Badania
Usiadłam z demonem w moim pokoju. Spojrzałam na niego z wyczekiwaniem.
-Więc? O czym chciałeś porozmawiać? - spytałam
-Ja? Heh. O niczym. Po prostu ta truskawka już mnie denerwowała. - powiedział demon śmiejąc się.
-A tak na serio? Chodzi ci o badania, co?
-Ta. Dawno cię nie badałem, a trzeba sprawdzić czy w twoim ciele nie zaszły jakieś zmiany albo mutacje.
-W porządku. Skoro już jesteśmy w temacie badań to moja przyjaciółka zabalowała na jakiejś tęczowej inbie i zaszła w ciążę. Skoro jesteś lekarzem to możesz ją przebadać, przy okazji bez powiadamiania jej rodziców.
-Nie jestem lekarzem tylko demonem. Nie mieszaj mnie w to. - bąknął pod nosem osłuchując moje płuca.
-Nosisz kitel, więc się zamknij. - powiedziałam po osłuchaniu płuc i nadstawiając mu rękę na pobranie próbki krwi.
-Kitel jeszcze nic nie znaczy. Ale niech będzie. Ale ty mi obiecaj, że uspokoisz trochę tego swojego chłopaka. Jeszcze trochę i bym go zabił. Nie żeby mnie to ruszyło. Bardziej martwię się o ciebie. - powiedział wkuwając mi się delikatnie w rękę.
-A mogę mu powiedzieć, że jesteś demonem? Może by już się tak na ciebie nie rzucał...
-No nie wiem... -powiedział po czym za jego plecami rozbłysło światło i pojawiła się maszyna do prześwietleń. Zawsze mnie ciekawiło skąd on to wszystko ma. Może w piekle mają dobrą opiekę zdrowotną i na pewno lepszy dostęp do sprzętu medycznego. (Nie to co u nas gdzie na rezonans magnetyczny z NFZ czeka się co najmniej 200 dni).
-Poszłabym spać. Ostatnio w ogóle senna jestem. - mruknęłam i ziewnęłam przeciągle.
-To źle. Może to być jedno z efektów ubocznych twoich zdolności. Dziwne że tak późno się pojawiło, ale tak naprawdę nigdy nic nie wiadomo.
-Może moje ciało jest już zmęczone tą mocą, dlatego tak często czuję się zmęczona. - stanęłam nieruchomo by rentgen mojego ciała się udał.
-Może. Kto wie. - znowu rozbłysk światła. Maszyneria zniknęła i zostały tylko zdjęcia rentgenowskie.
-I jak to wygląda, doktorku? - spytałam, udając królika Bugs'a i mimowolnie się przy tym uśmiechając. Brakowało mi tylko marchewki
-Nie najgorzej, ale na twoim miejscu obserwowałbym tą twoją senność. I częściej mnie wzywaj. Albo sam będę się pojawiać, ale nie gwarantuję, że będę w odpowiednich momentach.
-Dobra, dobra. Jutro pojaw się u mnie w pokoju. Uważaj na rodziców. Wtedy przebadasz moją przyjaciółkę. Do zobaczenia demonie.
-Do zobaczenia Tsuki. - powiedział po czym zniknął w rozbłysku fioletowego światła. Położyłam się na łóżku i wyciągnęłam telefon by zadzwonić do przyjaciółki.
-Shiro? To ja, Tsuki.
-Tsuki? Skąd masz mój numer? - spytała wyraźnie zaskoczona Shiro.
-Tajemnica... Dzwonię żeby ci przekazać, że znalazłam ci lekarza żebyś mogła się przebadać i sprawdzić stan pasożyta.
-Pasożyta? Aaa... masz na myśli dziecko, tak?
-No tak. Pasożyt. Masz być u mnie w sobotę, czyli jutro, najlepiej jakbyś była na 14.
-Spoko, raczej dam radę. Ten lekarz nie powie nic rodzicom?
-Nie. Jemu można zaufać - ~tak, demonom zdecydowanie można zaufać~.
-Oki. Dzięki za pomoc.
-Nie ma sprawy. Do zobaczenia.
-Papa.
Rozłączyłam się i wstałam z łóżka. Czułam dziwną pustkę. Nie wiedziałam co chce teraz zrobić. Nie miałam na nic ochoty, nawet pomysłu nie miałam co mogłabym zrobić. Ubrałam bluzę i wyszłam z domu.
Po kilku minutach chodzenia usłyszałam jak jakiś dres mnie woła.
