5
~Micaela~
Czy wygrany czuje się jak przegryw? Bo ja właśnie odczuwam jakbym przegrała życie. Miałam za chwilę iść już na sesję, by się nie spóźnić, ale Emil był na tyle hojny, że zamówił mi taksówkę. Oczywiście nie było dnia, w którym nas nie odwiedzał. A jak tylko dowiedział się o tym, że jednak się zdecydowałam, koniecznie chciał mnie zobaczyć oraz powiedzieć parę słów.
- Może pojadę tam z tobą? Potowarzyszę ci i będzie zawsze raźniej. - zaproponowała z nadzieją Andrea i skromnie złożyła ręce.
- Chciałabym, ale wyraźnie słyszałaś, że to sesja tylko dla mnie. Pewnie nie chcą, by ktoś im przeszkadzał albo co... W końcu z każdą dziewczyną umawiają się w innej godzinie. - odrzekłam i tym samym wprawiłam ją w lekki smutek i zawód.
- No tak...
- Ale nie martw się! - złapałam ją z ramię i uśmiechnęłam się zawadiacko. - Na pewno wszystko ci opowiem, gdy wrócę.
- Na to liczę! - zaśmiała się uroczo.
Usłyszałam, że pod dom podjechał samochód, a z okna widać było, że wysiada z niej Emil. To już czas... Za chwilę moje życie miało się odmienić. Gdy tylko wyszedł, rozległ się odgłos dzwonka w całym domu. Otworzyłam ostrożnie drzwi i znów ujrzałam jego obojętną twarz.
- Wyraziłbyś więcej uczuć... - prychnęłam widząc, jak z kamienną twarzą wchodzi jeszcze na chwilę do domu.
- Co mogę wyrazić? Jestem na ciebie wściekły... - warknął i znacząco zmarszczył swoje grube, ciemne brwi.
- Wściekły? Ale dlaczego?
- Dlatego, że za chwilę staniesz się najpiękniejszą modelką świata i pewnie o mnie zapomnisz... - uśmiechnął się życzliwie, spoglądając na mnie z urokliwością.
- Oh, Emil... - wzruszenie wzięło nade mną górę widząc jego uroczą i rozbrajającą minkę. Wyglądał jak przekochany mały chłopiec. - Nie zapomnę, nawet nie będę sławna! Poza tym jak mogłabym o tobie zapomnieć? Przecież dużo dla mnie znaczysz...
- No tak, w końcu wyciągnąłem cię z bagna, jak ty to sama określasz.
Przybliżyłam się do niego i zaczęłam cichutko szeptać mu do ucha, by Andrea nie musiała słuchać tych czułych słówek.
- Znaczysz dla mnie dużo więcej, Emil... - wypowiedziałam mu to wprost do ucha, czując odużający zapach męskich perfum, do którego miałam ogromny sentyment.
Położyłam dłonie na jego torsie i przybliżyłam się bardziej do jego ust. Nie mogłam zrobić tego, na co miałam ochotę. Jednak sam fakt, że jestem przy nim tak blisko, dotykam go, czuję jego zapach i jestem przy nim, sprawiał, że miałam w brzuchu motyle. Lekko i subtelnie ucałowałam go w jego delikatny policzek, który po chwili mocno się zaróżowił. Posłałam mu uśmiech, a on złapał się w to miejsce, które przed chwilą zwilżyłam swoimi malinowymi ustami.
- Mnie tu nie ma. - odchrząknęła Andrea zasłaniając twarz.
- To dobrze, bo jakbyś była, to byś przeszkadzała. - odrzekłam ironicznie, a ona wywróciła oczami i oparła się o drzwi.
- To co? Musisz już lecieć... Nie chcę, byś się spóźniła. - złapał mnie za obie dłonie i po raz ostatni spojrzał na mnie, ukazując znów swoje zjawiskowe i nieskazitelne oczy. Zatraciłam się całkowicie w tym odcieniu brązu. Wydawało mi się, że w środku pływają drobinki gwiazd, pokruszonego szkła i diamentów.
- Tak... - odparłam sucho.
- Powodzenia, siostrzyczko. - moja siostra przytuliła mnie po raz ostatni. Wtuliłam głowę w jej ramię, czując ciepło jakby z matczynego ciała. - Wiem, że już to mówiłam, ale jestem z ciebie bardzo dumna. Kopary im opadną jak zrobią te wszystkie zdjęcia.
Zachichotałam jak mała dziewczynka.
- Dziękuję. Bardzo Was kocham... Tak, Emil. ciebie też. - zwróciłam się do niego w szczególności widząc, jak krzyżuje dłonie.
- Naprawdę? - położył rękę na klatce piersiowej. - Cóż za zaszczyt.
Oboje pokazali mi, że trzymają kciuki, a ja posłałam im uśmiech pełen miłości. Otworzyłam drzwi, łapiąc kurtkę z wieszaka. Po raz ostatni spojrzałam na ich kochane twarze. Razem wyglądali tak uroczo trzymając kciuki... Są kochani i niesastąpieni. Zamknęłam za sobą drzwi, ale czułam na sobie ich wzrok przez okno. Już miałam wskoczyć do taksówki, gdy nagle usłyszałam huk otwieranych drzwi i wyskoczył z nich Emil niczym burza. W samej bluzie, bez kurtki, wybiegł jak oparzony na mróz.
- Emil? Co ty ro... - nie dokonczyłam, bo mężczyzna gwałtownie mnie złapał i złączył nasze usta w soczystym i pełnym wrażliwości pocałunku. Podczas tego, czułam jak zatrzymuje się czas, a pocałunek trwa dłużej niż naprawdę.
Gdy to zrobił, w panice chciał uciec. Widziałam przerażenie w jego oczach. Ogarnęło go wielkie poczucie winy, do tego przeraźliwie marznął i trząsł się z zimna.
- Kocham cię. - rzucił szybko, po czym prędko zniknął sa drzwiami, chowając się przed mrozem i śnieżycą.
Powoli dochodziło do mnie to, co właśnie się stało. By taksówkarz nie czekał, wsiadłam szybko do samochodu i zostawiłam głębokie rozmyślania na jazdę. Wgramoliłam się na siedzenie nawet sie nie witając. Przycisnęłam się do drzwi, by poczuć choć trochę ulgi i ciepła. Zimno zżerało mnie od środka... Jak ja nienawidzę zimy! Hiszpania była lepsza pod tym względem, że lato panowało przez cały rok.
Emil wszystko wyjaśnił taksówkarzowi, więc mogłam siedzieć w milczeniu. Dopiero teraz doszło do mnie, co on zrobił i co powiedział... Wciąż czułam jego usta i kojący oddech. A jego słowa rozbrzmiewały mi w uszach. Za każdym razem od nowa przewijałam w głowie moment, gdy skradł mi całusa... Chcę się za to skarcić, ale to było cudowne. Motyle w brzuchu i olbrzymie podniecenie... Chciałam to powtórzyć za wszelką cenę. Ten mężczyzna namieszał mi w głowie i to dość dawno. Tak bardzo, że chciałam zawsze być tam gdzie on, podążać za nim krok w krok... Myśleć o nim całe dnie, śnić całe noce. Marzyć, by znaleźć się w jego ramionach i móc ponownie spojrzeć w jego nieskazitelne oczy.
