Rozdział 6

Siedziałam sobie spokojnie, opatulona kocem z gorącą herbatką i oglądałam „Titanica". Może to nie jest najlepszy film na świecie (chociaż Alice go uwielbia, nie wiem dlaczego), może nie oglądam zazwyczaj komedii romantycznych, ale akurat to leciało w telewizji, a ja nie miałam dzisiaj żadnych wygórowanych wymagań, co do filmu.

Czekałam, aż Alice wróci z pracy, żeby ją opitolić za ten opis w recepcji i, żeby powiedzieć jej o jutrzejszym wspólnym wyjściu do teatru. Nie zamierzam jej jednak wspominać, że to mogła być randka, bo na pewno się jakoś z tego wymiga. A po tym, co odwaliłam, nie zamierzam iść z nim nigdzie sama.

​Film leciał dalej, aż nagle usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi i do mieszkania weszła moja przyjaciółka. Po chwili ruszyła do salonu, w którym mnie zastała.

- Cześć kochana- podeszła do mnie i, jak zwykle, przytuliła.- Jak tam twój dzień? Dobrze?- zapytała. Już ja jej za chwilę pokaże, jak dobrze było.- Powiem ci, że mój trochę ciężki- no ona chyba żartuje!- Jakaś natrętna baba przyszła dzisiaj do nas i chciała wydać swoją książkę, która składała się 200 pustych stron! Rozumiesz?! Upierała się, że ta powieść będzie hitem i wszyscy będą się o nią zabijać. Po godzinie wykłócania się, w końcu została wyprowadzona siłą przez ochroniarzy... O, oglądasz Titanica! Chętnie się przyłączę- w końcu przestała mówić, a ja postanowiłam przystąpić do ataku.

- Mój dzień byłyby dobry, gdybyś nie odwaliła tej całej akcji- popatrzyła się na mnie dziwnie, a ja kontynuowałam.- Opisałaś tej recepcjonistce, że to ty przyjdziesz, długowłosa blondynka. Zapomniałaś jej jednak uświadomić, że to JA przyjdę, JA i nawet nie wiesz, jak musiałam się nagimnastykować, żeby w ogóle przekroczyć próg gabinetu Malfoya. A już jak tam weszłam, to on się zwijał ze śmiechu- prychnęłam.

- To musiało być ciekawie. No to opowiadaj, co ty wymyśliłaś?- zapytała zaciekawiona.- Na pewno odwaliłaś jakąś niezłą manianę. Przyznaj się. A tak w ogóle, mamy popcorn? Nie mogę przecież wzdychać do DiCaprio o suchym pysku.

- Na początku próbowałam wejść po dobroci, jednak się nie udało. Następnie próbowałam ją przekonać, że byłam umówiona, jednakże ona wyskoczyła z twoim opisem, miło mi sugerując, że powinnam już wyjść. Wtedy postawiłam na ostateczny krok i powiedziałam jej, że jestem narzeczoną Malfoya i ta blondynka to pewnie jego kochanka, a ja chcę go teraz nakryć na zdradzie, więc jakimś cudem mnie wpuściła...- w tej chwili Alice wybuchła takim śmiechem, że aż podskoczyłam. Dziewczyna nie mogła się opanować, mocno klapnęła o ziemię i przez następne kilka minut śmiała się w niebogłosy. W końcu otrząsnęła się, otarła łzy, które napłynęły jej z tego wszystkiego do oczu i zaczęła mówić.

- Hermiona, ja nie wiedziałam, że ty jesteś taka pomysłowa! Taki podstęp, taka intryga, no niczym prawdziwy detektyw! Żałuję tylko, że ominęłam to wspaniałe przedstawienie. Ale ta kobitka musiała mieć minę! A jaką Draco! Nie dziwię się, że zastałaś go, zwijającego się ze śmiechu! Mam nadzieję, że w pikantny sposób załagodziłaś wasz mały, małżeński konflikt...- powiedziała flirciarskim głosem, na co ja wywróciłam oczami.

