Rozdział 18

Madison

-16 grudnia 1896 r. Griffith J. Griffith podarował miastu Los Angeles 3015 akrów (12,20 km2) ziemi otaczającej obserwatorium. W testamencie Griffith przekazał środki na budowę obserwatorium, sali wystawowej i planetarium na przekazanym terenie. Celem Griffitha było udostępnienie astronomii społeczeństwu, w przeciwieństwie do panującego poglądu, że obserwatoria powinny znajdować się na odległych szczytach górskich i być ograniczone do naukowców. Griffith szczegółowo opisał..

O czym ona gada? Jestem taka skacowana po wczorajszej imprezie ze ledwo dzisiaj wstałam z łóżka. Gdyby nie Mia to bym zaspała. Jednak muszę przyznać ten melanż był zajebisty i na pewno nie żałuje.

-Ty w ogóle wiesz co się wokół ciebie dzieje?-zapytała nagle blondynka.
-Coo..-jak tylko na nią popatrzyłam, niespodziewanie się o coś potknęłam i wywaliłam się na zimna podłogę.

Wszyscy popatrzyli na mnie i zaczęli się śmiać. Szybko wstałam i uśmiechnęłam się pokazując ze nic mi nie jest.

-Proszę o spokój.-powiedziała nauczycielka.

Odrazu na jej komendę uczniowie zaczęli dalej słuchać kobiety która oprowadzała nas po słynnym obserwatorium. Współczuje w sumie jej, mieć taka nudna prace to musi być katorga. Jednak patrzeć na to z drugiej strony ważne żeby kasa się zgadzała.

-Dlaczego ty ciagle mnie ignorujesz? Na jakim ty świecie żyjesz?-szturchnęła mnie znowu dziewczyna.
-O co ci chodzi? Jestem zainteresowana nasza wycieczka.
-Proszę cię, kogo ty chcesz oszukać.-popatrzyła na mnie jak na idiotkę.
-Ehh powiedz w końcu czego ode mnie chcesz..-powiedziałam przewracając oczami.
-Nic takiego.
-Okej.-wzruszyłam ramionami.
-Z ciebie na prawdę jest zjebana przyjaciółka.
-Dzięki, staram się.-puściłam jej oczko z uśmiechem.

Ona mnie przytuliła i zaczęła gadać o Scott'cie który podobno się na nią ciagle patrzy. Wiedziałam ze poruszy jego temat ale nie mogę jej powiedzieć ze ma się po prostu zamknąć. Jednak podkusiło mnie żeby na niego zerknąć i miałam takie szczęście ze w tym samym czasie popatrzył w moja stronę. Chciałam odrazu odwrócić wzrok ale coś mnie powstrzymało. Patrzyliśmy się tak na siebie przez dłuższa chwile aż nagle chłopak wpadł na swojego kumpla.

-Co ty wyprawiasz stary?-zapytał oburzony.
-Wybacz, zagapiłem się.-zaśmiał się Hardin drapiąc się nerwowo po karku.

Jak tylko zobaczyłam ta sytuacje zaśmiałam się. Denerwuje mnie ten człowiek ale na swój sposób jest dosyć słodki. Muszę przyznać ze mi się to podoba kiedy na mnie zerka.

-Widzisz, tak się na mnie patrzył ze nie zobaczył gdzie idzie.-powiedziała szczęśliwa.
-Mhm, czuć miłość w powietrzu.-uśmiechnęłam się sztucznie.
-No wiem.-podskoczyła uradowana.

Po długich 3 godzinach w końcu kobitka która nas oprowadzała mówiła swoją mowę końcowa i odpowiadała na pytania uczniów których serio zainteresowało o czym gadała. Ja marzyłam tylko o tym żeby stad wyjść i iść na obiad który mieliśmy zjeść w hotelu. W pewnym momencie usłyszałam dźwięk wiadomości. Rozejrzałam się czy żaden z nauczycieli na mnie nie patrzy żeby nie było przypału i wyciągnęłam szybko telefon.

Hardin:
„Może po tej męczarni pójdziemy gdzieś na spacer?"

