Rozdział 2
Ostatnie drobinki szkła zostały wyrzucone do śmietnika. Westchnęłam, niepotrzebnie tak się unosiłam wystarczyło tylko wyrzucić zdjęcia do kosza, ale wtedy byłam zbyt wkurzona by myśleć racjonalnie. Podeszłam do niewielkiej półki z książkami i mangami i książkę pt. ,, Dr Jekyll i pan Hyde''. Mam słabość do horrorów a ta książka jest jedną z moich ulubionych. Położyłam się na łóżku i zaczęłam czytać. Nie zdążyłam nawet dojść do 50 strony, gdyż mama weszła do mojego pokoju.
-Kochanie przyszła do ciebie jakaś paczka- powiedziała kładąc pakunek na stole niedaleko łóżka.
-Dzięki mamo!- powiedziałam, a mama zniknęła za drzwiami.
Gdy tylko usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi wstałam z łóżka i podbiegłam do stolika. Ekspresowo zaczęłam rozpakowywać pakunek. Pod grubą warstwą kartonu i niewyobrażalnie wielka ilością folii bąbelkowej leżał sztylet Jagd komando. Miałam go na oku już od dłuższego czasu potrójne ostrze, które nadaje się tylko do zadawania śmiertelnych ran kłutych i o dziwo legalne w Polsce. Zamówiła mi je Sandra pod warunkiem, że nikogo nim nie skrzywdzę więc będzie tylko moim łupem kolekcjonerskim. Cóż lepsze to niż nic, położyłam sztylet na górnej półce po czym posprzątałam resztki kartonu i folii bąbelkowej. Chciałam wrócić do czytania gdy spostrzegłam że jest już 20:30. Zastanawiając się jakim cudem tak szybko to zleciało, poszłam się wykąpać, zajęło mi to nie długo ok 15 minut później byłam już wyszykowana. Usiadłam po turecku na swoim łóżku i włączyłam byle jaki program na którym leciał jakiś film. Oparłam się na ścianie i zaczęłam oglądać. Ok 23:25 wyłączyłam telewizor i poszłam spać z nadzieją na lepszy dzień.
Nieszczęsne promienie słońca zaczęły razić mnie w oczy. Obróciłam się na drugą stronę z nadzieją pospania trochę dłużej, niestety nie udało się więc zeszłam z łóżka. Poszedłam do łazienki by trochę się odświeżyć, w lustrze wyglądałam jakby mi wiatr włosy układał. Wzięłam szczotkę i zaczęłam rozczesywać włosy. Kiedy już w miarę wyglądały dobrze wróciłam do pokoju, otworzyłam szafę i ubrałam biały podkoszulek i czarne jeansy. Zeszłam na dół do kuchni, ale zamiast rodziców zauważyłam małą karteczkę przyklejona do lodówki. Napisane tam było:
Droga Ari! Nie będzie nas przez cały miesiąc, w razie problemów zadzwoń do Sandry na blacie masz potrzebne pieniądze. Kochani rodzice
,,Jak zawsze''- pomyślałam, co roku w pierwszym miesiącu wakacji nie ma rodziców, ciągle gdzieś wyjeżdżali to w sprawach służbowych, to z innego powodu, zdążyłam już się do tego przyzwyczaić. Karteczkę wyrzuciłam do kosza, nie potrzeba mi więcej informacji. Wzięłam się za robienie śniadania, postanowiłam zrobić sobie dziś tosty. Po skończonym posiłku wróciłam do swojego i założyłam taki zestaw:
Po czym wyszłam z domu. Zrobiłam se krótki spacerek po okolicach mojej wsi. Wracając poszłam do pobliskiego lasu lubię w nim przesiadywać, wspięłam się na jedno z najwyższych drzew i usiadłam na jednej z gałęzi. Las ten był blisko naszego domu i mojej szkoły więc często tu przychodziłam, żeby pobyć trochę w samotności. Zaczęłam rozglądać się wokoło przypominając sobie stare czasy. Krzaki, które były zawsze po drzewem małe sosny rosnące obok, jakiś dziwny koleś wiszący nade mną... Chwila! Co? Tajemniczy chłopak w czarnej bluzie z biało-czarnym szalikiem i takiego samego koloru maską wisiał do góry nogami patrząc się na mnie. Zaczęłam się powoli wycofywać, niestety zapomniałam, że jestem na gałęzi i po dwóch przesunięciach do tyłu spadłam z niej prosto w krzaki.
