Rozdział 2

- Przepraszam, gdzie znajdę książki o czarodziejach?-usłyszałam pytanie jakiejś małej dziewczynki. Wyglądała na około dziewięć lat, a w rączkach trzymała już kilka innych powieści. Taki widok od zawsze mnie rozczulał, ponieważ w tych małych czytelnikach widziałam siebie sprzed lat. Był to jeden z elementów, który nadal dobrze pamiętałam. Bez problemu mogłam przywołać wspomnienia dziesięcioletniej mnie, która zachwycała się nowo poznaną powieścią. 

- Musisz pójść prosto, potem skręcić w lewo, w trzecią alejkę, i tam powinnaś znaleźć to, czego szukasz- odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy. Dziewczynka nic już nie powiedziała, pokiwała tylko głową i pobiegła we wskazanym przeze mnie kierunku.

​ W bibliotece pracuję już od dwóch lat. Od samego początku sprawiało mi to dużo radości, mogłam rozwijać miłość do czytelnictwa w innych osobach, ale również pielęgnować moją własną. Dzisiaj jednak praca nie cieszyła mnie jak zwykle. Wczoraj nie mogłam zasnąć przez długi czas, nadal byłam zbyt podekscytowana powrotem Alice do domu. To niestety źle na mnie wpłynęło i byłam kompletnie niewyspana. Ledwo orientowałam się, co się dzieje w bibliotece, dodatkowo dzisiaj pracowałam zupełnie sama. A jakby jeszcze tego było mało, musiałam znaleźć jakąś ciekawą powieść na spotkanie klubu książki, organizowane przez moją sąsiadkę Kate. To wspaniała kobieta, która troszczy się o mnie, od momentu naszego poznania kilka lat temu. Z tego powodu nie mogę jej zawieść, bo zobowiązałam się dzisiaj poprowadzić spotkanie i poprowadzę je! Nie było wyboru, musiałam szybko napić się kawy i jakoś przetrwać ten dzień.

D***

​ Obudziłem się i spojrzałem na zegarek. Minęła 10:00. Idealnie. W gabinecie miałem być dopiero o dwunastej. Wstałem i skierowałem się w kierunku kuchni.

Zacząłem szykować sobie śniadanie i spojrzałem przez okno na okolicę, która różniła się dość mocno od tej, którą miałem w USA. Tam mieszkałem w małym domku na obrzeżach miasta, tu natomiast moje mieszkanie znajdowało się na dziewiątym piętrze dużego wieżowca, w samym środku miasta. Mimo wszystko nie przeszkadzało mi to. Z tej wysokości miałem dobry widok na okoliczny, mały, pobliski park i plac zabaw. Jesienne liście pięknie komponowały się z całym otoczeniem, co nadawało wszystkiemu całkiem przytulny, niepowtarzalny, i wręcz magiczny, klimat.

Z moich rozmyślań wytrąciło mnie nagłe dzwonienie domofonu. Nie spodziewałem się nikogo, zwłaszcza, że nie mam tu jeszcze żadnych znajomych, dlatego byłem nieco zszokowany, kiedy otworzyłem drzwi.

- Dzień dobry, witam nowego sąsiada- powiedziała starsza kobieta. W rękach trzymała koszyk z jakimiś przetworami.- Nazywam się Kate Lopez i jestem przewodniczącą naszej wspólnoty sąsiedzkiej. Dla każdego nowego mieszkańca szykujemy poczęstunek z naszymi domowymi przetworami na dobry początek. Czy mogę wejść?

- Taaak... oczywiście, proszę- odpowiedziałem nieco zmieszany i zaprosiłem ją do środka, nie widząc innej opcji- Draco Malfoy- przedstawiłem się i podałem jej rękę, którą zamknęła w żelaznym uścisku.

- Widzę, że nie do końca się pan jeszcze urządził, ale to w sumie nic dziwnego, skoro jest tu pan dopiero od wczoraj. Po akcencie mogę wnioskować, że jest pan Amerykaninem.

- Zgadza się- odparłem.

