
- A czy to ważne? Grunt, że jesteśmy w sytuacji dramatycznej. Ciemna noc na Uralu, świetne wakacje. Moi znajomi by mi nie uwierzyli, ale już nie będą musieli, bo zginę marnie. - Rzucił Łukasz.
- Przestań narzekać i weź się za zbieranie patyków. - Powiedziała dziewczyna.
- Zbudujemy szałas? - Zapytał entuzjastycznie Grzegorz.
- Nie, rozpalimy ognisko. - Rosjanka próbowała zachować spokój za wszelką cenę. Na szczęście Robert i Kuba już uganiali się za kawałkami drewna, co trochę poratowało jej psychikę. Ona sama zaczęła układać kamienie pod ognisko oraz własne myśli, które dziko pląsały po jej mózgu, w czym nie pomagała czwórka zdezorientowanych piłkarzy do towarzystwa.
*
04.07.2018r.
Draxler z lekkim przerażeniem obserwował jak Mesut pije wodę prosto z jakiejś rzeczki.
- Zdajecie sobie sprawę z tego, że pewnego pięknego dnia umrzemy tutaj z głodu? - Zapytał Forsberg.
- Albo zaczniemy jeść trawę i liście. - Dodał Robin.
- Wiecie co jest najgorsze? - Zapytał w końcu Julian, odwracając wzrok od klęczącego na ziemi Turka. Gdy nie otrzymał odpowiedzi od Szwedów, odparł:
- To, że dosłownie nikt nie wie, że tu jesteśmy. I nikt nie będzie nas szukał.
- No bez przesady. - Rzucił Olsen. - Na pewno już się zorientowali, że nas nie ma i rozpoczęli poszukiwania.
- Nie bądź naiwny. - Brązowooki Niemiec spojrzał na niego nieco przeszywającym wzrokiem. - To jest Rosja. Na pewno skutecznie zamaskowali wasze zniknięcie. Może zasłonili się podwójnym samobójstwem i zastraszyli trenera, żeby nie kwestionował w to. Albo udają, że się zatruliście i jesteście w szpitalu. - Dodał.
- Ale nawet nie wiemy czy aby na pewno zostaliśmy porwani. - Powiedział szwedzki bramkarz.
- A jak inaczej wytłumaczysz nasze trafienie tutaj? Nie powiesz chyba, że wszyscy lunatykowaliśmy i weszliśmy do jakiegoś samolotu czy i innego cuda a tamten się rozbił? - Zaśmiał się Draxler, pewny swojego argumentu.
W końcu Özil wstał z ziemi informując wszystkich, że woda w rzeczce chyba nie jest trująca i żeby napili się z niej już teraz, bo nie mają do czego jej nabrać.
- A jak jednak jest w niej coś trującego? - Zapytał Julian.
- To przynajmniej umrzemy już teraz i będziemy mieli święty spokój. - Odparł Robin.
- Najlepiej zostańmy tutaj póki co i spróbujmy zbudować sobie jakiś szałaś czy coś. - Powiedział Emil.
Ostatecznie wszyscy się z nim zgodzili, uznając, że przeszli już i tak długą drogę i nie ma co bardziej oddalać się od miejsca, w którym się obudzili. Było jeszcze jasno więc postanowili brać się do pracy póki jeszcze mogą, żeby w nocy w miarę możliwości uchronić się przed niebezpieczeństwem.
*
Po jakiejś godzinie mieli całkiem spory stos patyków i zero pomysłów na to, co z nimi zrobić.
- Wydaje mi się, że w różnych programach survivalowych zawsze mieli jakiś sznurek, żeby związać szałas u góry. - Rzucił Julian.
- Możemy wyciągnąć sznurówki z butów. - Dodał.
- Tak, a po kilku dniach wszyscy będziemy chodzić boso, bo buty bez sznurówek pospadają nam z nóg po drodze. - Odparł Özil.
- Wyluzuj chłopie, przecież rano rozłożymy ten szałas, i dostaniesz sznurówkę spowrotem. - Niemiec popatrzył na niego, unosząc brwi.