Zanim się obejrzałam, samochód stanął i musiałam wyjść znów na ten przeraźliwy mróz. Zapłaciłam mężczyźnie kasą od Emila...
No nie...
On zawsze chodzi mi po głowie...
Wyszłam i trzasnęłam drzwiami, a przeszywający chłód, opanował całe moje ciało. Czułam jakby tysiace ostrzy wbiło sie we mnie jednocześnie. Marzyłam teraz jedynie o ciepłym kocu, serialu i wielkiego kubka gorącej czekolady z piankami...
Prędko czmychnęłam do środka pokonując krótką drogę. Nareszcie poczułam zbawienne ciepło. Odetchnęłam, bo dzięki niemu, czułam się jak w raju. Powoli zdjęłam kurtkę i powiesiłam ją na czarny wieszak. Już powoli oswajałam się z tym miejscem. Byłam tu zaledwie drugi raz, ale już byłam pewna, gdzie iść.
Przemijałam znowu ten błyszczący korytarz, piękne czarne ściany i lampy z żółtym światłem w suficie. Nie musiałam długo nikogo szukać, bo zauważyłam dwie postacie. Kobietę i mężczyznę, którzy widocznie na mnie czekali.
- Wreszcie jesteś panienko... - rzekł mężczyzna, jakby długo oczekiwał mojego przyjścia.
- Czas nas trochę goni, będziesz pozować w ubraniach, co masz na sobie, czy wolisz się przebrać? - spytała kobieta w blond włosach, ta sama, co widziałam prezentując się.
- Jeśli nie macie nic przeciwko, to bardzo bym chciała w tej sukience. - wskazałam na błękitną tkaninę i od razu przypomniałam sobie o mojej siostrze.
- Oczywiście, jest bardzo ładna. - rzekła kobieta i poprawiła swoje czarne okulary. Palcem pokazała, bym za nią poszła. Posłusznie zaczęłam za nią podążać. - Szczerze to gdybyś miała naprawdę paskudne ubrania, kazalibyśmy się ci przebrać. Ale wygląda na to, że jesteś schludnie i ładnie ubrana, więc szybciej zleci.
Zaprowadziła mnie do pomieszczenia z wieloma aparatami. Znajdowało się tam dużo fotografów, a pomieszczenie było bardzo profesjonalnie oświetlone. Poczułam się trochę jak u dentysty... Stres był ten sam, na dodatek oni mieli robić mi zdjęcia, patrzeć na mnie pod różnym kątem... To było bardzo niekomfortowe.
- Stań tutaj. - wskazał fotograf i zaprowadził mnie na sam środek małej scenki. - Będziemy ci wszystko tłumaczyć po kolei, także nie martw się.
Poczułam lekką ulgę. Oni naprawdę starali się, bym czuła się swobodnie. Wszyscy chcieli być dla mnie jak najmilsi. Podobało mi się to.
- Nigdy nie pozowałam do zdjęć. Do castingu namówiła mnie siostra, więc szczerze wątpię, bym się odnalazła. - odpowiedziałam, gdy jedna z kobiet lekko przypudrowała mi nos i policzki.
- To nic takiego. Fakt, modeling właśnie polega na sesjach, ale wszystko ci pokażemy tak dokładnie, że na następnych będziesz się czuć jak ryba w wodzie. - odrzekła kobieta i poprawiła spinkę w swoim ciasnym koku. Swoją drogą była naprawdę elegancko ubrana. Czerwona koszula do czarnej minióweczki. Do tego krwiście czerwone usta i wyglądała na bardzo poważną i zmysłową kobietę.
- Dziękuję... Wow... sądziłam, że będzie tu ostro i nudno. - spoglądałam jak jeden z mężczyzn włącza wiatrak. - Do czego to?
- Do sesji, moja droga. Rozwieje ci włosy. Swoją drogą śliczny kolor. Farbowane?
- Są akurat naturalne... Sądziłam, że wiatrak się włącza tylko w sesjach na filmach. - zaśmiałam się i zaczęłam rozglądać się i podziwiać wszystkie sprzęty.
- Filmy nie kłamią. Wiesz, że byłaś pierwsza na liście? Mogę powiedzieć, że wygrałaś ten casting i to z przytupem. - uśmiechnęła się serdecznie i poprawiła mi trochę wygniecioną od jazdy samochodem sukienkę.
- Nie spodziewałam się tego...
- Ja już od początku byłam pewna. Co jak co, ale Hiszpanki są najpiękniejsze. Założę się, że każda marzyła, by wyglądać jak ty. Każda, gdy tylko wstaje musi nakładać na siebie kilo tapety i godzinami prostować czy lokować włosy... A ty wstajesz i wyglądasz zawsze dobrze.
- Skąd pani wie? Przecież poświęcam też czas dla mojej twarzy i włosów.
- Tylko zapewne na ważne okazje. Nawet nie musisz nic robić, widzę i wiem, że jesteś przepiękną Hiszpanką. - poprawiła mi odrobinę włosy i zeszła ze scenki.
Spojrzałam w jej stronę i uśmiechnęłam się sama do siebie. W jednym momencie oni wszyscy sprawili, że czułam się znakomicie i wyjątkowo swobodnie. Serdeczność i dobrotliwość płynęła z ich twarzy oraz gestów.. Poczułam się... jakby się o mnie troszczyli i starali się o to, bym była bezpieczna, wiedziała dokładnie co robić i jak robić. Każdy uśmiech z osobna był dla mnie jak łagodna życzliwość.
- A tak w ogóle... Jak ma pani na imię? - zapytałam blondynkę.
- Jestem Lidia. Przepraszam, z tego wszystkiego aż zapomniałam się przedstawić... - zaśmiała się. - Mamy dzisiaj urwanie głowy. Jesteś naszą ostatnią modelką do sesji i każdy z nas marzy o końcu.
- Rozumiem. Nie łatwa taka praca.
- To nic, słuchaj... Najgorsze w tej pracy jest to, że widzisz dziewczyny pierdyliard razy ładniejsze od ciebie i musisz jeszcze doradzać im, co na siebie włożyć, jak pozować, by były jeszcze ładniejsze. Uwierz, stwarza masę kompleksów. - parsknęła śmiechem trzymając okulary, by jej nie zleciały od natłoku głupawki.
- Faktycznie. Bardzo ciężka praca. - odwzajemniłam śmiech i całe pomieszczenie stało się nagle takie ciepłe, przytulne i rodzinne, ponieważ nasze pozytywne wibracje dodały niesamowitą aurę.
- Dobrze, kochana. Zabieramy się za robotę. - klasnęła w dłonie wciąż lekko podśmiechując.
- Pewnie. Jestem gotowa.
Wtedy jeden z fotografów zaczął mi mówić, jak się ustawiać. Z początku musieli poprawić oświetlenie i parę rzeczy na scenie, gdy im się ukazałam. Potem pełną parą chcieliśmy wykonać nasze zadanie. Miałam do zaprezentowania różne pozycje. Skupiałam się na dobrym rozmieszczeniu rąk oraz nóg. Do tego ważna była odpowiednia mina. Chciałam znowu się śmiać, gdy usłyszałam, że mam zrobić ponętną minę... Albo minę, jakbym chciała kogoś uwieść. Przez wiatrak, moje włosy zmysłowo i lekko powiewały dając efekt, jakbym pozowała do gazetki modowej czy do reklamy drogiej biżuterii.