- Ha! Miałam rację! A jeśli można wiedzieć, co pana do nas sprowadza? Rodzina czy może praca?- dopytywała. Co za wścibska baba. Znamy się ledwo trzy minuty, a ona już najchętniej chciałaby poznać całą historię mojego życia.- Słyszałam, że jest pan jakimś lekarzem. Byłoby by świetnie mieć kogoś doświadczonego w sąsiedztwie,  na wypadek jakiegoś nieszczęścia.

- Znów ma pani rację, jestem lekarzem, a dokładnie dentystą, jednak proszę się nie martwić, pierwszej pomocy również potrafię udzielić.- zaśmiałem się szczerze. Nie spodziewałem się żadnego powitania ze strony mieszkańców, a już na pewno nie dociekliwej sąsiadki ze słoikami.- Co do powodu mojego przyjazdu, to głównie jestem tu ze względu na pracę, ale też chciałem zmienić trochę otoczenie...

W tej chwili zauważyłem, jak kobieta silnie przygląda się mojemu lewemu przedramieniu i już wiedziałem, co ją tak zainteresowało. Mój tatuaż, który przedstawiał czaszkę i wychodzącego z niej węża, rzeczywiście mógł przykuwać uwagę. Ogólnie cała dziara nie była źle wykonana i sam byłem przekonany, że wielu osobom, lubiącym mroczniejsze klimaty, na pewno by się spodobała. Mnie ona jednak przerażała i budziła niewyjaśniony niepokój. Nie miałem pojęcia, co mi strzeliło do głowy, żeby ją sobie wykonać. Najlepsze jest to, że w ogóle nie pamiętam jak, gdzie i kiedy ona powstała. Pytałem się paru moich znajomych, ale oni też nie wiedzieli. Twierdzili, że po prostu pewnego dnia się z nią pojawiłem i tyle. To mnie zastanawia, jak bardzo musiałam być wtedy schlany lub naćpany, że nic nie pamiętam. Od tego momentu naprawdę uważam z alkoholem, żeby to się przez przypadek znów nie powtórzyło, bo w końcu obudzę się z chujem na plecach. 

Jednak jeszcze ciekawsze jest to, jaki tatuator w ogóle zgodził się mnie obsłużyć w takim stanie. Jak na nieszczęście gość musiał być aż za dobry w swoim fachu, ponieważ tusz został tak głęboko wbity pod skórę, że żadne laserowe zabiegi usuwające tatuaże nie zadziałały. Na zawsze zapamiętam zdziwioną minę lekarza, gdy po dziesięciu próbach czaszka z wężem nadal pozostawała nietknięta. Wtedy ostatecznie się poddał i polecił pójście do wykonawcy i dopytanie się o szczegóły i metodę wykonania. Gdybym tylko wiedział, kto mi to zrobił! Teraz jednak nie pozostawało mi nic innego jak oglądanie go każdego dnia, a w razie możliwości zakrywanie go długim rękawem koszuli.

- Ach, zmiana otoczenia. Doskonale rozumiem...- Kate znów zaczęła rozmowę, gdy zasłoniłem tatuaż.- A ma pan jakieś zainteresowania? Muzyka, sport? Może lubi pan czytać? Bo jeśli tak, to mam świetny pomysł! Dzisiaj u mnie w mieszkaniu urządzamy małe spotkanie naszego sąsiedzkiego klubu książki, rozmawiamy na nim o różnych powieściach, analizujemy je i oceniamy. Nie musi pan brać w nim czynnego udziału, ale to idealne miejsce na poznanie nowych ludzi.

- Z chęcią przyjdę, żeby zintegrować się trochę z innymi sąsiadami. O której mógłbym wpaść?- zapytałem.

​ I tak na wspólnej rozmowie spędziliśmy jeszcze jakieś dwadzieścia minut, po czym ja musiałem zacząć się już przygotowywać do pracy, więc odprowadziłem kobietę do drzwi, wyszykowałem się i sam ruszyłem w drogę do nowej pracy.

