Niemożliwe wybory
Ron Weasley stanął przed niemożliwym wyborem. Nie umiał podjąć decyzji. Jak w ogóle znalazł się w tej sytuacji? Sam fakt, że musiał wybierać był nienormalny. I niemoralny. W pewnym momencie zdawało mu się, że się zdecydował, wyzbył emocji i mógł to zrobić. Nawet ruszył swoją dłonią w jej stronę. Starał się na nią nie patrzyć. To mogłoby być za wiele. Skierował wzrok na swoją sunącą rękę, co okazało się błędem. Jego ramię od zawsze było usiane piegami. Piegami w odcieniu jej skóry. Momentalnie się zatrzymał. Nie, jednak nie da rady. Nie jest przecież samicą modliszki, żeby zjadać swoich partnerów. Jest Gryfonem, powinien się dla niej poświęcić. Ale nie czuł, aby był do tego zdolny. Nie chciał umierać, jednak jakie miał prawo skazywać na śmierć ją?
- Proszę pozwól mi to zrobić - wyszeptał. - To naprawdę najlepsze rozwiązanie.
Nic nie odpowiedziała, ale wszystko wyczytał z jej spojrzenia. "Gdybyś mnie naprawdę kochał, nie przeszłoby ci przez myśl, żeby to zrobić." Ronowi chciało się zapłakać.
- To naprawdę nie tak! Ja... Ja mogę wytłumaczyć. Dobrze ci będzie w moim żołądku. Spotkasz tam swoje siostry. Jeśli umrę z głodu nikt nie będzie mógł Cię obronić. Harremu i Hermionie powierzyłbym własne życie, ale nie twoje. Oni nigdy nie brali naszej miłości na poważnie. Mogłabyś wpaść w złe ręce, na przykład do Malfoya. Wtedy byłby to dopiero marny los.
Znów zapadła cisza. Powietrze w okół stało się jakby cięższe. "To moje wyrzuty sumienia" - pomyślał chłopak i już dłużej nie umiał się powstrzymywać.
- Przepraszam, nie jestem ciebie godzien! - załkał i rzucił się z niemocy w klęczki na podłogę.
Już nie chamował łez. Lały się całymi strumieniami. Nie chciał, aby przestały. Póki płynęły mógł skupić się na swoim nieszczęściu i udawać, że w ten sposób jego problemy zniknął. Mały kawałek świadomości, który jakimś cudem nie dał się ponieść emocjom, zasygnalizował mu, że ktoś idzie, ale nic sobie z tego nie robił. Nic już go nie obchodził oprócz jego dramatu. Dramatu, który może rozwiązać tylko śmierć. I to on dzisiaj umrze, nie ona! Ale nie może bezczynnie czekać na koniec. Za duże ryzyko, że wygrają jego wewnętrzne instynkty i stanie się kanibalem. Samobójstwo. To jedyne rozwiązanie. Pójdzie na Wieżę Astronomiczną. Tej nocy, teraz. To jest to prawdziwe najlepsze rozwiązanie...
- Ron? Czemu ty płaczesz nad moim kurczakiem? - spytała zdziwiona Ginny.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top