Rozdział 1
-Madison wszystko w porządku?-zapytał.
-Nie, nic nie jest w porządku.-powiedziałam zdenerwowana-Chce wracać do Londynu.
-Ehh.-westchnął ciężko-Przecież wiesz, że to nie możliwe.
Na jego słowa tylko prychnęłam i popatrzyłam za okno. Co ja tu w ogóle robię? Nie chce być w innym mieście. W Londynie mam swoich znajomych, szkole ale nie bo ojciec musiał zginąć w wypadku a matka jest alkoholiczka która jest zamknięta w jakimś zakładzie. Co za patologia. Nie radziłam sobie z mama dlatego mój debilny brat musiał wyskoczyć z pomocą i opieka nade mną. Teraz muszę zacząć wszystko od nowa ale ja nie mam w ogóle na to ochoty. Już ja widzę jak będzie się mną opiekować, ma 19 lat i jest w ostatniej klasie w liceum. Typowy imprezowicz ma się mną opiekować, co sędzia miał w głowie ze się zgodził?
Jak już zaparkowaliśmy przed domem, bez słowa wyszłam w samochodu. Odetchnęłam świeżym powietrzem i odrazu się zrelaksowałam. Nie ważne co mam do powiedzenia uciec stad nie mogę. Co za porażka.
-Chodź, dom jest otwarty.-powiedział w moja stronę Lucas, biorąc moje bagaże.
-Ty jesteś normalny?-popatrzyłam na niego jak na kretyna-Zostawiłeś dom otwarty..
-Przecież nie mieszkam sam.-przewrócił oczami i otworzył drzwi.
-A z kim..?
Już mi nie odpowiedział bo przerwały mu krzyki z jakiegoś pomieszczenia.
-Siema stary!-krzyknął chłopak i położył bagaże w korytarzu.
No świetnie, nie dość ze będę musiała znosić tego kretyna to dodatkowo jakiegoś drugiego. Mógł mnie chociaż uprzedzić to bym wyskoczyła z jadącego samochodu. Aaa, dlatego mi nie powiedział..wszystko jasne.
W pewnym momencie stanął przede mną wysoki brunet. Miał niezła postawę, widać ze wysportowany i pewny siebie. Pierdole..
-Cześć, ty pewnie jesteś Madison.-uśmiechnął się-Jestem Thomas.
-Zaprowadzisz mnie do pokoju czy sama mam to zrobi?-olałam totalnie chłopaka i popatrzyłam na brata.
-Pewnie, chodź wredoto.-zaśmiał się.
-Jaka nie miła.-prychnął nie zadowolony Thomas.
Przewróciłam oczami i się delikatnie uśmiechnęłam. Nie mam zamiaru się z nim kumplować ale znosić go będę musiała.
-To twój pokój.-położył bagaże i popatrzył na mnie-Zapisałem cię do mojej szkoły żebym mógł mieć cię na oku. Plan lekcji i książki masz na biurku. Na szczęście mamy razem na 8:00 wiec zawiozę cię do szkoły. Jakieś pytania?-powiedział stanowczo w moja stronę.
-Skąd..
On tylko poczochrał moje włosy i zostawił mnie sama w dość dużym pokoju.
Było duże łóżko, garderoba, biurko, kilka szafek..o nie! Mam własny balkon i łazienkę! Zawsze o tym marzyłam. Może jednak nie będzie mi tutaj aż tak źle. Jednak rozpakowywanie bagaży i pudełek mnie nie ominie.
Minęły chyba jakieś 5 godzin, dobija już 22:00 i w końcu mogłam się położyć. Nie jestem zmęczona ale poleżeć zawsze można. Było strasznie głośno na dole ale nie chciało mi się schodzić na dół żeby ich uciszyć. Z tego co wiem brat zaprosił kilku znajomych na jakiś mecz wiec nie dziwie się, ze drął mordę. Jednak w sumie może pójdę spać..hmm.
Najpierw pójdę pod prysznic, po jakaś szklaneczkę wody i wtedy pójdę spać. To jest bardzo dobry i przemyślany plan.