-Hej. Laska. Nie chciałabyś spędzić trochę czasu w naszym towarzystwie? Obiecuję, ze będziesz się dobrze bawić. - powiedział po czym zaśmiał się w obrzydliwy sposób. Jego koledzy zaczęli się podobnie śmiać. Była już noc i praktycznie nikogo już nie było na ulicach, raz na 10-15 minut przejeżdżał samochód, ale tak poza tym nie było żadnych potencjalnych świadków. Spojrzałam w niebo, usłyszałam jego kroki zmierzające w moją stronę. Uśmiechnęłam się lekko i gdy już był blisko odwróciłam się. W ciągu jednego uderzenia serca tego dresiarza, które słyszałam doskonale, zrobiłam krok w jego stronę i zwyczajnie wyrwałam mu tchawicę. Jego koledzy dopiero po chwili uświadomili sobie co się stało. Ale dla nich było już za późno.
Czas dla mnie zwolnił, chociaż tak naprawdę to po prostu praca mojego mózgu i ciała wzrosła na tyle, że wszystko wydawało mi się być wolne i bardzo kruche, łatwe do zniszczenia. Zawsze zastanawiało mnie jak widzą to inni. Zawsze gdy zaczynałam przyśpieszać w oczach ludzi widziałam strach. Mimo wszystko lubiłam ten widok. Uwielbiam jak ludzie się mnie boją i czują wobec mnie respekt. Niestety, każdy kto choć raz zobaczył co potrafię musiał zginąć, właściwie to nie była żadna zasada. Po prostu zabijałam w ten sposób tylko tych co mi się narazili.
Zanim którykolwiek z ich grupy zdążył napiąć mięsień w celu ruszenia się, ja zdążyłam pokonać kilka metrów dzielące mnie od nich i dopaść pierwszego z nich. Nie patyczkowałam się. Wyrwałam mu serce, a następnie zgniotłam je w dłoni. Odczuwałam dziwną przyjemność w odbieraniu ludziom życia i w przelewaniu ich krwi. Czułam wzrost adrenaliny co tylko zwiększyło moją szybkość i siłę. Dopadłam następnego, przewróciłam go, a następnie wyrwałam mu głowę. Czułam rosnące we mnie szaleństwo, którego nie chciałam powstrzymywać. Trzymałam głowę za włosy, na twarzy było czyste przerażenie, wtedy już wiedział że nie wyjdzie z tego żywy. Zostało jeszcze dwóch. Podeszłam do tego bliższego, wydłubałam mu oczy, chwilę odczekałam aż otworzy usta by krzyknąć, a następnie wbiłam mu dłoń w otwarte usta i przeszłam na wylot przez tył jego czaszki. Do ostatniego wolno podeszłam, nadal trzymając głowę jego kolegi w jednej ręce. Rzuciłam mu ją, a w chwili gdy ją złapał, ja rzuciłam go na ziemię i zgniotłam mu głowę. Ciekawiło mnie czy to okrucieństwo jest związane z tymi eksperymentami, które na mnie wykonywano.
Stałam tak chwilę wśród piątki trupów, patrząc w niebo i miarowo oddychając i wdychając unoszący się zapach krwi. Z rękawów mej bluzy skapywała krew, prosto do ciemnej, czerwonej kałuży, rozbryzgując krople cieczy prosto na moje buty i tak już całe pobrudzone i nasiąknięte krwią z kałuży i tego co spadło podczas całego zajścia. Stałabym tam jeszcze chwilę gdyby nie znajomy głos.
-Tsuki... To jest to o czym nie chciałaś mi mówić? - spytał Akashi za moimi plecami, miałam wrażenie, ze czuję smutek w jego głosie... szkoda, chyba naprawdę się w nim zakochałam, no i oczywiście musiałam to zniszczyć...
-W pewnym sensie tak. Możesz uciec, powiadomić policję... Ja i tak ucieknę. I będę żyć i zabijać. Nikt mnie nie powstrzyma. - uśmiechnęłam się smutno po czym odwróciłam w stronę Akashiego. - ile widziałeś z tego całego zajścia?
- Wszystko. Gdy tylko ten dres cię zaczepił chciałem pobiec ci pomóc, ale nim zdążyłem się ruszyć ty sobie z nimi poradziłaś. Ledwo zdążyłem zarejestrować oczami co się stało.
-Zostawisz mnie teraz, prawda? Będziesz jak wszyscy, widział we mnie tylko potwora, maszynę do zabijania. - powiedziałam starając się nie dać się ponieść emocjom jednak czułam jak serce mi się kraja i jak gardło mi się zaciska.
