Rozdział 27
Madison
Po długich zakupach, wykończona wracałam do domu z kilkoma torbami ubrań. Było ciężko ale fajnie się bawiłam z dziewczyna. Plotkowałyśmy o wszystkim a jak się dowiedziała, ze mam pomoc dla Rayan'a odrazu zaczęła skakać jak jakaś wariatka. Zaczęła już układać nasza wspólna przyszłość a ja ciagle ja uciszałam bo ludzi się na nas dziwnie patrzyli. Nie dziwie im się.
Jak już byłam przed drzwiami i miałam zamiar je otworzyć okazało się ze są zamknięte. Nikogo nie ma w domu? Dziwne. Położyłam torby na ziemie i zaczęłam szukać w plecaku kluczy.
-Jasna cholera.-powiedziałam cicho do siebie wkurzona.
Gdzie są te cholerne klucze? Po jakimś czasie męczenia się po ciemku, zdenerwowana zaczęłam wyrzucać wszystkie książki na ziemie w poszukiwaniu przedmiotu który ciagle brzęczał ale go nadal nie widziałam.
Zmęczona oparłam się o drzwi i zaczęłam się powoli poddawać. No gdzie one są? Już byłam załamana, mogę sobie tylko wyobrazić co myślą o mnie sąsiedzi którzy widza zdesperowana dziewczynę która jak nie normalna rzuca przedmiotami.
W pewnym momencie jak już miałam stanąć na równe nogi drzwi nagle się otworzyły a ja nie utrzymując równowagi upadłam na podłogę w korytarzu.
-Co ty znowu robisz idiotko?-zapytał mnie męski głos stojący obok mojej głowy.
Zabrałam z twarzy swoje włosy i popatrzyłam na chłopaka, uśmiechając się jak jakaś durna.
-Co tam braciszku? Mam ci zajebać czy sam upadniesz?
-No jak narazie to ty leżysz a ja patrze na ciebie z góry.-zaśmiał się i pomógł mi wstać-Gdzie byłaś?
-Nie widzisz.-pokazałam na torby z zakupami.
-Widzę ale czemu uciekłaś z lekcji?
Popatrzyłam na niego jak na tępego debila i znowu pokazałam na torby. On zirytowany pogroził mi ze mam nie uciekać z lekcji bo to idzie na jego rachunek. Oczywiście żeby go uspokoić powiedziałam ze więcej tak nie zrobię. Dowiedziałam się ze jutro wyjeżdża z drużyna piłki ręcznej na jakiś turniej i wróci dopiero w poniedziałek. Ja zadowolona życzyłam mu powodzenia w duchu ciesząc się ze będę sama całe trzy dni. Thomas niby jest ale znając go pewnie znowu pójdzie w melanż ze znajomymi i tez nie będzie go cały weekend.
Zabrałam wszystkie rzeczy do pokoju zamykając drzwi noga bo ręce miałam zajęte.
Z uśmiechem na ustach położyłam się na łóżko i popatrzyłam za okno które miałam przed sobą.
Odrazu zobaczyłam Scott'a który bez koszulki palił papierosa na balkonie. Jak w pewnym momencie popatrzył w moja stronę odruchowo z uśmiechem pomachałam żeby się przywitać. Przez cały dzień w szkole ani razu go nie widziałam to było trochę dziwne. Odkąd się „przyjaźnimy" między nami jest taki spokój ze trudno to opisać jednak czasami i tak nie umie się powstrzymać od swoich głupich tekstów.
Za nim się obejrzałam odwzajemnił mój gest i delikatnie machnął ręką.
Hardin
Nie było mnie dzisiaj w szkole bo miałem trochę spraw do załatwienia. Madison nawet chyba nie zauważyła ze mnie nie ma bo nie pisała. Jednak ja tez nie miałem czasu żeby ja poinformować ale muszę przyznać ze przez cały dzień o niej myślałem. Zastanawiałem się co robiła w szkole i jak bardzo złośliwie uśmiechała się jak tylko coś nabroiła.
Dopiero pod wieczór wróciłem do domu wiec nie miałem szans żeby się z nią spotkać. Wzięłam szybki prysznic i w samych spodenkach poszedłem na balkon zapalić. Dzisiejszy dzień był ciężki ale jutro sobota wiec będę mógł się chociaż wyspać.
