Rozdział 3

Dzisiejszy dzień minął mi naprawdę szybko. Przyszło tylko kilku pacjentów, większość na ściągnięcie kamienia lub załatanie dziury. Jedynie kobieta na leczeniu kanałowym zęba, sprawiła mi większy problem, ale ostatecznie to też zakończyło się sukcesem i pacjentka wyszła zadowolona z gabinetu (na tyle zadowolona, na ile można być zadowolonym po takim zabiegu).

​Po skończonej pracy, ruszyłem w stronę domu. Większość drogi biegła przez pobliski park, co znacznie mi ją umilało. Szum liści znacznie mnie odprężał, dzięki czemu mogłem się wyluzować. Ten błogi stan jednak został przerwany, ponieważ z tej nieuwagi wdepnąłem w kałużę i zamoczyłem swoją nogę w wodzie aż po kostkę.

- Fuck- przeklnąłem. Teraz cały but miałem mokry i brudny. Zdecydowanie nadawał się jedynie do prania. Otrząsnąłem obuwie z wody na tyle, na ile było to możliwe i ruszyłem dalej.

​Po kilku minutach dotarłem do mojego wieżowca, a tam spotkałem sąsiadkę Kate, która najwyraźniej zeszła wyrzucić śmieci. Średnio miałem ochotę z nią rozmawiać, ale skubana mnie zauważyła i nie miałem wyjścia.

- Ooo, dzień dobry panie Malfoy- powiedziała i ruszyła w moją stronę.

- Dzień dobry, pani Lopez- odpowiedziałem.

- A co pan taki skwaszony. Koń pana ugryzł czy co?- spytała i sama zaczęła śmiać się ze swojego „żartu". Nie będę ukrywać, wyjątkowo irytuje mnie ta kobieta. Co ona się tak do mnie przyczepiła? Muszę natychmiast wymyślić jakąś wymówkę, żeby ją spławić, i jak najszybciej stąd spierdalać.

- Ha ha, dobry żart- chyba było słychać, że mój śmiech jest wymuszony, ups.- Na szczęście to nie koń, tylko kałuża, w którą wdepnąłem, popsuła mi humor. A teraz bardzo panią przepraszam, ale spieszę się do domu, do widzenia- i nie czekając na jej odpowiedź, ruszyłem w kierunku wejścia. Otworzyłem drzwi i jeszcze tylko usłyszałem, jak mówi, że jestem wyjątkowo nie wychowany, po czym drzwi się zamknęły. Nie zamierzałem się tym przejmować.

​Po dwóch minutach stałem już w moim mieszkaniu. Zdjąłem płaszcz oraz buty i ruszyłem w stronę kuchni. Umyłem ręce, a następnie zacząłem przygotowywać sobie obiad. Pokroiłem pomidory, paprykę, cebulę, wszystko wrzuciłem na patelnie i podsmażyłem razem z już wcześniej przygotowanym mięsem, a na końcu zalałem całość passatą pomidorową. Tak wyszedł mój szybki, popisowy sos, którego przygotowanie miałem już opanowane do perfekcji.
Jednak po chwili zorientowałem się, że z tego wszystkiego zapomniałem kupić makaronu po drodze. Ciekawe, z czym ja to teraz zjem. Jednakże wpadłem na świetny pomysł i postanowiłem go zrealizować.

​Chwilę później stałem już piętro niżej i pukałem do mieszkania Alice i Hermiony. Nie musiałem długo czekać, brunetka otworzyła mi drzwi.

- O hej, coś się stało?- spytała dziewczyna.- Umówiliśmy się dopiero na za dwie godziny.

- Hej, nie, nic się nie stało- powiedziałem.- Wszystko aktualne, nie musicie się martwić. Chciałem się tylko spytać, czy nie macie może do pożyczenia trochę makaronu? Zapomniałem kupić, a potrzebuje do sosu.

- Uff, już mnie wystraszyłeś. No jasne, że mamy! Wejdź do środka, nie będziesz przecież stał w przejściu. Zaraz znajdę w szafce jakiś makaron.

Wszedłem i rozejrzałem się. Układ mieszkania wydawał się taki sam jak mojego, co było dość logiczne, jeśli mieszkaliśmy w tym samym pionie.