-Nie. To nic nie znaczy. Dalej ciebie kocham. Dalej chce byś była tylko moja. Moi ludzie zajmą się ciałami, a ty jedziesz ze mną do mojego domu. - spojrzałam na niego zaskoczona. Rzuciłam się w jego stronę i mocno się w niego wtuliłam. W końcu nie wytrzymałam. Zaczęłam się trząść, a słona łza popłynęła po moim policzku.
-Dziękuję, Seijuro. - powiedziałam, a on tylko mocniej mnie objął. Może jednak rzeczywiście miałam szansę na względnie normalne życie. Może Seijuro jest tym jedynym, który mnie zrozumie.
Niedaleko miejsca zdarzenia podjechał samochód, a za nim dwa, nieco różniące się wyglądem od tego pierwszego. Weszliśmy do pierwszego i odjechaliśmy. Przez szybę widziałam jak z tych dwóch innych aut wychodzą ludzie ubrani na czarno z profesjonalnym sprzętem do sprzątania krwi i z różnymi workami na ciała. Widać, że znają się na swojej robocie.
Odjechaliśmy, przez całą drogę żadne z nas się nie odezwało. Patrzyłam na widoki za oknem, wolałam nie patrzeć na Seijuro, bałam się, że jednak ma mnie za potwora. Gdy byliśmy już blisko pokusiłam się o spojrzenie w jego stronę. Wpatrywał się we mnie intensywnie, jednak na jego twarzy nie widziała, obrzydzenia czy strachu. Gdy zauważył, że się na niego spojrzałam, lekko się uśmiechnął, co ja niezdarnie odwzajemniłam i złapałam go za rękę, a on lekko ją ścisnął.
Akashi zaprowadził mnie do pokoju, który znajdywał się niedaleko jego. Powiedział, że jego ojca aktualnie nie ma w domu, bo musiał wyjechać załatwiać sprawy związane z firmą. Wzięłam piżamę, którą przyszykował mi czerwonowłosy, a następnie poszłam spłukać z siebie krew i brud. Chwilę siedziałam w wannie z gorącą wodą oczyszczając swoje ciało i umysł. Wstałam, wysuszyłam się ręcznikiem i ubrałam piżamę. Wyszłam z łazienki i udałam się do pokoju Seijuro.
Akashi stał przed oknem w swoim pokoju z założonymi z tyłu rękami. Nie weszłam do pokoju lecz wpatrywałam się w niego, najwyraźniej nie słyszał moich kroków, dlatego się nie odwrócił. Otworzyłam drzwi jeszcze bardziej i weszłam do środka. W setną sekundy pokonałam odległość między nami i przytuliłam Seijuro od tyłu.
- Tsuki, nie powinnaś już spać? - spytał
- Nie jestem dzieckiem. Sama będę decydować kiedy pójdę spać, a kiedy nie. - uśmiechnęłam się zadziornie - a poza tym jeszcze nie do końca się uspokoiłam.
- Rozumiem. Chodź tutaj - powiedział po czym odwrócił się do mnie przodem i mnie przytulił, na co ja się zarumieniłam. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową i zaciągnęłam się lekko jego zapachem. Zresztą bardzo przyjemnym zapachem. Akashi zaczął jeździć palcami po moich plecach, na co czasami przechodziły mnie przyjemne dreszcze, co czerwonowłosego najwyraźniej bawiło. - Przypominasz mi kota - powiedział Seijuro z uśmiechem
-Mrrrr? - mruknęłam jak kot pytająco, również się uśmiechając, na co Akashi pomiział mnie po podbródku, jak kota.
- Urocza jesteś Tsuki - powiedział czerwonowłosy głaszcząc mnie tym razem po głowie.
- Wcale nie - odburknęłam i się zarumieniłam. Nigdy nie przepadałam za komplementami, a uważanie mnie za uroczą najbardziej mnie irytowało. Akashi tylko cicho się zaśmiał.
- Idź już spać Tsuki. Powinnaś odpocząć. - powiedział czerwonowłosy, wziął mnie na ręce, zaniósł do mojego pokoju i położył na łóżku, po czym przykrył mnie kołdrą i pocałował w usta na dobranoc, na co znowu spaliłam buraka. - Oyasumi Tsuki-chan
- Oyasumi Sei-chan - mruknęłam odwróciłam się na bok.
