Rozdział 6
Oskar
Z jakiś niezrozumiałych przyczyn, podczas rozmowy telefonicznej z Lucą, miałem wątpliwości czy informować go o tym, że pogodziłem się z Paolą i że w końcu jesteśmy razem. Jakaś niewytłumaczalna siła próbowała mnie skłonić do tego bym zachował to dla siebie.
Nie mam pojęcia, dlaczego.
Ale gdy zaczął dopytywać o to co się ze mną dzieje, dlaczego nie daję znaku życia i czemu zmyłem się ostatnio z klub jakby mi się tyłek pali, przełamałem swoje dziwne opory. W końcu był moim przyjacielem i miał prawo wiedzieć co dzieje się w moim życiu. O dziwo, kumpel nie wnikał w szczegóły i skomentował to jedynie słowami „Jak uważasz. To twój wybór i obyś nie żałował". Później zaproponował żebym zabrał swoją kobietę i wbijał do klubu na wybrzeżu, to się zabawimy.
Miałem mieszane uczucia, bo wcześniej wnioskowałem, że nie jest zwolennikiem stałych związków i być może właśnie to nastawiało mnie sceptycznie do tego by powiedzieć mu o mnie i Paoli.
Jednak on pozytywnie mnie zaskoczył.
Chociaż z drugiej strony to chyba właśnie od tego są przyjaciele, by cię wspierać, niezależnie od decyzji jaką podejmiesz. Teraz pozostawało mi tylko mieć nadzieję, że dogadają się z Paolą, ale sądząc po reakcji Luca, nie będzie z tym problemu. Do tego wierzę, że moja kobieta polubi człowieka, który był moim wsparciem po tym jak jej zabrakło.
Uspokojony wysnutymi wnioskami zaproponowałem Paoli wypad do klub, a ona zgodziła się na to z większym entuzjazmem niż się spodziewałem. Więc wszystko szło gładko.
Przynajmniej do czasu... a dokładnie do chwili, gdy Paola po prawie dwóch godzinach wynurzyła się z sypialni, ubrana w coś czego nawet nie można było nazwać ciuchem. Serio. Nie powiem, że nie widywałem kobiet ubranych jeszcze bardziej skąpo niż ona, ale do cholery jasnej, moja narzeczona nie powinna paradować w imitacji chusteczki do nosa!
Jednak mimo moich mieszanych uczuć względem jej stroju i tak opuściliśmy apartament zgodnie z planem, bo Paola w odpowiedzi na moją sugestię „Może jeszcze się przebierzesz. Mamy czas" poczęstowała mnie wściekłym spojrzeniem, które skutecznie zasznurowało mi usta. Przezornie ugryzłem się w język zamiast drążyć ten temat, bo domyśliłem się, że dyskusja o jej ubraniu podpada pod tę samą kategorię, o której mi wcześniej wspominała, czyli to czego nie powinienem robić, jeśli nie chce jej porządnie wkurzyć. A że nie chciałem psuć nam nastroju to wolałem odpuściłem, mając nadzieję, że nie będzie tak źle, choć moje wątpliwości względem jej wyglądu i tego, że zamierzała tak paradować w klubie pełnym napalonych frajerów, nie dawały mi spokoju.
Jednak zagryzłem zęby i obejmując ją zaborczo ramieniem, zaprowadziłem do czekającego samochodu, przy akompaniamencie stukotu jej szpilek. Przez cały czas zastanawiając się przy tym jak to możliwe, że ubranie się w ten tyci skrawek materiału zabrało je prawie sto dwadzieścia minut, które ja spędziłem grzecznie czekając na kanapie. Ale to również postanowiłem przemilczeć i nie komentować. Zamiast tego otworzyłem przed nią drzwi auta, zaciskając na nich boleśnie palce.
Niestety szybko zacząłem żałować tego, że jednak wypuściłem ją z mieszkania.
Dlaczego?
Bo wchodząc do klubu marzę tylko o tym by szmaragdowa „sukienka" mojej kobiety, jakimś cudem zmieniła się w habit. Dostaję palpitacji serca, mając świadomość, że nikomu z tu obecnych, nie umknie to, że ta jej wiązana na szyi kiecka odsłania całe plecy i jest cholernie krótka.
Tak krótka, że mimo tego, że trzymam Paolę blisko swojego boku, to i tak przy każdym jej ruchu spinam się, w obawie czy materiał nie unosi się za wysoko na jej udach.
Jeśli jakimś cudem nie stanie się nagle dłuższy choćby o kilka centymetrów, to w ciągu godziny wykończę się nerwowo. To nie są żadne żarty. Jestem zupełnie poważny i kurewsko świadom ryzyka, że wystarczy by ta szmatka oblepiająca ciało mojej narzeczonej uniosła się zaledwie o kilka milimetrów, a cała banda napaleńców dowie się jakie majtki ma ona na tyłku.
Chyba każdy przyzna mi rację, że nie jest to coś nad czym można od tak przejść do porządku dzienne. Wcześniej sądziłem, że wyjście na imprezę to dobry pomysł, ale obawa, że Paola może zaświecić pośladkami przed tłumem facetów, powoduje, że zmieniam zdanie w ułamku sekundy.
Wyciągając ją z domu chciałem oderwać się od myśli o seksie z nią i wytrwać w swoim postanowieniu, że nie przelecę jej wcześniej niż jutro, ale teraz te założenia gryzą mnie w dupę, i to cholernie mocno. Nie dość, że nerwowy pot spływa mi wzdłuż kręgosłupa, a ja jestem spięty jak chuj to jeszcze zapowiada się, że będę chodził przez całą noc nie tylko rozdrażniony, ale i podniecony, bo Paola w takim wydaniu wprost olśniewa swoim seksapilem. Niech to wszystko szlag trafi! Trzeba było siedzieć z nią w domu, wziąć zimny prysznic i olać propozycję Luca!
Jednak na to jest już za późno. Pozostaje mi jedynie napić się drinka i spróbować choć trochę wyluzować. Oczywiście przez cały czas mając oko na moją kobietę i jej nieprzyzwoitą kreację.
Widząc ekscytację i zaślinione mordy facetów, których mijamy w drodze do strefy vip, bezwiednie wpijam palce w ciało Paoli, jednocześnie posyłając każdemu z nich mordercze spojrzenie. Za chuja nie dam rady się zrelaksować!
Moje ponure myśli nagle rozprasza, ciepły oddech owiewający moje ucho.
-Muszę jeszcze wskoczyć do łazienki, ale ty idź do kumpla. Znajdę was- mówi Paola, a ja jeszcze bardziej się spinam.
-Lepiej będzie, jak pójdę z tobą- ripostuję stanowczo, zaciskając zęby, bo nie ma mowy żebym zostawił ją samą.
Ni chuja!
-Oskar, przecież się nie zgubie- rzuca z rozbawieniem, które w ogóle mi się nie udziela.
-Nie, pójdę tam z tobą- nie ustępuję, a wtedy ona przewraca oczami.
-Nie zachowuj się irracjonalnie. Nie ucieknę ci - fuka, chyba zła, ale nie jestem pewien.
-Nie o to chodzi. - mruczę zachowawczo.
-To o co? - zadaje pytanie, na które chyba nie ma dobrej odpowiedzi.
A przynajmniej ja jej nie znam. Tym bardziej, że Paola wyswabadza się z moich objęć, a postawa jaką przyjmuje, ostrzega mnie, że wkroczyłem na pole minowe.
Staje naprzeciw mnie, opierając ręce na biodrach, a ja nie mogąc się powstrzymać, szybkim spojrzeniem upewniam się czy jej kiecka pozostaje na swoim miejscu. Na szczęścia tak! Ufff... jednak moja ulga nie trawa długo, bo gdy ponowienie wracam spojrzeniem do oczu Paoli, te są zwężone w szparki, a ona sama bucha już złością na kilometr. Jednak ja również się irytuję, zapominając o jej wcześniejszej radzie. No bo do cholery jasnej, dlaczego ona nic mi nie ułatwia!
-Jak mam cię zostawić samą w tym tłumie napaleńców, kiedy tak wyglądasz! - wypalam dając się ponieść własnemu rozdrażnieniu. Dlaczego ona nic nie rozumie! Co więcej niesiony falą żywiołowych emocji jakie przeze mnie przepływają wskazuję oskarżycielsko dłonią na jej strój.
Na co ona mruży oczy jeszcze bardziej.
-Słucham? - syczy, a ja niewzruszony powtarzam swoją wcześniejszą wypowiedź i to mój błąd, bo teraz Paola przechodzi do stanu jaki opisałbym jako rozjuszenie. Tylko dlaczego? Przecież ja jedynie spełniłem jej prośbę, bo widocznie przez głośną muzykę niedosłyszała co powiedziałem. Czy ktoś rozumie co tu się dzieje, bo ja nie bardzo... - Czy ty sobie żartujesz? - dopytuje wkurwiona.
-Nie...? - odpowiadam niepewnie, bo chyba za nią nie nadążam.
A ona... prycha wściekle, krzyżując ręce pod biustem, co je jeszcze bardziej uwidacznia, jej piersi. Ale szczęście w nieszczęściu jest takie, że ta jej cholerna kiecka ma jeden plus: dekolt jest zabudowany, aż po szyję. Choć jakaś ulga w tym wszystkim... co prawda niewielka, ale zawsze...
-Posłuchaj mnie uważnie- zaczyna biorą głęboki wdech- Jestem dorosła i potrafię o siebie zadbać. Sam mówiłeś, że jestem twardą sztuką. - stwierdza ostro- No chyba że ściemniałeś by mnie uspokoić po tym co stało się na Malcie? - przechyla głowę lekko na bok, niczym przyczajony tygrys gotowy do rzucenia się na swoją ofiarę- To jak? Były to tylko puste słowa czy nie? - dopytuje, po czym zaciska usta w wąską kreskę i patrzy na mnie wyczekująco. A może bardziej żądająco?
Nie wiem, bo już się w tym wszystkim pogubiłem i nie mam pojęcia do czego ona zmierza.
-Nie, naprawdę uważam, że jesteś silną kobietą- odpowiadam ostrożnie ważąc swoją wypowiedź.
