Rozdział 12
Oskar
Krótko po naszym powrocie do domu Paola zaczęła wymiotować, przez co pilnowałem jej przez pół nocy. Była tak słaba, że ledwie dawała radę unieść się na materacu. Mimo tego jak bardzo byłem wkurwiony, trwałem przy niej, aż jej torsje nie ustały, przez cały czas zaciskając szczęki i tłumiąc furię, jaka we mnie buzowała. Nie odezwałem się ani słowem, z resztą ona również. Zapewne nie miała na to siły, natomiast ja pozwoliłem by wściekłość zżerała mnie od środka w milczeniu.
Jednak to nie przeszkadzało moim myślą doprowadzać mnie do szału i podkręcać kłębiącego się we mnie obłędu. Zaznałem wytchnienia dopiero gdy poddałem się zmęczeniu, a nastąpiło to długo po tym jak Paola pierwsza odpłynęła w sen.
Z kolei teraz wraz z nadejściem poranka ponownie atakuje mnie nawał pytań bez odpowiedzi. Wystarczy, że otwieram zmęczone oczy, a to wszystko zalewa mnie niczym żrąca fala kwasu.
Co się tam wczoraj odjebało? Dlaczego Paola tak się upiła? Czy według niej imprezowanie równa się zalewaniu w trupa, a później już tylko hulaj dusza? Dlaczego oddaliła się od Luca choć prosiłem by tego nie robiła? Czy mój przyjaciel ma rację i zrobiła to z premedytacją?
W to ostatnie nie chce mi się wierzyć, bo nie widzę opcji by Paola była jedną z tych podstępnych kobiet jakich wizerunek mój przyjaciel przede mną kreuje. Każdy człowiek jest inny i choć Luca widać nie miał szczęścia do kobiet, to wcale nie oznacza, że należy je wszystkie wrzucać do jednego worka. Może i z moją narzeczona też mieliśmy gorsze momenty, ale nie wynikały ona z wyrachowania któregoś z nas, tylko nawarstwionych nieporozumień. Dlatego liczę na to, że szczerość pomoże nam poradzić sobie z tą sytuacją, bo to wszystko wygląda źle... Wręcz chujowo, ale wierzę w to, że Paola wyjaśni mi co tak naprawdę się wczoraj wydarzyło, dzięki czemu będziemy mogli to przepracować...
Jednak nie daje mi spokoju, dlaczego zastałem ją nie tylko pośrodku tej jebanej sali, ale i tak blisko tamtego gogusia?
Kurwa! Mózg mi już paruje, a ja dostaję coraz większego szału z każdym kolejnym pojawiającym się pytaniem. Niestety wczorajsze wydarzenia stanowią dla mnie jedną wielką nie wiadomą, a z uzyskaniem odpowiedzi, muszę zaczekać aż Paola się obudzi. Dlatego też wstaje z łóżka zostawiając ją śpiącą, skuloną na boku. Muszę ruszyć tyłek, bo inaczej zwariuje. Wczoraj ani przez chwilę nie spodziewałem się, że zabranie jej do tego kluby skończy się czymś takim.
Potrząsając głową idę pod prysznic. Rozbieram się pospiesznie i uruchamiam deszczownice. Strumienie ciepłej wody opadają na moje ciało, a ja uderzam kilkanaście razy pięściami o płytki, dając upust kłębiącym się we mnie gwałtownym i gniewnym emocją. Kiedyś nie miałem z nimi problemu. Po prostu za każdym razem, gdy już się pojawiały, ktoś ginął i było po kłopocie. A teraz... teraz nie wiem jak mam postąpić z uczuciami, które w tej chwili zastępują tę pustkę jaka od zawsze mnie wypełniała.
Przez Paolę poznałem wiele emocji, których kiedyś w ogóle do siebie nie dopuszczałem, a teraz stwierdzam, że chyba było im lepiej za tym murem, który je dotychczas otaczał. Bo choć zdążyłem się już przyzwyczaić do tych pozytywnych i potrafię czerpać z nich radość, to cała reszta, która pojawia się wraz z nimi rozpierdala mnie na kawałki, sprawiając, że zaczynam tęsknić za wcześniejszą pustką.
Może to głupie z mojej strony, ale to wszystko co obecnie czuję wydaje mi się tak strasznie popierdolone, a ja nie umiem sobie z tym poradzić. Tych emocji jest za dużo i są zbyt intensywne. Od wściekłości, poprzez troskę, zmartwienie, do chęci mordu. To wszystko utrudnia mi przekalkulowanie tej sytuacji na chłodno. Gubię się pod naporem tego co teraz czuję, a przecież kiedyś moje zachowanie było nacechowane jedynie czystą logiką. Tymczasem mam wrażenie, że przez to co wzbudza we mnie Paola, działam głównie pod wpływem impulsu, a moje myśli są chaotyczne jak nigdy. Ta kobieta wywróciłam do góry nogami wszystko co znałem... Co ma pozytywny wydźwięk, ale tylko do czasu, aż nie pojawiają się problemy...
Wypuszczając ze świstem powietrze z płuc, opieram się przedramionami o ścianę prysznica. Opuszczam głowę i stoję tak przez kilkanaście minut, starając się zdystansować od wczorajszego bajzlu, który zrujnował spokój jaki udało mi się wcześniej zyskać. Zamykając oczy porządkuje rozszalałe myśli, staram się wyciszyć. Muszę zachować spokój. Nic dobrego nie wyniknie z tego, że będę się ciskał, aż w końcu wybuchnę. Potrzebny jest mi spokój wewnętrzny. Muszę oczyścić umysł.
Pozostaje w tej pozycji przez dłuższy czas pozwalając by woda lejąca się z deszczownicy omywana moje ciało, a w myślach powtarzam tylko jedno słowo. Spokój.
Skutkuje to tym, że opuszczając łazienkę jestem dużo bardziej wyciszony. A dzieje się tak tylko dlatego, że postanowiłem zablokować rojące się w moim umyśle scenariusze i zaczekać na to co będzie miała mi do powiedzenia Paola.
Przewiązując ręcznik w pasie przechodzę do kuchni, zerkając przelotnie na drzemiącą narzeczoną. Włączam ekspres i robię sobie kawę. Wychodzę z nią na taras jaki znajduje się za szklanymi drzwiami w salonie. Nabieram powietrza w płuca, odstawiam kubek na stolik i rozciągam mięśnie pleców. Moje ciało dogłębnie odczuwa skutki napięcia, które trzyma mnie w swoich szponach od wczoraj.
Dopijam kawę, po czym wracam do środka i sprawdzam telefon, który zostawiłem na blacie w kuchni. Z raportu przesłanego przez szefa ochrony dowiaduję się kilku intrygujących rzeczy... Okazuje się, że Paoli udało się wcześniej odwiedzić również dolny poziom klubu, o czym nie wiedziałem, ale skoro była tam w towarzystwie Luca, to domyślam się, że musiała mu wiercić dziurę w brzuchu więc jej ustąpił. Przewijając tekst dowiaduje się, że moja narzeczona wcale dużo nie wypiła, co mnie zastanawia... Natomiast ustalenia na podstawie monitoringu, sprawiają, że krew zaczyna mi szybciej krążyć w żyłach, podnosząc ciśnienie. Nie mamy tam wielu kamer, ale jest kilka które są umieszczone przede wszystkim w miejscach, gdzie klienci wchodzą do stref specjalnych, o charakterze typowym dla głównej działalności klubu. Z kamer śledzących oba krańce korytarza na górnym poziomie, wynika, że Paola weszła do niego sama, a chwilę później jej śladem podążył Fernando Vanera, jebany nowobogacki dupek. To właśnie w jego towarzystwie wkroczyła na drugą salę. Co więcej trzymając go za rękę, ale to nie było ich pierwsze spotkanie, bo monitoring piętro niżej, zarejestrował, że to tam najpierw na siebie wpadli. Co prawda akurat to nagranie nie było pełne, ponieważ kamera jest ustawiona centralnie na osłonięte czarną kotarą wejście, do strefy, gdzie klienci mogą nie tylko korzystać z usług zatrudnionych dziewczyn, ale również oddawać się różnym czynnością seksualnym, skryci za lustrami weneckimi, jeśli lubię mieć poczucie, że są podglądani.
Czytając te ustalenia, zgrzytam zębami tak mocno, że aż coś mi w żuchwie przeskakuje. Pod raportem znajduje się jeszcze zapytanie od szefa ochrony czy mają przesłuchać również Vanera oraz dopisek z informacją, że chłopacy dokończyli sprawę faceta, który pobił jedną z dziewczyn, a któremu wcześniej połamałem kończyny.