D***

​ Trasa spacerkiem zajęła mi niecałe dziesięć minut. Gabinet stomatologiczny był naprawdę duży w porównaniu do tego, w którym odbywałem moje pierwsze praktyki. Po wejściu, widoczna była recepcja. Ściany były błękitne, a podłogi wyłożone jasnymi panelami. Przez duże okna do pomieszczenia wpadało mnóstwo naturalnego światła. Lada recepcji była wykonana z ciemnego drewna, a na niej stał komputer i wazon z kwiatami. Pod ścianą stały trzy krzesła. Wszystko razem dobrze się komponowało i wyglądało bardzo schludnie.
​ Po chwili rozglądania się, podszedłem do recepcjonistki.

- Dzień dobry, nazywam się Draco Malfoy i jestem nowym dentystą. Dzisiaj miałem zacząć tutaj pracę- krótko się przedstawiłem.

- A tak, dzień dobry- odpowiedziała.- Czekałam na pana, ja jestem Rose Thomas. Naturalnie może pan już pójść do gabinetu, pierwsze drzwi po lewej. Za chwilę powinna pojawić się pierwsza pacjentka.

-Dzięki.

​ Udałem się we wskazane miejsce i otworzyłem drzwi. Gabinet był wszechstronny. Po lewej stronie stał fotel stomatologiczny, a po prawej biurko i szafki ze wszystkimi potrzebnymi urządzeniami oraz rzeczami, takimi jak opatrunki, waciki, nici dentystyczne itp. Zarzuciłem na siebie fartuch i czekałem na pierwszą osobę. Byłem jednocześnie podekscytowany, jak i zdenerwowany.

​ Pięć minut później do gabinetu zapukała dziewczyna. Była w moim wieku i miała blond włosy. Po chwili zorientowałem się, że jest to ta sama kobieta, o którą wczoraj na lotnisku pytała mnie jej przyjaciółka. Na mojej twarzy zagościł uśmiech i od razu zyskałem energię do pracy.

- Dzień dobry- powiedziała dziewczyna.-Można?

- Dzień dobry, tak, oczywiście, zapraszam do środka- odpowiedziałem.- Pani Alice.

- Tak, to ja. Przyszłam dzisiaj, bo od jakiś dwóch tygodni nieustannie boli mnie ząb. Planowałam wizytę u dentysty już wcześniej, ale byłam na wyjeździe i postanowiłam poczekać do powrotu- jej tłumaczenia utwierdziły mnie w przekonaniu, że to ta sama osoba, którą spotkałem.

- Dobrze, za chwilę się tym zajmiemy, proszę usiąść wygodnie na fotelu, a ja się przygotuję- mówiąco to zacząłem zakładać rękawiczki ochronne i maseczkę, a po chwili siedziałem już na stołku obok kobiety.- Ból najprawdopodobniej jest wywoływany przez rozwijającą się próchnicę w lewej piątce na dole. Za chwilę się jej pozbędziemy, założymy plombę i powinno być okej.

​I tak wziąłem się do pracy. Wszystko szło nadzwyczaj gładko i po piętnastu minutach skończyłem pracę.

-Gotowe, teraz tylko zalecałbym nie jedzenie i picie przez najbliższe trzy godziny oraz unikanie twardego i klejącego jedzenia do jutrzejszego poranka. W razie jakichkolwiek komplikacji zapraszam na następną wizytę, coś zaradzimy. Płatność należy wykonać w recepcji. Z mojej strony to już wszystko, do widzenia. 

- Dziękuję bardzo, do widzenia- odpowiedziała i wyszła z gabinetu.

​ Byłem bardzo zadowolony ze swojego pierwszego dnia w pracy i w takim humorze postanowiłem pozostać do końca dnia, a na koniec o 19 pójść na spotkanie sąsiedzkiego klubu książki. Nie jestem największym fanem czytania, ale kto wie, może będzie ciekawie.

