Rozdział 14
Paola
Po wyczerpującej, ale jakże przyjemnej nocy, wstałam przed Oskarem i zaszyłam się w kuchni pragnąc samodzielnie przygotować nasze pierwsze, wspólne śniadanie jakie zjemy w nowym domu. Tym bardziej że jeszcze dziś pojawi się gosposia, która będzie mnie w tym wyręczać. Dlatego też skwapliwie wykorzystałam okazję i zabrałam się za pichcenie, kręcąc się po kuchni w krótkiej, lekkiej różowej sukience. Humor miałam świetny, zapewne dzięki temu, że nie tylko wyjaśniliśmy sobie wszystko z Oskarem, ale i też nadrobiliśmy sporą ilość zaległych orgazmów...
Gdy mój narzeczony ubrany jedynie w spodnie dresowe, wchodzi do kuchni, jestem już prawie wyrobiona. Słodkie bułeczki dochodzącą w piekarniku, a wszystko inne czeka już w jadalni.
-Spodziewałem zastać cię w naszym łóżku, kiedy się obudzę- mruczy z niezadowoleniem do mojego ucha, zachodząc mnie od tyłu, kiedy włączam ekspres do kawy.
Przyciska władczo swoje ciało do mojego, a jego erekcja wbija mi się w pośladki.
-Cokolwiek miałeś w planach będzie musiało zaczekać aż zjemy śniadanie- odpowiadam stanowczo, a on wzdycha jak cierpiętnik, zamierając z ustami na mojej szyi.
-Myślałem, że po wczorajszym wieczorze wreszcie przestaniesz mnie karać- burczy obronnie.
-To żadna kara.- informuję go ze spokojem - Specjalnie wstałam wcześniej żeby przygotować nam posiłek, bo pierwsze śniadanie w domu w którym spędzimy resztę naszego życia to wyjątkowa okazja.- zaznaczam, po czym odwracam się w jego ramionach i podaję mu kubek z kawą.- Idź do jadalni, zaraz podam jedzenie- polecam mu, a on markotnieje jak dziecko któremu wyrwano lizaka - Ja zrobiłam śniadanie, a ty będziesz mógł zadbać o nasz pierwszy deser w nowym domu.- mrugam do niego zawadiacko, a on rozpogadza się w ułamku sekundy, posyłając mi seksowny uśmiech.
-Na taki układa ewentualnie mogę się zgodzić- stwierdza, po czym cmoka mnie w usta i z kawą w ręce opuszcza kuchnie.
Kiedy bułeczki są już gotowe, wyciągam blachę, przekładam je na talerz i zanoszę do jadalni, gdzie Rossi popijając kawę czyta gazetę. Z uśmiechem zasiadam obok narzeczonego, po jego prawej stronie, u szczytu stołu. Niby taka zwykła rzeczy, a daje tyle radości. Tym bardziej, że dzisiejsza pogada jest piękna, choć wkraczamy w jesienne klimaty. A dzięki dużym oknom francuskim wpada do tego pomieszczenia dużo światła, rozjaśniając ściany pomalowane w mozaikę odcieni błękitu i złamanej bieli.
Ogólnie roznosi mnie entuzjazm, który od wczoraj ani trochę nie opadł, przez co przewiduję, że z ogromny zapałem zasiądę w mojej domowej pracowni by dokończyć projekty do najnowszej kolekcji. Jeśli praca pójdzie mi tak sprawie jak przewiduję, to już niedługo będę mogła przedstawić mojemu zespołowi nowe zadania na najbliższe tygodnie. Muszę też bardziej szczegółowo obgadać z Jo przeniesienie siedzimy mojej firmy. Na razie prowadzimy głównie sprzedaż internetową i mamy kilka butików, w których oferujemy odzież mojej marki, ale fajnie byłoby otworzyć własny, w tym samym budynku. Nie mówiąc już o sali nadającej się na organizowanie pokazów, zamiast wynajmowania takich przestrzeni w hotelach...
-Nad czym tak myślisz? - pytanie Oskara przywraca mnie do rzeczywistości.
-O pracy. Muszę na poważnie rozważyć znalezienie nowej siedzimy dla mojego domu mody. Choć wydaje mi się, że jakakolwiek przeprowadzka będzie możliwa dopiero po ukończeniu kolekcji, nad którą teraz pracuję i jej premierze. Dążenie do takich dużych zmian wcześniej wprowadziłoby zbyt duże zamieszanie. - odpowiadam, smarując bułeczkę konfiturą.
-Ale nic nie stoi na przeszkodzie byś wcześniej zaczęła się rozglądać za czymś odpowiednim. Jeśli chcesz mogę nadać ten temat naszemu agentowi nieruchomości, żeby przygotował ci jakieś oferty- proponuje, przez co uśmiecham się do niego szeroko.
Naprawdę doceniam to jak zwraca uwagę na rzeczy, które są dla mnie ważne.
-Dziękuję, ale jeszcze z tym poczekam. – stwierdzam, po czym sięgam po swoją kawę. – W pierwszej kolejności muszę się skupić na doprowadzeniu do końca obecnej kolekcji, a przy tym zawsze jest niezła kołomyja. Zwłaszcza jak w którymś momencie nagle coś mi się odwidzi i zdecyduję się na szybko nanosić poprawki. – mówię, krzywiąc się przy tym, bo niestety takie akcje zdarzają mi się stanowczo zbyt często, przez co moi pracownicy muszą później stawać na uszach by to wszystko jakoś ogarnąć - Dlatego pogadam na spokojnie z Jo, jak ona to widzi z punktu logistycznego. Muszę to rozegrać tak by jak najbardziej zminimalizować zamieszanie jakie będzie towarzyszyło przeprowadzce, a dopiero później zacznę się rozglądać- stwierdzam wodząc palcami po opalonym przedramieniu Oskara.
Ten błahy i niewinny gest sprawia, że jego spojrzenie ciemnieje, a on ze zdecydowaniem odstawia kawę.
-Trzymanie się konwenansów jest oklepane - rzuca szorstko, po czym szybkim ruchem chwyta mnie stanowczo za rękę i wciąga na swoje kolana- Śniadanie równie dobrze możemy dokończy po deserze- oznajmia ze zdecydowaniem, wbijając zachłannie palce w moje ciało.
Chichoczę cicho z powodu jego niecierpliwości, jednak rozbawienie szybko zostaje wyparte przez trawiący nas wzajemnie pożar zmysłów.
Jak tylko nasze ciała się zderzają zarzucam mu ręce na szyję, a on wpija się wygłodniale w moje usta, dając mi do zrozumienia, że to nie są żadne żarty, a ja wystarczająco długo kazałam mu czekać na poranny numerek. W ułamku sekund przejmuje kontrolę nad sytuacją, w sposób który tak uwielbiam i kocham. Ta władczość, na pograniczu zniewolenia, a nawet brutalności jest częścią jego mroczej strony, która przyciąga mnie niczym zakazany owoc, który z każdym kolejnym razem staje się bardziej uzależniający.
Ręce Rossiego bezpardonowo wdzierają się pod moją różową sukienkę, a palce zaciskają się zuchwale na moich pośladkach, dociskając mnie do jego wzwodu. Jęczę bez skrępowania w jego wargi, a on jedną dłonią chwyta mnie za gardło lekko ściskając i przytrzymuje w miejscu całując bezkompromisowo. W tym samym czasie jego druga dłoń przesuwa się na przód moich fig, muskając moją kobiecość w ulotnej pieszczocie. To wszystko razem sprawia, że robię się dla niego morka i gotowa.