Pozorny spokój jaki udało mi się wcześniej osiągnąć, staje się odległym wspomnieniem, a ja zaciskam palce na telefonie. Następnie na fali rodzącego się gniewu, z całej siły ciskam komórką w stronę salonu, nawet nie patrząc, gdzie leci.
Przyszedł czas obudzić śpiącą królewnę i się kurwa w końcu dowiedzieć, o co do chuja w tym chodzi! Jednak jedno jest pewne Fernando Vanera ma już przejebane niezależnie od tego co usłyszę.
Kiedy wchodzę zamaszystym krokiem do sypialni, zauważam, że Paola zdążyła już wstać i zamknęła się w łazience. Ja w tym czasie krążę po pokoju, czując jak zalewa mnie rosnące wkurwienie. Mam nadzieję, że moja kobieta będzie miała naprawdę dobre wytłumaczenie, bo scenariusze które teraz krążą mi po głowie, cholernie mi się kurwa nie podobają i chcę by jej wyjaśnienia sprawiły, że jak najszybciej się ich pozbędę. W przeciwnym razie albo oszaleję, albo wybuchnę niczym uśpiona Etna.
Gdy jaśnie pani nadal się nie wyłania, staram się wziąć kilka głębszych oddechów by nad sobą zapanować, bo ogarniająca mnie wściekłość zaczyna przysłaniać wszystko inne. Następnie potrząsając głową, decyduję się jeszcze pospiesznie wciągnąć na tyłek szare spodnie dresowe. Kiedy je zakładam, przypadkowo trącam stopą kupkę z ciuchami Paoli, które sam wczoraj rzuciłem na podłogę. Nie zwróciłbym nawet uwagi na te fatałaszki, ale mój wzrok przyciąga mała tytka, która musiała się wysunąć z jakiejś kieszonki. Zamieram z palcami na gumce spodni i wlepiam spojrzenie w foliowy woreczek.
Wypalam w nim dziury wzrokiem, pragnąc by wyparował lub okazał się fatamorganą. Jednak, gdy nic takiego się nie dzieje, wolnym ruchem schylam się po niego, a przy tym ruchu napinają się wszystkie moje mięśnie. Natomiast furia dosłownie gotuje mi się pod skórą. Podnoszę go i zaciskam go w pięści. Zajebiście, czyli to tak się bawimy!
Z drugiej strony to też dużo wyjaśnia. Pełen napięcia wsuwam znaleziontko do kieszeni, po czym siadam na łóżku. Moje myśli szaleją, przetwarzając rzeczywistość, jakiej się nie spodziewałem. Nerwowo podryguję nogą i czekam aż dama się pojawi.
Teraz jestem jeszcze bardziej ciekawy tego co będzie miała mi do powiedzenia, a raczej tego czy będzie ze mną szczera. Mam nadzieję, że tak, ale prawda jest taka, że nie wiem czego mam oczekiwać, bo okazuje się, że najwyraźniej nie znam jej tak jak sądziłem. Co więcej nie ma mowy, by moja narzeczona ćpała, choćby okazjonalnie. Dragi to coś na co w żadnym razie nie będę się godził.
Po krótkiej chwili Paola, w końcu opuszcza łazienkę, ubrana w czarne szorty i jakiś biały top, podkreślający jej dzisiejszą bladość. Wygląda marnie, ale sama sobie to zgotowała, ćpając to ścierwo i zapijając alkoholem.
Jak tylko mnie dostrzega na jej zmęczonej twarzy pojawia się wściekłość.
Robi się coraz ciekawiej...
Tym bardziej, że jej nastawienie stanowi zapłon dla czającego się we mnie gniewu, który starałem się wyhamować.
-Daruj sobie złość, bo to w niczym ci nie pomoże. - cedzę przez zęby, mierząc ją krytycznym wzrokiem- Lepiej od razu zacznij mówić, bo wierz mi, że niecierpliwie czekam na twoje wyjaśnienia na temat wczorajszego wieczoru. - warczę na nią niskim, groźnym tonem, z trudem panując nad buzującym we mnie szałem. Przejmuję inicjatywę nie dając jej szansy by odwróciła moją uwagę jakimś swoim teatrzykiem i może jeszcze obróciła kota ogonem. Chce od niej szczerości i nic innego nie przejdzie!
Jak tylko moje słowa przecinają ciszę panującą w sypialni, Paolę wmurowuje, a widoczna na jej twarzy złość w ułamku sekundy przechodzi w wyraz nieposkromionej furii.
-Moich?! - wrzeszczy, piorunując mnie wzrokiem i wskazując energicznie na siebie palcem.
-Owszem. - cedzę surowo przez zęby, podnosząc się z materaca- Odjebałaś spektakularną akcje – syczę oskarżycielsko, podchodząc bliżej niej. Chce dodać jeszcze kilka szczegółów, ale ona mi na to nie pozwala, wchodząc mi w słowo.
-Ja?!- skrzeczy zaskoczona, a jej ciało aż się trzęsie z kurwicy.
Nie wiem w co ona gra i na co liczy, ale tym razem nie dam się przekrzyczeć!
-Tak, ty! Wrażeń ci było potrzeba?! - grzmię żądając odpowiedzi, a ona jakby nie dowierzając, wpatruje się we mnie, zaciskając dłonie w pięści. Oj, mała na twoim miejscu spieszyłbym się z odpowiedziami i lepiej dla ciebie żebyś powiedziała mi prawdę. Cała prawdę! - A może od razu przejdźmy do tego co by się stało gdybym się nie pojawił?!- dodaję podsycając huragan szalejący w jej oczach, a nasze spojrzenia ścierają się agresywnie.
-Udam na razie, że tego nie słyszałam- odwarkuje pochylając się gniewnie w moim kierunku- Bo jak dla mnie to powinniśmy zacząć od tego, że zapomniałeś mnie poinformować, iż mianem prywatnego klubu, którym przyszło ci zarządzać, określasz burdel pierwszej klasy! A może raczej kurwisko wyższej rangi, bo słów mi brakuje by opisać to co się tam odpierdala?!- wydziera się na całe gardło, wymachując gwałtownie rękami w moim kierunku, a ja patrzę na nią chłodnym wzrokiem, niewzruszony jej wybuchem. - Co ty sobie do cholery myślałeś zabierając mnie tam i nie mówiąc ani słowa o tym co to za pojebane miejsce?! Liczyłeś, że przy odrobinie szczęścia uda ci się przede mną zataić prawdziwą naturę tego „klubu"? – krzyczy rozjuszona, robiąc mi wyrzuty, a ja mrużę groźnie oczy.
Mimo wszystko Luca miał rację mówiąc, że kobiety potrafią robić wokół siebie dużo hałasu by odwrócić uwagę od swoich win. Jednak ja się na to nie złapie. Chce od niej prawdy i nie mam zamiaru tracić czasu na jakieś pierdololameto, wykorzystywane jako temat zastępczy.
-Na nic takiego nie liczyłem. Chciałem tylko żebyś trzymała się Luca, czekając na mnie, a nie żebyś się zapuszczała gdziekolwiek bez nadzoru. - syczę na nią, bo to ona ma mi wiele do wyjaśnienia.
-Bo właśnie w ten sposób chciałeś ukryć przede mną charakter tej popierdolonej działalność?!-zarzuca mi z oburzeniem godnym królowej największej dramaturgii, a ja prycham arogancko, tracąc do niej cierpliwość.
-Niczego nie chciałem przed tobą ukrywać. - ucinam ostro jej fanaberie, patrząc na nią znacząco- Jak już udało ci się wytrzeźwieć to przypomnij sobie, co ci powiedziałem przed wyjściem z domu. - warczę rozdrażniony jej postawą i odwlekaniem tego co najistotniejsze. - Zamierzałem opowiedzieć ci o wszystkim od razu po wejściu do klubu, ale pech chciał, że chwilę przed naszym przybyciem miało miejsce zajście z klientem, który pobił jedną z dziewczyny i musiałem się tym zająć. Ale oczywiście przez twój niepoczytalny tyłek, musiałem przerwać w tracie łamania facetowi kończyn, bo okazało się, że wybrałaś się samopas na zwiedzanie- ripostuję szorstko.
