1
~Micaela~
Czas przemija szybciej z każdym dniem. Możemy rozkoszować się widokiem pięknego słońca, które opatula nas swoimi ciepłymi promieniami, chmur, które zawsze postrzegaliśmy jako miękką i puszystą watę cukrową, czuć ciepły lub zimny wiatr we włosach, który współgra z duszą i umysłem, czuć krople deszczu na swojej skórze i podczas monotonnych czynności, wciąż marzyć i widzieć coraz to żywsze barwy swojego istnienia.
Jednak, gdy dostrzegasz same pozytywy w swoim życiu, los sprawia, że pewnego dnia wszystko się może zmienić. Właśnie ten mój los lubi grać nieczysto...
Otworzyłam zaspane oczy i mocno się przeciągnęłam. Przez myśl przeszło mi, że znów zasnęłam na kanapie i prędzej czy później zaboli mnie głowa. Faktycznie znajdowałam się na beżowej kanapie okryta cienkim, szarym kocem. Podczas zwykłej drzemki, zrzuciłam wszystkie małe poduszki, które ustawiał Emil. Wtedy dotarło do mnie, że nie wywiązałam się z umowy i mężczyzna wtargnie tutaj i zacznie kłotnię, na którą nie byłam w pełni przygotowana.
Próbowałam rozczesać potargane włosy palcami, ale przerwał mi w tym głośny huk zamykanych drzwi wejściowych. Wszędzie poznam ten chód i przerażające tupanie. Wysoki mężczyzna stanął w przedpokoju, poprawił swoją czarną kurtkę i w brudnych butach wszedł na czystą podłogę. Automatycznie się wyprostowałam, bo w środku czułam panikę. Jednak uśmiechnęłam się do niego, zupełnie niekontrolowanie.
- Chcesz wrócić do Hiszpanii?! Znowu nie wywiązałaś się z tej cholernej umowy!- wrzasnął Emil. Spojrzałam mu prosto w oczy i wzruszyłam ramionami, by jeszcze bardziej go wkurwić. - Nie pogrywaj sobie ze mną, bo zaraz mogę cię wsadzić w pierwszy lepszy samolot.
- Masz zbyt wielki zysk dzięki mnie. - uśmiechnęłam się i spojrzałam na niego swoimi wielkimi oczami. Nikt nie będzie mi rozkazywał, a on posunął się za daleko i dlatego go sprowokowałam. - A Hiszpania to mój ojczysty kraj i nie myśl, że będę płakać przez wyjazd.
- Jesteś najbardziej pyskatą dziewczyną w tym całym zasranym Nowym Jorku. Inne jakoś pewnie potrafią wykonać swoje zadanie i nie robią wurzutów. -
- Ja nie jestem inne. To dlatego tak bardzo mnie lubisz. - zadrwiłam. Kochałam tak się z nim droczyć. Szanuję go, ale czasami jego rządania mnie irytują. Nie jestem maszyną, by pracować dwadzieścia cztery godziny na dobę. - Jak tylko znajdę chwilę, odpracuję ci to. Czy ja kiedykolwiek cię zawiodłam?
- Nie i to mi się w tobie podoba. - posłał mi zadowalające spojrzenie, przez które zaczęłam się śmiać. - Jednak twoja wada to ten wkurwiający optymizm i wymyślanie sobie nowych zasad.
- Taka już jestem, Emil. Przyznaj, że dzięki temu jestem twoją ulubienicą. - rozłożyłam ręce, by blask jego spojrzenia na mnie świecił.
- Znowu za dużo sobie pozwalasz, Mica. - pogładził mój polik, a potem zmierzył ostro wzrokiem i oddalił się. Przez chwilę patrzyłam jak odchodzi i odprowadzałam go wzrokiem.
Emil to mój szef... Tak ja go powinnam nazywać, ale on woli określenie wybawca. Mój wybawca. Gdyby nie on, zapewne tkwiłabym nadal na Alicante, w Hiszpanii, gdzie życie dało mi tylko mały i skromny sierociniec. Nie pamiętam rodziców. Musiałam być bardzo mała, kiedy ich straciłam. Mimo to, nie mam powodów do smutku. Doceniam, że dostałam tak wielką szansę od losu, czyli Emila. Mimo swojego wiecznego niezadowolenia, grymasu na twarzy i zbyt dużych wymagań, jest cudownym człowiekiem, którego nie można nie kochać.
Podczas wspólnych zabaw z moim kolejnym darem od losu, czyli cudowną i piękną siostrą Andreą, zaskoczyła nas wizyta pewnego bardzo młodego człowieka. Na oko wyglądał na dwudziestolatka. W głębi zachwycałam się jego ciemnymi włosami i pięknymi, wyrazistymi oczami. Jego niesamowita postura, opalona twarz i śnieżnobiały uśmiech sprawiły, że moje dziecięce serce zabiło mocniej. W tym momencie nic innego się nie liczyło. Od tej chwili pragnęłam jedynie móc go dotknąć. Poczuć jego skórę pod swoimi palcami. Wyobrażałam sobie, jaki musi być ciepły, czuły i delikatny. Wciąż marzyłam, by być przy nim i zatapiać się w jego ciemnych brązowych oczach, w których można było dostrzec miliony świecących gwiazd.
Zawsze miałam słabość do pięknych oczu. Wystarczyło mieć ten tajemniczy błysk lub wspaniały kolor tęczówki, a moje naiwne serduszko znów lgnęło do posiadacza niebiaśkich oczu. Po poznaniu Emila, zatracałam się szczególnie w brązowych tęczówkach, bo były najbardziej intrygujące... Tylko w nich była iskierka namiętności i pożądania, którą widziałam od początku, ale nie wiedziałam co ona oznacza.