Co ja mówię, cała aż płonę pragnąc poczuć go w sobie. Pod wpływem rozkosznych dreszczy przeszywających moje ciało zaczynam drżeć, a Oskar poluźnia chwyt pozwalając mi odchylić głowę do tyłu i zaczerpnąć tchu. Jego palce nie próżnując, wędrują do ramiączek mojej sukienki, a następnie je zsuwają, odsłaniając mój nagi biust. Brak jakichkolwiek przeszkód, wyraźnie podoba się Rossiemu, bo z drapieżnym warknięciem przenosi swoje zachłanne i zaborcze usta na mojej piersi. Poddaję się tej surowej pieszczocie, wpijając mu paznokcie w skórę karku. Jednak nie trwa to długo, bo jeden oddech później moje dłonie są już skrzyżowane, za plecami. Rossi przytrzymuje je w tej pozycji, sprawiając, że moje cycki są jeszcze bardziej wyeksponowane, co skwapliwie wykorzystuje. Napięcie w moim podbrzuszu nasila się coraz bardziej, a kiedy jego wargi zamykają się na jeden z moich sutków i zaczynają ssać, staje się nie do wytrzymania.
-Pieprz mnie- polecam mu, choć mój głos przechodzi w błagalne skomlenie, przepełnione pożądaniem.
Moja potrzeba jest tak przejmująca, że całą sobą liczę na to, że mój narzeczony nie będzie się ze mną drażnić, przetrzymując w tym stanie, tylko da mi to czego pragnę. Na moje szczęście, Rossi również nie jest w nastroju na żadne gierki i zadzierając do góry moją sukienkę, gwałtownym ruchem umieszcza mnie na sobie okrakiem. Puszcza moje ręce, a jego palce ściskają boleśnie moje pośladki, kontrastując z delikatnością języka ślizgającego się po moim obojczyku.
Gorączkowo chwytam za gumkę jego spodni dresowych, podczas gdy on jedną ręką odsuwa na bok moje majtki i przejeżdża palcem po wilgotnej kobiecości. Przyprawia tym moje zmysły o szaleństwo. Oboje jesteśmy podnieceni do granic i gotowi pozwolić by strawił nas żar dzikiej i nieokiełzanej żądzy. Niestety w tej właśnie chwili nasze gorączkowe uniesienie przerywam głośne, skrępowane chrząknięcie, dochodzę od strony holu, zza moich pleców.
-Przepraszam- chrząka ponownie jeden z pracowników naszej ochrony, skutecznie studząc nasze lubieżne zapędy.
Oskara, który niechętnie unosi twarz znad mojego dekoltu, gromi mężczyznę spojrzeniem, jednocześnie poprawiając moją sukienkę. Ja z kolei chowam rozognioną podnieceniem twarz w zgięciu szyi narzeczonego. Nawet się człowiek nie może w spokoju bzyknąć we własnej jadalni...
– Kurier właśnie dostarczył przy bramie paczkę, dla pani Paoli- wyjaśnia facet skruszonym głosem, a ja przegarniam ręką potargane włosy, które uwolniły się z koka.
Wyglądając już w miarę przyzwoicie odwracam twarz w jego stronę. Biedak stoi skrępowany w progu i patrzy wszędzie byle nie na nas.
-Dobrze, połóż ją na stole i zostaw nas samych- Oskar grzmi gniewnie, a mężczyzna posłusznie odkłada pakunek na drugi koniec długiego dębowego stołu, po czym pospiesznie opuszcza dom, zostawiając nas samych - Na czym to skończyliśmy? - Rossi zwraca się do mnie, ujmując mnie stanowczo za kark i odchylając moją głową.
-Miałaś mnie przelecieć czy coś- odpowiadam przekornie, patrząc psotnie w jego stalowe tęczówki.
Na co on bezceremonialnie atakując moje usta, zwinnym ruchem podnosi się ze mną z krzesła, trzymając mnie za tyłek. W następnej chwili kładzie mnie na plecach na blacie, z pasją zawłaszczając sobie mój język. Nie odrywając się od moich ust, ponownie obnaża moje piersi i szczypie sutki. Pod wpływem tego rozkosznego bólu, odrywam od niego wargi jęcząc głośno, a on przewraca mnie na brzuch, przez co mój biust dociska się do chłodnego drewna, a stopy lądują na podłodze. Nim uda mi się chwycić następny oddech, Rossi napiera na mnie swoim ciałem. Zsuwając spodnie ze swoich bioder, odsuwa na bok moje figi i czubkiem fiuta rozciera moją wilgoć.
-Musimy się pospieszyć zanim komuś znowu przyjdzie do głowy nam przerwać- syczy zapalczywie do mojego ucha, a ja w aprobacie wyginam plecy w łuk wypychając poślaki w jego stronę.
Ta zachęta wystarczy by jednym ostrym ruchem zatopił się w mojej rozgrzanej cipce.
-Tak! - krzyczę gorączkowo, podczas gdy moje wewnętrze mięśnie pulsują z ekscytacji.
Rossi wbija zajadle palce jednej ręki w moje biodro, a drugą ręką przytrzymuje moje nadgarstki za głową. Nie tracąc czasu natychmiast zaczyna wchodzić we mnie napastliwie i głęboko. Nie jest to dla mnie zbyt wygodna pozycja, ale przeszywające mnie impulsy rozkoszy mi to w pełni rekompensują. Mój narzeczony pieprzy mnie z zapalczywą pasją, coraz mocniej zaciskając palce na moim ciele. Mój orgazm buduje się w ekspresowym tempie, podczas gdy Oskar cedząc siarczyste przekleństwa rżnie mnie w bestialskim rytmie, który zarazem jest niemal okrutny, ale i rozkoszny. Moje krzyki mieszając się z jego groźnymi warknięciami, a chwilę później skumulowana ekstaza wybucha we mnie z dziką ekspresją, sprawiając, że dochodzę intensywnie, zaciskając się na jego kutasie. Przez co on przyspiesza jeszcze bardziej ruchy swoich bioder i dołącza do mnie zalewając moją cipkę swoim orgazmem.
-Kocham cię koniczynko - mruczy schrypnięty puszczając moje biodro, a jego dłoń chwyta mnie za brodę odchylając na bok twarz i przyciągając moje usta do pocałunku.
Czuła pieszczota jaką składa na moich wargach niesamowicie kontrastuje z surowym aktem jaki właśnie razem przeżyliśmy, przez co moje bijące w szaleńczym tempie serce niemal się rozpływa pod wpływem ogromu uczucia do tego faceta. Bo to ten mój jedyny na zawsze.
Jak tylko jego usta odsuwają się od moich, uwalnia moje ręce, a ja jedną z nich obejmuję jego kark przyciągając jeszcze bliżej siebie.
-Ja też cię kocham i z przyjemnością ochrzczę w ten sposób każde z pomieszczeń w naszym domu- rzucam prowokacyjnie, gdy pomaga mi się podnieść do pionu.
-Cieszy mnie to, bo mam na dziś wiele planów- odpowiada wprost w moje ucho, po czym odwraca mnie przodem do siebie, a ja zostaję poczęstowana rozkosznym uśmiechem będącym zapowiedzią grzesznych rzeczy, które na nowo rozgrzewają moją krew.
Poprawiam swoją sukienkę i majtki, a Oskar podciąga spodnie na biodra i przechodzi na koniec stołu, przynosząc mi paczkę. Podaje mi ją, a ja przyglądam się jej uważnie, bo niczego nie zamawiałam. Marszcząc brwi odbieram od niego pakunek, po czym rozrywam opakowanie.