H***

​ Jeśli naprawdę myślałam, że nie oszaleję dzisiejszego dnia, to... jakby to ująć... MYLIŁAM SIĘ. Ludzi było strasznie dużo, naprawdę nie miałam pojęcia, dlaczego wszyscy dzisiaj postanowili przyjść do, akurat MOJEJ, biblioteki. Ledwo starczyło mi czasu, żeby zjeść obiad, więc nawet nie wpadłam na pomysł, jaką książkę mogłabym przynieść na dzisiejsze spotkanie. Dodatkowo czekałam na ważny telefon od wydawnictwa, które miało dostarczyć mi ponad trzydzieści książek, ale oczywiście jak na złość od samego rana dzwoniły do mnie jakieś firmy, proponując totalnie zrąbane oferty. Poziom mojego stresu oraz irytacji tym zajebistym dniem sięgał zenitu.

- Przepraszam bardzo, ale ile razy mam jeszcze powtarzać, że nie chcę nowego zestawu garnków- mówiłam poirytowana.- Tak, mam własne, do widzenia! Nie, nie chcę ich nawet, jeśli są za funta, nawet, jeśli są za darmo to wie pani, gdzie je może sobie pani wsadzić! Nie będę podawała pani żadnego mojego adresu dla dostawcy ani żadnych danych osobowych. ŻEGNAM OZIĘBLE!- odłożyłam słuchawkę z hukiem. Już zaczęłam się uspokajać, kiedy do moich uszu po raz kolejny doszedł dźwięk dzwonka z telefonu. Nie no, naprawdę mnie zaraz coś strzeli. Nie patrząc na to, kto dzwoni, odebrałam połączenie.

- MÓWIŁAM JUŻ, ŻE NIE CHCE ŻADNYCH GARNKÓW I JEŚLI JESZCZE RAZ PANI ZADZWONI, TO PRZYJADĘ I OSOBIŚCIE PIERDOLNE PANI TYM GARNKIEM W ŁEB!!!- krzyknęłam do komórki tak głośno, że najprawdopodobniej usłyszeli mnie wszyscy klienci. Ups.

-Uuu, widzę, że ktoś tu ma dziś nienajlepszy dzień, kochana- usłyszałam znajomy głos. Kate!- Niestety albo i stety ja nie sprzedaje garnków. Dzwonię do ciebie z prośbą, żebyś wzięła jeden egzemplarz więcej książki, którą na dziś zaplanowałaś. Mam nadzieję, że nie wszystkie wypożyczyli- Kate wyraźnie posmutniała.

- Jasne, nie martw się, tej powieści mam ze sto egzemplarzy, na pewno znajdę jeszcze jedną- mówiłam bez przekonania w głosie. Gdybym jeszcze wiedziała, co chciałam dzisiaj przynieść.- A tak właściwie, po co nam kolejny tom?

- Zaprosiłam naszego nowego sąsiada na spotkanie. Uwierz mi, że jest bardzo przystojny, spokojnie mógłby konkurować z młodym DiCaprio.

- Kate, chyba już o tym rozmawiałyśmy- powiedziałam do niej ostrzegawczo.

- No wiem, ale nie chcę patrzeć, jak się marnujesz. Jesteś taką ładną dziewczyną, jakbyś się postarała, to na pewno znalazłabyś odpowiedniego partnera na długie lata- zaczęła mi truć kobieta.

- Ale jak już rozmawiałyśmy, na razie nie zależy mi na byciu w związku, jestem szczęśliwą singielką i skupiam się na rozwoju osobistym. Teraz przepraszam cię, ale muszę kończyć, bo przyszli nowi klienci. Do zobaczenia wieczorem!

- Oj dobrze, na razie ci odpuszczę, pamiętaj tylko o przyniesieniu książek. Pa!- pożegnała się ze mną Kate i ostatecznie rozłączyła.

​ I właśnie w tym momencie wpadłam na pomysł, jaką powieść mogą przynieść na dzisiejsze spotkanie, co od razu poprawiło mi humor. Podeszłam do regału i wzięłam piętnaście egzemplarzy. Dochodziła osiemnasta, więc powoli mogłam się zabrać za zamykanie biblioteki. A później pojechać do domu i poznać tego suuuuuper przystojnego sąsiada. Też coś, na pewno jest leniem, gburem i nierobem.  Niestety, ale w wielu przypadkach, uroda nie idzie w parze z rozumem.