Dom urządzony był typowo kobieco, wszędzie były jakieś poduszki, kocyki i inne duperele. Największą uwagę przyciągał ogromny regał, który dosłownie pękał w szwach od nadmiaru książek umieszczonych na nim. Byłem pewny, że należy do Hermiony.

- Hermiona, co się stało, kto pukał?- do pokoju weszła Alice z ręcznikiem na głowie.- O! Hej Draco. Ale mnie wystraszyłeś, nie spodziewałam się ciebie tutaj. Co cię sprowadza w nasze skromne progi, drogi doktorze?- zapytała z ogromną powagą, po czym wybuchliśmy śmiechem razem z brunetką, która znalazła już makaron dla mnie.

- Przybyłem tutaj, żeby zdobyć wasz najcenniejszy skarb- mówiłem z równą powagą, co spowodowało kolejne salwy śmiechu.- Dzięki wielkie Herm, teraz będę miał co zjeść. Zmieniając temat, spotykamy się pod kinem czy jak?- spytałem.

- Mam samochód, więc nas podwiozę. Kino jest oddalone od nas o 5 km, nie ma sensu tyle iść. Bądź gotowy tak na za dwie godziny, to szanownego doktora też podwieziemy- mówiła, nadal śmiejąca się, Alice.

- O to super. Jeszcze raz dziękuję i żegnam was moje drogie pacjentki. Do zobaczenia!- odpowiedziałem i ruszyłem w kierunku drzwi.

- Pa!!!- krzyknęły w tej samej chwili, po czym Hermiona zamknęła za mną drzwi.

H***

​- Nie mogę z niego, on jest taki zabawny- Alice już nie miała nawet siły stać, położyła się na kanapie i nadal śmiała.- Naprawdę super, że się tu wprowadził, w końcu będziemy miały jakiś ciekawszych sąsiadów niż te staruszki.

- Masz coś do Kate?- zapytałam z „oburzeniem".

- Oh, przecież wiesz, że nie. Ale po prostu chciałabym spędzić trochę czasu z kimś w naszym wieku. Wypad do kina jest super pomysłem, świetnie to wymyśliłam. I oczywiście, ty siedzisz po środku.

- ŻE SO!?- krzyknęłam.

- No przecież jakoś trzeba was swatać. Hermiona, nie wymigasz się. Ja to widzę, już na pierwszy rzut oka pasujecie do siebie jak dwie krople wody.

- Niby po czym to widać? Poza tym to nie ja cały czas z nim żartuję i gadam o niczym, jakbyśmy się znali całe życie.

- Przecież dobrze wiesz, że ja szybko łapię kontakt z każdym. Dla mnie jest świetnym materiałem na dobrego znajomego, ale na pewno nie na chłopaka. Może jeszcze nie chcesz tego przyjąć do wiadomości, ale jesteście dla siebie stworzeni. Jakbyście byli z tych samych światów, mieli wspólną, skrywana przeszłość. Poza tym, jeśli ja bym mu się spodobała, to dlaczego to twoje imię słodko zdrabnia?- Alice poruszyła do mnie znacząco brwiami.

- Nie, no to już jest przesada. Po prostu tak było szybciej. A zresztą, nie chcę mi się już z tobą przegadywać, nie wchodzi się w potyczki z głupimi. Teraz to ja idę się wykąpać, a później wyszykować. Pomożesz mi znaleźć coś ładnego, jak zawsze?

-AAA! Widzisz!- zapiszczała.- Już chcesz się mu przypodobać. Przeznaczenie!

- Jesteś jebnięta, jebnięta, słyszysz? Naprawdę nie mogę uwierzyć, że przyjaźnie się z jebniętą!- zaczęłam krzyczeć.

- Zacięłaś się? Ajjj... to chyba miłość!

- Dobra, jak nie to zrobię to sama- wyminęłam przyjaciółkę i weszłam do łazienki.

H***

Po czterdziestu minutach, spędzonych na przymierzeniu niezliczonej ilości outfitów, w końcu zdecydowałam się na białą koszulę w delikatne, niebieskie kwiaty i zwykłe, niebieskie rurki oraz czarne botki. Włosy miałam związane w luźnego koka. Wszystko dopełniał mój szary płaszcz. Alice ubrała się w bordowy sweter i czarne jeansy. Jej piękne, długie, blond włosy zostały spięte w luźną kitkę. Oby dwie prezentowałyśmy się naprawdę dobrze.