- No w porządku. - Zgodził się Turek nieco niechętnie.
*
W końcu szałas był gotowy. Wszyscy patrzyli z dumą na swoje nieco krzywe dzieło, nie do końca wiedząc co zrobić.
- Ktoś musi tam wejść i to przetestować. - Powiedział Julian.
- Ty właź. - Rzucił Emil. - Ja nie będę ryzykował swojego życia. - Zaśmiał się. Draxler powoli podszedł do związanej sterty gałęzi i wpełzł niezdarnie przez wejście. Nic się nie stało.
- Teraz ty. - Skinął ręką na Mesuta. Turek ukląkł przy wejściu i wszedł do środka zaraz za nim, skulony w jakiejś dziwnej pozie.
- Emil, Robin, właźcie. - Zawyrokował. Ale Szwedzi nie zdążyli nawet ruszyć się z miejsca, gdy usłyszeli efektowny trzask i wrzask dwóch reprezentantów Niemiec. Özil i Julian leżeli na ziemi przygnieceni patykami i gałęźmi, śmiejąc się jak głupi, a wręcz tarzając się ze śmiechu.
- Szałas pierdolnął! - Zawołał Draxler już ze łzami w oczach, nie mogąc złapać oddechu.
- Nie jesteśmy ślepi. - Odburknął Olsen. Ale zaraz sam parsknął śmiechem, bo miny jego kolegów były bezcenne.
- Może lepiej rozpalmy ognisko jak się trochę ściemni. - Powiedział Forsberg.
- Po co, jak nie mamy co jeść? - Zapytał brunet, któremu jakimś cudem udało się wstać i właśnie otrzepywał swoje ubrania z patyków i trawy podczas gdy Mesut próbował odplątać swoją sznurówkę od sosnowej gałęzi.
- Po pierwsze możemy się w ten sposób ogrzać, a po drugie ogień odstrasza dzikie zwierzęta, które chętnie zjadłyby nas na surowo. - Odpowiedział mu Szwed.
- No to radzę ogarnąć to ognisko już teraz, bo zanim rozpalimy ogień, to północ będzie. - Odparł Julian, nerwowo przeszukując swoje kieszenie w nadziei, że jednak ma jakieś zapałki lub zapalniczkę. Niestety, znalazł tylko zasmarkaną chusteczkę, cukierka miętowego i słuchawki do telefonu, które teraz na nic nie były mu potrzebne. Szybko schował wszystko spowrotem, by nikt nie zauważył, że ma ze sobą cokolwiek do jedzenia.
Ułożyli z patyków stos pod ognisko, podczas gdy Özil stukał kamieniem o kamień, w celu wykrzesania z nich czegokolwiek. A raczej ognia. Jednak nic się nie działo.
Już słońce powoli zaczynało zachodzić. Wszyscy zrezygnowani usiedli dookoła "ogniska".
- Daj no te kamienie. - Rzucił Niemiec do Turka. I zaczął nimi tak stukać, dosłownie tak samo i dalej nic. W końcu zaczął jeszcze szybciej nimi uderzać, no ale to też nie pomogło.
- Chyba ta zabawa w jaskiniowców nie ma sensu. - Stwierdził Forsberg.
- Może jeszcze poczekamy na burzę i zaczniemy biegać z kijkiem, żeby złapać piorun? - Dodał.
Z czasem wokół nich zapanował półmrok.
- Miałem takie cudowne życie, nie chcę umierać. - Oznajmił Draxler, podciągając sobie kolana pod brodę.
- A ja chciałbym wrócić do domu, do żony i dzieci. - Odparł Robin.
- A ja nie chcę do żony bo jeszcze pomyśli, że ją zdradzałem i zmyśliłem to całe porwanie. - Emil uśmiechnął się krzywo.
- A ja chcę żyć! - Prawie zapłakał Mesut.
Nagle coś zaszeleściło w krzakach i wszyscy przerażeni wydarli się na całe gardło.
■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■
Ciąg dalszy nastąpi :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top