Jak tylko to przeczytałam popatrzyłam w jego stronę i nie trudno było nie zauważyć jego uśmiechu.

Hardin

Madison:
„Dobrze wiesz, że nie mogę."

Kurwa zwariuje z nią. Bo jej przyjaciółka jest we mnie zakochana to znaczy ze nie mogę się z nią nawet umówić. To moim zdaniem jest pojebane, na prawdę zaczęła mi się podobać. Myślałem ze jak się już całowaliśmy to już będzie lepiej..byłem w ogromnym błędzie. Tak samo wczoraj na imprezie, nie ważne w jaki sposób próbowałem się do niej zbliżyć ciagle była z ta przyjaciółka. Nawet była akcja, ze jak chciałem poprosić ja do tańca to ta Mia się wjebała i mnie wzięła na parkiet odciągając od brunetki. Ona jest serio taka tempa i nie widzi ze podoba mi się Madison a nie ona? Znaczy nie ze podoba tylko, emm No..nie ważne.

Ja:
„Nie daj się prosić, będę trzymać ręce przy sobie."
Madison:
„Dobrze wiesz, że nie o to mi chodzi.."

Popatrzyłem na nią a ona zerknęła na mnie i przegryzła delikatnie wargę. Ja pierdole, co ona ze mną robi. Nie mogę takiej dziewczyny przepuścić, muszę coś wymyślić.

Ja:
„Tak myślałem. Odrazu po obiedzie idziemy na spacer."

Jak tylko to napisałem schowałem telefon i zacząłem wychodzić z cała grupa na zewnątrz. W końcu koniec ile można słuchać tego pierdolenia.

Mia
-Ten obiad był przepyszny.-powiedziała masując brzuch.
-Był genialny. Ten hotel to luksus.-uśmiechnęła się Emma siadając na łóżku.
-A ty Madi?

Ona w ogóle nas nie słuchając zaczęła się przebierać i czegoś szukać w tym samym czasie.

-Madison wszystko w porządku?-zapytała ponownie Emma.
-Hmm?-popatrzyła na nas nie rozumiejąc co od niej chcemy.
-Co się z toba dzieje?
-Emm.-zacisnęła wargi zamyślona-Jestem umówiona i muszę się szybko ogarnąć.
-Aaa czyli to chodzi o jakiegoś chłopaka.-powiedziała szczęśliwa Emma-Co to za wybranek?

Madi zaczęła się tłumaczyć ze to nikt taki i idzie tylko na chwilkę. Zaczęłam się trochę niepokoić. Nigdy się tak nie stresowała jak teraz. Czy powinnam się zacząć martwic ze to może chodzić o Scott'a? Wiem ze nie wszystko się kręci wokół niego ale jednak to jest podejrzane. Może powinnam za nią iść? Tylko żeby się upewnić czy nie popadłam w jakaś paranoje.

-Dobra widzimy się potem, Narazie!-krzyknęła i wyszła z pokoju.

Podeszłam do drzwi i delikatnie je uchyliłam. Dziewczyny już nie było. Ona coś ukrywa.

-Mia czy na pewno wszystko między wami w porządku?
-Tak tak.-machnęłam ręką-Zaraz przyjdę.

Wybiegłam szybko z pokoju i poszłam w stronę schodów.
Jak już byłam prawie na dole usłyszałam jej głos.

-Dobra, musimy już iść.

Popatrzyłam w tamta stronę. Ona była z..Liam'em?!
Boże co ja wyprawiam. Jak mogłam w nią zwątpić? Co ze mnie za przyjaciółka. Teraz mi jest serio głupio. Jak mogłam pomyśleć, że za moim plecami może kręcić z Hardin'em? To moja przyjaciółka, nie zrobiłaby mi tego, tym bardziej ona go nie znosi.
Westchnęłam ciężko i odwróciłam się napięcie, przez to na kogoś wpadłam.

-Przepraszam, nie zauważyłam cię..
-Nic nie szkodzi.-uśmiechnął się.

O mój Boże..

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top