- Jeszcze narzeczeński, kochana- uśmiechnęłam się trochę wrednie.

- Aaaa, racja, racja. Mam nadzieję, że zostanę twoją świadkową! I matką chrzestną waszego pierwszego dziecka!

- Alice, opanuj się i nie żartuj tak nawet.

- Ale kiedy ja nie żartuję! To poważna sprawa, chcę mieć to potwierdzone na piśmie! Już do niego dzwonię!- wyjęła telefon i zaczęła uciekać przede mną z salonu.

- Nawet się nie waż, wariatko!- wrzasnęłam i zaczęłam ją gonić, jednak była szybsza i zdążyła się zamknąć w łazience.- Oddawaj ten telefon! Masz się ogarnąć albo ci nogi z dupy powyrywam! Alice, proszę! To nie jest śmieszne!

- To co będzie z tym popcornem?! Możesz się pospieszyć, jeśli łaska?!- odkrzyknęła zza drzwi.- Za chwilę film się skończy! A nie mogę zrobić go sama, bo załatwiam ważne interesy! I nie drzyj się tak! Zakłócasz mi sygnał i nic nie będę słyszała!- na chwilę ucichła, a następnie mogłam już słuchać jej rozmowy z „moim narzeczonym"- Cześć Draco! Co tam u ciebie? U mnie świetnie, dzięki. Mam pytanie, czy mogę być matką chrzestną waszego pierwszego dziecka? No i może drugiego i trzeciego też? No jak to czyich? Twoich i Hermiony oczywiście! Taaak? Serio?! DZIĘKUJĘ!!! Wiedziałam, że ty się zgodzisz! Narzeczona dzisiaj trochę focha strzela, ale ją też przekonam, no problem. Do teatru? Chętnie się przejdę! Nie, jeszcze mi nic nie mówiła. Pewnie chciała mieć dwa miejsca dla siebie, dasz wiarę? Niewychowana, nie wie, że teatr to nie kino. Aaa, szkoda gadać. Wieśniara z niej. Wstyd mi za nią, mam nadzieję, że jak zostanie żoną i matką to trochę zmądrzeje. No nic, czas pokarze. No to do zobaczenia jutro w takim razie! Co? Oczywiście, że przekażę. Ona ciebie też. No to buziaki, rozłączam się! Pa!- Alice otworzyła drzwi i popatrzyła na mnie.- Draco cię pozdrawia. Ale jesteś czerwona, niczym dojrzały pomidor na grzędzie! Czemu nie powiedziałaś mi o teatrze? Ten spektakl jest podobno świetny, cały Londyn się bije o bilety! Czekaj, czekaj...- tutaj na chwilę się zatrzymała i popatrzyła na mnie podejrzliwie.- O nie! Pewnie mieliście iść razem, a ty coś odpierdoliłaś i wszystko zepsułaś! W takim wypadku ja nigdzie nie idę! Nie mogę przeszkadzać rozkwitającej miłości! Już do niego dzwonię i się jakoś wymigam, bądź spokojna. W ogóle wytłumacz mi, jak to jest, że to zawsze ja ratuję sytuację? Mogłabyś się trochę odwdzięczyć i przynajmniej wstawić ten popcorn. Pamiętasz, że lubię maślany? Pewnie, że pamiętasz, bo masz łeb jak sklep... Jest w dolnej szufladzie. Tylko błagam, nie zamartwiaj się, już wykręcam do niego numer. Powiem, że nagle dostałam jakiejś grypy żołądkowej, a z reklamówką na rzyganie trochę ciężko będzie wejść na widownię...