Nie dam sobie wmówić, że chciałem cokolwiek przed nią zataić, bo to w żadnym razie nie było moim zamiarem. Wiedząc jakiej schizy dostała na punkcie tego klubu Kira, wolałem powiedzieć Paoli, co on dokładnie oferuje klientom dopiero na miejscu. Wierzyłem, że dzięki temu zapobiegnę babskiej paranoi, a ona będzie mogła od razu się przekonać, że to tylko biznes. Trochę nietypowy, bo skupia się na potrzebach osób, które mają bardzo luźne podejście do seksu, ale jednak tylko biznes. Tym bardziej, że ja w przeciwieństwie do brata nigdy nie korzystałem z jego uroków. Ani z moimi pracownicami, ani z bywającymi tam kobietami. To nie moja bajka, więc zawsze sprowadzała mnie tam, tylko formalna strona całej tej działalności. Nic innego. Owszem Luce bardzo się tam podobało, ale to jego sprawa, a ja nie wtrącałem się w to co robił, kiedy ja przeglądałem dokumentację i rozmawiałem z managerem.
-Trzeba było mi powiedzieć o wszystkim od razu! I to nie wczoraj, jak wypłynął temat tego klub, tylko dużo wcześniej! Co ty w ogóle miałeś w głowie, że zgodziłeś się prowadzić ten biznes?! Żona twojego brata nie bez powodu zażądała by ten pozbył się tego miejsca! Co więcej ty też się tam więcej nie pojawisz?! – wydziera się na mnie, rzucając mi w twarz jakimiś babskimi wariacjami, a ja patrzę na nią jakby jej druga głowa wyrosła.
Widzę, że Paola przechodzi na wyższy poziom kamuflowania swoich win, jakim jest wtrynianie nosa w moją pracę. Co więcej udaje jej się tym wyprowadzimy mnie z równowagi.
-Mówiłem ci już, że to dochodowy interes. Ktoś musiał go przejąć, skoro Kirze odwaliły hormony, a ty nie będziesz mieszać się do moich spraw biznesowych! - ostrzegam ją szorstko, bo coraz bardziej naciąga granicę mojej cierpliwości. Pokonuję dzielącą nas niewielką odległość wlepiając w nią bezwzględne spojrzenie- Zamiast szczekać na mnie i wymyślać sobie problemy, których jedynym uzasadnieniem jest nadmiar estrogenu, lepiej zacznij się tłumaczyć! - warczę tracąc nad sobą panowanie, bo każda minuta bez odpowiedzi na kłębiące się we mnie pytania, potęguje ogarniający mnie szał wściekłości- To czego się wczoraj dopuściłaś było niewybaczalne! Czego do chuja szukałaś na tej cholernej sali, skoro ciebie nawet nie powinno być w jej pobliżu?! Nawaliłaś się tak bardzo, że spodobał ci się tamten goguś i łudziłaś się, że zaliczysz z nim jakiś szalony numerek za moimi placami?!- wydzieram się impulsywnie dając się ponieść pełni mojego wkurwienia i nie patrząc już na nic.
Natomiast Paola doskakuje do mnie, z całej siły niespodziewanie mnie policzkując.
-Nie wierze, że to powiedziałeś! - wrzeszczy na mnie rozsierdzona na maksa. Jej źrenice się rozszerzają z niedowierzania, a ciało drży.
Tymczasem ja spoglądam na nią beznamiętnie.
-Myślałaś, że się nie dowiem, że poszłaś tam z tamtym fajerem? - pytam szyderczo, dając się zaślepić furii, jaką we mnie obudziła i prowokując ją by powiedziała mi prawdę.
-Za kogo ty mnie do cholery uważasz? - krzyczy na granicy pisku, a ja zachowuję bezwzględną postawę, nie nabierając się na jej teatrzyk, bo nadal nie zdobyła się na szczerość.
-Ja tylko mówię o tym co zrobiłaś bez owijania w bawełnę- odpowiadam chłodno.
Paola po raz drugi chce mnie uderzyć w twarz, ale wykazując się refleksem chwytam jej dłoń nim ta dotknie mojego policzka. Nie jestem przy tym delikatny, bo nadwyrężyła moje opanowanie. W związku z czym zaciskam brutalnie palce na jej nadgarstku. Najchętniej potrząsnąłbym nią by siłą wydobyć z niej w końcu odpowiedzi jakich potrzebuję. Jednak, gdy szamocze się gwałtownie próbując wyrwać rękę z mojego chwytu, pozwalam jej na to.
- To ty pieprzyłeś co się dało podczas naszej rozłąki, a nie ja! Więc nie mierz mnie swoją miarą! Z nas dwojga to mi najdalej do miana dziwki! – wydziera się odskakując ode mnie jak oparzona, a ja prycham szyderczo- W głowie mi się nie mieści, że po tym wszystkim co odpierdalałeś, teraz masz czelność myśleć, że kilka dni po tym jak oddałam ci swoje dziewictwo, nagle zapragnęłabym oddać się jakiejś jebanej orgii?!- krzyczy zdzierając gardło, a ja zamieram, pod wpływem nagłej wątpliwości prześlizgującej się przez mój umysł – Naprawdę sądziłeś że chciałam cię zdradzić, po tym jak nie dawno się zeszliśmy, a ty mnie rozdziewiczyłeś? Jak w ogóle mogłeś wyciągnąć takie wnioski?!- wrzeszczy dziko, popychając mnie dłońmi w pierś.
Początkowo jej argumenty trafiają mnie jak cios w splot słoneczny, a ja zaczynam obawiać się, że przesadziłem, ale szybko przypominam sobie o tym, że nadal nie odniosła się do kilku ważnych rzeczy jakich już zdążyłem się dowiedzieć, a to wystarczy by zastopować moją chęć wycofania się. Przecież moi ludzie ustalili, że towarzyszył jej ten pajac, a ja osobiście znalazłem dragi w jej rzeczach. Z kolei ona milczy zarówno w jednej jak i w drugiej kwestii, nie spiesząc się by podzielić się ze mną prawdą. Podczas gdy ja oczekuję tylko tego by choćby przyznała, że zaszalała wczoraj z dragami, a już to sprawi, że będę w stanie spojrzeć na to wszystko z innej perspektywy, uwzględniając to jaki wpływ narkotyki mogły mieć na jej zachowanie.
- To ty prowadzisz klub, do którego wszyscy przychodzą się rżnąć ze wszystkimi! – Paola kontynuuje swoje wrzaski, ponownie mnie popychając, a ja z zimnym spokojem, czekam aż się przyzna co takiego wczoraj wzięła by podrasować sobie nastrój. Jeśli to zrobi dam radę przetrawić całą resztę, bo szczerość to podstawa. Chociaż w żadnym wypadku nie będę więcej tolerował stosowania przez nią takich używek.
Natomiast jeśli dalej będzie odgrywać niewiniątko i zatajać przede mną swoją słabość do dragów, to będzie źle...
- Do tego sprzedajecie tam cholera wie jakie mieszanki alkoholowe, bo wypiłam tylko trzy drinki, a praktycznie film mi się urwał! - dodaje, sprzedając samej sobie strzał w kolano.
Czyli jednak nie zamierza przyznawać się do swoich grzeszków, a tymi krzykami chce jedynie zatuszować swoją wpadkę.
-Taaak, to bardzo ciekawe, że od samego alkoholu aż tak cię zmogło- wtrącam kpiąco, miażdżąc ją spojrzeniem i dając jej ostatnią szansę by powiedziała prawdę.
-To ty powinieneś wiedzieć, czym twój personel faszeruje klientów! – wyrzyguje mi rozsierdzona- Te wasze drinki są równie podejrzane co cały ten klub!
Wykrzykuje, upewniając mnie w tym, że z wyrachowaniem będzie skrywać przede mną to czego się dopuściła.
-Cóż- rzucam cynicznie- A nie pomyślałaś, o tym, że może tak cię ścięło, bo przyćpałaś więcej niż zwykle? - wywarkując to pytanie, wyszarpując z kieszeni tytkę i unoszę ją na wysokość jej wzroku- I to, dlaczego ci tak odjebało? - dodaję furiacko, rzucając w nią woreczkiem.
Po czym odwracając się od niej, odchodząc dwa kroki w stronę drzwi. Muszę się od niej odsunąć, bo przez jej obłudę staję się coraz bardziej nieobliczalny.
-Co to niby ma być? - syczy na mnie oskarżycielko.
-To już ty powinnaś wiedzieć - zauważam szorstko- koks, amfa- wyliczam beznamiętnie- nie wiem co tam preferujesz. – wzruszam obojętnie ramieniem- W sumie to wychodzi na to, że ogólnie mało o tobie wiem- dodaję bezlitośnie, odwracając się w jej stronę.
Paola stoi w miejscu jak skamieniała, zaciskając palce na woreczku. Patrzy na mnie twardym, nieustępliwym wzrokiem.
-Nie wiem co to jest, bo to z pewnością nie należy do mnie- warczy stanowczo, a ja prycham nieprzyjemnie.