H***

Przeliczyłam się, bo już myślałam, że ten dzień chociaż skończy się dobrze. Stałam w korkach w autobusie już od pół godziny i byłam spóźniona już dziesięć minut. Dodatkowo wydawnictwo zadzwoniło, że jednak przekaże mi tylko połowę książek. A ja już opowiedziałam o nich tylu klientom, tak wielu z nich zapisało się na listę osób chętnych do przeczytania książki jako pierwsi. I ciekawe, co ja im teraz powiem? „Zapraszam do innej biblioteki, bo u mnie tych książek jednak nie ma". Eh, wszystko idzie nie po mojej myśli. 

​ Po kolejnych piętnastu minutach wysiadłam z komunikacji miejskiej i rzuciłam się pędem do mojego bloku. Wystukałam kod i pobiegłam pod drzwi Kate. Chyba nigdy tak szybko nie naciskałam domofonu. To cud, że po moim napadzie agresji, jeszcze działa. Po chwili otworzyła mi Alice.

- Świetnie, że już jesteś, wszyscy czekają- powiedziała, przytulając mnie jednocześnie.

- Wiem, wiem, ale były takie korki, że nic nie mogłam na to poradzić. Już idę- powiedziałam, zdjęłam kurtkę i buty, a następnie weszłam do mieszkania.

Tam czekali już na mnie wszyscy klubowicze. Kate, Alice, państwo Johnson, państwo White, kilku innych sąsiadów i ten nowy oczywiście. Nagle zdałam sobie sprawę, że to ten sam facet, z którym rozmawiałam wczoraj na lotnisku. Co za zbieg okoliczności! Im dłużej mu się przyglądałam, tym bardziej zdawałam sobie sprawę, że jest nawet przystojny, tak jak to mówiła Kate. Ma bardzo ładny uśmiech i tak świetnie wygląda w tej swojej jasno niebieskiej koszuli... Nie! Stop! Hermiono Jean Granger, opanuj się! Koniec myślenia o bzdurach, czas zacząć działać.

- Dzień dobry, witam wszystkim na dzisiejszym sąsiedzkim klubie książki- zaczęłam.- Na początku chciałabym wszystkich przeprosić za spóźnienie, ale nie miałam na to wpływu, korki były zabójcze. Teraz jednak już przechodzimy do omawiania powieści, która przygotowałam, a mianowicie „Romeo i Julię" Wiliama Szekspira-  zaczęłam rozdawać egzemplarze, a następnie opowiadać o książce.
***
​Był punkt dziewiętnasta. Poprawiłem swoją koszulę i zadzwoniłem domofonem do mieszkania. Nie za bardzo wiedziałem, czego mogę się spodziewać, więc przyniosłem kwiaty. Może to głupi pomysł, ale zapóźno już na takie rozmyślenia.

Po chwili otworzyła mi dziewczyna i nie uwierzycie. To znowu była Alice. No naprawdę to mnie zaskoczyło, ale chyba nie tylko mnie, bo obydwoje staliśmy przez chwilę zamurowani.

- Doktor Malfoy? A co pan tu robi?- spytała zszokowana.

- Przyszedłem na spotkanie sąsiedzkiego klubu książki, ale widzę, że ty chyba też. Może w takim razie przejdźmy na ty. Jestem Draco- wyciągnąłem do niej rękę.