-Świetnie. - stwierdza zadowolona. Chyba w końcu udzieliłem jakiejś właściwej odpowiedzi, tylko nadal nie wiem o co jej chodzi...- W takim razie nie ma o czym dyskutować. Ty idziesz poszukać kumpla, a ja dołączę do was jak tylko wyjdę z łazienki. Sama. - oświadcza zdecydowanie z pełną mocną, a mi się źrenice rozszerzają z oburzenia i niedowierzania, że ona nadal obstaje przy swoim.
Czy ja nie wyraziłem się dość jasno?! Przecież moje argumenty mówią same za siebie! Już mam otworzyć usta i ponowienie wyrazić swoje zdanie, jednak jej następne słowa mnie przed tym powstrzymują.
- Z góry uprzedzam, że brnięcie dalej w twoją paranoje będzie skutkowało utratą mojej cierpliwości i zafunduje ci drogę do piekła. - ostrzega mnie jadowicie- Wkurwię się nieziemsko, a takiej jeszcze mnie nie widziałeś i uwierz, że nie chcesz widzieć. Wówczas tylko jednego będziesz mógł być pewien. Mianowicie tego, że skończymy tę imprezę zanim jeszcze się zaczęła. Co więcej w sekundzie, w której ty wznowisz swoje brednie, ja zedrę z siebie sukienkę którą mam na sobie, skoro to ona stanowi ich przyczynę. Następnie obrócę się na pięcie i stąd wyjdę. W efekcie czego ty nie zobaczysz się z kumplem, a ten tłum, o który tak się martwisz przekona się nie tylko jakiego koloru są moje stringi, ale i zobaczy moje cycki. Tak więc doradzam pomyśleć nim się odezwiesz. Zastanów się czy warto, bo ja nie zawaham się zrobić tego co powiedziałam - dodaje stanowczo, a ja milczę stojąc jak wmurowany i rozważając na ile poważna jest jej groźba.
Z kolei ona przygląda mi się wyczekująco jeszcze tylko przez chwilę, a następnie z bojowym wyrazem twarzy i wyzwaniem w oczach, obraca się na pięcie.
Nim uda mi się zareagować, ona już znika w tłumie. A ja? Dalej stoję jak słup soli, porażony niedowierzaniem. Co tu się kurwa odpierdala?! Jak ona może mi grozić tym, że zrobi publiczny striptiz? Co to w ogóle za argument do cholery jasnej?! Czy wszystkie kobiety są takie niepoczytalne czy tylko ona?
Prycham pod nosem. Trzeba było ją zamknąć pod kluczem a nie zabierać do klubu pełnego ludzi! Ale mądry człowiek po szkodzie. Zaciskam zęby, w ułamku sekundy analizując czy mimo wszystko uda mi się powstrzymać Paolę przed obnażeniem się, jeśli ulegnę wewnętrznej potrzebnie podążenia za nią. Niestety ocena tego ryzyka wypada cholernie chujowo. Do tego mając Delię za siostrę wiem, że kobiety naprawdę są zdolne do wszystkiego i już nic nie powinno mnie dziwić w ich wykonaniu.
Jednak aż mnie roznosi na myśl o facetach, którzy będą się ślinić do mojej kobiety pozostawionej samej sobie, albo co gorsze odważą się do niej umizgiwać! Dlatego ostatecznie zrywam się z miejsca by dopilnować tego co moje, ale po chwili się zatrzymuję. Bo realność tego jak bardzo może się to obróci przeciwko mnie, studzi moje zapędy.
Moja narzeczona już teraz jest niemal naga, a gdy rzeczywiście zrzuciła z siebie ten maleńki skrawek materiału... Kurwa mać!!!
Cholerne baby! Teraz widzę, że Paola nie bez powodu została przyjaciółką mojej siostry. Coś mi się wydaje, że są siebie wartę, bo ich drugie imiennie to szantaż.
W związku z tym zagryzając zęby, podejmuję próbę zapanowania nad sobą. Pięści zaciskam tak mocno, że aż coś mi przeskakuje w nadgarstkach. Następnie wypuszczam ustami powoli powietrze. Zajmuje mi to dłuższą chwilę, ale w końcu udaje mi się wbrew sobie, zrezygnować z dalszego pościgu.
Z chmurnym nastrojem zawracam do strefy vip. Wchodząc po schodach, czujnym wzrokiem przeczesuję zgromadzonych klubowiczów, licząc na to, że wypatrzę moją koniczynkę. Dostrzegam ją jak znika za rogiem korytarza prowadzącego do łazienki. Oby szybko się uwinęła.
Zaciskając szczęki kieruję się do loży kumpla. Może jego towarzystwo sprawi, że choć trochę wyluzuję, bo inaczej osiwieje, jeszcze zanim Paolo do nas dołączy...
Kiedy odnajduję Luca w jego stałej miejscówce, zauważam, że zdążył się już rozkręcić. Jednak nie zwracam uwagi, na panienki które sobie przygruchał. Szczerze mówiąc teraz odkąd mam Paolę, inne kobiety w ogóle dla mnie nie istnieją, jakby były nie widzialne. Mogłyby tańczyć nago tuż przed moim nosem, a ja i tak bym tego nie zauważył.
No chyba, że moja narzeczona znowu wpadłaby na jakiś genialny pomysł, którym byłoby dołączenie do grupowego striptizu, bo uznałaby to za doskonałą formę zabawa. Ale całym sobą mam nadzieję, że do takiej akcji nigdy nie dojdzie!
Ignorując towarzyski Luca opadam tyłkiem na kanapę, naprzeciw niego, a ten od razu odrywa twarz od szyi jakiejś dupy.
-No nareszcie, już myślałem, że się nie pojawisz. - rzuca kpiąco, ale nie reaguję na jego zaczepkę, zbyt zajęty rozmyślaniem o Paoli. Wtedy on przygląda mi się krytycznie- Dlaczego wyglądasz jakby coś cię w dupę ugryzło? - pyta po chwili, ale zbywam go machnięciem ręki- Sądziłem, że jak w końcu odzyskałeś swoją kobietę, to będziesz tryskał entuzjazmem, a tym czasem nastrój masz podlejszy niż zazwyczaj. Czyżby już się pojawiły problemy w raju? - komentuje ironicznie, unosząc brwi.
-Nie ważne, zresztą jak ją zobaczysz sam zrozumiesz- odpowiadam z goryczą, a jego brwi podjeżdżają jeszcze wyżej.
-A gdzie ona w ogóle jest? - dopytuję z zaciekawieniem, rozglądając się.
-Uparła się, że musi iść do łazienki. Sam- burczę.
-No to, żeby się nagle nie rozmyśliła i znowu nie zawinęła tyłka. Bo to chyba wychodzi jej najlepiej- stwierdza z przekąsem, a ja jeszcze bardziej się spinam.
-Chcesz mnie jeszcze bardziej wkurwić? - pytam z jawnym ostrzeżeniem w głosie.
-Skąd- odpowiada od razu, unosząc ręce- ale widzę, że przez wasz wielki powrót do siebie, nie tylko zachowujesz się jakby ktoś kazał ci wysrać paczkę gwoździ, ale i na żarach przestałeś się znać- rzuca z pretensją, a ja wzdycham- Uprzedzałem cię, że partnerki na stałe zawsze oznaczają problemy. Do tego nigdy nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Jednak, skoro zdecydowałeś inaczej, to jedynie doradzam byś miał oczy szeroko otwarte i odpowiednio jej pilnował. Kobietom nigdy nie można ufać. Tym bardziej że tej jednej już raz udało się zrobić cię w bambuko. – dodaje, a ja gromię go spojrzeniem- Dobra, już dobra. Nie chcesz rad kumpla to nie. Tylko pamiętaj, że cię ostrzegałem. - odpuszcza- A teraz się napijmy, bo widzę, że tego ci potrzeba. – oznajmia, przywołując kelnerkę, która pojawia się przy nas w mgnieniu oka.
-Paola nie jest jak inne kobiety- rzucam jeszcze kwestią riposty, przejeżdżając ręką po napiętej szczęce.
-Obyś się nie mylił- oświadcza, po czym chwyta jedną z dwóch butelek wódki, jakie kelnerka postawiła między nami- Tymczasem korzystając z jej chwilowej nieobecności napijmy się, nim przyjdzie jej do głowy narzucić ci ogranicznik na wódę - dodaje żartując i polewa alkohol do naszych kieliszków.
Szybko udaje nam się opróżnić połowę butelki, a ja wreszcie się rozluźniam. To właśnie Luca nauczył mnie pić zwykłą czystą wódkę, do której nie mogłem się przekonać nawet przebywając w Rosji. Mój przyjaciel głosi przekonanie, że to najlepszy trunek, a ja z czasem zacząłem się z nim nawet zgadzać w tej kwestii. Dlatego też teraz bez oporów wlewam w siebie kieliszek za kieliszkiem.
Pijemy i gadamy, a chichot siedzących z nami panienek nawet do mnie nie dociera.
..........
Paola
Po załatwieniu swojej potrzeby, upewniam się jeszcze, że mój makijaż nadal jest perfekcyjny, a oczy mocno podkreślone. Z niczym się nie spieszę, bo muszę ochłonąć. Teksty w stylu samca alfa zupełnie do mnie nie trafiają, a jedynie zapalają wściekłe kurwiki w moich oczach, więc Oskara po mistrzowsku strzelił sobie w stopę. Nienawidzę, gdy ktoś próbuje mnie ograniczać i się mnie czepia. Dosyć tego miałam przez całe swoje życie. O ile mój ojciec nie należał do tych najbardziej zatwardziałych członków mafii i dawał sobie czasem przemówić do rozumu, to pewne kwestie był i tak nie do przeforsowania. Dlatego też byłam w siódmym niebie, kiedy zgodził się żebym wyprowadziła się z domu i zamieszkałą osobno. To była dla mnie ulga, bo nie musiałam nieustanie podporządkowywać się jego woli.
Więc teraz na pewno nie zamierzam zamieniać jednego pseudo dyktatora na drugiego. Po moim trupie!
Gdy uznaję, że spędziłam tu wystarczająco czasu, opuszczam łazienkę i niespiesznie przebijam się przez tłum tańczących, nadal nie dowierzając w to co Oskar powiedział na temat mojego wyglądu. Choć może powinnam spojrzeć na to z innej strony. Mianowicie uznać to za moje małe zwycięstwo, bo jego reakcja chyba dowodzi tego, że osiągnęłam swój cel. Chciałam go sprowokować swoim ubiorem, tak żeby nie był w stanie mi się oprzeć, gdy wrócimy do domu i chyba jestem na dobrej drodze do tego.