Wyszłyśmy z wieżowca i ruszyłyśmy w kierunku parkingu. Tam czekał już na nas Draco. Ubrany był w szarą koszulę i czarne spodnie, a na sobie miał jeszcze niezapięty czarny płaszcz. Ten sam, w którym przyszedł na spotkanie sąsiedzkiego klubu książki. W tej prostocie wyglądał naprawdę dobrze.

- Hej dziewczyny, cudownie wyglądacie- przywitał, po czym uścisnął każdą z nas. Znów ten dziwny dreszcz. Zaczyna mnie to męczyć.

- Hej- opowiedziałam.

- Cześć, dzięki, ty również- powiedziała Alice.- Wsiadajmy.

Wszyscy usiedliśmy w samochodzie i pojechaliśmy do kina.


H***


​Po dziesięciu minutach byliśmy już na miejscu i staliśmy w kolejce.

- No to na jaki film idziemy?- spytałam.

- ROMANTYCZNY!!! KONIECZNIE!!! Musi być romantyczny! Pomyślcie tylko- romantyczne przytulasy, romantyczne pocałunki, romantyczny seks! Czy to nie brzmi cudownie!?- rozmarzyła się Alice.

- O nie, wszystko tylko nie to- odparł Draco.- Moja koleżanka w jedne wakacje zmusiła mnie do maratonu komedii romantycznych. Obejrzeliśmy ich chyba z sześć pod rząd, od tego momentu mam traumę- na jego wyznanie wybuchłyśmy z Alice śmiechem.- Nie śmiejcie się, to było straszne przeżycie.

- No dobrze, to co innego proponujesz?- zapytałam.

- A ty, co chciałabyś obejrzeć?- mówiąc to, tak na mnie patrzył, że nie wiedziałam, co mam odpowiedzieć. Normalnie mnie zamurowało. Już chciałam się odezwać, gdy moja przyjaciółka mnie uprzedziła.

- Hermiona nigdy nie umie się zdecydować, po czym zazwyczaj po prostu losuje jakiś film i jest on beznadziejny. A co myślicie na przykład o tym?- mówiąc, wskazała na plakat.- „Główna bohaterka dowiaduje się, że jest adoptowana i za wszelką cenę, wraz z przyjaciółmi, próbuje odnaleźć swoja prawdziwą rodzinę. Nie spodziewa się jednak, że będzie to aż tak trudne."

- Brzmi nawet nieźle, co o tym myślisz, Herm?- znowu zwrócił się do mnie.

- Jestem za, może być ciekawe.- odpowiedziałam, próbując zignorować niemiłe wspomnienie o moich zmarłych rodzicach.- To może ja kupię nam bilety, a wy pójdziecie kupić jakiś popcorn.

- Świetny pomysł, chodź ze mną, doktorku- śmiejąc się znów, Alice ruszyła wraz z Draco w stronę sklepiku.

Usłyszałam jeszcze, jak Malfoy mówi „oczywiście, moja ulubiona pacjentko.", po czym nadeszła moja kolej do kupna.

D***

​Powiem szczerze- film był słaby. Nic ciekawego się w nim nie działo, aktorzy grali tak, jakby ich wyjęto z jakiejś telenoweli, niekończącego się tasiemca, a przez piosenki w tle produkcji można było stracić słuch. Nie dziwię się, że sala oprócz nas i jednej ciągle całującej się pary (której tak naprawdę nie interesował film, po prostu chcieli mieć wolną salę, ale chyba popsuliśmy im plany. Ups.) była kompletnie pusta.

Jedynie towarzystwo jako tako ratowało całe to spotkanie. Naprawdę Alice była cudowna, świetnie mi się z nią rozmawiało, normalnie jesteśmy chyba jakimiś bratnimi duszami, bo po dosłownie dwóch dniach rozumieliśmy się bez słów. Jednak było widać, że obydwoje mamy takie same intencje i nie liczyliśmy na nic więcej niż przyjaźń, co nie powiem, ucieszyło mnie. Raz wsadziłem jedną dziewczynę w friendzone ze mną i później cały czas miałem poczucie winy, dlatego musiałem zerwać z nią kontakt.