Było w nim coś zaskakującego. Niestety nie mógł traktować mnie poważnie, bo kiedy mnie spotkał, miałam zaledwie dziewięć lat. Do tej pory nie mam pojęcia, czemu zdecydował się przyjść do małego sierocińca. Emil miał swoje natchnienia i inspiracje. Mimo wrednych obelg, miał bardzo dobre serce i robił wszystko, by choć odrobinę zmienić ten niesprawiedliwy i brutalny świat.
Andrea nigdy nie rozumiała sposobu, z jakim się na niego patrzyłam. Zdziwiło to ją, bo to właściwie ona odgrywała rolę tej ostrożnej, mądrej i natchnionej poetyckimi przemyśleniami. To zawsze ja chodziłam po drzewach, wracałam z tysiącem siniaków i zadrapań, dziurawiłam spodnie oraz zawsze zgadywałam innych. Ona była mózgiem, a ja wykonawcą. Doskonale wiedziałam, że to do niej los się uśmiechnie, a mnie kopnie na stertę porażek...
Zaznałyśmy smaku dzieciństwa, które nam odebrano. To uczucie sprawiło, że chciałam żyć na nowo. W moim sercu zrobiło się cieplej, a na twarzy zagościł wieczny uśmiech. On stał się dla mnie najważniejszym człowiekiem i to właśnie za nim podążałam jak cień. Nie potrafię wytłumaczyć czemu tak się stało. Być może to przez to, że był pierwszym, który okazał nam sympatię.
Czas leci tak szybko. Myśli zmieniają się z minuty na minutę. Sny pozostają takie same. Żadne słowa nie opiszą szczęścia, które podało mi dłoń. Wyciągnęło z ponurej rzeczywistości bycia niechcianą i niekochaną. Poczułam się potrzebna. Zwyczajne opowieści o niestworzonych istotach, które słyszał Emil sprawiły, że wreszcie byłam sobą... Tyle że lepszą. Byłam dzieckiem z olbrzymią energią w ciele, z tysiącem marzeń w główce i z niepohamowaną rządzą zabawy.
Ten zwyczajny dwudziestolatek odmienił moje życie... Pamiętam to jak dziś, kiedy poinformowano nas, że ktoś chciał nas zaadoptować. Podczas przemierzania korytarzy w olbrzymim stresie, serce na chwilę mi stanęło, gdy ujrzałam przed sobą właśnie jego... To on wyrwał mnie z piekła, jakim było życie w czeluściach braku miłości i zaniedbania. To on wyniósł mnie na rękach z krainy, którą zamieszkiwały koszmary. To on był pierwszą osobą, która mnie szczerze pokochała...
Potem tylko widziałam to przez mgłę. Pakowanie starych pamiątek i ubrań do skromnych walizek i lot samolotem. Mogłam siedzieć obok niego i zastanawiać się dlaczego to mi życie chciało dać taką szansę. Wlepiałam w niego zawistne spojrzenie mając świadomość, że on nigdy nie pokocha mnie tak, jak ja jego. Nigdy nie będziemy wspólnie spacerować trzymając się za ręce, nigdy nie pocałujemy się przy świetle księżyca na zimnym piasku przy szumie fal... Nigdy.
Byłam tylko dzieckiem. Rozbrykanym, małym dzieckiem, które nawet nie wie czym jest prawdziwa miłość, uczucie, pożądanie czy namiętność. Emil stał się moim wzorcem do naśladowania, choć nawet nie zwracał na to uwagi. Był mężczyzną, którego interesowały seksowne, młode i piękne kobiety. Na mnie nawet nie raczył spojrzeć jak na kobietę przez następne dziesięć lat...
Po dziesięciu latach coś zrozumiałam. Poznałyśmy jego prawdziwy cel. Emil zabrał nas z domu dziecka z Hiszpanii do Nowego Jorku, byśmy mogły mieć lepszy start w życiu... Jednak istniało też drugie dno. Miałyśmy dla niego pracować.
Po tych dziesięciu latach nadal postrzegałam go tak samo... Nic się nie zmieniło. Moje uczucie po prostu rosło w siłę, ale ukrywałam to najmocniej jak tylko się dało. Przeszłam wiele zmian fizycznych i psychicznych. Stałam się młodą, dojrzałą i atrakcyjną kobietą, podczas gdy Emil zmężniał. Dopiero po moich dziewiętnastych urodzinach coś między nami zaiskrzyło. Wreszcie przestał traktować mnie jak dziecko i spojrzał na mnie zupełnie inaczej. Różnica wieków nadal była bardzo istotna, ale wierzyłam, że pomiędzy dziewiętnastolatką, a trzydziestolatkiem wytworzy się ogień pożądania.
Sądziłam, że do tego czasu Emil będzie wyglądał znacznie gorzej, ale myliłam się. Jego rysy stały się bardziej wyraziste, oczy nabrały więcej blasku, a jego sylwetka przybrała mięśni. Nadal posiadał urok młodzieńca, którego tak kochałam. Zawsze, gdy przechodził obok mnie, moje serce zaczynało się rozpływać, a w całym ciele rozchodziło się przyjemne uczucie ciepła. Zazwyczaj byłam sobą i zachowałam swoją pewność siebie.
Byłam świadoma tego, że między nami wkrótce stanie się coś więcej... Coś, na co czekałam tyle lat. Coś, co powiemy sobie będąc twarzą w twarz. Wyznanie miłości to pierwszy krok do wiecznego szczęścia, którym jest ten mężczyzna. Mam okazję pokazać mu się z jak najlepszej strony, bo w końcu zauważył we mnie kobietę i nie mogę tego zmarnować...
Przysięgam, że będę się starała do samego końca, by osiągnąć swój cel!
- Jesteś głodna? - wyrwał mnie z zamyślenia czuły i stanowczy głos Emila, który wtargnął do salonu podpierając się framugi.