-A to bardzo ciekawe, bo znalazłem to w twoich rzeczach, które miałaś na sobie wczoraj - odpowiadam beznamiętnie, unosząc wyzywająco brew, a ona marszczy czoło, jakbym mówił do niej w obcym języku. Nie wiem po co bawi się ze mną w kotka i myszkę, bo to tylko pogarsza sytuację. – Z resztą to wiele tłumaczy- stwierdzam chłodno, mierząc ją bezwzględnym spojrzeniem- a już na pewno stan do jakiego się doprowadziłaś- dodaję z pogardą, a Paola aż się zapowietrza, wciągając oddech ze świstem- Nie przedłużaj tego przedstawienia jeszcze bardziej - rzucam, z okrutną nutą w głosie. – bo to i tak nie pomoże ci się wybielić – atakuję ją słownie, a ona cofa się krok do tyłu- Do tego wiedz, że nie masz co liczyć na powtórkę z rozrywki jaką sobie wczoraj urządziłaś, bo moja narzeczona nie będzie ani ćpunką, ani zdradliwą dziwką. – wybucham nie patrząc na słowa jakich używam. Jestem zbyt wkurwiony by zwracać uwagę na cokolwiek innego. - A teraz mów w końcu prawdę- syczę ostro.
Tracąc kontrolę na sobą, ponownie do niej podchodzę i chwytam ją brutalnie za przedramię
- Po jaką cholerą się naćpałaś? Co takiego chciałaś zrobić na tej jebanej sali? – w szale cedzę pytania w jej zszokowaną twarz- Mów, jakie plany ci pokrzyżowałem, a później ja wyłożę ci zasady jakich będziesz się od dziś trzymać! - mówię bezlitośnie, napinając mięśnie żuchwy.
Paola próbuje mi się wyrwać, ale tym razem jej nie puszczam. Swoimi wykrętami uwolniła drzemiącego we mnie bezwzględnego potwora jakim zawsze byłem, a którego oblicze przed nią skrywałem, chroniąc ją przed tym co we mnie najgorsze.
-Kim ty jesteś? - wydusza z siebie, patrząc na mnie szeroko otwartymi oczami.
-Twoim najgorszym koszmarem, o ile nie przyznasz się do tego co tak naprawdę wczoraj zrobiłaś i co zamierzałaś. – oznajmiam cierpko- A jak jeszcze kiedyś spróbujesz wywinąć mi taki numer lub mnie okłamiesz to przekonasz się na własnej skórze jak smakuje piekło. - mówię bezdusznie, zaciskając jeszcze bardziej palce na jej skórze – A wierz mi, że nie chcesz się dowiedzieć jaki potrafię być. - zapowiadam mrocznie – Dlatego też lepiej się pospiesz z wyjaśnieniami, bo jestem bliski granicy, po której przekroczeniu nie będzie już odwrotu. A zapewniam, że już teraz emocje jakie do siebie dopuściłem ze względu na ciebie, zaczynają mi się wydawać przereklamowane. – dodaję srogo, patrząc na nią pustym wzrokiem.
Z kolei ona obdarza mnie takim spojrzeniem, jakby widziała mnie pierwszy raz w życiu.
-Pierdol się- syczy zjadliwie, szarpiąc się zawzięcie, aż puszczam jej rękę.
Z chłodną drwiną przyglądam się jak Paola się cofa.
- Nigdy, ale to nigdy nie przepuszczałam, że będziesz zdolny do tego by oskarżyć mnie o coś takiego – stwierdza przyjmując hardy wyraz twarzy, a jej głos jest zadziwiająco spokojny, choć przebija się w nim twarda nuta- A już tym bardziej po traumie jaką przeżyłam w tym zboczonym wariatkowie, który ty masz czelność nazywać klubem- zauważa z goryczą- Zamiast bezpodstawnie wyzywać mnie od dziwki i narkomanki, spójrz na siebie. To ty prowadzisz wymyślny kurwidołek, w którym kobieta nawet ze spokojem nie może się iść wysikać, bo jakiś obcy facet będzie jej tam proponował rżniecie, w towarzystwie pary, która już się zdążyła na tym polu rozkręcić. No tak, ale nie ma co się dziwić, że gość wziął mnie za takiego samego pomyleńca jak on sam, skoro ten twój podrasowany burdelik, jest pełen takich osób –oznajmia kąśliwie, a ja mrużę oczy. O czym ona teraz mówi? - A z każdą chwilą było tylko gorzej. Nie dość, że nie wiedzieć, dlaczego nagle zaczęło mi się kręcić w głowie i robić słabo, to jeszcze jak poszłam cię poszukać by powiedzieć, że kończysz z tym dziwkarskim interesem, to nie tylko natknęłam się na sceny z rodem z najbardziej hardkorowych pornoli, to jeszcze z znikąd pojawił się tam ten sam facet co wcześniej i stwierdził, że będzie moim przewodnikiem, bo wyglądam na nieśmiałą! – wybucha nieprzyjemnym śmiechem, a ja przyglądam się jej uważnie, próbując odnaleźć sens jej wypowiedzi, w kontekście tego co sam ustaliłem- Kurwa, na nieśmiałą! Podczas gdy ja tak naprawdę po prostu nie byłam w stanie stamtąd uciec, bo traciłam władzę nad swoim ciałem. Dzięki czemu udało się temu gościowi pociągnąć mnie za sobą w tą obleśną gmatwaninę ciał. – mówi zgorzkniale, potrząsając z niedowierzania głową, a jej usta wykrzywiają się w grymasie wyrażającym wstręt. Mnie natomiast zatyka pod wpływem jej słów i już nie jestem taki pewien tego co tu się dzieje...- Tak więc dziwkami, to ty sobie możesz co najwyżej nazywać swoje pracownice. - stwierdza zjadliwie- Co do mojego stanu, nie mówię, że nie byłam pod wpływem żadnych substancji odurzających, bo tak źle jak wczoraj jeszcze nigdy się nie czułam. Jednak skąd wzięły się te narkotyki- mówi, rzucając woreczek pod moje stopy- nie mam pojęcia. Bo moje na pewno nie są. Czy podrzucił mi je ten sam facet, który mnie tam zaczepił? Nie wiem. – wyznaje twardo- I w sumie mam to nawet w dupie. Jedyne czego chce to jak najszybciej zapomnieć o tym cholernym klubie i o tym co mnie tam spotkało. A ty – wskazuje na mnie palce, podchodząc do mnie wolnym krokiem- masz szczęście, że w końcu się pojawiłeś, bo nigdy, ale nigdy bym ci nie wybaczyła tego co mogłoby mi się przydarzyć jeślibyś nie przyszedł. – rzuca głosem przepełnionym wzgardą i popycha mnie w tył. Zaskoczony obrotem sytuacji, robię krok w tył. - Choć możliwe, że i tak bym tego nie pamiętała, bo przecież zemdlałam o czym doskonale wiesz- wypowiada ostatnie zdanie znowu mnie popychając po czym, błyskawicznie obraca się na pięcie.
Chce ją chwycić, by zapytać co to wszystko ma znaczyć, bo jej wyznanie mnie totalnie zaskoczyło, ale mi się to nie udaje. Natomiast Paola jak burza dopada drzwi łazienki.
-A teraz zejdź mi z oczu! – żąda zaciekle, podczas gdy jej oczy wrażają sztorm emocjonalny- Pierdolę nie tylko ciebie, ale też całą tą jebaną mafię. Nie ma siły, która miałaby mnie teraz zatrzymać przy tobie. Zabieraj swoje rzeczy i spierdalaj, bo wszystko ma swoje granice! - oświadcza złowieszczo.
Nie dając mi nawet szansy na to bym zareagował, z potężnym hukiem zatrzaskuje za sobą drzwi.
Stoję i gapię się w nie jak ciele w malowane wrota, próbując połać się w tym co tu się kurwa odjebało. Przecież to ja byłem tym poszkodowanym. A ona tą winną. Sprawa była jasna. To ona miała przy sobie dragi. To ona polazła za jakimś facetem. To ja miałem zrobić jej awanturę, bo nie chciała się przyznać. To ona...
Kurwa już się pogubiłem.
Przecierając oczy opadam tyłkiem na łóżko i zastanawiam się jakim cudem to wszystko obrało taki kierunek. Ta kobieta zrobiła mi sieczkę z głowy i już niczego nie jestem pewien.
Czy to jedna z tych babskich sztuczek? Czy może rzeczywiście powinienem jej wierzyć? A jeśli tak, to czy to ja jestem winien temu wszystkiemu? Do tego jak to „nic jej przy mnie nie zatrzyma"? I co niby ma znaczyć to żebym zabierał swoje rzeczy?!
