Rozdział 3
niesprawdzony... ;)
Oskar
Dotarłem w końcu na tę cholerną Maltę, a teraz stoję przed mieszkaniem Paoli w jakimś szeregowcu, zgodnie z adresem jaki mi wysłała i sam nie wiem co czuję, ani co powinienem czuć. Bombarduje mnie wiele dziwnych rzeczy, ale żadnej nie potrafię zrozumieć. Dlatego też blokuje je, tak jak mnie wyszkolono i przestawiam się na tryb chłodnej analizy zadania jakie mnie czeka. Czyli pozbycie się śladów po tym co miało tu miejsce, a jak twierdziła Paola, będzie to pozbycie się trupa.
Nie tracąc czasu naduszam na dzwonek, a sześcioro moich ludzi w milczeniu stoi za moimi plecami. Gdy dziewczyna nie otwiera, ponownie dzwonię do drzwi, bo ostatnie czego potrzebujemy to zwracanie na siebie uwagi, a to oznacza, że jak najszybciej musimy znaleźć się w środku, by sąsiedzi nie zainteresowali się naszym przybyciem.
-Paola, to ja Oskar! Otwórz! - wołam stanowczo, a już po chwili słyszę pospieszne kroki. W związku z tym chowam dłonie do kieszeni, prezentując moją standardową, profesjonalną postawę.
Jak tylko kobieta otwiera drzwi, skupia na mnie swój przenikliwy wzrok, w którym gwałtownie wzbierają łzy. Przez moment stoimy wpatrując się w siebie, a ja choć czuję się emocjonalnie zagubiony, to moje ciało reaguje na nią w tak dobrze mi znany sposób. Czyli w tej kwestii nic się nie zmieniło...
Ekscytacja i rozkosze pobudzenie, to coś co dzięki niej jest mi doskonale znane. Do tego dochodzi jeszcze cały ogrom innych uczuć, ale akurat one pozostają dla mnie nieodgadnione. Jednak nie przeszkadza im to w tym, żeby przelewać się przez ze mnie z siłą huraganu. Co prawda są zabarwione goryczą, z którą zdążyłem się zbratać podczas nieobecności Paoli, ale i tak pozostają dla mnie zagadką.
Podczas tej ulotnej chwili, kiedy tak na siebie patrzymy, moje pretensje do niej wzbierają na sile, a jednocześnie stęsknione spojrzenie rwie się to tego by błądzić po jej ciele, ponownie chcąc się go nauczyć i zapamiętać każdy szczegół.
Mimo tego, że próbuję się oprzeć temu odruchowi, to moje samozaparcie i tak ulega wewnętrznej, naglącej potrzebie.
Ubrana w granatowe szorty i białą, zwiewną bluzkę na ramiączkach, jest boso, a jej wilgne włosy są niedbale związane z tyłu głowy. Choć widać, że jest zdenerwowana nigdy nie wydawała mi się piękniejsza. Tylko nie rozumiem, dlaczego tak to odbieram, skoro widywałem ją w najbardziej wystawnych i seksownie opinających kreacjach.
Gdy wracam spojrzeniem do jej szmaragdowych tęczówek, przechodzi przeze mnie huragan najróżniejszych i jeszcze bardziej intensywnych odczuć, tylko nie potrafię ich skwalifikować. Według Luca, powinienem mieć Paolę w głębokim poważaniu, ale nie potrafię. To co teraz czuję, jest tego całkowitym przeciwieństwem i staje się to dla mnie jasne w ułamku sekundy, gdy mój wzrok ją lustruje. Owszem, kurewsko mi dowaliła, zostawiając mnie w dniu zaręczyn, jednak nie umiem jej znienawidzić, tak jak powtarzał mi mój kumpel. Jest to dla mnie nie wykonalne, mimo tego, że z negatywnymi emocjami to ja akurat jestem za pan brat. Nienawiść, gniew, furia, agresja, są dla mnie naturalne jak oddychanie. Tymczasem stoję tu zatracając się w bezkresie jej lśniących szmaragdowych tęczówek i za cholerę nie wiem co w związku z tym dokładnie czuję. Na pewno jest to intensywne, ale czy słuszne to już inna sprawa...
Jednak ona nie daje mi zbyt dużo czasu na roztrząsanie tego. Nie mija więcej niż kilkadziesiąt sekund, gdy Paola zrywa się z miejsca i rzuca mi się gwałtownie na szyję. Desperacko przywiera do mnie z całych sił, niemal się we mnie kurczowo wczepiając, a następnie jej ciałem wstrząsa dreszcz, po którym wybucha niepohamowanym płaczem. Jest to dla mnie nie tyle zaskakujące co dezorientujące.
Nie bardzo rozumiem jej reakcję, a to potęguje moje zagubienie.
W związku z zaistniałą sytuacją nie pozostaje mi nic innego jak wyciągnąć ręce z kieszeni i ją przytulić. Tym bardziej, że moje ciało również pragnie tej bliskości, a jej zapach wprawia je w przyjemny rezonans, który przeszywa mnie na wskroś. Przez chwilę gładzę ją bezwiednie palcami po plecach, olewając moich ludzi.
-Paola? - wymawiam w końcu jej imię, gdy nadal się nie uspokaja.
Jednak uzyskuje inny efekt od zamierzonego, bo jej żałosny płacz jedynie się nasila.
Wówczas nie widząc innego wyjścia szybkim ruchem biorę ją impulsywnie na ręce i z nią uczepioną rozpaczliwie mojej szyi wchodzę do środka, podczas gdy ona spazmatycznie łapie oddech pomiędzy falami rozdzierającego szlochu.
Moi ludzie wchodzą za nami, a ja rozglądając się po przestronnym korytarzu kieruję się do otwartej przestrzeni jaką jest salon. Podchodzę do pluszowej kanapy i chcę na niej posadzić Paole, ale ona mi na to nie pozwala, nadal kurczowo się mnie trzymając i próbując się stopić z moim ciałem. W wyniku tego sam siadam na sofie, umieszczając ją na swoich kolanach.
Odgarniając jej z jej twarzy wilgotne kosmyki, które wysunęły się z upięcia, próbuję nawiązać z nią rozmowę, bo muszę się jak najszybciej dowiedzieć co tu się odjebało.
W salonie nie widzę żadnych oznak tragedii, o które mi opowiadała przez telefon, więc musi się uspokoić na tyle żeby mi o wszystkim powiedzieć. Kątem oka zauważam, że moi pracownicy również się rozglądają, szukając tego po co się tu zjawiliśmy.
