Rozdział 4

W tym roku lipiec niespodziewanie szybko mi zleciał. Do tego przyczynił się KageKao z którym często się spotykałam. Chłopak najczęściej odwiedzał mnie w domu, po to by przesiedzieć cały dzień na gadaniu ze mną. No i piciu wina. W ciągu całego miesiąca wypił 5 ulubionych win ojca, zapewne wypił by więcej gdyby nie fakt, że zamknęłam szafkę z winami na klucz. Dodatkowo zbił kieliszek do wina białego, lustro w moim pokoju i był o krok od destrukcji cennych waz ojca. Dwa razy napił się tak, że zasnął pod moim łóżkiem, raz pomylił drzwi od pokoju z szafą, trzy razy spadł z dachu próbując zejść na dół i pięć razy spadł ze schodów. Pomijając fakt że często nie był trzeźwy to bardzo miło mi się z nim rozmawiało. Naprawdę bardzo go polubiłam i choć to głupio przyznać, zakochałam się w nim. Miał on w sobie to coś, a tym czyś było to, że zawsze potrafił mnie pocieszyć albo rozbawić. Zwłaszcza kiedy się śmiał.
Przez tydzień nie mieliśmy okazji się spotkać, ponieważ ma jakąś ważną sprawę do załatwienia. Ja wolałam nie wiedzieć o jaką sprawę chodzi. Mimo tego mamy ze sobą bardzo dobry kontakt, gdyż podałam mu swój numer telefonu (czytaj Kage ukradł mi telefon kiedy spałam). Przez to zaczął spamować mi SMS-ami, co kilka razy spowodowało, że obudziłam się o drugiej w nocy. Jak tylko go spotkam wyrzucę mu ten telefon przez okno.

Wracając. Nie całe dwa dni temu moi rodzice wrócili z delegacji. Na samym początku dostałam opieprz od ojca, za ,,zbicie" jego ulubionych win i kieliszka. Jak na Japończyka, tato ma bardzo ,,bogaty" język. Mama natomiast zauważyła zbite lustro i musiałam skłamać, że zbiłam je kiedy się wkurzyłam. Oczywiście, nie obeszło się bez przeproszeń. Tak to jest jak ma się ojca z Japonii. Dodatkowo za ,,swoje" szkody zapłaciłam pieniędzmi na koncert zespołu, które od roku zbierałam (dzięki Kage).
Dziś rodzice cały czas o czymś gadali, nie mam pojęcia o co może chodzić. Kilka razy próbowałam podsłuchać o czym gadają, ale zawsze na ten czas panowała cisza.

Poszłam więc do swojego pokoju, wzięłam szkicownik i zaczęłam rysować. Może i mam jakieś zdolności plastycznie, ale to co dziś narysowałam było tak brzydkie. Wyrwałam kolejną kartkę i wkurzona rzuciłam szkicownik na łóżko, westchnęłam i plecami oparłam się o ścianę. Rzuciłam okiem na komórkę, która leżała niedaleko mnie. Wzięłam ją do ręki i sprawdziłam, czy przypadkiem nie przyszła do mnie wiadomość od KageKao. Ku mojemu zdziwieniu Kage nic nie napisał.
,,Pewnie załatwia tą całą sprawę"- pomyślałam i odłożyłam komórkę na swoje miejsce. W tym samym czasie do pokoju weszła mama.

-Kochanie możemy pogadać? -powiedziała siadając obok mnie.

-Tak. A o co chodzi?

-Dużo o tym myśleliśmy z ojcem i postanowiliśmy, że wyjedziemy z tego kraju.

-Ale czemu i gdzie się przeprowadzamy?- byłam tak zszokowana, że nie mogłam ułożyć sensownych zdań.

-Przeprowadzamy się do rodzinnego kraju ojca, do Japonii. Postanowiliśmy tak ze względu na ciebie Ari jak i również sytuacje w której się znaleźliśmy się.

-Jakiej sytuacji?!

-Twojemu ojcu grozi zwolnienie z pracy.

-Czemu? Przecież jest on bardzo wykwalifikowany.

-Tak, ale po ostatnim..... wypadku, szef przestał mm u ufać.