- Alice- uścisnęła moją dłoń.- Wow, naprawdę się tego nie spodziewałam. Możesz podać mi te kwiaty, trochę szkoda, żeby zwiędły, za chwilę postawimy je w jakimś wazonie. Zapraszam do środka- pokazała mi, żebym wszedł, co od razu uczyniłem. Podałem jej bukiet, a następnie zdjąłem płaszcz oraz buty.- Chodź, przedstawię cię wszystkim klubowiczom.
​I tak przez następne piętnaście minut witałem się i rozmawiałem z moimi nowymi sąsiadami. Wszyscy, choć większość z nich to już wiekowi ludzi, miło mnie przyjęli. Dopytywali się o moją przeszłość, pracę, dlaczego akurat wybrałem stomatologię i inne tego typu sprawy. Najwidoczniej wścibskość jest tutaj czymś normalnym. Później jednak zagłębiłem się w konwersacji z Alice, rozmawialiśmy o naszym wczorajszym spotkaniu na lotnisku, a dzięki poruszeniu tego tematu dowiedziałem się, że jej przyjaciółka (Hermiona) też się tu pojawi i to właśnie ona poprowadzi dzisiejsze spotkanie, jednak z jakiegoś powodu się spóźnia.

​Nagle przerwał nam dźwięk domofonu, dziewczyna poszła otworzyć drzwi, a po chwili do mieszkania weszła wspomniana wcześniej Hermiona. Była lekko zdyszana, po czym można sądzić, że najprawdopodobniej przed chwilą biegła. Mimo wszystko wyglądała pięknie, ubrana w różową bluzkę z długim rękawem i szarą, ołówkową spódniczkę. To wszystko dopełniały jej piękne, długie, brązowe włosy, opadające na jej plecy. Byłem nią oszołomiony i przez chwilę nie mogłem oderwać od niej wzroku. W końcu jednak to zrobiłem. Dziewczyna wygłosiła krótkie przeprosiny po czym rozdała wszystkim książki. Kiedy podawała mi mój egzemplarz, przez przypadek zetknęliśmy się palcami, co wywołało u mnie kolejny, dziwny dreszcz. O co z tym chodziło, nie miałem pojęcia. Może to kiedyś rozpracuję. Tymczasem postanowiłem skupić się na wykładzie tej ślicznej brunetki.

H***

​Moja przemowa trwała ponad dwadzieścia minut, a sama dyskusja kolejną godzinę. Nie spodziewałam się, że tak dobrze mi pójdzie. To wszystko jednak najpewniej dzięki Szekspirowi, on się zawsze wybroni.

- Świetnie Ci poszło, Hermiona- podeszła do mnie Alice.- W końcu coś ciekawego było na tych spotkaniach. Nie mogłam już słuchać tych nudnych wywodów Pani White. Jeśli następnym razem to ona znów będzie miała przeprowadzać spotkanie, to specjalnie zapiszę się na wizytę u jakiegoś lekarza na tę godzinę. A właśnie! A propo lekarzy. Chodź, poznam cię z naszym nowym sąsiadem. Ale zaczekaj, nie uwierzysz, co się dzisiaj działo. Byłam u tego dentysty, wszystko cacy, miałam tylko dziurę, więc szybko mi ją załatał i po sprawie. No i później siedzę już tutaj, godzina dziewiętnasta, słyszę dzwonek do drzwi. To wstaję, myśląc, że to ty, otwieram, a tam ten dentysta. Mnie zamurowało, jego chyba też, stoimy tak chwilę bez ruchu, aż w końcu zapraszam go do środka. I tak chwilę rozmawiamy i okazało się, że to już nasze trzecie spotkanie, bo to właśnie jego się wczoraj pytałaś, czy nie widział mnie na lotnisku!- zapiszczała podekscytowana.- Niesamowite, co nie?

- Taaak...Niesamowite...- odpowiedziałam.

- Ale dobra, koniec już tych moich opowieści, lepiej porozmawiajmy z nim osobiście- i pociągnęła mnie w stronę nowego sąsiada.

- Hej, Draco, to jest właśnie Hermiona- przedstawiła mnie Alice.

- Miło mi poznać- odpowiedziałam nieco zmieszana.