To co znajduję w środku wywołuje mój natychmiastowy uśmiech. Powiem wam tyle, mój narzeczony to niezwykle cudowny facet! I do tego jak się okazuje niesamowicie romantyczny! W podłużnym pudełku na czerwonej bibułce leży biały oleander, a do jego łodygi za pomocą perłowej wstążki, przyczepiony jest mały liścik „Dziękuję za wspaniałą noc".
Prawda, że słodziak jakich mało?
Nie wypuszczając pudełka z rąk, rzucam się z radością na szyję Oskara i całuję go namiętnie w ramach podziękowania za tak uroczą niespodziankę. Zaskoczony moją reakcją przytrzymuje mnie za biodra i żywiołowo oddaje pocałunek. Gdy odrywam od niego usta i odchylam twarz, widzę, że Rossi jest wyraźnie zdezorientowany moim entuzjastycznym i spontanicznym zachowaniem, a przecież nie powinien, bo takie gesty zasługują na to by je w pełni doceniać.
-To ja dziękuję! Nie spodziewałam się, że zdobędziesz się na coś takiego. Jestem pod ogromnym wrażeniem. Nie znałam cię z tej strony, a bardzo mi się ona podoba- mruczę, wtulając się w jego tors.
Jednak, gdy on sztywnieje pod moim dotykiem, odsuwam się od niego, natychmiast dostrzegając jego zacięty wyraz twarzy.
-Paola, nie wiem o czym mówisz. - odzywa się chłodnym tonem- Cokolwiek dostałaś nie jest to ode mnie- oznajmia szorstko, a jego postawa wyraża napięcie.
Przyglądam mu się ze niezrozumieniem, bo przecież jego słowa nie mają sensu...
Tylko po co mnie wkręca, psując taką romantyczną chwilę?
-Jak to może nie być od ciebie, skoro załączony liścik odnosi się do naszej wspólnej nocy? - pytam skonsternowana, a on gwałtownie wyrywa mi pudełko z rąk.
Patrzę ze zdumieniem jak zaciskając usta przygląda się jego zawartości, po czym rzuca je brutalnie na stół.
-Ktokolwiek dziękuje ci za wspaniałą noc, to ja tym kimś nie jestem- cedzi przez zęby, przenosząc na mnie burzliwe spojrzenie, a jego osoba emanuje rozjuszeniem.
-Co? - dukam zdziwiona.
-To, że chcę wiedzieć kto i za jaką dokładnie noc ci dziękuję- warczy, zaciskając pięści.
Jak tylko sensów jego słów do mnie dociera, najeżam się ze wściekłości.
-Czy ty znowu coś sugerujesz?!- syczę rozsierdzona, bo sądziłam, że pewne kwestie mamy za sobą!
W głowie mi się kurwa nie mieści, że on znowu wyjeżdża do mnie z jakimiś popierdolonymi oskarżeniami! Nie wiem od kogo jest taka paczka, skoro to nie on mi ją wysłał, ale to nie znaczy, że ma ponownie przekraczać granicę, którą wydawało mi się ze wymalowałem mu ostatnio grubą czerwoną kreską! I to niemal na czole, tak by nigdy o niej nie zapomniał!
-Ja tylko chcę się od ciebie dowiedzieć od kogo może być ta przesyłka - odpowiada nieustępliwie, a jego ton jest ostry jak brzytwa.
Na co ja prycham jak rozwścieczona lwica, mając pieprzone deja vu.
-A ja ci powiem, że lepiej dla ciebie byś zastanowił się sto razy nad swoimi kolejnymi słowami- ostrzegam go surowo, posyłając mu wrogie spojrzenie. Jednak on wpatruje się we mnie z władczą stanowczością. - Nie mam pojęcia kto to przysłał, skoro to nie ty - informuję go jadowicie, po czym ścieramy się spojrzeniami.
-Ostatnią noc spędziliśmy razem- stwierdza zimnym tonem- ale pytanie brzmi co dokładnie działo się w poprzednią, gdy wyszłaś z moją siostrą i pozostałymi wariatkami- cedzi przez zęby, żądając odpowiedzi, a ja zaciskam pięści, które aż się rwą by zderzyć się z jego durną gębą.
-Jestem bardzo ciekawa co takiego według ciebie niby robiłam! Może mnie oświecisz? - syczę pochylając się wyzywająco w jego stronę, a moje oczy zwężają się we wściekłe szparki.
Błagam powiedzcie mi, że ja śnię, bo inaczej zostaje mi zamordować go w szale niepoczytalności!
-Nie wiem co robiłaś, ale chcę się tego dowiedzieć. - ripostuje ostro, a ja aż się zapowietrzam.
-Wiesz co? Brak mi słów na to jak bardzo jest to wszystko pojebane. Jeszcze chwilę temu pieprzyłeś mnie jak opętany, po tym jak przez miesiąc nie dawałam ci się nawet dotknąć przez podobne oskarżenia, a teraz urządzasz mi powtórkę z rozrywki! – wybucham niemal histerycznie, wyrzucając ręce w górę z frustracji, a on cały czas gromi mnie wzrokiem oczekującym odpowiedzi których nie mam – Pojęcia nie mam kto mógłby mi to przysłać, skoro dopiero wczoraj zmieniliśmy adres zamieszania!- wrzeszczę, dając upust swojej furii – A jak chcesz się czepiać mojego wypadu z dziewczynami i posądzać o bóg wie jakie niecne czyny, to może najpierw ja powinnam zacząć drążyć co dokładnie robiłeś w ostatnich tygodniach znikając na całe noce z Lucą i wymawiając się tłumaczeniem że macie pilną robotę! Może to ja powinnam docieka jak bardzo dopiekł ci fakt, że odcięłam ci dostęp do mojej waginy i do jakich występków to cię skłoniło?! - krzyczę porywczo, po czym nie będąc nawet zainteresowaną jego odpowiedzią, odwracam się na pięcie, gotowa wymaszerować gniewnym korkiem z jadalni.
Jednak Oskar chwyta mnie mocno za łokieć, zatrzymując w miejscu.
-Mi nikt nie przysyła prezencików – syczy obronnie, ze stalową nutą w głosie- Chcę się tylko dowiedzieć, kto może być nadawcą tej przesyłki, więc nie odwracaj kota ogonem, bo to zbyt poważna sprawa- cedzi przez zaciśnięte zęby, a ja z dzikim wrzaskiem wyrywam się z jego chwytu.
Wiecie co? Pierdole facetów, miłość i wszystko co się z nimi wiążę! Nic nie jest warte takich ekscesów i ciągłych oskarżeń o to, że za wszelką cenę próbujesz się puścić!
Co ja do cholery jestem? Nimfomanka, która bez fiuta między nogami dostaje obłędu, czy co do kurwy nędzy?!
-Niczego nie odwracam - syczę, miażdżąc go spojrzeniem- i będę tak łaskawa, że powtórzę, bo chyba nie zrozumiałeś- dodaję nisko- Nie mam pojęcia kto miałby przysłać mi ten prezent! Poza tym by jakiś obcy fagas mógłby to rzeczywiście zrobić musiałabym mieć nowy adres wypisany na czole! - zalewam Rossiego potokiem żarliwych wrzasków roznoszących się po całej posiadłości i nie daję mu wtrącić ani słówka! - A dla twojej informacji z Bellą i Delią siedziałyśmy w klubie tylko godzinę! Później zawinęłyśmy tyłki i pojechałyśmy dotrzymać towarzystwa Kirze w jej domu, bo gdybyś zapominał to twoja bratowa jest w ostatnim trymestrze ciąży! - unoszę się zapalczywie, z każdym słowem coraz bardziej – Ale skoro ty nadal nie masz do mnie za grosz zaufania i przy każdej dziwnej okazji zamierzasz oskarżać mnie o bóg wie co, to może jednak nie powinniśmy brać tego cholernego ślubu! W końcu po chuj ci taka przebiegła żona jak ja! - wrzeszczę dziko, po czym zrywam się z miejsca i gnam na złamanie karku, do swojej pracowni, w której zamykam się na wszystkie spusty, zastawiając za sobą zaszokowanego i wściekłego Rossiego.