- ALICE!- krzyknęłam i z całych sił wyrwałam jej telefon, chowając go za moimi plecami.- MASZ SIĘ NATYCHMIAST USPOKOIĆ! To nie miała być żadna randka, ani nic z tych rzeczy! Po tym wszystkim, co odwaliłaś, nie pójdę z nim sama, bo zrobię z siebie jakąś totalną idiotkę! Albo idziesz tam ze mną albo nie dość, że ja nie pójdę, to ty możesz się już pożegnać z byciem matką chrzestną nawet nie pierwszego, a pierdyliartnego dziecka! I żadnego popcornu nie będzie!- po tych wszystkich słowach, wzięłam głęboki wdech i trochę ochłonęłam. Przyjaciółka patrzyła się na mnie, trochę zaskoczona, a trochę przestraszona.

- Oj już dobrze- odpowiedziała.- Pójdę tam tylko dlatego, że rozumiem, że zamierzasz mieć z nim pierdyliard dzieci. Wiedz, że to jest szantaż, ale w ostateczności mogę się zgodzić. A teraz idę się wykąpać- oznajmiła i zamknęła mi drzwi przed nosem. Co za wariatka!- A i popcorn zrobię sobie sama, jak wyjdę! Łaski bez!- usłyszałam jej głos zza drzwi. Zwariuję w tej chałupie.

​Ruszyłam z powrotem do salonu i usiadłam na kanapie. Akurat leciały reklamy, dlatego wzięłam w dłoń moja komórkę i napisałam do Malfoya.

H: Przepraszam za nią, jak jej coś odbije, to nie da się jej powstrzymać.

Po chwili otrzymałam wiadomość zwrotną.

D: Nic się nie stało. Chociaż miałem rozkminę, o czyje dzieci chodzi haha. Do zobaczenia jutro, przyszła pani Malfoy ;)

Na moją twarz wypłynął promienny uśmiech, a przyjemne ciepło rozpłynęło się po całym ciele.

Resztę wieczoru spędziłam na oglądaniu komedii romantycznej...

D***

​Zdjąłem rękawiczki i maseczkę, po czym wrzuciłem je do kosza. Kolejny pacjent za mną, kolejna godzina minęła, a ja dalej nie mam trzeciego biletu. Naprawdę zajebiście. Zacząłem się stresować. I to tak na poważnie. Co ja niby zrobię, jak już tam przyjedziemy, a ja będę miał tylko dwie wejściówki? Będzie w chuj niezręcznie. W sumie mógłbym poprosić Alice, żeby jednak nie przychodziła... Ale nie, tak się nie robi. Jeszcze wczoraj sam ją zaprosiłem. Ah, przegrana sprawa. Chyba przez te miesiące zapominałem, jak się powinno zaprosić dziewczynę na randkę...

- Hej, nie przeszkadzam? Przyniosła ci tę kawę, o którą prosiłeś- do mojego gabinetu weszła Rose i podała mi kubek upragnionego przeze mnie napoju.

Szybko jej podziękowałem i napiłem się tego nektaru bogów. On powinien postawić mnie na nogi po niezbyt przespanej nocy. Do późna rozmawiałem jeszcze z Bri, czy u niej wszystko dobrze, jak się czuje i w ogóle. Po ostatnich wydarzeniach nasze stosunki się polepszyły i mam nadzieję, że tak zostanie.- To ja już wracam na recepcję, za chwilę przyjdzie kolejna pacjentka.

- Hej Rose, mam pytanie? Nie masz może na zbyciu jednego biletu na przedstawienie „Sherlock Holmes in theather"?

- Niestety nie- odpowiedziała.- A co? Coś się stało?

- Nie, nie, nic się nie stało. Po prostu nie przeliczyłem dobrze, ile osób zapraszam i jednego miejsca mi brakuje- trochę skłamałem. Nie chciało mi się już opowiadać tej całej skomplikowanej historii.- A nie znasz kogoś, kto mógłby mieć?