-Paola. - zwracam się do niej bardziej stanowczo, gdy nie reaguje na moje wcześniejsze słowa. Jednak ona nadal nie odrywa twarzy od mojej klatki piersiowej wylewając kolejne łzy. -Paola, proszę. Musisz mi powiedzieć co tu się stało, żebym mógł cokolwiek na to poradzić- przemawiam do niej starając się, żeby mój głos brzmiał łagodnie.
Jak nie reaguje, ujmuje ją ostrożnie za podbródek i unoszę jej głowę by spojrzała mi w oczy. To co w nich dostrzegam robi ze mną dziwne i niestworzone rzeczy, które są poza moim poznaniem. Jednak jedno wiem na pewno. Serce mi się boleśnie ściska, kiedy widzę jej opuchniętą i zaczerwienioną twarz, po które nadal spływają niekończące się łzy, a ona milczy z trudem łapiąc oddech. Oddech, który owiewa moją twarz i wzbudza nieposkromione pragnienie, które nie odnosi się jedynie do fizycznej potrzeby.
- Gdzie jest ciało? - pytam konkretnie, a ona słysząc je wciąga ze świstem powietrze. - Już dobrze. - muskam jej policzek, osuszając go- załatwię to, tylko powiedz, gdzie to wszystko się stało- mówię miękko, drugą ręką pocierając jej plecy, a ten dotyk wysyła masę ognistych impulsów wzdłuż mojego ciała.
-On-on- odzywa się w końcu łamiąc się głosem, chaotycznie nabierając powietrza- byliśmy w moim gabinecie, kiedy on...- duka z trudem.
-Ok, uspokój się maleńka- te słowa wypływają ze mnie bezwiednie, zaskakując mnie samego. Dokładniej mówiąc, mam tu namyśli to szczególne pieszczotliwe określenie, jakiego jeszcze nigdy w stosunku do nikogo nie użyłem.
Jednak wszystko co dziś się dzieje od jej telefonu jest dla mnie zadziwiające i nie pojęte.
Mimo to hamuję te dezorientujące odczucia, odzyskując rezon i właściwą mi postawę. Gestem dłoni pokazuje moim pracownikom, żeby przeszukali resztę mieszkania by nie tracić czasu.
-Zrobię ci drinka- odzywam się, gdy zostajemy sami, a ona milczy.
Jednak, gdy próbuję ją posadzić bok siebie na kanapie, boleśnie wpija mi się palcami w ciało i szczelnie do mnie przywiera.
-Nie- mówi zacięcie.
Zerkając na nią dostrzegam w jej oczach narastającą panikę. Znam tę emocje, bo wie razy widziałem ją w spojrzeniu moich ofiar. Jednak nie wiem, dlaczego takową odczuwa teraz Paola.
-Nic się dzieje. Nie ma powodu żebyś się bała- tłumaczę łagodnie, a ona jeszcze bardziej się we mnie wtula.
-Nie zostawiaj mnie- duka błaganie.
Jej słowa zaskakują mnie, jeszcze bardziej niż reakcją z jaką mnie przywitała. Nie rozumiem jej zachowania, które z każdą minutą jest dla mnie coraz bardziej zadziwiające. Przecież sama od mnie uciekła pokazując, że nie chciała mnie w swoim pobliżu, a teraz trzyma się mnie z taką desperacją, jakby miała się rozpaść w drobinki, jeśli ją zostawię.
Powiedzieć, że cała ta sytuacja sprawia, że jestem zdezorientowany to niedopowiedzenie roku. Jednocześnie jej reakcje na moją osobę budzą we mnie dziwne ciepło i jakąś naglącą potrzebę, przez co pragnę spełnić każde jej życzenie oraz dać ukojenie.
Ostatecznie rezygnując ze swojego wcześniejszego zamiaru rozsiadam się na kanapie z nią wtulona we mnie i skuloną na moich kolanach. Mimo tego co przeżywałem podczas jej nieobecności oraz mimo tego co wpajał mi na jej temat Luca, stęskniłem się za Paolą, a pokłady moich uczuć do niej z każdą sekundą coraz bardziej budzą się do życia, nokautując mnie kawałek po kawałeczku z coraz większą siłą. Mam wrażenie jakby sama obecność tej kobiety całkowicie mnie rozbrajała, a gdy tak ochoczo do mnie lgnie obdarzając ciepłem swojego ciała moje jestestwo całkowicie nakierowuje się na nią i tylko na nią. Do tego zapach jej perfum, sprawia, że czuję się jakby zaznał nagłego wytchnienia po wyczerpującym biegu.
Wcześniej byłem na nią wściekły. Miałem do niej ogrom pretensji. Starałem się pamiętać o przekonaniach jakie zaszczepił we mnie mój przyjaciel. Zastanawiałem się jak będzie wyglądać nasze spotkanie i planowałem podejść do tego wszystkiego z wykalkulowaną i profesjonalną obojętnością. Ale teraz...
Chwila obecna w żaden sposób nie oddaje niczego co czułem lub o czym myślałem wyruszając na spotkanie z nią.
Mam wrażenie jakby moje ciało i umysł samoczynnie dostrajały się do Paoli, a wszelkie negatywne emocje znikały w obliczu jej dotyku oraz delikatności jaką emanuje. Jej bliskość jest dla mnie niczym reset, który w ułamku sekundy przywraca mnie do stanu sprzed jej ucieczki. W tym momencie wydaje się jakby te kilka miesięcy które spędziliśmy z dala od siebie, w ogóle nie miały miejsca.
Liczy się tylko ona w moich ramionach.
Nie mam pojęcia co sama Paola czuje w związku z naszym spotkaniem, a tym bardziej z naszą bliskością, ale ja odbieram to wszystko tak jakbym uwolnił się z czuleści piekieł by zaznać nieba. Jeszcze nigdy nie byłem tak blisko niej, więc całym sobą chłonę tę magię jaka bierze się z czucia jej przy sobie. Nie wiem co oznaczy to dla niej, czy dla nas, ale mógłbym tak trwać z nią wtuloną we mnie już do końca życia.
Jednak wiedząc, że znalazłem się tu w konkretnym celu, odzyskuję opanowanie i ponownie do niej przemawiam.
-Dobrze, nigdzie nie pójdę, ale musisz mi wytłumaczyć co się tu stało. - mówię spokojnie z czcią gładząc jej smukłą szyję, na której wyczuwam galopujący puls. - Muszę znać szczegóły, żeby zająć się wszystkim adekwatnie do sytuacji- przekonuje ją miękko.
Nie wiem co skłania ją w końcu do mówienia, ale chwilę po tym jak przymyka powieki, bierze głębszy oddech i odzywa się cichutkim głosem.