Uśmiecham się pod nosem na tę myśl.
Niestety mój świeżo odzyskany humor, zostaje brutalnie zepchnięty w dół, gdy wchodzę do strefy vip i dostrzegam Rossiego. Momentalnie zalewa mnie wściekłość, oburzenie i niedowierzanie. Czy on naprawdę chce mnie dziś wyprowadzić z równowagi?! Bo jak na razie jest na do dobrej drodze by to osiągnąć! Odkąd przekroczyliśmy próg tego cholernego klubu, grabi sobie coraz bardziej z każdą mijającą sekundą.
Myślicie, że to przez to, że jestem choleryczką w gorącej wodzie kąpaną? W żadnym razie, ja po prostu przekonywam się na własne oczy jak mój narzeczony pojmuje równouprawnienie w naszym związku, o którym nie tak dawno rozmawialiśmy. Do tego zauważam, że określenia „bycie na wyłączność" oraz „stu procentowa wierność" mają dla niego bardzo okrojone znaczenie, całkiem odmienne do tego jak sama to postrzegam. I pomyśleć, że dopiero co zeszłej nocy pozbawił mnie dziewictwa, a teraz odpierdala takie akcje! To jest nie tylko obrzydliwe, ale i bolesne dla mnie odkrycie.
Nie nadążacie? Spoko zaraz wszystko Wam wyjaśnię.
Otóż mój narzeczony, ten sam który nie tylko pozbawił mnie błony dziewiczej w ciągu ostatnich dwudziestu czterech godzin, ale i wykazał się absurdalną zaborczością urządzając mi scenę z powodu mojego stroju, a także nie chciał pozwolić mi się wysikać w samotności, teraz siedzi rozwalony na sofie w otoczeniu czterech roznegliżowanych panienek, które wyglądają jakby zwiały swojemu alfonsowi. Czy jestem przewrażliwioną zazdrośnicą? O nie. nic z tych rzeczy.
Ale biorąc pod uwagę jego wcześniejszy wywód dostaję szału, bo mnie urządza awanturę o to, że przypadkiem jakiś facet zawiesi na mnie wzrok, a sam nie widzi nic złego w otaczaniu się jakimiś babami! Z resztą to i tak jest sprawa drugorzędowa, którą jeszcze mogłabym przełknąć i wygarnąć mu później. Jednak wisienkę na torcie stanowi jedna z tych dupeczek, która klei się cyckami do jego ramienia, niemal na nim leżąc.
To wszystko razem jest tym co nakręca moje wkurwienie i nie małe oburzenie. Co lepsze on w ogóle nie zwraca uwagi na jej zachowanie, jakby był do tego przyzwyczajony, a to że obłapia go jakaś obca baba było normalką jego życia codziennego. Nie wnikam w to co robił, gdy wyjechałam, ale kurwa mać, wróciłam z nim i o ile pamięć nie płata mi figli to nie tylko jesteśmy znowu razem, ale i wyjaśniliśmy sobie pewne kwestie, których miał się trzymać! Tak więc hallllo, co to ma znaczyć?!
A może myśli, że uda mu się wymusić na mnie bym na jego życzenie ubierała się w worki po ziemniakach by broń Boże żaden facet nie zwrócił na mnie uwagi, a on sam będzie się cieszył końskimi zalotami najróżniejszych latawic? Jeśli tak to grubo się myli! Jeszcze nie wiem, jak to rozegram, ale jakoś na pewno! I to tak że mu w pięty pójdzie!
Na początek unoszę wysoko głowę i z pełną gracją oraz dumą podchodzę do niego i jego towarzystwa.
Gdy staję przy ich stoiku chrząkam znacząco, w ten sposób zwracając na siebie uwagę. Bardzo interesujący jest fakt, że choć wcześniej Rossi był gotów odeskortować mnie pod sama kabinę w damskiej toalecie, to teraz nawet nie zauważył, że się zbliżam. Co raz lepiej! Czyżby wystarczyła jedna półnaga ladacznica, która swoją drogą chichocze jak walnięta raniąc swoim skrzekiem moje uszy, żeby zapomniał, o tym jak ciężko było mu zostawić mnie samą? I o tym, że nie tak dawno kochał się ze mną składając najróżniejszą deklarację?!
Coś łatwo wychodzi mu przechodzenie od jednego stanu emocjonalnego do drugiego. Chyba będziemy mieli sobie wiele do wyjaśnienia wraz z końcem tego wieczoru. Jednak, póki co postanawiam zachować opanowanie by nie wywoływać sceny, która mogłaby wprowadzić go w mylne spostrzeżenie jakobym jestem świrniętą zazdrośnicą. Bo co jak co, ale w tym wszystkim chodzi o coś więcej!
-O, koniczynko! Jesteś! - woła radośnie Rossi od razu podnosząc na mnie wzrok.
Szkoda, że dopiero teraz, ale zobaczmy, jak rozegra to dalej. Widzę, że chce się podnieść, ale średnio mu to wychodzi. Wystarczy jeden szybki rzut oka żebym doszła do wniosku, że to zapewne wina niemal opróżnionej butelki wódki. Do tego nie umyka mi, że cycata kotwica dodatkowo utrudnia mu ten manewr ciągnąc go w dół. Wprost zajebiście! Jednak nie okazując swojego zniesmaczenia, przyjmuję maskę lodowej księżniczki, pod którą moja wściekłość rośnie w siłę.
Jeśli tak mają wyglądać nasze wyjścia towarzyskie, to pierdole taki interes! Najpierw ktoś będzie musiał się nauczyć odpowiedniej etykiety, jakiej należy przestrzegać, gdy ma się narzeczoną! Ja rozumiem, że on ma te swoje problemy, ale proszę was, to nie jest żadna wyższa algebra! Nawet dzieciak orientowałby się w tym, że oburzanie się w jednej chwili na swoją kobietą, a następnej robienie samemu czegoś za co miałoby się do niej pretensje aż po samo niebie, nie trzyma się kupy!
Jednak, póki co skupiam się na Oskarze, który po kolejnej niezdarnej próbie podniesienia tyłka, opada na sofę. Czy zorientowanie się w tym, że wystarczyłoby się pozbyć napierającej na niego lafiryndy, żeby z sukcesem wstać, wymaga rozszerzonej fizyki? Nie sądzę...
-To mój przyjaciel Luca- mówi wskazując na faceta siedzącego naprzeciw niego.
Przenoszę niewzruszone spojrzenie na mężczyznę, który otwarcie lustruje moją sylwetkę swoimi zimnymi, niebieskimi tęczówkami. Jak pada jego imię, wstaje ze swojego miejsca i z niebezpiecznym uśmiechem podaje mi swoją rękę, osobiście mi się przedstawiając. W odpowiedzi bąkam swoje imię, bardziej skupiana na tych dziwnych i niepokojących ciarkach przebiegających wzdłuż mojego kręgosłupa. Moja podświadomość podpowiada mi, że z tym gościem coś jest nie tak, choć jeszcze nie wiem czego to mojej przeczucie dokładnie dotyczy.
Co prawda w chwili, gdy ściska moją dłoń, jego uśmiech przechodzi w seksownych, ale mimo to chłód jaki dostrzegam w jego oczach, wywołuje moją obawę. Być może absurdalną, bo przecież ten koleś też należy do mafii, a oni wszyscy emanują niebezpieczeństwem, ale nie mogę się pozbyć wrażenia, że w jego przypadku chodzi o coś więcej.
Jednak postawiam tego nie drążyć, bo ten facet jest przyjacielem Oskara. Dlatego nie powinnam przekreślać go już na stracie, choć przyjaźnią to ja raczej do niego nie zapałam.
-Usiądź koniczynko- Oskar odwraca moją uwagę, chwytając mnie za drugą dłoń i ciągnąć na kanapę obok siebie.
Jego kolega puszcza moją rękę i zajmuje swoje miejsce, ale przez cały czas czuję na sobie jego drażniące spojrzenie. Ale nie poświęcam mu uwagi, bardziej zainteresowana tym jak teraz zachowa się mój facet, gdy się pojawiłam.
Rossi przesuwa się robiąc mi miejsce obok siebie, w efekcie czego, panienka rozwalona na jego ramieniu, jeszcze bardziej się na nim rozpłaszcza ani myśląc odsunąć się choćby o centymetr. A Oskar nadal wydaje się tego nie zauważać.
Co on kurwa sobie myśli? To jakiś żart? Jak tak to go nie łapie!
Patrzę na to wszystko będąc w nie małym szoku, ale nie okazuję swoich emocji. Jeszcze nie.
-Czego się napijesz kochanie? - pyta mnie Oskar, obejmując mnie ciasno jedną ręką, przez co zmusza mnie do oderwania wzroku od klejącej się do niego dziwki.
-Martini poproszę- odpowiadam niemrawo, nadal nie czające tego co tu jest grane.
Bo jak widać ani Rossi nie ma zamiaru zareagować na zachowanie panienki po jego drugiej stronie, ani ona nie czuje przede mną respektu. Całkowicie olewa fakt, że przybyła narzeczona mężczyzny, któremu ona najchętniej wskoczyłaby na fiuta. A on nic sobie z tego nie robi!
Ogarniacie ten absurd sytuacyjny?! Bo ja nie!
I jedyne co jestem w stanie roztrząsać, to to czy Oskar tak na serio, ma zamiar nadal pozwalać by jakaś dupa go obłapiała, kiedy jestem tuż obok?
Odpowiedź uzyskuję bardzo szybko. Rossi zupełnie nie przejmując się tą sytuacją, która swoją drogą działa na mnie niczym bomba z opóźnionym zapłonem, przywołuje kelnerkę i zamawia mi drinka. Po czym wdaje się w dalszą pogawędkę z kumplem. Siedzę napięta jak struna, obserwując rozwój wydarzeń i powoli zaczyna do mnie docierać, że on naprawdę nie ma zamiaru w żaden sposób zareagować na umizgi obmacującej jego biceps panny.
Jestem zaskoczona tym wszystkich i coraz bardziej wściekła. Sytuacja pogarsza się jeszcze bardziej gdy Rossi sięga wolną dłonią po następny kieliszek wódki, a dziewczyna wykorzystuje ten ruch, żeby jeszcze mocniej wtulić się w jego bok, posyłając mi przy tym zawistne spojrzenie.