- Raczej nie, nikt z moich znajomych nie przepada jakoś specjalnie za teatrem. Nie chce cię martwić, ale raczej już nie znajdziesz żadnego biletu. Z tego, co słyszałam, to ten spektakl jest bardzo rozchwytywany. Może po prostu odwołaj jedną osobę i będzie problem z głowy- zasugerowała dziewczyna. Gdyby to było takie proste- pomyślałem.

- No chyba będę tak musiał zrobić w ostateczności. No cóż, mimo wszystko dzięki. Przede wszystkim za kawę- posłałem jej wdzięczny uśmiech.

- Nie ma za co, wracam do siebie- odpowiedziała i wyszła. Poczekam jeszcze dwie godziny, a jak nic nie wymyślę to odwołam Alice. Zajebista robota Draco. Brawo dla ciebie.

D***

​ Pacjentka, która miała przyjść, spóźniała się już pół godziny. Szczerze, zdenerwowało mnie to, bo traciłem cenny czas. Gdy po kolejnych dziesięciu minutach, w końcu ktoś zapukał do moich drzwi, mój poziom zdenerwowania sięgał zenitu. Jednak wszystkie negatywne emocje ode mnie odpłynęły, gdy zobaczyłem, kto wchodzi do mojego gabinetu. Co za niespodziewane spotkanie.

- Dzie... O Matko! Cześć Draco- powiedziała dziewczyna.

- Hej, Parvati. Proszę, siadaj- pokazałem na krzesło przed moim biurkiem, które ona po chwili zajęła.- To mnie zaskoczyłaś! Innego pacjenta za takie spóźnienie już bym dawno zamordował- zaśmiałem się szczerze.

- Bardzo cię przepraszam, wstyd się przyznać, ale zapomniałam o tej wizycie. Zagadałam się z przyjaciółką w kawiarni, no i tak gadamy, gadamy i ona nagle mówi, że już musi iść, bo spieszy się do lekarza. I mnie wtedy olśniło, patrzę w kalendarz, a na dzisiaj zaplanowana wizyta u dentysty. Więc natychmiast zadzwoniłam po taksówkę i przyjechałam tu najszybciej jak się dało.

- Dobrze, spokojnie, nic się wielkiego nie stało. Z tego, co tu widzę w systemie, to przyszłaś tylko na wizytę kontrolną, zgadza się?- zapytałem.

- Tak, zostaję w Anglii do nowego roku i chciałabym mieć już wszystko mieć sprawdzone przed powrotem.

- No dobra, w takim razie zapraszam na fotel.

D***

​Cała praca zajęła nie więcej niż pięć minut. Parvati miała zdrowe zęby, bez żadnych ubytków, co zapewne jest spowodowane regularnymi wizytami.

- Dzięki wielkie. Płacę w recepcji?- spytała dziewczyna.

- Tak. To do zobaczenia- odpowiedziałem i zacząłem się szykować do wyjścia.

- Wiesz Draco, mam jeszcze jedno pytanie. Może trochę głupie, ale no muszę cię zapytać. Czy nie chciałbyś może biletu na dzisiejszy spektakl „Sherlock Holmes in theather"? Koleżanka się rozchorowała i nie ma co z nim zrobić, a bardzo nie chce, żeby się zmarnował- patrzyłem na nią zamurowany. Czy mnie słuch nie myli?

- Żartujesz?- zapytałem.

- Nie, przepraszam, jeśli cię uraziłam...

- Co? Nie, no coś ty, nie przepraszaj- przerwałem jej.- W zasadzie to wręcz przeciwnie! Spadłaś mi jak grom z jasnego nieba! Właśnie brakuje mi jednego biletu na to przedstawienie. Szukałem go chyba wszędzie, ale wszystkie bilety są wyprzedane.

- O to w takim razie trzymaj- podała mi bilet, który złapałem i trzymałem w dłoniach jak najcenniejszy skarb.

- Nawet nie wiem, jak Ci dziękować. Dupę mi ratujesz. Nie mam teraz przy sobie gotówki, ale podaj numer konta to przeleję tobie lub twojej koleżance kasę za bilet.

