Rozdział 1

04.07.2018r
Robin z trudem otworzył oczy. Huczało mu w głowie. Spróbował usiąść, ale nie był w stanie. Czuł rozrywający ból w całym ciele. Chciał nabrać powietrza, ale poczuł jak krew spływa mu po gardle. Chciał krzyczeć, ale był w stanie wydać z siebie tylko cichy jęk. Czuł się jak w najgorszym koszmarze. Trząsł się z zimna, chociaż było lato. W końcu zaczął cokolwiek widzieć, chociaż nadal miał mgłę przed oczami. Jednak udało mu się usiąść i zobaczył obok siebie trójkę prawdopodobnie martwych ludzi. Spojrzał w górę i zobaczył... góry. Na jego twarzy wymalowało się przerażenie.

Nagle jeden z trupów zaczął się ruszać i z impetem usiadł na ziemi. Szwed rozpoznał w nim Juliana Draxlera. Przez chwilę patrzyli na siebie oszołomieni. W końcu Julian wydusił:

- Gdzie my jesteśmy?

- Nie wiem... - Wychrypiał Olsen. Nagle kolejny trup podniósł się z ziemi i zaczął wrzeszczeć w niebogłosy.

- Ratunku! Pomocy! - A potem wykrzyczał wszystkie znane mu przekleństwa po Turecku, Niemiecku i Angielsku. Był to Mesut Özil. Przez jego wrzaski ocknął się też Forsberg.

- Cholera, kto się tak drze... Łeb mnie boli.

- Aaa! On żyje! - Wydarł się Turek.

- Kto? - Spytał skołowany Emil.

- Ty!

- Özil, uspokój się, to chyba dobrze, że żyję.

- No... No to powiedz mi gdzie jesteśmy.

- W lesie. Znaczy się w górach. - Zaczął się motać Szwed, wstając z ziemi i otrzepując się z trawy.

- Jak myśmy się tu wogóle znaleźli?

- Cholera wie. - Robin przewrócił oczami ścierając krew ze swojej ręki.

- Ja pamiętam, że mieliśmy razem z Özilem wsiąść do samolotu, aż tu nagle... BUM!!! - Gdy Julian zademonstrował ten "ogłuszający huk" Mesut aż podskoczył, a jego oczy zrobiły się wielkie jak spodki.

- Julian, nie strasz mnie, bo ja zawału dostanę!

- Dom wariatów...- Mruknął Emil.

- To co robimy?

- A bo ja wiem? - Julian popatrzył na Forsberga jak na kosmitę. Nagle podbiegł do nich Özil.

- Czy ja mam zeza? - Zapytał.

- Nie, ty masz wytrzeszcz.

- A to gorzej?

- Nie, przestań gadać bzdury, idź ty lepiej pomóż Robinowi się pozbierać. - Mesut z wyraźną nachalnością podbiegł do Olsena.

- Pomóc ci wstać?

- Nie, spierdalaj! - Warknął Szwed i spróbował się podnieść, by przywalić Turkowi, ale tylko jęknął z bólu i opadł spowrotem na ziemię.
Nagle Özil stanął jak wryty.

- Czyż to przypadek, że się tu znaleźliśmy? Nie sądzę, to przeznaczenie, ja to czuję! - Zawołał głosem osoby niezrównowarzonej psychicznie.

- Tak kurwa, pierdolona wola Putina. Co ja typowi zrobiłem?! A zresztą, chodź Özil, pomóż mi wstać.

- Teraz to się pierdol, łaski mi nie robisz.

- Cholera... - Robin zakaszlał krwią i skulił się z zimna.

- Chodźmy już. - Draxler spojrzał na Emila.

- I ty chcesz kazać Robinowi chodzić w takim stanie?

- Ale to jedyny sposób, żeby wyjść z tego piekła!

- Ja tu nie widzę żadnego piekła.

- A jak zginiemy? Zostawmy Robina i chodźmy. Tu chodzi o przetrwanie!

- Ja rozumiem, że jesteś Niemcem, ale żeby być tak okrutnym...

- To ty jeszcze nie widziałeś okrucieństwa!

- Ogarnijcie się! Idę z wami! - Olsen wściekły zerwał się z ziemi.

- Dopiero pierwszy dzień tu jesteśmy, a już się kłócimy. W taki sposób nigdy stąd nie wyjdziemy!

- Masz rację... - Julian popatrzył na niego z powagą.
*
29.06.2018r
  Polacy i Nastia przebyli drogę pociągiem aż do ostatniej stacji. Gdy maszyna się zatrzymała, wszyscy niepewnie rozejrzeli się dookoła. Za oknem rozpościerał się górski krajobraz, a oprócz nich w wagonie była jeszcze jakaś para i podejrzanie wyglądający człowiek wciśnięty w kąt, jakby nie chciał, by ktokolwiek go zauważył.

- To chyba jakiś, żart! Wysadzają nas w jakiejś dziczy! - Krychowiak ze wściekłością wstał ze swojego miejsca.

- Ale o to chyba chodziło waszemu trenerowi... - Zdążyła tylko powiedzieć Nastia.
  Gdy tylko wszyscy wysiedli, pociąg odjechał.

- Patrz John! Jak tu pięknie! - Usłyszeli nagle za sobą i ujrzeli dwójkę turystów, która uprzednio podróżowała razem z nimi.

- A jaka wspaniała przyroda! - Odezwał się wcześniej wspomniany John. Wszyscy tylko przewrócili oczami.

- Co robimy? - Zapytał Piszczek z lekkim przestrachem w oczach.

- Nie wiem, ale skoro jest tu stacja, to musi być i jakaś cywilizacja, albo chociaż baza informacyjna. - Oznajmił Kuba. Na jego słowa Rosjanka zrobiła dziwną minę.

- A co, nie ma? - Zapytał ją.

- Obawiam się, że nie...
☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆
Dzisiaj taki straaasznie krótki rozdział. Następne oczywiście będą dłuższe i mam nadzieję, że lepsze i z większą ilością akcji:)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top