- Spałam chyba z kilkanaście godzin... Pewnie, że jestem. A co serwujesz? - uśmiechnęłam się zawadiacko i zerknęłam w jego stronę.
- Niestety nie mogę robić za kucharza, ale mogę zamówić pizzę. - Wskazał telefon leżący na małym stoliku przed kanapą.
- Jak ty mnie dobrze znasz...
Uwielbiam pizzę. Mogłabym zajadać się nią o każdej porze dnia i nocy. Po raz kolejny zrobił mi tą przyjemność i zamówił dużą pizzę hawajską. Opatulona w duży koc, zajadałam potem kawałek po kawałeczku opierając się o ramię mężczyzny. Najpewniej sądził, że to przez przypadek, ale ja dobrze wiedziałam, że po prostu działała ta siła, która mnie do niego przyciągała.
- Wiesz, Mica... Niepotrzebnie zareagowałem tak nerwowo. - zaczął mając skruchę w oczach. Pogładził moją rękę, a wtedy napotkałam znów jego brązowe oczy. - Jesteś niezastąpiona i muszę zrozumieć, że potrzebujesz więcej odpoczynku. Wybaczysz mi?
- Pewnie, że ci wybaczę. Gdyby nie ty... Wolę o tym nawet nie myśleć, co by się ze mną stało, gdybym nie spotkała ciebie. - posłałam mu urokliwy uśmiech wyrażający, jak wiele dla mnie znaczy.
- Poradziłabyś sobie z tym charakterem. Jesteś inna niż wszystkie. - powiedział to tak cicho, że ledwo go usłyszałam. Przysunął się bliżej, a jego ręka powędrowała na mój policzek. Zmazał delikatnie palcem resztkę sosu czosnkowego z mojego zaróżowionego polika i znów zagłębił we mnie wzrok. Mój oddech przyspieszył. Nie byłam przygotowana na niespodzianki. Nie lubiłam ich. Przez to moje serce gwałtownie przyspieszyło swój rytm. Jakby grało do jednej z moich ulubionych hiszpańskich piosenek.
Brunet znowu się przysunął. Dzieliły nas centymetry. Spięłam się drastycznie, kiedy mężczyzna położył swoją dużą, ciepłą dłoń na mojej szyi, a potem posunął w stronę podbródka. Jego wyraz twarzy wskazywał na to, że się nie waha... Zresztą on nigdy się nie wahał. Robił wszystko subtelnie, ale i stanowczo. Moje usta niekontrolowanie się rozchyliły. W tym momencie zaczęłam go podziwiać. Jak zawsze patrzyłam mu w oczy, by znów ujrzeć ciemny, brązowy blask. Chciałam pogładzić jego skórę, ale nie miałam odwagi.
Byliśmy już zbyt blisko. Czułam, że on mnie blokuje i nie mogę nawet spojrzeć w bok. Wszystko działo się bardzo powoli, nie miałam pojęcia jak się zachować. Gdy tylko widziałam to pragnienie z jego strony, działo się coś bardzo dziwnego. Moje krocze pulsowało... Domagało się czegoś więcej... czegoś, co było sprzeczne z moimi myślami. Już czułam jego gorący oddech, jego usta przy moich... Zamknęłam oczy, by delektować się tą chwilą.
- Mica, do cholery jasnej! - gwałtownie się odsunęłam od Emila. Moja siostra wparowała tu tak nagle i zaczęła się na mnie wydzierać. Widząc nas w tej nieco intymnej dla uczuć sytuacji, Andrea zrobiła wielkie oczy i stanęła na chwilę jak wryta.
- Coś się stało? - oddaliliśmy się z Emilem na dużą odległość. Przetarłam pot z czoła, a on cały się spiął. Zerknęłam na siostrę.
- Może przyjdę później? Nie chciałam wam przeszkadzać. - nieco się speszyła i odwróciła natychmiast wzrok. - Przyjdź do mnie jak już skończysz...
- Nie wygłupiaj się, siora. Nic tu nie zaszło przecież. - nerwowo poprawiłam włosy i skrzyżowałam nogi. Twarz Andrei była niezwykle radosna, ale i zawstydzona. Nigdy nie przyłapała mnie na takich figlach. Zapewne nawet nie dowierzała, że kiedyś to się stanie.
- Widziałam co widziałam. Nie musicie się przede mną kryć. Nikomu nie powiem. - puściła nam oczko i już zaczęła zmierzać w stronę wyjścia.
- Andrea, wróć tu! - wrzasnął Emil. Na jego rozkaz wróciła tak szybko jak tylko mogła. - Zapamiętaj to sobie. Tu nic nie zaszło. Mica została tu, bo musiała odpocząć, a my obgadywaliśmy ważne sprawy.
Podczas swojej wypowiedzi był bardzo poważny. Już nie było w nim tego uczuciowego Emila, który nie wahał się przed pocałunkiem. Jak zawsze potrafił dobrze grać. Zasmucił mnie tym, że według niego nic nie zaszło i wmawiał to mojej siostrze. Ona przecież nie jest obcym człowiekiem. Poczułam się nagle jak przedmiot...
- Dobrze, nie tym tonem do mnie, bo nie jestem twoją gospodynią, byś wytykał mi takie rzeczy. Micaela to moja siostra i jeśli coś się z nią dzieje, ja wiem to pierwsza. - zaczęła wymachiwać mu palcem przed nosem. Wyraźnie dawała mu kolejne powody do złości. Miarka się przebrała. Mężczyzna wściekł się i wstał z kanapy.
- Posłuchaj mnie uważnie, bo nie zamierzam się powtarzać. Pracujesz z Micą dla mnie i tutaj nie ma miejsca na zażalenia, krzyki i tego, że coś wam się tu nie podoba. - pchnął moją siostrę lekko w stronę ściany. Wyprostował się, by pokazać jej jak wielką ma przewagę. Jest wyższy i silniejszy. Andrea nie ma szans w tej rundzie. - Zrozumieliśmy się?