Słyszałam masę pstryknięć i blasku lampy błyskowej. Nie było żadnej przerwy, co chwila ona się włączała i wydawała ten klasyczny dźwięk aparatu. Fotografowie robili mi zdjęcia pod różnym kątem, czasami ulepszali oświetlenie, a czasami wchodzili, by strzepnąć coś z mojej sukienki, poprawić parę rzeczy i dać wskazówki. Wnioskowałam, że będzie to jedna z trudniejszych rzeczy do zrobienia, ale o dziwo było zaskakująco dobrze, a samo doświadczenie jest pozytywne.
- Byłaś perfekcyjna, kobieto! - Lidia zaczęła głośno klaskać. - Nawet panowie to potwierdzą, prawda chłopaki?
Wtedy wszyscy pokazali kciuk w górę, a niektórzy krzyczeli, że byłam doskonała i przyjemnie się pracowało z taką osobą.
- Świetnie się czułam, naprawdę... - westchnęłam uwalniając stres. W moje ciało wstąpiła upragniona ulga i satysfakcja. Wiedziałam, że to już koniec i część jest już za mną.
- Super, bardzo mnie to cieszy. Mam nadzieję, że chodziaż trochę się przekonałeś do tego modelingu. - rzekła z nadzieją Lidia i złożyła ręce, czekając na moją odpowiedź.
- Wiesz... Jest całkiem w porządku. Zdecyduję się na dalszą współpracę.
- Omówisz to wszystko z Troyem. Ustalicie wszystko i podpiszesz dokumenty.
- Z Troyem? Myślałam, że to tylko fotograf... - zdziwiłam się, bo raczej z kimś takim nie podpisuje się dokumentów. Myślałam, że to z Lidią to zrobię bądź z szefem tej całej agencji. Nie znałam się na tym, ale sugerowałam coś takiego.
- No właśnie. Troy przedstawił się tobie jako zwykły fotograf. Tak naprawdę Troy nim nie jest. To szef agencji i wszystko ci wytłumaczy, także bądź spokojna. - posłała mi uśmiech, bym się wyluzowała.
- Niezły aktor... Prawie uwierzyłam, że to tylko zwykły fotograf.
- Głupi to był pomysł, ale co ja mogę mu powiedzieć... Robi swoje. Właśnie... Zanim przejdziemy do podpisywania dokumentów, musimy zrobić jeszcze jedną sesję. - zabrzmiała dość poważnie. Przez to trochę się zawiodłam, bo sądziłam, że już nie muszę się z tym męczyć.
- No dobrze, a jaką sesję?
- Sesję w bieliźnie.
Gdy tylko to usłyszałam, nogi się pode mną ugięły. Miałam pozować w samej bieliźnie przed obcymi facetami?! Przecież to okropne i niekomfortowe... Nic mi o tym nawet nie powiedzieli. W jednej chwili chciałam zapaść się pod ziemię lub najchętniej uciec z tego miejsca.
- Ale jak to w bieliźnie... Nie godziłam się na to! - zaczęłam panikować, przez co mój oddech znacznie przyspieszył.
- Takie są wymagania. Wszystko pisało na stronie.
Na stronie? Oh, Andrea... Zabiję Cię kiedyś!
- Już wolę zrezygnować niż godzić się na to, by jacyś obcy faceci widzieli mnie w samej bieliźnie! - wrzasnęłam i wskazałam na tych wszystkich fotografów.
- Kochana, spokojnie! Nikt zły nie zobaczy tych zdjęć. Jedynie profesjonaliści. Na pewno ci fotografowie nie zdecydowali się na ciężką harówkę i naukę robienia idealnych zdjęć po to, by oglądać kobiety w bieliźnie. - zaczęła mnie uspokajać, ale ja miałam swoje zasady.
- Nie będę latać z gołym tyłkiem, by oni mieli darmowe porno. - wrzasnęłam i już zaczęłam szukać drzwi wyjściowych. Chciałam zniknąć i więcej nie przychodzić.
- Panno Rodriguez. Niech pani zostanie. Naprawdę mówię, że tu są profesjonaliści. - zatrzymała mnie Lidia. Widać, że zależało jej na tym, bym zrobiła tą sesję. W końcu taką miała pracę. - Sesja w bieliźnie ma ukazać kształty, po prostu ciało, by potem zdecydować na dalszą współpracę. Będziemy wiedzieć co dobrać do pani figury, skóry i...
- I pewnie można zdecydować czy dalej mam pozować w bieliźnie. - prychnęłam.
- Zrozum, to taka praca. Nikt nie będzie cię "ruchał" wzrokiem. - zrobiła palcami cudzysłów.
- Ale to zbyt kompromitujące. Nie chcę pokazywać obcym swojego ciała, jasne? Moje ciało to po prostu coś, co mogę widzieć tylko ja. - złapałam się za ramiona i zaczęłam je delikatnie gładzić.
- Rozumiem. Sama tak kiedyś miałam. I nawet do dzisiaj to mnie krępuje, by rozebrać się nawet u lekarza. - spuściła wzrok i trochę posmutniała.
- Więc wiesz jak to jest...
- Wiem, ale trzeba się uczyć panować nad tym. Chcemy tylko zdjęcia w bieliźnie. Nie nago, nie w bikini. Chcemy po prostu w zwyczajnej, czarnej bieliźnie. Zależy mi, byś się zgodziła.
- Dlaczego tak bardzo zależy?
- Bo polubiłam cię i wiem, że zajdziesz bardzo daleko. Twoja uroda, figura i seksapil jest nie z tej ziemi. Nie mieliśmy takiego okazu już od dawna. Dlatego nie chcę, byś rezygnowała, skoro masz przed sobą tak sporą karierę.
- Wróży mi pani karierę, czy mówi to pani każdej, bo to taka praca? - podniosłam brew.
- Nie możesz mi po prostu zaufać? - uśmiechnęła się odsłaniając piękne i lśniące zęby. Był tak szczery, że również się uśmiechnęłam, ale niekontrolowanie.
- Mam nadzieję, że nie będę tego żałować... - westchnęłam, a Lidia zaczęła klasać i głośno tupać swoimi czarnymi obcasami.
- Dobry wybór, naprawdę. Nie pożałujesz. Bielizna leży na krześle w garderobie zaraz obok. Gdy będziesz gotowa, po prostu przyjdź, okej? - uśmiechnęła się znacznie szerzej i po raz kolejny zdobyła moje zaufanie.
- Okej. - wydukałam z siebie.
Wyszłam z pomieszczenia i wolnym krokiem poszłam w stronę garderoby. Otworzyłam drzwi rozglądając się. Nic się nie zmieniło od tamtego czasu. To samo oświetlenie, kolory, toaletka i ubrania. Zauważyłam czarną tkaninę na krześle, tak jak powiedziała Lidia. Wzięłam ją do ręki i od razu poczułam, że pod palcami jest mięciutka. To był chyba jedwab. Bardzo delikatna i idealnie zrobiona. Nie było na niej żadnej koronki czy innych dziwactw. Po prostu to była zwykła czarna bielizna, którą można nosić na codzień.