Po długiej kąpieli odrazu się zrelaksowałam. Ubrałam krótkie spodenki i za duża koszulkę. Związałam włosy w koka i poszłam na dół po wodę. Im bardziej byłam bliżej salonu tym krzyki były głośniejsze. Ehh, głowa mnie zaczyna od tego bolec.
-A ty co siostra jeszcze nie śpisz?-zapytał rozbawiony Lukas jak tylko mnie zauważył.
Wszystkie oczy powędrowały na mnie. Było w jednym pomieszczeniu chyba z 10 chłopów. Kurwa więcej ich matka nie miała?
-Jak mam niby spać kretynie skoro drzecie pizdę na cały dom.-powiedziałam wkurzona i poszłam do kuchni.
Przez jakieś 5 minut szukałam tej cholernej szklanki ale w końcu znalazłam. Wzięłam butelkę z woda i nalałam do naczynia. Napiłam się i westchnęłam. W końcu ucichli, trzeba było to zrobić wcześniej.
Jak już miałam iść do pokoju niespodziewanie na kogos wpadłam. Prawie upuściłam swój przedmiot jednak w ostatniej chwili udało mi się złapać. Uświadomiłam sobie ze trochę wylałam na jego koszulkę. Ups, niechcący.
Popatrzyłam na chłopaka wrogo. Czego tu szukasz?
-Uważaj jak chodzisz idioto.
-To ty na mnie wpadłaś, to ty powinnaś bardziej uważać.-powiedział wkurzony.
Popatrzyłam na szklankę z woda i wylałam cała zawartość na bruneta.
-Nie szczekaj tak, wystarczyło poprosić o wodę.-zabrałam butelkę, przeszłam koło niego przy okazji szturchając go w ramie.
Co za cymbał, nie będzie mnie we własnym domu ustawiać. Poszłam z powrotem na górę nie zwracając uwagi na krzyki mojego brata. Zamknęłam wkurzona drzwi i podeszłam do szafki. Wyjęłam paczkę papierosów i poszłam na balkon. W Londynie tez miałam do czynienia z takimi dupkami jak tamten typ. Myślą, że są tacy świetni. Byłam gnębiona przez długi czas przez takiego chłopaka i jego dziewczynę. Moje życie było piekłem ale koniec z tym. Nie dam się już nigdy pomiatać nikomu kto stanie mi na drodze.
Następnego dnia
Tak mi się przyjemnie spało, te łóżeczko było takie przyjemne i mięciutkie. Mogę w nim przeleżeć cały dzień. Przytuliłam się jeszcze bardziej do kołdry i mruknęłam zadowolona.
-Madison do cholery jest 7:40 a ty dalej w łóżku!-krzyknął mój wkurzony brat.
-Weź nie wydzieraj się.-powiedziałam cicho i schowałam się pod kołdrę.
Nie spodziewanie zabrał moja ciepła pościel a ja popatrzyłam na niego zaspana.
-Masz kilka sekund żeby się wyszykować.
-Nie zmusisz mnie do tego.
-Myślisz?-podszedł do mnie i przerzucił przez ramie.
-Co ty wyprawiasz!? Odstaw mnie!-krzyknęłam wkurzona.
-Nie chcesz się ogarnąć to pójdziesz do szkoły w piżamie.-powiedział obojętnie i zaczął schodzić na dół.
-Oszalałeś, nie ośmielisz się!
On nic nie odpowiedział tylko wyszedł z domu. On na prawdę to zrobi. Otworzył drzwi od samochodu i chciał mnie tam usadzić ale nie dałam mu tej szansy.
-Daj mi spokoju, nigdzie nie idę!-ugryzłam go w ramie a on syknął z bólu.
-Ty mała zołzo!
Jak chciałam uciec on złapał mnie za biodra i przyciągnął do siebie.
-Idź lepiej się ubierz bo na prawdę będziesz miała nie zła opinie pierwszego dnia w szkole.-zaśmiał się.
-Ehh no dobrze tylko mnie puść.-westchnęłam zrezygnowana.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top