Po godzinie przewracania się z boku na bok postanowiłam pójść na spacer, nie wiedziałam jeszcze gdzie, ale czułam, że i tak nie zasnę, więc nie było sensu się męczyć. wstałam z łożka i cicho otworzyłam drzwi do pokoju. Na szczęście wszyscy ze służby poszli już spać, więc nie musiałam się obawiać, że natknę się na kogoś podczas przechadzki. Wyszłam na korytarz i spokojnym krokiem przeszłam do zakrętu. Nie musiałam nawet starać się chodzić cicho, bo dywany, które były na korytarzach, doskonale tłumiły kroki. otworzyłam jedno z okien które były na korytarzu i wychyliłam się lekko. Nade mną było tylko jedno piętro i dach, na który chciałam się dostać. Weszłam na parapet i rozejrzałam się. Zobaczyłam parapet na który łatwo było mi wskoczyć i mały daszek, po którym mogłam się wspiąć. Już przymierzałam się do skoku, kiedy coś pociągnęło mnie za rękę w stronę środka. Wpadłam na coś ciepłego, moje oczy rozszerzyły się z zaskoczenia. Spojrzałam na to co mnie powstrzymało przed skokiem. To był Akashi, trzymał mnie kurczowo i patrzył się na mnie z troską, ale i przerażeniem w oczach.
-Nie skacz. Nie chcę stracić i ciebie - powiedział do mnie Seijuro przyciskając mnie do siebie mocniej. Widać było, że naprawdę bał się utraty mnie. Spojrzałam na niego lekko zdziwniona po czym się lekko uśmiechnęłam
-Nie wybieram się na tamten świat. Chciałam się tylko przespacerować. Nie musisz się tak martwić. - powiedziałam cicho, ale Akashi nadal mnie trzymał i jeszcze mocniej mnie przytulił. Jedną rękę położył na mojej głowie i przyciągnął ją do swojej klatki piersiowej. Miałam wrażenie, że Seijuro lekko drży. - Sei... W porządku? - spytałam niepewnie i lekko go objęłam.
- Już w porządku... Nie waż mi się tego robić więcej, rozumiesz? - spytał, chociaż brzmiało to bardziej jak rozkaz.
- Ehh... Postaram się, ale niczego nie obiecuję, może się zdarzyć, że będę zmuszona do ucieczki, a okno to będzie jedyna droga. - powiedziałam wciąż mając głowę na jego klatce piersiowej
- Nigdzie więcej dzisiaj nie idziesz. I śpisz ze mną. Ktoś musi cię pilnować. - powiedział głosem nieznoszącym sprzeciwu, po czym wziął mnie na ręce i zaniósł do swojego pokoju, po czym ułożył mnie na swoim ogromnym łóżku i położył się obok mnie. Znowu nie mogłam zasnąć i się wierciłam, jednak Akashi zwrócił na to uwagę i przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił. Tak wtulona w niego chwilę leżałam, po czym zasnęłam spokojnym snem.
Rano obudziłam się koło 11. Gdy otworzyłam oczy zobaczyłam czerwonowłosego leżącego obok mnie w łóżku i wpatrującego się we mnie intensywnie. Wtedy jeszcze nie do końca pamiętałam co się wczoraj stało, dlatego troszkę spanikowałam kiedy zobaczyłam chłopaka w tym samym łóżku w którym ja leżę. Czy do czegoś wczoraj doszło? Coś mi umknęło?... Spojrzałam spanikowana na Akashiego, na co ten tylko się zaśmiał... Ani trochę mnie to nie uspokoiło...
- Spokojnie. Wczoraj chciałaś mi wyskoczyć przez okno, dlatego stwierdziłem, że lepiej jeśli będę cię w nocy pilnować. Do niczego nie doszło. - powiedział czerwonowłosy i mnie przytulił. Zaczęło mi się wszystko przypominać, chociaż miałam trochę wrażenie jakby to był sen. Wtuliłam się w Seijuro i zamknęłam oczy. - A tak w ogóle, to uroczo wyglądasz kiedy śpisz. - Otworzyłam natychmiast oczy i spojrzałam z wyrzutem na czerwonowłosego. Chyba lekko się zarumieniłam
- O nie. Nie. Nope. Żadne urocze. - warknęłam i odwróciłam się do niego tyłem
- Nie obrażaj się o to, że mówię prawdę. - powiedział Akashi wstając.
- Nie lubię znać takiej prawdy. - powiedziałam i też wstałam. Poszłam do swojego pokoju się ubrać, a później zeszłam na śniadanie. Zjadłam je z Akashim, po czym poszłam po resztę rzeczy do pokoju. Gdy weszłam do pokoju zobaczyłam znajomego demona, co mnie zdziwiło.
- A nie miałeś czasem czekać u mnie w domu, aż Shiro przyjdzie? - spytałam go, na co on się uśmiechnął
- Tsuki-chan, ja po prostu bardzo się za tobą stęskniłem. - Demon uśmiechnął się i mnie przytulił. Westchnęłam ciężko i odwzajemniłam tulasa. Po chwili się odsunęłam i wzięłam resztę rzeczy, które wcześniej sobie przygotowałam do zabrania. Zerknęłam na telefon, była 12:24, więc miałam jeszcze trochę czasu.