Opierając się o drzwi biorę kilka głębokich wdechów, a moje serce szaleńczo tłucze się w piersi. Czy to kiedykolwiek się zmieni? Czy on już zawsze będzie doszukiwał się we mnie tego co najgorsze i obarczał winą za rzeczy, z którymi nie mam absolutnie nic wspólnego?
Sądziłam, że najgorsze burze mamy za sobą, ale byłam w cholernym błędzie. Ten facet jest niereformowany! Trzeba było go przetrzymać co najmniej pół roku bez seksu, a nie tylko miesiąc! Może jakbym zafundowała mu dłuższy okres abstynencji to, poszedłby po rozum do głowy, bo widać cztery tygodnie to dla niego za mało by zmądrzał! Figę z makiem dostał a nie nauczkę, skoro powiela schemat, który już przerobiliśmy!
Mój puls galopuje wściekle, a oburzenie zalewa każdą komórkę ciała. Nie mam nawet szansy spróbować się wyciszyć, bo Oskar zaczyna się dobijać do drzwi. Zdążyłam przekręcić zamek więc, jego szarpanie za klamkę jest bezskuteczne. W związku z czym zaczyna walić pięścią w drewno, z taką siłą, że aż się ściany trzęsą.
-Paola! Otwieraj do cholery albo wyważę te skurwiałe drzwi! - wydziera się furiacko, ale go ignoruję, bo na nic innego nie zasłużył. No może nie licząc kopa w jaja jaki mu się zależy z automatu...
Olewając raban jaki odwala Rossi, podchodzę do dużego stołu, pośrodku mojej nowej pracowni, na którego szklanym blacie, leżą porozrzucane teczki z moimi wstępnymi projektami. Nie zdążyłam jeszcze ich rozpakować i stwierdzam, że to jak najbardziej odpowiednia chwila na to by się tym zająć.
Podczas gdy Oskar coraz bardziej się piekli, wchodząc na kolejne poziomy wkurwu, ja uruchamiam system nagłaśniający i włączam muzykę by go skutecznie zagłuszyć. Jak tylko rozbrzmiewają pierwsze nuty mojej ulubionej składaki muzycznej, zabieram się za rozkładanie szkiców, by móc się im ponownie przyjrzeć. Płynąca z głośników melodia zaczyna wypełniać moje ciało, dzięki czemu mogę odciąć się od popierdolonej rzeczywistości mojego związku z Oskarem i skupić się na pracy.
Niestety po chwili zaczynają się rozlegać coraz głośniejsze odgłosy będące efektem tego, że Rossi niestrudzenie dalej wali w drzwi, używając do tego stanowczo zbyt dużo siły. Jednak na to też mam rozwiązanie. Chwytam białego pilota leżącego na stole i pogłaśniam muzykę, w żadnym razie nie przerywając sobie segregowania projektów.
Nagle rozlega się głośny huk wystrzału, po którym Oskar wpada do środka niczym rozjuszony byk. Jednak na mnie nie robi to wrażenia. Co najwyżej mnie irytuje. Znudzonym gestem, stopuję muzykę przyciskiem na pilocie, po czym niespiesznie unoszę beznamiętny wzrok na mojego narzeczonego.
-Mogłeś się wstrzymać z niszczeniem nowego domu przynajmniej przez jakiś czas, a nie siać spustoszenie już w drugim dniu - mówię przesuwając krytycznie spojrzenie pomiędzy nim, a uszkodzonymi drzwiami. - To specjalnie rzeźbione na zamówienie drzwi sprowadzone z Monachium. – rzucam beznamiętnie, kwestią wyjaśnienia- Mógłbyś bardziej to docenić. - dodaję z naganą, niewzruszona widokiem jego poczerwieniałej z wściekłości twarzy, pojawiającej się przede mną po drugiej stronie szklanego blatu.
-Pierdole to czy to jebane dzieło sztuki czy zwykła dykta. Mogłyby być nawet ze szczerego złota a ja w obecnej sytuacji i tak miałbym na to wyjebane. - warczy nisko, opierając się pięściami o stół, a mięśnie jego ramion i klatki piersiowej się napinają. - Jeszcze dziś przestrzelę zamki we wszystkich cholernych drzwiach w tym domu - cedzi przez zęby, pochylając się w moją stronę- bo nie pozwolę byś jeszcze kiedykolwiek się przede mną zamykała na klucz.
-Zakluczone drzwi to aluzja, którą powinieneś odpowiednio zinterpretować- wyjaśniam wyniośle – oznaczają jednoznaczny komunikat: odpierdol się ode mnie, bo nie chcę cię oglądać. - oświadczam, patrząc na niego wyzywająco.
- Nie skończyliśmy naszej rozmowy, więc sama jesteś sobie winna uszkodzonych drzwi. Nie dałaś mi wyboru bym mógł się tu dostać w cywilizowany sposób- syczy zawzięcie, a ja przyjmuję wyraz jawnego zaskoczenia.
-Nie skończyliśmy? - pytam teatralnie, potykając dłonią piersi- No popatrz a ja byłam przekonana, że tak. Zwłaszcza po tym jak zasugerowałeś, że poprzednią noc spędziłam dość upojnie. - dodaję jadowicie.
-Nic takiego nie powiedziałem- ripostuje furiacko, uderzając pięściami o szklany blat.
No pewnie drzwi już rozwalił to niech jeszcze rozpieprzy stół do kompletu... Grrr.
-Nie? – przechylam głowę lekko w bok- No to widać, że mamy zasadniczą różnicę zdań, bo ja jestem pewna, że właśnie to usłyszałam – stwierdzam szorstko.
-Paola nie baw się ze mną w te babskie gierki, bo wiesz, że jestem w nich do dupy- rzuca tonem ostrzeżenia, a jego gniew jest na granicy wybuchu. Co jak się możecie domyślić, lata mi koło tyłka i powiewa. - To nie czas na twoje fochy, a ja nie mam nastroju do tego byś próbowała mieszać mi w głowie. – dodaje, gromiąc mnie władczym spojrzeniem, które jak dla mnie może sobie w dupę wsadzić- Postawmy sprawę jasno. Pytałem co dokładnie robiłaś, gdy wyszłaś z dziewczynami. W sensie, gdzie byłyście, czy kogoś spotkałaś, czy ktoś cię zaczepiał albo ci się naprzykrzał. - cedzi powoli każde zdanie, napinając mięśnie żuchwy, a ja prycham- Przestań odstawić obrażoną księżniczkę, bo nie mamy na to czasu. Skoro nie wiesz od kogo może być ta przesyłka, to czym prędzej muszę się tym zająć i ustalić kto za tym stoi. Takie podarunki nie są czymś normalnym, więc podejdź poważnie do tego tematu. Żyjemy w niebezpiecznym świcie, a moja praca polega na znajdywaniu osób, które naraziły się Cosa Nostrze. Pracuję nad wieloma sprawami, a zwłaszcza nad jedną, gdzie nadal ustalamy osobę odpowiedzialną za całe zamieszanie. Przez co nie mogę wykluczać, że facet w desperackiej próbie ratowania swojej dupy, zaczął węszyć i obrał sobie ciebie za cel, by skłonić mnie do odwołania ludzi, którzy go tropią - wyjaśnia ostro- A ta pierdolona przesyłka mogła być formą ostrzeżeniem na dla mnie. Więc przestań nadinterpretować rzeczywistość – dodaje surowo, a ja patrzę na niego kpiąco.