- Nie żartuj sobie, to ty nas tutaj ratujesz. Ja już muszę lecieć. Pa.

- Pa- odpowiedziałem i nadal nie mogłem uwierzyć.

Mam ten pieprzony bilet! Teraz już wszystko pójdzie gładko jak po maśle! Muszę wracać do domu i szykować się na świetny wieczór.

H***

​Patrzyłam się na położone przede mną sukienki. Jedna nieco za kolano, z długim koronkowym rękawem, cała granatowa. Druga natomiast kończyła się przed kolanem, cała była czarna z lekkim złotym chwatem na spódnicy. Stałam już tak od piętnastu minut i nie mogłam się zdecydować. Każda z tych sukienek była zjawisko piękna.

- Alice! Możesz przyjść na chwilkę?- krzyknęłam do przyjaciółki. Ona ma świetny gust, na pewno pomoże mi wybrać.

- No jestem, o co chodzi?- weszła do środka i jej wzrok padł na kreacje.- Aaa, rozumie, chcemy się odpitolić dla narzeczonego. Jasna sprawa, już pomagam- postanowiłam tego nie komentować.

-Spójrzmy... Nie no, zdecydowanie ta czarna. Jest spokojna, elegancka, ale również tajemnicza. Do tego- podeszła do mojej szafy i zaczęła przekopywać wszystkie moje ubrania- założyłabym te czarne szpilki i tę złotą, błyszczącą torebkę. Będziesz wyglądała ekstra!

- Dzięki wielkie. To już się ubieram i maluję. Za jakieś pół godziny będziemy mogły wychodzić- odwróciłam się i zaczęłam szykować.

- Hermiona, muszę ci zadać to pytanie. Podoba ci się Draco? Jeśli tak, to przecież nic złego! Byłabym szczęśliwa, że w końcu kogoś znalazłaś i...i...

- Nie wiem- przerwałam jej.- Nie wiem. Jest miły i zabawny, ale... ale nie może mi się podobać tak od razu. Znamy się zaledwie kilka dni i tak naprawdę jeszcze nic o sobie nie wiemy.

- Przecież istnieje miłość od pierwszego wejrzenia, może to właśnie to ci się przytrafia.

- Wiesz, że nie wierzę w takie rzeczy.

- No wiem, ale... gdybyś poznała go bliżej i okazałby się świetnym facetem... bierzesz pod uwagę, że może to być ten jedyny?- wpatrywała się we mnie, czekając na odpowiedź.

- Zobaczymy, co czas pokaże. Jednak obiecuję, że na 100% będziesz matką chrzestną mojego pierwszego dziecka. Żadne siostry i przyjaciółki mojego przyszłego partnera cię nie przegonią- uśmiechnęłam się do niej szczerze. Alice. Moja najlepsza przyjaciółka. Osoba, bez której nie umiałam bym żyć. Najważniejsza na świecie. To ta osoba, na która czekasz całe życie. I której nie możesz stracić za żadne skarby.

- No to się rozumie. Już to ustaliłam z jednym potencjalnym mężem. A teraz też już lecę do siebie, muszę dokończyć makijaż- odwróciła się i wyszła z pokoju, jednak po chwili wróciła, dodając- i nałóż ten błyszczący cień do powiek, to już nawet nie będzie ekstra tylko bomba!

- Dziękuję!

H***

​Razem z Alice wyglądałyśmy oszałamiająco. Obie w rozpuszczonych włosach i czarnych, eleganckich sukienkach. Zalotnie, ale z klasą. I właśnie o taki efekt nam chodziło.

- Dobra, ruszaj się, musimy za chwile wyjechać, jeśli nie chcemy się spóźnić- mówiłam do przyjaciółki, jednocześnie zamykając drzwi naszego mieszkania.- Z tego, co pamiętam, to miałyśmy się spot...