-Miał obejrzeć moje projekty. - oznajmia i unosi na mnie zatrwożone spojrzenie, a dla mnie jest to niczym cios w splot słoneczny. - Odkąd się tu zjawiłam, nie tylko projektowałam ubrania, ale i sama je szyłam. Od czasu do czasu zanosiłam to co udało mi się skończyć do lokalnych butików, a oni je ode mnie kupowali. Zwłaszcza jeden taki duży, z naprawdę świetną renomą. Jest częścią jakiejś większej sieci i ma znakomity prestiż na tutejszej scenie odzieżowej. - urywa biorąc głęboki oddech, a ja wyczuwam jak jej ciało zaczyna drżeć- Gdy pojawiłam się tam dwa dni temu, ekspedientka poinformowała mnie, że jej szef chce się ze mną widzieć. Okazało się, że faceta zainteresowały moje projekty, bo mieli na nie duży popyt. Chciał zobaczyć co jeszcze mam w zanadrzu, by w to zainwestować i podjąć ze mną współpracę na dużo większą skalę - przemawia, a w jej głosie przebija się jakaś intensywna emocja, której nie rozpoznaję- Byłam tak szczęśliwa, że bez zastanowienia zgodziłam się, żeby mnie odwiedził, bo pracowałam w domu. Wiesz, byłam cholernie podekscytowana, bo z tego wynikało, że naprawdę mam to coś i nie potrzebuję rodowego nazwiska, żeby się wybić, a to wiele dla mnie znaczyło. Czułam się tak bardzo dumna z siebie- wyjaśnia kręcą z roztargnieniem głową- Dlatego nie widziałam nic złego, w tym, że jakiś obcy mężczyzna zjawi się w moim mieszkaniu. Zaślepiała mnie radość, że mogę osiągnąć samodzielny sukces, więc nie podejrzewałam, że całe to zajście może mieć drugie dno. A wtedy on... on- zacina się żałośnie, a w jej oczach ponownie wzbierają łzy.
Natomiast ja siedzę jak w murowany, obserwując zalewające ją emocje oraz trwogę, która bije od niej tak mocno, że aż przenika mnie na wskroś. Do tego w odpowiedzi na jej słowa moje mięśnie automatycznie się napinają pod wpływem fali adrenaliny, bo przeczuwam, że wydarzenia jakie miały miejsce w tym domu, obrały kurewsko zły kierunek, a to co tu się stało było czymś zupełnie innym niż mógłbym przewidzieć.
-Już dobrze. - przemawiam sztywnym tonem, bo ledwie panuję nad napięciem jakie ogarnęło moje ciało. - Jestem przy tobie. – wypowiadam z trudem, przez zaciśnięte zęby. Wzbiera we mnie furia, choć ona nadal nie wyjawiła mi wszystkiego. - Co się wydarzyło, kiedy tu przyszedł? - dopytuję, mimo wszystko odruchowo uspokajając ją swoim dotykiem.
Moje palce muskają jej skórę, choć każdy impuls przeszywający moje ciało, nakłania mnie do tego żebym zacisnął je w pięść i dał upust nawarstwiającemu się gniewowi. Zaczynam również nabierać przekonania, że takie sprzeczne reakcje w przypadku Paoli są dla mnie odruchowe i naturalne, bo jej komfort liczy się dla mnie bardziej niż targające mną odczucia. Czuje w tej chwili tak wiele, ale są to emocje, którym zupełnie nie po drodze ze spokojem...
-Chciałam mu pokazać najnowsze szkice, a kiedy obróciłam się do niego plecami by je porozkładać, on nagle przyparł mnie do stołu kreślarskiego i się na mnie rzucił- wyznaje strapiona, jeszcze bardziej kuląc się na moich kolanach, jakby chciała zwinąć się w maleńką, niewidoczną kulkę. Do tego oddech więźnie jej w gardle, przez co obejmuje ją mocno jedną ręką, a drugą nadal masuję szyję i kark- unieruchomił mnie swoim ciałem, nie zważając na moje krzyki i błagania, a potem zaczął... zaczął- mimo moich strać by się rozluźniła, ona zaczyna oddychać spazmatycznie. Natomiast ja jeszcze bardziej spinam mięśnie w oczekiwaniu na to co usłyszę- rozdarł mi bluzkę i rozpiął moje spodnie...- duka boleśnie, a po chwili zanosi się rozdzierającym płaczem.
Z kolei ja siedzę sztywno, przygarniając jej kruchą sylwetkę jeszcze bardziej do siebie, a moje napięcie sięga granic możliwości. Muszę się dowiedzieć co jeszcze się wydarzyło i czy temu skurwielowi udało się posunąć dalej. Na sama myśl o takiej możliwości zalewa mnie ogrom furii, wykraczający poza wszelką skalę. Jeszcze nigdy nie czułem tak żarliwej żądzy zemsty, a obecnie pali mnie ona od środka niczym lawa, pragnąca wydostać się na zewnątrz.
-Paolo- zwracam się do niej bardziej stanowczo niż zamierzałem, a ona unosi na mnie zrozpaczone spojrzenie, które rozrywa mnie na kawałeczki. Jednak muszę wiedzieć. Nie mogę wytrzymać ani sekundy dłużej w tym zawieszeniu, które niszczy mnie wraz z każdym oddechem- Co on ci zrobił? - pytam władczo.
-Próbował- zaczyna słabo, po czym urywa. Usiłuje odwrócić ode mnie twarz, ale jej na to nie pozwalam, przytrzymując mocniej jej brodę, choć uważam, żeby nie sprawić jej bólu. Gdy widzi, że jej nie puszczę, przełyka ciężko i ponownie się odzywa- próbował wziąć mnie siłą- wydusza z siebie smętnie, a ja nieświadomie wstrzymuję oddech czekając na dalszą część jej wypowiedzi- ale w ostatniej chwili dosięgłam mosiężny przycisk do papieru i zaczęłam go nim na oślep okładać- wyjaśnia drżącym głosem, przez co jeszcze mocniej ją przytulam wpijając kurczowo palce w jej ciało- gdy udało mi się uwolnić, on osunął się na podłogę, a wtedy zobaczyłam jego krew. Była wszędzie. - dodaje niemal szeptem, a przerażenie wyziera z jej zlęknionego spojrzenia. Natomiast ja w końcu mogę swobodnie oddychać wiedząc, że tamtemu skurwielowi nie udało się to, co sobie wykombinował w tym popierdolonym łbie- Zabiłam człowieka- wyznaje po chwili, drętwym tonem, a ja uważnie lustruję jej przestraszoną twarz.