To przechodzi wszelkie pojęcie! A ja czuję się dodatkowo upokorzona!
W wyniku czego siedzę odrętwiała, nie odzywając się słowem, a moje emocje niebezpiecznie się we mnie gotują. Moment wrzenia jest coraz bliżej, a ja zastanawiam się jak najlepiej to rozwiązać. Mimo tego, że jestem bliska wybuchu i wydrapania oczu temu bezczelnemu babsztylowi, to nie chce odwalać żaden spektakularnej sceny, by nie dać tej krowie satysfakcji, ani nie dostarczać rozrywki Luce.
To, że Rossi przytula mnie do siebie, gawędząc z przyjacielem i całkowicie ignorując tę babę, w żaden sposób nie poprawia mojego nastroju. To wszystko nie tak powinno wyglądać! Nie wystarczy mi to, że olewa tę tlenioną ździrę, bo ona przykleiła się do niego niczym rzep, a on bez wahania powinien ją odtrącić! Czego do teraz nie zrobił! Dlatego też pochłania mnie rozmyślanie o tym jak wybrnąć z tego z twarzą.
-Proszę- Rossi wyrywa mnie z moich myśli, odbierając od kelnerki moje martini i mi je podaje.
Mechanicznie je od niego odbieram, a on posyła mi seksowny uśmiech, nie mając o niczym pojęcia. A można byłoby się spodziewać, że facet trudzący się jego fachem, będzie bardziej spostrzegawczy...
Wspaniałomyślnie zdobywam się na gest łaski, dając mu szansę by się ogarnął i przejrzał na oczy.
-Nie przedstawisz mnie reszcie? - zwracam mu delikatnie uwagę, kiwając głową w stronę czterech panien zajmujących kanapy pomiędzy nami, a Lucą i unoszę znacząco brew.
Niestety Rossi nie łapie aluzji ani swojej deski ratunku.
-A to...- macha lekceważąco ręką, przez co przyklejona do niego panna niemal nurkuje twarzą w jego rozporek- To znajome Luca. Nie zwracaj na nie uwagi- poleca, po czym próbuje wciągnąć mnie w swoją rozmowę z przyjacielem.
No to tyle w temacie łagodnej perswazji i próby załatwienia tego polubownie. Starając się nie eksplodować, sięgam po swojego drinka i biorę spory łyk. W tym właśnie też momencie natrafiam wzrokiem na pobłażliwe spojrzenie Luca, w którym dostrzegam... wyzwanie? Nie wiem, ale mi się to nie podoba. Ten irytujący błysk w jego oczach wygląda jakby ze mnie szydził, choć jego twarz przybiera nieczytelny wyraz. Nie rozumiem co to znaczy, ale domyślam się, że z nich dwojga to właśnie on połapał się w całej sytuacji i w tym jak bardzo mi to przeszkadza. A to sprawia, że upokorzenie, które już wcześniej się we mnie rozgościło, teraz zaczyna mnie palić żywym ogniem. Nie mogąc tego znieść odwracam wzrok od Luca, ale przez to przyłapuję tlenioną małpę na tym jak coraz śmieje wędruje pazurami po ramieniu mojego faceta! Który oczywiście w ogóle na to nie reaguje!
Obiecywałam sobie być cierpliwa w stosunku do Oskara, ale ma swoje granice, które na pewno wyznaczają inne kobiety w jego pobliżu. Kurwa, mam dość! Zaraz pokaże na co mnie stać, nie zważając na nic!
Już mam dać upust temu co się we mnie kotłuje, roznosząc całe to towarzystwo, gdy mój wybuch powstrzymuje, a może raczej odwleka w czasie głos Luca.
-Zapomniałem ci wcześniej wspomnieć, że kręcił się tu Mario i o ciebie pytał. - zwraca się do Rossiego.
-Mówił o co chodzi?
-Nie, chciał gadać osobiście z tobą, ale nie zdziwię się, jeśli znowu ma problem z obcym towarem w klubie- odpowiada mu jego przyjaciel.
-Cholerna hołota nigdy się nie nauczy- stwierdza z niezadowoleniem Oskar, po czym ujmuje moją brodę - muszę załatwić tę sprawę. Zostań z Lucą, a ja niedługo wrócę- poleca mi, po czym całuje mnie przelotnie w usta.
Jestem zbyt spięta by zareagować, a on już po chwili opuszcza lożę.
W wyniku jego szybkiego i tym razem bardziej zwinnego ruchu, blond małpiszon ląduje cyckami na kanapie w powstałym wolnym miejscu, a ja patrzę na nią zwężając oczy w wściekłe szparki. Ciekawe co by zrobiła gdybym ją teraz wytargała z tej kanapy za te tlenione kudły?
-Serio? - rzuca do mnie kpiąco Luca. Przenoszę swój wzrok z gmerającej się dziwki, na niego, nie rozumiejąc o co mu chodzi, a on kontynuuje- Po tym jak usłyszałem, że zwiałaś z własnego przyjęcia zaręczynowego sądziłem, że masz jaja i klasę, a teraz chcesz upaść tak nisko i urządzi prostacką scenę? Myślałem, że potrafisz być ponad to, ale widzę, że się myliłem. - stwierdza, pochylając się w moją stronę, by nie słyszały go psiupsiające między sobą panienki.
-O czym ty do mnie mówisz? - pytam taksując go nieprzychylnym wzrokiem.
-O tym, że aż cała się trzęsiesz od sceny zazdrości jaką chciałaś urządzić – rzuca bezczelnie – Po takiej kobiecie jak ty spodziewałbym się czegoś więcej, niż zwykła babska dramaturgia. – wypala uszczypliwie z jawnym wyzwaniem, które odbija się w jego oczach.
A ja jeszcze bardziej się najeżam.
-Nic o mnie nie wiesz i nic ci do tego- ripostuje chłodno.
-Może i tak, ale dam ci dobrą radę. My faceci z natury jesteśmy drapieżnikami, a monogamia nie jest dla nas czymś naturalnym, więc im szybciej się z tym pogodzisz tym lepiej. Po co odstawiać jakieś szopki, skoro i tak nie wygrasz z naturą? - mruczy arogancko, a ja zaciskam palce na swoim kieliszku. - do tego żaden mężczyzna nie lubi, gdy jego kobieta wydziera się na niego zapominając o tym, gdzie jej miejsce. - oznajmia, a ja zgrzytam zębami na te jego górnolotne przemyślenia.
-Widzę, że masz się za eksperta od związków damsko-męskich- warczę.
-Po prostu przeleciałem w życiu wystarczająco dużo cipek, żeby wiedzieć, że żadna nie jest na tyle wyjątkowa by dochować jej wierności. - stwierdza chamsko, a ja mam ochotę zdzielić go pięścią w gębę. – Więc jeśli chcesz spróbować mieć Oskara na wyłączność, doradzałbym być bardziej reaktywną.
Przyglądam mu się zmrużonymi oczami, a to co dostrzegam za chuja mi się nie podoba. Spod typowej urody Włocha, uwidaczniają się nie tylko ostrzejsze rysy twarzy, ale i bezpardonowa bezwzględność oraz arogancja.
-W dupę możesz sobie wsadzić swoje rady- syczę na niego.
-Oj, pokazujemy pazurki. Podoba mi się- rzuca z dziwnym błyskiem w oku.
-A mi twoje towarzystwo wręcz przeciwnie- ripostuję- Do tego nie pojmuję jak taki dupek jak ty mógł stać się przyjacielem Oskara- stwierdzam krytycznie.
-Nie tylko mógł, ale i nim zostanie. Nie łudź się, że cokolwiek się zmieni, bo jaśnie pani postanowiła ponownie zawitać do Palermo- odpowiada stanowczo.
-Jeszcze zobaczymy- cedzę przez zęby.
-Nie zadzieraj ze mną księżniczko, bo to nie twoja liga. – ostrzega władczo- to ja byłem przy nim jak go zostawiłaś zawijając tyłek w pizdu- dodaje kpiąco-Więc powiem ci jak ja to widzę. Nie wchodźmy sobie w drogę i będzie dobrze. Ty chcesz mieć swojego narzeczonego, a ja kumpla. Nie musimy się lubić, ale dla dobra Oskara powinniśmy się tolerować. - oznajmia, a ja unoszę brwi.
Czy on tak na serio?
-Mam na niego większy wpływ niż ci się wydaje, więc lepiej nie kombinuj jak się mnie pozbyć. Nie mam nic do ciebie, o ile będziesz grzeczną dziewczynką i więcej go nie skrzywdzisz. Bo wtedy porozmawiamy inaczej. - oznajmia surowo.
Patrzę na niego i nie dowierzam, że Rossi kumpluje się z tak wielkim palantem. Nie mieści mi się to w głowie. Ale jak widać dzisiaj wiele rzeczy mnie zaskakuje.
Olewając tego idiotę dopijam drinka i wstaję.
-Dokąd się to wybierasz? Już ci się znudziło w Palermo i znowu uciekasz? - pyta z krzywym uśmieszkiem.
-W żadnym razie. Nic nie jest w stanie mnie do tego nakłonić. Nawet taki bezczelny frajer jak ty. Nie ważne co o mnie myślisz, bo jestem twarda i tak łatwo nie dam się przepłoszyć. - mówię mierząc co lodowatym spojrzeniem, a w jego tęczówkach dostrzegam rozbłysk czegoś na kształt podziwu? Nie wiem i mnie to nie interesuje- Bądź tak uprzejmy i przekaż Oskarowi, że poszłam potańczyć- oznajmiam, po czym odwracam się na pięcie i znikam.
Schodząc na parkiet potrząsam głową, licząc, że to wszystko co spotyka mnie w tym klubie okaże się snem, z którego po prostu muszę się obudzić. Czuję się jakbym przeniosła się do jakieś wypaczonej rzeczywistości. Jeszcze wczoraj przed zaśnięciem czułam się najszczęśliwszą kobietą na świecie, a dziś moja bańka mydlana pęka z hukiem pokazując mi swoją brzydką alternatywę, która za cholerę mi się nie podoba.