- Matko, dziewczyny, jak wy pięknie wyglądacie- podeszła do nas Kate i objęła z matczyną czułością.- Normlanie jak milion dolarów. Przepraszam, dwa miliony! A gdzie wy się wybieracie dzisiaj?

- Idziemy do teatru z tym nowym sąsiadem- odpowiedziałam na jej pytanie.

- Z Draco?- spytała, na co Alice pomachała twierdząco głową.- No to powiem, że niezły trójkącik wam się tu szykuje. Szkoda, że sama za młodu w taki nie wpadłam- westchnęła.- Nie było jednak z kim. To i tak cud, że dorwałam mojego byłego męża na dwie dekady.

- Właściwie- zaczęła Alice- to raczej nie jest trójkącik. To raczej ja jestem piątym kołem u wozu. Ale nie przejmuje się tym zbytnio, ważna jest dobra zabawa.

- No i dobre podejście kochana... oho, zbliża się już chyba wasz kawaler. Dzień dobry panie Draco!- zawołała kobieta.- Proszę mi tu tylko pilnować moich dziewczynek. Powrót do domu przed północą!- chłopak rzeczywiście schodził już po schodach. Na sobie miał grafitowy garnitur, jasnoszarą koszulę i czarny krawat. Wszystko idealnie się komponowało.

- Dzień dobry pani Kate- Malfoy podszedł do niej i ucałował jej dłoń. Następnie podszedł do nas i zrobił to samo. Dreszcz rozszedł się od mojej dłoni po całym ciele.- Obiecuję, że będę pilnował te młode damy, nic im się nie stanie.

- Czyli mogę spać spokojnie. No dobrze, kochani, ja już musze wracać, za chwileczkę zaczyna się mój serial, a nie mogę go przegapić, na razie!

- O Jezu nieee... tylko nie to okropne „Wspaniałe stulecie"- stęknęła Alice. Zaczyna się.

- No patrzcie ją, co za pyskate dziewuszysko- wiedziałam, że Kate nie odpuści tej bitwy.

- Ale kiedy ja prawdę mówię, kto jeszcze ogląda ten szajs w tych czasach... Znaczy no wiem, że Hermiona też to lubi, czego absolutnie nie rozumiem, ale na Boga bądźmy poważni. Zagrałabym lepiej niż ci wszyscy amatorzy, którzy tam są- ona się chyba nie uspokoi. Przecież to takie oczywiste, że długowłosa blondynka idealnie wcieliłaby się w turecką nałożnicę.

- Ty oglądasz „Seks w wielkim mieście" wieśniaro, to jest dopiero powód do wstydu- czasem się zastanawiam, czy one na pewno są dorosłe, bo zachowują się jak dzieci... wiem, że zaraz przestaną, ale nie zamierzam czekać, aż wszyscy sąsiedzi się zlecą.

- To przynajmniej jakoś edukuje, a „Wspaniałe stulecie" może ci najwyżej pokazać, że Turcy nie są zbyt atrakcyjni... Zmiłuj się Kate, obejrzyj chociaż jeden odcinek mojego serialu, a dowiesz się, jak wygląda prawdziwe życie. Ooo nawet ostatnio był odcinek, gdy dziew...- w tym momencie zakryłam ręką usta Alice, przypominając sobie, że przez cały czas był tu z nami Draco.

- Wiecie co, właściwie to jeżeli za chwilę nie przestaniecie się przegadywać, to spóźnimy się na przedstawienie, dlatego na razie Kate, miłego wieczoru.

- Na razie wam również... a Alice, nie myśl, że skończyłyśmy- powiedziała Kate.

- Oczywiście, że nie- odkrzyknęła moja przyjaciółka, a ja wtedy zobaczyłam, że Draco przez ten cały czas nie mógł powtrzymać się od śmiechu.

- Czy ciebie śmieszą tak poważne sprawy?- zapytała surowo Alice, mierząc go wzrokiem.