- Nadal uważam swoje. Micaela to nie tylko moja siostra. To cała moja rodzina, mam tylko ją, dlatego jeśli tylko ją skrzywdzisz, masz przejebane. Myślę, że teraz się zrozumieliśmy. - skrzyżowała ręce i wlepiała w niego mordercze spojrzenie.
- Przestańcie się kłócić! Dość! Emil miał rację, bo tu nic nie zaszło, ale nie możesz się tak zawsze unosić o najmniejszą rzecz! - zwróciłam się w jego stronę z nadzwyczaj wściekłą miną. Już czułam tą pulsującą żyłkę przy czole. - Oboje przesadziliście.
Wstałam i z uniesiętą głową, powędrowałam ostrym krokiem do łazienki. Mocno trzasnęłam drzwiami, by usłyszeli ten huk. Westchnęłam i spojrzałam w duże lustro opierając się dłońmi o umywalkę. Dostrzegłam kilka kropel potu na swoim czole i dziwne różowe rumieńce. Nie miałam pojęcia, że Emil działał na mnie nawet pod kątem seksualnym. Pierwszy raz poczułam to dziwne pulsowanie między nogami. O dziwo było to bardzo przyjemne uczucie, dopóki nie uświadomiłam sobie, że to jednak przerażające. Pewnie w dwudziestym pierwszym wieku każdy przeżywa duży szok, gdy widzi mnie... Dziewiętnastoletnią dziewicę, która nie posiadała nawet chłopaka.
Mocno związałam włosy gumką, którą akurat miałam na ręce. Przemyłam twarz zimną wodą, by rumieńce nie były aż tak widoczne. Lekko uchyliłam drzwi, by zobaczyć czy Andrea i Emil wciąż na mnie czekają. Siedzieli na kanapie i rozmawiali. Jak miło widzieć ich w zgodzie... Zazwyczaj ja mam skłonności do ciągłych kłótni z mężczyzną. Andrea nigdy tak ostro nie krzyczała. To było moje zadanie opieprzyć Emila, jeśli zrobił coś nie po naszej myśli. Teraz głupio się czułam. Muszę udawać, że nic między nami nie zaszło, a tak bardzo nie chcę tego robić.
- Nie mam zamiaru słuchać ponownych kłótni, także mam nadzieję, że już jest spokój. - rzekłam z powagą w głosie i zgasiłam światło w łazience.
Oboje siedzieli luźno na kanapie i uśmiechali się w moją stronę. Uśmiech Andrei był sztuczny. Wiedziałam, że nie do końca pogodziła się z zakończeniem tej dyskusji. Specjalnie zarzuciła swoje długie kasztanowe włosy, by trafiły na jego twarz. W złośliwym uśmieszku zatrzepotała rzęsami i poklepała miejsce na kanapie, bym usiadła.
- Nie musisz już się martwić. Konflikt zażegnany.
- Mam nadzieję. Jestem strasznie zmęczona... - ziewnęłam i mocno się przeciągnęłam.
- Niby czym się tak zmęczyłaś? - uniósł brew i skrzyżował ręce. Spojrzałam na niego wkurzonymi oczami. Nie wiem czy on teraz gra na oczach mojej siostry czy próbuje mnie wnerwić. - Zmęczyłaś się tym, że cały dzień leniuchowałaś zamiast wykonywać swojej pracy, a potem spałaś przez całe dwanaście godzin?
- Dobrze wiesz, że było inaczej! - zacisnęłam pięści.
- Oświeć mnie... Jak było naprawdę?
- Przez cały dzień próbowałam nadrobić, bo TY stwierdziłeś, że czegoś ci brakuje... a dokładniej kilkunastu godzin pracy. Podczas odhaczania rzeczy z listy nie wytrzymałam i zasnęłam. - tłumaczyłam się jak małe dziecko rodzicowi... Niestety on był starszy i sprawiał wrażenie takiego wkurzonego ojca, który stara się nas kontrolować za wszelką cenę. To on jest moim szefem, bo nie mam pieniędzy, by wreszcie uwolnić się od harówki, której tak nienawidzę. - Wypchaj sobie dupę tym towarem, bo z takim nastawieniem już więcej nic nie sprzedam.
- W takim razie miło mi będzie odwiedzać cię na ulicy. Nie masz pieniędzy, by coś wynająć już nie mówiąc o kupnie domu. Te pieniądze, które zarabiasz dzięki mnie są na twoje zachcianki. To nie moja wina, że nie chcesz iść na studia i się ustatkować.
- Ja się nie nadaję na studia! Zresztą i tak nic po nich nie będę miała. Jestem bezużyteczna.
- Z takim nastawieniem, zostaniesz tu na zawsze.
W głowie rozbrzmiewały mi te słowa. Na zawsze... zawsze... Na zawsze? Nie zgadzam się na to! Nie zamierzam marnować sobie życia sprzedając durne gadżety na targach i chodzić psuć ludziom nerwy proponując im to chodząc od domu do domu. Tak nie może wyglądać moje życie...
- Sądzisz, że Mica zostanie tu na zawsze? - prychnęła z pogardą moja siostra, która w porę zauważyła moją minę. - Jest zbyt inteligentna na usługiwanie tobie... Nie obraź się. - uśmiechnęła się złośliwie i odgarnęła kilka pasm włosów za ucho.
- Ty też jeszcze u mnie pracujesz. Wygląda na to, że narazie to ja tu jestem szefem.
- Jeszcze u ciebie pracuję... Jeszcze. - szepnęła niezwykle tajemniczo. Wstała i zsunęła swoją czarną obcisłą spódnicę. Wyprostowała się i uniosła wysoko głowę, by z godnością wyjść. - Mica, muszę z tobą porozmawiać. - By z godnością wyjść chwytając mnie za rękę.