Jak już kończyłem fajkę i miałem zamiar w końcu się położyć nagle zobaczyłem brunetkę która z uśmiechem machała do mnie. Odruchowo odwzajemniłem jej powitanie a ona się jeszcze bardziej uśmiechnęła, odrazu poprawiło mi to humor. Ona jest cudowna i nie wierze ze to mówię ale ta dziewczyna serio mi się podoba. Może to nie w moim stylu ale nie ma co się dłużej oszukiwać.
Zgasiłem papierosa i wziąłem telefon do ręki, może by chciała chociaż spędzić ze mną wieczór.
Madison:
„Wybacz ale nie mogę :(„
Ja:
„Niby czemu?"
Madison:
„Jutro przychodzi do mnie Rayan, będę z nim robić projekt na chemię."
Jak tylko to przeczytałem odrazu się wkurzyłem. Rayan ten debil który myśli ze jest lepszy ode mnie w podrywaniu lasek? Jakim cudem będą razem się uczyć? Oni się nawet nie znają. On sam to zaproponował? Dla mojej Madison..znaczy nie mojej ale No.
Popatrzyłem znowu w sąsiednie okno, dziewczyna w tej chwili odłożyła telefon na łóżko i poszła do garderoby zapewne po ciuchy do spania.
Jeśli on zrobi jej krzywdę przysięgam ze nie ręczę za siebie. Westchnąłem ciężko i poszedłem do swojego pokoju. Uczucia są do bani..
Madison
-A No dobra, najwyżej w inny dzień.-westchnęłam zrezygnowana-Mamy na to cały tydzień wiec spoko.
-Super, w tygodniu się ustawimy na pewno. Narazie.-powiedział chłopak i się rozłączył.
Popatrzyłam chwile na telefon i odłożyłam go na szafkę. Miałam nadzieje ze dzisiaj zaczniemy ten projekt i spędzę z nim trochę czasu ale byłam w błędzie. Szkoda ale cóż zrobisz. To jest jego ocena i niech robi sobie co chce. Mia się nie odzywa a ja się już poddałam. Będzie chciała pogadać to pogadamy nie będę naciskać. Niestety z miłością nie wygram.
Miałam cały dzień dla siebie nie chciało mi się nigdzie wychodzić wiec postanowiłam obejrzeć jakiś serial. Zeszłam na dół do kuchni żeby zrobić sobie herbatę. Po kilku minutach usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor. Jak już miałam wybrać serial ktoś nagle zapukał do drzwi. Westchnęłam ciężko i poszłam otworzyć.
-Madi nie ma czasu, musimy iść.-powiedział szybko chłopak i zaczął mnie ciągnąć w stronę samochodu.
-Hardin co ty wyprawiasz?-zapytałam zdziwiona próbując go zatrzymać.
-Chodź szybko!
-Zaczekaj!-krzyknęłam już wkurzona.
Pociągnęłam jego rękę trochę mocniej jednak nie przewidziałam tego ze przez to wywalimy się na trawę.
-Możesz mi w końcu powiedzieć o co ci chodzi kretynie?
-Ważna sprawa nie ma czasu.-powiedział i podniósł się z ziemi-Żeby tylko Rayan nie ...
-Rayan? Co on ma z tym wspólnego?
Jak tylko o to zapytałam ogarnęłam co tu się dzieje. Czyżby Hardin Scott był o mnie zazdrosny?
-Ty zazdrośniku.-zaśmiałam się i tez wstałam na równe nogi.
-Weź wal się.-prychnął i popatrzył w inna stronę.
Z uśmiechem na twarzy przewróciłam oczami i poszłam w stronę domu. Chłopak odrazu poszedł za mną. Jak już weszłam do środka popatrzyłam za siebie i zobaczyłam jak brunet nie był pewny czy wejść za próg.
-Nie przejmuj się nie ma Rayan'a.
Jak tylko to powiedziałam on odrazu wszedł i zamknął drzwi zadowolony. Popatrzyłam na niego pytająco a jak tylko to zauważył próbował udawać obojętnego.
Wyszło tak ze spędziliśmy razem cały dzień. Piliśmy wino i oglądaliśmy serial, dobrze się przy tym bawiąc. Trochę się upiliśmy i zaczęliśmy komentować każda scenę, śmialiśmy się co chwile. Dzisiejszy dzień nie miał tak wyglądać ale w sumie nie żałuje.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top