​Z Hermioną też dobrze mi się rozmawiało. Komentowaliśmy grę aktorską oraz tą przeraźliwą muzykę. Nasza relacja jednak jeszcze nie była zbyt głęboka, w sumie czego się spodziewać. Nie wszyscy ludzie są tak otwarci, jak ta urocza blondynka. Mam jednakże nadzieję, że w najbliższym czasie się to zmieni.

- Wiecie co- zaczęła Alice.- pójdę może jeszcze po nachosy. Ten film jest tak nudny, że muszę go czymś dobrym przegryźć, jeśli mam wytrwać do końca. Zaraz wracam.

- Okej- odpowiedziałem i wróciłem do oglądania.


D***


​Minęło jakieś piętnaście minut, a dziewczyna nadal nie wracała. Najprawdopodobniej była ogromna kolejka. No cóż, trzeba jeszcze chwilę poczekać na jedzenie. Razem z Hermioną oglądaliśmy film dalej. W pewnym momencie była scena, w której główna bohaterka miała wypadek samochodowy. Nawet ona byłą nakręcona tak beznadziejnie, że szkoda gadać. Połowa realistyczna, połowa normalnie jak z jakiś Simsów. To ostatecznie skreśliło ten film. Jeśli nachosy za chwilę nie nadlecą, to zwariuję.

- Herm, widziałaś to? Przecież ta scena wyglądała jak z jakiejś gry komputerowej, co nie?- powiedziałem, jednocześnie odwracając głowę w stronę brunetki. Patrzyła się w jakiś punkt przed sobą i kompletnie nie zwracała na mnie uwagi. Po jej policzku płynęła jedna, samotna łza. Złapałem ją za rękę, próbując powstrzymać ten denerwujący dreszcz i budząc ją z odrętwienia.- Ej Hermiona, słyszysz mnie? Wszystko w porządku? Coś się stało? Dobrze się czujesz?- zarzuciłem ją pytaniami.

- Nie, nie, wszystko dobrze... Muszę po prostu na chwilę wyjść- i wyrywając swoją dłoń, szybkim krokiem ruszyła w kierunku wyjścia z sali. Nie czekając długo, ruszyłem za nią.

H***

​Ta scena była jak uderzenie prosto w twarz. Wszystkie złe wspomnienia wróciły do mnie jak bumerang. Serce zaczęło mi łomotać, oddechu zaczęło brakować, ręce się trzęsły. Nie wiele myśląc, wyszłam z sali, nie zdając sobie nawet sprawy, że Malfoy idzie jakieś dziesięć kroków za mną.

​Kiedy znalazłam się na korytarzu, nie doszłam nawet do kanapy, tylko osunęłam się po ścianie i usiadłam na podłodze. Tak bardzo kręciło mi się w głowie, dodatkowe praktycznie nie mogłam oddychać. Łzy płynęły po mojej twarzy, ale ja kompletnie nie zwracałam na to wszystko uwagi. Byłam zamknięta gdzieś w środku siebie. Nie mogłam tego wszystkiego opanować, to było silniejsze ode mnie.

​Nagle poczułam, jak ktoś łapie moją dłoń, przeszedł mnie dreszcz, a następnie usłyszałam tylko ten spokojny głos.

- Hermiona, spokojnie, jestem tu, wszystko będzie dobrze, oddychaj ze mną. Wdech przez trzy sekundy, wydech przez pięć . Wdech na trzy, wydech na pięć. Wdech na trzy, wydech na pięć- cały czas mi to powtarzał, a ja próbowałam oddychać razem z nim.- Bardzo dobrze. Wdech na trzy, wydech na pięć. Wiesz, jak mieszkałem z moją babcią, to razem piekliśmy różnie ciasta i raz, jak były jej urodziny, to postanowiłem, że sam spróbuję zrobić dla niej ciasto. Tylko, że zamiast cukru użyłem soli i ciasto było tak obrzydliwe, że nawet świnie nie chciały tego jeść. Bardzo dobrze. Jeszcze raz. Wdech na trzy, wydech na pięć- skupiłam się tak mocno na tym, co mówi, że powoli zaczęłam się uspokajać.- Jestem tu, wszystko będzie dobrze. Wdech na trzy, wydech na pięć. Innym razem byłem ze znajomymi w ZOO, idziemy tak sobie wszyscy razem, a tu nagle, nie wiem jakim cudem, żyrafa wychyliła się przez ogrodzenie i zjadła moją watę cukrową. Później nas wyrzucili za „dokarmianie" zwierząt. Jeszcze raz. Wdech na trzy, wydech na pięć. Już wszystko dobrze, jesteś bezpieczna. Chodź, pomogę ci wstać i przejdziemy na kanapy- mówiąc to, pomógł mi się podnieść, a następnie usadził na miękkiej sofie, ciągle trzymając moja rękę.- Wdech na trzy, wydech na pięć. Widzisz, wszystko jest dobrze. Jestem tu. Jesteś bezpieczna. Oddychaj spokojnie.