Zrobiłam kilka wdechów i przełamałam się. Zsunęłam delikatnie niebieską sukienkę. Powoli i subtelnie opadła na podłogę. Najgorszym momentem było zdjęcie majtek i stanika. Bałam się, że zaraz drzwi się otworzą i ktoś przyłapie mnie na rozbieraniu się. Ogarnął mnie przeraźliwy wstyd, ale nie miałam innego wyjścia. Odpięłam swój beżowy stanik i zrzuciłam na podłogę. Z jednej strony poczułam ulgę, że już nic mnie nie drapie ani nie uwiera. Moje piersi na kilka sekund stały się wolne. Z drugiej strony zrobiło mi się zimno i obawy się nasiliły. Szybko nałożyłam na siebie czarny stanik, który dostałam.
Gdy tylko go założyłam, poczułam ulgę. Jego wygoda mnie zadziwiła. Nosiło się go jak zwyczajny sportowy top, ładnie przylegał do ciała, ale nie wgniatał moich piersi, co robiły inne staniki. Był gładki i miękki, co sprawiało, że bardzo dobrze się czułam.
Najbardziej niekomfortową rzeczą było zdjęcie majtek. Dlatego zrobiłam to bardzo szybko. Zsunęłam je i natychmiast założyłam te, które dostałam. Były tak samo wygodne jak stanik. Nie miałam pojęcia czy to jedwab, ale właśnie tak wyobrażałam sobie ten materiał. Wygodny, przylegający i bardzo miękki dla tak wrażliwych części ciała.
Spojrzałam w lustro od toaletki. W szkle ujrzałam jak biustonosz uwidacznia moje piersi, które z reguły były dosyć małe. Nie mogłam się nimi nigdy pochwalić. Za to w dolnych partiach już miałam pole do popisu. Przez latynowską urodę, moje pośladki były trochę większe i jędrniejsze niż u innych kobiet. Nie uważałam tego za atut, ale teraz wyglądałam dzięki temu bardzo seksownie.
Powoli pociągnęłam za klamkę i znalazłam się na korytarzu. Chłód dopadł całe moje ciało. Gęsia skórka pokryła mnie całą. Szybko przemknęłam krótką drogę i otworzyłam drzwi do sali.
Wtedy wszystkie oczy padły na mnie. Oczy tych fotografów no i Lidii. Mężczyźni nie mówili nic, nie dawali po sobie nic poznać. Po prostu patrzyli. Lidia otworzyła buzię, a jej oczy się powiększyły.
- Wiem, że teraz cię krępuję i nie powinnam tak na ciebie się gapić, ale wow... Wyglądasz po prostu bajecznie. Też chcę taką figurę. - zareagowała dosyć pozytywnie na moje wejście. Oczywiście było mi bardzo miło, ale dalej czułam się nieswojo.
- Dziękuję, ale bez przesady. Zróbmy szybko te zdjęcia, bo jest dosyć zimno i czuję się jak jakaś prostututka. - przetarłam ramiona i skwasiłam twarz.
- Oczywiście. Zaraz się ogrzejesz. Wskakuj na scenę.
- Byle by skończyć... - westchnęłam cicho, tak by nikt mnie nie usłyszał.
Mimo przeszywającego chłodu i uczucia, że wyglądam żenująco oraz się poniżam, weszłam spowrotem na scenę. Poczekałam chwilę, by znow poprawili sprzęt, a potem zaczęłam pozować. Zawsze w bardziej odważniejszych pozach obawiałam się, że nagle bielizna odsłoni moje wstydliwe części ciała, a przede mną znajdowali się mężczyźni. Ten durny modeling wszedł na bardziej obrzydliwy poziom. Mogę w bieliźnie chodzić po domu, lecz nie pozować do zdjęć, które będą oglądać jeszcze inni. To było niezwykle konfudujące i drażliwe dla mnie.
- Koniec! Wypadłaś świetnie. - rzekła Lidia, gdy tylko zeszłam ze sceny. - Nawet nie widać było tego, że się stresujesz i wstydzisz.
- To dobrze, bo te emocje praktycznie mnie nie opuszczały. - odparłam gryząc się w język, by nie powiedzieć, co naprawdę myślałam o tych ich sesjach.
- Wiem, że to dla ciebie nie było przyjemne. Zapewniam, że zrobię wszystko, by tutaj nie spotykało cię za wiele takich sesji. - położyła mi swoją dłoń na ramieniu i posłała uśmiech oraz miłe spojrzenie zza swoich grubych okularów.
- Miłe z twojej strony. - odwzajemniłam tą serdeczność. Fakt, to co powiedziała, było bardzo kochane.
Jeśli mam tu dalej pracować, mam nadzieję, że z boku będzie stała Lidia. Znam ją bardzo krótko, ale widzę, że jest bardzo dobrą kobietą i stara się o jak najlepszą atmosferę. Jest opanowana i niekiedy nawet stanowcza. Dla mnie jednak po prostu ukazuje swoją uczynność i troskę o drugiego człowieka. Po raz pierwszy cenię to w kimś i nie uważam, iż to oznaka słabości.
- Dobrze, bo widzę, że się rozgadałam, a ty mi tu marzniesz. - zaśmiała się, przez co ja również uniosłam kąciki ust. - Teraz idź się ubierz, a bieliznę zostaw na krześle, tam gdzie była.
- Dobrze, bardzo dziękuję. - Już zaczęłam zmierzać w stronę wyjścia, bo czułam, że moja skóra nie zniesie więcej tak niskiej temperatury.
- Jeszcze jedno! - krzyknęła, gdy już otworzyłam drzwi. - Potem skieruj się do drzwi na prawo. Omówisz z Troyem parę kwestii.
Kiwnęłam głową i ruszyłam w stronę garderoby. Znalazłam tam swoje porozwalane rzeczy. Mam nadzieję, że nikt tego nie widział. Pośpiesznie zdjęłam biustonosz oraz majtki i założyłam swoje rzeczy. Posłusznie odłożyłam bieliznę ładnie złożoną na krzesło. Założyłam jeszcze torebkę na bok i poprawiłam lekko włosy, ponieważ trochę się potargały przez to ubieranie.
Tak jak wskazała mi Lidia, udałam się do drzwi na prawo. Pociągnęłam za klamkę, ale były zamknięte. Zdziwiłam się, ale zdecydowałam się poczekać. Wtedy usłyszałam szybkie kroki, obróciłam się za siebie i ujrzałam jak właśnie Troy biegnie z kępkiem kluczy w ręce.
- Już jestem! Przepraszam, że musiałaś czekać. - wydyszał i prędko otworzył drzwi kluczem. Niczym szarmancki dżentelmen otworzył drzwi i przepuścił mnie.
W środku znajdowała się kanapa, stół oraz drewniana komoda, na której znalazło się wiele doniczek z kwiatami. Sam pokój był dosyć ciemny. Dominowały granatowe barwy, przez co poczułam wielką niechęć. Jednak po oswojeniu się, zorientowałam się, że nie było wcale tak źle.
- Usiądź na kanapie, zaraz wrócę. - rzekł do mnie i zniknął za drugimi drzwiami.
Nie zdążyłam mu się nawet przyjrzeć. Widocznie bardzo się spieszył. Pewnie przez to, że zaczęli pewnie pracować od rana i jeszcze wczoraj, by wszystkie dziewczyny przygotować do sesji i właśnie ją zrobić. Usiadłam na kanapie, tak jak kazał mi Troy. Była niezwykle zimna i niewygodna. Czułam, że jestem w zupełnie obcym miejscu, co było nieprzyjemnym odczuciem. Co z tego, że pokój był wystrojony profesjonalnie? Nie był wystrojony rodzinnie, a to duży minus.