- Co teraz? Lepiej żebyś się Akashiemu nie pokazywał, jeszcze nie wyjaśniałam z nim twojej kwestii. - powiedziałam patrząc w oczy demonowi
- Spokojnie. Nie będę się mu pokazywać. Do zobaczenia u ciebie, Tsuki-chan - powiedział po czym zniknął w rozbłysku światła. ~Czasami nie ogarniam o co mu chodzi...~
Wyszłam z pokoju i skierowałam swe kroku ku wyjścia z rezydencji. Akashi oczywiście zaoferował, że mnie podwiezie, więc chętnie skorzystałam. Po jakiś 15 minutach byłam przed swoim domem. Podziękowałam Akashiemu i szoferowi i udałam się do domu.
Gdy weszłam do środka nie zastałam moich rodziców ani brata, więc nie było problemu z tym, by demon chodził swobodnie po domu. Weszłam do pokoju, a tam już czekał na mnie mój demoniczny przyjaciel, nawet już z całym sprzętem mimo, że była dopiero 13:00, a Shiro miała przyjść o 14:00.
Położyłam się na moim łóżku i na chwilę zdrzemnęłam. Demon obudził mnie na pięć minut przed czternastą. Zeszłam na dół i czekałam w salonie aż nie usłyszałam dzwonka do drzwi. Wpuściłam Shiro do środka i pokazałam jej pokój, gdzie lekarz już na nią czekał. Zamknęłam za nimi drzwi, po jakiś 15 minutach drzwi się otworzyły, a z pokoju wyszła Shiro z nieodgadnionym dla mnie wyrazem twarzy.
- I co? Jak tam pasożyt? Można skrobać? - spytałam obojętnie
-Żartujesz? Będą bliźniaki. W zależności od płci wychowam ich jako gejów, albo jako yaoistki! - krzyknęła podekscytowana
- O nie... Zabijcie to, bo widzę, że zaczyna składać jaja... - powiedziałam z wyraźnym zdegustowaniem - Ale mnie nie mieszaj w wychowanie tego dziadostwa. Nienawidzę dzieci...
- Ja normalnie też nie przepadam, ale moje dzieci będą inne. Będą najlepsze!
- Ambicje Akashiegio ci się udzieliły? - spytałam
- Tobie powinny, ale jakoś nie wyszło, więc komuś musiały... A tak w ogóle... To przystojny ten lekarz, skąd go znasz? - spytała Shiro
- Ehhh... Nie, lepiej nie zarywaj do niego. Nie radzę. I nieważne skąd go znam. Ty sie z nim nie będziesz spotykać. A poza tym, wracając do pasożyta to radź sobie z dziećmi sama. I z rodzicami, bo ja nie wiem jak ty im to wytłumaczysz. Mnie więcej nie proś o pomoc w tych sprawach.
- Dam radę Tsuki. Zobaczysz. - powiedziała zdeterminowana Shiro, po czym wyszła z mojego domu. Udałam się do swojego pokoju, gdzie siedział demon, ale już nie było tego całego sprzętu.
- Tsuki-chan. Wolałbym ciebie w ten sposób przebadać niż ją... Ona próbowała do mnie zarywać, będę miał traumę - powiedział demon udając, że płacze i bujając się w przód i w tył - to był prawie gwałt!
- Nie przesadzaj. Jesteś demonem, gdyby to był gwałt to byś się mógł spokojnie wybronić, więc nie marudź. - powiedziałam do niego i z powrotem położyłam się na łóżku. Czułam, że powieki powoli mi się zamykają, więc nawet nie próbowałam się rozbudzać, po prostu odpłynęłam w objęcia Morfeusza.
3 os.pov.
Demon uśmiechnął się na widok śpiącej Tsuki. Obserwował chwilę jej sen - to jak oddycha, czy to jak rusza oczami spod zamkniętych powiek. Przykrył ją kołdrą po czym pogłaskał po głowie i pocałował delikatnie w czoło. Chwilę jeszcze upewnił się, że nic nie wybudzi dziewczyny ze snu, po czym ostrożnie wyszedł z pokoju, powoli zamykając za sobą drzwi. Wyszedł z domu, zamknął drzwi na klucz, a następnie z dziwnym uśmiechem na twarzy udał się w tylko sobie znanym kierunku.
___________________________________
2808 słów. Cholera, ale wy macie ze mną dobrze.
Szkoda, że już ponad połowa wakacji minęła. Aż żyć się odechciewa...
Do następnego rozdziału.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top