- Taaa... nieee... to znaczy- oj biedak, grabi sobie.- No dziewczyny, powiem wam, że wyglądacie zjawisko.

- Dzięki- odpowiedziała Alice.- Skoro już wszyscy gotowi to zapraszam do naszej dzisiejszej karocy kopciuszka czyli mojego samochodu- po chwili wyszliśmy z budynku i niedługo później byliśmy już w drodze na dzisiejsze przedstawienie.

D***

​Po dwudziestu minutach siedzieliśmy już na swoich miejscach. Co więcej, wszyscy obok siebie, bo udało mi się wymienić bilet z jakimś facetem, który przyszedł sam. Ja to naprawdę mam dzisiaj szczęście! To moja dobra passa. Mam tylko nadzieję, że się za szybko nie skończy.

​Wyciszyliśmy telefony i zaczęliśmy rozmawiać, co może wydarzyć się w przedstawieniu.

Ja z Herm upieraliśmy się na morderstwo, jednak Alice przystawała przy swoim, że jakaś magiczna kukiełka uprowadzi żonę dyrektora teatru i to tę sprawę będzie musiał rozwiązać Holmes. Ona to ma naprawdę bujną wyobraźnię.

Po chwili zgasły światła, a na widowni zapadła totalna cisza. Na scenę wkroczył aktor i zaczął odgrywać swoją rolę.

- Witam państwa serdecznie! Nazywam się Sherlock Holmes. Przybyłem do waszego teatru, gdyż zostałem poinformowany o dokonanym tu morderstwie- spojrzałem na Alice, która wydawała się wielce zaskoczona, że to jednak nie porwanie.- Jest jednak jeden niewielki problem. Mój wierny kompan i przyjaciel, doktor Watson, złapał straszną chorobę i nie mógł tu ze mną przyjechać. Niestety nie jestem wstanie przeprowadzić śledztwa sam. I w tej chwili chciałbym poprosić o pomoc jednego z państwa! Za chwilę z tej oto miski- tu wskazał na ogromną, szklaną misę z jakimiś karteczkami- wylosuję mojego dzisiejszego pomocnika. Proszę się nie opierać, gwarantuję, że nie ubrudzą się państwo krwią zamordowanego- zaśmiał się i podszedł do naczynia. Zakręcił w nim ręką i po chwili wyjął zwycięski los.- Dzisiejszym zastępcą doktora Watsona i jednocześnie moim pomocnikiem zostanie Hermiona Granger! Bardzo serdecznie zapraszam panią na scenę!

Spojrzałem na dziewczynę. Momentalnie zesztywniała, jednak powoli wstała i ruszyła w kierunku sceny.

- Dajesz Herm, uda ci się- szepnąłem, na co się uśmiechnęła.

- Dokładnie, kochana, dasz radę! Bo jak nie ty to kto?!- Alice była zdecydowanie najmocniej podekscytowana z nas wszystkich.- Widzicie tę laskę ludziska?! To moja najlepsza przyjaciółka! Drodzy panowie, jest wolna!- w tym momencie spojrzała na Draco.- Jeszcze jest, ale musicie się spieszyć! Dajesz Hermiona! Pokaż im!- wydarła się na całą salę, a oczy wszystkich widzów skierowały się w naszą stronę. Co za żenada.

Chwilę później Hermiona stała już na scenie i razem z aktorem... znaczy się Sherlockiem Holmesem, rozwiązywała tajemnicę zabójstwa.

H***

​Przedstawienie było cudowne! Na początku byłam przerażona, że to mnie wylosował na swojego pomocnika. Teraz jednak spokojnie mogę przyznać, że było to ciekawe doświadczenie. Poza tym, nie byłam jedyną osobą z publiczności, która odwiedziła dzisiaj scenę. Przyszło jeszcze w sumie ze dwadzieścia osób i nawet Alice, która była jednym ze świadków.