Zaczęłam wlepiać zawistne spojrzenie w szklany stolik na przeciw mnie, a wtedy Troy wszedł do pokoju i zamknął za sobą drzwi. Wreszcie pokazał swoją pobladłą twarz oraz garści włosów na głowie. Ubrany był w granatowy garnitur, jakby chciał wpasować się w wystrój pokoju. Troy nie jest ścianą, by tu pasować...
Jedną ręką poprawił duszący go krawat. W drugiej natomiast trzymał pełną szklankę wody, którą po chwili położył przede mną na stół.
- Wybacz, że musiałaś czekać. - rzucił na powitanie, po czym podał mi dłoń. - Lidia mówiła, że mamy dziś urwanie głowy.
- Nic się nie stało. - odparłam i zaczęłam w milczeniu patrzeć mu prosto w oczy oczekując wyjaśnień.
- Pewnie czekasz na to aż ci w końcu coś wyjaśnię... - uderzył w swoje kolana i zassał wargę.
Oczywiście, że czekam. Co on sobie myśli?
- Tak, bo sytuacja, w której się znalazłam dwa tygodnie temu wyglądała, jakby zwyczajny fotograf pomógł mi uwierzyć w siebie. To jak wygląda teraz? - podniosłam jedną brew i posłałam mu uśmiech pełen przewagi.
- Okej, okej. Załapałem to. - zaczął się śmiać. - Racja. Udawałem fotografa, by nie zdradzić, że jestem szefem tego całego interesu.
- Mogę zapytać... W jakim to było celu?
- Nie chciałem byś była od początku faworyzowana, a raczej tak myślała. Spodobałaś mi się bardzo i chciałem cię natychmiast mieć w swojej agencji.
- Cwane to było. Niczego się nie domyśliłam. - oparłam się i ze skrzyżowanymi dłońmi na piersiach, słuchałam wciąż jego interesujących planów dalej.
- Tak naprawdę nie wahałem się, gdy tylko cię zobaczyłem. Wiedziałem, że musisz tu być i rozpoznałem, że bardzo twarda sztuka z ciebie i nie zgodzisz się jak wyparuję coś w tym stylu: Witaj, jestem Troy, szef całej agencji. Chcę cię szybko mieć, idź na sesję.
- No fakt, nie poleciałabym na to. - zadrwiłam.
- Postanowiłem cię odrobinkę oszukać. Mam nadzieję, że nie jesteś na mnie zła?
- Na twoje szczęście nie jestem. Rozumiem jaka jest twoja praca... Wybierasz najlepszych. Dlaczego jednak ja tu jestem? Było mnóstwo innych dziewczyn z pokładami gracji i bajeczną urodą...
- Już ci mówiłem, że masz coś więcej. Wszystko, co masz z osobna jest piękne, a gdy połączy się to wszystko razem, wychodzi prawdziwy ideał. - wyszeptał drugą część zdania i posłał mi satysfakcjonujące spojrzenie. Był pewien swoich słów. Podobało mu się zabawianie się słowami z taką amatorką...
- Czyli decydujemy się na dalszą współpracę?
- Tak, Micaelo Rodriguez. Jesteś naszym kolejnym diamentem, który trzeba oszlifować, by wydobyć prawdziwe i czyste lśnienie. - zagarnął mnie spojrzeniem, a ja głośno przełknęłam ślinę.
- Zawsze tak rozmawiasz z klientkami? - przewróciłam oczami.
- Wiem, że nie takiej odpowiedzi się spodziewasz, ale tak. Trzeba mieć podejście. - wstał i ogarnął wszystkie swoje ciemne włosy do tyłu, po czym podszedł do okna i rozłożył dłonie wzdłuż parapetu. - Nie będę owijał w bawełnę. Jesteś unikatowa i zrobiłbym wszystko, by cię tu mieć. Tego akurat nie mówię klientkom, ale jesteś przepiękną i atrakcyjną kobietą. Młodą, subtelną i z delikatnymi rysami twarzy, które są niemalże perfekcyjne. Z takim ognistym temperamentem zdobędziesz wszystkie media i czerwone dywany.
- Ognistym? Nie przesadzasz trochę? - zdziwiłam się na to określenie mojej osobowości.
- Doskonale to widzę. Każda kobieta, która tu przychodzi jest niepewna, skromna i okropnie nieśmiała. Najlepiej rzuciłaby się na kolana i błagała, byśmy ją wzięli definitywnie. Nie na tym polega showbiznes. Trzeba twardo stąpać po ziemi, nie bać się niczego... Nie bać się dna i nie bać się od niego czasem odbić. Przyszłaś tutaj i miałaś szczerze powiedziawszy wywalone na wszystko, co ci powiem, żartujesz razem ze mną, nie boisz się zadawać pytań. Po prostu potrzebuję takiej jak ty.
Jego słowa wstrząsnęły mną, ponieważ gdzieś z tyłu głowy miałam taką myśl, że to absolutna prawda. Mój charakter do ludzi nic dla mnie nie znaczących jest po prostu suchy i obojętny. Nie przywiązuje uwagi do krytyki rzucaną w moją stronę. Oczywiście W głębi jestem wrażliwa, ale każdy tak ma. Nie da się wytrzymać z ciągłym brakiem uczuć. Uczucia są ważne, gdy okazujemy je bliskim osobom.
- Okej, Troy. Zgadzam się. Podpiszę wszystkie dokumenty i zapłacę ile trzeba. - wypięłam pierś do przodu i zmrużyłam oczy ukazując, że mimo wszystko jestem obojętna.
- Narazie nie musisz niczego płacić. Dowiesz się wszystkiego w swoim czasie. Pójdę po wszystkie papiery, które będą nam wręcz niezbędne. - zaczął zestresowany szukać po kieszeniach kluczyków i innych rzeczy.
- Nie ma sprawy. Zaczekam tutaj, nie musisz się spieszyć. - machnęłam ręką i dałam mu do zrozumienia, by nie bał się, że mu ucieknę.
- Dzięki wielkie. Pójdę po te papiery. - rzekł, ale potem podszedł do mnie. - Napij się wody, bo czeka nas naprawdę dużo męczących rozmów... Sam nie lubię przez to przechodzić, ale no wiesz. - wskazał palcem na szklankę.
- Tak, doskonale rozumiem.
- Pij na zdrowie... - rzekł, po czym wlepił dziwne spojrzenia w całą mnie, a przede wszystkim moje oczy. Posłał mi niewyraźnią wiadomość wzrokiem, jakby miał mnie już całą w garści.
Następnie odszedł i zniknął za drzwiami. Byłam bardzo spragniona po tej rozmowie. Musiałam się napić i lekko odświeżyć umysł przed większym natłokiem myśli. Wzięłam w rękę szklankę i wypiłam połowę zawartości. Odetchnęłam głęboko, gdy tylko to zrobiłam. Jedno z przyjemniejszych uczuć napić się zimnej wody, gdy jest się spragnionym i bardzo zmęczonym.
Troya dość długo nie było i zaczynało mi się potwornie nudzić. Nuda przeradzała się w zmęczenie. Pewnie minęło jakieś pięć minut, ale gdy się czeka to zawsze czas się wydłuża. Oparłam głowę o swoją rękę i z nadzieją wyczekiwałam jego przyjścia. Rozumiem, że znalezienie wszystkiego może trochę potrwać zwłaszcza jak się zbytnio nie przygotował. Rozumiem to, bo miał dużo pracy. Ziewnęłam raz, potem drugi.