-Oskarze, możesz nie robić ze mnie suki? Doskonale wiem co słyszałam! - warczę nie ustępliwie, a on wzdycha niczym największy męczennik, którego roznosi gniewna frustracja.
-Koniczynko, nie testuj mojej cierpliwości, proszę- mruczy niebezpiecznie cicho, unosząc dłoń i ściskając palcami nasadę nosa- Nie od dziś żyjesz w naszym świcie i wiesz jak popierdoleni potrafią być nasi wrogowie. A ta przesyłka jest cholernie podejrzana, zwłaszcza że jak zauważyłaś dopiero wczoraj zmieniliśmy adres zamieszkania. Co nasuwa wniosek, że ktokolwiek za tym stoi jest na bieżąco z tym co robisz, a nawet może cię śledzić. Dlatego pytam jeszcze raz czy masz choć jakieś przepuszczenie kto mógł ci to wysłać?
Jak tylko pozwalam by sens jego słów, przybrał logiczny kontekst, ogarnia mnie lęk. Prawda jest taka, że nigdy jawnie nie groziło mi bezpieczeństwo. Ojciec zawsze trzymał mnie z dala od swoich interesów. Owszem od czasu do czasu upierał się bym nigdzie nie ruszała się bez ochroniarza, ale to i tak zdarzało się sporadycznie. Przez większość czasu wystarczyło mu, że mieszkam w dobrze strzeżonym apartamentowcu, a mój samochód ma GPS.
-Paola- ponagla mnie stanowczo Oskara, patrząc na mnie wyczekująco.
-Nie mam pojęcia kto mógłby to przysłać. Przez cały czas trzymałam się z Delią i Bellą. Wypiłyśmy po dwa drinki, a później pojechałyśmy w domu twojego brata, gdzie spędziłyśmy resztę nocy- odpowiadam słabo, nagle przygnieciona powagą tematu.
-W porządku- rzuca Rossi siląc się na delikatniejszy ton, choć wszystko w jego napiętej postawie, mu przeczy- Zlecę moim ludziom by zbadali tę sprawę. - zapewnia, ujmując moją dłoń, którą opierałam bezwiednie na blacie stołu- Będzie dobrze i nie musisz się niczym denerwować. Jednak myślę, że to odpowiedni moment by przydzielić ci ochronę. Już wcześniej o tym myślałem i a to zdarzenie mnie w tym tylko utwierdza. – oznajmia spokojnie, patrząc w moje oczy. - Chodź do mnie- poleca łagodnie, lustrując mój zapewne przestraszony wyraz twarzy.
Kiedy nie reaguję na jego słowa, obchodzi stół i przyciąga mnie do siebie, zamykając w swoich silny ramionach. Poddaje się temu bez sprzeciwu, porażona myślą, że ktoś może chcieć mnie skrzywdzić, by odegrać się na moim narzeczonym. Wcześniej też nie rozmyślałam za wiele na temat tego czym zajmuje się Oskar, ani jakie to niesie za sobą ryzyko, również dla niego. Może to kretyńskie, zważając na to, że przecież należy do mafii, ale chyba wydawało mi się, że jest niezniszczalny...
- Nic ci się nie stanie- mruczy uspokajająco w moje włosy, zacieśniając ramiona wokół mojego ciała.
-A tobie? - wyduszam z siebie unosząc twarz ku niemu, a on posyła mi krzyw uśmieszek.
-Przez wiele lat radziłem sobie z dużo gorszymi sytuacjami, więc nie musisz się o mnie martwić. - odpowiada z przekonaniem, ujmując mnie za brodę. – Pamiętaj też, że akcja w klubie nauczyła mnie, że muszę ci ufać, więc nie doszukuj się żadnych podtekstów, gdy cię o coś wypytuję – dodaje z rozbrajającą żarliwością i niezłomną pewnością, wwiercając się intensywnie w moje tęczówki.
No dobra, jednak jestem suką.
Tym razem to ja mylnie odebrałam całą sytuację i pochopnie go osądziłam...
-Poza tym sama zadbałaś o to bym nigdy więcej w ciebie nie wątpił, pokazując mi jak to się kończy- dorzuca, zawadiacko wykrzywiając wargi i zakłada mi za ucho kosmyk włosów. – i możesz być pewna, że już nigdy nie chce powtórki z tych tygodni, kiedy twoją cipkę mogłem oglądać tylko w marzeniach, a ciebie rozbierać jedynie wzrokiem. – wyjaśnia, a ja parskam śmiechem.
-W takim razie cieszę się, że nauka nie poszła w las – stwierdzam uśmiechając się do niego, a on pochyla się muskając moje usta.
-Owszem, a poza tym na kolejną podobną lekcję życia nie mogę sobie pozwolić, bo w końcu zadecydowaliśmy, że chcemy mieć dziecko, a raczej nie uda mi się zmajstrować bobasa, jak będziesz się ode mnie oganiać kijem. – Rossi przechodzi na żartobliwy ton, chichocząc uroczo w moje wargi.
-W sumie racja. O tym nie pomyślałam- przyznaje z rozbawieniem.
-No widzisz, a przez to wszystko mamy tyły. Choć z drugiej strony może ja też powinienem zacząć cię karać, za wypaczanie moich słów? Tylko w zupełnie inny sposób niż ty mnie- rzuca z zamyśleniem, a jego oczy błyszczą psotnie, przez co szturcham go łokciem w żebra i oboje się uśmiechamy. Jednak już po chwili mój narzeczony poważnieje- A tak w ogóle to odstawiłaś tabletki? – pyta.
Potakuję jedynie głową, tonąc w jego przenikliwych, szarych tęczówkach.
-W takim razie muszę się wziąć poważnie do roboty by nadrobić te stracone tygodnie- oznajmia niskim seksownym tonem, trącając swoim nosem mój- Jednak najpierw muszę się zająć sprawą tej cholernej paczki. - mruczy sunąc wargami po moim policzku – Ale niedługo do tego wrócimy- szepcze obiecująco, po czym przygryza płatek mojego ucha.
Natomiast jego dłonie zjeżdżają na moje poślaki i przyciskają mnie do jego rosnącego wzwodu.
-Ok- dyszę tracąc oddech, bo ta chwila bliskości wystarczyła by rozpalić moje zmysły.
-Postaram się by stało się to jak najszybciej- zapowiada, głaszcząc z czułością mój policzek i przyszpilając mnie swoim płonącym spojrzeniem.
Cmoka mnie jeszcze przelotnie w usta, po czym wychodzi, a ja potrząsam głową pozbywając się lubieżnych myśli.
-W wolnej chwili nie zapomnij zadzwonić do naszej dekoratorki i poprosić by zamówiła nowe drzwi- wołam jeszcze za nim, gdy jest już na korytarzu i wracam do moich projektów.
Wpatrując się w nie, wypuszczam przeciągle oddech, starając się ogarnąć wydarzenia dzisiejszego poranek. Ale w wyciszeniu myśli pomaga mi dopiero muzyka, którą ponownie włączam, a która pobudza moją inspirację do pracy.