- Mi również. Co za niespodziewany zbieg okoliczności z tym lotniskiem- zaczął mówić mężczyzna.- Chętnie posiedziałbym i porozmawiał z wami dłużej, ale jeszcze się nie rozpakowałem, a jutro od samego rana muszę lecieć do pracy. Możemy jednak się gdzieś razem w trójkę spotkać, jeśli znacie  jakieś ciekawe miejsce w okolicy. Jak się zdecydujecie to możecie do mnie napisać, bo numer już dałem Alice. Albo tez możecie do mnie zapukać, z tego co ustaliśmy, mieszkam dokładnie nad wami. Gratuluję ci, Hermiono, wspaniałego przemówienia, było naprawdę interesujące. A teraz przepraszam i do zobaczenia- pożegnał się z nami i każdej z nas dał buziaka w policzek na do widzenia. Od jego dotyku przeszedł mnie okropny dreszcz. O co z tym chodzi, nie miałam pojęcia, ale tak mi się zdarza przy kontakcie z niektórymi osobami. Może to jakiś nieodgadniony uraz z mojego wypadku? Trudno powiedzieć. Nie odsunęłam się jednak od Draco, a później tylko patrzyłam, jak wychodzi i zamyka drzwi do mieszkania Kate.

- Aaaa, zaprosił cię na randkę!!!- zapiszczała moja przyjaciółka.

- Nie prawda- odparłam.- Nie mnie, tylko nas i nie na randkę, tylko na przyjacielskie spotkanie. Zbyt dużo sobie wyobrażasz, kochana.

-Nic sobie nie wyobrażam, uwierz mi, jeszcze coś z tego będzie. Kate na pewno też jest tego samego zdania, prawda?

- Ależ oczywiście- mrugnęła do mnie sąsiadka.- Teraz jednak dość już tych romansów, chodźcie, trzeba już wszystkich wyprosić, bo zaczyna się robić późno, a jak wyjdą to pomożecie mi ze sprzątnięciem tego wszystkiego. Pani Suzan była dzisiaj wyjątkowo nieostrożna i wylała tą swoją pieprzoną, zieloną herbatkę na mój śnieżnobiały dywan- zawodziła Kate i ruszyła do akcji, ciągnąc nas za sobą.

- Oczywiście, już się bierzemy za robotę- odpowiedziałam i zaczęłam zbierać brudne naczynia.

- A mamy jakiś wybór?- zachichotała szeptem Alice.

D***

Rozpakowanie walizek i pudeł zajęło mi ponad dwie godziny. Byłem bardzo zmęczony, ale usatysfakcjonowany moja pracą i nie tylko nią. Nie spodziewałem się, że tak miło będzie na tym spotkaniu klubu książki, czy jak się to tam nazywa. Choć za dużo nie czytam, to ten mały wykład Hermiony bardzo mnie zainteresował, jednak nie bardziej niż ona sama. Na pierwszy rzut oka wydawała się ona kompletnie inna niż dziewczyny, które wcześniej spotkałem. Bardzo chciałbym się z nią bliżej poznać i w sumie dlatego zaproponowałem im to spotkanie. Prawda, że mógłbym zaprosić tylko ją, ale po pierwsze nie chciałem od razu wyskakiwać z randką, bo w sumie my się tak naprawdę w ogóle nie znamy, a po drugie to Alice też wydaję się bardzo miła, szybko złapaliśmy dobry kontakt, warto mieć więcej znajomych.

​Wyrwałem się z rozmyślania i skierowałem w stronę łazienki. Rozebrałem, a następnie poszedłem pod prysznic. Ciepła woda zawsze mnie relaksowała i uspokajała, a tego teraz potrzebowałem. Po skończonej kąpieli wróciłem do mojej sypialni i tam czekała na mnie miła niespodzianka, a mianowicie SMS od dziewczyn.

„Z chęcią się jutro spotkamy. Co powiesz na wypad do kina, jutro o osiemnastej? Alice i Hermiona"

Uśmiechnąłem się i od razu odpisałem:
„ Z przyjemnością. Na pewno przyjdę :)"

No to teraz mogę zasnąć z uśmiechem na twarzy.
*****
To już drugi rozdział, mam nadzieję, że się Wam podoba :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top