2.Niszczy mnie

[Sebastian]

Obudziłem się z przeszywającym bólem głowy. Podniosłem się do siadu i od razu rozpoznałem mieszkanie Ethana. Podniosłem się niechętnie i przeszedłem do kuchni. Wygrzebałem z szafki tabletki przeciwbólowe. Zażyłem jedną i popiłem wodą z kranu. Spojrzałem na zegar odczytując, że jest dopiero ósma.

–My przypadkiem nie mamy lekcji na dziewiątą? – powiedziałem sam do siebie.

Przetarłem oczy i sprawdziłem jaki mamy w ogóle dzień tygodnia. Westchnąłem i pobiegłem szukać tego idioty. Naturalnie rzecz biorąc spał. Dźgnąłem go palcem w bok, a ten przewrócił się na plecy.

– Ethan – potrząsnąłem nim. – Wstawaj. Jak nas nie będzie to dyrektora nas zajebie.

– Daj mi spać – mruknął.

– Wyłaź z tego łóżka, bo inaczej nie ręczę za siebie. Trzeba było tyle nie chlać.

–  Nie jesteś lepszy! – oburzony podniósł się do siadu. – Nie chce nic mówić, ale byłeś w gorszym stanie.

– Byłem, a teraz rusz swoje cztery litery.

Mruknął coś pod nosem i rzucił, że mogę się umyć w łazience na dole. Zebrałem się i poszedłem umyć. Gotowy wleciałem do kuchni. Zjadłem owoce i jakiegoś batona. W tym samym czasie chłopak zdążył się wyzbierać.

– Zaraz puszczę pawia – mruknął.

– To puszczaj, spoko zwierzęta.

– To nie było śmieszne – warknął.

– Zapewne. Idziemy?

– Jak ty się możesz dobrze czuć?!

– Po prostu tego nie okazuję, a teraz chodź.

– Będziesz prowadził? – spojrzał błagalnie.

Kiwnąłem głową, a ten uśmiechnął się lekko. Wyszliśmy na zewnątrz i wsiedliśmy do auta blondyna. Rozprostowałem kości i odpaliłem pojazd. Od razu ruszyłem w stronę szkoły.

Zaparkowałem niedaleko i razem pobiegliśmy do budynku nie chcąc się spóźnić. Wbiegliśmy do budynku równo z dzwonkiem. Problemem było jednak, że żaden z nas nie wiedział gdzie mamy teraz lekcję. Na całe szczęście zauważyłem charakterystyczny kolor włosów Mason'a. Przywitaliśmy się i wkroczyliśmy do sali. Zajęliśmy miejsca obok siebie gdzieś po środku.

– Jaką mamy lekcję? – szepnąłem do Tamary.

– Geografia – mruknęła.

Japierdole za jakie grzechy. Walnąłem głową o ławkę i pozostałem w tej pozycji zastanawiając się po co w ogóle wstawałem z łóżka. No tak, żeby nie mieć kłopotów już pierwszego dnia. Jedyne czym mogłem się pocieszać to tym, że nic nie robiliśmy, a nauczycielka ględziła coś o wytycznych i zapoznaniu się między nami. Bla, bla bla. Naturalnie rzecz biorąc, lekcję przespałem.

Rozbudził mnie dzwonek. Zastanawiając się po co jeszcze żyje i dlaczego znajduje się w tym wariatkowie podniosłem się i wyszedłem tak jak wszyscy. Jaka teraz lekcja? Historia. Nie jest źle. Zasadniczo to i tak nauczyciel będzie gadać coś bez sensu. Jak się okazało taka była prawda. Cały dzień nauczyciele powtarzali to samo w kółko. Wytyczne, oceny, spóźnienia, zawiązanie więzi w klasie. Zajebiście. Mogłem przynajmniej pospać.

Po skończonych zajęciach wyszedłem z pomalowanego na różowo budynku. Czemu w ogóle to gówno jest różowe? Już miałem kierować się w stronę domu, aczkolwiek zatrzymałem się przy bramie. Przypominając sobie o swoim samochodzie zawróciłem do szkoły. O razu po wejściu zauważyłem Masona. Oparłem się o ścianę z zamiarem czekania, gdyż ten rozmawiał z dyrką. Po chwili skończył i podszedł do mnie.

– Co Ty tu jeszcze robisz?

– Gdzie jest mój samochód? – zapytałem obojętnie

– To Ty nie pamiętasz?

– Schlałem się, dobra?

– Opowiedzieć Ci? – zaśmiał się.

– Same konkrety.

– Z rzeczy, które Cię zainteresują to... – zamyślił się. – Auto masz pod moim domem, zawiozłem Cię do Ethana wraz z nim, przelizałeś się z jakąś randomową laską.

– Co – spojrzałem na niego słysząc ostatnie zdanie.

– No to. Nie pamiętasz? – uśmiechnął się.

– A jebać to, idę do domu – machnąłem ręką.

– A auto? Możesz się zabrać ze mną.