Pod wpływem tej ostatniej myśli, moja wściekłość powraca, a ja wstaję i podchodzę stanowczym krokiem do drzwi od łazienki. Już mam w nie załomotać i zmusić Paolę, by jeszcze raz stanęła ze mną twarzą w twarz, gdy do moich uszu dociera jej rzewny płacz.
Zamieram niezdecydowany i jeszcze bardziej zdezorientowany.
Dlaczego ona wylewa łzy? Czy reagowałaby w ten sposób, jeśli rzeczywiście by mnie okłamywała i zamierzała wczoraj zdradzić?
W sumie jak się dłużej zastanowić nad tym co mówiła to był w tym nawet logiczny sens... Do tego niepodważalnym faktem jest to, że przede mną z nikim innym nie była... Chyba jednak przesadziłem?
Czy to możliwe, żebym był aż takim zaślepionym kretynem?
-Paola? - pukam wymawiając niepewnie jej imię, a gdy się nie odzywa, robię to znowu.
-Powiedziałam żebyś spierdalał! - krzyczy, aż głos jej się załamuje- Jak szukasz dziwki to jedź do tego swojego pierdolonego klubu! - dobiega mnie jej zbolały wrzask, przez który się wzdrygam.
Teraz jestem jeszcze bardziej niepewny oskarżeń jakie wysnułem pod jej adresem... Kurwa mać, jakim cudem nagle z tego wszystkiego zrobił się taki galimatias!
-Koniczynko...- chcę załagodzić trochę tę sytuację, bo chyba wymknęła mi się spod kontroli, ale ona mi przerywa.
-Nie nazywaj mnie tak! - wydziera się na mnie, a jej głos jest pełen gniewu i żałości- Nie masz prawa się tak do mnie zwracać, skoro chwilę temu uznałeś mnie za zwykłą kurwę na haju!
-Paola, proszę...- zaczynam ponownie, a ona w tym momencie otwiera przede mną gwałtownie drzwi.
Błyskawicznie uderza we mnie widok jej zaczerwienionej i zapłakanej twarzy, którą naznacza rozpacz.
-O co niby mnie prosisz? - syczy rozeźlona, a łzy spływają po jej policzkach- O to bym się przyznała, że planowałam przelecieć połowę twoich klientów czy kurwa o co? - warczy, a jej ton jest przepełnionym jadem.
-Ja tylko...- odzywam się skonsternowany, bo brakuje mi słów.
Nie wiem co mam jej powiedzieć. Nadal jestem na nią zły za wczoraj, choć w głębi duszy chciałbym wierzyć jej wyjaśnieniom. Jednocześnie nie chce by płakała, ale nie chce też wyjść na naiwniaka, który daje się nabrać na babskie gierki.
-Ty, tylko powinieneś zamilknąć i to najlepiej na wieczność- ripostuje ostro.
Po czym znowu zatrzaskuje drzwi, tym razem tuż przed moim nosem.
Zaciskając pieści opieram się o futrynę i nie mam pojęcia co robić. Jak to rozegrać, by postąpić właściwie. Kto z nas ma słuszność? Mam wierzyć faktom jakie ustaliłem, czy jej wersji wydarzeń? Jestem rozdarty pomiędzy oskarżeniami wobec Paoli, które jeszcze niedawno wydawały mi się tak cholernie oczywiste, a odgłosami jej płaczu, który przebija boleśnie moje serce.
-Ja pierdole- mamrocze sfrustrowany pod nosem, po czym obracam się na pięcie i opuszczam sypialnie.
Dlaczego Bóg uczynił z kobiet najbardziej skomplikowane stworzenia na ziemi, a związki z nimi tak zagmatwanymi?
Krążę niespokojnie po salonie, zachodząc w głowę jak sobie poradzić z tym co się stało. Przez zachowanie Paoli, coraz bardziej wątpię w to jaka powinna być moja reakcja na cały ten bajzel. Nadal powinienem mieć do niej pretensje, czy też od razu wybrać się w odwiedziny do faceta, który ją nagabywał i możliwe, że wmieszał w przygodę z narkotykami. Dwa zupełnie inne scenariusze, przedstawiające zupełnie inne wersje rzeczywistości. I jedna wielka niewiadoma, odnośnie do tego który jest tym właściwym.
Przejeżdżam rękami po twarzy, jednak nie pomaga mi to zebrać myśli. Są tak rozbiegane, że za chuja nie widzę szans na to by się wyklarowały, zsyłając na mnie nagłe objawienie, po którym wszystko stanie się dla mnie jasne.
Przenoszę spojrzenie na widok roztaczający się z tarasu i zastanawiam się, dlaczego to wszystko musiał się tak między nami pochrzanić?
Z roztargnieniem kręcę się w kółko pomiędzy kuchnią, a salonem, aż wpadam na pewien irracjonalny pomysł. Jeszcze nigdy nie posunąłem się do czegoś takiego, ale zaczynam myśleć, że być może w obecnej sytuacji, warto się na to odważyć.
Inną alternatywną jest Luca, ale jego zdanie już znam, a do tego dyskwalifikuje go brak doświadczenia w stałych związkach. Z kolei braciom też nie zamierzam się żalić jak jakaś pospolita cipa. Dlatego też skłaniam się ku temu szalonemu pomysłowi jakim jest zasięgnięcie rady u Delii.
Tak wiem, że to popieprzony wariant, z którego nie mam wcale ochoty skorzystać, ale tonący brzytwy się chwyta, a ja czuję, że z każdą chwilą idę coraz bardziej na dno. W dodatku do tego radykalnego posunięcia popycha mnie to, że moja siostra, choć jest najbardziej postrzeloną kobietą na ziemi, to jednocześnie jest przyjaciółką mojej narzeczonej, a co za tym idzie doskonale ją zna. Dzięki czemu mogłaby mi trochę rozjaśnić w głowie i wyjaśnić zawiłości sytuacji w jakiej się znalazłem. Wcześniej nigdy nawet o czymś takim bym nie pomyślał, ale to co zaszło między mną a Delią podczas naszego ostatniego spotkania napawa mnie poczuciem, że byś może warto zaryzykować i zasięgnąć jej rady...
Rozmyślam na tym wspominając to co powiedziałam mi, gdy odwiedziłem ją po raz pierwszy z Paolą...
-Zawaliłam i za to cię przepraszam. Nie chciałam cię zranić. - szepnęła niespodziewanie Delia do mojego ucha - Gdybym tylko wiedziała, jak wygląda sytuacja rozegrałabym to zupełnie inaczej- powiedziała cicho, a jej głos przepełniał smutek i pokora- Kocham cię brat- wyznała wtulając się w mój bok, jak mała dziewczynka- Ale to nie zmienia faktu, że powinnam nakopać ci do tyłka za to, że nie pisnąłeś mi ani słowem o swoich problemach. – wymruczała zaczepnie, prawie niezauważalnie szturchając mnie łokciem w bok- Jednak od teraz pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. Może i nasi bracia to nieogarnięte barany, ale ja zawsze ci pomogę- dodała wprawiając mnie w jeszcze większe zaskoczenie, po czym oddaliła się, opuszczając salon.
Muszę przyznać, że ta wybuchowa wredota, zwana moją siostrą wprawiła mnie wówczas swoimi słowami w niemałe osłupienie. Moja rodzina zawsze była dla mnie ważna, choć nigdy nie czułem się jej pełnoprawnym członkiem. Możliwe, że winę za to ponosiłem sam, dystansując się od nich na własne życzenie. Nigdy wcześniej się nad tym nie zastanawiałem, ale muszę przyznać, że o ile początkowo słowa Delii wprowadziły mnie w konsternację, to sprawiły również, że zacząłem trochę inaczej postrzegać ją samą oraz łączące nas więzy rodzinne. Od zawsze wydawało mi się, że jestem zdanym sam na siebie, ale coś w jej słowach zastanowiło mnie czy nie powinienem tego jeszcze raz zweryfikować.
I właśnie teraz nastał moment, kiedy jestem gotów to sprawdzić. Choć słowo „gotów" chyba nie jest najlepszym określeniem. Bardziej pasowałoby „zdesperowany na tyle by się na to odważyć".
Mimo kłębiących się we mnie oporów, wybieram numer siostry. Nigdy nie sądziłem, że kiedykolwiek będę się jej radził, a już tym bardziej w takiej kwestii. Zwłaszcza, że cholernie trudno jest się przełamać po tym jak przyczyniała się do szajsu jaki przeżywałem przez ostatnie miesiące. Na tą myśl ponownie dopadają mnie wątpliwości, czy dobrze robię. Kiedy już mam się rozłączyć, zmieniając zdanie, ona nagle odbiera po drugim synale połączenia.