Jestem wściekła na Oskara, że mnie tu zabrał, że czepiał się mojego wyglądu, że nie raczył odtrącić swojej ździrowatej adoratorki, że przyjaciel jakie sobie znalazł jest największym z możliwych palantów. Za to, że mój pierwszy kochanek, najpierw dał mi posmakować błogości, a teraz wylał na mnie wiadro brudów. Nawet jego problem z rozróżnianiem emocji i interakcji ludzkich nie jest w stanie stanowić wytłumaczenia na to wszystko. Do tego kazał mi siedzieć na dupie w towarzystwie tego cholernego buca, jakby uważał, że ma prawo rozstawiać mnie po kątach.
Do tego jeszcze te aroganckie teksty Luca. O męskiej naturze, która jest sprzeczna z monogamią. Tylko skończony drań i skurwiel w jednym może szerzyć te poglądy. I lepiej dla Rossiego, żeby ich nie podzielał. Choć jego dzisiejsze zachowanie może być tego świadectwem. A jeśli tak to już ja go nauczę czym jest pojęcie wierności i jakie są konsekwencje jej niedotrzymywania. I wierzcie mi to będzie dla niego bolesna lekcja życia.
Pokaże mu co sądzę o takich numerach, rzucając mu w twarz podobną sytuacja jaką sam mi zafundował.
Nie chciał mnie puścić samej nawet do łazienki to teraz wpadnie w obłęd jak zobaczy, że poszłam samopas, żeby potańczyć. On ma mnie w dupie, to ja jego też będę miała. Zobaczymy kto na tym gorzej wyjdzie i komu odbije się to czkawką. Jemu wolno robić co chce, to ja też mu pokaże na co mnie stać. Skoro przyjmuje umizgi swojej wenerycznej wielbicielki to wychodzi na to, że ja też powinnam sobie znaleźć wielbiciela. Zobaczymy co wtedy zrobi.
Tak więc do dzieła!
Przebijam się przez tłum tańczących znajdując sobie wolną lukę pomiędzy rozgrzanymi ciałami. W głośnikach rozbrzmiewa mocny bas, a po nim płynie seksowna melodia, której rytm porywa moje ciało. Przymykam powieki dając się ponieść muzyce. Unoszę ręce nad głową i kołyszę biodrami. Poddaje się chwili i czuję, jak opuszcza mnie napięcie. Oskar naprawdę mi dopiekł, więc taniec jest doskonałą formą relaksu.
Muzyka mnie pochłania przejmując kontrolę nad moimi ruchami, a ja oczyszczam umysł. Jeden utwór przechodzi w drugi, a moje ciało dostosowuje się do zmysłowych dźwięków. Pod koniec trzeciej piosenki, na mojej tali lądują męskie dłonie, a ich właściciel dostosowuje się do moich ruchów. Nic nachalnego. Więc z przyjemnością kontynuuje taniec, zastanawiając się jak długo zajmie Oskarowi dostrzeżenie mnie wśród tłumu.
Jednak, póki co bawię się swobodnie, dbając jedynie o to by sytuacja nie wymknęła mi się spod kontroli. Chce tylko sobie niezobowiązująco potańczyć i nic ponad to. Mowy nie ma o żadnych macankach. Ale mój taneczny partner zachowuje się jak na dżentelmena przystało i nie próbuje zawędrować dłońmi w nieodpowiednie miejsca, więc jest spoko.
Podczas kolejnego utworu odwracam się do niego, a on okazuje się być blondynem o urodzie surfera. Posyłając mu mały śmiech tańczę z nim dalej. Gdy w głośnikach rozbrzmiewają bardziej żywe rytmy, przystojniak chwyta mnie za rękę i zaczyna mnie obracać. Całkiem dobrze mu to wychodzi, choć utrudnia mu to tłum otaczających nas ludzi. Bawimy się w najlepsze, aż w pewnym momencie ktoś mnie potrąca, a ja tracę równowagę i ląduję bezwładnie na jego piersi.
Nim uda mi się to zbyć śmiechem, inne silne dłonie owijają się wokół mnie i gwałtownie odciągają do tyłu. Nawet nie musze się odwracając, bo wiem, że oto przybył mój narzeczony. Może w trochę niefortunnym momencie, ale to i tak nic w porównaniu do tego co sam dziś odwalał.
Unoszę wzrok na twarz blondyna i dostrzegam jego zaskoczenie, a także grymas niezadowolenie. Wyczuwam też, że atmosfera wokół mnie staję się napięta i przepełniona furią, a odpowiedzialny jest za to nie kto inny tylko Rossi.
Zanim się odezwę, by przeprosić mężczyznę, za zachowanie mojego narzeczonego, Oskar szybkim ruchem przesuwa mnie za siebie, a ja wyczuwając pracę jego mięśni, chwytam go za rękę nim uda mu się wyprowadzić pierwszy celny cios w kierunku boga ducha winnego blondyna.
Zszokowany i rozjuszony odwraca do mnie głowę, a jego oczy niemal płoną.
-Puść mnie Paola- warczy groźnie w moją twarz, ale ja nie ustępuję.
Nie mam zamiaru pozwolić by uderzył gościa, który stał się przypadkowym pionkiem w naszej rozgrywce.
-Nie. Nie masz powodu by wszczynać mordobicie. - odpowiadam stanowczo przekrzykując hałas.
-Obłapiał cię- syczy furiacko, a ja przechylam lekceważąco głowę.
-Do prawdy? Jakoś nie zauważyłam. - ripostuję kpiąco.
-Ale ja widziałem! - wrzeszczy, piorunując mnie wzrokiem, na co odpowiadam mu tym samym.
-Wszystko z tobą w porządku? - naszą wojnę na spojrzenia przerywa troskliwy blondyn, przez co Oskar jeszcze bardziej się spina.
-Tak, tak. To mój narzeczony. Dzięki za taniec- spławiam go pospiesznie, mając nadzieję, że się oddali.
-Na pewno? - dopytuje nieufnie.
-Spierdalaj, albo cię kurwa zajebie- syczy do niego Oskar pochylając się niebezpiecznie w jego kierunku, mimo tego, że staram się z całych sił utrzymać go w miejscu.
-Tak, wszystko ok. Baw się dalej, a my spadamy- odpowiadam blondynowi, posyłając mu uspokajający uśmiech.
Na szczęście odchodzi, choć nie wydaje się do końca przekonany. A gdy to robi, Oskar odwraca się do mnie całym ciałem, górując nade mną swoją umięśnioną sylwetką. Jednak jestem zbyt zła by robiło to na mnie wrażenie.
-Dlaczego mnie powstrzymałaś? Powinien zginąć, za to, że wyciągnął po ciebie łapy- cedzi rozsierdzony, a ja puszczam jego rękę opierając ją na swoim biodrze.
Moja postaw jest bojowa, a oczy się zwężają.
-Naprawdę uważasz, że powinien przypłacić śmiercią to, że ze mną zatańczył? - pytam ostro, a on przygląda mi się rozbieganym, furiackim wzrokiem.
-Oczywiście, że tak! Mówiłem żebyś nigdzie nie chodziła sama! Nie miał prawa dotykać tego co moje! A ty jesteś moja! - wybucha.
-Ok, w takim razie idź go poszukać- zwracam się do niego nonszalancko, a on marszczy brwi- no dalej leć, bo jeszcze ci ucieknie- ponaglam wrednie- natomiast ja wrócę do loży i uduszę tę blond szmatę, która chciała ci się dobrać do fiuta jej własnymi kudłami! - odkrzykuję dając upust swojej wściekłości za to co mi zafundował.
Ignoruję przy tym tańczący tłum, który przezornie pozostawia nam więcej wolnej przestrzeni.
-Co? - Oskar wyrzuca z siebie gniewne pytanie, a jego wyraz twarzy mimo furii wydaje się zdezorientowany.
-To co powiedziałam! Jeśli ty masz zamiar zabić gościa, który tylko ze mną tańczył to ja zrobię to samo ze ździrą, która się do ciebie kleiła przy stoliku! - odpowiadam wściekle.
-Co? - powtarza się, nadal nic nie ogarniając.
Faceci! A może dokładniej ten jeden szczególny facet...
-To! Skończyłam zabawę na dziś i wychodzę! A ty, jeśli chcesz się dowiedzieć czegoś więcej powinieneś pójść za mną! No chyba że wolisz towarzystwo swojego kumpla i tamtej kurwy- oświadczam ostro, po czym obracam się na pięcie i przepycham się do wyjścia.
Nie muszę sprawdzać, czy idzie za mną, bo wyczuwam go za sobą. Nadal emanuje chęcią mordu, ale opuszcza klub razem ze mną.
-Paola, co to do kurwy nędzy miało znaczyć?!- pyta furiacko zza moich pleców, kiedy ruszam chodnikiem do naszego samochodu.
-Rusz głową to może wpadniesz na to nim dojedziemy do domu! Ja swoje już powiedziałam- odkrzykuję po czym otwieram drzwi i wsiadam.
On do mnie od razu dołącza, po czym wydaje polecenia kierowcy. Wyczuwam, że chce się do mnie odezwać, ale ucinam to w zarodku.
-Nie będę teraz z tobą gadać. Uspokój się i przemyśl swoje własne zachowanie, a dopiero później zacznij się czepiać mojego. To może wtedy nasza rozmowa okaże się konstruktywna- warczę surowo, odsuwając się w drugi kąt kanapy.
Reszta drogi mija nam w ciężkim milczeniu, a ja zastanawiam się z iloma podobnymi sytuacjami przyjdzie mi się jeszcze zmierzyć w przyszłości. Dzięki tej sytuacji uświadamiam sobie, że nasz związek będzie wymagał więcej cierpliwości i pracy niż początkowo zakładałam, a ja będę musiała mieć naprawdę twardy tyłek by się z tym wszystkim zmierzyć. bo jeśli Oskar nie ogrania rzeczy, które w moim mniemaniu powinny być oczywiste również dla niego, to zapowiada się naprawdę ciekawie. Oczywiście nie jest to powód, który mógłby mnie zniechęcić do walki o nas, ale kurwa mać nie ma opcji, żeby mi nerwy regularnie nie puszczały, tak jak dziś.
Tym bardziej, że zasadniczą część naszej rozmówki wychowawczej mamy dopiero przed sobą. Musi spuścić z tonu, w przeciwnym razie zrobi się niefajnie, bo moje emocje są zbyt wzburzone bym odgrywała dziś Matkę Teresę.