– W takim razie przystanę na propozycję.

Skinął głową i przeszliśmy razem do jego pojazdu. Pojechaliśmy pod jego dom rozmawiając i śmiejąc się w trakcie nie, aż tak długiej podróży. Po chwili pożegnałem się z chłopakiem i wsiadłem do swojego skarba. Rzeczą oczywistą było, że zmierzyłem w kierunku domu.

Wyszedłem na piętro i wszedłem do swojego pokoju. Usiadłem przy biurku i postawiłem na nim książki jak i zeszyty, które zostały mi z tamtego roku. Podpisałem je na odwal się, po czym rzuciłem się na łóżko. Przykryłem się kołdrą i włączyłem telewizor. Jako, że został przyłączony do internetu od razu zaczął szukać jakiegoś ciekawego filmu. Odnalazłem polecany i po przeczytaniu opisu włączyłem go wtulając się bardziej w pościel.

Cała fabuła okazała się dosyć ciekawa. Kij z tym, że nie zapamiętałem nawet tytułu. Oglądało się dobrze, więc w czym problem. Po dwóch godzinach leżenia podniosłem się i rozprostowałem. Zszedłem na dół i zjadłem jabłko po czym założyłem buty. Wziąłem butelkę wody i wyszedłem z zamiarem biegania.

[Max]

Poczułem metaliczny smak krwi w ustach oraz bolesne pieczenie na policzku. Odruchowo złapałem się za bolącą część ciała. W moich oczach zebrały się łzy. Spojrzałem na swojego pijanego ojca, który wpadł w furię.

– Jesteś niczym...To przez Ciebie matka nas zostawiła, nie powinno Cię tutaj być, mogłem Cię zajebać już pierwszego dnia – warknął ledwo stojąc na nogach.

Rzucił w moją stronę butelką, a ja zrobiłem unik. Ta rozbiła się tuż za mną. Sparaliżowany strachem patrzyłem jak przewraca krzesła i próbuje fotel. Dopiero kiedy odwrócił się w moją stronę uciekłem z mieszkania. Usiadłem na schodach cicho łkając. Wycierałem spadające krople próbując opanować drżące ciało.

Kiedy się uspokoiłem sprawdziłem godzinę masując zapewne zaczerwieniony policzek. Orientując się, że mam jeszcze dosyć dużo czasu wstałem i powolnym krokiem ruszyłem w stronę szkoły.

Dotarłem na plac pięć minut przed dzwonkiem. Sprawdziłem w jakiej sali mamy lekcję i jaką. Matematyka w 27. Schowałem kartkę i ruszyłem pod odpowiednie drzwi. Równo z dzwonkiem nacisnąłem na klamkę. Zająłem ławkę w rogu. Na całe szczęście nikt się do mnie nie dosiadł. Nauczyciel nie prowadził normalnej lekcji. Mówił jedynie informacje na temat ocen, wytycznych, pomaganiu sobie nawzajem i inne formalności. Tak minęła zasadniczo każda lekcja.

Słysząc ostatni dzwonek wyszedłem z pomieszczenia. Tuż za murem stała dwójka chłopaków z mojej klasy. Uśmiechnęli się do mnie wrednie, a ja oczywiście wycofałem się szybkim krokiem kierując w stronę domu. Nie wiedziałem, czy chce tam wracać od razu. Bałem się, że znowu mnie uderzy, zwyzywa. To wszystko boli. Niszczy mnie psychicznie jak i fizycznie. Lekko zestresowany i pogrążony w myślach doszedłem do domu po drodze wpadając na jakąś staruszkę.

Wspiąłem się po schodach oglądając drzwi sąsiadów. Uchyliłem delikatnie drzwi i wychyliłem się zza nich. Słysząc rumor wycofałem się gwałtownie zatrzaskując drzwi. Kiedy do moich uszu dobiegł dźwięk otwierania drzwi, a drewno przede mną ruszyło, zbiegłem z prędkością światła na dół. Usiadłem przed budynkiem opierając się o ścianę. Podkuliłem nogi pod brodę owijając je rękoma. Dopiero po godzinie wróciłem do mieszkania wcześniej upewniając się, że rodzic śpi, bądź jest czymś zajęty.

Czmychnąłem do swojego pokoju i zamknąłem go na klucz. Rzuciłem się na łóżko opatulając kołdrą. Wlepiłem twarz w poduszkę, a do uszu dobiegł głośny dźwięk walenia pięśćmi w, jak można było zauważyć, moje drzwi. Po moich policzkach spłynęło kilka łez. Odwróciłem się na plecy i zakryłem po sam czubek głowy chcąc tylko, aby ten dzień się skończył. Próbowałem nie zasnąć w oczekiwaniu, że ojciec wyjdzie lub zaśnie. Jedyne czego teraz pragnąłem to gorącego prysznica zakończonego rzuceniem się w łóżko i oddaniem się w objęcia morfeusza.

__________

1191


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top