Nie musiała kończyć, sama dobrze wiem o jaki wypadek chodzi. Wypadek, mój wypadek, wypadek który ciągnie się za mną przez całe życie. Lecz to nie było winą taty, co prawda on to wszystko naszykował ale kiedy oddawał to "odpowiednim" lekarzom, wszystko było dobrze. Czasem nawet myślałam, że to był sabotaż ale mama zawsze odpędzała tą myśl, choć zdawało mi się, że coś przede mną ukrywają.

-Kiedy wyjeżdżamy?

-Za trzy, może cztery dni- zapadła nie zręczną cisza, słychać tylko było mój ciężki oddech. Po chwili mama postanowiła się odezwać:

-Ari, wiem że jest ci ciężko, ale zobaczysz wszystko się ułoży. Wyjedziemy z kraju, tam będzie ci dobrze zobaczysz. Obiecuje. Wszystko będzie dobrze, zobaczysz- po tych słowach mama mnie przytuliła i wyszła z pokoju.

Kiedy tylko za moją mamą zamknęły się drzwi, zadzwonił telefon. Kage, on to ma wyczucie czasu. Powoli wzięłam telefon do ręki i odebrałam.

-Tak?

-Hej! Ari moja! Jak ci życie mija?- jego krzyk był tak głośny, że odruchowo odbiłam się od ściany.

-Nie za dobrze. Słuchaj Kage muszę z tobą poważnie porozmawiać.

-Oo rozumiem. To może spotkamy się w lesie za około 10 minut?

-Wow. Nie myślałam, że potraktujesz to aż tak poważnie.

-Ke ke ke ke. Przecież ja zawsze jestem poważny.

-Taa jesteś tak poważny jak ja.

-Widzisz choć w jednym się zgadzamy.

-Kage znowu mam ci wyjaśniać co to ironia?

-Ke ke ke. Ja to pojęcie dobrze znam kochana. A ty?

-Dobra nie będę się z tobą kłócić.

-Dlatego, że jestem od ciebie mądrzejszy?

-Pff chciałbyś.

-Nie chcę, ja to wiem.

-Dobra Kage ja naprawdę muszę kończyć. Do zobaczenia później.

-Do zobaczenia - odpowiedział i się rozłączył.

Rzuciłam komórkę na łózko. Po czym zeszłam z niego i podeszłam do szafy. Wybrałam pierwszy lepszy komplet ubrań:

Do tego owinęłam szyję szalikiem, który Kage mi zostawił pod czas jego pierwszej wizyty. W biegu wzięłam komórkę i zeszłam na dół.

-Mamo, tato wychodzę- krzyknęłam będąc już na dole.

-Dobrze tylko wróć przed 18- krzyknął ojciec w odpowiedzi.

-Jasne- mruknęłam i wyszłam na dwór.

Biegiem ruszyłam w stronę lasu Co prawda nie minęło dużo czasu, ale wolałam przyjść wcześnie. Głównie dlatego, że Kage ciągle narzeka na to że musi na mnie czekać. Kiedy już doszłam do lasu zastałam KageKao wiszącego do góry nogami na gałęzi.

-No w końcu. Ile można czekać?- powiedział kiedy tylko podeszłam do drzewa.

-Kage minęło tylko 5 minut od naszej rozmowy.

-No i? Ja tu czekam od 13 minut.

-Dobra jak nie chcesz rozmawiać to sobie pójdę.

-Ja tylko tak żartowałem, spokojnie.

-Łatwo jest ci to mówić. Ty przynajmniej nie wyjeżdżasz z kraju.

-Czekaj co? - powiedział chłopak schodząc z drzewa.

-To jest właśnie ta sprawa o której chciałam pogadać. Za trzy, może cztery dni wraz z rodzicami wyjeżdżamy do Japonii. Przyszłam się pożegnać bo najprawdopodobniej to ostatni raz jak się spotykamy.

Powiem szczerze nigdy nie mogłam odczytać emocji KageKao, ale teraz wydawał się zaskoczony a nawet..... smutny. Nie wiedziałam co mam powiedzieć bolało mnie to, że już więcej się z nim nie spotkam. To było smutne, że musiałam wyjechać szczególnie że to była moja wina.

-Przepraszam, że ta wyszło- wyrwało mi się.

- Ale to nie twoja wina, prawda?