-Oskar? Co się stało? - pyta od razu, a w jej głosie słychać zmartwienie.
-Dlaczego od razu zakładasz, że coś się stało? - pytam zdumiony i lekko rozdrażniony.
-Zastanówmy się... - prycha przeciągle- Może dlatego że ty nigdy do mnie nie dzwonisz? - odpowiada z przekąsem- więc mów co się dzieje, bo zaraz na zawał tu zejdę- pospiesza mnie niecierpliwie.
-Nie wiem, czy powinienem o tym z tobą rozmawiać- bąkam niezdecydowany.
-No, ale jednak do mnie zadzwoniłeś, więc coś musi w tym być- przekonuje mnie chytrze- mów- poleca.
Gdyby nie sytuacja w jakiej się znalazłem, rozśmieszyłaby mnie nawet ta autorytarna nuta słyszalna w jej tonie.
-To chyba nie najlepszy pomysł- burczę, ściskając nasadę nosa.
-Mówiłam ci już, że możesz na mnie liczyć. Od zawsze powinieneś o tym wiedzieć. Więc zacznij mnie w końcu traktować jak prawdziwą siostrę, a nie jak daleką krewną. Pomogę ci, nawet jeśli po prostu chcesz pogadać. - przekonuje mnie, zalewając potokiem słów.
-Problem w tym, że tu nie chodzi o zwykłą rozmowę- mamroczę, pocierając czoło.
Co mnie podkusiło by do niej zadzwonić? Teraz nie uda mi się jej tak łatwo zbyć, bo to w końcu moja upierdliwa siostra, która niczym pirania, nie odczepi się, gdy już poczuje krew.
-W takim razie, nie kręcić tylko mów- zachęca, ale ja milczę bijąc się z myślami. Powiedzieć czy lepiej nie? - Oskar, o co chodzi?
-Sam do końca nie wiem- ostatecznie wzdycham ciężko, przepełniony frustracją- Chyba coś spieprzyłem. Choć nie jestem pewien, bo wydawało mi się, że to ja mam rację- wyznaję, znowu pocierając czoło. - Mam taki cholerny mętlik w głowie- burczę zrezygnowany- pogubiłem się już w tym wszystkim i przez chwilę pomyślałem, że być może powinienem poradzić się kogoś, kto pomoże mi to w końcu zrozumieć - mówię niechętnie.
-Ok...A dlaczego nie zwróciłeś się z tym do Paoli? - pada krótkie pytanie, a ja ponownie wzdycham.
-Bo to właśnie oną chodzi- oznajmiam grobowym tonem. Stwierdzając, że raz się żyje.
Siostra albo mi pomoże, albo wypatroszy. Jednak mam wrażenie, że nie zostało mi nic innego jak zaryzykować, bo i tak nie widzę wyjścia z sytuacji w jakiej się znalazłem.
-Szczegóły poproszę- poleca natychmiast, więc wypuszczam głośno powietrze z płuc i przedstawiam jej w skrócie całe zajście oraz moje racje poparte tym co ustaliłem. Ani razu mi nie przerywa, ale słyszę jak kilkakrotnie wciąga gwałtownie oddech.
Czy powinienem to wziąć za zły znak i zawczasu się rozłączyć, czy jak?
-Delia? - wypowiadam jej imię, po tym jak kończę swoją pokręconą opowieść, a ona milczy.
-Jestem- cedzi- ale próbuję się opanować na tyle by nie urwać ci łba przez telefon- syczy, po czym kilka razy bierze głęboki wdech – Obiecałam, że ci pomogę, więc daj mi jeszcze chwilę bym była w stanie dotrzymać tej obietnicy- zastrzega wypuszczając powietrze ze świstem, a ja zamieram, czekając na jej opinię. - Po pierwsze- odzywa się po dłuższym czasie, po czym na moment urywa- dlaczego do cholery Fabiano przekazał ci ten popierdolony klub?! Czy on na głowę upadł? Powinien był się go pozbyć! Jebać kasę jaką na nim robicie! - unosi się po czym, słyszę, że ponowie stara się uspokoić oddech- Po drugie, co ci strzeliło do tej durnej łepetyny, że się na to zgodziłeś? - pyta niedowierzając, jednak nie daje mi nic powiedzieć, bo mówi dalej- Przecież wiedziałeś, że Paola w końcu wróci, a skoro Kira urządzała Fabio niesamowite jazdy o ten klub, to mogłeś się domyślić, twoja kobieta zareaguje analogicznie. – sama sobie odpowiada, ja słucham jej poddając się coraz większemu zdziwieniu- Dobra- wzdycha nagle zirytowana, ale nie bardzo wiem czym, bo jak na razie prowadziła monolog sama ze sobą- Paola mówiła mi, że nie ogarniasz pewnych rzeczy, ale braciszku... są kurwa pewne granice. – mruczy litościwie- A ty przekroczyłeś ich tyle, że głowa mała. - wyrokuje posępnie, a mnie ogarnia lęk- Gdyby Iwo odwalił mi coś takiego, to rok by mu zajęło wydłubywanie śrutu, którym bym mu tyłek nafaszerowała- wzdycha ponuro.
-Delia- chrząkam- nie pomagasz mi- burczę.
-Wybacz- rzuca z roztargnieniem- Powiem tak, jesteś w czarnej dupie i to cholernie głęboko- oznajmia.
-Yyy, a dlaczego? - pytam, bo to dla mnie najważniejsza kwestia. Jeśli zawaliłem, przyjmę to na klatę, ale chce wiedzieć jakie błędy dokładnie popełniłem.
-Dlaczego? Hmm, od czego by tu zacząć...- wzdycha- Już to, że nadal prowadzisz ten cholerny klub jest twoim przewinieniem numer jeden, a fakt, że zataiłeś przed Paolą co się tam odpierdala, wszystko jeszcze bardziej pogarsza. Nie mówiąc już o tym, że ...- wyjaśnia starając się zachować spokój, ale wchodzę jej w słowo.
-Ale ja niczego specjalnie nie zrobiłem. - rzucam obronnie- Chciałam jej o wszystkim powiedzieć, po prostu nie zdążyłem, bo jej się zachciało zwiedzania na własną rękę- dodaję, bo uważam to za bardzo istotną kwestię. - Poza tym, nie sądziłem, że będzie miała z tym problem, skoro to tylko biznes.
-Oskar, ja pierdolę masz klub, do którego ludzie przychodzą tylko po to by pieprzyć się bez żadnych zahamowani, a do tego na twojej liście płac znajdują się panienki które też są do ich dyspozycji. - zauważa, ale ja nadal nie rozumiem z czym tu jest problem.
-Owszem, ale to interes jak każdy inny. – wtrącam stanowczo - Poza tym ja w przeciwieństwie do Fabio, nigdy nie traktowałem go jako rozrywki towarzyskiej. Załatwiałem jedynie formalności i nie interesowały mnie dostępne tam atrakcje.
-Chociaż tyle- bąka markotnie Delia- Jednak to i tak nie wiele zmienia. Proszę pomyśl obiektywnie jak to wygląda z zewnątrz- wzdycha nie pocieszona, a ja marszczę brwi- A jak nie potrafisz to zastanów się jak ty byś to widział będąc na miejscu Paoli. Czy nie miałbyś nic przeciwko gdyby to ona prowadziła takie miejsce i zatrudniała facetów do towarzystwa? Czy taka odwrócona sytuacja byłoby dla ciebie ok? - pyta, wytrącając mnie tym z równowagi.
-Nie- warczę, zaciskając palce na telefonie, bo ta wizja za chuja mi się nie podoba.
-No właśnie- komentuje- dlatego nie możesz się dziwić, że ona ma do ciebie pretensje. - oznajmia, a ja zaciskam zęby. - A teraz przejdźmy do tej części, którą zawaliłeś najbardziej. - rzuca ponuro, a ja wstrzymuję oddech, bo zdążyłem się już zorientować, że mam przerąbane, a tu się okazuje, że jest jeszcze gorzej. – Szczerze mówiąc, aż brak mi słów na oskarżenia jakimi zarzuciłaś Paolę. – przyznaje niezadowolona.
-Przecież powiedziałem ci co znalazłem w jej rzeczach i co moi ludzie ustalili na monitoringu – przypominam na swoją obronę, przecież coś w tym musi przemawiać za moimi racjami? Bo jak mam uwierzyć, że mimo tych faktów, Paola jest nagle krystaliczna.