-Ke ke ke ke. Nigdy nie widziałem by ktoś tak zareagował na mnie. Ke ke ke ke- zaczął się śmiać kiedy tylko wpadłam do krzaków.
Jak tylko się wygramoliłam z krzaków miałam ochotę mu os wygarnąć, ale wtedy zdałam sobie sprawę jak to musiało zabawnie wyglądać. Zaczęłam się wtedy śmiać sama z siebie.
-No proszę jaka ciekawa osóbka- rzekł schodząc z drzewa.
-Nie wydaje mi się
-Gdybyś była nudna zapewne byś chodziła po sklepach jak reszta dziewczyn- na te słowa chciałam zaprotestować, ale w końcu to była prawda.
-Mogę się dowiedzieć co tutaj robisz?- zapytał po chwili milczenia.
-To dość długa i nudna historia.
-Cóż mamy dużo czasu.
Westchnęłam, zaczęłam mu opowiadać wszystko bez większych szczegółów, od mojej choroby, poprzez nieudany eksperyment, aż do sytuacji w jakiej obecnie się znajduję. Na sam koniec podsumowałam
-Mówiłam, że nie ciekawa historia
-A ja natomiast uważam, że ciekawa.
Dopiero teraz bardziej przyjrzałam się jego masce. Pół białą i pół czarną. Przedtem widniały na niej dwie połówki twarzy jedna na białej części miała czarny złowieszczy uśmiech, natomiast na drugiej czarnej części widniał biały uśmiech. Po mojej historii z białej części wszystko zniknęło. Z zamyślenia wyrwał mnie głośny dźwięk mego dzwonka to Sandra dzwoniła, pewnie spytać się czy wszystko u mnie dobrze. Spojrzałam na chłopaka.
-Wybacz muszę już iść- powiedziałam powoli się oddalając
-Mogę się przynajmniej dowiedzieć jak masz na imię?
-Ari- powiedziałam po chwili dodając- A ty?
-KageKao. Do zobaczenia- rzekł znikając w gęstych zaroślach.
Ja tym czasem odebrałam telefon usłyszałam zmartwiony głos siostry.
-Ari? Jesteś? Wszystko u ciebie dobrze?- stawiała pytanie za pytaniem.
-Sandra spokojnie nic mi nie jest- próbowałam uspokoić jej ton ale była zbyt zdenerwowana.
-Ale jak tu być spokojna przecież jesteś sama w wielkim domu. Może przyjedziesz do nas.
-Nie siostra nie trzeba, poradzę se jakoś- zapewniałam ją.
-Dobra niech będzie, ale jeśli cokolwiek się zdarzy dzwoń- już miałam się rozłączyć kiedy dodała- a i uważaj na siebie ponoć jaki morderca w biało-czarnej masce grasuje.
Po tych słowach rozłączyła się. Stałam na środku lasu zamurowana. On jest mordercą!! Ta wiadomość leniwie krążyła po moich myślach przez całą drogę do domu. Gdy tylko weszłam do swojego pokoju, usiadłam na łóżku i próbowałam wszystko sobie ułożyć w głowie. Poznanie tajemniczego chłopaka dowiedzenie się, że jest on mordercą. Niby tylko dwie sprawy a tak zagmatwane..... Musiałam się z tym przespać, położyłam głowę na poduszki i powoli zamknęłam oczy. Kilka godzin później obudziłam się głowa mnie bolała niemiłosiernie, więc poszłam po Apap. Kiedy wróciłam z kuchni ze szklanką wody i dwoma tabletkami zauważyłam małą karteczkę na stole, jej treść brzmiała:
Droga Ari! Mam nadzieję, że nie przestraszyłaś się prawdy o mojej prawdziwej naturze. Nie mogę się doczekać aż znowu się spotkamy. KageKao
Siedziałam przez następne kilka minut z kartką w dłoni, nie wiedziałam co powiedzieć, co robić, ale wiedziałam jedno nie mogę okazywać strachu.
Notka
Przepraszam za to, że tak długo mnie nie było. Spróbuje się poprawić choć nie wiem czy mi to wyjdzie.
W mediach Sucker for Pain ze specjalną dedykacją dla Its_Me752
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top