Emil miał bardzo niepokojące spojrzenie. Wyglądał na zdenerwowanego i jednocześnie zaskoczonego. Gdy tylko podniósł swój wzrok na mnie, od razu się odwróciłam. Muszę przestać patrzeć mu w oczy, bo to staje się jeszcze bardziej hipnotyzujące. Zwłaszcza, że coraz mocniej się w nim zakochuję i to staje się już widoczne gołym okiem. Fakt, bardzo mnie drażni i czasem mam wielką ochotę mu przywalić lub zakleić te paplające usteczka taśmą klejącą, ale to cały jego niebiański i zarazem piekielny urok.
Siostra pociągnęła mnie na zewnątrz. Na dworze było chłodno, a ja nie miałam na sobie nawet bluzy, tylko białą koszulkę na ramiączkach z brązowymi szortami. Dłońmi zaczęłam ogrzewać zziębniętą skórę podczas gdy Andrea stukała palcami w telefonie.
- Będziemy tu tak stały? Jest zimno, wracajmy do domu. - zaproponowałam, ale ona nawet nie wyraziła chęci posłuchania mojej sugesti.
- Ja nie zamierzam do niego wracać. To wredny krętacz i skurwiel. Życie nam zmarnował.
- O czym ty bredzisz?! Mówiłam o naszym domu, a zresztą przestań tak nazywać Emila, bo gdyby nie on...
- Przez niego mamy takie posrane życie, nie rozumiesz?! - krzyknęła tak głośno, że moje serce stanęło. Zrobiła to w płaczu. Łzy już niekontrolowanie uwalniały się na powierzchnię jej polików.
- Co? - spojrzałam na nią zmartwionym spojrzeniem. Widok mojej siostry zalaną łzami, to najgorszy z możliwych.
- Dziesięć lat... Wiek, w którym bez problemu mogłybyśmy znaleźć dom i rodzinę... Ale on nam to wszystko zabrał. Nadal wierzysz, że tutaj będziesz miała lepszy start? - spojrzała mi prosto w oczy ze śmiertelnie poważnym wyrazem twarzy.
- Tak... Przecież on chce nam tylko pomóc. - Zmarszczyłam czoło, bo nie miałam zamiaru słuchać obelg na temat mojego wybawcy. - Nie umiesz tego docenić.
- Jasne... Spodziewałam się tego, że będziesz go broniła, dlatego nie chcę zrozumienia. - pociągnęła nosem i przetarła czerwoną twarz od łez.
Podeszłam do niej bliżej. Zerknęłam do góry, na jej oczy. Była sporo wyższa ode mnie, ale to mnie nie powstrzymało od tego, co zawsze robiłam, gdy była smutna lub zmartwiona. Bez najmniejszego zawahania, mocno i czule ją objęłam. Pozwoliłam, by wtuliła twarz w moje ramię i wypłakała się już tak do samego końca. Poczułam jej delikatne różane perfumy.
- Nie ważne czy rozumiem cię czy nie. - zaczęłam ściskając ją jeszcze mocniej. - Jesteś moją siostrą i mam tylko ciebie.
- Dzięki Bogu, że w tym niesprawiedliwym życiu mam kogoś takiego jak ty. - załkała, a ja uśmiechnęłam się miło.
- Poradzimy sobie bez pomocy Emila. Mamy coś, czego on nie ma... Siostrzaną moc. Dzięki niej nic nas nie rozdzieli, mam rację?
- Masz świętą rację, Mica. Ja właśnie w tej sprawie... Ale nie mogę ci powiedzieć tak na ulicy. Zapraszam cię na kremówki do kawiarni. - przetarła twarz ostatni raz i wreszcie się uśmiechnęła. Wyciągnęła do mnie dłoń, bym gestem zgodziła się na jej propozycję.
- Nigdy nie odmawiam jeśli ktoś proponuje mi kremówki! - zaśmiałyśmy się. Andrea wyjęła z plecaka moją niebieską bluzę, bym ją założyła. Zawsze o mnie myślała... Wolnym spacerem przemierzyłyśmy kilka przecznic, by lada moment znaleźć się w naszej ulubionej kawiarni.
Zajęłyśmy miejsca przy drzwiach, czyli tam gdzie zawsze. Znów ten mały, drewniany stoliczek przykryty różowo-białym obrusem w kratkę. Bardzo mały lokal, ale zapach słodkości i przemiła atmosfera daje temu miejscu z góry najwyższą ilość punktów.
Wreszcie dostałyśmy swoje zamówione desery i zaczęłyśmy się objadać nimi bez większego namysłu. W końcu chciałyśmy się delektować cudownym smakiem kremówek, które smakowały pysznie, jak zawsze.
- Miałaś mi coś powiedzieć. - oblizałam palce, bo większość była w bitej śmietanie.
- Tak, od dłuższego czasu chcę to zrobić, ale Emil... - przerwała i westchnęła.
- Co ty się tak uczepiłaś tego Emila?! - warknęłam marszcząc brwi. - On nie jest winny za wszystkie nasze problemy.
- Mam jedno pytanie... Nie chciałabyś się wyrwać? Zarabiać własne pieniądze i żyć według własnych zasad? - spoważniała, a moje myśli powędrowały gdzieś daleko. Przecież ja o tym marzyłam, by uciec w miejsce, gdzie będę szczęśliwie zarabiała pieniądze.
- Wiesz, że chcę tego najbardziej na świecie... Nawet bardziej od ciebie. Wyrwanie z tego piekła to najlepsza rzecz, ale nie wiem czy to się kiedyś stanie. Emil jest dla mnie wyjątkowy, nie chcę go zostawiać, ale zawsze szukam tych wszystkich ogłoszeń...