-Po części. Przez ten eksperyment który się nie udał nie ufają mojemu tacie i jest prawdopodobieństwo, że chcą go zwolnić. Dlatego też rodzice postanowili wyjechać z Polski.

-A ty chcesz tego? Chcesz wyjechać?

-Sama nie wiem, z jednej strony mam już dość ludzi, którzy mnie zranili, ale z drugiej....... poznałam ciebie i jesteś moim jedynym przyjacielem.

-Cóż ty też jesteś moim jedynym przyjacielem. Ke ke ke- zaśmiał się tak, że aż sama poczułam ochotę się zaśmiać.

-Ha ha ha ha- zaśmiałam się sucho.- Wiesz, że będę tęsknić.

-Ja podobnie. Nie będę miał do kogo wpadać by się napić.

-I co ty teraz zrobisz?

-Pozostało mi tylko chodzenie do pab'ów choć tam za bardzo przeceniają.

-Heh ty i twoje problemy.

-Co mam zrobić taki jestem.

-Ale mam jedną prośbę.

-Mianowicie?

-Jak wyjadę utrzymuj ze mną kontakt. Ok?

-Jasne.

Dalszą część czasu jaka mi została spędziliśmy na drzewie, rozmawiając o rzeczach ważnych i nie ważnych. Kiedy zbliżała się szósta przyszedł czas pożegnania.

-Ej ale kiedyś mnie jeszcze odwiedzisz?- spytał kiedy zaszliśmy z drzewa.

-Pewnie to będzie moje pierwsze zadanie jak kiedyś wrócę.

-No to ten żegnaj Ari.

-Żegnaj Kage.

Zaczęłam się oddalać, a kiedy już byłam na skraju lasu..

-Tylko nie zapomnij o mnie- krzyknął Kage, a ja się uśmiechnęłam.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~4 dni później~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

-Ari wyjeżdżamy- krzyknął tato.

-Już idę- odpowiedziałam upychając swoją torbę.

Nałożyłam na siebie kurtkę i owinęłam się szalikiem. Wzięłam torbę i wyszłam z pokoju ostatni raz rzucają na niego oko.

''Będę pamiętać każde wydarzenie z nim związane"- pomyślałam i zeszłam na dół.

Samochód był już naszykowany, tato wziął moja walizkę w zapakował ją do auta. Ja w tym czasie weszłam do samochodu. Mama też była naszykowana, czekaliśmy już tylko na tatę. Oparłam głowę o szybę.

-Kochanie wszystko w porządku?- spytała mama.

-Tak tylko jestem zmęczona.

-Możesz zasnąć w samochodzie przed nami długa droga.

Tato wszedł do auta i odpalił silnik. Odwrócił się do mnie i powiedział:

-Będzie dobrze zobaczysz.

Lekko się uśmiechnęłam i spojrzałam przez szybę na las. W cieniu stał KageKao i machał do mnie. Dyskretnie popatrzyłam czy rodzice są odwróceni i odmachałam mu. Ruszyliśmy, coraz bardziej oddalając się od naszego dawnego domu. Zamknęłam oczy i próbowałam zasnąć. Jednak nie dane mi to było, niecałe 30 minut później usłyszałam pisk opon i nie przyjemny huk. Chciałam otworzyć oczy by zobaczyć co się stało, lecz nic nie mogłam zrobić. Czułam się przygnieciona, czułam nieprzyjemne ciepło. Aż w końcu nic nie czułam, nic nie słyszałam, nic nie widziałam, nic nie mogłam powiedzieć. Opanowała mnie zimna, nieskończona ciemność.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Otworzyłam oczy, nad sobą miałam biały sufit sali.

"Czyli to był tylko zły sen?"- pomyślałam. Chciałam się podnieść przynajmniej do pozycji siedzącej, lecz pielęgniarka mnie zatrzymała.

-Nie radziłabym tego. Wciąż jest pani osłabiona- powiedziała kiedy na nią spojrzałam. Zaczęła coś notować, a kiedy skończyła oddaliła się od mojego łóżka.

-Przepraszam, ale co się stało?- spytałam się pielęgniarki.

-Miała pani wypadek- odpowiedziała smutnie.

-Jaki?