Ale nuda...
Nachyliłam się i usiłowałam wziąć znów szklankę do ręki i napić się, ale poczułam jak opadam z sił. Moje dłonie nie chciały współpracować, a moje ciało po prostu lgnęło do ziemi. Trzęsłam przeraźliwie dłońmi starając się upić chociaż łyczka. Napiję się i będzie mi lepiej...
To pewnie przez to, że zapomniałam o śniadaniu... Czemu jestem taka głupia?!
Zanim zwilżyłam chociażby usta, przed oczami pojawiły mi się mroczki. W pewnym momencie po prostu zaczęłam słyszeć szumy, które drażniły mnie i były przerażająco głośne. Bolała mnie od tego głowa, a szumy nadal powoli rozchodziły się po niej całej. Mój oddech gwałtownie przyspieszył, a szklanka, którą miałam w dłoni upadła i rozbiła się na masę drobnych kawałeczków.
O nie, nie, nie...
Z potwornym bólem i słabnięciem, kucnęłam na podłodze i próbowałam pozbierać to szkło... Zbierałam w kupkę do ręki i wszystko się nasilało. Nie mogłam już myśleć, nie mogłam mówić, wołać o pomoc... Nic nie mogłam. Przez drgające ręce, nie mogłam pozbierać tego szkła. Zaczęłam się niefortunnie kaleczyć. Przez mroczki widziałam jak powoli mała rana zamienia się w falę krwi na palcach. Nie mogłam już wytrzymać... Nie dałam rady... Zamknęłam oczy i poczułam mocny upadek na twardą powierzchnię...
~Gabriel~
Gdy nastaje nowy dzień, a słońce znów wschodzi, opatula i łagodzi, by zresetować cały poprzedni dzień ze wszystkimi problemami i wyrzutami. Wymazuje drobne błędy anarchicznego losu i na chwilę pozwala zapomnieć o każdej okorpnej chwili, która spotkała cię w życiu. Później jednak to wszystko wraca. Bo nawet największa gwiazda nie potrafi uporządkować losu i wymazać z pamięci twoich zmartwień. Nie potrafi wymazać negatywnych uczuć, które codziennie odczuwasz. A przede wszystkim nie potrafi wymazać przeszłości, z którą stykamy się z wielkim bólem i ciężkim sercem. Wracamy do niej wciąż i nie potrafimy się z nią pogodzić. Nic nie jest w stanie naprowadzić swój los na zupełnie inny kierunek. Nic nie może tego losu załagodzić. Mimo, że mówią, iż każdy jest kowalem własnego losu, to właśnie każdy jest podwładnym własnego losu...
Podszedłem do wielkiego białego lustra i poprawiłem rękawy swojego granatowego garnituru. Mimo, iż pasował na mnie perfekcyjnie, czułem się w nim ciasno. Zerknąłem w swoje odbicie próbując znowu wgłębić spojrzenie we własne oczy, ale wciąż nie mogłem w nie patrzeć. Potem zobaczyłem swoje włosy i zacząłem trzymać kciuki, by od wilgoci się nie popsuły. W tym dniu nie mogę wyglądać niepoważnie.
Miałem za zadanie pomóc chłopakom, gdy przyjadą tutaj nasze dziewczyny... Powiedziano nam, że zamiast dziesięciu, wzięli jedenaście, co oznaczało, że na jedną noc pewnie któraś zajmie mój pokój. Znowu zacznie się ta sama gierka. Będę musiał patrzeć na cierpienie tych młodych kobiet, mających ciepłe rodziny i beztroskie życie. Nagle ta cała idea życia zmienia się dla nich w koszmar...
Niestety właśnie na tym polega ta cała pieprzona mafia...
Na początku swojej niewiadomej drogi stanęli właśnie oni... Odziani w eleganckie garnitury, czarne okulary i trzymając walizki z narkotykami. Zawsze wydawało mi się to ekscytujące... Być poważnym mafioso, zarabiać krocie, grać łamiąc reguły i nie przejmując się niczym, nawet cierpieniem innych osób. Tacy właśnie byli... bezwzględni i lodowaci, bez serca i empatii. Im dłużej tu jestem jako nic nie znaczący jeden z podwładnych szefa mafioso, tym bardziej staję się zupełnie tacy jak oni...
Przeminąłem setki kobiet, dziewczyn, nastolatek, które prowadzone były na powolną śmierć psychiczną. Zupełnie różne, ale tak samo wystraszone i spanikowane. Codziennie widywałem ich gorzkie łzy, słyszałem krzyki i błagania pełne płaczu. Siłą doprowadzałem je do porządku. Widziałem i słyszałem jak są gwałcone i sponiewierane przez naszych ludzi...
Pisałem się jedynie na handel dragami, a skończyłem w kobiecym piekle...
Mimo tego wszystkiego, byłem nawet zadowolony, bo uciekłem od prawdziwego zła, któremu nie równa się żadna mafia. Tutaj miałem pieniądze, prostytutki, życie w luksusie... I najlepszego przyjaciela.
- Ej, Gabryś! Idziesz? To nasza jedyna szansa, szybko! - zawołał Dex, który niespodziewanie wtargnął do mojego pokoju. Jak małe dziecko zaczął ciągnąć mój rękaw z uśmiechem na twarzy.
- Travisa nie ma w swoim biurze? - spytałem lekko nie dowierzając w jego ekscytację.
- Oczywiście, że nie ma! Pobiegł jak oparzony razem z Lidią po nasze nowiutkie nabytki. Mamy jego laptopa na biurku z odpaloną galerią... A TAM SĄ PIĘKNE PANIENKI Z SESJI! - zapiszczał uradowany i podskoczył kilka razy. Był tak szczęśliwy, że nie dało się tego opisać. Bardzo lubił patrzeć na sesje pięknych kobiet. Jak sam mówił, miał dzięki temu inspirację do pisania wierszy dla swojej przyszłej ukochanej. Wiadomo jednak, że chodziło o zwyczajną ciekawość.
- Jak nas Travis przyłapie to zrobi ze mnie schabowego i posypie go twoimi prochami!
- Nie przyłapie nas, coś ty! Lidia z nim jest, będzie ją pół godziny namawiał na randkę, a ona będzie go bajecznie olewać. - machnął ręką i znowu podniecił się na myśl o tej akcji. - Gabryś... Proszę chodź ze mną!
- Niech cię w diabli wezmą, Dex!
- No i cudownie... No ja po prostu wiedziałem, że się zgodzisz mój kompanie drogi. - dumnie uniósł głowę i szybko pobiegł do drzwi, a ja za nim.
Oboje byliśmy nieco podnieceni tą sytuacją. Nie pierwszy raz Dex i ja wyruszaliśmy na tak zwaną misję. Zawsze to robiliśmy, gdy Travis dostawał sesje dziewczyn na swój komputer. Chyba każdy był zazdrosny o to, że ma tak ładne panny na komputerze. Na dodatek w bieliźnie. Jednak nie każdy był na tyle odważny co ja i Dex. Biegliśmy jak oszaleli przez korytarz do biura Travisa. Dex jak zawsze głupio rechotał. Zawsze zachowywał się jak pięcioletnie dziecko, które dostało nową zabawkę.