-Oskar- warczy Delia- Powiedziałam, że chce ci pomóc, ale nie testuj mojej cierpliwości. - radzi mi stanowczo- Nie przerywaj mi, bo ty już miałeś szanse przedstawić swoją wersję, a teraz czas żebyś zmierzył się z tym jak to wygląda- oświadcza, a ja zamykam gębę- Na początek powiem, że wcale się nie dziwię, że Paola kazała ci spierdalać. Ja nie tylko wywaliłabym cię za próg, ale i puściła z dymem wszystkie twoje rzeczy. Do tego masz szczęście, że nie wybiła ci zębów i nie wyrwała jaj. - zatyka mnie na to jej oświadczenie- Co tu wielce mówić zrobiłeś ze swojej narzeczonej dwulicowa ździrę. A czegoś takie się nie wybacza – wyrokuje surowo.
-Ale...- bąkam nie wyraźnie.
-Tu nie ma żadnego „ale" Oskar. Spierdoliłeś koncertowo. Zarzuciłeś jej, że chciała się puścić i że przyćpała więcej niż zwykle. Podczas gdy ona nie tak dawno wyznała ci miłość, a ty byłeś pierwszym z którym poszła na całość. Natomiast dragów nigdy nie brała i od zawsze od nich stroniła. Oczekiwałeś, że się do tego przyzna, bo według ciebie taka była prawda, a kiedy tego nie zrobiła obarczyłeś ją winą za wszystko. Choć tak naprawdę nie miałeś żadnych konkretnych dowodów. Z tego co sam powiedziałeś nie macie kamer na terenie całego klubu więc nie wiesz tak naprawdę w którym momencie ktoś mógł jej poddać coś odurzającego czy też coś podrzucić. Ten klub to zbiorowisko popierdoleńców, więc wszystko jest tam możliwie. W każdym razie zamiast uwierzyć swojej kobiecie i zmartwić się tym co ją spotkało, ty się nakręciłeś i zarzuciłeś ją swoimi domysłami. A przecież to przez ciebie, nawet nie miała pojęcia co ją może czekać po przekroczeniu tego cholernego klubu. Nie zdawała sobie sprawy, co się tam wyrabia, a ty pozwoliłeś jej pić, choć sam poszedłeś załatwiać interesy. Zawaliłeś od początku do końca. – wyjaśnia bezlitośnie, a moje serce zrywa się do nerwowego galopu- A teraz powiem ci jak powinieneś był zareagować na to co się stało- poucza mnie- Zamiast sapać do Paoli, jak wściekły orangutan i żądać szczerości pod twoje dyktando, powinieneś przeprosić ją za niebezpieczeństwo na jakie ją naraziłeś i dziękować Bogu, że nie pojawiłeś się tam sekundę później, bo strach pomyśleć jakby to się potoczyło. Powinieneś kopać się po jajach, bo to ty naraziłeś swoją kobietę na traumę jaką tam przeżyła, a nie wątpić w jej prawdomówność.
-O kurwa- wymyka mi się przekleństwo, bo słowa Deli miażdżą mnie swoim ciężarem.
-Lepiej bym tego nie podsumowała- ironizuje- Pamiętaj, że choćby nie wiem co musisz ufać przede wszystkim swojej kobiecie, bo to ona jest dla ciebie najważniejsza, a ty dla niej. Tylko tak przetrwacie w tym świecie. Doradzam też byś następnym razem zastanowił się dziesięć razy za nim znowu palniesz coś podobnego. Albo po prostu najpierw zadzwoń do mnie by zaciągnąć rady. - oznajmia z mocą.
-Spierdoliłem. - przyznaję pokonany.
-Owszem i to jak cholera. - zgadza się nie kryjąc powagi sytuacji- dlatego nie wiem czy moje rady w ogóle ci się przydadzą, bo obawiam się, że to może być koniec- mruczy niepewnie.
-Nie pozwolę na to. Jedna wpadka nie może spowodować czegoś takiego- unoszę się z determinacją.
-Oskar, jest naprawdę źle. Wiem, że w naszym półświatku mężczyźni mogą trzymać kobiety przy sobie nawet siłą, ale nie zalecam. - mówi cicho ze zmartwieniem.
-Nie to miałem na myśli. Ona musi mi wybaczyć. - oświadczam z mocą.
-To jak życzenie ściętej głowy- burczy Delia, po czym wzdycha- Twoją jedyną nadzieją jest to, że Paola da ci taryfę ulgową, mając na uwadze to, że nie ogarniasz się w interakcjach międzyludzkich. Ale to i tak nie uratuje ci tyłka do końca. - mruczy- Jednak podoba mi się twoja determinacja, dlatego dam ci jeszcze jedną radę. – mówi, a we mnie rozpala się iskierka nadziei- Włóż wygodne spodnie, bo czeka cię wiele godzin czołgania się po kolanach w nadziei, że ona raczy wysłuchać twoich rzewnych przeprosin. - rzuca- A i jeszcze jedno. Pozbądź się tego skurwiałego klubu-dodaje stanowczo.
-Nie mogę. Fabiano nie odpuści sobie tego interesu- jęczę żałośnie.
-To załatw to jakoś inaczej- ripostuje natychmiast z pełną powagą- najważniejsze, by twoja noga nigdy więcej nie stanęła na terenie tego kurwidołka. To twoja jedyna szansa by jakoś ułagodzić Paolę i jedyna gałązka oliwna jaką widzę. - stwierdza, a ja kręcę głową, bo nie wiem, jak miałbym to rozwiązać, skoro nasz brat nie zamknął tego biznesu nawet ze względu na swoją żonę. – Możesz dać managerowi pełnomocnictwo, by wszystkim się zajmował, a tobie niech przesyła jedynie raporty. - podpowiada.
-Nie wiem czy ten koleś temu podoła. Mam wrażenie, że już teraz trzęsie portkami jak coś się dzieje, a co dopiero jak spadnie na niego jeszcze większa odpowiedzialność- wzdycham, przypominając sobie o jego zachowaniu wobec klienta, którym sam się zająłem. Nie ważne, ile koleś płaci za członkostwo, bo nic niezwalania go z przestrzegania obowiązujących tam zasad. One tyczą się każdego, niezależnie od tego kim jest, w końcu wszyscy nasi klienci to bogata kasta społeczna.
-To znajdź kogoś kto poprowadzi ten biznes twardą ręką, tak jak należy. - orzeka bezdyskusyjnie.
-Chyba tak zrobię- mruczę pod nosem.
-W takim zarazie życzę powodzenia i tym razem nie zawal- rzuca Delia po czym się rozłączamy.
Rzucam telefon na kanapę i idę do sypialni stawić czoła mojej głupocie oraz kobiecie, którą skrzywdziłem choć to nigdy nie było moim bezpośrednim zamiarem.
Z tyłu głowy kołacze mi się również myśl o tym, że jak już zażegnam pożar w naszym związku, muszę jeszcze zająć się tym gościem z klubu. Jebany Vanera już teraz może się pożegnać z życie. Skoro zadarł z moją narzeczoną, działając wbrew jej woli, a ona tak twierdzi, to gość ma już przejebane. Według Delii zawsze powinienem ufać mojej kobiecie, a nie innym, więc tego będę się trzymał i kiedy już stanę twarzą w twarz, z tym pojebem, nie będę mu zadawał żadnych pytań.
Po prostu zrobię to co należy, w odwecie za to na co naraził Paolę.
................
Paola
W głowie mi się nie mieści, że Oskar wylał na mnie tyle szajsu...
Jak on mógł mnie tak potraktować?!
Niby chciał ode mnie prawdy, ale i tak oskarżył mnie o działanie z premedytacją i wyrachowaniem! Zachował się jak drań do potęgi entej, nie dopuszczając do siebie tego, że w tym wszystkim to ja była ofiarą! Zamiast stać po mojej stronie, on dopatrzył się w tym wyłącznie mojej winy.
Z reszta jak on w ogóle może sądzić, że byłabym zdolna do czegoś takiego? Za jak wielką sukę on mnie ma do cholery?
Z tego co mi wykrzyczał wychodzi, że nie tylko mi nie ufa, ale i mnie w ogóle nie zna. A to cholernie boli...
Chyba jeszcze nic w życiu mnie tak nie zraniło jak jego dzisiejsze słowa. Które do teraz huczą mi w uszach.
Siedzę po turecku, pośrodku łazienki i z głową ukrytą w rękach kołyszę się delikatnie w przód i w tył. Przełykam kolejne łzy rozpaczy i gniewu, gdy Rossi ponownie zaczyna się dobijać do drzwi. Nie mam nawet siły by na to zareagować i powiedzieć mu by spierdalał. Nie dość, że nadal czuję się fatalnie pod względem fizycznym to jeszcze on dołożył mi swoich wymysłów z samego rana, rozwalając mnie emocjonalnie. Całkiem jakby to co wczoraj przeżyłam, nie było wystarczającym wstrząsem dla mojej psychiki...