-Zrobiłaś to co musiałaś, żeby się obronić. To on cię zaatakował. Nie miałaś innego wyjścia- stwierdzam bezdyskusyjnie, jednocześnie zapewniając ją, że w tym co zaszło nie ma jej winy.
Jedynym winnym jest facet, któremu nie będę miał już okazji pokazać co myślę o takich bestialskich i chory zapędach jakie on wykazał w stosunku do Paoli. Do tego albo mi się wydaje albo ona bardziej martwi się tym, że pozbawiła tego psychopatę życia, niż tym co on mógł jej zrobił, gdyby go nie zabiła. Zatapiając nieustępliwe spojrzenie w jej błyszczących od łez zielonych oczach, przenoszę dłoń z jej szyi na policzek i muskam go najdelikatniej jak potrafię. Chciałbym zabrać od niej wszystkie smutki i nigdy już nie oglądać jej w takim stanie. Patrzenie na jej cierpienie rani mnie wielokrotnością tego co ona sama przeżywa. Choć to uczucie jest mi obce, to jego intensywność nie pozostawia miejsca na wątpliwości. Do tego stanowi siłę napędową dla mojej furii, której nie będę miał okazji rozładować w taki sposób jakbym pragnął, bo obiekt mojej szaleńczej agresji już nie żyje.
Jednak to nie czas roztrząsać moje mordercze zapędy, skoro i tak nie będzie z nich pożytku. Z drugiej strony rozpiera mnie świadomość, że gdyby ode mnie nie uciekała taka sytuacja jak dziś nie miałaby miejsca, bo bym ją ochronił przed tym popieprzonym gościem i każdym innym. Ale teraz najważniejsze jest to by Paola przestała się zadręczać czymś na co oboje nie mamy już wpływu. Dlatego też w pełni skupiam się na niej. Musi zrozumieć, że nic co wydarzyło się w tym mieszkaniu nie stanowi powodu by miała mieć wyrzuty sumienia, wobec tego martwego frajera. On ją zaatakował, a ona nie była bierną ofiarą tylko zawalczyła o swoje życie.
Wiem również, że ona potrzebuje ode mnie takich zapewnień, bo mimo tego, że żyjemy w świecie mafii to odebranie komuś życia po raz pierwszy jest dość intensywnym przeżyciem. W dodatku kobiety z naszego półświatka trzyma się z dala od tej najbardziej brutalnej części naszej rzeczywistości. Może nie wszystkie, ale przynajmniej większość, a Paola zalicza się właśnie do tych, które nigdy nie były nawet świadkiem morderstwa, bo jej ojciec chronił ją przed takimi atrakcjami.
- On musiał zginąć- odzywam się nie spuszczając z niej przenikliwego spojrzenia, a ona wpatruje się we mnie jak przerażona łania- Może ci się to wydawać okrutne co teraz powiem, ale jest to prawda, z którą musisz się pogodzić. - mówię, przejeżdżając kciukiem po kąciku jej drżących warg- Broniłaś się i miałaś pełne prawo postąpić tak jak to zrobiłaś. Gdybyś tego nie zrobiła, on by cię zgwałcił i nic by go nie obchodziło jak wielką krzywdę ci wyrządził. Do tego możliwe, że na koniec by cię zabił. - tłumaczę, a ona słucha mnie wyraźnie przytłoczona – Poza tym i tak czekała go śmierć. - zapewniam ze zdecydowaniem, bo jest to rzecz jak najbardziej oczywista- Jeśli nie z twojej ręki to z mojej. - oznajmiam z całkowitą pewnością- Prędzej czy później, gdy dowiedziałbym się o wszystkim, nie byłoby szans, żeby się przede mną ukrył, a żadna siła nie uchroniłabym go przed moim odwetem, za zbrukanie i skrzywdzenie mojej kobiety. Facet tak czy inaczej nie miał szans na przeżycie. Wydał na siebie wyrok śmierci w sekundzie, kiedy cię zapragnął i wyciągnąć po ciebie swoje brudne łapy. - stwierdzam, a ona zamiera wpatrując się we mnie z jakimś nieokreślonym dla mnie uczuciem wyzierającym z jej tęczówek. Przynajmniej jej łzy przestały już płynąć, a to oznacza, że w jakiś sposób udało mi się do niej trafić. Jednak, żeby mieć pewność, że kobieta zacznie odpowiednio postrzegać to co się stało, kontynuuję- Prawda jest taka, że pozbawiając go życia okazałaś mu łaskę, bo gdyby dostał się w mojej ręce jego śmierć byłaby poprzedzona niewyobrażalną agonią, ciągnącą się przez wiele godzi, zanim pozwoliłbym mu wyzionąć ducha. - mówię, a mój ton jest dosadny. Śmierć nie robi na mnie wrażanie, a wrogowie, tym bardziej, takie bestie ja tamten skurwiel zasługują na to co najgorsze. - Chronię to co kocham i jestem gotów na wszystko, by to ochronić i pomścić. Choćbym miał sięgnąć po najbardziej okrutne metody działania, to nie ma to dla mnie znaczenia, bo liczy się tylko twoje dobro, a on poniósłby tego konsekwencje. Odpłaciłbym mu po stokroć za krzywdę jaką by ci wyrządził. - stwierdzam twardo, a oczy Paoli ponownie się szklą. Kurwa nie taki był mój cel! - Wiem, że zapewne wydaje ci się to bezlitosne, ale taka jest prawda. Ja taki jestem. Nikt nie może wyciągnąć ręki po to co moje i nie przypłacić tego śmiercią poprzedzoną torturami. - wyjaśniam przejeżdżając wolną dłonią po jej plecach, na co jej ciało przechodzi dreszcz który rezonuje na moje własne. Wychodzi na to, że zamiast ją uspokoić, raczej sprawiłem, że zaczęła się bać i mnie. - W każdym razie to on sam jest sobie winny, a ty działałaś w obronie własnej. Nie masz się niczym przejmować. Jedyne co musisz zrobić to zapomnieć o tym wszystkim, a ja zajmę się resztą. Pozbędę się jego zwłok i wszelkich śladów. Niczym się nie martw poradzę sobie z tym. Nie takie rzeczy robiłem, więc się nie zadręczaj. Raz dwa się z tym uporam. Oddałbym życie za ciebie, bo cię kocham, a posprzątanie po dzisiejszym bałaganie jest przy tym błahostką – oznajmiam pewnie- Do tego okazałaś się cholernie silna i obroniłaś samą siebie. Powinnaś być z siebie duma, a nie się zadręczać. - dodaję zapalczywie, chcąc dać jej choć trochę ukojenia.