Mimo to, Dex był dla mnie bardzo ważny. Gdyby nie on, zwariowałbym sam w tym mafijnym świecie. Nie odbiło nam na tyle, by znęcać się nad kobietami, czym mogą się pochwalić inni... Nawet nasi ochroniarze. Korzystanie z usług prostytutek było normalne i nikt przy tym nie cierpiał. Sam Dex był niezwykle pozytywny i bardzo szalony. Potrafił wszystko obracać w żart, miał pełno wrażliwości w sobie i umiał mnie za każdym razem pocieszyć. Gdy tylko go poznałem, moje życie zmieniło się na lepsze. Zastępował mi takiego brata, najlepszego kompana czy przyjaciela, któremu mogę powiedzieć wszystko, mogę się zwierzyć i nie powie mi, że to zbyt gejowskie. Zawsze uważałem, że Dex był zbyt dobry na ten okropny świat. Już ja byłem odpowiedni i wpasowywałem się tam, bo byłem potwornie złym człowiekiem z wieloma rzeczami na sumieniu. Mój przyjaciel był zupełnie inny... Był po prostu dobry.
- Dobra, jest laptop! - krzyknął, gdy tylko weszliśmy do biura i zamknęliśmy drzwi. - Jeśli Travis wejdzie to trudno, ale ja muszę je wszystkie zobaczyć!
- Jak ja cię dobrze rozumiem... Travis też na pewno się tymi zdjęciami zachwyca. Jestem tego po prostu pewien.
- Nie tylko zachwyca... - uśmiechnął się jak jakiś prawdziwy zboczeniec.
- Palnę cię za chwilę, Dex! - wrzasnąłem i udałem, że mam zamiar dać mu po głowie za te jego żarty i głupią minę.
Zanim zdążyłem cokolwiek zrobić, Dex z prędkością światła władował się na fotel szefa i durnie się z tego śmiał. Obkręcił się na nim kilka razy ukazując swoją wyższość.
- Mam jeszcze kolanka, Gabryś... - poklepał się po nogach posyłając zboczone spojrzenie i rozsiadając się w wyzywający sposób.
- Ten fotel ma więcej mózgu od ciebie, Dex.
- Tak? - spytał oburzony i zaczął się rozglądać. Wziął jakąś doniczkę z kwiatem i przytknął mi ją do nosa. - A ta doniczka jest bardziej atrakcyjna od ciebie.
- Weź się już przymknij, jestem tak samo ciekawy jak ty.
- Dobrze wiesz, że sobie tylko żartuję. Stań obok. Ja jako niezwykle mądry informatyk otworzę ci te zdjęcia. - uśmiechnął się zadziornie I klilnął w obrazy.
- To prawda, Dex. Tylko doświadczony informatyk potrafi wejść w zdjęcia z komputera. - przewróciłem oczami próbując zdusić cisnący się śmiech.
Przysunąłem się blisko przyjaciela i wlepiłem wzrok w ekran komputera. Dex z ekscytacją wiercił się na fotelu i ledwo co mógł na nim usiedzieć. Oboje juz wyobrażaliśmy sobie posiadaczki blond włosów, brązowych włosów, kręconych i prostych, długich i krótkich. Kobiety o cerze porcelanowej i kwiecistej i kobiety o cerze oliwkowej czy ciemnej. Kobiety o pięknych kształtach i kobiety szczupłe jak patyczaki. Każda jedna wybierana przez Travisa miała w sobie to coś, co sprawiało, że płonęliśmy. Niektóre z nich nawet chciały nas uwieść. Złamałem się parę razy. Dex był bardziej powściągliwy.
Pierwsze fotografie, które znaleźliśmy, ptzedstawiały rudowłosą kobietę o gładkiej, porcelanowej skórze. Jej niebieskie oczy były wyraziste i pełne. Miała piękne kształty, a na zdjęcia w bieliźnie Dex aż się wzdrygnął.
- Śliczna panna, ale ma coś za blisko siebie te oczy... - zmarszczył brwi i zaczął przyglądać się jej niedoskonałościom.
- Oszalałeś? Jest idealna. Wiem, że lubisz się bawić w krytyka, ale nie bądź taki.
- Czego ty ode mnie wymagasz? Jestem Polakiem i nawet kobiety z innego zakątka świata nie równają się z tymi widokami co z Polski. - odparł i z dumą zaczął chwalić się swoją ojczyzną... No tak tyle razy wywyższa swój kraj. Tysiące razy mówi mi, że mam żałować, bo nigdy w życiu nie jadłem klasycznych pierogów.
- Nigdy tam nie byłem, ale ci wierzę. Jednak pozwól mi sam pooceniać... U nas też są prawdziwe ideały.
- Wiesz co mówisz... Co druga na ciebie leci. - zaśmiał się niczym psychopata, a ja jedynie patrzyłem na niego jak na debila.
- Zazdrościsz? - podniosłem brew i uśmiechnąłem się zupełnie tak jak on.
- Czego miałbym zazdrościć? Ja szukam tej jedynej, prawdziwej, a ty tylko zabawiasz się z pustakami.
- Nie szukam żadnej jedynej, żadnej miłości. Mam wszystko, czego potrzebuję i jestem zadowolony. Nikt mi nie zabronił się zabawiać. No chyba, że jesteś jakiś święty, lecz wątpię, bo święty do mafii dobrowolnie nie wstąpił. - wyprostowałem się i posłałem mu spojrzenie pełne satysfakcji.
- Co nie zmienia faktu, że sypiasz z pustakami. - parsknął widząc, że wygrał tą całą dyskusję po raz kolejny.
Przewróciłem jedynie oczami i oboje wróciliśmy do oglądania zdjęć. Po kilku kolejnych ładnych sesji, rzuciła nam się w oczy zielonooka blondynka, którą Dex musiał skomentować i skrytykować jakby sam był najprzystojniejszy na świecie i znał się na modzie.
- Ładna jest ta blondynka. Ma bardzo długie nogi. - wlepiłem w nią wzrok. Ciężko było w ogóle oderwać oczy. Gdy tylko spojrzałem na Dexa, zrobił minę jakby miał zatwardzenie.
- To jest według ciebie blondynka?! - oburzył się i palnął pięściami w stół.
- No... tak? - skwasiłem się i już czekałem na prawdziwy opierdziel.
- Ty jesteś jakimś daltonistą?! Przecież to nie jest blond! - walił palcem w ekran tak mocno, że bałem się o ten laptop. - Nie widzisz tego, że to w ogóle nie przypomina blondu? W ogóle jak mogłeś tak powiedzieć? Ty się nie znasz, człowieku! To, to to jakiś fałszywy blond, nie wiem... Jakiś mysi blond.
- Już, dobrze uspokój się. Co cię tak wzięło?
- O, ja mam blond! - wskazał na swoje roztrzepane jasne włosy. Faktycznie miał rację, jego włosy były bardzo jasne, nawet wyglądały jak tlenione.
- No tak, masz. Jeszcze widzę.
- No właśnie! I to przypomina ci ten kolor ze zdjęcia? Zabiję cię jeśli powiesz, że tak! Ty jakiś daltonista jesteś, matko!
- Przy tobie każdy to daltonista ostatnio...