Siedząc tak spędziliśmy jeszcze z pięć minut. Jego uspokajające słowa oraz śmieszne historie naprawdę na mnie podziałały i w końcu się uspokoiłam. Serce przestało mi łomotać jak oszalałe, ręce przestały się trząść. W końcu postanowiłam się odezwać.

- Dziękuję... nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła... Ale skąd wiedziałeś, że...

- Że masz atak paniki- przerwał mi.- Mój kolega ze Stanów też miał ataki. Często go to męczyło, więc poszedłem kiedyś na takie zajęcia, żeby dowiedzieć się, jak pomóc osobom w takiej sytuacji. Mam na pamięć wyryte kilka takich historii. Zawsze, kiedy widzę, że coś takiego się dzieje, siadam przy kimś, staram się go uspokoić i odciągnąć jego myśli śmiesznymi opowiadaniami. Nie musisz dziękować, szczerze, mam to już we krwi.

- I tak dziękuję- w tym momencie spojrzałam na niego z kompletnie innej strony. Nie patrząc na to, jak beznadziejna była to sytuacja, to dzięki temu w jakimś stopniu zbliżyliśmy się do siebie.- Nie miałam już ataku od trzech lat, prawie zapomniałam, jak to jest. Wszystko przez tę scenę z wypadkiem. Ja... miałam wypadek samochodowy osiem lat temu z moimi rodzicami. Oni... zginęli w tym wypadku, a ja mam praktycznie całkowitą amnezję, nie pamiętam żadnych szczegółów mojego życia przed wypadkiem... Chodziłam do psychologa, bardzo mi pomógł, ale ta scena w filmie, to było jak uderzenie prosto w twarz...

- Nie musisz już nic mówić, poczekamy na Alice i...

- MATKO JEDYNA! HERMIONA! CO SIĘ STAŁO!?- nagle usłyszałam donośny i przerażony krzyk przyjaciółki, biegnącej w naszą stronę.

- Alice, dobrze, że jesteś, czy mogłabyś wrócić po nasze rzeczy do sali? Film jest beznadziejny, nie ma sensu go dłużej oglądać, pojedźmy lepiej do jakiejś dobrej restauracji- zaproponował Draco.

- Dobrze, ale czy ktoś najpierw może mi wyjaśnić, co tu się właśnie przed chwilą stało!?

- Chodź, pójdę z tobą i po drodze wszystko ci powiem. Poczekaj tu na nas, dobrze Herm- zwrócił się do mnie, na co tylko pokręciłam twierdząco głową, a później patrzyłam, jak oddalają się w kierunku sali.

D***

- Czy teraz możesz mi w końcu łaskawie powiedzieć, o co chodzi? Co się stało Hermionie, do cholery?  Jak szłam po nachosy, to wszystko było okej, a teraz wracam, wy siedzicie na korytarzu, ona zalana łzami. Ja nic nie rozumiem! No gadaj wreszcie! Mam ci wyrwać jęzor, żebyś zaczął mówić!?- szybko mówiła blondynka. Wyglądała na naprawdę zmartwioną, nic dziwnego.

- Jak poszłaś, to dalej oglądaliśmy ten film. W końcu była scena, w której główna bohaterka miała wypadek samochodowy- powiedziałem.

- No nie- zatrzymała się i popatrzyła na mnie z przerażeniem w oczach.-Powiedz, kurwa, że żartujesz.