............
Oskar
Minęły jebane dwa tygodnie, a ja nadal nie tylko nie dorwałem kolesia, który podpierdolił nam dragi, ale też nie ustaliłem nadawcy paczki jaką otrzymała Paola. Póki co byłem w czarnej dupie, a na moją głowę zwało się coraz więcej komplikacji. Jakich? Otóż okazało się, że poszukiwany przez nas facet nie tylko podpierdolił nam dostawę, ale i najprawdopodobniej w dużej części wywiózł towar za granice kraju, by po większej obróbce chemicznej spróbować go wprowadzić w obieg na albańskim rynku, na którym dotąd mieliśmy monopol. Jakby tego było mało, ostatnio doszło do kolejnego incydentu, tylko tym razem z transportem broni, który wyparował identycznie jak tamten z narkotykami. Schemat postępowania sprawcy był taki sam w obu przypadkach, więcej miałem pewność, że stoi za tym ta sama osoba.
W związku z tym wszystkim miałem dużo na głowie, ale sen z powiek spędzała mi kwestia przesyłki zaadresowanej do Paoli. Czułem się jakbym miał nóż na gardle, przez co zwróciłem się w tej sprawia nawet do kolesia który stanowił mój odpowiednik tajnej broni, a o którym nikt nie ma pojęcia. Nawet moi bracia. Gabe dla otoczenia jest neutralnym cywilem, który oficjalnie nie ma ze mną nic wspólnego. Dla otoczenia jest zwykłym szarym, niewidzialnym obywatelem. Jednak w ramach zawartego między nami porozumienia, hakuje dla mnie od wielkiego dzwonu, bo jest w tym jebanym geniuszem. Traktowałem go zawsze jako ostatnią deskę ratunku, bo nadużywanie jego zdolności mogłoby w końcu zwrócić czyjąś uwagę, a tak się stać nie mogło. Nigdy. On musi pozostać w cieniu i nikt nie może się dowiedzieć o jego udziale w jakiejkolwiek prowadzonej przez mnie sprawie. Dlatego też zlecam mu tylko najpoważniejsze tematy i to dopiero wtedy, gdy nasi hakerzy zwodzą. To właśnie jemu powierzyłem niedawno sprawdzenie tego faceta, którego szukamy, a teraz także poleciłem by ustalił pieprzonego wysyłkowicza prezencików.
Moja znajomość z Gabe i to jak się o na zaczęła, pozostaje naszą wspólną tajemnicą, a w zamian mogę liczyć na jego bezwzględną lojalność oraz dyskrecję. Niestety tym razem nawet on poległ w wyśledzeniu osoby, która postanowiła zrobić mojej narzeczonej tamtą niespodziankę.
Ktokolwiek stoi za tą przesyłką, wykazał się wyjątkowym sprytem, nie zostawiając po sobie żadnych śladów. Firma kurierska dostała zlecenie z jakiegoś fake konta, a adres IP pochodził z sieci wifi należącej do kawiarni w centrum, którą w ciągu godziny odwiedza jakiś pierdylion ludzi. Nie było żadnego przelewu, tylko płatność gotówką, choć nie było to standardowe postępowanie. Wyjątkowo pieniądze za usługę przesłano listownie. W kopercie oprócz odpowiedniej kwoty znajdowało się kilka dodatkowych setek oraz karteczka z numerem wygenerowanego przez system zlecenia. Tyle wystarczyło by firma kurierska bez problemów zrealizowała usługę. Tak więc nie było żadnych poszlak prowadzących do potencjalnej osoby nadającej przesyłkę. Co oczywiście jak się można domyślić doprowadza mnie do szewskiej pasji. Jednak jestem niemal pewien, że stoi za tym ten sam koleś, który odważył się położyć łapy na zajebanym towarze. Jedyne pocieszenie w całej tej kołomyi to to, że sytuacja z tą paczką była jednorazowym incydentem, w który wmieszano moją narzeczoną. Przynajmniej na razie.
Jednak nie podoba mi się myśli, że ktoś może igrać z jej bezpieczeństwem. Dlatego też Paoli pilnuje zespół złożony z trzech ochroniarzy, by nic więcej nie wymknęło mi się spod kontroli.
Dodatkowo wkurza mnie fakt, że przez te ciągłe niewiadome zaczyna roznosić mnie nie tylko wściekłość, ale i frustracja. Może komuś innemu wydaje się to naturalne, ale w moim przypadku takie nie jest. Nie kiedy przechodzę na tryb służbowy.
Ostatni raz przydarzyło mi się coś takiego, gdy bezskutecznie usiłowałem namierzyć Paolę po tym jak uciekła z naszego przyjęcia zaręczynowego. Poza tamtymi okolicznościami nigdy więcej emocje nie zakłócały moich działań. Była jedynie chłodna logika i cierpliwości. Jednak, gdy w grę wchodzi moja kobieta zaczynam tracić rezon, a to nie jest nic dobrego, bo cierpi na tym moja skuteczność.
Dlatego muszę się opanować i skupić na celu, którym teraz jest przede wszystkim wytropienie tego jednego kolesia, który zapewne jest motorem napędzającym całość. Jak go dorwiemy, będę mógł odetchnąć, bo to on musi stać za tą cholerną przesyłką. Nie widzę innej możliwości. W związku z czym powinienem być dobrej myśli, bo udało nam się dokopać do kilku informacji na jego temat.
Z tą myślą przeglądam kolejne pliki z raportami. Jesteśmy coraz bliżej, niemal siedzimy temu chujowi na ogonie, ale niestety to nadal za mało by rozwiązać to wciągu najbliższych dni. Potrzeba nam jeszcze jakiegoś większego punktu zaczepienia, do którego mam nadzieję dokopiemy się w najbliższym czasie, bo teraz nie tylko muszę sobie radzić z własnym wkurwem, ale i ciskającym się Fabiono.
Mój brat dostaje ciśnienia i spina dupę przez te ostatnie bezczelne zagrywki względem naszej rodziny. Tak się pieni, że niewiele mu brakuje by wystrzelał połowę naszych żołnierzy, jeśli nie dorwiemy sprawcy, który się nam naprzykrza. Oby los zaczął mi w końcu sprzyjać, tym bardziej że przedsięwziąłem ku temu odpowiednie kroki.
Nie tylko zaangażowałem Gaba, ale i przydzieliłem do tego zadania więcej ludzi. Gabe oczywiście pracował niezależnie jak zawsze, a chłopaków podzieliłem na dwa zespoły. Ten którym dowodził Luca, pozostał bez zmian, a ten drugi składał się z podwładnych Borisa.
Jestem tak pochłonięty myślami o całym tym bagnie, że nie słyszę nawet pukania do drzwi mojego gabinetu.
-Dlaczego znowu masz minę jak kot srający na puszczy? – pyta wchodzący do mojego gabinetu Luca, a ja posyłam mu znaczące ponure spojrzenie i wymachują mu przed nosem jedną z kilku teczek walających się po moim biurku. Natomiast on to bagatelizuje, przewracając oczami- Przecież jesteśmy coraz bliżej policzenia się z tym szczwanym lisem – rzuca luzacko rozsiadając się na fotelu naprzeciw mnie.
-Nadal nie mamy żadnych konkretów – warczę zniecierpliwiony.
– Jeszcze nie mamy- zaznacza brawurowo- To, że chwycimy tego skurwiela zanim rozkręci sobie własny narkobiznes na naszych plecach, jest bardziej niż pewne, więc po co się tak pieklić. – bagatelizuje z charakterystyczną dla siebie manierą.