To, że wewnątrz mnie kumuluje się furia, a chęć zemsty i brutalnego odwetu aż mnie roznosi, schodzi na drugi plan. Bo o ile nie znajdą one ujścia, ponieważ sprawca tego wszystkiego już nie żyje, to Paola musi przejść nad tym zdarzeniem do porządku dziennego. Życie bywa brutalne, a ona pokazała, że umie w nim przetrwać. I muszę przyznać, że jest to cholernie seksowne.
W odpowiedzi na moje słowa, Paola milczy nadal patrząc na mnie w ten dziwny sposób, a pojedyncza łza spływa z kącika jej oka. Unoszę palce by ją osuszyć, jednak to co mówi sprawia, że zamieram w bezruchu.
-Nie powinnam była od ciebie uciekać- wyznaje cicho, patrząc mi prosto w oczy, a ja jedynie się w nią wpatruje zdezorientowany jej wypowiedzią.
Nie wiem co mam sądzi o tym co właśnie powiedziała, przez co ogarnia mnie jeszcze większa dezorientacja niż kiedykolwiek.
-Ale to zrobiłaś- odzywam się po dłuższej chwili, choć nie mam pojęcia co powinienem teraz powiedzieć.
-Wiem, a teraz tego żałuję- dopowiada wtulając się w moją dłoń.
To co czuję, jest dla mnie nie do opisania. Jedno jest pewne, są to intensywne emocje.
-W takim razie, dlaczego uciekłaś? - pytam neutralnym tonem, choć ogrom emocji wylewa się każdym porem mojego ciała.
-Bo nigdy nie pokazałaś mi jaki tak naprawdę jesteś i że cokolwiek do mnie czujesz. Jeszcze ani razu nie byłeś ze mną tak szczery jak dziś. Przez sprzeczności w twoim zachowaniu jakie mi zafundowałaś nie miałam pojęcia jakim człowiekiem jest mężczyzna, który ma zostać moim mężem, a to mnie przerażało. Nie wiedziałam, jakie masz względem mnie zamiary i kim dla ciebie jestem, skoro najpierw traktowałeś mnie niemal obojętnie, a później w ułamku sekundy zażyczyłeś sobie żebym została twoją żoną- wyznaje, a każde wypowiedziane przez nią zdanie wprawia mnie w coraz większe zaskoczenie.
Czuję się ... Za chuja nie umiem określi tego jak się czuję, ale jest to przeszywające na wskroś uczucie, które jej bliskość jeszcze bardziej potęguje.
-Przecież ja od dawna pragnąłem tylko ciebie. -mówię pewnie, marszcząc brwi w wyrazie konsternacji, a jej wargi wyginają się w słabym uśmiechu.
-To, dlaczego nigdy mi tego nie okazałeś? Ani nic nie powiedziałeś? - pyta cicho, czym całkowicie wytraca mnie z równowagi i odbiera mi mowę.
Czy to możliwe, żeby ona nie miała pojęcia o tym, ile dla mnie znaczyła? Myślałem, że skoro wyraziłem chęć ślubu z nią, a później wsunąłem na jej palec pierścionek zaręczynowy, to bardziej dosadnie wyrazić się nie mogłem. Ale jak widać byłem w błędzie, a przecież ja świata poza nią nie widziałem! Do tego sądziłem, że moje starania by ją przekonać do sobie, gdy zaczęła się rzucać na mnie niczym pitbull ze wścieklizną, po tym jak stanęła przed faktem małżeństwa ze mną, były wystarczającym dowodem na to, że mi na niej zależy. Przez takie przekonania zupełnie nie wziąłem pod uwagę, że ona mimo wszystko może nie być świadoma moich czuć...
Nie ważne co robiłem, ani co wydawało mi się oczywiste, bo jak się okazuje chujowo mi to wszystko wyszło...
-Ja...- zaczynam po czym zawieszam głos, bo nie wiem, jak miałbym się przed nią wytłumaczyć.
-Oskar, nie rób tego- zwraca mi cicho i błaganie uwagę, a ja jeszcze bardziej marszczę brwi.
-O co dokładnie ci chodzi? - pytam zagubiony.
-Nie ukrywaj się znowu przede mną. Powiedz mi prawdę, a nie to co wydaje ci się, że powinnam usłyszeć. Chce cię poznać. Tak naprawdę, a nie tę wersję ciebie, którą mydliłeś mi oczy wcześniej. Potrzebujemy szczerości, bo chyba widzisz, dokąd doprowadziły nas niedomówienia i jakieś dziwne zagrywki. – wyjaśnia, po czym unosi swoją drobną dłoń i muska nią moją szczękę, a następnie umieszcza na wysokości mojego serca, które swoją drogę bije w szaleńczym rytmie. - Chce cię zrozumieć i dowiedzieć się, dlaczego chowasz przede mną swoje uczucia. Zawsze wydajesz się w pełni opanowany i obojętny na otoczenie, a ja pragnę dowiedzieć się co skrywasz pod całą tą otoczką. - przemawia łagodnie, przesuwając palcami po moje klatce piersiowej, a ich dotyk pali moją skórą mimo koszuli okrywającej moje ciało.
-Nie wiem czy potrafię to wyrazić tak jak tego ode mnie oczekujesz- wyznaję, czując się całkowicie bezbronnie w potrzasku jej szczerego spojrzenia.
-Co masz na myśli? - pyta zaintrygowana, a jej palce zaciskają się na połach mojej rozpiętej skórzanej, czarnej kurtki.
I co ja mam jej niby powiedzieć? Że jestem wybrakowanym egzemplarzem człowieka, któremu narzucona profesja wypaczyła człowieczeństwo i postrzeganie emocji?
-Nie bardzo wychodzi mi rozpoznawanie uczuć, a już tym bardziej ich okazywanie. Nie chodzi o to, że tego nie chce, tylko problem w tym, że przez długi czas jedynie moja praca stanowiła o tym kim jestem, a to wpłynęło na to, że automatycznie zacząłem blokować emocje, które w moim zawodzie były zbędne- wyznaje po dłuższej chwili, obawiając się jak zareaguje na moje słowa, bo co jak co, ale to co właśnie jej wyjawiłem, raczej normalne nie jest.
Jednak mimo moich obaw, na twarzy Paoli maluje się jedynie wyraz troski, a jej palce wędrują do mojego policzka.
-Oh, Oskar... gdybym tylko wiedziała o tym wcześniej- wzdycha niepocieszona- Nawet nie wiesz, ile bym dała, żeby mieć tego świadomość jeszcze zanim oznajmiłeś mi, że mam zostać twoją żoną- dodaje, z zamyśleniem kręcą głową- to bym nam tak wiele zaoszczędziło.