- Jestem świadoma tego, że ten dupek wiele dla ciebie znaczy...
- Wiem, że go strasznie nienawidzisz, ale do kurwy nędzy przestań tak go nazywać! - uniosłam się, ale nie na tyle, by wszyscy słyszeli.
- Brakowało mi tej wybuchowej Micaeli. - zaśmiała się cicho. - Na przykład dziś rano. Mogłaś powiedzieć to, co myślałaś, a nie wybiegać niczym nadąsana księżniczka.
- To nie byłam ja... Może to przez senność? Spałam na kanapie przez kilkanaście godzin.
- Jeszcze w domu Emila... Czy między wami faktycznie coś zaszło? - wścibskość mojej siostry dawała się we znaki.- Twoja mina wskazywała na to, że raczej tak.
- Myślałam, że on chce mnie pocałować... Myliłam się. Cała ja... Naiwna i cholernie rozmarzona. - puknęłam się w czoło.
- Bo chciał to zrobić, ale przeze mnie to spieprzył. Posłuchaj mnie uważnie... - zaczęła chwytając moją rękę w mocnym uścisku. - Widziałam jak on na ciebie patrzy i wiem. Może ty jesteś zbyt roztrzepana, by to zauważyć, ale to naprawdę się dzieje. Wciąż cię obserwuje, przygląda się twoim nowym ubraniom, uśmiecha się, gdy ty się uśmiechasz. Przy mnie jest oschłym baranem, ale myślę, że przy tobie jest inny. Zmieniasz go, bo bardzo mu zależy.
Spojrzałam na nią z niedowierzaniem i wzięłam głęboki wdech. A jeśli ona miała rację i Emil czuł coś do mnie? Uśmiechnęłam się szeroko na tę myśl.
- Naprawdę tak myślisz? - moja twarz zaczęła się piec od wielkich rumieńców.
- Znam się na tym. Wciąż jednak myślę, że zmądrzejesz i będziesz z kimś innym... Z kimś godnym ciebie. Jesteś cudownym wulkanem energii... Nie chcę, by Emil to zniszczył.
— Hej! Nikt nie zmieni mojego charakteru i sposobu, w jakim postrzegam świat. Ty też kiedyś znajdziesz miłość swojego życia i zrozumiesz jakie wartości ma dla twojego serca. — uśmiechnęłam się widząc w wyobraźni słodką twarz bruneta z pięknymi i błyszczącymi oczami, którymi wodził za mną. Moje serce zabiło mocniej, a umysł zaczął wyobrażać sobie różne rzeczy o nim.
— Ciekawe jak zareaguje na to, że być może wyrwiemy się z tego gówna. — Andrea chytrze się uśmiechnęła, a ja szeroko otworzyłam oczy.
— Co? O czym ty mówisz? — potrząsnęłam głową, bo na początku sądziłam, że się przesłyszałam, ale oczy mojej siostry były wypełnione radosnymi ognikami.
— Zobaczyłam ogłoszenie w jakimś pubie, a potem w Internecie, że szukają modelek.
— Modelek? — podniosłam brew.
— Tak, ale słuchaj dalej! Dziewczyny, które wygrają ten casting, z automatu dostają ciuchy i bieliznę do sesji zdjęciowych. A wiesz jak to jest po takich sesjach... kasa, więcej sesji, więcej kasy. A wyobrażasz sobie ile kasy byśmy dostały będąc na przykład twarzą jakiejś odzieżowej marki? — podskoczyła na krześle. Zrobiłam zniesmaczoną minę.
Ja i modeling? Nigdy w życiu. Moje koślawe nogi i beznadziejne kształty nigdy mi nie pozwolą na coś takiego. A zresztą ja pragnęłam zostać kimś, kto zawsze ma nowe wyzwania... Aktorką, projektantką... kimś, kto nie gra według zasad innych, tylko gra na swoich i wymyśla nowe.
— Czemu nic nie mówisz? Czy to nie świetny pomysł? — wykrzyczała. Nie chciałam psuć jej humoru, ale musiałam.
— Jesteś naprawdę śliczną dziewczyną i istnieje duże prawdopodobieństwo, że wygrasz ten casting...
- Ale?
— Ale ja się do tego nie nadaję. Pokazywanie na swoim ciele ubrań? Dobrze wiesz, że wolałabym sama zrobić jakieś ciuchy. Przejście w szpilkach po wybiegu to nie jest wyzwanie, tylko wykonywanie czyichś poleceń.
— Nawet nie wiesz jak nas to uratuje... Zarobimy trochę pieniędzy, a potem dzięki nim będziemy mogły wyrwać się od Emila i żyć na własne utrzymanie. Nie musimy się wypinać do końca życia.
— Wiem co masz na myśli, ale mojego zdania nie zmienisz. Wolę zrobić coś bez takich nędznych początków. — pokręciłam stanowczo głową i westchnęłam. Ciężko było odmawiać, ale ten pomysł nie był w moim stylu. Trzymam kciuki za nią z całego serca, ale sama się na to nie piszę.
— Rozumiem cię doskonale, ale nawet nie wiesz co tracisz. Jesteś przecież taka śliczna... Liczyłam, że prędzej ty wygrasz ten casting... — rzekła, a ja zaśmiałam się gorzko.
— Ja śliczna, tak? Nie no po prostu tekst dnia! — dodałam z wielką ironią, co spowodowało zażenowanie u Andrei. — Mam niby konkurować z dziewczynami, które są ultra wysokie, mają długie, szczupłe nogi i twarz z najlepszego pisma modowego? Dobrze wiesz, że nie mam szans.