-To wszystko trwa już za długo- odpowiadam gromiąc go spojrzeniem.
-A od kiedy ty zrobiłeś się taki niecierpliwy? - pyta uszczypliwie.
-Będziesz inaczej gadał, jak Fabio zacznie się odgrażać masową egzekucją, a wierz mi, że jest nieźle wkurwiony. Już raz przerabiał akcje z jakimś pojebem, który chciał wyruchać moją rodzinę i na tym jego cierpliwość się skończyła. Więc lepiej ciśnij swoich podwładnych i wreszcie się do czegoś dokopcie.
-Czyżbyś dostał burę od braciszka, że zachowujesz się jak by cię pijawki w dupę pogryzły?
-Nie- cedzę przez zęby najeżając się, po czym opadam plecami na oparcie fotela i masuję sobie skronie. -Problem w tym, że nadal nie wiem kto wysłał Paoli, tam tą paczkę, a ten skurwiel, którego szukamy wydaje mi się najbardziej prawdopodobną możliwością. – burczę, sfrustrowany.
Co tam Fabiano, sam nie długo zacznę strzelać do wszystkich jak do ruchomych celów.
-Nie przesadzaj- macha na mnie dłonią- już ci mówiłem, że wątpię w to by to on za tym stał. Po jaką kurwę miałoby mu się chcieć słać prezenciki twojej kobiecie.
-Jak nie on to niby kto? - pytam zirytowany.
-Nie wiem- odpowiada, przewracając oczami- powiedziałem ci już na samym początku jaka jest moja teoria, ale kazałeś mi stulić mordę i poddusiłeś – zauważa ironicznie, a ja jeszcze bardziej się jeżę. Na pewno nie mam zamiaru po raz drugi słuchać jego przepuszczeń, że to był podarunek od jakiś koleś, któremu moja kobieta wpadał w oko, tylko ona pewnie nie chce się do tego przyznać.
-Nie zaczynaj znowu, chyba że chcesz, żeby ta wymiana zdań skończyła się tak samo jak za pierwszym razem- syczę ostrzegawczo, zaciskając pięści, a on unosi obie dłonie przed siebie.
-Dobra. – uspokaja mnie- Jak wolisz się dalej zadręczać przekonaniem, że stoi za tym jakiś psychol to twoja sprawa. Ja tylko chciałem przypomnieć, że jest prostsza możliwość i nic więcej – wtrąca pogodnie, a ja zwężam oczy w niebezpieczne szparki.
-Już ci mówiłem, że z wyjątkiem jednej nocy Paola wszystkie inne spędziła w ze mną. A podczas tej jednej towarzyszyła jej moja siostra, więc nie ma opcji by flirtowała z obcymi facetami i rozdawała nasz nowy adres- przypominam mu, wywarkując groźnie każde z tych zdań.
-Jasne, bo twoja siostrzyczka to akurat do tych najbardziej świętych należy- bąka cicho pod nosem, a ja mierze w niego palcem.
-Radze ci się w końcu zamknąć. Poza tym ty nawet nie znasz mojej siostry- ucinam szorstko, bo znowu naciąga moją cierpliwość.
-Wystarczy, że słyszałem o niej to i owo. – mruczy Luca.
-Słuchaj może i Delia jest mistrzynią fochów, ale nigdy nie zdradziłaby swojego męża, a jego samego za coś takiego by własnoręcznie wykastrowała. Do tego nie patrzyłaby spokojnie, gdyby jej przyjaciółkę zaczepiał jakiś fagas. W dodatku był z nimi wtedy Matteo, a zapewniał mnie, że nie doszło do żadnych podejrzanych incydentów. Więc skończ pierdolić i podnosić mi ciśnienie. - mówię ostro.
- Ok- zgadza się ugodowo- zapomniałem jaki jesteś drażliwy, na punkcie twojej pani- rzuca próbując rozluźnić atmosferę, ale ja posyłam mu jedynie nieprzychylne spojrzenie. - W każdym razie przyszedłem, bo mam inną sprawę. - zmienia temat poprawiając się na fotelu- Ostatnio ciągle siedzimy w robocie, a przydałoby się trochę oderwać i nabrać innej perspektywy. Dlatego chciałem urządzić małe party u mnie na chacie w ten weekend. - rzuca swobodnie- Zainteresowany? – unosi brwi.
-Ten weekend na pewno odpada, bo planuje zabrać Paolę na mały wypad w góry. - oświadczam, również odpuszczając. – Wydaje mi się, że zestresowała ją cała ta sytuacja z tą podejrzaną paczkę, więc chce ją wywieź na trochę z miasta by wyluzowała. – przyznaję.
-Ciekawe, dlaczego aż tak się przejęła, skoro jest taka niewinna jak twierdzisz- bąka pod nosem, a ja choć odbieram to jako kolejną zaczepkę, to zamiast się wkurwiać parskam cierpkim śmiechem.
-Może dlatego że z pełną mocą dotarło do niej, że to kim jestem i czym się zajmuję, niesie za sobą realne zagrożenie dla naszej codzienności i jej samej? - odpowiadam kpiącym pytaniem, bo już nawet nie chce mi się wkurzać na jego przerysowane insynuacje, które do niczego nie prowadzą.
Nie trzeba być geniuszem, by mieć świadomość tego, że związek ze mną ściąga na Paolę, niechcianą uwagę, jakiej wcześniej nie doświadczyła, jako córka swojego ojca. Do tego za tą uwagą czai się wyższy poziom niebezpieczeństwa i to taki z jakim jeszcze nigdy nie przyszło jej się zderzyć.
-Nie rób z niej naiwnej idiotki, niemającej pojęcia w jak niebezpiecznej rzeczywistości żyje. Przecież realia mafii nie spadły na nią jak grom z jasnego nieba. – sarka- Ona się w tym świcie wychowywała, więc nie wmawiaj mi, że nagle doznała olśnienia i zaczęła się bać. Tym bardziej, że patrząc na to jak jej stary wybił się w naszej hierarchii, to wrogów z pewnością mu nie brakowało – prycha szyderczo, kręcąc na mnie głową.
Mrużąc oczy nie mogę się zdecydować jak zareagować na te jego pieprzenie od rzeczy. Jednocześnie mam ochotę wkurwić się na niego za to, że swoim gadaniem zmierza do przekroczenia granicy, za którą na zawsze powinien zostać, a z drugiej strony śmieszy mnie jego ignorancja względem poruszonego tematu. No bo jakby nie było istnieje zasadnicza różnica pomiędzy mną, a moim przyszłym teściem. W sumie to nie jedna, a kilka, lecz tą najważniejszą jest nazwisko Rossi.
Moje rodzinne powiązania stanowią znaczącą kwestię, która wpływa na pryzmat postrzegania skali możliwego zagrożenia. Paola już teraz, będąc moją narzeczoną stała się członkiem rodu Rossich i jego ważnym ogniwem. Co za tym idzie poziom niebezpieczeństwa z jakim może się zetknąć, różni się diametralnie od tego jaki znała wcześniej. To moja rodzina stoi na czele Cosa Nostry, a potężna władza nie tylko sprzyja namnażaniu się wrogów, którzy prześcigają się w swej brawurze, ale też zagrożeniu adekwatnemu do posiadanych wpływów.
Ostatecznie zamiast wkurzać się na Lucę, za ciemnotę jaką się właśnie wykazał, postanawiam go jednoznacznie uświadomić w tym jak bardzo zmienił się status mojej przyszłej żony.