Wpatruje się w nią jak w coś najbardziej zadziwiającego i zarazem najcenniejszego na świecie, próbując nadążyć za jej tokiem rozumowania. Chyba dostrzega moje zakłopotanie i dezorientację, bo pochyla się w moją stronę i częstuje mnie najpiękniejszym uśmiechem jaki kiedykolwiek widziałem.
-Od zawsze chciałam tylko ciebie- przyznaje, a mnie aż zatyka i zastanawiam się czy właśnie się przesłyszałem...- gdybym wiedziała, że ty również chcesz mnie dla mnie samej i darzysz szczerym uczuciem, nigdy bym nie uciekła. - wyznaje, a mnie stać tylko na to, żeby zagubić się w jej błyszczących tęczówkach i jeszcze bardziej chłonąc jej bliskość.
Nie wiem, jak powinien czuć się człowiek, który dostaje od życia to o czym marzył i za czym tęsknił choć nawet nie miał o tym pojęcia, ale chyba jestem w zbyt dużym szoku, żeby analizować jak się w tej chwili czuję.
- Wówczas nie byłoby takiej opcji, bo nic by mnie nie powstrzymało przed byciem z tobą. Za długo o tym marzyłam, żeby zaprzepaścić to swoją ucieczką. Ale mam nadzieję, że mimo tego co się między nami wydarzyło i tego co ci zafundowałam nadal mamy szansę, żeby zacząć od nowa. Jednak tym razem tak jak należy. Czyli nie udając przed sobą i stawiając na wzajemną szczerość- mówi, a mi zasycha w gardle od pragnienia by posmakować jej wargi oraz potrzeby by w fizyczny sposób wyrazić to co czuję w tej chwili i to dzięki niej. - Jak myślisz, mamy przed sobą jeszcze jakąś przyszłość? A ty dasz radę pokazać mi prawdziwego siebie? - dopytuje szeptem, a jej wargi kuszą mnie coraz bardziej.
-Kocham cię i zrobię wszystko, żebyś już zawsze przy mnie była. To dla ciebie zapragnąłem się zmienić i obudzić do życia moją osobowość, więc jeśli będziesz przy mnie to sądzę, że przy twojej pomocy dam radę wrócić do normalności, której byłem pozbawiony przez wiele lat. - odpowiadam bez wahania, bo oto nastał moment, kiedy przeznaczenie się nade mną zlitowało i postanowiło zwrócić mi moją szansę na lepsze życie. A nawet na szczęście, bo Paola właśnie tym jest. Moim szczęściem.
-Nawet nie wiesz jak bardzo chciałam to usłyszeć i jak wiele to dla mnie znaczy- mówi, a z kącika jej oka spływa kolejna łza, która napawa mnie zmartwieniem.
Automatycznie przesuwam palcem po jej policzku łapiąc tą zbłąkaną kropelkę.
-Dlaczego płaczesz? - pytam, bo skoro powiedziałem jej o sobie prawdę musi mieć świadomość, że będzie musiała mi tłumaczyć niektóre swoje zachowania, zanim się ich nauczę.
-Ze wzruszenia i radości- odpowiada a w jej oczach wzbiera jeszcze więcej łez.
-Ale to raczej nie są powody do płaczu- stwierdzam skonsternowany.
-Czasami są. – stwierdza.
-Będziesz musiała mnie jeszcze wielu rzeczy nauczyć, bym prawidłowo odbierał twoje reakcje i emocje. Gubię się w tym wszystkim, a to co we mnie siedzi jest cholernie popieprzone i kurewsko skomplikowane, ale zawsze wierzyłem, że przy tobie sobie z tym poradzę. I pragnę by właśnie tak było. - oznajmiam postanawiając się przed nią otworzyć na tyle na ile umiem.
-Jeśli tylko będziesz ze mną szczery i będziesz mi mówił o swoich odczuciach bądź wątpliwościach, damy sobie z tym radę. - odpowiada z przekonaniem- a teraz wreszcie mnie do cholery pocałuj- dodaje, a jej uśmiech jeszcze bardziej się poszerza ogrzewając ten chłód jaki się we mnie rozgościł, gdy nie było jej przy mnie.
Przez to wszystko dzieje się ze mną coś dziwnego, bo huragan emocji jaki się przeze mnie przelewa, wzbiera we mnie jakimś silnym uczuciem, wywołującym elektryzujące mrowienie, które pobudza wszystkie moje zmysły.
-Oskar- Paola wymawia moje imię przywracając mnie do rzeczywistości, a ja gwałtownie wpijam się w jej wargi z ogromną pasją.
W jej kuszące wargi, o których marzyłem, odkąd pamiętam.
Jak tylko czuję jej smak przestaje nad sobą panować, a moje uczucia względem niej przejmują nade mną kontrolę. Tęsknota, nieposkromione pragnienie, nadzieja, potrzeba bliskości i moja miłość do niej rozpalają mnie od środka wywołując nie mały pożar zmysłów, który wydaje się nie do opanowania, gdy językiem przejeżdżam po jej wargach, a ona je dla mnie rozchyla wpuszczając do środka i pozwalając mi w pełni poczuć swój smak. Wyrywa mi się niekontrolowany jęk przyjemności, a ona mi wtóruje. Jestem w niebie. Nie wiem czym dla innych ono jest, ale ja swoje właśnie odnalazłem. A dokładniej jest nim Paola i to co nasza intymność ze mną wyrabia. Moje dłonie bezwiednie przyciskają ją do mojego ciała, aż szczelnie przylega do mojego torsu, a jej jędrne piersi napierają na moją klatę. Nie mogąc się powstrzymać wsuwam dłonie pod jej koszulkę i pieszczę gorącą nagą skórę jej pleców. Całym sobą odczuwam elektryzujące dreszcze które wywołuje w niej mój dotyk. Jest to tak rozkoszne, że aż niemal nierealne. Nigdy jeszcze nie czułem czegoś takiego przy żadnej kobiecie, ale wiem, że Paola jest inna niż wszystkie. Ona jest tą jedyną. Moją jedyną miłością, a jej pomruki przyjemności i zadowolenia podniecają mnie bardziej niż cokolwiek wcześniej.
Mimo wszystko, a może właśnie przez to chcę więcej. Więcej jej. Mam wrażenie jakby stawała się moim oddechem, integralnym elementem mnie samego, bez którego nie będę mógł już żyć. Bo co jak co, ale nigdy nie czułem się tak żywy jak w tej chwili, gdy mój język pląta się z jej własnym, podejmując szaleńczy taniec rozpalający nas coraz bardziej z każdą sekundą. Wiele razy wyobrażałem sobie jak to by było poczuć jej usta, ale rzeczywistość przekroczyła wszelkie fantazje jakie dotąd snułem.
