Nienawiść
Nienawiść, agresja i brutalność były cechami najczęściej zauważalnymi u Bakugou. Jednak nic nigdy nie jest bez powodu, a owe ziarenko bywa głęboko ukryte.
Chłopak, uważany za idealny przykład dla przestępcy o zbyt wielu wrogich bohaterom cechach, pragnął służyć dobru, nawet jeśli nienawiść zatruwała jego serce, bo wyplenić jej się nie dało. Wbrew pozorom Bakugou nie chciał nienawidzić, lecz było to silniejsze od niego. Dobrze wiedział, że tego typu emocja nie przystoi bohaterowi, a mimo to nadal brnął przed siebie, samemu pielęgnując ją dalej. Tak było łatwiej. Nienawidzić jest zbyt prosto, odrzucić swoją naturę zaś o wiele trudniej.
Sama nienawiść została zasiana zbyt dawno i zbyt głęboko, by wyrwać jej korzenie. Siewcą natomiast nie był nikt inny niż Midoriya Izuku. Deku. Ulubieniec All Mighta. Czy to nie ironia, że owy nieudacznik – który z początku nie wykazywał swojej indywidualności – zamiast obiecującego Bakugou o niesamowitej mocy zdobył zaufanie, jesli nie przyjaźń Bohatera numer jeden, Symbolu Pokoju?
Patrząc na to inaczej, jak mógł nie nienawidzić kogoś, kto tak bezczelnie zabrał mu wszystko o czym marzył? A jednak i to nie był czas, kiedy nienawiść została zasiana. Sięga to czasów o wiele dawniejszych.
Dzieciństwo. Kształtuje ono to, kim jesteśmy. Poznajemy wtedy ludzi, zawieramy pierwszy przyjaźnie, ale i odkrywamy również swoich pierwszych wrogów. Tych ostatnich nie można pozbyć się tak łatwo.
Duma i nienawiść są w sercu blisko siebie, potrafią przeplatać się w wielu momentach życia. Tak, to ona była jednym ze źródeł.
Same błędy w sobie nigdy nie są złe, uczą nas, ale przyjąć je i umieć ponieść porażkę jest o wiele trudniej. Z tym właśnie Bakugou miał największy problem. Gdyby tylko Deku nie wtrącał się, gdyby tylko nie pytał go tym swoim idiotycznym głosem "Czy wszystko w porządku, Kacchan?". Niczego nienawidził tak jak tych słów. Jak ktoś taki śmiał odezwać się w takim momencie i przypieczętować jego porażkę? To zawsze było kolejnym ziarnkiem piasku i kolejną kroplą wody, tak potrzebnymi elementami, by ziarenko wykiełkowało.
Największym problemem i początkiem nienawiści była właśnie ta niedojda. Ale nigdy powód nie jest jeden.
Strach. Ten okropny paraliż, gdy nie jest się na pewnym gruncie. Bakugou się bał, jednak nie chodziło o wysokość, ciemność lub potwory, tak jak u innych dzieci. Od początku bał się porażki. Nie chciał być zapomnianym, odrzuconym ani gorszym od kogokolwiek. Chciał być podziwianym bohaterem, którego nikt nigdy nie wyśmieje, a wszyscy patrzeć będą na niego z podziwem. Jednak, gdy pewności siebie brakowało, lepiej było obudzić wciekłość, samemu wzbudzać strach, bo jakim cudem ktoś taki mógłby się bać?
Może więc problemem był nie tylko Deku, ale coś, co było w jego sercu od zawsze? Może nienawiść była mu przeznaczona, by bronił się przed porażką właśnie w ten sposób?
Co, jeśli jednak wszystko było winą All Mighta? Obaj chłopcy podziwiali go i dzięki niemu marzyli o bohaterstwie. Ratować ludzi, być podziwianym. Jednak była pewna różnica, chcieli być jak on, ale każdy na swój własny sposób. Jeden ratując ludzi z uśmiechem, drugi zaś posiadając wielką sławę i ściągając swój wzrok na siebie.
Nie, to nie był powód, bo gdyby nie było Midoryii, Kacchan nadal podziwiałby Symbol Pokoju. Ale, czy mimo to wciąż by nienawidził?
***
Krótki one-shot z okazji urodzin Bakugou. Może nie jest idealny, pewnie ma wiele błędów i tematyka średnio pasująca na jego święto, ale pomysł na to zbyt długo siedział w mojej głowie, a gdy przyszedł ten dzień, szkoda było go nie wyjorzystać.
Wszelka konstruktywna krytyka i wskazywanie moich błędów są miłe widziane.
Do zobaczenia!
Whatd_I_Miss
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top