-Zanim związałem się z Paola, była zaledwie jedną z wielu dziewczyn urodzonych w mafijnym środowisku, trzymaną na uboczu tego półświatka. Jej ojciec to żaden główny gracz, a jedynie pionek. Dlatego też dla potencjalnych wrogów to on sam znajdował się na celowniku, a nie ona. Każdy kto miał z nim na pieńku wolał podjąć ryzyko związane ze sprzątnięciem jego osoby, a nie zwracaniem sobie głowy Paolą, by się na nim odgrywać. Inne podejście byłoby nielogiczne, nieopłacalne i oznaczałoby stratę zachodu. On nie posiada aż tyle by taka gra była warta świeczki. Tym bardziej, że zna się na rzeczy i potrafi twardą ręką rozwiązywać pojawiające się problemy. Mój ojciec od zawsze go za to cenił, bo nie tylko radził sobie z trudnościami skutecznie, ale przede wszystkim po cichu, nigdy nie robiąc wokół siebie niepotrzebnego szumu. - wyjaśniam - Natomiast teraz sytuacja jego córki nie tylko się skomplikowała, ale wygląda zupełnie inaczej. Obecnie już samo moje nazwisko może ściągnąć na Paolę potężne i popierdolone zagrożenie – dodaję, zamykając Luce gębę, tą oczywistą logiką.
-Ok, coś w tym jest- przyznaje po chwili, ale nie wygląda na urażonego wytknięciem mu jego niewiedzy. Z zamyśleniem układa sobie stopę na kolanie drugiej nogi i przejeżdża palcem po swojej dolnej wardze. Po chwili otrząsa się z zadumy i rozsiadając się wygodnie, zmienia temat- A dowiem się, gdzie chcesz zabrać sobą narzeczoną? - pyta już zupełnie innym tonem.
Gdyby cały czas zachowywał się w ten sposób, nie podnosiłby mi ciśnienia.
-Na Sardynie. - wyjawiam, również odpuszczając poprzedni temat.
-Czyli to ma być taki wyjazd z przytupem. - rzuca, unosząc brwi.
-Powiedzmy, że tak- odpowiadam enigmatycznie.
-A zdradzisz coś więcej? - dopytuje uśmiechając się do mnie krzywo i w pełni wracając do roli przyjaciela, a nie irytującego dupka.
- W sumie to nie bardzo znam szczegóły- przyznaje, a on unosi brwi jeszcze wyżej- Nie chciałem jej zabierać do rodzinnej rezydencji w górach czy też nad jezioro Garda, bo Paola odwiedziła każde z tych miejsc jeszcze za czasów panieńskich mojej siostry. A że nie szło mi wymyślenie czegoś innego to poprosiłem Delię o pomoc w zorganizowaniu wyjazdu. Z koeli ona stwierdziła, że Sardynia będzie idealna i obiecała zająć się wszystkim poczynając od zarezerwowania jakieś miejscówki. – mówię, patrząc na kumpla i sprawdzając jego reakcję.
Wiem, że dla niego staranie się dla kobiety to niepotrzebna przesada, ale przysięgam, że jeśli zacznie znowu zalewać mnie kretyńskim tekstami podnoszącymi mi ciśnienie, to po raz drugi zarobi ode mnie w gębę, bo nie jestem w nastroju do wysłuchiwania podobnych „mądrości".
-Czyli weekend z rozmachem, ale z jak dużym dowiesz się dopiero jak ci siostra wręczy rachunek- żartuje, a ja praskam rozbawiony i się rozluźniam, bo wygląda na to, że Luca się opamiętał i przypomniał sobie o tym co uzgodniliśmy odnośnie do poruszania tematu Paoli.
-Jak dla mnie to może nawet do tego rachunku dorzucić nowiutkie porsche dla siebie, w ramach mojej wdzięczności za to, że ratuje mi tyłek- stwierdzam i oboje się śmiejemy.
-Lepiej jej tego nie podpowiadaj, bo wydawanie kasy jest dla kobiet takim samym hobby jak dla nas strzelanie- ostrzega z rozbawieniem. - a jak dasz jej zielone światło to czasami puści cię z torbami.
-To akurat byłoby raczej nie wykonalne- parskam – W każdym razie cieszę się, że to Delia zajmie się organizacją tego wyjazdu, bo ja nie bardzo się na tym znam. Może i najeździłem się po świecie, ale sam wiesz, jak wyglądają realia naszej roboty, a miejscom w jakich bywamy, daleko od wyższych standardów. Dlatego zaangażowanie w to wszystko mojej siostry było z mojej strony genialnym posunięciem, bo przecież nie zabiorę Paoli do jakiegoś podrzędnego przydrożnego motelu. - wyjaśniam krzywiąc się przy tym, bo o ile sam niewiele potrzebuję przebywając z dala od domu, to nie zamierzam fundować mojej narzeczonej spartańskich warunków, jako niespodzianki.
-W sumie racja – zgadza się ze mną – czyli to będzie taki romantyczny wyjazd we dwoje? - dopytuje po chwili.
-Romantyczny będzie jak nic nie spierdolę – stwierdzam z rozbawieniem, choć tak naprawdę mam nadzieję, że uda mi się zrealizować wszystkie plany jakie więżę z tym wypadem, a to mnie trochę stresuje- Ale na pewno nie we dwoje. – wyjawiam, a on marszczy brwi- Chcę by towarzyszyły nam podczas tego weekendu najbliższe nam osoby, więc jeśli masz ochotę to zapraszam. Moja siostra później prześle ci szczegóły. – proponuję, bo choć bywa, że mamy różnicę zdań to Luca i tak jest ważną osobą w moim życiu. W końcu to mój jedyny przyjaciel, jakby nie było. - Nie będzie jedynie Fabio i Kiry, bo w jej stanie nie powinna już latać. - dodaję.
-W sumie to mógłbym się z wami wybrać- mruczy przesuwając dłonią po brodzie- Tylko dlaczego mam wrażenie, że mój kumpel zapomniał o mnie, gdy to wszystko planował- wtrąca patrząc na mnie z ukosa.
-Przestań. – zbywam go – Nie zapomniałem. Po prostu to Delia ogarnia cały temat, włącznie z listą naszych osób towarzyszących. – wyjaśniam – ja mam jedynie spakować sobie kilka rzeczy, które będą mi potrzebne i nic więcej, bo powiedziała, że bagażem Paoli też się zajmie- przyznaję, będąc wdzięcznym siostrze za jej przezorność. – a co do jakiekolwiek innych szczegółów wydaje mi się, że poznam je w tej samej chwili co moi goście- wtrącam przejeżdżając dłonią po włosach, w geście zakłopotania.
-Ok, powiedzmy, że ci wierze- śmieje się.
-Naprawdę bardzo zabawne- przewracam oczami- W każdym razie, skoro ty pojedziesz z nami to Boris przejmie na ten czas pełne dowodzenie nad sprawą, tego gościa. Przekażesz mu swój zespół i wszystko co do tego czasu ustalicie. – polecam.
Potakuje po czym wymieniamy jeszcze kilka zdań i wychodzi. Gdy zostaje sam otwieram szufladę biura i wyciągam z niej małe aksamitne pudełeczko. Tylko Delia wie jakie dokładnie mam plany na ten weekend, a to sprawiło, że z jeszcze większym entuzjazmem zabrała się za organizację tego wyjazdu.
Ostatnim razem zrobiłem wszystko nie tak jak trzeba i chcę to Paoli wynagrodzić. Dlatego też oświadczę się jej jeszcze raz. Jednak tym razem zrobię to tak jak należy.
..............
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top