— Każde ubranie leży na tobie doskonale. Masz cudowną karnację... Jesteśmy z Hiszpanii i to nasza tajna broń. Wszyscy wiedzą, że Hiszpanki to jedne z najładniejszych kobiet na świecie! A zresztą nie musisz konkurować z tymi wszystkimi dziewczynami, bo nawet przed zaprezentowaniem się, od razu wygrywasz. — zadowolona z siebie poruszała brwiami myśląc, że przekonała mnie tymi słowami.
— Doceniam twoje wysiłki komplementowania mnie, ale naprawdę nie widzę siebie w tej roli. — prychnęłam i najwyraźniej dałam jej do zrozumienia, że nie będę robić z siebie idiotki. — Ale jak najbardziej pójdę z tobą.
— Naprawdę? — spytała z niedowierzaniem.
— Tak, czemu nie? Przecież obiecałyśmy sobie, że zawsze będziemy się wspierać, nie ważne jaki to szalony pomysł. Zresztą co mi szkodzi zwyczajne przyjście na tą całą ceremonię pokazywania dup. — zaśmiałam się żarliwie ze swojego okropnego poczucia humoru. Na szczęście Andrea też się uśmiechnęła w zabawny sposób.
— Dzięki, Mica. To wiele dla mnie znaczy.
— Zawsze możesz na mnie liczyć. A i jesteś zadowolona, że wydałyśmy nasze ostatnie pieniądze na słodkości? — złapałam się za głowę widząc, że w portmonetce są jedynie zgniecione paragony i kilka centów.
— Jak najbardziej... Żałować będziemy potem.
Obie zaśmiałyśmy się głośno zwracając uwagę wszystkich klientów tej skromnej kawiarni. Może i wydałyśmy ostatnie pieniądze, ale tym samym uszczęśliwiłyśmy się na kilka minut i szczerze porozmawiałyśmy. Wiedziałam, że prędzej czy później Emil zleci nam nowe zadania i zarobimy kolejne pieniądze. Szkoda tylko, że one na nic nie starczają. On zawsze mówił, by oszczędzać i wtedy zainwestować w swoją przyszłość. Jednak to było zbyt trudne... można by nawet rzec, że nierealne. Musimy coś jeść i mieć w co się ubrać. Do tego dochodzi codzienna pielęgnacja, a to wszystko kosztuje.
Wypełnione kremówkami i niezwykle pozytywną energią, wyszłyśmy pozostawiając jedynie puste talerzyki. Było dosyć zimno, a chłodny wiatr docierał wprost na skórę sprawiając lekki dyskomfort. Andrea objęła mnie, by choć trochę przestać odczuwać chłodną temperaturę.
Zawsze czułam, że to ona jest starsza i będzie mnie wiecznie chronić przed tym złym światem. Jednak byłyśmy w tym samym wieku. Moja siostra miała jednak w sobie to coś z dorosłej osoby. Wyróżniała się swoją empatią, odpowiedzialnością i opiekuńczością wobec mnie. Ona to moje oparcie, moja przyjaciółka, moja cała rodzina. Zawsze, gdy wpakuję się w tarapaty, ona mnie wyciąga bez problemu. Zrobiłabym dla niej naprawdę wszystko. Muszę jej wynagrodzić te wszystkie lata opiekowania się mną i iść z nią na ten cholerny casting.
— Muszę wstąpić do Emila na sekundę. Zostawiłam u niego rzeczy. — Przewróciłam oczami uświadamiając sobie moje roztargnienie i zapominalstwo. — Cała ja, jak zawsze skleroza.
— Nie martw się, pójdę tam z tobą i wrócimy do domu.
— Myślisz, że po tej kłótni on nas wpuści do siebie? — parsknęłam śmiechem przypominając sobie jego wkurzoną minę. Lubię jak się złości... tym bardziej na mnie.
— Wystarczy, że go ładnie poprosisz. Ma do ciebie słabość. — pchnęła mnie w ramię chichocząc pod nosem.
— Taa... Obyś miała rację, bo nie chcę się specjalnie nakręcać. — spuściłam wzrok na swoje buty myśląc o tym, jak Emil mnie wystawia. Przecież to jego zachowanie może i niczym nie świadczyć, a ja przy moim roztargnieniu ujrzałam za dużo.
— Jestem pewna, że żadna kobieta tak na niego nie działa... A wiesz, że nasz kochany Emil uwielbia towarzystwo kobiet.
— Poprawka... atrakcyjnych kobiet. Zawsze ogląda się za cycatymi dziewczynami z balonową dupą. Co ja mam powiedzieć? Prawie płaska, zero kształtów, a o beznadziejnym charakterze to już nie wspomnę! Podobam się sobie i nie chcę niczego zmieniać, ale on... On mnie nie pokocha za coś takiego! — wrzasnęłam znowu myśląc o jego cudownych oczach z głębią. Wyobrażałam go sobie w różnym świetle. Rozbawionego, smutnego, wściekłego i zakochanego. Moje serce zabiło mocniej na widok Emila z wyobraźni.
— Ej! Nie waż się obrażać mojej wspaniałej siostry! — zaśmiałyśmy się głośno na te słowa. — Proszę, nie mów tak o sobie. Jesteś piękna taka jaka jesteś. Przynajmniej masz mózg, w przeciwieństwie do tych lampucer.
— Chciałabym jedynie mu się podobać... Bardzo go kocham... Nawet nie wiesz jak. — westchnęłam ciężko. To była najprawdziwsza z prawd. Myślałam o nim wszędzie, o każdej porze dnia i nocy. Wyobrażałam sobie nas razem całujących się, czytałam mnóstwo poradników o całowaniu i zwróceniu na siebie uwagi. Wszystko, by spełnić swoje marzenia o realnym związku z nim, a nie sennych marzeniach.
— Wiem, że go kochasz, ale jeśli nie widzi w tobie tego, co ja, znaczy, że jest nic nie wartym śmieciem i bez sensu tracić na niego cenny czas!