Jednak podczas drogi powrotnej do mojego apartamentu staram się zebrać na tyle sił, by nie wybuchnąć ledwie zamkną się za nami drzwi. Nie mogę skupiać się na swoich pretensjach względem Oskara, bo ważniejsze jest wytknięcie mu jego błędów, których albo nie zauważył, albo je zignorował. W każdym razie musi je zrozumieć, a ja dopilnować by więcej ich nie powtórzył.
A jak mi to kurwa nie wyjdzie to go wyślę na korepetycje do Deli. Ta to dopiero dosadnie pokaże mu co myśli o tym by zajęty facet pozwalał się macać obcej babie. Nie mówiąc już o równouprawnieniu w związku. Jednak to byłaby ostateczna ostateczność.
Póki co sama podejmą się wyłożenia mu tych kwestii.
Gdy przekraczamy próg mieszkania Rossi nadal milczy, a jego potęgujące się napięcie wisi nad nami złowieszczo. Ale jak się można domyślić mam to w dupie, zbyt irytowana tym, że jednak nie skorzystał z mojej rady i niczego sobie nie przemyślał. Bo gdyby tak zrobił, to teraz miałby zupełnie inną postawę.
W związku z tym nie oglądając się na niego, przechodzę od razu do kuchni i nalewam sobie kieliszek wina. Wypijam jego zawartość do połowy, a w tym czasie Rossi zajmuje miejsce po drugiej stronie wyspy kuchennej. Przygląda mi się z zaciśniętymi ustami, krzyżuje ramiona na piersi przyjmując bojową postawę, a w jego oczach szalej wściekłość.
Patrzymy na siebie przez chwilę, aż w końcu nie wytrzymuję i odzywam się pierwsza.
-I jak masz mi coś do powiedzenia? - pytam nie mogąc się powstrzymać przed uszczypliwością jaką wyraźnie słychać w moim głosie.
Nic nie poradzę na to, że jego pretensjonalna postawa działa na mnie jak czerwona płachta na byka.
-Owszem- przyznaje grobowo- Nie wiem po jaką cholerę zgodziłaś się iść na tę imprezę, skoro z góry postawiłaś sobie za cel jej zjebanie! Trzeba było od razu powiedzieć, że nie chcesz wychodzić, a nie odstawiać chimery! Nie umiem czytać ci w myślach i przewidywać twoich fochów! Swoim zachowaniem jedynie pokazałaś, że nie mogę cię nigdzie ze sobą zabierać, jeśli nie chce stawiać czoła kurwicy do jakiej mnie doprowadzisz! – wybucha gniewnie, a we mnie jeszcze bardziej się gotuje od słów, które mi wykrzyczał w tym szale. - Tak więc następnym razem, gdy będę chciał się spotkać z kumplem ty zostaniesz w domu i już nigdy więcej nie założysz na siebie niczego co bardziej przypomina chusteczkę do nosa niż normalne ciuchy! – dodaje uderzając zaciśniętą pięścią w blat.
Czym oczywiście tylko dolewa oliwy do ognia.
Trzymajcie mnie, bo zaraz wydrapię mu oczy i tyle będzie miał z tego nauczki!
-To teraz ja ci coś powiem o twoim zachowaniu mój drogi- warczę nisko, sztyletując go swoim spojrzeniem- a dopiero później porozmawiamy o mnie- zaznaczam z hukiem odstawiając kieliszek- Po pierwsze zapomniałeś, że jestem niezależną kobietą, która ma prawo ubierać się w co chce, a ty nie będziesz rozstawiał mnie po kątach. Już wcześniej o tym rozmawialiśmy, kiedy mówiłam o równouprawnieniu, a ty się ze mną zgodziłeś. Po drugie od razu po wejściu do tego cholernego klubu, odstawiłeś akcje przesyconą zaborczością i zazdrością w stopniu niemal absurdalnym, chcąc iść się ze mną wysikać. Po czym chwilę później zastałam cię z ciałem jakiejś tlenionej blondyny, owiniętym wokół ciebie niczym boa dusiciel, kombinujący jak dobrać się do twojego fiuta! I to nawet w mojej obecności! A ty nie zrobiłeś dosłownie nic, by ją spławić. Choć było to twoim pierdolonym obowiązkiem i to jeszcze zanim się pojawiłam! - wydzieram się na niego, dając się ponieść swojej wściekłości- Chociaż nie, zmieniłam zdanie! Ty w ogóle nie powinieneś był dopuścić do tego by ona znalazła się na tyle blisko ciebie by móc cię macać! Nie zależnie od tego czy ja przy tym byłam czy nie! - rozkręcam się coraz bardziej, a on patrzy na mnie jakby uciekła z wariatkowa.
-Nie będziesz tłumaczyć swoich numerów, wyolbrzymianiem nic nieznaczącej sytuacji. - syczy na mnie pochylając się nad blatem w moją stronę, a ja zasysam wściekle powietrze do płuc. Nie, on tego nie powiedział. - Te dziewczyny tylko tam siedziały. Nawet żadnej z nich nie znam, bo to były jakieś ruchadełka które przygruchał sobie Luca! Nie wykazywałem najmniejszego zainteresowania żadną z nich, więc tego nie przekręcaj by znaleźć usprawiedliwienie na to, że korzystając z chwili mojej nieobecności pobiegłaś by się zabawić w tłumie napalonych facetów! Znieważyłaś mnie ot co i tyle! - wrzeszczy mi w twarz.
A jednak to powiedział!
-Ja ciebie znieważyła?! Ja?! Czy ty się kurwa na łeb wyjebałeś w międzyczasie, czy jak do cholery jasnej, że nie dostrzegasz własnych błędów! Uświadomiłam cię jak było, a ty dalej brniesz w swoje dyrdymały! Rozumiem, że masz problemy z ogarnięciem niektórych rzeczy, ale głuchy to ty raczej nie jesteś! Więc kurwa bez przesady! Nie będziesz się do mnie dopierdalał samemu odstawiając akcje nie z tej ziemi! I w żadnym razie nie pozwolę byś przeforsował w naszym związku pogląd, że tobie wolno robić wszystko, a ja mam siedzieć skulona jak mysz pod miotłą! Nic z tego mój drogi! Tak robić nie będziemy! A o samotnych wypadach do klubu po dzisiejszej akcji z tą tlenioną ździrą możesz zapomnieć! - krzyczę zdzierając sobie gardło i wymachując mu placem przed nosem.
Pogrzało go, jeśli sądzi, że będę grzecznie siedzieć w domu, podczas gdy on będzie sobie urządzał wypady ze swoim popierdolonym kumplem od siedmiu boleści!
-Co ty pieprzysz?!- oburza się na mnie jakbym gadała od rzeczy.
-To co słyszysz! - syczę rozsierdzona.
-Nie możesz odbierać tego, że siedziałem w towarzystwie panienek, które sprowadził sobie Luca, jako przyzwolenia do tego by szaleć na parkiecie i dawać się obłapiać jakiemuś palantowi! Jesteś moja, a ja się na to nie zgadzam! I nie zamierzam przerabiać tego za każdym razem, gdy znajdzie się w moich pobliżu jakaś kobieta, z którą i tak nie mam nic wspólnego! - ripostuje opierając obie dłonie na blacie.
Normalnie mam ochotę wrzeszczeć z irytacji, która sięga już zenitu! W tym momencie doskonale rozumiem, dlaczego Delia czasami świga w Iwa czym popadnie, rezygnując z dalszej wymiany zdań! Bo jak widać bywa, że inaczej się nie da! Jednak choć aż mnie palce świerzbią by przetestować to na Oskarze, zamiast tego biorę głęboki wdech i przymykam powieki. Uspokój się Paola, weź na wstrzymanie, bo jak widać krzykami do niczego nie dojdziesz- powtarzam w myślach. Spróbuj jeszcze raz na spokojnie i z opanowaniem.
Po tej pogadance mentalnej, otwieram oczy, dopijam wino i zaczynam z innej strony.
-W ten sposób się nie dogadamy więc spróbuję inaczej- rzucam, a on mruży oczy- co poczułeś, gdy zobaczyłeś mnie z innym mężczyzną? - pytam, a jego oczy rozświetla furia- Dobra, ujmę to inaczej- zaznaczam od razu, ucinając jego wybuch, bo nie o to mi chodzi- wkurzyłeś się, bo inny facet był blisko mnie i mnie dotykał, choć bez żadnych podtestów, racja?
-Nie miał prawa się do ciebie w ogóle zbliżać! - syczy.
-Rozumiem- zapewniam, a na jego twarzy pojawia się konsternacja- i ty też rozumiesz powody swojej reakcji, tak? - dopytuję, a jego brwi podjeżdżają jeszcze wyżej. - odpowiedz- ponaglam.
-Tak- odpowiada grobowym tonem.
-W takim razie powinieneś bez trudu połapać się w tym co ja czułam siedząc w loży z inną kobietą przy twoim boku. - oświadczam.
-Paola, ona tam tylko siedziała! Tak jak reszta tych lasek. Jak możesz porównywać to z tym co sama świadomie odstawiłaś na parkiecie! - cedzi przez zęby.
Ześlijcie mi cierpliwość, bo zaraz ją stracę...
-Po pierwsze ona nie siedziała tylko praktycznie leżała i to na tobie! Jakby mogła to by cię zadusiła swoimi cyckami! Wiem co widziałam, bo robiła to przez cały czas! A ponieważ tobie to jakoś nie przeszkadzało postanowiłam rzucić ci podobną sytuacją w twarz, żebyś przejrzał na oczy. Choć ja z tym facetem tylko tańczyłam- wyjaśniam starając się zachować spokój, a gdy on znowu chce wtrącić swoje trzy grosze przerywam mu nim jeszcze zacznie- zanim się odezwiesz najpierw na chłodno zastanów się, dlaczego dałeś przyzwolenie jakiejś ździrze by jawnie cię obmacywała, skoro tobie samemu nie podoba się, gdy choćby przyciągam spojrzenia innych mężczyzn, a już w ogóle jak z którymś tańczę- dodaję, a on łaskawie zamyka gębę, przyglądając mi się uważnie.
Dostrzegam, że z każdą mijającą sekundą jego złość przechodzi w coraz większą dezorientację.