Mina Dexa wyglądała tak, jakby chciał mnie w tym momencie udusić. Zacisnął zęby i wciąż patrzył się we mnie z morderczym wzrokiem. Myślałem, że zaraz żyłki mu wyjdą z czoła i będzie w stanie upchać mnie do blendera i zrobić ze mnie sok.
- Przepraszam cię, Dexio. Nie chciałem cię obrazić... - powiedziałem starając się, by brzmiało to uroczo. Zawsze, gdy zdrabniałem jego imię, stawał się lekko milszy.
- Tym razem ci wybaczę, ale jeszcze raz mnie wyprowadzisz z równowagi to nie gwarantuję, że wyjdziesz cały z tego... - pogroził mi palcem, a potem wrócił do dalszego przeglądania zdjęć. - Dobra, to ostatnia dziewczyna.
Na ekranie wyświetliła się nam sesja niezwykle pięknej kobiety. Była tak boska, że oboje milczeliśmy przez dłuższy czas. Nawet Dex nie miał żadnej obelgi czy krytyki w jej stronę. Oszołomił nas ten dziwny blask, który przebijał monitor. Miała śliczną, gładziutką twarz z naturalnymi rumieńcami, cudowne pełne i delikatne usta muśnięte pomadką. Jej włosy miały po kilka odcieni, od jasnego brązu, bo ciepły miodowy blond. Idealnie współgrały ze skórą, która była ciemniejsza niż poprzednie... Rzucały mi się w oczy kwieciste i porcelanowe i nagle ujawniła mi się czysta, oliwkowa. Jakby słońce opatuliło ją całą i dało wyjątkową opaleniznę. A jej oczy... Jej oczy były po prostu bajeczne. Takie ładne i brązowe... Aż przypomniały mi się chwile z mojego dzieciństwa...
- Idealna. Nie mam zastrzeżeń. - odrzekł Dex, po długim czasie milczenia i szerokiego otwierania buzi.
- Ona wygląda jakby stworzył ją anioł i diabeł jednocześnie... Okropnie niesprawiedliwie... Jak przy niej w ogóle można będzie się powstrzymać... - złapałem się za głowę, bo wciąż tkwiłem w wielkim szoku.
- Pomyśl sobie... Jeśli ona będzie dziewicą, to Travis wyznaczy jakiegoś nieszczęśnika, by był jej pierdzielonym ochroniarzem... Zawsze tak jest... Bo nasi ludzie zazwyczaj nie potrafią się powstrzymać i zawsze taka musi pozostać w nienaruszonym stanie. Na pewno kogoś wyznaczy...
- Tkwię z tym człowiekiem w nostalgii i mu współczuję... — złapałem się za serce i wprawiłem Dexa w śmiech.
Nagle drzwi do biura otworzyły się z wielkim hukiem i wparował przez nie Travis. Jak zawsze elegancki i poważny. Doskonały szef, który jest bezbłędny i traktuje wszystkich jak pionki... Przyłapał nas, a my stanęliśmy jak wryci z malowanym strachem na ustach. Wymieniliśmy spojrzenia pełne paniki i czekaliśmy na jego wybuch furii.
— Zechce mi ktoś powiedzieć, co wy tu robicie? — spytał zdejmując swoją perukę, która miała zmieniać go w kogoś zupełnie innego. Poprawił ulizane włosy i rzucił sztucznymi włosami w kąt.
— Przepraszamy, szefie... My tylko... — zacząłem próbować nas z tego wyciągnąć.
— Daj spokój, Gabriel. Wiem, że przyszliście tutaj zobaczyć te zdjęcia. Nie dziwię wam się. — odparł lekko zmęczony całą podróżą. W końcu by przywieźć nowe nabytki musiał przebyć długą podróż z Nowego Jorku do Meksyku, gdzie znajdowała się nasza tymczasowa siedziba. Główna siedziba była akurat w Miami, a tutaj chcieliśmy się na chwilę schować przed nieproszonymi gośćmi.
— Trudno przejść obok tego obojętnie. Te nowe dziewczyny to petardy. — wykrzyczał Dex, po czym zaczął szeptać mi do ucha. — zwłaszcza ta ostatnia...
— Słyszałem to i zgadzam się. Ta ostatnia właśnie najbardziej mnie urzekła. Dużo było zachodu o to, by ją przekonać... Ma twardy charakter i prawdziwy zadzior z niej. — uśmiechnął się lekko mimo ogromnego zmęczenia, po czym usiadł na fotelu i zaczął masować sobie skroń.
— Mam pomóc? Czy poradziliście sobie?
— Już pomogłeś użyczając nam swój pokój. Tą ostatnią dziecinę wrzuciliśmy spontanicznie, także któraś zajęła twój pokój.
— Już się uwinęliście? Tak szybko? — zdziwił się Dex.
— Dość długo widocznie przeglądaliście te zdjęcia, ale tak... Ludzi mamy wystarczająco dużo, by poradzili sobie z przeniesieniem. — zerknął na nas i posłał spojrzenie pełne grozy. Widocznie przestrzegał nas przed ponownym wtargnięciem do biura.
— To ja i Gabryś... Znaczy Gabriel sobie pójdziemy... — Dex przykleił sztuczny uśmiech na twarz i szybko skierowaliśmy się w stronę wyjścia.
Poszliśmy do mojego pokoju, by z zaciekawieniem obejrzeć która ślicznotka smacznie śpi sobie po zażyciu nieświadomie narkotyku. Oczywiście Dex mnie wyprzedził i przy końcu drogi, wepchnął się pierwszy. Postanowiłem poczekać, bo oczywiście on zaraz wszystko mi powie co i jak. Skrzyżowałem ręce i patrzyłem jak on wchodzi starając się być cicho, bo był to już ten czas, że mogła się obudzić.
— O BOŻE, GABRYŚ! — wrzasnął, a ja natychmiast go uciszyłem.
— Chcesz by się obudziła, kretynie?
— Sorki, ale to ta jedenasta... No ta ślicznotka, która nie ma wad! — pisknął, a mnie aż w brzuchu skręciło.
— Ściemniasz mi tutaj, Dex!
— Nie, naprawdę nie. Chodź tu do mnie... Musisz ją zobaczyć. — ręką wskazał mi, bym podszedł. Zrobiłem jak mi kazał. Odchyliłem drzwi i wszedłem do środka. Widziałem najpierw Dexa, który przygląda się jej z wielkim podziwem i ekscytacją. Sam byłem bardzo ciekaw.
— I co? — spytałem, po czym podszedłem trochę bliżej.
— Sam zobacz... Śliczna jest... — wymamrotał wciąż nie wychodząc z podziwu. Odsunął się i dał mi popatrzeć.
Również przeżyłem ogromny szok. Była dosłownie taka sama jak na zdjęciach. Przepiękna, a w śnie wyglądała jak laleczka... Idealna laleczka. Widać po niej, że miała latynowską urodę, więc była zupełnie inna od poprzednich. Wlepiałem w nią głębokie spojrzenie próbując wychwycić jakąś wadę... Nie miała żadnej. W głębi przeklinałem ją... Jak można wyglądać jak anioł i diablica jednocześnie... Jak można być tak idealnym i nieskazitelnym... Jak można stąpać sobie po świecie z takim przekonaniem, że jest najpiękniejszą kobietą... Jak? Jak to możliwe? I... Dlaczego zapragnąłem, by się obudziła? I przede wszystkim... dlaczego tak bardzo chciałem zobaczyć jej oczy?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top