Nie mogąc się powstrzymać, unoszę ją i sadzam na sobie okrakiem, bo chce, żeby była jeszcze bliżej mnie. Przesuwam ręce na jej krągłe pośladki i przyciskam ją do swoje wzwodu, a jej reakcja na twardy dowód tego jak mocno jej pragnę, sprawia, że opuszczają mnie wszelkie hamulce, a ja chcę się znaleźć w niej tu i teraz. Do tego, gdy Paola porusza niespokojnie biodrami jeszcze bardziej na mnie napierając i drażnią moją nabrzmiałą erekcję odrywam od niej wargi, wydając z siebie dziki, niski warkot, a ona obejmuje moją szyję, przywierając do mnie mocniej i opierając swoje czoło o moje.
Przez moment patrzymy na siebie ciężko oddychając, a napięcie seksualne między nami ciągle rośnie.
-Kocham cię- mruczę ochryple ponownie muskając jej wargi, a ona mi się poddaje.
-A ja zanim wyznam ci swoje uczucia chce poznać cię takiego jakim jesteś i mieć pewność, że już się przede mną nie ukryjesz-szepcze pomiędzy moimi szaleńczymi pocałunkami, rozpinając guziki mojej koszuli- ale już teraz mogę powiedzieć, że cię pragnę i marzyłam o tej chwili od wieków- dodaje, dzięki czemu wiem, że oboje tkwimy w tym razem, z równą pasją.
-Nie mogę myśleć w tej chwili o niczym innym niż to by poczuć cię na sobie. - wywarkuję, władczo przyciskając ją do siebie, a ona jęczy rozkosznie w mojej usta.
-Też tego chce- skomli gorączkowo, pospiesznie rozpinając pozostałe guziki mojej koszuli.
Gdy tylko dostaję jej przyzwolenie unoszę przód jej koszulki i wygłodniale przesuwam wargami po słodkich wypukłościach jej piersi, o których fantazje nieraz przyprawiły mnie o bolesną erekcję, którą musiałem zająć się własnoręcznie. Nie tracą ani sekundy przejeżdżam językiem po jej skórze, balansując na granicy koronki oplatającej jej niebiańskie cycki. Paola w aprobacie wygina plecy w łuk wypychając te dwie grzeszne krągłości jeszcze bardziej w stronę moich ust. Cały płonę, a pożądanie przejmuje kontrolę nad moimi ruchami, podczas gdy Paola coraz intensywniej wierci się na mnie rozsuwając poły mojej koszuli. Jak tylko dotyka palcami mojego nagiego torsu, mięśnie mi się napinają pod jej palcami, a nagląca potrzeb jeszcze mocniej przybiera na sile.
Gdy właśnie chce zerwać z niej bluzkę, by następnie pozbawić ją reszty garderoby, naszą intymność i chwilę całkowitego zapomnienia, przerywa zakłopotane chrząknięcie. Zaalarmowany tym odgłosem gwałtownie opuszczam koszulkę Paoli, tak by zakrywała jej ciała i otaczam ją ramionami, żeby nikt nie zobaczył tego jak pięknie i ponętnie teraz wygląda, rozpalona od moich pieszczot. Unoszę wzrok i dostrzegam jednego z moich ludzi stojącego w progu salonu. Miażdżę go chłodnym wzrokiem, wkurwiany tym, że nam przerwał.
-Ma szef dla nas jakieś dodatkowe wytyczne? - odzywa się skrępowany, odwracając wzrok pod wpływem moje gniewnego spojrzenia.
Natomiast jego pytanie otrzeźwia mnie na tyle, że przypominam sobie po co tak właściwie przyleciałem na Maltę i się tu znalazłem. Posprzątanie bałaganu po tym skurwielu, który miał czelność tknąć swoimi brudnymi łapami moją kobietę stanowiło mój nadrzędny cel, ale Paola, nasza rozmowa i cała reszta z nią związana pozbawiły mnie logiki myślenia i racjonalizmu.
-Zaraz do was przyjdę- odprawiam go, a gdy znika odchylam zarumienioną twarz mojej narzeczonej i spoglądam na nią. Mimo tego, że maluje się na niej wyraz zawstydzenia, to na ustach błąka jej grzeszny uśmieszek- przez ciebie zapomniałem o całym bożym świecie- mówię zaskoczony, bo jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się wyprzeć z głowy zadania jakie miałem do wykonania.
-To dobrze, bo to oznacza, że to co jest między nami jest czymś prawdziwym- odpowiada zadowolona z siebie, przez co ja również się uśmiecham.
Ta kobieta, to moje przeznaczenie. Jestem tego pewien.
-Teraz naprawdę muszę do nich iść, choć wolałbym zostać tu z tobą i do kończyć to co robiliśmy. - wyznaję przejeżdżając kciukiem po jej wardze, a drugą ręką ściskając jej pośladek- Jednak nie tylko musze zająć się tym po co mnie wezwałaś, ale też nie zamierzam dawać moim ludziom namiętnego przedstawienia z tobą w roli głównej. Poniosło mnie i całkowicie zapomniałem o ich obecności, a nie ma opcji, żeby oglądali ci taką. To widok przeznaczony jedynie dla mnie, a ja pragnę się tobą delektować, bez świadków, bo od dziś jesteś tylko moja i zamierzam to uczcić wielbiąc każdy skrawek twojego ciała- wyznaje stanowczo.
-Twoja? - pyta zawadiacko, wprawiając mnie tym w konsternację.
-A nie chcesz nią być? - odpowiadam niepewnym pytaniem.
-Oczywiście, że chcę i to jedyną, bo ja też nie zamierzam się dzielić tobą z innymi kobietami- oznajmia poważnie.
-Przy tobie inne się nie licząc, więc nie musisz się o to martwić- zapewniam, bo tego również jestem pewien. W końcu wystarczy sama jej obecność, żeby mój świat stanął w miejscu, a następnie zaczął się obracać wokół niej. - Zależy mi na tobie i nadal chcę żebyś została moją żoną- dodaję szczerze, ale jak tylko te słowa opuszczają moje usta dopada mnie strach, że Paola mimo wszystko może nie być chętna do małżeństwa ze mną.
-Tym lepiej, bo chyba raczej nie masz wyjścia, skoro dałeś mi pierścionek zaręczynowy- odpowiada przekornie, a ja próbuję rozszyfrować jej mimikę.
-Nadal go masz? - pyta z zainteresowaniem.