-Zderzyliście się z ciężarówką i samochód się zapalił.

-Czy, czy moi rodzice..

-Niestety, nie żyją. Udało się tylko panią uratować.

Oczy zaszkliły mi się, miałam ochotę płakać.

-Chce się pani widzieć z siostrą?

Nie miałam sił by odpowiedzieć tylko kiwnęłam głową na znak zgody. Pielęgniarka wyszła bez słowa z sali. Łzy napływały mi do oczu, nie mogłam w to uwierzyć. Moi rodzice nie żyją, tymczasem ja przeżyłam. Powinnam zginąć razem z nimi. Zaczęłam cicho szlochać kiedy do pokoju weszła Sandra.

-Ari! Nic ci nie jest!- krzyknęła i rzuciła mi się na szyję.- Ta mi przykro, że musiałaś przez to przechodzić! Ale teraz może być już tylko dobrze.

Nie powiedziałam nic tylko przytuliłam Sandrę. Teraz kiedy rodzice nie żyją będę musiała zamieszkać z nią i jej mężem Damianem. Nie lubi mnie i to z wzajemnością, ale mam nadzieję że tym razem sobie odpuści.

Kilka minut później siostra wypisała mnie ze szpitala. Stałam przed budynkiem obserwując jej kłótnię z mężem. Widać było, że nie jest zadowolony z faktu że z nim zamieszkam. Rozejrzałam się dookoła, dopiero teraz do mnie dotarło że jestem niedaleko mojej wsi. W mieście w którym mieszka Sandra. Spojrzałam jeszcze raz na ich kłótnię. Damian odwrócił się w moją stronę i pokazując na mnie palcem krzyknął:

-Nie chcę mieszkać razem z tym potworem!

Tego było już za mnie za wiele. Ominęłam ich i pobiegłam w stronę mojej wsi. Usłyszałam tylko wołanie mojej siostry. Biegłam najszybciej jak tylko mogłam. Chciałam uciec od tego wszystkiego, od śmierci rodziców, od faktu że zostałam sama, od całego świata i tych wszystkich ludzi którzy w nim żyją. Łzy płynęły mi po policzkach, zimny wiatr szczypał mnie w uszy mimo to się nie zatrzymałam. Kiedy tylko znalazłam się w mojej miejscowości, pokierowałam się w stronę lasu. Miałam nadzieję, że on tam jest. Kiedy doszłam do drzewa przy którym zazwyczaj się spotykaliśmy, zobaczyłam KageKao opartego o drzewo z kieliszkiem wina w dłoni.

-Ari?- powiedział gdy tylko mnie zobaczył.

Nic nie odpowiedziałam tylko rzuciłam się na niego i zaczęłam cicho łkać. Z początku Kage był w takim szoku, że się nie ruszał lecz po chwili przytulił mnie delikatnie gładząc po włosach.

-Spokojnie mała już nie płacz, jestem przy tobie- odrzekł a jego głos wydawał się taki kojący.

-Kage, zostałam sama już nie mam nikogo- załkałam bezsilnie.

-Bzdury masz przecież mnie. Nieprawdaż?

-Prawda, ale obiecaj mi że mnie nie opuścisz.

-Obiecuję.

Staliśmy tak z Kage przez jakiś czas, w jego objęciach czułam się bezpiecznie. Poczułam napływające ciepło w mim ciele. Podniosłam głowę żeby zobaczyć jego twarz, czarno-biała maska na której pojawił się uśmiech na czarnej stronie. Lekko ją podniosłam by odsłonić usta. W tym momencie Kage przysunął się bliżej mnie a nasze usta złączyły się w pocałunku. To był najlepszy moment w moim życiu.

Notka

Wow rozpisałam się, aż 1958 słów (tekstu bez notki). Uznajmy to za prezent z okazji świąt i przeprosiny z racji że mnie nie było. Ale to nie koniec w tym tygodniu pojawi się jeszcze bonusik, tak samo jak w Sylwestra. Przepraszam również tych co musieli tyle czekać na ten rozdział i innych, którzy czekają na coś innego. Cóż mam nadzieję, że nie zawiodłam tych co musieli czekać :o)
Edit. Zapomniałam tytułu :o)

W mediach: Mad World- Gary Jules.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top