-  Niestety nie. Na początku nie ogarnąłem, co się dzieje. Hermiona na chwilę zamarła, nie odpowiadała na moje pytania. W końcu powiedziała, że musi na chwilę wyjść, jednak zobaczyłem, że lecą jej łzy, cała się trzęsła, więc za nią poszedłem. Nie wziąłem nawet naszych rzeczy, tutaj i tak siedzi tylko ta ciągle całująca się para, pewnie nawet nie zauważyła, że wyszliśmy. Kiedy już dogoniłem Hermionę, to siedziała pod ścianą, nadal się trzęsła, widać było, że dzieje się z nią coś złego. Wtedy się domyśliłem, że ma atak. Jako, że mój dawny znajomy też często miewał ataki, to świetnie wiedziałem, co mam robić. Postąpiłem totalnie odruchowo. Mam nawet przygotowane kilka śmiesznych historii na takie sytuacje, żeby od razu wiedzieć, co powiedzieć, a nie zastanawiać się przez pół godziny. W końcu w miarę się uspokoiła, więc przeszliśmy na kanapę, a później przyszłaś ty.

- Ja pierdole. To wszystko moja wina. Ja zaproponowałam ten głupi film. Rozumiesz!? JA! Głupia ja, głupia ja...

- Hej, Alice. Nie możesz się obwiniać, przecież na plakacie nie opisują całej fabuły filmu.

- Niby tak, ale to ja was na niego namówiłam. On i tak był o szukaniu rodziny, to już powinno ostatecznie wybić mi ten pomysł z głowy. Już wszystko było dobrze, nie miała ataku od kilku lat. Jak przeze mnie jej wróci, to nigdy sobie tego nie wybaczę- z oczu dziewczyny zaczęły płynąć łzy, a ja niewiele myśląc, od razu ją przytuliłem.

- Alice- szepnąłem.- Wszystko będzie okej, to był dla niej po prostu szok. Nie była na to przygotowana, ale będzie dobrze. A jeśli mogę zapytać, o co chodzi z tym wypadkiem? Coś próbowała mi wytłumaczyć, ale niewiele zrozumiałem.

- Osiem lat temu miała wypadek samochodowy, w którym zginęli jej rodzice. Hermiona miała również straszne obrażenia, przez jakiś czas leżała w śpiączce. Najgorsze jest to, że ona kompletnie nic nie pamięta. Po prostu ma czarną dziurę w pamięci. Zero wspomnień o przyjaciołach, wyjazdach, szkole, zainteresowaniach, hobby. Nic. Jedyna rzecz, która gdzieś jej tam świta, to to, że lubiła czytać książki, dlatego tak kurczowo się tego trzyma.
Poznałyśmy się właśnie w szpitalu, ja też tam wtedy leżałam, bo miałam operację. Trafiłyśmy do jednej sali i od razu złapałyśmy dobry kontakt. Wkrótce poinformowano nas, że nie udało się znaleźć żadnej bliższej rodziny Hermiony. Wtedy zaproponowałam, że możemy zamieszkać razem w moim nowym mieszkaniu, które dostałam od rodziców w prezencie. Bardzo się ucieszyła i od razu zgodziła. I tak ciągle mieszkamy razem. Wydaje się być szczęśliwa, ale ciągle widzę ten ból w jej oczach, kiedy ja albo inni znajomi opowiadają o jakiś świętach czy spotkaniach spędzonych z rodziną. Niby depresja odpuściła, ale ja nie jestem tego pewna...

- To straszne...- wydukałem z siebie, na dłuższą wypowiedź po prostu zabrakło mi słów. Co prawda, ja również miałem mało wspomnień z mojej przeszłości, nie wiem, czym było to spowodowane. Jednak ja zawsze miałem moją kochającą babcię i przyjaciół, a Hermiona została praktycznie sama. Nie wyobrażam sobie tego koszmaru, przez jaki musiała przejść.

- Dlatego bardzo ci dziękuję, że tak szybko zareagowałeś, kiedy mnie nie było- mówiąc to, przytuliła mnie jeszcze mocniej w geście wdzięczności.

- Nie ma o czym mówić- odparłem.- Zbierzmy nasze rzeczy i wracajmy do Herm jak najszybciej.

H***

​Kiedy w końcu Draco i Alice wrócili, od razu udaliśmy się do samochodu, a następnie byliśmy już w drodze do restauracji. Tym razem siedziałam z chłopakiem z tyłu, a on cały czas opowiadał jakieś historie ze swojego życia, żeby odciągnąć moje myśli od złych wspomnień. Naprawdę byłam mu za to bardzo wdzięczna.