-Nie ogarniam- bąka skonsternowany- Przecież to były jakieś panny, które wyrwał Luca. Nic mi do nich, bo przecież mam ciebie- odpowiada zdziwiony.
-Ale jak wyraźniej jedna z nich miała coś do ciebie, bo uwieszona twojego ramienia obłapiała cię nawet po tym jak się pojawiłam- daję się ponieść kolejnemu wybuchowi, wyrzucając ręce do góry, bo mimo najszczerszych intencji moja cierpliwość kurczy się w zastraszającym tempie.
-Nie przypominam sobie nic takiego. Choć prawda jest taka, że nie zwracałem na nią uwagi. Z resztą na żadną z nich- odzywa się zakłopotany, a ja biorę głęboki wdech, żeby się uspokoić i znaleźć w sobie zrozumienie dla niego.
-A powinieneś- rzuca smętnie w przestrzeń, czując się już zmęczona tymi dzisiejszymi wrażeniami, przez co w jego oczach pojawia się błysk obawy- Domyślam się, że to co się dziś stało, należało do grona spraw, w których nie najlepiej się odnajdujesz. - przyznaję, a on chyba odczuwa z tego powodu ulgę- Ale mam nadzieję, że dzięki temu, że postawiłam cię w podobnej sytuacji, pojmiesz raz na zawsze jak niewłaściwe jest spoufalanie się z kimś innym. - dodaję, a on się spina.
Widzę, że znowu zaczyna w nim wzbierać furia. Ciekawa, dlaczego tym razem...
-Nawet jeśli ja zachowałem się nie odpowiednio, to ty nie musiałaś w odwecie pchać się w łapy obcego dziada! Trzeba było ze mną porozmawiać, a nie dawać się macać! - unosi się w dzikim szale, waląc obiema pięściami gwałtownie w blat, aż podskakuję zaskoczona jego ponownym rozsierdzeniem.
Ale nie dam się zastraszyć!
-Nigdzie się nie pchałam! Poza tym już z tobą rozmawiałam o wierności, więc wychodzi na to, że samą rozmową za wiele nie zdziałałam! Wybacz, że dałam się ponieść własnemu wkurwieniu i chciałam żebyś poczuł się tak jak ja! - odkrzykuję, z każdym słowem coraz bardziej podnosząc głos i pochylając się odważnie w jego stronę.
-Powiedziałem ci, że nie wiem na czym polega związek, a ty tak chcesz rozwiązywać nasze problemy?! Dając się macać jakiemuś frajerowi, by dać mi nauczkę?! – również pochyla się jeszcze bardziej, posyłając mi groźne spojrzenie, którego pewnie powinnam się bać, ale jestem na to zbyt wkurwiona.
-Po pierwsze nic mu nie dałam, a on mnie wcale nie macał! - wrzeszczę, trzęsąc się z nerwów- Po drugie jak już mówiłam pogadankę o wierności z tobą przeprowadziłam! A po trzecie to się kurwa ciesz, że najpierw nie wydrapałam tej suce oczu, a później nie urządziłam ci awantury przy kumplu, który też świętością nie grzeszy! - krzyczę na całe gardło, bo moje emocje się uwalniają.
-On cię dotykał! - warczy niebezpiecznie nisko, mrużąc oczy.
-A tamta blondyna ciebie! Więc weź na wstrzymanie, zamiast pieprzyć trzy po trzy! - teraz to ja uderzam pięścią o blat tak mocno, że aż kieliszek podskakuje w miejscu.
-Ta laska nic dla mnie nie znaczyła! Nic! Nie zwróciłem na nią uwagi, bo dla mnie liczysz się tylko ty! A cała reszta to niewidzialne tło! Czego ty kobieto nie rozumiesz?! Kocham tylko ciebie! A ty powinnaś była ze mną porozmawiać!
-Rozmawiać rozmawialiśmy już wcześniej- syczę.
-Powiedziałem, że nie potrzebują nikogo poza tobą! I to cholerna prawdę! Nawet jeśli zrobię coś nie tak, to nigdy nie będzie się wiązało z moim zainteresowaniem jakąkolwiek inną kobietą! – nie ustępuje przekonany o swoich racjach.
-To teraz mam się spodziewać, że nawet jak wylądujesz z jakąś panną w łóżku to tylko dlatego że nie zwróciłeś uwagi na to jak cię do niego zaciągnęła?! A ja z góry mam wziąć na to poprawkę, bo mnie kochasz i nie powinnam się denerwować, bo jej cipka i tak nie będzie cię interesować nawet jeśli pogubisz się na tyle że ją przelecisz?!- wyrzucam z siebie na pełnym wkurwie.
Moja sugestia sprawiam, że Oskar jeszcze bardziej napina mięśnie, a nozdrza mu groźne falują. O oczach lepiej nawet nie mówić, bo człowiek o słabych nerwach, już dawno zawinąłby dupsko w pizdu ze strachu, ale nie ja.
-Uważaj co mówisz- warczy ledwie nad sobą panując. - Może i po tym jak uciekłaś zdarzało mi się wylądować z przypadkową laską, i to nie raz, ale od chwili, kiedy sobie wszystko wyjaśniliśmy, jesteś tylko ty! Ty! Więc nie przekręcaj moich słów, bo nigdy bym cię nie zdradził! Ja nawet kurwa nie wiem, jak wyglądała ta kobieta, o którą robisz taki wielki szum! - wypala unosząc ręce na głowę, w geście frustracji.
-Coś ty powiedział? - dopytuję niebezpiecznie cicho.
-Że wcześniej pieprzyłem różne panny. Bywało nawet że i dwie jednocześnie, ale zapominałem o ich istnieniu ledwie zapinałem rozporek! Więc po co miałbym do tego wracać, skoro mam teraz ciebie?! Od zawsze chciałem tylko ciebie, a każda inna nie miała dla mnie znaczenia! Więc po cholerę miałbym do tego wracać, skoro seks z tobą jest czymś więcej i tym czego od zawsze pragnąłem?! Skończyłem definitywnie z niezobowiązującym rżnięciem, więc nie wmówisz mi, że mógłbym ci coś takiego zrobić! Co więcej już na Malcie postanowiłem się pozbyć mieszkania, do którego zabierałem te wszystkie przypadkowe cipki! Więc to chyba wystarczający dowód na to, że odciąłem się od takich akcji ze względu na ciebie, bo tylko ciebie chcę! - wyrzuca z siebie impulsywnie, wyraźnie podminowany.
A ja wpatruję się w niego, oniemiała. Ja chciałam mu wygarnąć, że nazywa moje słuszne oburzenie określeniem „szum", a on wyjeżdża mi tu z czymś takim... Najchętniej zatkałabym sobie uszy, ale na to już za późno. Nie cofnie się tego co już się usłyszało.
Jaki facet jest na tyle mało zachowawczy by podczas kłótni, dodatkowo pogrążać się poruszaniem tematu swoich ruchadełek? Kto strzela sobie samobója wyciągając na światło dzienne takie brudy podczas i tak już żywiołowej awantury? No pytam kto tak kurwa robi?!
Cóż jak widać Oskar Rossi, mój narzeczony.
Nie ma co podsycanie nastroju wychodzi mu zajebiście.
Z tego wszystkiego załamuję ręce i zakrywam nimi oczy. Boże drogi daj mi siłę, bo zaraz polegnę na tym polu walki.
Nie chodzi o to, że mam Rossiemu za złe to co robił, gdy go opuściłam. Po prostu mogłam żyć bez tej szczegółowej wiedzy, a on nie musiał, mówić mi tego wszystkiego. Nie w ten sposób. Nie w tej chwili. Nie kiedy moje emocja są wystarczająco wzburzone.
Wizja Rossiego zabawiającego się z pannami pokroju tej dzisiejszej to coś czego nie chce mieć przed oczami, zwłaszcza po tym jak wczorajszej nocy przeżyłam z nim swój pierwszy raz. A niestety przez jego słowa, właśnie tak się dzieje. Temat tego jak spędził miesiące po moim wyjeździe z Palermo to coś co powinien poruszyć ze mną przy innej okazji, ale nie dziś. Nie teraz.
Rozliczanie się z jego przeszłością jest ostatnią rzeczą o jakiej mam obecnie ochotę myśleć. Nie mam pretensji o to co robił, ale nie chce o tym słuchać w obliczu dzisiejszych wydarzeń i tego, że zaledwie zeszłej doby mnie rozdziewiczył. Cenię sobie szczerość, ale nie w takim wydaniu. Wiedziałam, że święty nie był i nawet tego nie oczekiwałam, ale kurwa wywlekać to właśnie dziś?! Teraz?!
Ale mleko już się wylało, a moją głowę zalewają obrazy, których wcale tam nie chce.
W efekcie czego moje emocje osiągają punkt kulminacyjny, a ja nic nie mogę poradzić na łzy, które wzbierają w moich oczach. Za dużo tych skrajnych uczuć. Od wczoraj do dziś wiele się wydarzyło, a to przed chwilą było jedną za dużo.
-Pozbędę się tego mieszkania- zaznacza stanowczo Oskar, chyba mylnie rozumiejąc moją reakcję. Jednak jego słowa przywracają mnie do rzeczywistości.
Opuszczam ręce i spoglądam na niego zeszklonymi oczami.
Jak tylko dostrzega pojedynczą łzę, spływającą po moim policzku, zwiesza ramiona i patrzy na mnie z mieszaniną troski i smutku.
-Nie płacz koniczynko. Proszę. - mówi błagalnie od razu łagodniejąc- Teraz jesteśmy razem i tylko to jest dla mnie ważne. Prędzej umrę niż to zawalę. Jeśli chcesz wytatuuję sobie nawet twoje imię na czole by każda kobieta w moim pobliżu wiedziała, że jestem zajęty. Będę je spławiał bez mrugnięcia okiem. Zacznę zwracać na to większą uwagę, bo nie chce sprawiać ci przykrości. Zrobię wszystko czego sobie zażyczysz by było tak jak należy. Uwierz mi błagam. – wyrzuca z siebie potok słów, a mną wstrząsa pierwsza fala szlochu- One nigdy nie miały dla mnie znaczenia. Nawet nie pamiętam twarzy lasek, które przewijały się przez mojego łóżku- plecie pospiesznie, nie mając świadomości, że powinien się zamknąć- choć w sumie to rzadko kiedy pieprzyłem jej w łóżku, ale chodzi mi o to, że one wszystkie były tylko ulotnym przerywnikiem mojej niedoli. Bo to wszystko było napędzę tęsknotą za tobą i bólem, z którym nie mogłem sobie poradzić. Do tego by w ogóle pomyśleć o zerżnięciu jakiejkolwiek panny najpierw musiałem się zalać się w trupa, bo ty i tak siedziałaś mi w głowie. - wyrzuca z siebie kolejne zdania, pogarszając sytuację.