Jakim cudem sprawy między nami nagle obrały taki bezduszny obrót?
Wzdrygam się słysząc coraz głośniejsze walenie do drzwi, przez co zaciskam powieki. Jestem wykończona pod każdym możliwym względem i chcę móc po prostu zatopić się w nicości. Pragnę by mętlik moich myśli wreszcie ucichł, a ból przestał szarpać moim sercem.
-Paola, proszę daj mi się wytłumaczyć- dobiega mnie pełen determinacji głos Rossiego.
Co on chce jeszcze tłumaczyć, skoro jasno przedstawił swoje zdanie?!
-Wiem, że spieprzyłem- przyznaje cicho- i to po całości, ale chce cię przeprosić- rzuca ze skruchą- Koniczynko, wybacz mi. Jestem totalnym kretynem. Twoje słowa zawsze powinny być dla mnie święte i to tobie powinienem wierzyć. - przemawia, ale ja nie reaguję. Co mi teraz po tych słowach, skoro wcześniej padło ich między nami o wiele więcej. - Zareagowałem impulsywnie jak skończony debil. Pozwoliłem by zdenerwowanie, zazdrość i wściekłość przysłoniły mi tak wiele rzeczy. -wzdycha z rezygnacją – Powinienem to wszystko lepiej przemyśleć, a nie robić ci wyrzuty pod wpływem emocji. - zapewnia żarliwie.
-To może przyszedł czas byś zaczął wreszcie używać głowy tak jak należy, a nie traktować jej jedynie jako ozdobę dla tułowia. - warczę mało elegancko pociągając przy tym nosem.
-Wiem, koniczynko. Już to rozumiem- przyznaje.
-Trochę za późno- syczę ocierając byle jak łzy.
-Późno, ale nie za późno- oznajmia ze zdecydowaniem- Nie możesz mnie skreślić tylko przez moją głupotę- dodaje.
-O tym to się jeszcze przekonanym, bo o ile pamiętam powiedziałam, że masz się wynosić i zejść mi z oczu- próbuję krzyczeć, ale mój głos jest zbyt wątły by brzmieć odpowiednio stanowczo.
-Wiesz, że nie poddam się bez walki i nie pozwolę byś wyrzuciła mnie ze swojego życia- oświadcza, a ja zaciskam usta. – Zrobię wszystko co będziesz chciała tylko daj mi szansę by naprawić to co zawaliłem. - prosi niezrażony.
-Myślisz, że najpierw możesz mnie zwymyślać od najgorszych, a później przeprosisz i będzie ok? - prycham urażona- Oskar, to tak nie działa. Pewnych rzeczy nie da się odkręcić.
- Wszystko się da, a ja nie zamierzam odpuścić. – stwierdza z pewnością, a ja kręcę głową z rezygnacji, bo nie widzę takiej opcji – Na początek zajmę się tym facetem, który zaciągnął cię na tamtą salę. Zapłaci mi za to co sobie wykombinował względem ciebie- zastrzega bezwzględnie- Posłucham też rady Deli i znajdę kogoś kto poprowadzi ten biznes za mnie, tak bym więcej nie musiał się tam pokazywać- dodaje ze stalową nutą i przekonaniem, a moją uwagę zwraca imię przyjaciółki.
Podnoszę głowę znad rąk i wgapiam się w zamknięte drzwi.
-Radziłeś się siostry? - pytam mimowolnie, zaskoczona taką możliwością.
-Tak- przyznaje natychmiast – To ona bez skrupułów uświadomiła mi jak bardzo zawaliłem i jak ważne jest to żebym ci bezwzględnie ufał.
Z niedowierzania zamieram, dalej wpatrując się w drzwi, a moje wzburzenie chwilo przyćmiewa fakt, że Rossi przełamał się na tyle by zwierzyć się siostrze. To, że się na to zdobył jest czymś zadziwiającym, a to że wziąć sobie jej rady do serca jeszcze bardziej. W żadnym razie nie liczyłam na to, że w ich relacji w najbliższym czasie nastąpi jakiś postęp, a już w ogóle taki...
Ta rewelacja sprawia, że nie mogę wyjść z szoku. On do niedawna taki zawzięcie nieufny wobec Delii i wiecznie zamknięty w sobie, nagle się przed nią odsłonił.
Mimo że w moich żyłach nadal krąży zranienie i wściekłość na Oskara, to muszę przyznać, że poruszył mnie fakt, że ze względu na mnie zdobył się na szczerą rozmowę z siostrą. Z resztą chyba pierwszą taką prawdziwą... Domyślam się, że musiało go to dużo kosztować i że był to dla niego ryzykowny krok w nieznane. Jednak choć robi to na mnie pozytywne wrażenie to i tak nadal za mało, bym od tak zapomniała o jego wcześniejszych oskarżeniach.
-Co jeszcze ci doradziła? - bąkam zaintrygowana.
-Żebym przygotował się na wielogodzinne czołganie się przed tobą, bo to będzie cud jak mi wybaczysz- wyznaje z całkowitą bezbronnością.
Słysząc jego odpowiedź wzdycham i podnoszę się z ociąganiem z podłogi. Pochodzę do drzwi i je uchylam. Rossi stojąc z pochyloną głowę i dłońmi opartymi po bokach futryny, podrywa na mnie spojrzenie pełne skruchy i smutku.
-Przepraszam. Kocham cię i nigdy już w ciebie nie zwątpię. - mówi żarliwie, wpatrując się we mnie intensywnie.
-To już coś- mamroczę ponuro- ale i tak nadal za mało. - dopowiadam drętwo, przepychając się obok niego.
-Koniczynko proszę nie odsuwaj się ode mnie. Nawrzeszcz na mnie, uderz mnie, zrób cokolwiek tylko nie to – rzuca błagalnie, odwracając się ze mną i spuszczając ramiona- Proszę. - jedno słowo, a wyraża tak wiele emocji...
-Czyny mówią więcej niż słowa. Dlatego nie mamy o czym rozmawiać, dopóki rzeczywiście nie rozwiążesz sprawy z tym przeklętym klubem. -oznajmiam podchodząc do łóżka- A później zobaczymy, bo jeszcze wiem co mam o tym wszystkim myśleć. - dodaję poprawiając kołdrę. – Natomiast teraz chce się położyć, bo nadal nie najlepiej się czuje- oświadczam.
Po tych słowach, kładę się na łóżku na boku, plecami do Oskara. Przymykając zmęczone oczy, wyczuwam, że wlepia we mnie przenikliwy wzrok.
-Czy uważasz, że zwlekanie z tym co masz do zrobienia, to dobry pomysł? - pytam retorycznie- bo mi się wydaje, że nie - upominam go srogo.
-Zaraz się wszystkim zajmę. Zadzwonię do Fabiano i zaproponuje by klub na razie przejął manager, a później zastanowię się nad innym rozwiązaniem. - zapewnia.
-Świetnie. Jednak, dopóki nie załatwisz tego wszystkiego masz mi zejść z oczu. Pewne jest też to, że w najbliższych dniach zaprzyjaźnisz się z kanapą w salonie. - oznajmiam- a teraz łaskawie wyjdź i zamknij za sobą drzwi.
Rossi jeszcze przez dłuższą chwilę stoi w miejscu, a ja wyczuwam jego wewnętrzną walkę. Domyślam się, że mimo wszystko nie chce mnie zostawiać samej, skoro nie dałam mu jasno do zrozumienia, że mu wybaczę. Wiem, że chciałby uzyskać jakieś potwierdzenie, w formie choćby przelotnego dotyku, ale go nie dostanie. Jeszcze nie. Bo ile wiem, że w końcu mu wybaczę, to jeszcze nie teraz. Na razie moja uraza do niego jest zbyt świeża. Milczenie między nami, zaczyna robić się coraz cięższe, ale się nie odzywam. Nie powiem mu, że będzie ok, bo sobie na to nie zasłużył. Jeśli czuje się chujowo, to przynajmniej będzie miał jakieś nikłe pojęcie o tym jak ja się przez niego poczułam.
Mijają kolejne sekund, aż Oskar w końcu wychodzi, zamykając za sobą cicho drzwi i dając mi spokój, którego tak bardzo potrzebuje.
Muszę to wszystko przetrawić, a później zastanowić się w jaki sposób Rossi odkupi swoje winy.
Jednak teraz chce jedynie spać, mając nadzieję, że gdy się obudzę, będę miała lepsze samopoczucie.
...................
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top