-Oczywiście. Nigdy do końca nie porzuciłam nadziei na to, że moje marzenia będą miały realną szansę się spełnić- stwierdza, a ja pod wpływem impulsu wpijam się gwałtownie w jej usta.
Ta kobieta... tego nie da się opisać.
-W takim razie liczę na to, że tym razem oboje spełnimy nasze marzenia- oznajmiam uwalniając jej wargi i starając się wyrównać oddech. - a teraz idę, zanim znowu zapomnę o rzeczywistości- stwierdzam, a ona słodko chichocze.
Ten dźwięk rezonuje we mnie, radując moje serce. Niechętnie zsuwam ją ze swoich kolan na sofę i wstaję poprawiając spodnie. Nie ma co, jeszcze nie zdarzyło mi się sprzątać trupa z pokaźną erekcją rozpychającą się za moim rozporkiem. Musze się opanować, bo inaczej moi ludzie będę mieli ubaw po pachy.
- Przez ciebie sam coraz bardziej się zaskakuję- rzucam kręcąc głową z rozbawieniem, co tylko potęguje jej śmiech, bo nie umyka jej to, że próbuję jakoś uporać się ze swoim uparcie sterczącym penisem.
Jest to dość kłopotliwe zważając na to czym muszę się zająć, ale cieszy mnie widok jej beztroski, która zastąpiła wcześniejszą rozpacz.
- To nie jest wcale takie zabawne jak ci się wydaje i to ty jesteś odpowiedzialna za to, że pokaże się moim żołnierzom w takim stanie- dodaję wskazując na ewidentnie nie malejący problem.
-Przepraszam? - parska głośniejszym śmiechem, a ja nie mogąc się powtrzymać dołączam do niej.
Dzięki niej czuję się taki lekki, taki... inny, w najlepszym sensie tego słowa.
-Pamiętaj, że później odbiję sobie na tobie upokorzenie jakiego zaznam dołączając do moich ludzi- zapowiadam, a w jej oczach błyskają grzeszne iskry, które wcale dobrze nie działają na to żebym pozbył się wzwodu- ale teraz zrób sobie drinka. Załatwię co trzeba i będziemy mogli wracać do Palermo- wyrzucam z siebie, dopiero po fakcie uświadamiając sobie, że ona nie powiedziała, że chce ze mną wracać... a ja nie chciałbym robić nic wbrew jej woli, choć nie sądzę bym był w stanie zostawić ją tu po tym co między nami zaszło...- Chyba że nie planujesz wrócić ze mną do domu- precyzuję ciszej.
-Myślisz, że po tym czego się od ciebie w końcu dowiedziałam mogłabym zostać tu, z dala od ciebie? - pyta, a zanim uda mi się cokolwiek wykrztusić, kontynuuje- Wracam z tobą. Nie ma mowy o innym rozwiązaniu- oświadcza wstając i przyciągając mnie do siebie za poły mojej rozpiętej kurtki. Moje ręce odruchowo ją przygarniają tuląc do torsu.
-Cieszy mnie to, bo raczej nie byłbym w stanie pozwolić ci znowu ode mnie odejść- mruczę znowu zagarniając jej usta do pocałunku.
To kobieta sprawia, że nie mogę się powstrzymać...
-Chyba gdzieś się wybierałeś- szepcze przerywając gwałtowny taniec naszych języków- twoi pracownicy zaraz zaczną się niecierpliwić- dodaje uśmiechając się zawadiacko.
Boże jak ja ją kocham!
-Racje- wzdycham, z oporem wypuszczając ją z moich ramion- Im szybciej uporam się z tym wszystkim, tym szybciej znajdziemy się sami, tak jak tego pragnę-stwierdzam, błądząc myślami za tym co pragnę z nią zrobić, gdy tylko znajdziemy się w zaciszu sypialni.
-O tak, to jest bardzo mądra myśl- rzuca przechodząc do aneksu kuchennego, a ja bezwiednie śledzę wzorkiem jej kuszący tyłeczek i hipnotyzujący ruch bioder.
-Mam nadzieję, że nie masz za wiele do pakowania, a jeśli tak to zabierz tylko to co najważniejsze. Resztą zajmą się chłopacy, nie chcę tracić więcej czasu niż to konieczne- mówię, wkładając ręce do kieszeni by zatuszować problematyczną wypukłość w spodniach i ruszam w kierunku jej gabinetu.
-Oskar- głos Paoli zatrzymuje mnie, gdy jestem już na korytarzu. Odwracam głowę w jej stronę, a ona z rozbawieniem wskazuje na mój tors. - Zapomniałeś zapiąć koszulę- przypomina mi, a jej postawa emanuje seksowną przekornością.
Nie komentuję tego, bo nigdy nie dotrę do tego cholernego gabinetu, a muszę jak najszybciej wydać rozkazy by móc się z tą zmyć zabierając moją ukochaną na Sycylię. Kręcąc głową nad tym niespodziewanym i zaskakującym obrotem spraw pospiesznie doprowadzam się do ładu i ruszam zająć się ostatnią komplikacją jaka dzieli mnie od cieszenia się szczęściem u boku kobiety, która stanowi moje przeznaczenie.
Wybierając się w podróż na Maltę nie spodziewałem się, że odmieni ona mój żałosny los i sprawi mi niespodziankę, o której mogłem jedynie pomarzyć. Przez Paolę wszystko to co miało miejsce podczas miesięcy naszej rozłąki wyparowuje jak za dotknięciem magicznej różdżki. Moje pretensje i inne bzdury wydaję mi się teraz absurdalne i znikają jakby nigdy ich nie było.
Teraz liczy się tylko ona i nasza przyszłość, która w końcu będzie wyglądała tak jak powinna. Mam ochotę spuścić sobie wpierdol, bo jak się okazuje mogłem uniknąć tego całego nieszczęścia z jakim przyszło mi się zmierzyć, a które było całkiem nie potrzebne. Wystarczyło, żeby tylko otworzył się przed Paolą i spróbował jej pokazać co do niej czuję, ale cóż... czasu nie cofnę, więc nie ma co tego roztrząsać. Najważniejsze, że wszystko sobie wyjaśniliśmy, a ona chce mnie równie mocno jak ja ją.
Moje życie nabrało sensu, jakiego mu brakowało, a to doda mi motywacji by walczyć o moją ukochaną i o nas, a także nigdy nie pozwoli mi się poddać.
Tymczasem przyszła pora rozprawić się z truchłem sukinsyna, który przekroczył niewybaczalną granicę...
.............
No i kto się spodziewał takiego obrotu akcji???
Co jeszcze przeznaczenie sprezentuje tej dwójce? 😊
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top