-28-

Na treningach byłam jedną z najsłabszych dziewczyn. Nie umiałam odbijać, serwować ani podawać. W czwartej klasie było całkiem okej... Jedna dziewczyna o rok starsza uwzięła się na mnie i utrudniała mi życie przez te trzy lata. W pierwszym roku były klasy czwarte, czyli ja i piąte ponieważ z szóstych nikt się nie zapisał. Mimo wszystko więcej było tych starszych. Na pierwsze zawody nie pojechałam, bo byłam za słaba zaś na drugich jako rezerwowa nawet nie weszłam na boisko. Najlepszą rzeczą jednak było to, że dostawaliśmy darmową pizzę.

W piątej klasie do mojego świata siatkówki z chmur wyłoniły się promienie słońca. Doszły młodsze dziewczyny i podzieliliśmy się na dwie grupy - słabszą i mocniejszą. Na początku było mi strasznie smutno, ponieważ wylądowałam w tej słabszej, lecz teraz uświadamiam sobie, że w tej słabej grupie było naprawdę fajnie.

Szósta klasa była najgorsza... Wszyscy byliśmy teraz jedną grupą a czwartoklasistki drugą. Znów treningi miałam z moim wrogiem. Ten rok był okropny jak burza. Po jakimś czasie nauczyłam się serwować, bo wcześniej nie potrafiłam tego robić. Treningi dało się znieść ale, najgorszy był zimowy obóz który zbliżał się wielkimi krokami. Młodszych dziewczyn nie znałam więc wylądowałam ze starszymi. Niby w pokoju nie było mojego wroga ale przychodził do naszego pokoju w każdej wolnej chwili. Ja siedziałam na swoim piętrowym łóżku czytając mangi bądź siedząc w internecie. Czas wolny dało się znieść ale treningi były katorgą. Od początku szóstej klasy nie lubiłam jeździć na zawody więc w październiku powiedziałam trenerowi, że więcej na zawody nie chcę jeździć. Na boisku dopadał mnie... Strach... Przegrana nie była dla mnie czymś strasznym. Bałam się tego, że to wszystko moja wina. Chciałam wygrać by znów nie czuć się winną ale wizja tego jak przegrywamy i te wrogie spojrzenia mojej drużyny sprawiały, że nie mogłam grać spokojnie. W środku obozu los się do mnie uśmiechnął i po rozmowie z moją mamą gdzie wyżaliłam się jej, że chce do domu, bo nie wytrzymam tutaj psychicznie trener zaprosił mnie do siebie. Ustaliliśmy, że będę zmieniać pokój i będę trenowała na obozie z młodszymi. Ta wiadomość bardzo mnie ucieszyła. Za piętnaści minut mieliśmy mieć zebranie w sprawie ustalenia co będziemy robić kolejnego dnia. Przed nim pan zabrał do siebie jeszcze dziewczynę która działała na mnie podobnie jak wróg ale była ze mną w pokoju. Po zebraniu ta dziewczyna mnie przeprosiła. Zaczęłam trenować z młodszymi ale pokoju nie zmieniałam. Okazało się, że były to naprawdę przemiłe i szczere osoby. Kochałam z nimi trenować. W ostatni dzień jednak znów musiałam przeżyć chwilową depresję ponieważ trener kazał mi trenować ze starszymi. Te dwa ostatnie treningi jednak dało się znieść bo udało mi się wyrwać z gry. Gdy nadszedł ostatni dzień poczułam wielką radość, że to już koniec. Po powrocie rzuciłam siatkówkę. Nie wytrzymałabym tam ani treningu więcej. Przez pierwszą klasę gimnazjum szukałam jakiegoś ciekawego innego zainteresowania ale moje serce należało do piłki nożnej.

Teraz, gdy jestem tutaj, w Japonii znów czuję, że żyję. Gdybym teraz spotkała moich starych wrogów poprzebijałabym im ciała piłką na wylot.Nadal ich nienawidzę i mam nadzieję, że pozdychały. Chociaż gdyby nie one, może nadal trenowałabym siatkówkę i nawet nie wyjechałabym do Japonii.

Licznik słów: 533

Tadam! Rozdział bez dialogów! Da się? Da się! ^^ Historia jest oparta na moich przeżyciach więc podczas pisania po policzkach pokapało mi kilka łez xD Ehh, do następnego. Bayo! (ROZDZIAŁ PISANY POD WPŁYWEM EMOCJI. PISAŁA GO STARA MULFA. TO NIE JA.)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top