​Po dziesięciu minutach byliśmy już na miejscu. Lokal nazywał się „Czerwone talerze". Nigdy tu nie byłam, ale słyszałam o tym miejscu same pozytywne opinie. Wystrój w środku był przepiękny. Pomarańczowe ściany idealnie pasowały do ciemnych podłóg i mebli. W oknach wisiały żółte zasłony, a wszystko podawane było na czerwonych talerzach, co świetnie odzwierciedlało nazwę lokalu.
​Większość stolików było zajętych, ale po chwili poszukiwań, znaleźliśmy idealne miejsce, oddalone nieco od reszty gości. Usiedliśmy, a w naszą stronę zaczął zmierzać kelner z menu. Był to starszy, ciemnoskóry mężczyzna, ubrany w czarne spodnie i pomarańczową koszulę. Na jego plakietce widniało imię Kingsley. Jakby znajome, prawda?

- Dobry wiecz...- zaczął, jednak przestał mówić, a z rąk wypadły mu karty dań. Stał tak przez parę sekund, po czym otrząsnął się, podniósł jadłospis z podłogi i kontynuował.- Najmocniej państwa przepraszam. Oto państwa menu, za chwilę przyjdę zebrać zamówienie- rozdał nam karty, po czym szybko się ulotnił.

- Dziwny typ- stwierdził Draco.

- Niby dobra restauracja, ale obsługa, jak na razie, fatalna- dopowiedziała Alice.- Mam nadzieję, że on się jeszcze poprawi. Chyba, że to jego pierwszy dzień w pracy, to zwracam honor. Ja chyba zamówię te ravioli ze szpinakiem. A ty, Hermiona?- zapytała mnie przyjaciółka.

- Ja w sumie nie jestem za bardzo głodna...- spojrzenie, jakim mnie obrzucili, od razu zmieniło moją decyzję.- Ravioli ze szpinakiem brzmi pysznie- odpowiedziałam niemal natychmiast.

- To ja wezmę to, co wy, tylko że z grzybami- powiedział Draco.

​Poczekaliśmy chwilę, po czym przyszedł nasz, pożal się Boże, kelner, a my złożyliśmy zamówienie. Jedzenie było naprawdę pyszne. Udało mi się zjeść ponad połowę porcji, mimo ciągle odczuwalnej guli w gardle. Po skończonym posiłku, wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy do domu.

Na miejscu pożegnałam się z chłopakiem i od razu ruszyłam w kierunku mieszkania. Czułam kolejne łzy napływające do moich oczu, jednak nie chciałam okazywać przed nim mojej słabości. Otworzyłam drzwi, weszłam do środka, a następnie ruszyłam do mojej sypialni. Położyłam się na łóżku i zaczęłam szlochać. Nie miałam siły nawet się przebrać. Wszystko zbyt mocno mnie przytłoczyło. Niedługo później do mojego pokoju weszła Alice. Usiadła obok mnie i mocno mnie przytuliła.

- Przepraszam, że mnie nie było i przepraszam za ten głupi film- powiedziała zdławionym głosem.

- Nic się nie stało- starałam się mówić stanowczo, ale mój głos się załamał.- Mogłabyś spać dzisiaj u mnie? Nie chcę zostawać sama...

- Ależ oczywiście, przecież wiesz, że nigdy cię nie zostawię- powiedziała to z taką pewnością, że od razu jej uwierzyłam. Była dla mnie najważniejszą osobą na świecie, była moją przyjaciółką, siostrą, jedyną rodziną i nic tego nie zmieni. 
*****
Kolejny rozdział za nami. Trzy dni temu naszła mnie taka wena, że udało mi się wymyślić ponad 6 rozdziałów, więc myślę, że nie będzie długiej przerwy w kolejnych publikacjach. Wszystko jednak też zależy od tego, jak dużo będę miała zadawane w szkole po feriach. Przez to wszystko może się nieco spowolnić.
Tu chciałbym jeszcze podziękować mojej przyjaciółce, która dzielnie sprawdza dla mnie wszystkie rozdziały i dodaje im pikanterii (Alice to jej postać, ona się z nią utożsamia, więc nie zdziwcie się, że jest najbardziej szalona hah)
Życzę wszystkim miłego dnia/nocy. :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top