- Ale było świetnie! Zajebiście! Musimy tu przyjść jeszcze raz, jeśli będą grać coś takiego- piszczała podekscytowana.- Ta integracja z widzami, te intrygi, coś niesamowitego! Aż mam gęsią skórkę na plecach!

- Zgadzam się z tobą w 100%. Było fantastycznie! I dałaś sobie świetnie radę, Herm- zwrócił się do mnie Draco. On jak jedyny z nas nie zawitał na scenie, jednak twierdzi, że nie żałuję i świetnie sprawdzał się w roli publiczności.

- Dzięki wielkie. Na początku byłam strasznie zdenerwowana, ale potem już jakoś poszło i nawet zaczęło mi się to podobać. Też jestem za kolejnym wyjściem. To ciekawa przygoda.

- MATKO, HERMIONA! Mam genialny pomysł- krzyknęła Alice.- Zaprosimy Kate na takie przedstawienie na jej urodziny i jakoś przekupimy tego aktora, żeby wziął ją do siebie na scenę. Ale by się zdziwiła, będzie totalnie zaskoczona!

- Ale jak zamierzasz go przekupić?- zapytałam, sceptycznie do tego nastawiona. Kate nie jest raczej tak otwartą osobą, żeby od razu lecieć na scenę i wcielać się w jakiegoś detektywa. Ale w sumie, kto wie. Może jej się spodoba. Byłby to jakiś oryginalny prezent, a takie ona lubi najbardziej.

- Jeszcze nie wiem jak. Ale wiem, że jestem ładną i seksowną laską, więc idę trochę zakręcić tyłkiem przed tym aktorem! Może da mi zniżkę!- i z takim postanowieniem moja przyjaciółka zniknęła nam z pola widzenia.

- Ona to jest nienormalna, jeszcze dadzą jej zakaz wstępu do tego teatru- spojrzałam w kierunku Draco, jednak on zdecydowanie nie był zainteresowanym tym, co mówię. Patrzył się na ekran swojego telefonu z przerażeniem wymalowanym na twarzy. Udało mi się tam ukradkiem zerknąć. Znajdowała się tam tylko jedna wiadomość o treści:

„Sprawa rozwiązała się sama"

- Przepraszam cię na chwilę, ale muszę zadzwonić- powiedział do mnie, po czym odszedł parę kroków w bok i wykonał połączenie. Chwilę rozmawiał, po czym jego twarz stałą się jeszcze bledsza. Z powrotem ruszył w moją stronę.

- Herm, przepraszam, ale ja już muszę wracać do domu. Nie mogę dłużej czekać na Alice. Do zobaczenia- powiedział, po czym ruszył do drzwi.

- Draco, czekaj, coś się stało?- zawołałam i poszłam za nim.

- Nie mogę teraz rozmawiać, muszę szybko wrócić do domu i się spakować. Powiedz Alice, że musiałem już iść. Później ci wszystko wytłumaczę.

- Zaczekaj, nie masz samochodu, nie dostaniesz się szybko do nas autobusem. Poczekajmy chwilę na Alice, to wrócimy do domu.

- Nie mogę czekać, zamówiłem taksówkę i ma być za dwie minuty. Muszę spadać. Pa- i tak zniknął za drzwiami wejściowymi do teatru. Stałam na środku korytarza i nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić.

Musiało stać się coś poważnego, bo zamierzał gdzieś jechać. Tylko gdzie? Z powrotem do USA? Ale dlaczego? No sama się teraz tego nie dowiem. Poczekam na przyjaciółkę, wrócimy do mieszkania i zobaczymy, co się stało.

*****
Kolejny rozdział napisany! Najbliższe dwa/ trzy rozdziały będą bardziej z punktu widzenia Draco, z powodu wynikających sytuacji...
Zachęcam wszystkich do komentowania, gwiazdkowania i czytania dalej!
Miłego dnia/nocy :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top