Wymusiłam lekki uśmiech, ale nie potrafiłam nawet myśleć w ten sposób. Miałabym o nim tak po prostu zapomnieć? To nie wchodzi w grę. Tak nagle przestać o nim myśleć, unikać rozmowy... Czy choćby nawet przestać się z nim droczyć. Przyznam się bez bicia, że długo bym tak nie wytrzymała. Póki tu jestem, będę walczyć. Nie poddam się tak łatwo, bo te kilka procent szans, które u niego mam, mogą mi się przydać i zabłysnąć w pewnej chwili. Zawsze przysięgałam sobie, że osiągnę każdy cel. On jest moim celem, więc pora do niego dążyć.
Przemierzając wąskie chodniki, pomijając mnóstwo śpieszących się ludzi i słysząc przeraźliwe dudnienie klaksonów taksówek, dotarłyśmy do mieszkania Emila, które mieściło się na samym końcu jednej z alejek. Zerknęłam jeszcze na siostrę, by upewnić się, że będzie na mnie czekała, a potem mocno pociągnęłam za klamkę. Wchodząc głębiej, opuściło mnie zimno. Ciepłe powietrze i unoszący się zapach zapiekanek z serem sprawił, że moje ciało się rozluźniło.
Powędrowałam śmiało do kuchni i ujrzałam bruneta, który ze skupieniem przyrządzał sobie podwieczorek. Był pewnie tak głodny, że aż zapomniał zamknąć drzwi na klucz. Oparłam się o ścianę wciąż nie odrywając od niego wzroku. Delikatnie przełożył zrobione tosty na talerz i subtelnie wylał na nie odrobinę ketchupu. Na sam widok zrobiłam się głodna. Na dodatek miałam okazję do podziwiania jego subtelnych dłoni. Zdałam sobie sprawę z tego, że bardzo bym chciała być tą kanapką, którą on tak delikatnie dotyka...
— Cześć, Emil. Chyba zapomniałeś zamknąć drzwi na klucz. — odezwałam się i wskazałam palcem na drzwi cicho przy tym parskając.
— I nieproszeni goście się zlatują. — przewrócił oczami, gdy tylko mnie zobaczył. — Twoja siostra też tu jest?
— Czeka na zewnątrz, ale tu nie wejdzie. Przyszłam tylko zabrać kilka swoich rzeczy. Wiem, że nienawidzisz mojej obecności. — prychnęłam na niego z pogardą. Sympatyczny jak zawsze... Teraz już miałam go dość.
— Czekaj! — wrzasnął tak głośno, że odbiło się echem. Złapał mnie gwałtownie za rękę. Moje serce na chwilę przestało pracować, a mój oddech zawiesił się. — Powiedz swojej siostrze, że dołączysz do niej jutro. A Ciebie zapraszam na kolację. — Zrobił to tak stanowczo, że nie chciałam odmawiać. Przecież właśnie tego chciałam. Zostać z nim sam na sam.
Posłusznie poczłapałam do drzwi i spojrzałam na siostrę wymownym spojrzeniem.
— Wzięłaś już swoje rzeczy? — spytała szukając wzrokiem mojej torby. Zerknęła na mnie podejrzliwie i zmarszczyła nos. — O co chodzi?
— Bo... — spuściłam głowę z zawstydzenia. — Emil...
— Nie musisz kończyć. Wszystko już rozumiem. — uspokoiła mnie swoim łagodnym głosem i uśmiechnęła się szczerze. — Jeśli naprawdę tego chcesz... Idź. Spędź z nim czas jak najlepiej.
— Naprawdę? — zapytałam nie dowierzając w jej słowa. Nie spodziewałam się tego. Andrea nigdy nie pozwoliłaby mi na coś takiego. Zwłaszcza, że nie mamy pieniędzy i musimy się trzymać razem.
— Tak, leć do niego. Opowiesz mi wszystko w domu.
— Jesteś najlepsza! — rzuciłam się na nią i mocno przytuliłam. Tkwiłam z nią w głębokim uścisku wyrażającym tak wiele miłości... Ciepłym, czułym uścisku, który był mi potrzebny.
— No na co czekasz? Zmiataj zakochańcu. — ponagliła mnie i do tego sprzedała mi mocnego kopniaka w tyłek... Byłam trochę zła za niego, ale ja robiłam tak cały czas, więc nie mogłam mieć pretensji.
Stanęłam przed drzwiami i pożegnałam siostrę. Wzięłam głęboki wdech, by odreagować. Za chwilę mogę być albo najszczęśliwszą albo najsmutniejszą dziewczyną na świecie... Poprawiłam włosy i przykleiłam wielki uśmiech na twarz. Uśmiech ten zamienił się w prawdziwy, gdy tylko zobaczyłam bruneta, który ustawia talerze na stole. Poczułam znajome motylki w brzuchu, a potem znów napotkałam jego piękne, brązowe oczy...
▪︎▪︎▪︎▪︎▪︎▪︎▪︎▪︎▪︎▪︎▪︎▪︎▪︎▪︎▪︎▪︎▪︎▪︎▪︎▪︎▪︎▪︎
Cześć kochani! Mam nadzieję, że podoba się wam wstęp do tej książki i jej mafijnego świata. Jak narazie wszystko jest spokojnie i można się przy tym zrelaksować, ale później wydaje mi się, że już nie będzie takiej możliwości. Prosiłabym o opinię i oczywiście możecie mnie troszkę poprawić, bo przy takiej ilości słów mogę nie zauważyć błędu. Myślę, że zostaniecie ze mną na dłużej, a jeśli nie - też będę wdzięczna za przeczytanie chodziaż małego skrawka mojego dzieła. Wiążę z tą książką dość dużo, ale nie mogę mówić za wiele na ten temat. Pozdrawiam was bardzo cieplutko! Buziaczki ♡
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top