Nie mogąc tego już znieść zatykam sobie uszy, bo nie chce słyszeć ani słowa więcej na temat tego jak sobie radził, gdy opuściłam Palermo. Wszystkie te szczegóły powinien stanowczo zachować dla siebie. Niestety on tego nie łapie i gada dalej.
-Paola, proszę nie płacz. - podchodzi do mnie stanowczym korkiem i odrywa moje dłonie od uszu- Zawsze chodziło tylko o ciebie. Nie ważne czy pieprzyłem jedną dziwkę, dwie czy trzy, bo wyrzuty sumienia atakował mnie w tej samej chwili, gdy znikało alkoholowe zamroczenie. Do tego ... – papla jak najęty.
-Milczy- przerywam mu ostro, a on zamiera z rozchylonymi wargami- nie mów już ani słowa więcej- ostrzegam wyrywając ręce z jego chwytu- Z dzisiejszego wieczoru wynikają trzy rzeczy, które jak najszybciej powinieneś przyswoić, jeśli chcesz, żeby nam wyszło bycie razem- oświadczam beznamiętnie, bo brak mi siły do kontynuowania tej konwersacji, ale wiem, że pewne słowa musza paść, by uniknąć problemów na przyszłość. - Po pierwsze, żadna kobieta nie będąca twoją bliską krewną nie dotyka cię, a już tym bardziej nie wdaje się z tobą w intymne relacje. Wierność odnosi się do tego, że nie tylko trzymasz fiuta w spodniach, ale również trzymasz dystans od innych kobiet, które z tobą flirtują i pragną rozłożyć przed tobą nogi. Bezwzględnie je spławiasz. Nie wystarczy ignorowanie. - przemawiam, a on wnikliwie mnie słucha- Po drugie nie dam sobą rządzić i to, że obowiązują nas równe prawa nie podlega są żadnej dyskusji. A po trzecie są takie sytuacje jak teraz, kiedy powinieneś ugryźć się w język. - dodaję, a on marszczy brwi.
-Tego ostatniego nie ogarniam- wyznaje rozbrajająco.
I jak ja mam się wściekać na tego faceta?
-Chodzi mi o to, że dzisiejszej nocy wydarzyło się wystarczająco i to nie był odpowiedni czas na to byś spowiadał mi się z tego co robiłeś, gdy opuściłam Palermo- odpowiadam starając się zachować spokój, a w jego oczach pojawia się strach- A już tym bardziej nie muszę znać szczegółów odnośnie do tego jak, gdzie i kogo pierzyłeś. Nie mam pretensji o to, że korzystałeś z wolności, którą z resztą sama ci dałam, ale mogłeś ująć to skrótowo i dużo mniej obrazowo. - tłumaczę siląc się na cierpliwość, a on przybiera skruszony wyraz twarzy. - A teraz chce się już tylko położyć- dodaję próbując go wyminąć, ale zachodzi mi drogę.
-Kochanie, to nie tak miało być. – mruczy skruszony- Planowałem powiedzieć ci o tym na spokojnie, ale od naszej wspólnej nocy dręczyły mnie wyrzuty sumienia i jakoś tak palnąłem bez zastanowienia pod pływem chwili. Przepraszam, że znowu spieprzyłem- tłumaczy się pokornie, spuszczając wzrok i chowając dłonie do kieszeni.
-Oskar skończmy ten temat na dziś, bo naprawdę jestem wykończona. A ty zakoduj sobie, że gdy wybucha jedna bomba nie ma potrzeby odpalać drugiej. – mówię a on zerka na mnie z obawą- Dla jasności, doceniam, że chciałeś być szczery, tylko wybrałeś sobie fatalny moment. Nie jestem też zła o to jakie życie prowadziłeś, gdy wyjechałam, ale zbędnych szczegółów nie muszę znać ani nie chce. Co więcej wątpię byś ty chciał poznać detale relacji jakie miałam z facetami w tym samym czasie. - dorzucam, a on mruży oczy.
-A ilu ich było i co dokładnie miałabyś z nimi robić, skoro do wczoraj byłaś dziewicą? - odzywa się tonem, w którym przebija się wyraźna zazdrość.
-Oskar- wzdycham, bo nie o to mi chodziło - nie mam siły mierzyć się dziś z twoją zaborczością.
-Odpowiedz- cedzi przez zęby, a jego złość ponownie zaczyna dochodzić do głosu.
-Słuchaj Rossi, co bym nie robiła, to miałam do tego prawo, tak samo jak ty. Ma nas obowiązywać równouprawnienie i to tyczy się również tego co wyrabialiśmy będąc osobno- zaznaczam, a on się spina- nie mam zamiaru też rozwodzić się nad swoimi doświadczeniami tak wnikliwie jak ty. Niech ci wystarczy tylko to, że spotkałam kilku fajny gości, ale jak wiesz nigdy z nimi za daleko nie zaszłam. Tyle w temacie. Nie widzę powodu byśmy się nawzajem zadręczali szczegółami z naszej przeszłości. Ok?
-Tak- burczy nie do końca usatysfakcjonowany.
-A teraz chodźmy spać- oświadczam.
-Chciałbym jeszcze dodać, że następnym razem, gdy zrobię coś nie tak, wolę żebyś na mnie nakrzyczała niż urządzała mi pokazówki z udziałem jakiś napaleńców- dorzuca, gdy ponownie chcę go wyminąć.
-Ok – przytakuję, a on wciąga mnie w swoje ramiona i mocno przytula do szerokiej piersi.
Jednak ja chwilowo nie mam na to ochoty. Na żadną fizyczną bliskość. Muszę ochłonąć i zapanować nad moimi emocjami. Potrzebuję nabrać dystansu do tego co dziś się stało. Dlatego też delikatnie go odpycham.
-Naprawdę chcę wziąć tylko prysznic, położyć się i zapomnieć o dzisiejszym wieczorze. - oznajmiam patrząc w jego oczy, w których kłębi się niezrozumienie i strach.
-Nie odsuwaj się ode mnie. Nie chcę cię stracić- szepcze bezbronnie.
-Posłuchaj. - odzywam się sennym głosem- Nie cieszy mnie to, że prawdopodobnie przeleciałeś połowę populacji tego miasta, ale nie mam do ciebie o to pretensji. Nie chciałam znać szczegół, ale na to już za późno. Po prostu na przyszłość trzymaj się z dala od innych kobiet i będzie dobrze. Poza tym nigdzie się nie wybieram. Potrzebuję tylko odrobiny przestrzeni by to wszystko przetrawić. Mam też nadzieję, że więcej nie będziemy musieli przerabiać tego co dziś, bo zrozumiałeś sedno sprawy. - mówię unosząc na niego zmęczone spojrzenie.
-Zrozumiałem- zapewnia pokornie.
-Super. Pogadamy jutro- kwituję oswobadzając się z jego ramion.
Odchodzę, ale gdy będąc przy drzwiach zauważam, że on nadal stoi w miejscu, odwracam się do niego.
-A ty nie masz zamiaru jeszcze się kłaść? - pytam.
-Mam, ale nie wiem, czy chcesz żebym spał z tobą- wyznaje, a ja znowu wzdycham.
-To, że się pokłóciliśmy nie znaczy, że wyrzucę cię z łóżka. Nie mam nic przeciwko, byśmy spali obok siebie. Jednak będziemy tylko spać, bo potrzebuję odrobinę dystansu i tyle- odpowiadam po czym już nie oglądając się na niego idę pod prysznic.
Gdy wychodzę z łazienki on już leży na łóżku po swojej stronie. Unosi na mnie wzrok, a ja wsuwam się pod kołdrę po drugiej stronie materaca i układam się wygodnie.
Zmęczona zasypiam w ekspresowym tempie, dając odpocząć moim myślom.
.....................
Luca
Rozsiadam się wygodniej na sofie i z zadowoleniem oglądam sceną na parkiecie poniżej. Gdzie Oskar doskakuje furiacko do swojej zadziornej suki. Ta mała nieświadomie wyświadczyła mi przysługę swoim lekkomyślnym zachowaniem. Jeśli dalej też tak będzie, to wszystko potoczy się bardziej gładko niż zakładałem.
Twierdzi, że już nigdzie się nie wybiera i dobrze. Sądziłem, że będę musiał zaczekać jeszcze kilka miesięcy na to aż wróci, by doprowadzić do końca to co zamierzałem, ale ona wszystko przyspieszyła pojawiając się już teraz.
Pozostaje mi tylko robić swoje i zaczekać na efekty. Choć szkoda mi Rossiego, bo naprawdę polubiłem gościa. Jednak ostatecznie zrobię mu przysługę, więc nie ma tego złego.
Sięgając po kieliszek wódki zastanawiam się czy mój pierwotny plan przyniesie spodziewany skutek. Patrząc po zachowaniu Oskara może być różnie, ale w sumie to z wielką przyjemnością przejdę ostatecznie do planu B. Który choć zdecydowanie ryzykowniejszy, wydaje mi się bardziej ekscytujący.
Grunt to cierpliwość i spryt. Czas nie gra roli, o ile wiesz, że ostatecznie osiągniesz to czego chcesz.
Z cynicznym uśmieszkiem obserwuję, jak Paola wymaszerowuje stanowczym krokiem z klubu, a jej narzeczony podąża za nią, gdy jedna z panienek, które ze sobą zabrałem wpycha się na moje kolana. Liżąc mnie po szyi mruczy seksownie, odrywając mnie od spektaklu, który w sumie i tak już się za kończył.
-Drogie panie- zwracam się do dupeczek, które umilą mi dzisiejszą noc- Nic tu już po nas. Zapraszam do siebie- dodaję.
..............
Nie wyrobiłam się z tym rozdziałem w weekend, ale jak widać jest długi, więc to, dlatego 😊 Buziaki i miłej reszty tygodnia 😉
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top